- Luthias Lovegood
[uczeń] Luthias Persifal Lovegood
Sro Gru 24, 2014 12:54 pm
Imię i nazwisko: Luthias Persifal Lovegood
Data urodzenia: 16 czerwca 1961 rok.
Czystość krwi: Półkrwi
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw.
Różdżka: 10,5 cala, Grab, Łza cerbera
Widok z Ain Eingarp: Gdyby Luthias Persifal Lovegood spojrzał w zwierciadło Ain Eingarp ujrzałby siebie. Siebie w białym fartuchu medycznym. Tak, Luthias ujrzałby siebie jako uzdrowiciela. Ale nie zwykłego uzdrowiciela pracującego w św. Mungu. Przed nim stałby najlepszy uzdrowiciel w całej medycznej historii. Uzdrowiciel, który uratował wielu czarodziei, i który uratuje jeszcze więcej. Uzdrowiciel, który nie spoczywa na laurach. Uzdrowiciel, który wciąż podnosi sobie poprzeczkę, aby być jeszcze lepszym.
Od dawna wiedział kim chce zostać w przyszłości. Nie to co Aberacius, który wciąż szukał swojej drogi. Już dawno postawił sobie cel i skutecznie do niego dąży.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Luthias jest wzorowym uczniem. Nauka jest jednym z jego priorytetów. Chociaż ma swoje dziwactwa i niestworzone teorie dotyczące niektórych tematów. Jednak to nikogo nie powinno dziwić. Nazwisko Lovegood mówi samo za siebie. Nie ma większego problemu z przedmiotami lekcyjnymi. Wiadomo, nie we wszystkim jest perfekcyjny. Jednak nauka przychodzi mu z łatwością. Co też często wykorzystuje jego brat bliźniak. Próbuje spisywać od niego niektóre prace domowe, czy też wyprosić Luthiasa, aby napisał za niego jakiś esej.
Przykładowy Post:To był jeden z tych zwyczajnych, wakacyjnych wieczorów. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Przez swoje delikatne światło, zwykłe kolory zmieniały się w cudowne barwy. Lubiłem takie chwile. Pełne ciszy i spokoju. Cały dzień był upalny, dopiero teraz temperatura delikatnie spadła, tak że można było spokojnie wyjść na dwór i pooddychać świeżym powietrzem. Dzisiaj, na kolacje miał przyjść wuj Ksenofilius. Miły z niego człowiek, a do tego, można z nim porozmawiać na interesujące tematy.
Właśnie, jeśli mowa o interesujących tematach. Ostatnio przeczytałem, że skrzek żab jest dobry na opuchlizny. W najbliższym czasie, spróbuje sprawdzić tą teorie. Zapewne, Aberacius będzie miał jakiś mały wypadek przy swoich ćwiczeniach Quidditcha, więc to będzie idealna okazja, aby zbadać słuszność tej tezy. Jedyne co mi pozostało, to zdobyć skrzek. Hm… To nie powinno być trudne. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk kobiecych słów.
- Chłopaki kolacja! – Rozbrzmiał ciepły głos matki. Wstałem od biurka i zamknąłem książkę do Eliskirów. Co prawda, rok szkolny jeszcze się nie zaczął, ale dobrze jest sprawdzić, co będziemy w tym roku przygotowywać, dlatego też przeglądałem poszczególne tematy. Aberacius, tak nie uważał... Za ściany wydobywały się dźwięki głośnej muzyki. Baaardzo głośnej. Jak dobrze, że nie dzielimy razem pokoju. Chyba byśmy się pozabijali. Jednak, gdybym była taka potrzeba, wskoczyłbym za nim w ogień. W końcu, jestem jego starszym bratem. Co prawda, jedynie o 5 min, ale zawsze coś.
Wyszedłem z pokoju i przechodząc obok drzwi Aberaciusa stuknąłem w nie trzy razy.
- Ab na dół. Jakbyś nie usłyszał – zawołałem i zbiegłem po schodach. Na dole, rodzice i wuj, już siedzieli przy stole. Przywitałem się uprzejmie ze wszystkimi. Podszedłem do zlewu i umyłem ręce. Zająłem miejsce obok matki, zaś naprzeciwko mnie, było wolne siedzenie. Oczywiście zajmował je Ab. Chłopak, pojawił się po chwili. W takim składzie zaczęliśmy kolację. Na stole znajdowało się mnóstwo jedzenia. Jak zawsze... Wszystkie potrawy przyrządził ojciec. To on gotował w tym mieszkaniu. No i oczywiście była herbata ziołowa! Nikt nie zna jej przepisu. Tato nigdy nie zdradził nam receptury, ponieważ uważa, że wszędzie są bufingi*, które podsłuchują i przekazują informacje, o naszych rodzinnych daniach do najlepszych restauracji świata. Nie można na to pozwolić, należy bronić rodzinnych tajemnic!
Aberacius jak zwykle się wygłupiał. Kopnąłem go w nogę pod stołem, od razu usłyszałem cichy syk i zobaczyłem mordercze spojrzenie brata skierowane na mnie. Nie będzie się długo gniewał. Zapewniam was. Do końca kolacji mu przejdzie, a jeszcze podziękuje mi. Gdyby tak dalej się zachowywał, zapewne rodzice zwróciliby mu uwagę i nie wyszłoby z tego nic dobrego. Często ratowałem go z tarapatów. To ja, wynajdowałem jakieś rozsądne wyjście z beznadziejnych sytuacji.
Nawet nie zauważyłem kiedy minęła kolacja. W tak dobrym towarzystwie, szybko płynie czas. Słońce już dawno zaszło, zapadł zmrok. Dzisiejszej nocy, niebo było bezchmurne. Widać było wszystkie gwiazdy. Spojrzałem na brata i tylko podbródkiem wskazałem na drzwi wyjściowe. Od razu zerwaliśmy się z miejsca i ruszyliśmy do nich. Ab oczywiście był pierwszy. Był szybszy. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Sport, to nie był mój priorytet. Medycyna, to już zupełnie inna sprawa. Oboje położyliśmy się na trawie. Ta noc naprawdę była bardzo piękna.
- Wiesz, że tam jest gwiazd… - zacząłem opowiadać jednak po chwili, poczułem uderzenie w ramie. Spojrzałem zdziwiony na brata.
-Są wakacje. Jest piękna noc. Więc przestań na chwilę kalkulować i zacznij żyć chwilą. I lepiej już zamknij swój dziób. – Roześmiałem się na jego słowa. W sumie miał racje. Od czasu do czasu, udawało mu się powiedzieć coś mądrego. Usłyszałem jego śmiech i ponownie przeniosłem swój wzrok na nieboskłon, aby podziwiać panującą chwilę.
*bufingi - małe stworzenia, niewidoczne dla ludzi, które potrafią mówić.
Data urodzenia: 16 czerwca 1961 rok.
Czystość krwi: Półkrwi
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw.
Różdżka: 10,5 cala, Grab, Łza cerbera
Widok z Ain Eingarp: Gdyby Luthias Persifal Lovegood spojrzał w zwierciadło Ain Eingarp ujrzałby siebie. Siebie w białym fartuchu medycznym. Tak, Luthias ujrzałby siebie jako uzdrowiciela. Ale nie zwykłego uzdrowiciela pracującego w św. Mungu. Przed nim stałby najlepszy uzdrowiciel w całej medycznej historii. Uzdrowiciel, który uratował wielu czarodziei, i który uratuje jeszcze więcej. Uzdrowiciel, który nie spoczywa na laurach. Uzdrowiciel, który wciąż podnosi sobie poprzeczkę, aby być jeszcze lepszym.
Od dawna wiedział kim chce zostać w przyszłości. Nie to co Aberacius, który wciąż szukał swojej drogi. Już dawno postawił sobie cel i skutecznie do niego dąży.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Luthias jest wzorowym uczniem. Nauka jest jednym z jego priorytetów. Chociaż ma swoje dziwactwa i niestworzone teorie dotyczące niektórych tematów. Jednak to nikogo nie powinno dziwić. Nazwisko Lovegood mówi samo za siebie. Nie ma większego problemu z przedmiotami lekcyjnymi. Wiadomo, nie we wszystkim jest perfekcyjny. Jednak nauka przychodzi mu z łatwością. Co też często wykorzystuje jego brat bliźniak. Próbuje spisywać od niego niektóre prace domowe, czy też wyprosić Luthiasa, aby napisał za niego jakiś esej.
Przykładowy Post:To był jeden z tych zwyczajnych, wakacyjnych wieczorów. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Przez swoje delikatne światło, zwykłe kolory zmieniały się w cudowne barwy. Lubiłem takie chwile. Pełne ciszy i spokoju. Cały dzień był upalny, dopiero teraz temperatura delikatnie spadła, tak że można było spokojnie wyjść na dwór i pooddychać świeżym powietrzem. Dzisiaj, na kolacje miał przyjść wuj Ksenofilius. Miły z niego człowiek, a do tego, można z nim porozmawiać na interesujące tematy.
Właśnie, jeśli mowa o interesujących tematach. Ostatnio przeczytałem, że skrzek żab jest dobry na opuchlizny. W najbliższym czasie, spróbuje sprawdzić tą teorie. Zapewne, Aberacius będzie miał jakiś mały wypadek przy swoich ćwiczeniach Quidditcha, więc to będzie idealna okazja, aby zbadać słuszność tej tezy. Jedyne co mi pozostało, to zdobyć skrzek. Hm… To nie powinno być trudne. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk kobiecych słów.
- Chłopaki kolacja! – Rozbrzmiał ciepły głos matki. Wstałem od biurka i zamknąłem książkę do Eliskirów. Co prawda, rok szkolny jeszcze się nie zaczął, ale dobrze jest sprawdzić, co będziemy w tym roku przygotowywać, dlatego też przeglądałem poszczególne tematy. Aberacius, tak nie uważał... Za ściany wydobywały się dźwięki głośnej muzyki. Baaardzo głośnej. Jak dobrze, że nie dzielimy razem pokoju. Chyba byśmy się pozabijali. Jednak, gdybym była taka potrzeba, wskoczyłbym za nim w ogień. W końcu, jestem jego starszym bratem. Co prawda, jedynie o 5 min, ale zawsze coś.
Wyszedłem z pokoju i przechodząc obok drzwi Aberaciusa stuknąłem w nie trzy razy.
- Ab na dół. Jakbyś nie usłyszał – zawołałem i zbiegłem po schodach. Na dole, rodzice i wuj, już siedzieli przy stole. Przywitałem się uprzejmie ze wszystkimi. Podszedłem do zlewu i umyłem ręce. Zająłem miejsce obok matki, zaś naprzeciwko mnie, było wolne siedzenie. Oczywiście zajmował je Ab. Chłopak, pojawił się po chwili. W takim składzie zaczęliśmy kolację. Na stole znajdowało się mnóstwo jedzenia. Jak zawsze... Wszystkie potrawy przyrządził ojciec. To on gotował w tym mieszkaniu. No i oczywiście była herbata ziołowa! Nikt nie zna jej przepisu. Tato nigdy nie zdradził nam receptury, ponieważ uważa, że wszędzie są bufingi*, które podsłuchują i przekazują informacje, o naszych rodzinnych daniach do najlepszych restauracji świata. Nie można na to pozwolić, należy bronić rodzinnych tajemnic!
Aberacius jak zwykle się wygłupiał. Kopnąłem go w nogę pod stołem, od razu usłyszałem cichy syk i zobaczyłem mordercze spojrzenie brata skierowane na mnie. Nie będzie się długo gniewał. Zapewniam was. Do końca kolacji mu przejdzie, a jeszcze podziękuje mi. Gdyby tak dalej się zachowywał, zapewne rodzice zwróciliby mu uwagę i nie wyszłoby z tego nic dobrego. Często ratowałem go z tarapatów. To ja, wynajdowałem jakieś rozsądne wyjście z beznadziejnych sytuacji.
Nawet nie zauważyłem kiedy minęła kolacja. W tak dobrym towarzystwie, szybko płynie czas. Słońce już dawno zaszło, zapadł zmrok. Dzisiejszej nocy, niebo było bezchmurne. Widać było wszystkie gwiazdy. Spojrzałem na brata i tylko podbródkiem wskazałem na drzwi wyjściowe. Od razu zerwaliśmy się z miejsca i ruszyliśmy do nich. Ab oczywiście był pierwszy. Był szybszy. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Sport, to nie był mój priorytet. Medycyna, to już zupełnie inna sprawa. Oboje położyliśmy się na trawie. Ta noc naprawdę była bardzo piękna.
- Wiesz, że tam jest gwiazd… - zacząłem opowiadać jednak po chwili, poczułem uderzenie w ramie. Spojrzałem zdziwiony na brata.
-Są wakacje. Jest piękna noc. Więc przestań na chwilę kalkulować i zacznij żyć chwilą. I lepiej już zamknij swój dziób. – Roześmiałem się na jego słowa. W sumie miał racje. Od czasu do czasu, udawało mu się powiedzieć coś mądrego. Usłyszałem jego śmiech i ponownie przeniosłem swój wzrok na nieboskłon, aby podziwiać panującą chwilę.
*bufingi - małe stworzenia, niewidoczne dla ludzi, które potrafią mówić.
- Caroline Rockers
Re: [uczeń] Luthias Persifal Lovegood
Pią Gru 26, 2014 5:06 pm
Akcept! Witamy drugiego bliźniaka! :D
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach