- Asmita Wels
[uczennica] Asmita Wels
Sro Lis 20, 2013 10:01 pm
Imię i nazwisko: Imię… Zlepek liter, który towarzyszy nam do końca życia. Nieważne co byśmy zrobili, zawsze będziemy utożsamiani z tym jednym słowem, które może nam się podobać, lub nie. Jest ono nam po prostu przypisane, przez rodziców. Dziewczyna nie ma aż tak źle, jako mogłoby się wdawać. Asmita, tak brzmi jej imię. Dlaczego akurat tak? Wszystko przez hinduskie pochodzenie matki, albo po prostu znaczenie tego dziwnego słowa spodobało się jej rodzicom. Co ono znaczy? Oczywiście Duma. Wbrew pozorom nazwisko wcale nie jest hinduskie, ponieważ ma je po ojcu. Wels, Asmita Wels. Zazdrościsz?
Data urodzenia: Ten jeden jedyny dzień, który gdyby mogła, usunęłaby z kalendarza. Data, która powoduje u niej smutek ale i wściekłość jednocześnie. Chodzi jak bomba zegarowa, która tylko czeka aby wybuchnąć właśnie 18 czerwca, aby móc wyżyć się na każdej spotkanej istocie, nie wyłączając siebie samej. Rok 1961... „Najgorszy rok w całej historii świata” – Jak to zwykle mawia.
Czystość krwi: Półkrwi
Dom w Hogwarcie: Slytherin
Różdżka: Ah, ten „patyk” który zwykle wystaje jej z lewej tylnej kieszeni spodni? Jest dość długi, co często przeszkadza dziewczynie. Ma dokładnie 13 i pół cala. Jest całkiem ładna, wykonana z cisu. A co kryje w środku. Kieł widłowęża.
Widok z Ain Eingarp:
„Znowu jak ta debilka spojrzałam w to lustro. Co widziała…? To co zawsze. Mamę. Kiedy tylko zobaczyłam jej długie brązowe włosy i oczy które tak jak zawsze patrzyła na mnie pełne ciepła… poczułam ból. Znów miałam to nieodparte wrażenie, że mama umarła tylko i wyłącznie z mojej winy. Może to tylko złudzenie spowodowane faktem, że nawet nie zdążyłam się z nią pożegnać. Powiedzieć tego głupiego „kocham cię” które sprawiłoby, że mama nie umarłaby bez świadomości, że zawsze będzie ze mną. I kiedy wszyscy mi mówią „nie obwiniaj się” czuję, że kłamią. Wiedzą, że to moja wina, ale litują się nade mną, Bo jest im mnie żal. A mnie jest żal ich. Bo nigdy nie kochali mamy tak jak ja. Bo oni nie płaczą, Kidy o niej Piszą, tak jak ja. Bo myślą, że jestem zagubioną dziewczynką. Niech myślą co chcą, ja wiem swoje.”
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
„Znowu zawaliłam transmutację. Z zaklęciami i urokami, wcale nie jest tak źle, ale chyba nie mam czym się zbytnio pochwalić. Jednak nie rozumiem o co wszystkim chodzi? Przecież zawsze może być gorzej. Zawsze można dostać zero minus…. Jest taka ocena, ale najwyraźniej jeszcze nikt nie był aż tak zły, aby ją dostać. O! Ale jestem świetna z obrony przed czarną magią! Zaklęcia i uroki też nie idą mi jakoś beznadziejnie, ale mogło być lepiej…. Gorzej z resztą też! Bądźmy pozytywni! Zawsze może być gorzej!”
Przykładowy Post: Minęło tyle czasu od śmierci matki dziewczyny. A ona dalej nie potrafiła się pozbierać. Czy tylko ona ją tak mocno kochała? Siostra już zapomniała, czemu w ogóle wszyscy są, a raczej byli smutni, a ojciec znów zajął się pracom i nawet nie zaczął planować pogrzebu. Prawdopodobnie tylko Asmita nie zapomniała o osobie, która sklejała całą tą rodzinę w całość. Ale czego można spodziewać się od czternastolatki? Niby nie jest taka młoda, ale wystarczająco, żeby przeżywać śmierć bliskich do końca życia. Tak, ta trauma pozostaje z nimi do końca. Wystarczy jedno zdjęcie, a wspomnienia wracają.
Asmita spojrzała przez okno, na swoją siostrę. Dręczyło ją jedno pytanie. Czemu? Dlaczego ojciec uznał za świetny pomysł wyprowadzę z domu, w którym obie się wychowywały. Zeszła z parapetu, przecież nie mogła tak siedzieć i w spokoju patrzeć jak pakują walizki do samochodu. Zbiegła po schodach, przeskakując co drugi schodek, złapała w ręce kurtkę wiszącą na wieszaku w przedpokoju i wyszła z domu okrywając nią swoje ramiona. Kiedy zamknęła drzwi, dość wysoki mężczyzna, o blond włosach odwrócił się w jej stronę, na chwilę przerywając pakowanie bagaży. Spojrzał na nią swoimi zielonymi oczami, jakby chcąc przewiercić ją wzrokiem, ale po chwili znów zaczął upychać rzeczy do bagażnika.
- Tato, ja nigdzie nie jadę. – Powiedziała dziewczyna spokojnie. Wystarczająco dobrze znała swojego ojca, żeby wiedzieć jak się zachowa. Ale nawet najgorsze kary i układy, które byłby korzystne dla niej a dla niego nie, nie mogły zmienić jej zdania w takiej sytuacji.
- Asmita, nie wygłupiaj się i idź po swoje walizki, za chwilę jedziemy.
- Nie jestem spakowana, nie mam zamiaru nigdzie jechać. Nawet nie pomyślałeś o tym, że to nie jest dobry pomysł? – Mówiła spokojnie, chociaż znając córkę, pan Wels wiedział, że prędzej czy później i tak będzie krzyczeć.
- Najlepsze dla nas jest wyjechać. Wiem, że przeżyłaś śmierć matki, ale przecież nie zostaniemy tutaj. Za dużo wspomnień.
- Dla nas? Może dla was. Ja nigdzie nie pojadę, choćbym miała zostać tutaj sama.
- Zgoda.
- Co? Jeśli to jest jakiś twój żart, to na pewno nie jest śmieszny.
- Nie żartuję. Zostaniesz tu. Jeśli tego chcesz. Nie będę zaciągał cię siłą. Od takich rzeczy była mama. Nie ja. – Powiedział obojętnie mężczyzna. Dziewczyna zawsze wiedziała, że ojciec wolał jej siostrę, ale w tym momencie nie bardzo jej to przeszkadzało. Przecież właśnie dzięki temu mogła zostać w swoim rodzinnym domu. Asmita uznała, że jej tata jeszcze zmieni zdanie, więc pośpiesznym krokiem wróciła do mieszkania. Zamknęła drzwi od mieszkania na klucz, odwiesiła kurtkę na wieszak i wolnym krokiem weszła na górę po schodach, żeby znowu spojrzeć przez okno na tatę i siostrę.
Panienka Wels nie cieszyła się długo „wolnością”. Po około trzech tygodniach od wyjazdu rodziny, zamieszkała z nią babcia. Jednak przez te trzy tygodnie dużo zmieniło się w jej życiu…
Strasznie przeżywała śmierć matki. Czasami siedziała i płakała nad jej zdjęciem, zastanawiając się, czy tam w górze wszystko z nią dobrze. Jednego dnia, jak właśnie tak siedziała, wymyśliła idealny sposób, żeby to sprawdzić. Ponieważ pochodziła z rodziny czarodziei, miała znajomych, nie będących Jugolami. Jej rodzina wyznawała zasadę iż rodziny nieczystej krwi są gorsze, więc miała zakaz znajomości z takimi. Prawie od urodzenia, znała chłopaka, który był wampirem. Nigdy nie dopytywała się go, jak wygląda ugryzienie przez jedną z tych istot, bo po co, skoro oglądała tyle filmów o wampirach? Na każdym filmie który widziała, takie ugryzienie kończyło się śmiercią ofiary, więc czemu u niej miało być inaczej?
Poprosiła kolegę, aby ten ją ugryzł. Oczywiście chciał jej wytłumaczyć, że to nie skończy się tak jak ona by chciała, lecz za dobrze ją znał. Ona nigdy nie słucha innych. Bez słowa sprzeciwu zatopił kły w szyi Asmity. Dziewczyna poczuła piekielny ból, a chwilę później straciła przytomność….
… Obudziła się w szpitalu. Wszystko ją bolało. Jeszcze nie znała powodu, ale wiedziała, że wszystko poszło nie tak. Miała przecież obudzić się w ramionach matki. Miała w końcu powiedzieć jej, że ją kocha i przestać obwiniać się za to co się stało. Ale nic nie wyszło. Teraz leżała w szpitalu. W jedynym miejscu na ziemi którego nienawidziła tak jak cmentarzy. Rozejrzała się powoli po całej Sali. W rogu na łóżku siedziała jakaś pani. W sąsiednim łóżku leżał Mężczyzna. Miała tylko nadzieję, że żadne z nich nie jest chore na HIV. Przecież wszystko może się zdążyć. Podniosła się do siadu i zobaczyła Davida. Prędzej spodziewałaby się swojej babci, niż kolegi wampira. Ale nie można wybrzydzać.
- Wszystko popsułeś.
- Wcale nie.
- I tylko tyle? Liczyłam na coś w stylu „przepraszam Asmi, nigdy więcej cię nie zawiodę!”
- Gdybym powiedział do ciebie „Asmi”, to byś rzuciła mi się do gardła. A teraz siedź cicho i słuchaj. Przyniosłem ci picie. – Powiedział, jak gdyby nigdy nic i wyciągnął w jej stronę plastikowy kubeczek, w który był zapełniony tylko do połowy.
- Jak zawsze pomocny… - Wzięła w kubek w rękę i nawet nie sprawdzając czego zaraz się napije, wzięła dwa duże łyki. Jednak dopiero po przełknięciu poczuła smak i nie zdążyła w porę wypluć.
- Co ty robisz?! – Krzyknęła plując na podłogę. I tak ktoś to posprząta. – Myślałam, że mnie lubisz…
- To tylko dla twojego dobra. Po za tym, powinnaś być mi wdzięczna… wiesz ile zbierałem ta krew? To nie jest takie proste…
- Na razie, dzięki tobie leżę w szpitalu i wypiłam TWOJĄ krew. Dzięki ci zbawco.
- Później wytłumaczę ci o co chodzi… A właśnie, musisz wracać do domu.
- Pomożesz mi iść. Wszystko mnie boli…
Wstała powoli, podpierając się o Davida. To nie było wcale takie proste. Według ich założenia będą musieli dużo nazmyślać, aby w ogóle wypuścili ich ze szpitala. W rzeczywistości wystarczyło „do widzenia”. Najwyraźniej personel w szpitalu ma gdzieś wszystkich pacjentów. Przynajmniej w tym.
Całą drogę szła opierać swój ciężar ciała na chłopaku, co chyba nie było jego marzeniem, ale nic nie powiedział, więc Dziewczyna uznała, że mu to wisi. Do domu wcale nie miała tak daleko, po około 30 minutach byli przed drzwiami dwupiętrowego domku, w którym miała czekać na nią Babica. Do środka weszła już sama. Nie było powodu aby chłopak widział burdel…. Bałagan w jej domu. Przeszła przez korytarz trzymając się ściany i weszła do salonu w którym siedziała babcia dziewczyny. Starsza pani siedziała w fotelu i czytała książkę.
- Dziecko…. Martwiłam się o ciebie… - W jej głosie było słychać troskę mimo tego iż w ogóle nie oderwała wzroku od lektury.
- Nie trzeba było… ja tylko byłam w szpitalu…
- David mi wszystko opowiedział. Najlepiej by było, gdybyś przez jakiś czas leżała w łóżku.
- Ale ja nie jestem chora…
- Jeszcze. Już, na górę…!
Bez słowa sprzeciwu dziewczyna udała się po schodach do swojego pokoju. Niby wiedziała, że nawet jak nie położy się w łóżku to babcia nie zauważy, ale przecież ona nie była pierwsza lepszą czarownicą…. Miała na nazwisko Wels i sam ten fakt dawał dużo do myślenia. Asmita przykryła się kołdrą. Leżała i leżała. Niby nic nadzwyczajnego, ale po chwili zgięła się z bólu. Zacisnęła lekko zęby. Wstała z łóżka i z trudem doszła do drzwi. Chciała złapać za klamkę, ale nie zdążyła. Upadla na podłogę i łapiąc się za brzuch zwinęła się w „kłębek” co chwile krzywiąc się z bólu. Nie wiedziała ile minęło czasu. Wiedziała tylko, że strasznie długo trwało, zanim ból ustał i mogła w spokoju zejść na dół. Powoli zeszła w dół po schodach i poszła do salonu. Przechodząc koło lustra, znajdującego się w przedpokoju spojrzała na swoje odbicie. Była cała czerwona i wyglądała, jakby nie spała od tygodni.
- Coś się ze mną dzieje…
- Cicho. Masz i pij. – Powiedziała do niej babcia i położyła na stoliku kubek. Dziewczyna wzięła go do ręki i powąchała. Krew. Nie wiedziała dlaczego, ale miała wielką ochotę napić się jej. Albo dużo więcej. Coś kazało jej to zrobić. Uległa, po kilku sekundach kubek był pusty, a ona poczuła się lepiej. Nie wspaniale, po prostu lepiej niż wcześniej. Uznała, że nie spyta. Zaczynała się powoli wszystkiego domyślać. Przeszła przez przedpokój i otworzyła drzwi. Stanęła w progu i chwilę tak stała. W końcu po minucie stanęła na piaskowej drodze. Nie martwiła się, że pobrudzi sobie skarpetki, a granatowy sweterek w kokardki i czarne materiałowe spodnie dostarczały jej odpowiednią ilość ciepła. Nagle poczuła zapach. Piękny zapach. Nie wiedziała czemu to robi, ale zaczęła biec w jego stronę. Biegła lasem, za niewiadomo czym. Była coraz bliżej. A kiedy w końcu zobaczyła swój cel. Oniemiała… To był zajączek. Biedny malutki zajączek, który już po kilku sekundach znalazł się w jej rękach, z przegryziona tętnicą. Piła jego krew… smakowała jej. I nagle wszystko stało się jasne.
Nikt nie może się o tym dowiedzieć… przecież jestem czymś… nieludzkim. Jak wrócę do szkoły. Nikt się nie dowie…
„Jestem już w szkole. Jak na razie wszystko idzie świetnie. Nikt nie dowiedział się o mojej „przypadłości” i mam nadzieję, że pozostanie tak jak najdłużej. Nie mam na co narzekać, bo w sumie trzeba być pozytywnym! Nie ważne jak źle będzie, zawsze może być gorzej. No ale wracając do tematu. Schowałam sobie zapasy zajęczej krwi pod łóżkiem… oby nikt jej nie znalazł, bo byłoby bardzo zabawnie. Pewnie powiedziałabym coś w stylu „odprawiam rytuały, aby oddać cześć moim bogom!” Kto zorientuje się, że to nie prawda? Myślę, że inni nie będą chcieli zagłębiać się w szczegóły… Ciekawe czemu. To jest takie fascynujące, że ja na pewno chciałaby wiedzieć więcej. Oczywiście to może być troszkę dziwne lub przerażające, ale co za różnica? Wszyscy na tym świecie są dziwni…”
- Caroline Rockers
Re: [uczennica] Asmita Wels
Czw Lis 21, 2013 12:42 pm
" Jugolami." ?
Masz kilka błędów ortograficznych i skłaniałabym się bardziej do półkrwi, lub mugolskiej bo mamy nadmiar czystokrwistych ^ ^'
Co oznacza ten gif z mikrofonem, bo nie do końca rozumiem - chyba, że wkleiłaś go tak o.
Reszta chyba jest ok - przejrzyj Kartę i popraw błędy ;)
Masz kilka błędów ortograficznych i skłaniałabym się bardziej do półkrwi, lub mugolskiej bo mamy nadmiar czystokrwistych ^ ^'
Co oznacza ten gif z mikrofonem, bo nie do końca rozumiem - chyba, że wkleiłaś go tak o.
Reszta chyba jest ok - przejrzyj Kartę i popraw błędy ;)
- Caroline Rockers
Re: [uczennica] Asmita Wels
Czw Lis 21, 2013 8:42 pm
Wydaje się być ok teraz. Akcept!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach