Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
- Bernard Collard
Re: Highgate Cemetery
Nie Paź 29, 2017 2:40 am
Kwestia mojej czystości była dla mnie tematem bardzo wrażliwym. Jeśli nie popadałem w obłęd przez wspomnienie o niej, to oddawałem się nostalgii i nadziei na lepsze jutro. Właściwie, każdy dzień był takim dniem wiary, każda popełniona zbrodnia krokiem do przodu, zaś ramiona mojej kobiety chwilowym odetchnięciem od tego koszmaru.
Tak też teraz stałem wśród pomników, ściskając Alyssę za ramię, ale myślami odlatując już gdzieś w inne miejsce i inny czas. Do tego momentu, kiedy stałem przed ojcem, gotowy go poznać i może nawet dać mu szansę na odpokutowanie jego grzechów, tylko że on… on nie chciał tego uczynić. Ani mu się to śniło! Powiedział mi nawet coś podobnego, zanosząc się wstrętnym śmiechem. Kpił ze mnie w najlepsze, kiedy ja całe życie byłem bękartem, kiedy całe życie wychowywałem się bez ojca i też całe to posrane życie nosiłem w sobie jego krew! O zgrozo!, największą namiastkę mojej czystości, największą szansę na odkupienie… Brzydziłem się tego, że powinienem być względem niego za to wdzięczny. Nie dałem mu tej satysfakcji, podobnie jak nie pozwoliłem, by dalej się ze mnie śmiał.
A teraz? Miałem wrażenie, że dzieje się cos podobnego. Osoba, którą gotów byłem podejrzewać o to, co najlepsze, nie zaś to, co najgorsze… Osoba, którą było mi w jakimś stopniu żal pozbawiać życia… Osoba Alyssy, mojego kwiatuszka, którego chciałem sadzić w swoim ogrodzie… Ona kpiła sobie ze mnie. Stała i śmiała się prosto w moją twarz jak przed laty mój ojciec. Nie szanowała mnie. Cofałem wszelkie zdanie, jakie o niej miałem. Przeklinałem ją na wskroś i pragnąłem posłać do piekła, jeśli w nie wierzyła.
- Jednak do siebie pasujecie – stwierdziłem z obrzydzeniem, pociągając ją za ramię. Pchnąłem ją właściwie w złości na jeden z pomników. Nie wiem, co pragnąłem tym osiągnąć, ale nie myślałem za bardzo. Nie mogłem uwierzyć w to, że ona mnie nie zrozumiała. Tak bardzo się pomyliłem w ocenie jej osoby… Pokładałem w niej… sam nie wiem co, ale coś pokładałem. To prysło. Czułem wściekłość. Zalewała mnie całego. Nie mogłem oddychać dusiłem się, zaś przed oczami widziałem ten moment, kiedy z mojej różdżki umykało to zielone światło w kierunku ojca. Nie planowałem tego… Teraz również pragnąłem coś zrobić, jednakże chyba coś bardziej przyziemnego, ugh, mugolskiego. Zamiast wymacać różdżkę w kieszeni, ja postąpiłem do przodu, by dorwać tę dziewuchę, złapać za ramiona i uderzać o pomnik, póki nie wyda ostatniego tchu. Dokładnie to pragnąłem uczynić…
Tak też teraz stałem wśród pomników, ściskając Alyssę za ramię, ale myślami odlatując już gdzieś w inne miejsce i inny czas. Do tego momentu, kiedy stałem przed ojcem, gotowy go poznać i może nawet dać mu szansę na odpokutowanie jego grzechów, tylko że on… on nie chciał tego uczynić. Ani mu się to śniło! Powiedział mi nawet coś podobnego, zanosząc się wstrętnym śmiechem. Kpił ze mnie w najlepsze, kiedy ja całe życie byłem bękartem, kiedy całe życie wychowywałem się bez ojca i też całe to posrane życie nosiłem w sobie jego krew! O zgrozo!, największą namiastkę mojej czystości, największą szansę na odkupienie… Brzydziłem się tego, że powinienem być względem niego za to wdzięczny. Nie dałem mu tej satysfakcji, podobnie jak nie pozwoliłem, by dalej się ze mnie śmiał.
A teraz? Miałem wrażenie, że dzieje się cos podobnego. Osoba, którą gotów byłem podejrzewać o to, co najlepsze, nie zaś to, co najgorsze… Osoba, którą było mi w jakimś stopniu żal pozbawiać życia… Osoba Alyssy, mojego kwiatuszka, którego chciałem sadzić w swoim ogrodzie… Ona kpiła sobie ze mnie. Stała i śmiała się prosto w moją twarz jak przed laty mój ojciec. Nie szanowała mnie. Cofałem wszelkie zdanie, jakie o niej miałem. Przeklinałem ją na wskroś i pragnąłem posłać do piekła, jeśli w nie wierzyła.
- Jednak do siebie pasujecie – stwierdziłem z obrzydzeniem, pociągając ją za ramię. Pchnąłem ją właściwie w złości na jeden z pomników. Nie wiem, co pragnąłem tym osiągnąć, ale nie myślałem za bardzo. Nie mogłem uwierzyć w to, że ona mnie nie zrozumiała. Tak bardzo się pomyliłem w ocenie jej osoby… Pokładałem w niej… sam nie wiem co, ale coś pokładałem. To prysło. Czułem wściekłość. Zalewała mnie całego. Nie mogłem oddychać dusiłem się, zaś przed oczami widziałem ten moment, kiedy z mojej różdżki umykało to zielone światło w kierunku ojca. Nie planowałem tego… Teraz również pragnąłem coś zrobić, jednakże chyba coś bardziej przyziemnego, ugh, mugolskiego. Zamiast wymacać różdżkę w kieszeni, ja postąpiłem do przodu, by dorwać tę dziewuchę, złapać za ramiona i uderzać o pomnik, póki nie wyda ostatniego tchu. Dokładnie to pragnąłem uczynić…
- Marjorie Greyback
Re: Highgate Cemetery
Nie Paź 29, 2017 12:38 pm
Nie chciała go prowokować. Naprawdę usiłowała tego nie robić, pragnąc spróbować doprowadzić do wyzwolenia jego potencjalnego gadulstwa albo czegoś w tym rodzaju. Sama nie wiedziała, na co dokładnie liczyła, jednak jeśli istniała dla niej jakaś większa szansa na wyzwolenie, tkwiła ona nie w rozwiązaniach siłowych, a w rozproszeniu. Sama droga pod górę nieco nadszarpnęła fizyczne możliwości Alyssy, a spanikowanie zrobiło całą resztę. Nie potrafiła wyrwać się oprawcy, zaś jej próby uderzenia w czułe punkty na jego ciele spełzły na niczym. Być może nie miał mięśni jak ze stali, ale z pewnością nie był też pierwszym z brzegu człowiekiem. Nie, sposób, w jaki ją trzymał, jak skutecznie zamroczył jej umysł i sprawił, że zgodziła się na pozostanie z nim sam na sam...
To wszystko doprowadziło Meadowes do zastanowienia. Z pewnością wiele z jego sukcesu leżało po stronie jej własnej naiwności, jednakże musiał być w pewien sposób wyrachowany. Z pewnością nie chodziło tu o banalne wstanie rano i stwierdzenie, iż nadeszła idealna pora na to, by kogoś zabić. Musiał być przygotowany, nie mógł tego robić po raz pierwszy. Ona też niechybnie nie była dla niego pierwsza. Zabił kogoś przed nią, być może wiele osób, wiedziała to. Nie musiała nawet zadawać mu podobnego pytania, bowiem dostrzegała to w jego oczach. Ten błysk, samozadowolenie...
- Ile osób...? - Wyszeptała, nie zastanawiając się zbytnio nad urywkami zdań, które opuszczały jej usta. - Przede mną... Ile osób? - Być może to miało go rozjuszyć, jednak z opowieści znajomych aurorów wiedziała, iż znaczna część zwyrodnialców naprawdę lubiła rozgadywać się na temat swoich ofiar. Ten mężczyzna wyglądał jej na kogoś takiego, choć już wcześniej oceniła go przecież błędnie. Teraz także mogła się mylić, jednakże słowa już padły. Nie mogła ich cofnąć, mimowolnie jakby kurcząc się w sobie.
Oczekiwanie na ruch ze strony bruneta doprowadzało ją do jeszcze mocniejszych zawrotów głowy. Gdy zatem dlaczego wreszcie zostało rozwinięte, a ona tym samym uzyskała odpowiedź... Była już w stanie podobnym do tego, w jakim znajdowali się ludzie po zjechaniu z naprawdę stromej i pełnej zakrętów kolejki górskiej. Z tym, iż przeciętny rollercoaster nie był w stu procentach morderczy. Ona tymczasem stała tuż przed kimś, kto był nastawiony na zabijanie, a sposób, w jaki o tym mówił...
Wzbudził w niej nie tylko gniew, poczucie wręcz niesamowitej wściekłości, lecz także przemożną chęć roześmiania się. Sama nie wiedziała, kiedy jej się poddała, zaczynając niekontrolowanie chichotać. I to właśnie ją pogrążyło. Wystarczyło jedno krótkie spojrzenie prosto na twarz oprawcy, aby śmiech zamarł na ustach Alyssy, która dokładnie w tym samym momencie uświadomiła sobie własny błąd. Jeśli wcześniej była w fatalnym położeniu, obecnie było jeszcze gorzej.
Choć nie zrozumiała wypowiedzi bruneta, nie spytała go o sens tych słów, bowiem mężczyzna najwyraźniej nie zamierzał już z nią rozmawiać. Zaledwie kilka sekund później poczuła kolejne mocne szarpnięcie za ramię, niekontrolowanie lecąc na jeden z nagrobków. Odruchowo wyciągnęła dłonie za siebie, odbijając się rękami od płyty nagrobnej i pozostawiając na niej czerwone smugi. Krew... Szorstki materiał, z którego został zbudowany pomnik, częściowo pozadzierał jej skórę na śródręczach. Piekący ból nie był jednak tak zły, jak mogłoby się zdawać. Sprawił bowiem, iż adrenalina zaczęła buzować w żyłach dziewczyny, która wreszcie mogła sięgnąć po różdżkę, odskakując wcześniej za nagrobek.
- Drętwota! - Wrzasnęła, celując w agresora. W tym momencie nie liczyło się nic więcej. Chciała tylko pozbawić go szans na dalszy atak, a tak się składało, iż było to jedyne zaklęcie, jakie przyszło jej na myśl. Nigdy nie była dobra z zaklęć ofensywnych, jednak miała nadzieję, że tym razem miało to wystarczyć.
To wszystko doprowadziło Meadowes do zastanowienia. Z pewnością wiele z jego sukcesu leżało po stronie jej własnej naiwności, jednakże musiał być w pewien sposób wyrachowany. Z pewnością nie chodziło tu o banalne wstanie rano i stwierdzenie, iż nadeszła idealna pora na to, by kogoś zabić. Musiał być przygotowany, nie mógł tego robić po raz pierwszy. Ona też niechybnie nie była dla niego pierwsza. Zabił kogoś przed nią, być może wiele osób, wiedziała to. Nie musiała nawet zadawać mu podobnego pytania, bowiem dostrzegała to w jego oczach. Ten błysk, samozadowolenie...
- Ile osób...? - Wyszeptała, nie zastanawiając się zbytnio nad urywkami zdań, które opuszczały jej usta. - Przede mną... Ile osób? - Być może to miało go rozjuszyć, jednak z opowieści znajomych aurorów wiedziała, iż znaczna część zwyrodnialców naprawdę lubiła rozgadywać się na temat swoich ofiar. Ten mężczyzna wyglądał jej na kogoś takiego, choć już wcześniej oceniła go przecież błędnie. Teraz także mogła się mylić, jednakże słowa już padły. Nie mogła ich cofnąć, mimowolnie jakby kurcząc się w sobie.
Oczekiwanie na ruch ze strony bruneta doprowadzało ją do jeszcze mocniejszych zawrotów głowy. Gdy zatem dlaczego wreszcie zostało rozwinięte, a ona tym samym uzyskała odpowiedź... Była już w stanie podobnym do tego, w jakim znajdowali się ludzie po zjechaniu z naprawdę stromej i pełnej zakrętów kolejki górskiej. Z tym, iż przeciętny rollercoaster nie był w stu procentach morderczy. Ona tymczasem stała tuż przed kimś, kto był nastawiony na zabijanie, a sposób, w jaki o tym mówił...
Wzbudził w niej nie tylko gniew, poczucie wręcz niesamowitej wściekłości, lecz także przemożną chęć roześmiania się. Sama nie wiedziała, kiedy jej się poddała, zaczynając niekontrolowanie chichotać. I to właśnie ją pogrążyło. Wystarczyło jedno krótkie spojrzenie prosto na twarz oprawcy, aby śmiech zamarł na ustach Alyssy, która dokładnie w tym samym momencie uświadomiła sobie własny błąd. Jeśli wcześniej była w fatalnym położeniu, obecnie było jeszcze gorzej.
Choć nie zrozumiała wypowiedzi bruneta, nie spytała go o sens tych słów, bowiem mężczyzna najwyraźniej nie zamierzał już z nią rozmawiać. Zaledwie kilka sekund później poczuła kolejne mocne szarpnięcie za ramię, niekontrolowanie lecąc na jeden z nagrobków. Odruchowo wyciągnęła dłonie za siebie, odbijając się rękami od płyty nagrobnej i pozostawiając na niej czerwone smugi. Krew... Szorstki materiał, z którego został zbudowany pomnik, częściowo pozadzierał jej skórę na śródręczach. Piekący ból nie był jednak tak zły, jak mogłoby się zdawać. Sprawił bowiem, iż adrenalina zaczęła buzować w żyłach dziewczyny, która wreszcie mogła sięgnąć po różdżkę, odskakując wcześniej za nagrobek.
- Drętwota! - Wrzasnęła, celując w agresora. W tym momencie nie liczyło się nic więcej. Chciała tylko pozbawić go szans na dalszy atak, a tak się składało, iż było to jedyne zaklęcie, jakie przyszło jej na myśl. Nigdy nie była dobra z zaklęć ofensywnych, jednak miała nadzieję, że tym razem miało to wystarczyć.
- Bernard Collard
Re: Highgate Cemetery
Nie Paź 29, 2017 2:26 pm
Ile osób? Nie wiedziałem, nie miałem pojęcia. Po prostu były, potem ich nie było, ale nie mogło być ich znowu zbyt wiele. Zdecydowanie jeszcze za mało, niewystarczająco, bym mógł poczuć się oczyszczony. Obawiałem się, że nigdy nie osiągnę tego stanu. A może to całe oczyszczenie było tylko uczuciem przejściowym, tą ulotną chwilą, kiedy stałem, bądź klęczałem, nad ofiarą i wpatrywałem się w nią. Z początku wyzwolony i zadowolony, by powoli przechodzić w stan wycieńczenia, rezygnacji i żałoby nad swym własnym życiem.
Nieistotne, ile osób. Istotne, że kolejną była ona. Kwiat-trucizna. Zalewała moją duszę zawodem i wściekłością. Nie mogłem znieść tego, że mnie nie rozumiała. Nie wiem, po co niby miałaby mnie rozumieć, ale najwyraźniej to właśnie to, czego w tej chwili było mi potrzeba.
- Ile osób? Wystarczająco! Byś zniknęła w tłumie! – zawarczałem, ruszywszy w jej kierunku. Nie potrafiłem w tej chwili myśleć racjonalnie. Nie potrafiłem przywołać do siebie stanu spokojnej tafli czegoś tam. Ja płonąłem! Oto przed wami rozgrywał się kolejny – i to ostatni! - akt danse macabre. Nie można było tego przeoczyć.
Zrobiłem krok, wlepiając w nią wściekłe spojrzenie – pierwszy ruch partnera. Potem ona odepchnęła się od płyty, jak gdyby była prima baleriną, której niestraszne wszelkie złe warunki. Ona po prostu sunęła, stapiając się wraz z wiatrem… Ja zaś? Oniemiałem, patrząc na pozostawione przez nią czerwone smugi. Zastanowiło mnie, czy po oczyszczeniu swojej własnej krwi, zdolny byłbym z tego zrezygnować… Pozbawianie życia takich osób jak Alyssa Meadowes było czymś niewyobrażalnie przyjemnym. Nie mógłbym z tego zrezygnować.
Kolejny mój krok… bardziej pewny i bardziej nieostrożny. Chwila zamotania wystarczyła, by moje kolejne spojrzenie na nią okazało się spotkaniem nie z jej oczami, tylko z jej różdżką. Nie spodziewałem się tego. Zaklęcie uderzyło we mnie, zaś ja upadłem na znajdujący się za mną nagrobek.
Nieistotne, ile osób. Istotne, że kolejną była ona. Kwiat-trucizna. Zalewała moją duszę zawodem i wściekłością. Nie mogłem znieść tego, że mnie nie rozumiała. Nie wiem, po co niby miałaby mnie rozumieć, ale najwyraźniej to właśnie to, czego w tej chwili było mi potrzeba.
- Ile osób? Wystarczająco! Byś zniknęła w tłumie! – zawarczałem, ruszywszy w jej kierunku. Nie potrafiłem w tej chwili myśleć racjonalnie. Nie potrafiłem przywołać do siebie stanu spokojnej tafli czegoś tam. Ja płonąłem! Oto przed wami rozgrywał się kolejny – i to ostatni! - akt danse macabre. Nie można było tego przeoczyć.
Zrobiłem krok, wlepiając w nią wściekłe spojrzenie – pierwszy ruch partnera. Potem ona odepchnęła się od płyty, jak gdyby była prima baleriną, której niestraszne wszelkie złe warunki. Ona po prostu sunęła, stapiając się wraz z wiatrem… Ja zaś? Oniemiałem, patrząc na pozostawione przez nią czerwone smugi. Zastanowiło mnie, czy po oczyszczeniu swojej własnej krwi, zdolny byłbym z tego zrezygnować… Pozbawianie życia takich osób jak Alyssa Meadowes było czymś niewyobrażalnie przyjemnym. Nie mógłbym z tego zrezygnować.
Kolejny mój krok… bardziej pewny i bardziej nieostrożny. Chwila zamotania wystarczyła, by moje kolejne spojrzenie na nią okazało się spotkaniem nie z jej oczami, tylko z jej różdżką. Nie spodziewałem się tego. Zaklęcie uderzyło we mnie, zaś ja upadłem na znajdujący się za mną nagrobek.
- Marjorie Greyback
Re: Highgate Cemetery
Nie Paź 29, 2017 3:22 pm
O losie!, Meadowes nienawidziła sytuacji, w których ktokolwiek na nią wrzeszczał i to właśnie ta myśl przepłynęła przez głowę blondynki, gdy dziewczyna usłyszała warkot ciemnowłosego. Na usta cisnęła jej się wyjątkowo ostra - zwłaszcza jak na nią - odpowiedź, jednak słowa, które Alyssa pragnęła z siebie wyrzucić, nigdy nie padły. To nie miałoby najmniejszego sensu, ponieważ zwyrodnialec zyskałyby wyłącznie dodatkowy czas na atak. Na to zaś nie zamierzała mu pozwolić. Ani w tym, ani w kolejnym życiu. Doprowadził ją do stanu, w którym nie miała wyjścia. Musiała zaatakować, robiąc to prawie odruchowo - czego sama się po sobie nie spodziewała, prawdę mówiąc - i... Skutecznie...
Nie przyglądała się nagrobkowi, nie oceniała strat, nie myślała o tym, co ciężar ciała mężczyzny mógł zrobić z tak starą i kruchą płytą nagrobną. Prawdę mówiąc, nie byłaby zła, gdyby przy okazji zarwała się pod nim ziemia, ponieważ Aly miałaby wtedy znacznie większe szanse na względnie normalną ucieczkę, którą przecież i tak planowała. Tak czy siak, nie zwróciła jednak uwagi na szczegóły tego, co stało się z brunetem. W jednej chwili uderzyła w niego zaklęciem, w drugiej chwytając jeszcze dosyć ciężki szklany znicz - ten sam, który kilka tygodni temu sama przyniosła na cmentarz, stawiając go na ziemi przy pomniku - i nim także ciskając w agresora. Chciała uderzyć go w twarz, choć niesamowicie drżały jej przy tym dłonie, przez co nie celowała zbyt dokładnie. Ostatecznie trafienie w jakikolwiek punkt na ciele zwyrodnialca miało dać jej jeszcze krótką chwilę, której potrzebowała, by rzucić kolejne zaklęcie.
- Accio! - Celując w różdżkę mężczyzny, która wypadła z jego kieszeni tuż po tym, jak dostał Drętwotą, przywołała ją do siebie, mocno zaciskając palce na drewnianym trzonku. To wystarczyło, by poczuła się chociaż trochę pewniejsza, pozbawiając go możliwości korzystania z zaklęć. Cóż, o ile nie był w stanie używać magii bezróżdżkowej. Tego nie chciała jednak sprawdzać - choć istniały naprawdę nikłe szanse, że delikwent miał taki dar - zamierzając jak najszybciej zmyć się z cmentarza.
Była posiadaczem nie jednej, a dwóch różdżek, aczkolwiek nadal nie widziała się w bezpośredniej walce z tym zwyrodnialcem. Tym razem nie miała też nic przeciwko teleportacji, woląc zaryzykować pojawieniem się tuż przed nosem jakiegoś mugola, niżeli biec pomiędzy ciasno ustawionymi płytami nagrobnymi. Zapewne wywróciłaby się podczas zbiegania w dół, potykając o coś, czego nie zauważyłaby w stresie, zaś to mogłoby doprowadzić do ponownej konfrontacji z mężczyzną, którego odporności na zaklęcia nie znała. Niektórzy leżeli sparaliżowani przez pół godziny, jednak z doświadczenia wiedziała, iż istnieli także tacy, którym wystarczyło dziesięć czy piętnaście minut.
Wciąż nie wiedziała, od czego dokładnie to zależało - choć ostatnie badania w laboratorium rzuciły na to potencjalny cień światła, być może wskazując na jakąś obecność genów olbrzymów; a tak się składało, że bydlak był wysoki i potężny - i nie zamierzała badać tego w ten sposób. Jeszcze przez kilka sekund stojąc w miejscu - jak gdyby nadal była sparaliżowana strachem, co nie byłoby wielkim kłamstwem - z obiema różdżkami w dłoniach, spojrzała na leżącego bruneta, po czym teleportowała się z charakterystycznym trzaskiem. Być może w takim stanie nie powinna prowadzić samochodu, jednak adrenalina wciąż buzowała w jej żyłach na tyle, by dziewczyna zignorowała poobdzierane śródręcza i zranione nadgarstki, ignorując także ból ramienia i z piskiem opon ruszając spod cmentarza.
Potrzebowała czasu, by dokładnie uświadomić sobie, co tak właściwie miało miejsce...
Nie przyglądała się nagrobkowi, nie oceniała strat, nie myślała o tym, co ciężar ciała mężczyzny mógł zrobić z tak starą i kruchą płytą nagrobną. Prawdę mówiąc, nie byłaby zła, gdyby przy okazji zarwała się pod nim ziemia, ponieważ Aly miałaby wtedy znacznie większe szanse na względnie normalną ucieczkę, którą przecież i tak planowała. Tak czy siak, nie zwróciła jednak uwagi na szczegóły tego, co stało się z brunetem. W jednej chwili uderzyła w niego zaklęciem, w drugiej chwytając jeszcze dosyć ciężki szklany znicz - ten sam, który kilka tygodni temu sama przyniosła na cmentarz, stawiając go na ziemi przy pomniku - i nim także ciskając w agresora. Chciała uderzyć go w twarz, choć niesamowicie drżały jej przy tym dłonie, przez co nie celowała zbyt dokładnie. Ostatecznie trafienie w jakikolwiek punkt na ciele zwyrodnialca miało dać jej jeszcze krótką chwilę, której potrzebowała, by rzucić kolejne zaklęcie.
- Accio! - Celując w różdżkę mężczyzny, która wypadła z jego kieszeni tuż po tym, jak dostał Drętwotą, przywołała ją do siebie, mocno zaciskając palce na drewnianym trzonku. To wystarczyło, by poczuła się chociaż trochę pewniejsza, pozbawiając go możliwości korzystania z zaklęć. Cóż, o ile nie był w stanie używać magii bezróżdżkowej. Tego nie chciała jednak sprawdzać - choć istniały naprawdę nikłe szanse, że delikwent miał taki dar - zamierzając jak najszybciej zmyć się z cmentarza.
Była posiadaczem nie jednej, a dwóch różdżek, aczkolwiek nadal nie widziała się w bezpośredniej walce z tym zwyrodnialcem. Tym razem nie miała też nic przeciwko teleportacji, woląc zaryzykować pojawieniem się tuż przed nosem jakiegoś mugola, niżeli biec pomiędzy ciasno ustawionymi płytami nagrobnymi. Zapewne wywróciłaby się podczas zbiegania w dół, potykając o coś, czego nie zauważyłaby w stresie, zaś to mogłoby doprowadzić do ponownej konfrontacji z mężczyzną, którego odporności na zaklęcia nie znała. Niektórzy leżeli sparaliżowani przez pół godziny, jednak z doświadczenia wiedziała, iż istnieli także tacy, którym wystarczyło dziesięć czy piętnaście minut.
Wciąż nie wiedziała, od czego dokładnie to zależało - choć ostatnie badania w laboratorium rzuciły na to potencjalny cień światła, być może wskazując na jakąś obecność genów olbrzymów; a tak się składało, że bydlak był wysoki i potężny - i nie zamierzała badać tego w ten sposób. Jeszcze przez kilka sekund stojąc w miejscu - jak gdyby nadal była sparaliżowana strachem, co nie byłoby wielkim kłamstwem - z obiema różdżkami w dłoniach, spojrzała na leżącego bruneta, po czym teleportowała się z charakterystycznym trzaskiem. Być może w takim stanie nie powinna prowadzić samochodu, jednak adrenalina wciąż buzowała w jej żyłach na tyle, by dziewczyna zignorowała poobdzierane śródręcza i zranione nadgarstki, ignorując także ból ramienia i z piskiem opon ruszając spod cmentarza.
Potrzebowała czasu, by dokładnie uświadomić sobie, co tak właściwie miało miejsce...
[z/t]
- Bernard Collard
Re: Highgate Cemetery
Nie Paź 29, 2017 9:23 pm
Z początku towarzyszył mi stan dezorientacji. Powód mojej aktualnej pozycji pozostawał zagadką, póki ból głowy spowodowany oszołomieniem zaklęciem, a także ten pleców od uderzenia o nierówny nagrobek, nie uświadomił mi, co się stało i co się miało stać. Spanikowałem.
Alyssa! Musiałem ją dorwać! Jeśli tego nie zrobię, byłem spalony. Jeśli tego nie zrobię, to, co kochałem, miało zostać zaprzepaszczone, zesłane do Azkabanu, zrujnowane i pogrążone w żałobnej ciszy w tęsknocie za świetnością. Moja żona zostałaby zamknięta wraz ze mną w więzieniu za współudział, Andrew nie pociągnąłby opieki nad moimi ogrodami – zarosłyby i zostały zapomniane, zaś on sam? Pewnie by sobie poradził ostatecznie, aczkolwiek miałby znacznie trudniej. Ponadto ja i Azkaban? Ojciec zapewne śmiałby się w swoim grobie!
Zerwałem się na równe nogi, pomimo ostrego bólu w dole pleców. Zaraz tego pożałowałem, gdyż pociemniało mi przed oczami i gdyby nie najbliższy krzyż, pewnie bym runął na ziemię. Pomrugałem trochę powiekami, pokręciłem głową… i wtedy się spostrzegłem się, że nie mam różdżki. Rozejrzałem się wokół za obecnością dziewczyny, ale nie widziałem jej w zasięgu swojego wzroku. Jedynym dowodem na to, że odwiedziła to miejsce, były pozostawione przez nią narzędzia.
Zakląłem paskudnie pod nosem i rzuciłem się do poszukiwania swojej różdżki. Nie podejrzewałem jej o to, ale najwyraźniej musiała ją zabrać ze sobą… Posiadała coś, co należało do mnie, znała moją twarz i wiedziała, że lubię ogrodnictwo. Zakląłem więc ponownie i ruszyłem w kierunku bramy, mając nadzieję, że dorwę ją jeszcze gdzieś po drodze do jej samochodu. Nigdzie jej jednak nie było… Ogłupiałem. Zrobiłem coś naprawdę... cholernie nieodpowiedzialnego.
Postanowiłem czym prędzej wrócić do domu, by ostrzec swoją małżonkę, potem zaś niezwłocznie wybrać się na polowanie.
| koniec sesji konkursowej
| z/t
Alyssa! Musiałem ją dorwać! Jeśli tego nie zrobię, byłem spalony. Jeśli tego nie zrobię, to, co kochałem, miało zostać zaprzepaszczone, zesłane do Azkabanu, zrujnowane i pogrążone w żałobnej ciszy w tęsknocie za świetnością. Moja żona zostałaby zamknięta wraz ze mną w więzieniu za współudział, Andrew nie pociągnąłby opieki nad moimi ogrodami – zarosłyby i zostały zapomniane, zaś on sam? Pewnie by sobie poradził ostatecznie, aczkolwiek miałby znacznie trudniej. Ponadto ja i Azkaban? Ojciec zapewne śmiałby się w swoim grobie!
Zerwałem się na równe nogi, pomimo ostrego bólu w dole pleców. Zaraz tego pożałowałem, gdyż pociemniało mi przed oczami i gdyby nie najbliższy krzyż, pewnie bym runął na ziemię. Pomrugałem trochę powiekami, pokręciłem głową… i wtedy się spostrzegłem się, że nie mam różdżki. Rozejrzałem się wokół za obecnością dziewczyny, ale nie widziałem jej w zasięgu swojego wzroku. Jedynym dowodem na to, że odwiedziła to miejsce, były pozostawione przez nią narzędzia.
Zakląłem paskudnie pod nosem i rzuciłem się do poszukiwania swojej różdżki. Nie podejrzewałem jej o to, ale najwyraźniej musiała ją zabrać ze sobą… Posiadała coś, co należało do mnie, znała moją twarz i wiedziała, że lubię ogrodnictwo. Zakląłem więc ponownie i ruszyłem w kierunku bramy, mając nadzieję, że dorwę ją jeszcze gdzieś po drodze do jej samochodu. Nigdzie jej jednak nie było… Ogłupiałem. Zrobiłem coś naprawdę... cholernie nieodpowiedzialnego.
Postanowiłem czym prędzej wrócić do domu, by ostrzec swoją małżonkę, potem zaś niezwłocznie wybrać się na polowanie.
| koniec sesji konkursowej
| z/t
- Amelia Wright
Re: Highgate Cemetery
Sob Gru 02, 2017 12:02 am
Doceniała fakt, że nie przyszło jej się urodzić w centrum Londynu. Z drugiej zaś strony życie "pod nim" było czymś naprawdę pozytywnym. Nie musiała męczyć się z codziennością w tak zabudowanym miejscu, a jednak wciąż miała możliwość bywania tam i odkrywania. Pozwalało to w dni takie jak ten po prostu wyjść i pobyć w zwyczajnym świecie. Odkrywanie jego magicznej i mugolskiej strony zawsze było tak samo ekscytujące. Oczywiście równocześnie wyjątkowo stresujące, jak na istotkę, która najlepiej nie rozmawiałaby za wiele z kimkolwiek dla pewności, że się nie ośmieszy. Nie dało się jednak przeżyć swego żywota w zamknięciu. Plus wcale nie o to jej chodziło. Kochała rysować to, co żywe. Tętniące czymś rzeczywistym. Przedmioty są ciekawe, ale jednak to, co chodzi, rośnie, rozwija się w jakikolwiek sposób ekscytuje bardziej. Ludzie, zwierzęta, przyroda. Wszystko to przykuwa uwagę. Nie da się zaś tego doświadczyć w odosobnionym pokoiku na przedmieściach, a jeśli już to nie jest to tak samo rzeczywiste, jak to, co na zewnątrz. Może dlatego przechadzając się po mieście nieco się zagubiła. W sumie to nawet bardzo. Wcale nie chciała zachodzić na cmentarz. Po prostu nieświadomie chciała skrócić sobie przez niego drogę. Z dobrych rzeczy - oznacza to, że nic nie powinno pójść źle, spokój i cisza, bo to zmarli w końcu, ze złych - naprawdę nie czuła się komfortowo pośród dosłownie MARTWEJ ciszy.
Cóż jednak zrobić? Szła przed siebie nieco niepewnie, ale grunt, że do przodu.
Cóż jednak zrobić? Szła przed siebie nieco niepewnie, ale grunt, że do przodu.
- Enzo Nero
Re: Highgate Cemetery
Sob Gru 02, 2017 12:10 pm
Enzo stał sobie na cmentarzu i patrzał gdzieś w dal. Nie miał tutaj bliskich jednak czasami lubił sobie tutaj przyjść i zapalić komuś obcemu znicz, szczególnie na takich starych zapomnianych grobach. Nie wiedział czy jest to dobry uczynek czy też coś bardzo nietaktownego. Wspominanie zmarłych w Anglii i we Włoszech na pewno bardzo się różniło. Już miał iść do domu kiedy dostrzegł Amelię. Widząc ją uśmiechnął się lekko.
- A Ty co tutaj robisz tchórzliwy puszku? - Zapytał trzymając ręce w kieszeni.
Może nie było to najmilsze przywitanie z możliwych, jednak blondyn nigdy nie wiedział jak powinien rozpocząć rozmowę. Szczególnie po tym jak tyle razy przejechał się na kobietach. Nigdy wcześniej z nią nie rozmawiał, poza małymi uwagami na korytarzu szkoły kiedy mijał ją razem z Giotto. Cmentarz nie był może zbyt uroczym miejscem na rozpoczęcie znajomości jednak lepsze takie miejsce niż żadne.
- A Ty co tutaj robisz tchórzliwy puszku? - Zapytał trzymając ręce w kieszeni.
Może nie było to najmilsze przywitanie z możliwych, jednak blondyn nigdy nie wiedział jak powinien rozpocząć rozmowę. Szczególnie po tym jak tyle razy przejechał się na kobietach. Nigdy wcześniej z nią nie rozmawiał, poza małymi uwagami na korytarzu szkoły kiedy mijał ją razem z Giotto. Cmentarz nie był może zbyt uroczym miejscem na rozpoczęcie znajomości jednak lepsze takie miejsce niż żadne.
- Amelia Wright
Re: Highgate Cemetery
Sob Gru 02, 2017 2:44 pm
Cisza okazała się być żywsza niż się spodziewała. W sumie to tak naprawdę została brutalnie zamordowana przez pewnego jegomościa. Pierw dostała palpitacji, że cokolwiek do niej przemówiło w takim miejscu. Potem do jej mózgu dotarła informacja kto mówi. Ani jedno ani drugiej nie sprawiło, że poziom stresu spadł. No może poza tym, że przynajmniej w razie gdyby zaliczyła upadek głową na jakiś kamień lub nagrobek to ktoś by ją uratował lub chociaż znalazł zwłoki. To zawsze jakiś malutki pozytyw, jednak chyba w jej głowie się nie pojawił, ponieważ skupiła się na przerażeniu nad faktem, że musi znaleźć jakiekolwiek uzasadnienie faktu, że się tutaj znalazła. Problem był taki, że powiedzenie prawdy zabrzmi głupio, a z kłamaniem idzie jej tak dobrze, jak z prowadzeniem rozmowy, czyli gorzej już być nie może. Jednak lepiej tego nie przyznawać głośno, co by los nie spróbował udowodnić, że jednak ta studnia nie ma dna. Jeszcze gorzej, że nie mogła zignorować tego chociażby dlatego, że stanęła jak wryta wyłupiając swoje oczy w jego kierunku z szoku. Cóż, podpisała już wyrok to trzeba przez niego przejść. Wzięła głęboki oddech i starała się schować ręce do kieszeni tak, żeby nie było widać, jaka z niej galareta. Policzyła w głowie do trzech i próbowała.
- Ja... z-z-zgubiłam się - Oczywiście powinna to trochę rozwinąć. W końcu wiedziała, jak wyjść. Tylko weszła tu jakimś zrządzeniem losu i trochę głupio i trudno jąkając się wyjaśnić coś tak durnego.
- Ja... z-z-zgubiłam się - Oczywiście powinna to trochę rozwinąć. W końcu wiedziała, jak wyjść. Tylko weszła tu jakimś zrządzeniem losu i trochę głupio i trudno jąkając się wyjaśnić coś tak durnego.
- Enzo Nero
Re: Highgate Cemetery
Nie Gru 03, 2017 2:51 pm
Enzo stał przed dziewczyną i czekał na to co ma na swoje wytłumaczenie. Trzymając ręce w kieszeni, miętosił w swojej prawej ręce jakiś papierek. Nie wiedział zupełnie po czym on jest, jednak teraz nawet nie miał zamiaru go wyciągać. Czyżby powodem tego była obecność dziewczyny? Cóż, tego raczej się nie dowie. Westchnął i przymknął oczy, jednak szybko je otworzył słysząc odpowiedź dziewczyny. Gdy powiedziała że się zgubiła, otworzył lekko usta ze zdziwienia po czym zaśmiał się delikatnie, nie chcąc zbytnio urazić jej uczuć, jednak zupełnie nie mógł tego powstrzymać.
- Czegoż innego mogłem się po Tobie spodziewać Puszku - Mruknął i ukrył usta pod kołnierzem ubrania.
Lato było wyjątkowo chłodne tego roku. Możliwe było że ta różnica temperatur jaka była między Anglią, a Włochami dała mu się znać właśnie w tym momencie. Cholerne korzenie.
- Jeśli chcesz to Cię stąd wyprowadzę, jednak najpierw muszę odwiedzić jeszcze jeden grób. Zechcesz mi towarzyszyć? - Zaproponował lekko zakłopotany.
Wakacje niedługo się skończą, a obawiał się o swoją reputację. Przecież Enzo Nero który był ślizgonem nie mógł sobie tak spokojnie łazić i zapalać świeczek na opuszczonych grobach, to się nie godzi!
- Czegoż innego mogłem się po Tobie spodziewać Puszku - Mruknął i ukrył usta pod kołnierzem ubrania.
Lato było wyjątkowo chłodne tego roku. Możliwe było że ta różnica temperatur jaka była między Anglią, a Włochami dała mu się znać właśnie w tym momencie. Cholerne korzenie.
- Jeśli chcesz to Cię stąd wyprowadzę, jednak najpierw muszę odwiedzić jeszcze jeden grób. Zechcesz mi towarzyszyć? - Zaproponował lekko zakłopotany.
Wakacje niedługo się skończą, a obawiał się o swoją reputację. Przecież Enzo Nero który był ślizgonem nie mógł sobie tak spokojnie łazić i zapalać świeczek na opuszczonych grobach, to się nie godzi!
- Amelia Wright
Re: Highgate Cemetery
Sob Gru 23, 2017 6:25 pm
Jak to się w ogóle stało, że musiała się tłumaczyć? Dlaczego w miejscu, gdzie nie powinno być żywej duszy i tak się ją znajduje? Amelka nie lubi sytuacji na które nie jest przygotowana. A już na pewno nie podobało jej się to, że nagle musiała udawać, że rozmowa wcale nie jest dla niej stresująca, bo nie chciała wyjść na typowego Puchona jeszcze bardziej. Tym bardziej, że to nie tak! To wszystko nie jest takie proste. Nawet wyjście stąd teraz. Nie była pewna, czy chłopak chce jej uprzykrzyć życie, czy rzeczywiście zachowywał się normalnie. Kompletnie nie miała pojęcia co w tej sprawie myśleć. Relacje międzyludzkie są trudne. Szczególnie jeśli ma się świadomość, że rozmówca wcale nie uchodzi za najbardziej pokorną i milutką osóbkę. Zresztą mógłby być wzorem wszelkich cnót, a i tak nogi by się pod nią ze strachu uginały, więc może to żadna różnica?
Przemilczała jego słowa o typowości puchońskiej, jednak tych kolejnych już nie mogła. Przeklęty świat. Dlaczego to musi być takie trudne? Gdyby tak można było stać się nagle niewidzialnym...
- Ja... - chcę iść do domu -oczywiście - Tak właśnie to musiało się skończyć. Głównie dlatego, że odmawianie idzie jej jak żółwiowi podróż dookoła świata o własnych nóżkach. Po drugie powinna być miła. Tak przecież wypada. Wypada być uprzejmym. Zresztą jak mogła tak o nim myśleć! Poczuła się okropnie z faktem, że się go obawia. Przecież nic jeszcze nie zrobiła. Nic straszniejszego niż mówienie do niej, więc może wcale nie ma złych zamiarów? A może ma?
Amelka nie potrafiła tego ułożyć w swojej główce, wiec po prostu postanowiła mu potowarzyszyć. Ach gdyby on to tylko wiedział! Mógłby mieć pewność, że byłaby ostatnią osobą odważną na tyle, by plotkować o nim.
- Czy ty... zastanawiam się tylko... ja... często tu przychodzisz? - Panienko Wright z panienki to dopiero mistrzyni elokwencji! Ale czegóż innego mielibyśmy się spodziewać?
Idź dalej dziecko, idź. Utrwalaj obraz głupich, niezdarnych i wstydliwych Puszków.
Potem sobie poplujesz w brodę za to kim jesteś.
Przemilczała jego słowa o typowości puchońskiej, jednak tych kolejnych już nie mogła. Przeklęty świat. Dlaczego to musi być takie trudne? Gdyby tak można było stać się nagle niewidzialnym...
- Ja... - chcę iść do domu -oczywiście - Tak właśnie to musiało się skończyć. Głównie dlatego, że odmawianie idzie jej jak żółwiowi podróż dookoła świata o własnych nóżkach. Po drugie powinna być miła. Tak przecież wypada. Wypada być uprzejmym. Zresztą jak mogła tak o nim myśleć! Poczuła się okropnie z faktem, że się go obawia. Przecież nic jeszcze nie zrobiła. Nic straszniejszego niż mówienie do niej, więc może wcale nie ma złych zamiarów? A może ma?
Amelka nie potrafiła tego ułożyć w swojej główce, wiec po prostu postanowiła mu potowarzyszyć. Ach gdyby on to tylko wiedział! Mógłby mieć pewność, że byłaby ostatnią osobą odważną na tyle, by plotkować o nim.
- Czy ty... zastanawiam się tylko... ja... często tu przychodzisz? - Panienko Wright z panienki to dopiero mistrzyni elokwencji! Ale czegóż innego mielibyśmy się spodziewać?
Idź dalej dziecko, idź. Utrwalaj obraz głupich, niezdarnych i wstydliwych Puszków.
Potem sobie poplujesz w brodę za to kim jesteś.
- Enzo Nero
Re: Highgate Cemetery
Pon Gru 25, 2017 12:06 am
Przez chwilę stali tak w milczeniu. Enzo czekał na jej odpowiedź. Z jednej strony chciał by z nim poszła, wtedy pewnie zwiększyłby świadomość ludzką o tą jedną osobę, która może wzięła by z niego przykład i tak jak on dbała o opuszczone groby. Było tak z powodu jego rodziców. Obawiał się że nie żyją, a on nawet nie wiedział gdzie może zacząć ich szukać. Dbając o groby chciał pomocy tych na górze, by pomogli mu w tym wszystkim. Słysząc w końcu jej odpowiedź mruknął pod nosem coś niezrozumiałego dla dziewczyny.
- Więc chodźmy, chyba że chcesz spotkać się z White Johnem - Powiedział do niej ruszając przodem.
Idąc przed nią, wyciągnął różdżkę i dochodząc pierwszy nad grób, odwrócił się w jej stronę. W tym samym czasie usłyszał jej pytanie czy często tu przychodzi. Właściwie to brzmiało tak, jakby chciała zapytać o coś innego, jednak w obawie przed młodszym Nero w ostatniej chwili zmieniła zdanie.
- Właściwie to kiedy tylko mam wolną chwilę staram się tutaj wpaść na chwilę i poeksperymentować z nekromancją - Odrzekł i machnął różdżką w stronę grobu.
Był ciekawy jej reakcji w tym momencie dlatego też nie spuszczał z niej wzroku.
- Więc chodźmy, chyba że chcesz spotkać się z White Johnem - Powiedział do niej ruszając przodem.
Idąc przed nią, wyciągnął różdżkę i dochodząc pierwszy nad grób, odwrócił się w jej stronę. W tym samym czasie usłyszał jej pytanie czy często tu przychodzi. Właściwie to brzmiało tak, jakby chciała zapytać o coś innego, jednak w obawie przed młodszym Nero w ostatniej chwili zmieniła zdanie.
- Właściwie to kiedy tylko mam wolną chwilę staram się tutaj wpaść na chwilę i poeksperymentować z nekromancją - Odrzekł i machnął różdżką w stronę grobu.
Był ciekawy jej reakcji w tym momencie dlatego też nie spuszczał z niej wzroku.
- Amelia Wright
Re: Highgate Cemetery
Pon Gru 25, 2017 5:25 pm
Nie miała wyboru. Tak totalnie nie miała. Nie była pewna, czy panikuje dla tego, że już musi za nim poczłapać, czy dlatego, że tak bardzo boi się, że jeśli obróci się do niego plecami i cieknie to albo ją zatrzyma albo opowie wszystkim w szkole, jak to Puchoni są głupi i próbują się bawić ze Ślizgonami w berka na cmentarzu. Tyle złych, stresujących opcji! Poszła jednak i jakoś nawet nie zabiła się na trasie mimo tego, że nogi miała jak z waty. Chyba zaczynała się przyzwyczajać. I kiedy już wierzyła w to, że bicie jej serca się uspokoi i będzie mogła budować zdania z prawdziwego zdarzenia. Wyciągnąć resztki praktycznie nieistniejącej pewności siebie to wszystko musiało szlag trafić. Nie patrzyła na swojego towarzysza, uparcie szukała jakiejś sensownej odpowiedzi w grobie. To znaczy... na szczęście jeszcze nie w grobie, ale na pomniku spoczęło jej spojrzenie. Kiedy więc wypowiedziała dokładnie to, czego nie powinien zatrzymał się jej oddech a wzrok zamarł, jakby zapomniała jak się mruga. Łzy zbierały się w jej oczach, jednak jej włosy załatwiły trochę sprawę i opadły jej na twarz, kiedy pochyliła głowę.
- Po co? - zapytała słabiutkim głosikiem, jakby zaraz miała wylądować gdzieś na piachy między nagrobkami.
- Po co? - zapytała słabiutkim głosikiem, jakby zaraz miała wylądować gdzieś na piachy między nagrobkami.
- Enzo Nero
Re: Highgate Cemetery
Czw Gru 28, 2017 1:50 pm
Chłopak widząc jej reakcję na słowa o nekromancji zaśmiał się cicho, zasłaniając usta dłonią. Pamiętajmy o tym gdzie są, dlatego nie pozwolił sobie na to by roześmiać się głośniej chociaż właściwie to bardzo miał na to ochotę, od tak by jeszcze bardziej zestresować tego biednego Puszka.
- Żartowałem. Po prostu chcę sprzątnąć z tego grobu - Powiedział patrząc na nią.
Skupił na niej swoją uwagę, by przypadkiem nie poleciała między nagrobki, jednak kiedy sytuacja wydawała się w miarę opanowana z powrotem spojrzał na znajdujący się przed nim pomnik.
- Chłoszczyść - Mruknął i machnął różdżką.
Nie wyobrażał sobie życia bez magii i szorowania tych wszystkich wstrętnych rzeczy rękoma. Na szczęście nie musiał.
- Accio - Dodał po chwili i przyzwał znicz który postawił na grobie.
Nie chciało mu się ich nosić ze sobą, ani też kupować dlatego przyzwał sobie jeden z pobliskiego sklepu, no bo kto mu zabroni.
- Incendio - Użył ostatniego zaklęcia by zapalić znicz.
Teraz kiedy zrobił już to wszystko podszedł bliżej Amelki.
- Możemy już iść, jeśli chcesz - Powiedział z lekkim uśmiechem.
- Żartowałem. Po prostu chcę sprzątnąć z tego grobu - Powiedział patrząc na nią.
Skupił na niej swoją uwagę, by przypadkiem nie poleciała między nagrobki, jednak kiedy sytuacja wydawała się w miarę opanowana z powrotem spojrzał na znajdujący się przed nim pomnik.
- Chłoszczyść - Mruknął i machnął różdżką.
Nie wyobrażał sobie życia bez magii i szorowania tych wszystkich wstrętnych rzeczy rękoma. Na szczęście nie musiał.
- Accio - Dodał po chwili i przyzwał znicz który postawił na grobie.
Nie chciało mu się ich nosić ze sobą, ani też kupować dlatego przyzwał sobie jeden z pobliskiego sklepu, no bo kto mu zabroni.
- Incendio - Użył ostatniego zaklęcia by zapalić znicz.
Teraz kiedy zrobił już to wszystko podszedł bliżej Amelki.
- Możemy już iść, jeśli chcesz - Powiedział z lekkim uśmiechem.
- Amelia Wright
Re: Highgate Cemetery
Czw Gru 28, 2017 9:55 pm
Wcale jej te słowa wiele nie pomogły. Dalej czuła się co najmniej zmartwiona tym wszystkim, co się działo. Nie była pewna, czy mu wierzyć, czy zaraz nie oberwie jakimś zaklęciem w łeb albo nie stanie się coś gorszego, jak wyciąganie zmarłych z ich miejsc spoczynków. Nie znała go, a bała się tak naprawdę każdej sytuacji w której musi być istotą społeczną. Szczególnie, kiedy ewidentnie druga strona zdaje sobie sprawę z faktu, że ma ogromną przewagę. Faktem jest, że w większości tak to właśnie bywa, jednak czasami ludzie dają jej spokój i po prostu rozmawiają, próbując przy tym uniknąć straszenia człowieczka o nędznych pokładach spokoju wewnętrznego. Może jak minie jeszcze trochę czasu to mu nawet uwierzy. W końcu przyglądała się temu, co robił, więc może wcale to nie jest na pokaz, by zaraz rozbić jej głowę o nagrobek. Może. Nie miała co do tego tak wielkiego przekonania, a przynajmniej nie jest ono wystarczające do tego, by mogła poczuć się w znaczącym stopniu lepiej. Czy kiedykolwiek było?
I jeszcze musiał się zbliżyć! Och, ludzie kompletnie nie potrafią drugim ułatwić żywota...
- Ja... yhm... - No i co teraz? Chciałaś iść. To czemu nie idziesz? Och, co za wielkie zamieszanie w takiej małej główce!
- A gdzie idziesz? - powiedziała to niemal na jednym oddechu, bo nic lepszego jej do tego łebka nie przyszło. W stresie każdy gubi się nieco, więc to chyba nic dziwnego. Może jakby go raz, czy dwa spotkała w spokojnych warunkach, bez straszenia jej ożywaniem zwłok to konwersacja byłaby bardziej skomplikowana.
I jeszcze musiał się zbliżyć! Och, ludzie kompletnie nie potrafią drugim ułatwić żywota...
- Ja... yhm... - No i co teraz? Chciałaś iść. To czemu nie idziesz? Och, co za wielkie zamieszanie w takiej małej główce!
- A gdzie idziesz? - powiedziała to niemal na jednym oddechu, bo nic lepszego jej do tego łebka nie przyszło. W stresie każdy gubi się nieco, więc to chyba nic dziwnego. Może jakby go raz, czy dwa spotkała w spokojnych warunkach, bez straszenia jej ożywaniem zwłok to konwersacja byłaby bardziej skomplikowana.
- Enzo Nero
Re: Highgate Cemetery
Sro Sty 03, 2018 1:15 pm
Chłopak stał tak przed nią i czekał na jej odpowiedź. Kiedy powiedziała że chce już iść uśmiechnął się, jednak pytanie tuż po tym zdaniu zbiło go zupełnie z tropu. Czyżby chciała dalej mu towarzyszyć w tym co robił? Nie miał pojęcia co sądzić o tym Puszku. Szedł dalej i myślał co teraz będzie robił, aż nagle w połowie kroku się zatrzymał.
- Nie wiem gdzie teraz pójdę, jednak na razie ważne jest byśmy pomogli Ci się znaleźć po tym jak się zgubiłaś - Powiedział powstrzymując się od śmiechu.
Zabrzmiało to dosyć dziwnie, nawet jak na jednego z braci Nero.
- W ogóle jak to się stało że Puchoni nie wyginęli? Przecież wasz instynkt, a właściwie jego brak... - Musiał o to zapytać ponieważ no interesował się tym.
Miał już wcześniej okazję rozmawiać z przedstawicielami tego gatunku, jednak nigdy jakoś specjalnie nie było takiej okazji jak teraz. Idąc tak z Amelką aleją cmentarną, a raczej przed nią, zwolnił trochę by wyrównać z nią marsz. Milej na pewno jej będzie gdy Enzo kroczyć będzie obok niej niż ją prowadził jak skazańca.
- Nie wiem gdzie teraz pójdę, jednak na razie ważne jest byśmy pomogli Ci się znaleźć po tym jak się zgubiłaś - Powiedział powstrzymując się od śmiechu.
Zabrzmiało to dosyć dziwnie, nawet jak na jednego z braci Nero.
- W ogóle jak to się stało że Puchoni nie wyginęli? Przecież wasz instynkt, a właściwie jego brak... - Musiał o to zapytać ponieważ no interesował się tym.
Miał już wcześniej okazję rozmawiać z przedstawicielami tego gatunku, jednak nigdy jakoś specjalnie nie było takiej okazji jak teraz. Idąc tak z Amelką aleją cmentarną, a raczej przed nią, zwolnił trochę by wyrównać z nią marsz. Milej na pewno jej będzie gdy Enzo kroczyć będzie obok niej niż ją prowadził jak skazańca.
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|