- Orion Anderson
[uczeń]Orion Anderson
Pon Gru 23, 2013 9:46 pm
Imię i nazwisko Orion Albert Anderson
Data urodzenia 8 stycznia 1960
Czystość krwi czysta
Dom w Hogwarcie Slytherin
Różdżka cis, włos jednorożca, 13 ½
Widok z Ain Eingarp Płonący ogień w kominku. Trzaskające iskierki. Chłodne wnętrze gabinetu. Kamienne ściany ukryte za starymi biblioteczkami pełnymi ksiąg. W kącie stoi zegar głośno wybijający kolejną godzinę. Którą? To nie ważne. Orion siedzi za potężnym dębowym biurkiem. Zakłada nogę na nogę i patrzy sufit. Udało się. Od małego marzył o tym by stać się kimś wielkim. Marzył o władzy. Nie o potędze, ale właśnie o władzy i karierze. Zawsze chciał być kimś, trafić na półkę. Zostać Ministrem Magii.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie Od początku został uznany za bardzo zdolnego i niezwykle inteligentnego ucznia. Większość nauczycieli była nim zachwycona. Kolejny członek jego rodziny pojawił się w Hogwarcie i okazywał podobny talent do starszego brata. Jego ulubionymi przedmiotami były zawsze Obrona Przed Czarną Magią oraz Eliksiry, co nie znaczy, że podczas tych drugich nie zdarzało mu się ściągać. Transmutacja szła mu także bardzo dobrze, jednak tutaj nie zyskał sobie przychylności nauczyciela. Profesorka zawsze patrzyła na niego z dystansem wiedząc, że wszystko chce załatwiać swoim urokiem osobistym, a nie pracą. Ile to razy zdarzało mu się po prostu kilkoma zdaniami zaczarować nauczyciela, żeby nie wpadła na jego konto gorsza ocena. Jego prawdziwą piętą Achillesa były zajęcia w latania na miotle. Niby zaczęło się dobrze i po chwili pewnie trzymał miotłę w dłoni jednak gdy na nią wsiadł nie było za dobrze. Także z zielarstwa i ONMS nie był najlepszy. Zdecydowanie nie lubi natury, woli z różdżką w dłoni pracować nad udoskonalaniem swoich zaklęć.
Przykładowy Post Płatki śniegu delikatnie tańczą za oknami dworku, w którym mieszkała rodzina Andersonów. Już kilka dni temu rodzeństwo wróciło do domu na święta, ale to dziś ten wyjazd miał mieć moment kulminacyjny. Wszyscy zapominali o troskach i o tym co będzie działo się po świętach. Nastały mroczne czasy. Ale nie dzisiaj. Oriona obudził trzask. Zapewne jakaś nieogarnięta sowa z prezentem od wujostwa, które nie mogło przyjechać. Ech… Właśnie. 25 grudnia rano. Najwyższy czas, żeby jeszcze przed śniadaniem odpakować prezenty. Szybko ubrał się, ale nawet nie poprawił rozczochranej czupryny na głowie. Przy choince zastał już Odetkę rozpakowującą prezenty. Taaaak do tego to ona była zawsze pierwsza. Przeczesał sobie włosy dłonią jak w reklamie L’Oreala’a i zbiegł po schodach zapinając po ostatnie guziki koszuli. Zapiął wszystkie, jak to miał w zwyczaju, a następnie odpiął dwa najbardziej przy szyi. Przecież nie wkłada krawata i nie będzie wyglądał jak jakiś laluś. Wiedział, że jego siostra wstała wcześniej. Mimo, że zawsze lubiła się spóźniać to prezent dla znienawidzonej przez nich kuzynki musiał dolecieć na czas. Heliotrope kiedyś była ulubioną kuzynką Oriona. Jednak, gdy zaczęła zadawać się ze szlamami, mugolami i zdrajcami krwi przestał się z nią zadawać. Ba! Nikt z Andersonów nie uważał już jej za jakąkolwiek rodzinę. To był wstyd posiadania kogoś kto zadaje się z takim marginesem społecznym. Odetta wpadła na pomysł, żeby podesłać jej na święta łajnobombę. A czemu nie? Akurat ten durny wybryk mu się spodobał i jeszcze skreślił jakiś kilka słów, żeby zachęcić dziewczynę do otworzenia paczki. W końcu nawet gdyby jej nie otworzyła to na pewno śmierdzi jeszcze gorzej niż łajnobomba. Obmacywanie się ze szlamą… Jednak są święta, więc może lepiej nie myśleć o czymś tak obrzydliwym, a spojrzeć pod choinkę? Siedziała pod nią Odetta, ale ona zdecydowanie nie była prezentem.
- Co tam masz Odie? - zapytał śmiejąc się i ziewając przeciągle i w tym momencie oberwał fasolką wszystkich samków. Czy jego siostra zawsze musi czymś w niego rzucać. – Weź daj spokój – rzucił wywracając tylko oczami. Zawsze zachowywała się tak dziecinnie. Dopiero w tym momencie się skapnął, że Odetta trzyma w ręku JEGO prezent. – I może mi to łaskawie oddasz, co? – rzucił wyciągając w jej stronę rękę. Jednak dziwnymby było, gdyby po prostu mu oddała pakunek. To przecież Odetta. Dziewczyna odpakowała prezent, którym był najnowszy model miotły do quidditcha i uznała najwidoczniej, że to jakaś pomyłka, bo jej brat na miotle ledwie się trzyma. Jednak skoro to było jego to zaczął gonić uciekającą Odettę, która po drodze nadepnęła na kota, który z piskiem wleciał w świąteczny stroik, który spadł prosto na głowę bogu ducha winnego skrzata domowego. Może był usłyszeć jakieś marudzenie przez które Orion tylko wywrócił oczami. Gdyby tutaj był jego brat magiczne stworzenie oberwałoby jeszcze jakimś zaklęciem. W ich domu nigdy nie traktowano skrzatów zbyt dobrze.Na ten hałas ze swojego pokoju wyszła gruba ciotka, o której imię lepiej nie pytać bo zdecydowanie pasowało do dziwnych imion z tej rodziny. Uśmiechnęła się do Oriona i jego siostry, która… wcisnęła Orionowi w ręce prezent dla ciotki. On ją kiedyś za to zabije! Ale przecież trzeba robić dobrą minę do złej gry. Uśmiechnął się więc do kobiety i podał jej pakunek, który leżał wcześniej pod choinką. Ona rozpakowała go i chwilę się nim cieszyła, ale bardziej cieszyła ją obecność młodego Andersona, któremu już poprawiała koszulę i włosy i już się zaczęły wypowiedzi pt. „Takie chucherko z Ciebie, powinieneś więcej jeść…”, do tego dołączył się zaraz jej mąż z „Jesteśmy z Ciebie dumni, ale Twój brat w Twoim wieku….”. Nienawidził tego.Porównywanie do brata. Zaczynając od tego, że brat jest wyższy, a kończąc na tym, że był prefektem naczelnym w Hogwarcie, a potem zaczął pracę w Ministerstwie Magii, najbliższa rodzina nawet wiedziała, że jest śmierciożercą. W końcu ojciec chciał oddać synów w służbę Czarnemu Panu. I co jeszcze? Orion ze wszystkich sił chciał się do niego upodobnić, ale nie był wstanie stać się identyczny jak jego brat. Wracając do tego, co działo się w tym momencie. Odetta dobrze wiedziała, co robi wysyłając Oriona do wujostwa, bo sama siedziała przy drzewku i pałaszowała słodycze zaczynając oczywiście od tych, które nie należały do niej. On zaś musiał uśmiechać się głupkowato do rodziny. Niech oni wreszcie stąd pojadą! Była jeszcze jedna osoba, która nie lubiła rodziny. Która wręcz nie lubiła świąt. Był nią ojciec Oriona, który właśnie schodził po schodach do salonu.
- Co tu się do kurwy nędzy dzieje? – rzucił krótko i jednym ruchem różdżki posprzątał ten cały bałagan zrobiony przez kota. Święta, czy nie święta. Poranna poczta przychodziła, a pan Anderson musiał wypić kawę i przeczytać nowe wydanie „Proroka Codziennego”. Słychać było tylko krótkie „wredne szlamy” rzucone w kierunku świątecznej oprawy gazety i otworzył szukając informacji o tym, co aktualnie dzieje się w świecie według Proroka i skonfrontować to z tym, co naprawdę wie. Był szychą w Biurze Przestrzegania Prawa Czarodziejów, więc wiedział coś o tym. Orion po chwili znalazł się przy ojcu. Wiedział, że powinien uczestniczyć w tej porannej „prasówce”. Powinien wiedzieć co należy myśleć o kolejnych nazwiskach. Bał się swojego ojca, ale w równym stopniu chciał go naśladować. Był dla niego wzorem do naśladowania. Takim prawdziwym męskim wzorcem w rodzinie. Dopóki ojciec nie skończył w domu panowała cisza. Gdy odłożył gazetę i upił łyk kawy można było poczuć zapach pierników. Otworzyły się drzwi do kuchni, a mama przyniosła bożonarodzeniowe śniadanie.
Data urodzenia 8 stycznia 1960
Czystość krwi czysta
Dom w Hogwarcie Slytherin
Różdżka cis, włos jednorożca, 13 ½
Widok z Ain Eingarp Płonący ogień w kominku. Trzaskające iskierki. Chłodne wnętrze gabinetu. Kamienne ściany ukryte za starymi biblioteczkami pełnymi ksiąg. W kącie stoi zegar głośno wybijający kolejną godzinę. Którą? To nie ważne. Orion siedzi za potężnym dębowym biurkiem. Zakłada nogę na nogę i patrzy sufit. Udało się. Od małego marzył o tym by stać się kimś wielkim. Marzył o władzy. Nie o potędze, ale właśnie o władzy i karierze. Zawsze chciał być kimś, trafić na półkę. Zostać Ministrem Magii.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie Od początku został uznany za bardzo zdolnego i niezwykle inteligentnego ucznia. Większość nauczycieli była nim zachwycona. Kolejny członek jego rodziny pojawił się w Hogwarcie i okazywał podobny talent do starszego brata. Jego ulubionymi przedmiotami były zawsze Obrona Przed Czarną Magią oraz Eliksiry, co nie znaczy, że podczas tych drugich nie zdarzało mu się ściągać. Transmutacja szła mu także bardzo dobrze, jednak tutaj nie zyskał sobie przychylności nauczyciela. Profesorka zawsze patrzyła na niego z dystansem wiedząc, że wszystko chce załatwiać swoim urokiem osobistym, a nie pracą. Ile to razy zdarzało mu się po prostu kilkoma zdaniami zaczarować nauczyciela, żeby nie wpadła na jego konto gorsza ocena. Jego prawdziwą piętą Achillesa były zajęcia w latania na miotle. Niby zaczęło się dobrze i po chwili pewnie trzymał miotłę w dłoni jednak gdy na nią wsiadł nie było za dobrze. Także z zielarstwa i ONMS nie był najlepszy. Zdecydowanie nie lubi natury, woli z różdżką w dłoni pracować nad udoskonalaniem swoich zaklęć.
Przykładowy Post Płatki śniegu delikatnie tańczą za oknami dworku, w którym mieszkała rodzina Andersonów. Już kilka dni temu rodzeństwo wróciło do domu na święta, ale to dziś ten wyjazd miał mieć moment kulminacyjny. Wszyscy zapominali o troskach i o tym co będzie działo się po świętach. Nastały mroczne czasy. Ale nie dzisiaj. Oriona obudził trzask. Zapewne jakaś nieogarnięta sowa z prezentem od wujostwa, które nie mogło przyjechać. Ech… Właśnie. 25 grudnia rano. Najwyższy czas, żeby jeszcze przed śniadaniem odpakować prezenty. Szybko ubrał się, ale nawet nie poprawił rozczochranej czupryny na głowie. Przy choince zastał już Odetkę rozpakowującą prezenty. Taaaak do tego to ona była zawsze pierwsza. Przeczesał sobie włosy dłonią jak w reklamie L’Oreala’a i zbiegł po schodach zapinając po ostatnie guziki koszuli. Zapiął wszystkie, jak to miał w zwyczaju, a następnie odpiął dwa najbardziej przy szyi. Przecież nie wkłada krawata i nie będzie wyglądał jak jakiś laluś. Wiedział, że jego siostra wstała wcześniej. Mimo, że zawsze lubiła się spóźniać to prezent dla znienawidzonej przez nich kuzynki musiał dolecieć na czas. Heliotrope kiedyś była ulubioną kuzynką Oriona. Jednak, gdy zaczęła zadawać się ze szlamami, mugolami i zdrajcami krwi przestał się z nią zadawać. Ba! Nikt z Andersonów nie uważał już jej za jakąkolwiek rodzinę. To był wstyd posiadania kogoś kto zadaje się z takim marginesem społecznym. Odetta wpadła na pomysł, żeby podesłać jej na święta łajnobombę. A czemu nie? Akurat ten durny wybryk mu się spodobał i jeszcze skreślił jakiś kilka słów, żeby zachęcić dziewczynę do otworzenia paczki. W końcu nawet gdyby jej nie otworzyła to na pewno śmierdzi jeszcze gorzej niż łajnobomba. Obmacywanie się ze szlamą… Jednak są święta, więc może lepiej nie myśleć o czymś tak obrzydliwym, a spojrzeć pod choinkę? Siedziała pod nią Odetta, ale ona zdecydowanie nie była prezentem.
- Co tam masz Odie? - zapytał śmiejąc się i ziewając przeciągle i w tym momencie oberwał fasolką wszystkich samków. Czy jego siostra zawsze musi czymś w niego rzucać. – Weź daj spokój – rzucił wywracając tylko oczami. Zawsze zachowywała się tak dziecinnie. Dopiero w tym momencie się skapnął, że Odetta trzyma w ręku JEGO prezent. – I może mi to łaskawie oddasz, co? – rzucił wyciągając w jej stronę rękę. Jednak dziwnymby było, gdyby po prostu mu oddała pakunek. To przecież Odetta. Dziewczyna odpakowała prezent, którym był najnowszy model miotły do quidditcha i uznała najwidoczniej, że to jakaś pomyłka, bo jej brat na miotle ledwie się trzyma. Jednak skoro to było jego to zaczął gonić uciekającą Odettę, która po drodze nadepnęła na kota, który z piskiem wleciał w świąteczny stroik, który spadł prosto na głowę bogu ducha winnego skrzata domowego. Może był usłyszeć jakieś marudzenie przez które Orion tylko wywrócił oczami. Gdyby tutaj był jego brat magiczne stworzenie oberwałoby jeszcze jakimś zaklęciem. W ich domu nigdy nie traktowano skrzatów zbyt dobrze.Na ten hałas ze swojego pokoju wyszła gruba ciotka, o której imię lepiej nie pytać bo zdecydowanie pasowało do dziwnych imion z tej rodziny. Uśmiechnęła się do Oriona i jego siostry, która… wcisnęła Orionowi w ręce prezent dla ciotki. On ją kiedyś za to zabije! Ale przecież trzeba robić dobrą minę do złej gry. Uśmiechnął się więc do kobiety i podał jej pakunek, który leżał wcześniej pod choinką. Ona rozpakowała go i chwilę się nim cieszyła, ale bardziej cieszyła ją obecność młodego Andersona, któremu już poprawiała koszulę i włosy i już się zaczęły wypowiedzi pt. „Takie chucherko z Ciebie, powinieneś więcej jeść…”, do tego dołączył się zaraz jej mąż z „Jesteśmy z Ciebie dumni, ale Twój brat w Twoim wieku….”. Nienawidził tego.Porównywanie do brata. Zaczynając od tego, że brat jest wyższy, a kończąc na tym, że był prefektem naczelnym w Hogwarcie, a potem zaczął pracę w Ministerstwie Magii, najbliższa rodzina nawet wiedziała, że jest śmierciożercą. W końcu ojciec chciał oddać synów w służbę Czarnemu Panu. I co jeszcze? Orion ze wszystkich sił chciał się do niego upodobnić, ale nie był wstanie stać się identyczny jak jego brat. Wracając do tego, co działo się w tym momencie. Odetta dobrze wiedziała, co robi wysyłając Oriona do wujostwa, bo sama siedziała przy drzewku i pałaszowała słodycze zaczynając oczywiście od tych, które nie należały do niej. On zaś musiał uśmiechać się głupkowato do rodziny. Niech oni wreszcie stąd pojadą! Była jeszcze jedna osoba, która nie lubiła rodziny. Która wręcz nie lubiła świąt. Był nią ojciec Oriona, który właśnie schodził po schodach do salonu.
- Co tu się do kurwy nędzy dzieje? – rzucił krótko i jednym ruchem różdżki posprzątał ten cały bałagan zrobiony przez kota. Święta, czy nie święta. Poranna poczta przychodziła, a pan Anderson musiał wypić kawę i przeczytać nowe wydanie „Proroka Codziennego”. Słychać było tylko krótkie „wredne szlamy” rzucone w kierunku świątecznej oprawy gazety i otworzył szukając informacji o tym, co aktualnie dzieje się w świecie według Proroka i skonfrontować to z tym, co naprawdę wie. Był szychą w Biurze Przestrzegania Prawa Czarodziejów, więc wiedział coś o tym. Orion po chwili znalazł się przy ojcu. Wiedział, że powinien uczestniczyć w tej porannej „prasówce”. Powinien wiedzieć co należy myśleć o kolejnych nazwiskach. Bał się swojego ojca, ale w równym stopniu chciał go naśladować. Był dla niego wzorem do naśladowania. Takim prawdziwym męskim wzorcem w rodzinie. Dopóki ojciec nie skończył w domu panowała cisza. Gdy odłożył gazetę i upił łyk kawy można było poczuć zapach pierników. Otworzyły się drzwi do kuchni, a mama przyniosła bożonarodzeniowe śniadanie.
- Caroline Rockers
Re: [uczeń]Orion Anderson
Pon Gru 23, 2013 11:27 pm
No dobra, ciężko było mi odnośnie czystokrwistości, ponieważ mamy ich sporo na forum, naprawdę. No ale skoro ostatnio tak sporo było półkrwi i więcej pojawiło się też nieczystych mogę się ewentualnie zgodzić.
Tak, jestem straszna
Ale ok, niech będzie AKCEPT!
Ech, mam za miękkie serducho.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach