Go down
Polly Deverill
Sztuka
Polly Deverill

Salon - Page 3 Empty Re: Salon

Sro Lut 28, 2018 3:18 pm
Każdy miał swoje podejście do życia. Drake miał takie i chyba wszyscy byli już do tego przyzwyczajeni, bo jakoś nie było słychać żadnych skarg na jego temat. A choć nie poruszali zbyt często tematu jego pracy, tak jednak mężczyzna czasem opowiadał co tam u niego się działo. Choćby ogólnie, nie wdając się w szczegóły. A fakt, że ktoś na niego nakablował raczej nie mieściłby mu się w głowie i podzieliłby się takimi przemyśleniami z żoną. Na pierwszy rzut oka było widać, że uważa swoje przekonania za jedyne słuszne i uważał, że ludzie muszą sobie z tym poradzić, albo się zwolnić. Żeby nie było, że nie mają żadnego wyboru.
Dlaczego miało to być niby nienaturalne. To nie tak, że nigdy wcześniej nie wspomniała nigdy, że ktoś spodziewa się dziecka, albo powiedziała to w jakiś wyjątkowo dziwny sposób. Ot tak powiedziała, nie były to żadne podchody do rozpoczęcia tego tematu. Nie bała się swojego męża, jakby chciała to wprost (no, bardziej wprost niż teraz) poruszyła ten temat. Teraz nie miała jednak takiego zamiaru. To Deverill poruszył temat ich dzieci.
-Powiedziałam wszystko, co miałam do powiedzenia na ten temat-wzruszyła ramionami. Skoro Drake nie dawał jej znać, że chciałby zostać ojcem, więc nie było tematu. -Nie wydaje mi się, abyś był zainteresowany zostaniem ojcem w najbliższym czasie, więc nie ma o czym mówić-dodała. To miała być wspólna decyzja, a kompromis, że jedno zgodzi się, aby sprawić przyjemność drugiemu to na pewno nie jest wspólna decyzja w tak ważnym temacie.
-Jesteś okropny-z uśmiechem zakończyła tamten temat, zdecydowanie woląc zajmować się jego językiem w taki sposób, niż rozmawiając na tak poważne tematy. Może i chciała mieć dziecko, bo jak sama wspomniała nie miała już 20 lat, a czarodzieje pewnie nie mają aż tak opanowanej sztuki magicznej, aby wydłużyć płodność kobiety w znaczący sposób. Jednak wiedziała, że nie ma sensu naciskać na męża, bo to musi być wspólna decyzja, a ona chyba bardziej kochała jego i bycie z nim tylko we dwójkę, niż dziecko, które by powstało bez wielkiego entuzjazmu mężczyzny.
Drake Deverill
Ministerstwo Magii
Drake Deverill

Salon - Page 3 Empty Re: Salon

Pią Mar 02, 2018 1:33 am
Drake, choć był surowy, zawsze starał się być sprawiedliwy i utrzymywać niezbędną dyscyplinę w pracy, która pomagała mu osiągać wyniki. Nie terroryzował swoich pracowników, gdyż miał świadomość tego, że żaden pracownik nie chce być niewolnikiem i że nie ma z takich ludzi większego pożytku. Próbował zatem zachować odpowiedni balans między stanowczością, chłodem i rozkazami, a rozumieniem sytuacji. Polly wiedziała jaki jest w pracy, gdyż opowiadał jej często o tym, co robi i jak się sprawy mają. Niewiele miał przed nią tajemnic, gdyż ufał jej bezgranicznie i potrafił powiedzieć jej o wszystkim, jeśli tylko ona chciała o tym słuchać. To się tyczyło również spraw śmierciożerców, jednakże o tym nie chciała nic wiedzieć, toteż nigdy nie poruszali tego tematu bardziej bezpośrednio.
Pamiętał ich rozmowy o dzieciach, które często kończyły się kłótniami poprzez rozbieżność w poglądach: on chciał je mieć, lecz się bał o nie już zawczasu, ona starała się akceptować jego decyzję, jednocześnie jej nie popierając. Nie wypracowali kompromisu, a tylko odkładali tę sprawę w nieskończoność. I choć teraz tego nie przyzna, tak zazdrości wszystkim w pracy potomstwa, o którym tak dumnie się zawsze wypowiadają.
Kiedy spróbowała uciąć temat, Deverill mimowolnie chwycił ją ponownie za podbródek i uniósł go, by znowu spojrzeć na jej twarz.
- Jest o czym - rzekł spokojnie. - Jestem twoim mężem, dlatego chcę wiedzieć czy to jest właśnie to, czego chcesz - dokończył z ogromną powagą w głosie.
Miał wątpliwości, bał się o dzieci, których teraz nawet nie mieli jeszcze w planach, nie wiedział co przyniesie jutro, ale jednego był pewien - kocha Polly nad życie i jeśli ona nie chce dłużej czekać, to jego obowiązkiem wręcz, jest spełnienie jej pragnień. Żona miała na niego największy wpływ, z jej zdaniem liczył się zawsze i dlatego zależało mu na tym, by nie było między nimi tematów tabu, czy też takich niedomówień. Niech mu powie wprost, że właśnie tego chce, że chce by ktoś w końcu zaczął mówić do niej "mamo".
- Uwierz mi, nie robię tego specjalnie - zaśmiał się lekko i przesunął usta kawałek w bok, chcąc ponownie wymusić na niej pocałunek.
Polly Deverill
Sztuka
Polly Deverill

Salon - Page 3 Empty Re: Salon

Pią Mar 02, 2018 8:32 am
Dobrze, że przynajmniej miał świadomość, że zastraszenie swoich pracowników, by tańczyli tak jak on zagra nie jest wcale najlepszym pomysłem. Polly wbrew pozorom wiedziała, że jej mąż jest rozsądny w pracy, choć chłodny i często trudno go zadowolić, ale to był jego wybór, jego praca a faktycznie, koniec końców przynosiło to efekty i wcale nie robiło z Deverilla złego człowieka. Oczywiście, że rozmawiali o jego pracy,o jej też. Dzielili się wieloma informacjami, potrafili rozmawiać naprawdę o wszystkim, jednak nie każde tematy dobrze się wpasowywały między nich.
Faktycznie, mieli oni inne podejście do tematu posiadania dzieci, jednak to chyba nie były kłótnie w 100% znaczenia tego słowa. Nie wrzeszczeli na siebie, nie rzucali talerzami ani nic takiego. Były to rozmowy pełne emocji, zarówno z jednej jak i z drugiej strony, bo nie dość, że był to dość ciężki temat, tak jeszcze bardzo osobisty i delikatny. Każdy miał inne podejście do tego: do samego faktu posiadania dzieci, ich liczby, czasu a także sposobu wychowania i to było normalne. A wbrew pozorom te ciężkie rozmowy rozchodziły się po jakimś czasie po kościach i nie wpływały negatywnie na ich związek mimo że nigdy nie udało się im dojść do konsensusu.
-Drake-westchnęła, bo naprawdę nie chciała po raz kolejny poruszać tego tematu wiedząc, jak ich poprzednie rozmowy wyglądały.-Moje podejście się już od dłuższego czasu nie zmienia. Chciałabym mieć dzieci.Kiedyś, w pewnym momencie. Czy to jest najodpowiedniejsza chwila? Pewnie nie, bo Ty też musisz tego chcieć. -odpowiedziała mniej więcej to samo, co zawsze. Dla niej mąż był zbyt ważną postacią w jej życiu aby nie liczyć się z jego zdaniem i pragnieniami. Nie zamierza też go pośrednio do tego zmuszać tekstami "ja jestem już gotowa, teraz czekam tylko na ciebie", bo choć chciałaby mieć dziecko i gdyby okazało się, że nigdy te marzenia się nie ziszczą to byłaby trochę zawiedziona, tak ona też miała multum wątpliwości. Była przyzwyczajona do bycia dobrą w tym co się zajmuje: dobrze gotowała, prowadziła dom, nawet pisanie tych poradników jej wychodziło, a kto wie jak to będzie z dzieckiem? A co jeśli sobie nie będzie radzić? Co jeśli ta wspólna decyzja o potomku popsuje relacje z mężem? Komplikacji ich życia mogło być o wiele, wiele więcej i to były takie przyziemne problemy, spotykające każdego w każdych czasach, a nie obecne problemy z czarną magią. Jednak do odważnych świat należy i skoro tyle miliardów osób sobie poradziło z wychowywaniem dziecka, czy też dzieci, to czemu nie miałoby się to udać również im? Po prostu każde z nich obawiało się postawić temu drugiemu i powiedzieć wprost, że chcą dziecko, a z całą resztą sobie jakoś poradzą. Bo przecież oboje chcieli, lecz z różnych powodów jakoś to wyznanie nie przechodziło im przez usta.
-Czasem w to wątpię-stwierdziła już znacznie pogodniej. Może ta rozmowa o dzieciach wcale nie zepsuje im wieczoru i następnego dnia?
Drake Deverill
Ministerstwo Magii
Drake Deverill

Salon - Page 3 Empty Re: Salon

Nie Mar 04, 2018 1:39 am
Drake wbrew pozorom nie starał się być złym człowiekiem. Szukał odpowiednich rozwiązań, które dawały dobre wyniki, a jednocześnie utrzymywały jego aurę osoby wymagającej i oschłej w stosunkach z podwładnymi. To była jego metoda na dobrą pracę i trzymał się jej od początku przejęcia posady w ministerstwie, za co może nie był wielokrotnie nagradzany odznaczeniami, jednakże często słyszał pochlebstwa ze strony ministra magii. Dla niego liczyła się skuteczność jego resortu i tylko tak potrafił ją uzyskać, a jeśli przy tym będzie musiał liczyć się z opinią zimnego i nader wymagającego szefa, to trudno - wyniki zawsze były dla niego najistotniejsze.
Rozmowy o dzieciach zawsze były trudne, gdyż Drake znał powagę sytuacji i odczuwał pewien strach, w przeciwieństwie do Polly, która zdawała się być pewna swoich przekonań. Ona jednak nie miała do czynienia z Czarnym Panem, który, zdaniem Deverilla, był ponad wszystkich czarodziejów i mógłby wykorzystać ich miłość rodzicielską do wykorzystania Drake albo nawet Polly. Wbrew pozorom, już teraz kierowały nim ojcowskie pobudki, których jego małżonka nie rozumiała. O to jednak jej nie prosił i nie wymagał tego, gdyż nie mógł jej ganiać za to, że w tej kwestii się nie zgadzają. Ta rozmowa jednak, pozornie niewinna, bo przecież temat poruszany od dawien dawna, zaczęła nieco zmieniać jego światopogląd.
Spojrzał na swoją ukochaną z pewnej odległości i zastanowił się chwilę.
- Polly, chcę założyć z tobą rodzinę - zapewnił. - Ale boję się o to co będzie - dodał po chwili.
Pierwszy raz przyznał się do tego, że autentycznie boi się o przyszłość swojej żony, dzieci i o swoją. Te niepewne czasy nie sprzyjały pomnażaniu majątku i powiększaniu domowników, dlatego nic dziwnego, ze Drake miał wątpliwości. Widząc jednak zapał i śmiałe deklaracje swojej żony, zaczął mięknąć powoli. W tych kilku chwilach zaczął się zastanawiać, czy jego postępowanie jest słuszne i czy już teraz nie jest nadopiekuńczy. Z jednej strony świadczyło to dobrze o nim, gdyż zależało mu na bezpieczeństwie rodziny, tak jak na jej głowę przystało. Z drugiej jednak, zawodził na całej linii swoją ukochaną, która była dla niego całym światem.
Nie potrafił odgonić od siebie dziwnego uczucia, że po raz kolejny nie jest gotów na pewne kroki, które już dawno temu powinny zostać podjęte. Drake miał już trzydziestkę na karku, Polly również była bliska tego wieku. Nie młodnieli, a dzieci na horyzoncie nie było widać, paradoksalnie do państwa Rayleigh, którzy w podobnym wieku, spodziewali się już trzeciego dziecka.
Deverill westchnął lekko i złapał mocno rękę swojej żony, otaczając ją pewnym ciepłem.
- Kocham cię, wiesz? - rzekł w celu załagodzenia tej atmosfery, bo przecież do tego się wszystko sprowadzało. Teraz już nie był niczego pewien poza swoimi uczuciami do Polly. Może powinni zacząć starać się o dziecko? Miał mętlik w głowie.
Polly Deverill
Sztuka
Polly Deverill

Salon - Page 3 Empty Re: Salon

Nie Mar 04, 2018 11:29 am
Każdy ma swoją wizję na życie i pracę. Najważniejsze, aby osiągać założone wyniki. Polly większość czasu spędzała pracując sama, lub rozmawiając z osobami, aby uzyskać informacje, które były jej potrzebne do napisania książki. Dopiero w ostatnim etapie miała więcej do czynienia z ludźmi, z wydawcami i tak dalej, ale zawsze jakoś się z nimi dogadywała i nie było problemów. Jednak nie trzeba było być bliskimi przyjaciółmi Deverillów, aby być świadomym, że małżonkowie się różnią od siebie bardziej niż dzień i noc. Wiele ich znajomych, na początku ich znajomości niesamowicie się dziwiło, że ktoś tak różny od siebie może się w sobie zakochać. Nie wróżono im szczęścia i długiego związku, a jednak stało się inaczej. Okazało się, że Drake jest wspaniałym człowiekiem, nieco innym, niż wszyscy go widzą i że chętnie się z nim zestarzeje. Nie była to zła decyzja, w końcu przez te wszystkie lata nie mieli większych problemów, ani kłótni. Oczywiście, nieporozumienia się zdarzały, ale chyba nie było takiej kłótni, która miałaby wpływ na nich więcej niż kilkanaście minut. Szybko się godzili, potrafili się przyznać do błędu i szukać kompromisów.
-Wiem, skarbie-powiedziała, może nie koniecznie w dobry sposób zrozumiała jego słowa. Jednak w każdej wcześniejszej rozmowie mężczyzna zapewniał ją, że kiedyś się zdecydują na dzieci. Dla niej to było zadowalające, bo jak sama stwierdziła, nie była pewna czy to najlepszy moment. -A myślisz, że ja się nie boję tego? Nie mamy zielonego pojęcia jak to będzie, gdy pojawi się dziecko. Na pewno będzie ciężko i postawi to nasz świat na głowie, ale... Nie jesteśmy jedyni. Wszyscy od setek lat sobie jakoś radzą... -stwierdziła patrząc się mu w oczy. Do tej pory nie wiedziała, co tak naprawdę kieruje jej ukochanym, że boi się podjąć tą decyzję. Tutaj jednak znów nieco opacznie go zrozumiała, choć niewątpliwie miał on rację z tym, że Czarny Pan może namieszać im w życiu za pomocą dziecka. Jednak nie ma co czekać, że sytuacja się z nim wyjaśni, bo to może trwać latami, dziesiątkami, czy nawet jeszcze więcej, bo kto wie, co będzie w przyszłości - jego następcy, ktoś jeszcze bardziej zły i silniejszy...
Oczywiście, że Drake był głową rodziny, to nie ulegało żadnej wątpliwości. Dobrze się sprawdzał w tej roli, choć w niektórych tematach to Polly miała więcej do powiedzenia i oboje uważali to za satysfakcjonujące.
-Oczywiście, że wiem, skarbie.-położyła dłoń na jego policzku, wodząc kciukiem po jego ustach. -I nic tego nie zmieni, nawet jeśli mielibyśmy nigdy nie mieć dzieci. Na tobie zależy mi znacznie bardziej-odpowiedziała szczerze, choć trochę ją te słowa bolały. Wiedziała jednak, że pogodziłaby się z tą świadomością, wszystko dla jej ukochanego męża. A pustkę wynikłą z braku dziecka na pewno by jakoś wypełnili, miłością do siebie, podróżami, pracą i tak dalej. Może większą ilością zwierząt w domu? Nie ma sprawy, której nie da się rozwiązać, zwłaszcza gdy się nad tym pracuje we dwójkę, z ukochaną osobą.
Drake Deverill
Ministerstwo Magii
Drake Deverill

Salon - Page 3 Empty Re: Salon

Sro Mar 07, 2018 12:22 am
Coś było w tym, że przeciwieństwa się przyciągały, gdyż innym sposobem nie można określić istoty tego małżeństwa. Jedyne co ich, tak naprawdę, łączyło, to magia oraz funkcjonowanie w tym samym świecie. Wszystkie inne jednak cechy totalnie ich odróżniały, co mogło skłaniać do pewnych przemyśleń. Los jednak był przewrotny i nie raz udowodnił, że dla pewnych ludzi ma swoisty plan - dla nich był on taki, że mieli stworzyć małżeństwo, a później prawdziwą rodzinę, co o dziwo się udało. Drake był dobrym mężem, a przynajmniej tak zapewniała go Polly, on również nie odczuwał żadnych braków z jej strony, dlatego bez wątpienia mogli się określić dobraną parą. Brakowało teraz tylko dzieci, które okazały się być kolejnym trudnym tematem w ich zawiłej historii i najgorsze jednak było w tym to, że mieli podobne zdanie co do samej istoty posiadania potomstwa, problem stanowiły jednak obawy o ich dalszą przyszłość.
Słuchał z uwagą tego, co mówi do niego pani Deverill, gdyż miała całkowitą rację. Od setek lat ludzie radzili sobie, mając dzieci i to nawet w gorszych czasach, choćby za czasów konfliktu z Grindelwaldem. To jednak nie zniechęciło ich do prób założenia rodziny, które okazywały się być słuszne. Każde słowo Polly miało dla niego znaczenie i coraz bardziej uświadamiało go, w jak wielki kozi róg zapędzi go takie myślenie i martwienie się na zapas. Strach miał mu już teraz odebrać to, czego jeszcze tak naprawdę nie miał? Mało tego, czy Polly na razie cierpiała na jego kontaktach z Voldemortem? Byli już ze sobą tak długo, a Czarny Pan dalej nie wywierał na nich presji, coś więc musiało być na rzeczy.
Westchnął lekko i spuścił wzrok, patrząc przez moment gdzieś między klatkę piersiową a jedno ramię swojej ukochanej.
- Nigdy o tym w ten sposób nie myślałem - przyznał po chwili ciszy. Szybko jednak postanowił ogarnąć się, gdy usłyszał jej odpowiedź, na jego wyznanie. Choć wiedział, co chciała mu przekazać, to jednak czuł mocno, że zawiódł ją tymi wątpliwościami. Polly przecież tak bardzo pragnęła tych dzieci, a teraz stwierdziła i to szczerze, że on jest dla niej najważniejszy. Przez głowę przeleciały mu dziesiątki rozmów w tym temacie i każda kończyła się zawsze tak samo - niedomówieniem oraz przełożeniem tego na czas nieokreślony.
Spojrzał w oczy Polly i przełknął ślinę, chwilę się przyglądając czarownicy.
- Będziemy je mieć, obiecuję - zapewnił. - Nie mamy na co czekać - dodał pewnie. - Chcę tego szczęścia. Chcę kochać te dzieci, dbać o nie, nawet martwić się. Mężem złym raczej nie jestem, więc ojcem też nie będę - dokończył i wpił się w usta ukochanej, co było już ostateczną deklaracją tego, że chce się postarać o powiększenie rodziny. Słowa Polly dalej wybrzmiewały mu w głowie, a on sam czuł się coraz bardziej pewien tego, że robią słusznie.
Po omacku znalazł swoją różdżkę na stole, którą wyłączył już do końca wszystkie kuchenne przedmioty, schował ją do kieszeni, po czym silnym i pewnym ruchem wziął Polly na ręce, wstając z siedzenia. Oderwał się na moment od ust małżonki.
- Pollyanne Deverill, czy zechcesz zostać matką moich dzieci? - rzekł oficjalnym tonem, choć zrobił to tylko w ramach żartu. Doskonale przecież znał odpowiedź, wiedział tez, że takie pytania nie są potrzebne i że nie jest to na miejscu, ale chciał po prostu rozbawić żonę i wprowadzić ją w dobry nastrój. A potem przenieść ją do sypialni, co też uczynił chwilę po uzyskaniu odpowiedzi.

zt oboje
Sponsored content

Salon - Page 3 Empty Re: Salon

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach