Go down
Liam Kicket
Ravenclaw
Liam Kicket

Liam Kicket Empty Liam Kicket

Pon Sty 01, 2018 1:51 pm
Imię i nazwisko:

Liam Kicket

Imiona i nazwiska rodziców:

-> Ebenezer Kicket (półkrwi)
-> Ellaine Kicket (z domu O'Brien) (półkrwi)

Data urodzenia: 01/06/1962 r.

Miejsce zamieszkania: Anglia, wieś Allhallows, dom szeregowy.

Status majątkowy: Średnio bogaty.

Czystość krwi: Mieszana.

Dom w Hogwarcie: Ravenclaw.

Różdżka: Drzewo sosnowe, rdzeń z rogu biesa, giętka, 7 i ½ cala długości.

Wzrost: 170 cm

Waga: 66 kg

Kolor włosów: czarne

Kolor oczu: niebieskie

Bogin:

Awizofobia - lęk przed krukami. Pojęcie obejmuje wszelakie ptactwo, jednak w przypadku Liama odnosi się tylko i wyłącznie do kruków. We wczesnym dzieciństwie nieopatrznie zgubił się rodzicom przy ulicy Nokturnu. On sam niewiele z tego pamięta, jedynie zamazane obrazy zapyziałej jednoizbowej kamienicy, w której się znalazł. Pamięta ten moment, gdy otworzył jakąś dużą szafę, sięgającą aż sufitu. To rodzice w odpowiednim momencie znaleźli go, bowiem nie wiadomo czy przeżyłby atak chmary czarnych kruków, zamieszkujących niegdyś ten zaczarowany mebel. Od tamtej pory bogin Liama przybiera postać albo chmary kruków albo jednego, olbrzymiego o żółtych oczach. Co ważne, krakanie nie budzi w nim strachu. Przelatujące nad drzewami kruki też nie. Najgorsze są te nienaturalnie spokojnie, siedzące na gałęzi albo płocie i wpatrujące się weń.  

Amortencja:

Rumianek, miętowa pasta do zębów, trawa cytrynowa.

Widok z Ain Eingarp:

W odbiciu pojawia się dorosły Liam w wytwornym garniturze. Siedzi na podłodze, na bordowym dywanie i wyciąga rękę w kierunku... feniksa. Ten podchodzi bliżej i wsuwa łepek w dłoń mężczyzny. Liam go głaszcze, uśmiecha się i mówi do niego bezgłośnie. Odkąd dowiedział się o jego istnieniu na zajęciach szkolnych, skrycie marzy o spotkaniu feniksa, ujrzeniu go na własne oczy. Ledwie ośmiela się wyobrażać sobie, że takowego oswoił. Na jego widok, choćby na rycinie, przechodzi go gorący dreszcz, ten z dziedziny przyjemnych. Liam kocha wszelakie ptactwo (no, prawie czyt. bogin), zaś feniksy są na pierwszym miejscu. W lustrze dominują wyraziste i intensywne barwy pomarańczy, czerwieni i żółci. Całe tło i reszta szczegółów jest bardzo zamazana.

Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:

Liam nie może pochwalić się na świadectwie samymi Wybitnymi. Nie jest uczniem doskonałym, lecz nie wolno zarzucić mu lenistwa i ignorancji. Przy każdej porażce zaciska zęby i podejmuje wielokrotne próby, aby osiągnąć odpowiedni poziom zadania.
Na trzecim roku zrozumiał, któremu przedmiotowi odda swoje serce. Jest nim Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami. Zrozumienie teorii i przejście w praktykę przychodzi mu z łatwością. Nie przegapił ani jednych zajęć, nie otrzymał z niego negatywnej oceny. Można spokojnie rzec, że Liam ma do tego smykałkę, wszak już w dzieciństwie potrafił zjednać sobie nie tylko mugolskie zwierzaczki, ale i psidwaka wujka, półdzikiego kocura stryja i wszystkie sowy świata.

Jak się ma sytuacja do innych przedmiotów? Najlepiej (Zaraz po ONMS) czuje się w OPCM i w Zaklęciach. Te dwa przedmioty kojarzą mu się miło, przyjemnie i czasami nie może doczekać się następnej lekcji. Ze smutkiem trzeba przyznać, że najwięcej problemów sprawia Liamowi Transmutacja. Spędza nad nią sporo czasu (niechętnie, ale uparcie), ćwiczy, wkuwa teorię jednak cóż można zrobić, gdy pomimo chęci i wysiłku, nic się nie udaje? Liam naprawdę się stara, lecz czasami to nie wystarcza. Jego rodzice wydali sporo galeonów na wakacyjne korepetycje z tego też przedmiotu, lecz nauczyciele zgodnie twierdzili, iż Transmutatora z niego nigdy się nie zrobi. Z całkowitą powagą Liam jest w stanie rzec, że prędzej wywróży coś z fusów niż przetransmutuje piórko w kamyk. Nie ma talentu, nie ma tego 'czegoś", co ma wobec ONMS.

Inne przedmioty ocenić można na całkowite minimum. Raz uda mu się złapać dobrą ocenę z Eliksirów, raz na pergaminie świeci wielki, czerwony napis "Troll". Są tu wzloty i upadki, w zależności ile czasu przeznaczy na naukę i od omawianego tematu. Z latającą miotłą ma pewien układ. Nie lata nagminnie i nachalnie, to miotła go z siebie w nagrodę nie zrzuci. Najważniejszy jest kompromis, prawda?  Dzięki niemu można daleko zajść. Pozostaje jedynie żal, iż Transmutacja nie godzi się na żadną ulgę.

Przykładowy post:

Ze śmiertelną powagą wymalowaną na twarzy, Liam przyglądał się zapisanemu pergaminowi. Postawił sobie za cel rozczytanie chaotycznego, niewyraźnego pisma. Ach, nawet jemu, stoickiemu Liamowi, brakowało czasami cierpliwości do hieroglifów kuzyna. Obiecał sobie, że w ten weekend będzie chodzić tak długo po sklepach Hogsmade, aż znajdzie samopiszące pióro. Chłopak był w stanie przeznaczyć na to kieszonkowe, jeśli zapewni sobie łatwiejsze rozczytywanie listów kuzyna. Lubił z nim korespondować, jednakże poznawanie treści pergaminu pochłaniało zbyt dużą ilość czasu. Z pewnością będzie to prezent roku.
Zwinął papier w rulon, decydując się powrócić do wyzwania wieczorem, po kolacji. Schował list do głębokiej kieszeni spodni i zaczerpnął powietrza. Do jego nozdrzy doszedł intensywny, drażniący aromat piór, ptasiej karmy i sowiej toalety. Mimo tego Liam się nie skrzywił. Już dawno się doń przyzwyczaił i nie miewał odruchu wymiotnego, gdy mieszkańcy sowiarni były świeżo po porannej toalecie.
Jego twarz momentalnie się rozjaśniła, gdy sowia pupilka potarła dziobem policzek. Przymykała ślepia i tak ufnie spoczywała mu na ramieniu. Wydała z siebie dziwny dźwięk, niewątpliwie kwalifikujący się jako oznakę zadowolenia i odczuwania przyjemności. Chłopak bardzo chętnie podrapał ją po główce, ciesząc się szczerze z kochanego ciężaru.
-  Perfekcyjnie wykonałaś swoje zadanie, mały Płomyku  - usłyszał swój nieco schrypnięty głos, teraz wyraźnie łagodniejszy. Choć na co dzień moduluje go na oficjalny, pozbawiony silnych emocji, to przy ptakach i zwierzętach pozwala sobie na więcej. Przy nich nie był tak powściągliwy i wydaje się, że to czuły. Doceniały.
Niespiesznym krokiem Liam skierował się ku schodom, niosąc na ramieniu mięciutką, ciepłą sowę. Pokonując strome, kamienne stopnie, mimowolnie przywołał w umyśle słowa jednej z koleżanek. Powiedziała wówczas, że Płomyk traktuje Liama nie jak swojego właściciela, a raczej jak ukochanego pisklaczka. Raz w tygodniu przynosiła mu martwą myszkę czy wróbla, po dostarczeniu listu miast odlecieć, łasi się i głaszcze go dziobem. Liam pokiwał głową sam do siebie. Tak, jego więź ze zwierzętami była czymś cennym. Cieszył się z niej.
-  Leć coś upolować i odpocznij.  - mrugnął do płomykówki, prostując rękę w łokciu, by mogła swobodnie przemieścić się z ramienia.  -  Zajrzę do ciebie jutro o tej samej porze. Trzymaj za mnie pazury  - uśmiechnął się i poklepał dłonią kieszeń z listem.
- Jeśli się nie uda, pójdę do nauczyciela Starożytnych Run.  - odsłonił zęby w uśmiechu. Sowa huknęła łagodnie, szarpnęła się odrywając się od kończyny Liama i pofrunęła w górę, w promieniach słońca.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Liam Kicket Empty Re: Liam Kicket

Wto Sty 02, 2018 11:21 pm

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach