Go down
Erin Potter
Oczekujący
Erin Potter

Erin i Peter, poszukiwanie skarbu Empty Erin i Peter, poszukiwanie skarbu

Sob Maj 11, 2019 9:45 pm
Początek czerwca w 1977 roku był wyjątkowo upalny. Jako że rok szkolny zbliżał się już ku końcowi, zarówno uczniowie, jak i nauczyciele prezentowali znacznie luźniejsze stanowiska co do zajęć lekcyjnych. Aktualnie większość młodych adeptów magii spędzała czas na świeżym powietrzu, korzystając z uroków nieuchronnie zbliżającego się lata. Część dziewcząt z piątego roku postanowiła nawet zdjąć buty i chłodzić bose stopy na brzegu jeziora. Raz na jakiś czas zerkali na nie chłopcy, którzy z kolei wybrali pobliski, rozłożysty dąb, kryjąc się w jego cieniu.
Erin wypuściła z siebie powietrze i przetarła wilgotne od potu czoło, opuszczając szkolną szklarnię z ulgą. Właśnie zakończyły się jedne z ostatnich zajęć z zielarstwa dla szóstego roku i o ile nigdy nie miała nic przeciwko nauce tego przedmiotu, tak teraz, w ten horrendalny upał, miała ochotę przekląć profesor Sprout.
- Evans, czy to przypadkiem nie godzi w jakieś poszanowanie godności ludzkiej? Czy coś takiego. Kiedyś wspominałaś, że mugole twierdzą, że człowiek ma prawo do godności czy czegoś takiego i… - nagle przerwała, orientując się, że jej przyjaciółki nie ma obok. Przystanęła w miejscu i rozejrzała się, próbując odnaleźć ją wzrokiem, jednakże spośród kilkunastu mijających ją osób nie zdołała wychwycić znajomej, rudej czupryny. Wydała z siebie ciche westchnienie i ruszyła w stronę Hogwartu.
Gdy tylko przekroczyła jego próg, po raz kolejny odetchnęła z ulgą. Chłodne mury zamku zdawały się być specjalnie przygotowane na okoliczność nastąpienia piekielnego upału – niemalże natychmiast poczuła na swej wilgotnej skórze zbawienne zimno, które, najpewniej za pomocą magii, utrzymało się w środku.
Jednakże nawet Hogwart nie potrafił pozbawić ją okropnego uczucia pragnienia. Niemalże natychmiast skierowała się w stronę Wielkiej Sali. Szybkim krokiem dotarła do stołu Gryffindoru, po czym dorwała pierwszy lepszy kieliszek napełniony po brzegi schłodzonym sokiem dyniowym. Opróżniła go jednym haustem.
Dopiero gdy odstawiła go z powrotem na stół, zorientowała się, że tuż obok znajduje się Peter. Posłała mu szeroki uśmiech.
- No czeeeeeeeeeść – mruknęła, przeciągając sylabę. – Co tu robisz, czemu jesteś sam i czemu nie było cię na zielarstwie? Nie, czekaj. Nie odpowiadaj. Już wiem, ty po prostu myślisz, w odróżnieniu ode mnie. Przewidziałeś, że o roślinkach uczy się w s z k l a r n i. A, co za tym idzie, że w s z k l a r n i a c h jest ciepło.
To mówiąc, westchnęła przeciągle i zajęła miejsce tuż obok niego. Niebezpiecznie blisko, można by rzec. Choć uczyniła to całkowicie nieświadomie.
- Ż a ł u j ę, że opuściłam te mury. Nigdy więcej żadnego zielarstwa w taki upał. NIGDY.

Peter Pettigrew
Sztuka
Peter Pettigrew

Erin i Peter, poszukiwanie skarbu Empty Re: Erin i Peter, poszukiwanie skarbu

Sob Maj 11, 2019 10:28 pm
Nie za dobrze pamiętał, co takiego pożarło mu ten dzień. Jedyne na czym mógł się skupić to odczucie roztapiającego się ciała. Oczywiście w rzeczywistości całe pokrycie jego szkieletu miało się całkiem dobrze, ale pot spływający bo każdym centymetrze skóry wykańczał go. Czuł się jak wodospad. Tak, to chyba był powód dla którego wrócił się do dormitorium, przebrał i wędrował po korytarzach zamiast zechcieć uczestniczyć w jakiś zajęciach. Jednocześnie spacerował po nich z tym okrutnym uczuciem, który jakoś go nękało, że to ostatnie momenty, by mógł nacieszyć się widokiem domu. Domu, bo chyba żadnego miejsca nie będzie mógł nim nazwać. Szybko jednak jakoś i to odpłynęło. Może brak nadmiaru wydalanych brudów z organizmu w postaci potu pozwolił mu na otrzeźwienie. Nie żeby przestał się zastanawiać nad tą kwestią w ogóle. Po prostu w czystych ciuchach trochę przeszedł mu humor na dramatyzowanie. Miał przecież jeszcze trochę czasu, by nacieszyć się obecnym stanem rzeczy - byciem uczniem, czyimś przyjacielem, odkrywaniem murów zamku. Niewiele, ale zostało jeszcze wystarczająco, by przerzucić zamartwianie się na inną godzinę. W końcu był już świeży i teraz tylko wystarczy przekąsić coś dobrego, by osiągnął zaspokojenie wszystkich niższych potrzeb. I pod żadnym pozorem nie narazić się na działanie jakichkolwiek warunków pogodowych w większym stopniu przy okazji tego. Podreptał do sali, zasiadł i jakoś tak w okolicy nie było żadnej twarzy z którą zechciałby porozmawiać to mógł wcinać ile w lezie. Tak przynajmniej sądził.
Otóż do czasu...
Przegryzał właśnie jakieś słodkości, kiedy to zaatakowały go słowa. Całkiem sporo słów.
Aż się zdążył opluć z wrażenia.
Lekko zdenerwowany przetarł usta próbując ocalić resztki honoru, którego nie posiadał i wreszcie, kiedy uznał, że ten napływ słów wydobywających się z ust Erin można uznać za chwilowo zakończony postanowił się odezwać. Tylko to takie trudne było! Przed chwilą był opluty, ona użyła wielu słów i jeszcze zasiadła tak blisko, że zdecydowanie przekroczyła jego strefę komfortu o zbyt wiele centymentrów. Na tyle, by nie czuł się na siłach, aby budować sensowne zdania. Jaki sposób może teraz znaleźć na to, by kulturalnie się odsunąć i nie narazić na jakiekolwiek wpadki?
- Eee... cześć - Jakże elokwentnie stwierdził! Wcale nie pocierając jedną dłonią głowy w tym całym zmieszaniu, próbując ukryć zażenowanie swoją jeszcze przed chwilą oplutą twarzą i tak bliską jej obecnością.
- Otóż... było ciepło, tak. Tak BYŁO BARDZOOO CIEPŁO. Musiałem się przebrać. Nie sądzisz, że wciąż jest gorąco? Tak jest bardzo gorąco, prawda? - Szkoda, że nie mógł jej powiedzieć, że obecnie było mu zbyt ciepło z jej winy. Cholera, kolejna szata będzie musiała pójść do prania. Czy ta dziewoja mogłaby dać mu jakąś przestrzeń osobistą? Wystarczającą na brak zmieszania i zastanawiania się, jak powinno się zachować będąc w takiej odległości od osobnika płci przeciwnej? Och, aż musiał rozpiąć kilka guzików szaty u góry, co by nie paść tam.
Jak jej powiedzieć, by się odsunęła? Czy to będzie bardzo niewłaściwe, jeśli sam się odsunie? I w sumie, czy on nie projektuje jakiś dziwnych wizji w swojej głowie skoro wydaje mu się dziwne, że ta odległość jest właśnie taka? Może ona widzi ją jako normalną, a z nim jest coś nie tak, skoro ma z nią problem?
- Przydałoby się coś na ochłode... może więcej sok-u - A co się takiego wydarzyło, że aż mu literka odskoczyła? Otóż podniósł inny kubek z wspomnianym już sokiem i... ups, trochę się go pozbył. Otóż ubyło go na szatę Erin. Taki wypadek mały. Nie jego wina, że tak blisko się znalazła. Może gdyby szanowała przestrzeń osobistą innych ludzi to byłaby sucha. Ale co mógł biedny poradzić na to, że jest inaczej?
- Och nie! PRZEPRASZAM! MOŻE CHCIAŁABYŚ CIASTKO? SPÓJRZ TUTAJ LEŻY JEDNO! TAK NA PRZEPROSINY. JEST SMACZNE GWARANTUJE - mówił pędem i zbyt głośno, trzymając nadgryzione przez siebie ciastko i zbliżając je do jej ust. Zdecydowanie za blisko.
I kto tu teraz nie szanuje czyichś granic, co? Może jeszcze jej to do gardła włożysz Peter?
Erin Potter
Oczekujący
Erin Potter

Erin i Peter, poszukiwanie skarbu Empty Re: Erin i Peter, poszukiwanie skarbu

Pon Maj 13, 2019 5:22 pm
Zanim zdołała w ogóle zarejestrować ukradkowe odpinanie guzików szaty, poczuła, jak coś nieprzyjemnie mokrego przylepia się do fragmentu jej spodni opinającego udo. Ach, ten Peter. Ledwo go spotkała i już zrobiła się wilgotna. Taka magia. Mało tego – teraz ją jeszcze kusi ciasteczkiem! Może powinna się zreflektować, uważać na niego czy coś? Bo w sumie kto wie czego on tam dosypał. Jakiś afrodyzjak czy inne świństwo. Wcale by się nie zdziwiła. W końcu to był jeden z najlepszych przyjaciół jej brata, jakże mogłaby posądzać go o normalność?
- EJEJEJEJEJEJ TY MI TU TYM CIASTKIEM NIE MACHAJ OT TAK, OKEJ – wydała polecenie, w końcu – czego tak usilnie starał się zresztą dokonać – odsuwając się od niego na bezpieczną odległość. Wzdrygnęła się, przez moment przytrzymując palcami mokry materiał ubrania, zupełnie tak, jakby to miało pomóc w jego wysuszeniu. Dopiero po chwili łypnęła na ciasteczko. To znaczy… no na ciasteczko, nie na Petera, żeby była jasność. Znaczy… Peter też był dla niej w jakiś sposób ciasteczkiem, ale… no bez przesady, tak? Już i tak była mokra w jego obecności, starczy wrażeń na jedno popołudnie.
- Albo dobra, daj.
To mówiąc, ściągnęła brwi i odebrała od niego wypiek, wpakowując go sobie do buzi. To, że ciastko było już nieco nadgryzione przez Petera, jakoś nieszczególnie ją przejęło.
Zamknęła się na chwilę, w ciszy kontemplując smak ciasteczka.
- Doble. Skont je mosz? – spytała, cały czas żując. – Chcę… - przełknęła – więcej. WIEM! – nagle podniosła się z miejsca, jakby gotowa do tego, aby zerwać się i biec przed siebie. Jednocześnie złapała Petera za ramię. – CHODŹ ZE MNĄ DO KUCHNI.
Peter Pettigrew
Sztuka
Peter Pettigrew

Erin i Peter, poszukiwanie skarbu Empty Re: Erin i Peter, poszukiwanie skarbu

Pon Maj 13, 2019 7:54 pm
Ona wilgotna, a Petera zdecydowanie suszyło. Zdecydowanie przydałoby się coś do popicia. Najlepiej wystarczająco mocnego, by zszedł z niego również cały ten stres. I jeszcze pogardzilo to dziewczę takim ciastkiem! A to było nie byle jakie ciacho! Tak przynajmniej chciał jej za chwilę odpowiedzieć, ale nie ma takiej możliwości, bo po prostu leżało na stole, więc postanowił je zjeść nie kwestionując jego pochodzenia, czy smaku. Nie był wybredny, czemu miałby być?
- JUŻ TAK...JASNE - No i chciał zabrać resztkę ciastka dla siebie, ale nastąpił nagły zwrot akcji. Jak widać świat nie chciał mu ułatwiać żadnych sytuacji w których musi obcować z niewiastami. Tylko ta dziewoja to taka inna - wyjątkowo mokra tego dnia i jeszcze chętna na próbowanie słodyczy przez niego oferowanych. W dodatku smakowała je w ciszy, co wcale nie działało dobrze na niego. Kiedy dziewczyna milczy to zawsze zapowiedź jakiegoś kataklizmu. Czuł sie chyba jeszcze bardziej niezręcznie przyglądając się jej, jak je niż w chwili, kiedy siedziała tak blisko niego jeszcze moment wcześniej. Ostatecznie jednak miał resztki swojej prywatności ponownie i chciał nawet powiedzieć o tym mało zaskakującym pochodzeniu wypieku, który teraz ona trzymała w swoich ustach, ale...
Oczywiście, kobieta nie byłaby sobą, gdyby umożliwłaby mu powiedzenie zbyt wielkiej ilość słów, więc zanim zdążył otworzyć swój narząd mowy to ona już go pchała, a raczej ciągnęła. Czego więcej? Soku na sobie? Czegoś w ustach? Dlaczego mieliby iść do kuchni RAZEM? Przecież mógł tutaj poczekać.
Ale nie, to nie mogłoby być takie proste. Z dziewczynami nic nie jest.
- Co ty chcesz robić? Wyjaśnisz mi czego szukamy? Ciastek? - Chciałby wiedzieć. Chociaż jedną rzecz zrozumieć w tej trudnej dla niego sytuacji. Czuł się już zaspokojony, więc mógłby wyjść. Tylko jak tutaj pozostawić damę samą, skoro jest w potrzebie?
Erin Potter
Oczekujący
Erin Potter

Erin i Peter, poszukiwanie skarbu Empty Re: Erin i Peter, poszukiwanie skarbu

Pon Maj 13, 2019 9:20 pm
- NIE MA CZASU NA PYTANIA! – krzyknęła, po czym chwyciła ramię Petera nieco mocniej i zaczęła ciągnąć w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Nie miał wyboru. Zadecydowała, że wychodzą, więc wychodzą. Koniec i kropka. Co on sobie myślał, że jeszcze zdradzi tajniki swojego wielkiego planu tak o, przy innych ludziach?
Kąciki jej ust uniosły się delikatnie. Była już nieźle rozbawiona całą tą sytuacją, jednakże starała się nie dać po sobie niczego poznać. The game is on, jak to mówią.
Wyciągnęła Gryfona na korytarz, przystanęła tuż przy wejściu i rozejrzała się konspiracyjnie, zupełnie tak, jakby obawiała się, że ktoś ją zauważy.
Nagle przycisnęła chłopaka do ściany i ponownie zbliżyła się na dość niebezpieczną odległość. Ponownie uczyniła to dość nieświadomie, ale gdy przez moment stała tak z Peterem twarzą w twarz, niemalże czując na sobie jego ciepły oddech, nagle poczuła skręt gdzieś w okolicy żołądka. Bynajmniej nie przyjemny.
Mogła dokładnie zapisać w pamięci układ kropel potu na jego skroniach i pojedyncze włosy przyklejone do czoła. Były namacalne. Świadczyły o jego obecności. O tym, że był tutaj, tuż obok. I funkcjonował. Jako istota ludzka, nie przedmiot, którym można się wysługiwać.
Lekko ściągnęła brwi, wbijając wzrok prosto w jego niebieskie tęczówki. Na jej ustach mimowolnie pojawił się delikatny uśmiech. Smutny uśmiech.
O ile początkowo chodziło jej wyłącznie o zrobienie małej zadymy wokół siebie przy przypadkowym wykorzystaniu osoby Glizdogona, tak teraz, mając Gryfona tak blisko siebie, nagle dostrzegła, że to nie był tylko pionek, którego można wykorzystywać w grze, obchodząc się z nim jak z rzeczą.
Uświadomiła sobie, dość brutalnie zresztą, że do tej pory traktowała go jak śmiecia.
Ale… właściwie dlaczego? Czym zasłużył sobie na to, aby zachowywała się wobec niego w tak niesprawiedliwy sposób? Zrozumiała, że wszystko to, co dotychczas wobec niego przejawiała, wszystkie te półuśmiechy, zaczepki słowne, ironizowanie w taki sposób, aby nie mówić nic wprost, ale jednocześnie ponaśmiewać się z uroczej nieświadomości, było przeraźliwie okrutne. Kiedy stała się tak nieczułą i skrajnie nieposiadającą empatii osobą? Przecież się nim wysłużyła. Po prostu napatoczył się przy okazji – równie dobrze mógłby być pierwszoroczniakiem, który, zupełnie przerażony, akurat oczekiwałby na pokrzepiający list od rodziców, próbując poradzić sobie z zaliczeniami na koniec roku.
Była…
Jak James.
Ponownie ten nieprzyjemny skręt w żołądku.
Kochała swojego brata. Byłaby w stanie oddać za niego życie. Był jedną z najważniejszych osób w jej małym, erinowym świecie. Ale miłość nie była w stanie zasłonić jej trzeźwego spojrzenia na co niektóre poczynania Jamesa. Był złośliwy. Potrafił być okrutny. Nawet wobec bliskich. Dlaczego zatem powtarzała jego zachowania? I, co najgorsze, dlaczego w myślach uznawała się przy tym za uosobienie moralności? Ha, to było w tym wszystkim zabawniejsze – nieustannie stawiała siebie i Jamesa obok siebie, wskazując na brata i mówiąc: „Patrzcie, nigdy nie zniżę się do jego poziomu”, a jednocześnie nagminnie powtarzała jego błędy.
Dopiero teraz, stojąc tutaj, tuż obok Petera, patrząc na niego, zderzyła się z otrzeźwiającym błękitem jego oczu, a to pozwoliło jej po raz pierwszy obiektywnie spojrzeć na rzeczywistość. I zobaczyła coś więcej, niż tylko tego niskiego, nieco zagubionego Gryfona, „czwartego huncwota”, zawsze posłusznie podążającego za pozostałą trójką.
Odsunęła się od chłopaka, a wyraz jej twarzy przybrał nieco łagodniejsze rysy.  
- Peter, jesteś huncwotem czy nie jesteś? Uspokój się – to mówiąc, konspiracyjnie puściła mu oczko, a następnie chwyciła za jego dłoń i zaczęła podążać w stronę kuchni. Zatrzymała się dopiero przy obrazie przedstawiającym miskę z owocami i połaskotała gruszkę. Gdy ta zamieniła się w klamkę, Erin przekręciła ją i weszła do pomieszczenia.
- Ciastka. Chcę te ciastka. I alkohol. Napijmy się, Peter. Chcę się z tobą najebać.
Peter Pettigrew
Sztuka
Peter Pettigrew

Erin i Peter, poszukiwanie skarbu Empty Re: Erin i Peter, poszukiwanie skarbu

Sro Maj 15, 2019 9:42 pm
Ten wielki plan wydawał mu się mało wygodny. Miał sobie wypoczywać w spokoju podczas ucieczki od słońca, chłonąć nie aż takie ostatnie dni w klimacie murów zamku ( i potu mało ogarniętych uczniaków również...) i nie przejmować się niczym, a tutaj jedno dziewczę i wszystkie jego zajęcia zostały nagle przerwane, a własne nadzieje rozwiane, pragnienia zdeptane! Wyszli na korytarz, a on nie mial pojęcia co takiego moze mieć pod swoją czaszką jego towarzyszka. Co to za niecne plany się zrodziły w tej główce?
NO TO BYŁ BARDZO NIECNY PLAN.
Okrutny, niepoprawny i nieodpowiedni. Erin nie powinna była zbliżać się na taką odległość. To kolejne pogwałcenie jego strefy osobistej, brutalnej przekroczenie wszelki granic komfortu! Siostra przyjaciela powinna trzymać się co najmniej od 3 kroki od człowieka, żeby ten nie musiał się jej zbyt dobrze przyglądać i jeszcze pomyśleć o niej w kategorii istoty mimo wszystko zwyczajnej i nie tak odległej. Ponieważ ona zawsze była odległa! Większość ludzi jest. Spędzał z innymi niezly kawałek swojego życia, nie unikał w koncu kontaktów międzyludzkich. Po prostu inni raczej lubili unikać jego, jak już. Ostatecznie nigdy jednak nie doznawał znaczącego odrzucenia, a przynajmniej nie jawnego i okrutnego, jak by to mogło mieć miejsce, gdyby wszyscy zaczęli głośno wypowiadać każdą swoją myśl na jego temat.
Raczej w swojej głowie roil sobie opisy wielkich spisków i jego jedyne problemy z własną samooceną, czy relacjami był tylko i wyłącznie jego winą. W końcu jego żywot tak na sam koniec końców należy do raczej przeciętnych żywotów, nie odbiegających aż tak daleko od tych innych uczniów. Tylko kto by przyznał przed samym sobą tak okrutny fakt, że jedynym sprawcą zabójstwa własnego dobrego samopoczucia jest on sam? Inna sprawa, że jeszcze gorszą myślą byłoby to, że jednak ludzie mogą go wykorzystywać. Że to, co sobie roi jest rzeczywistością.
W ogóle ta granica miedzy tym, co naprawdę się dzieje, a jego wyobrażeniami zawsze wydawała się aż nad to ruchoma. Przerażająco niestabilna. I dlatego też chyba lubił trwać w tym zawieszeniu. Będąc pomiędzy zawsze mógł stawiać jeden krok w którąkolwiek stronę mu się podoba bez strachu, że mógłby nigdy nie powrócić na drugą. Tylko tym razem takie trwanie nie satysfakcjonowało go. Nie rozumiał czemu Erin tak skraca dystans. Nie miał pojęcia, jak się zachować. Tak więc nie odepchnął jej, bo to byłoby niekulturalne, a w przeciwieństwie do jej brata - bardzo chciał, by ludzie myśleli o nim dobre rzeczy., więc nie mógł się z nią siłować. Było to cenniejsze niż jego samopoczucie. By ludzie widzieli, że jest lepszy, wartościowy. Nie chcąc więc zrazić jej czymkolwiek po prostu spojrzał sobie gdzieś na tło, które towrzyła przeciwna ściana. W końcu nie będzie patrzył jej w oczy. Tylko martwił się, co sobie pomyśli jakiś przechodzień, a co gorsze - co zrobi jeśli jakaś znajoma twarz zaraz wyskoczy z zakrętu?
Śmieszna sprawa z tym byciem Jamesem, wiecie? Otóż prawdopodobnie bycie przyjacielem tej istoty należy do największy plusów żywota Petera. Tak przynajmniej mu się momentami wydawało. Nie żeby do końca sam rozumiał wszystkie swoje myśli - czasami był wściekły, że czuł się w tych wszystkich przyjaźniach, jakie zawiązywał jako dodatek.
A równocześnie bał się, że jeśli powie im, że tak właśnie się czuje to przestanie być nawet tym.
Ulżyło mu, kiedy się odsunęła. Chwila ta była zdecydowanie zbyt długa, jak na jego nerwy. Chciał ją zapytać, co tak naprawdę robi, o co jej chodzi. Powiedzieć, że jej nie rozumie i chciałby jakiegokolwiek wyjaśnienia.
Bo czuł się źle z tym, że nie mógł jej pojąć, a równocześnie nie chciałby żeby coś poszło nie tak.
Ale nie zrobił nic. Bo to właśnie robi - dopasowuje się do sytuacji. Trzymał jej rękę, skoro ją podała.
Kwestii huncowotów nie skomentował.
To dosyć nierówny grunt, jeszcze by się wywalił o jakiś wystający element i powiedział, co myśli w tej sprawie.
Na przykład chwilę potem, zapytałby, czy ona nie ma żadnych znajomych żeby się napić skoro wybiera kumpla brata.
Ale hej, to Peter.
Peter nie mógłby zrobić tego w tak bezpośredni sposób do czasu, aż mu żyłka nie pęka ze stresu albo wkurzenia. A taki stan jest raczej trudno osiągalny. Wyprowadzenie z równowagi kogoś takiego wymaga większych nakładów sił.
- A z jakiej to okazji? - Tak, na to było go stać. Liczył tylko na to, że ona to podłapie i zrozumie, że odpowiedź "każdy powód do świetowania jest dobry" to gówniane wyjaśnienie, a przynajmniej niewielkie.
- Namów mnie. Ciastka zjem, ale czemu miałby się z Tobą napić? - Rzucił jeszcze wchodząc za nią do pomieszczenia.
- [b]
Sponsored content

Erin i Peter, poszukiwanie skarbu Empty Re: Erin i Peter, poszukiwanie skarbu

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach