Go down
Alec Greyback
Przestępczość
Alec Greyback

Klatka schodowa  - Page 2 Empty Re: Klatka schodowa

Sob Lis 04, 2017 10:09 pm
W tym momencie zdobył się jedynie na spiorunowanie, a może nawet i zganienie, jej wzrokiem. Być może i stał za tym alkohol, a może - najzwyczajniej w świecie choroba i wszelkie niepodobne do niego uczucia, postanowiły go opuścić, ustępując miejsca jego dawnemu ja, ale Alec nie potrafił już dłużej ukrywać narastającej w jego ciele wściekłości. Sama wzmianka o tym, że rzekomo nie miała pojęcia kim jest Xarian, sprawiło, że mężczyzna zacisnął mocno wargi – do tego stopnia, że na języku miał metaliczny posmak krwi. Po raz kolejny postanowił to przemilczeć, jedynie kręcąc niedowierzająco głową i parskając niezbyt przyjemnym śmiechem, choć jakby się nad tym dłużej zastanowić miało to więcej wspólnego z niepokojącym parsknięciem, niźli śmiechem.
– Merlinie, ty nic nie rozumiesz – i znowu tak samo drwiący dźwięk wydobył się z jego ust, a w powietrzu zawisnęły niewypowiedziane, a tak bardzo cisnące się na jego wargi słowa: ale ty jesteś głupia. Najwyraźniej nie pojmowała, co w jego świecie było urlopem. Już nawet i nie chodziło o galeony, których ubywało z jego kieszeni w zatrważającym tempie. Nie chodziło też o perspektywę trwałej utraty pracy. Chodziło o jego. O tę część jego osoby, którą za wszelką cenę chciała zmienić, a której on tak usilnie się trzymał. Ta praca była dla niego nie tylko źródłem utrzymania, wszelkich znajomości, to było jego życie. Od dnia, w którym opuścił swój rodzinny dom, uciekając w niezbyt przyjemne mury Nokturnu…. to stało się częścią jego.
Nie chciał wolnego, nie chciał poświęcać czasu ani jej, ani Ezrze. Chciał, na brodę Merlina, wychodzić z domu w środku nocy i robić to do czego był stworzony, a nie pełnić rolę niańki do dziecka i cholernej kury domowej. Ze złości na samą myśl o tym, po raz kolejny zaciągnął się papierosem, ale nawet nikotyna, która teraz wypełniała jego wnętrzności, nie była w stanie zapewnić mu spokoju.
Sam nie wiedział, dlaczego zareagował tak gwałtownie. Ale gdy tylko ją zobaczył przypomniało mu się to wszystko, dlaczego postanowił z niej zrezygnować tych kilka lat temu. Chciała go zamknąć w klatce, chciała go zmieniać, zakazywać, nakazywać. Przy niej – się dusił. I myśl, że nie byli dla siebie odpowiedni, jeszcze nigdy tak bardzo mu nie doskwierała. Nie pasowali do siebie, bo on nigdy nie mógł przy niej być sobą. Nie chodziło o papierosy, czy alkohol, Alyssa po prostu miała jakiś urojony obraz jego osoby, a gdy on nie spełniał jej wymagań… dochodziło do takich scen. Na chwilę zmrużył oczy, obserwując jak traci równowagę i nawet instynktownie wyciągnął dłoń, by podtrzymać ją za łokieć, ale tak samo szybko cofnął rękę, jak ją wyciągnął.
– Ezra się przyzwyczaił, tylko Tobie jak zwykle nic nie pasuje – odwarknął, jak na złość znowu wypuszczając z ust obłok dymu. A potem po prostu uderzył pięścią we framugę drzwi. – To moje galeony i moje zdrowie – dodał ostro, wyraźnie podkreślając słowo „moje”. A potem znowu prychnął, robiąc krok do tyłu i jednocześnie przeczesując włosy dłonią. Ten wieczór zapowiadał się tak miło, a ona jak zwykle wszystko zepsuła. I gdy usłyszał te słowa… beznamiętnie wskazał dłonią na drugi koniec korytarza i rzucił: – Droga wolna.
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Klatka schodowa  - Page 2 Empty Re: Klatka schodowa

Sob Lis 04, 2017 11:47 pm
Faktycznie niczego nie rozumiała. Czuła się tak, jakby ktoś nagle wrzucił ją na głęboką wodę i nie powiedział jej, co powinna robić. Nie umiała pływać. Ani metaforycznie, ani w rzeczywistości. I nie tego spodziewała się, gdy postanowiła spędzić wieczór z Greybackami. W jej wyobraźni były to naprawdę przyjemne i wyjątkowo pozytywne chwile. Tymczasem praktycznie od samego początku coś było nie tak.
Być może pierwsze dwie minuty wyglądały naprawdę dobrze – ten pocałunek złożony na jej szyi, objęcie ramionami, krótkie przytulenie – jednakże później wszystko zaczęło zmierzać ku nieuchronnemu spięciu. Prawdopodobnie powinna zachować się inaczej. Ba!, po krótkim rozważeniu tego, co już sobie powiedzieli… Naprawdę, ale to naprawdę mocno pożałowała części swoich słów i zachowań, ale było już zdecydowanie za późno, by cokolwiek odkręcać.
Stało się. Dała się ponieść złości, pozwalając sobie na wyjątkowo gorzkie wypowiedzi, które spotkały się z jeszcze większą wściekłością ze strony mężczyzny. Niemożliwym, niezapamiętanym przez nią gniewem. Wpierw wymierzonym w Borginów i ich sklep, później zaś już zwyczajnie w samą Meadowes, która być może przez ten cały czas nie zmieniła się aż tak bardzo, jednak fakt faktem – ostatnio znacznie łatwiej zaczynała się irytować i była o wiele bardziej emocjonalna. Na tyle, iż potem poszło już lawinowo…
W całkowitym milczeniu wpatrując się przez moment w niewielką nierówność na framudze drzwi, jaka powstała po uderzeniu, którego odgłos nadal zdawał się odbijać echem w uszach Alyssy, mocno zacisnęła wargi. Starała się zapanować nad własnym językiem, by nie powiedzieć czegoś więcej, czego mogłaby później naprawdę poważnie żałować, jednak i tak wypowiedziała już chyba dostatecznie wiele. Dostrzegała to, nie musząc nawet spoglądać na Aleca, by wiedzieć, że nic tu po niej nie było.
I to… Bolało. O wiele bardziej niż mogłaby pomyśleć. Znacznie bardziej niż to okazywała, choć znał ją przecież na tyle dobrze, by móc z niej czytać jak z otwartej księgi. Była zirytowana, jednak jednocześnie w ułamku sekundy zaczęła czuć się znacznie bardziej zraniona. Nie spodziewała się, że równie szybko wspomni o znajomości drogi do toalety, jak wskaże jej kierunek wyjścia. Tak naprawdę nie zamierzała przecież wychodzić. Powiedziała to, co powiedziała, ale zwalała to na napływ negatywnych emocji. Skrycie nadal liczyła, że mogą pogodzić się na tyle, by spędzić wspólnie całkiem miły czas. Potrzebowała tego.
Tymczasem on najwyraźniej nie podzielał jej odczuć. Dla niego zaskakująco łatwo mogła tak po prostu wyjść, dla niego najwyraźniej nic jej tu nie trzymało. I choć chciałaby, by okazało się to wyłącznie brakiem zrozumienia, nie zaś realnym wyrazem tego, jak niewielkie miała dla niego znaczenie. Chwilę wcześniej zwierzyła mu się ze swoich lęku, ze swojej paranoi, tymczasem on beznamiętnie wskazywał jej drzwi.
A pomyśleć, że zamierzała powiedzieć mu coś, co było dla niej niezmiernie ważne i zarazem niesamowicie trudne do przełknięcia, co dopiero mówić o wypowiedzeniu tego na głos. Przez tak długi czas biła się z myślami, próbując przestać nad tym rozmyślać i jak najbardziej odwlec to w czasie, jednak gdy wreszcie chciała zmobilizować się do tego kroku… Wszystko wybitnie prosto się popsuło.
Co więcej mogła zrobić? Atmosfera była już dostatecznie zła. Dodatkowe tematy, jakie potencjalnie mogły być powodem jeszcze większego spięcia, nie musiały już się pojawiać. Zresztą, w obecnej sytuacji i przy takim podejściu ze strony mężczyzny, musiała po raz kolejny przemyśleć swoją decyzję. I czuła się z tym gorzej niż kiedykolwiek, posyłając Alecowi niezwykle zranione spojrzenie, ale wyjątkowo się nie rozklejając. Jeszcze nie teraz.
Nie skomentowała stwierdzenia o tym, że Ezra już przyzwyczaił się do realiów Nokturnu i traktowania go przez brata. Oboje wiedzieli, że to nie była prawda. A ona w rzeczywistości naprawdę chciała zrozumieć obecną rzeczywistość Aleca. Miała tylko wrażenie, że nijak jej na to nie pozwalał. Słowa o jego galeonach i jego zdrowiu wyłącznie utwierdziły ją w tym przekonaniu.
Nie mówiąc nic więcej, po prostu wyszła z łazienki, zmierzając w kierunku drzwi do mieszkania i zamykając je ze sobą z trzaskiem. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na szloch. I tak była w końcu całkowicie przemoczona, a na zewnątrz padało. Dodatkowa woda nie miała nic zmienić.

[z/t] dla obojga


Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach