- April Ryan
[uczennica] April Ryan.
Sob Wrz 28, 2013 10:53 am
Imię i nazwisko: April Ryan.
Data urodzenia: 19 września 1959 r.
Czystość krwi: brudna.
Dom w Hogwarcie: Gryffindor.
Różdżka: sztywna, 10 cali, włókno ze smoczego serca, sosna.
Widok z Ain Eingarp:
Stała przed sztalugą, w jednej dłoni trzymając pędzel, w drugiej natomiast paletę z farbami. Była lekko uśmiechnięta, pełna spokoju i zaangażowania w tym, co robi - a malowała obraz i, z pewnością, jej to wychodziło.
Nagle jednak widok zmienił się - kobieta znajdowała się w szpitalu. Miała na sobie strój uzdrowiciela i pomagała innym ludziom, badając ich, spisując liczne recepty i lecząc ich rany.
Trzecia scena natomiast przedstawiała młodą April w jej nowym mieszkaniu, na które zarobiła samodzielnie, własnymi siłami. Była szczęśliwa, wręcz kipiała z radości, wędrując po nim i z uśmiechem przyglądając się niemal każdej ścianie, każdemu skrawkowi podłogi i każdej części sufitu.
Wszystko było dzięki niej. Dzięki jej sile.
Wszystko było dzięki jej samodzielności.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
April jest bardzo zdolną czarownicą mimo swego mugolskiego pochodzenia - stało się tak być może dlatego, że gdy dostała list z Hogwartu, zaczęła sięgać po wszelkiego rodzaju książki i informacje na temat magicznego otoczenia, w którym nie dane jej było dotąd przebywać. To niemal od razu przyniosło efekty - może i nie na same Wybitne, ale i tak pomogło jej w odnalezieniu się w świecie, o którym wcześniej nie miała najmniejszego pojęcia.
Wykazuje bardzo duże zdolności w eliksirach oraz transmutacji; interesuje się również astronomią. Przyszłość wiąże z medycyną i malarstwem.
Przykładowy Post:
Jej narodziny odbyły się tak samo, jak narodziny każdego dziecka w tych czasach. Szpital, lekarze, krzyk dziecka, a potem wielka radość - radość z narodzin, z nowego członka rodziny, z dziewczynki, słodziutkiego dziecka, które miało odmienić życie wszystkich, a już zwłaszcza młodej Rose i jej męża...
Dzieciństwo Ryan przemijało całkiem spokojnie, bez świadomości, że jest inna, nietypowa - w tym przypadku, że jest czarownicą. Chodziła po drzewach, ubierała spodnie, krzyczała, widząc sukienki, rzucała kaczki na jeziorze i chodziła boso po kałużach. Zawsze bardziej wolała trzymać się z chłopcami, niż z dziewczynkami. Z tymi drugimi bowiem nigdy nie potrafiła się do końca dogadać, a ich marzenia o zostaniu piosenkarkami lub tancerkami zawsze napełniały ją zdziwieniem - ona zawsze, ale to zawsze pragnęła zostać lekarzem i ratować ludzkie życie. Gdy mówiła o tym matce, ta śmiała się cicho, głaszcząc ją po głowie.
Jej brat, trzy lata starszy, często miał na nią oko i mimo, że się kłócili i bili, jak każde rodzeństwo, zawsze stawał w jej obronie, na co nie zostawała mu dłużna. Lata mijały, lata, skupione na beztroskich chwilach wspólnej zabawy i poznawania życia, na pytaniach i odpowiedziach, albo też ich braku, tłumaczonym częstym "Zrozumiesz, gdy dorośniesz". Niestety, żeby tylko ktokolwiek wiedział, że ta dorosłość przyjdzie tak blisko...
Jej ojciec rozstał się z matką gdy miała dziesięć lat. Zaczynało się psuć, gdy miała już lat siedem, co jednak umknęło dziecięcym oczom wpatrzonym jedynie w barwy kolorowe, bez żadnych oznak szarości. Jej rodzice jednak mieli na tyle oleju w głowie, że wszystko mijało w sposób naprawdę spokojny, bez krzyków, bez hałasu, bez niepotrzebnych kłótni - oboje zrozumieli, że dawna miłość wygasła. Nie chcieli robić scen przed dziećmi, jeszcze mało rozumiejącymi, a przynajmniej ich zdaniem. Niedługo potem po Danielu słuch zaginął, zupełnie tak, jakby całkowicie się rozpłynął, a Rose stała się tylko jeszcze bardziej milcząca. James natomiast, idąc w milczenie matki, zaczął bardziej przejmować się ludzkim losem i, podobnie jak niegdyś siostra, zaczął planować zostanie lekarzem - lecz, w odróżnieniu od niej, całkiem na poważnie.
Dorastanie przyszło szybko, przez co odkrywanie bezbarwnej kotary życia przychodziło jej z małym trudem, w tak młodym wieku nie miała bowiem czasu, by sprawnie i zręcznie zrozumieć nagle cały problem brutalnej rzeczywistości. To było dla niej, wtedy jeszcze dziecka, dość smutne przeżycie. Stała się dużo bardziej oschła niż jeszcze parę lat temu, szybko przestała wierzyć w marzenia i zamknęła się w obrazach, w malowaniu, do którego odkryła swój talent...
A wtedy - list z Hogwartu.
To było jak grom z jasnego nieba, jak coś, co odmienia wszystkie dotychczasowe plany - albo ich brak - na nowo. Ona? Czarodziejką? Magia? Jak to? To wszystko wydawało się być zbyt nieprawdopodobne, nawet jak na jedenastolatkę, zwłaszcza, że jeszcze wcześniej na świat przyszła jej przyszywana siostra, którą Rose nazwała Abigail. Już ta sytuacja lekko ją zdziwiła, jak i fakt, że jej mama ma nowego faceta, George'a Price'a, z którym najwyraźniej planowała swoją nową przyszłość. Nie była jednak nastawiona do tego osobnika w zbyt pozytywny sposób, bowiem gdy nieco dorosła, zaczynała rozumieć wiele spraw, których do tej pory nie potrafiła pojąć. Nie chciała mieć rozbitej rodziny, nie chciała, by miejsce jej ojca zajął ktokolwiek inny, nawet, jeżeli tata był jaki był - wciąż miała nadzieję, wciąż liczyła na to, że to się odmieni. James kilkakrotnie ją wyśmiewał, zaczęły rodzić się pomiędzy nimi coraz częstsze kłótnie, lecz potem... zaczęli nieco bardziej się rozumieć i zacieśnili wzajemne więzi - w zamian za te, których już nie dało się zacisnąć z matką.
W Hogwarcie przydzielono ją do Gryffindoru, w którym rozpoczęła naukę. Magia naprawdę ją fascynowała, April bowiem uznała ją za naprawdę ciekawą i wartą bliższego poznania - zaczęła zagłębiać się w książkach o historii magii, o jej różnych dziedzinach itd. To było jak całkiem nowy, inny świat, jej własny, taki, w którym mogła choć na odrobinę zapomnieć o troskach, jakie miały miejsce, gdy wracała do domu. Ba, Hogwart BYŁ jej drugim domem, miejscem, gdzie poznała nowych, wspaniałych ludzi i całkiem nową siebie.
Nim się obejrzała, jej brat zakończył naukę w liceum i udał się dalej, brnąc w medycynę. Zawsze była z niego dumna, zawsze go podziwiała, a gdy pisał - a pismo miał wyjątkowo pokraczne - rzucała stwierdzeniami typu "Idź, idź na tego lekarza - pismo już masz". Zawsze wiedziała, że James osiągnie sukces, a on zawsze nie wątpił w jej powodzenie. Byli najbliższymi przyjaciółmi, mimo bariery, jaka się nad nimi aktualnie stworzyła - nie dość, że April znajdowała się w całkiem oddzielnym, magicznym świecie, to i oboje zagłębiali się w coraz większą naukę, chcąc jednak "gdzieś" dojść. Ryan już dawno postanowiła, że wraz z wiekiem siedemnastu lat opuści swe aktualne miejsce zamieszkania, a dokładniej dom jej matki i przyszywanego ojca oraz siostry, i zamieszka gdzieś sama - gdzieś, gdzie będzie całkowicie niezależna i... wreszcie spełni się w malarstwie. Ale i nie tylko - medycyna okazała się jednak dość... kuszącym pomysłem, toteż kariera uzdrowiciela otworzyła przed nią nowe wyzwania. Kto wie, czy jej się powiedzie... kto to wie.
Data urodzenia: 19 września 1959 r.
Czystość krwi: brudna.
Dom w Hogwarcie: Gryffindor.
Różdżka: sztywna, 10 cali, włókno ze smoczego serca, sosna.
Widok z Ain Eingarp:
Stała przed sztalugą, w jednej dłoni trzymając pędzel, w drugiej natomiast paletę z farbami. Była lekko uśmiechnięta, pełna spokoju i zaangażowania w tym, co robi - a malowała obraz i, z pewnością, jej to wychodziło.
Nagle jednak widok zmienił się - kobieta znajdowała się w szpitalu. Miała na sobie strój uzdrowiciela i pomagała innym ludziom, badając ich, spisując liczne recepty i lecząc ich rany.
Trzecia scena natomiast przedstawiała młodą April w jej nowym mieszkaniu, na które zarobiła samodzielnie, własnymi siłami. Była szczęśliwa, wręcz kipiała z radości, wędrując po nim i z uśmiechem przyglądając się niemal każdej ścianie, każdemu skrawkowi podłogi i każdej części sufitu.
Wszystko było dzięki niej. Dzięki jej sile.
Wszystko było dzięki jej samodzielności.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
April jest bardzo zdolną czarownicą mimo swego mugolskiego pochodzenia - stało się tak być może dlatego, że gdy dostała list z Hogwartu, zaczęła sięgać po wszelkiego rodzaju książki i informacje na temat magicznego otoczenia, w którym nie dane jej było dotąd przebywać. To niemal od razu przyniosło efekty - może i nie na same Wybitne, ale i tak pomogło jej w odnalezieniu się w świecie, o którym wcześniej nie miała najmniejszego pojęcia.
Wykazuje bardzo duże zdolności w eliksirach oraz transmutacji; interesuje się również astronomią. Przyszłość wiąże z medycyną i malarstwem.
Przykładowy Post:
Jej narodziny odbyły się tak samo, jak narodziny każdego dziecka w tych czasach. Szpital, lekarze, krzyk dziecka, a potem wielka radość - radość z narodzin, z nowego członka rodziny, z dziewczynki, słodziutkiego dziecka, które miało odmienić życie wszystkich, a już zwłaszcza młodej Rose i jej męża...
Dzieciństwo Ryan przemijało całkiem spokojnie, bez świadomości, że jest inna, nietypowa - w tym przypadku, że jest czarownicą. Chodziła po drzewach, ubierała spodnie, krzyczała, widząc sukienki, rzucała kaczki na jeziorze i chodziła boso po kałużach. Zawsze bardziej wolała trzymać się z chłopcami, niż z dziewczynkami. Z tymi drugimi bowiem nigdy nie potrafiła się do końca dogadać, a ich marzenia o zostaniu piosenkarkami lub tancerkami zawsze napełniały ją zdziwieniem - ona zawsze, ale to zawsze pragnęła zostać lekarzem i ratować ludzkie życie. Gdy mówiła o tym matce, ta śmiała się cicho, głaszcząc ją po głowie.
Jej brat, trzy lata starszy, często miał na nią oko i mimo, że się kłócili i bili, jak każde rodzeństwo, zawsze stawał w jej obronie, na co nie zostawała mu dłużna. Lata mijały, lata, skupione na beztroskich chwilach wspólnej zabawy i poznawania życia, na pytaniach i odpowiedziach, albo też ich braku, tłumaczonym częstym "Zrozumiesz, gdy dorośniesz". Niestety, żeby tylko ktokolwiek wiedział, że ta dorosłość przyjdzie tak blisko...
Jej ojciec rozstał się z matką gdy miała dziesięć lat. Zaczynało się psuć, gdy miała już lat siedem, co jednak umknęło dziecięcym oczom wpatrzonym jedynie w barwy kolorowe, bez żadnych oznak szarości. Jej rodzice jednak mieli na tyle oleju w głowie, że wszystko mijało w sposób naprawdę spokojny, bez krzyków, bez hałasu, bez niepotrzebnych kłótni - oboje zrozumieli, że dawna miłość wygasła. Nie chcieli robić scen przed dziećmi, jeszcze mało rozumiejącymi, a przynajmniej ich zdaniem. Niedługo potem po Danielu słuch zaginął, zupełnie tak, jakby całkowicie się rozpłynął, a Rose stała się tylko jeszcze bardziej milcząca. James natomiast, idąc w milczenie matki, zaczął bardziej przejmować się ludzkim losem i, podobnie jak niegdyś siostra, zaczął planować zostanie lekarzem - lecz, w odróżnieniu od niej, całkiem na poważnie.
Dorastanie przyszło szybko, przez co odkrywanie bezbarwnej kotary życia przychodziło jej z małym trudem, w tak młodym wieku nie miała bowiem czasu, by sprawnie i zręcznie zrozumieć nagle cały problem brutalnej rzeczywistości. To było dla niej, wtedy jeszcze dziecka, dość smutne przeżycie. Stała się dużo bardziej oschła niż jeszcze parę lat temu, szybko przestała wierzyć w marzenia i zamknęła się w obrazach, w malowaniu, do którego odkryła swój talent...
A wtedy - list z Hogwartu.
To było jak grom z jasnego nieba, jak coś, co odmienia wszystkie dotychczasowe plany - albo ich brak - na nowo. Ona? Czarodziejką? Magia? Jak to? To wszystko wydawało się być zbyt nieprawdopodobne, nawet jak na jedenastolatkę, zwłaszcza, że jeszcze wcześniej na świat przyszła jej przyszywana siostra, którą Rose nazwała Abigail. Już ta sytuacja lekko ją zdziwiła, jak i fakt, że jej mama ma nowego faceta, George'a Price'a, z którym najwyraźniej planowała swoją nową przyszłość. Nie była jednak nastawiona do tego osobnika w zbyt pozytywny sposób, bowiem gdy nieco dorosła, zaczynała rozumieć wiele spraw, których do tej pory nie potrafiła pojąć. Nie chciała mieć rozbitej rodziny, nie chciała, by miejsce jej ojca zajął ktokolwiek inny, nawet, jeżeli tata był jaki był - wciąż miała nadzieję, wciąż liczyła na to, że to się odmieni. James kilkakrotnie ją wyśmiewał, zaczęły rodzić się pomiędzy nimi coraz częstsze kłótnie, lecz potem... zaczęli nieco bardziej się rozumieć i zacieśnili wzajemne więzi - w zamian za te, których już nie dało się zacisnąć z matką.
W Hogwarcie przydzielono ją do Gryffindoru, w którym rozpoczęła naukę. Magia naprawdę ją fascynowała, April bowiem uznała ją za naprawdę ciekawą i wartą bliższego poznania - zaczęła zagłębiać się w książkach o historii magii, o jej różnych dziedzinach itd. To było jak całkiem nowy, inny świat, jej własny, taki, w którym mogła choć na odrobinę zapomnieć o troskach, jakie miały miejsce, gdy wracała do domu. Ba, Hogwart BYŁ jej drugim domem, miejscem, gdzie poznała nowych, wspaniałych ludzi i całkiem nową siebie.
Nim się obejrzała, jej brat zakończył naukę w liceum i udał się dalej, brnąc w medycynę. Zawsze była z niego dumna, zawsze go podziwiała, a gdy pisał - a pismo miał wyjątkowo pokraczne - rzucała stwierdzeniami typu "Idź, idź na tego lekarza - pismo już masz". Zawsze wiedziała, że James osiągnie sukces, a on zawsze nie wątpił w jej powodzenie. Byli najbliższymi przyjaciółmi, mimo bariery, jaka się nad nimi aktualnie stworzyła - nie dość, że April znajdowała się w całkiem oddzielnym, magicznym świecie, to i oboje zagłębiali się w coraz większą naukę, chcąc jednak "gdzieś" dojść. Ryan już dawno postanowiła, że wraz z wiekiem siedemnastu lat opuści swe aktualne miejsce zamieszkania, a dokładniej dom jej matki i przyszywanego ojca oraz siostry, i zamieszka gdzieś sama - gdzieś, gdzie będzie całkowicie niezależna i... wreszcie spełni się w malarstwie. Ale i nie tylko - medycyna okazała się jednak dość... kuszącym pomysłem, toteż kariera uzdrowiciela otworzyła przed nią nowe wyzwania. Kto wie, czy jej się powiedzie... kto to wie.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach