Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
- Erin Potter
Re: Cmentarz
Nie Lut 24, 2019 2:35 pm
O ile na początku pragnęła drążyć podjęty temat - a być może nawet doprowadzić do czegoś więcej niż zwyczajowego przekomarzania się z Jamesem - tak wysłuchawszy tego, co miał do powiedzenia, natychmiastowo zacisnęła otwarte usta, które dotychczas tylko czekały na moment umożliwienia im wtrącenia swojego zdania. Mimo że jej brat zdawał się nie zrzucać na nią odpowiedzialności za swoje niepowodzenia w związku z jego relacją z Lily, dla Erin oczywistym był fakt, iż to właśnie ona była temu wszystkiemu winna. Ona i cholerne Hogsmeade. Ona i cholerny Wolfgang. Ona i jej cholerna, wyimaginowana śmierć, która sprawiła, że wszystko wymsknęło się spod kontroli.
James oczywiście nigdy nie zdecydowałby się na obwinianie swojej rodzonej siostry. Najpewniej najpierw przetrząsnąłby połowę Anglii w poszukiwaniu chociażby najbardziej błahego powodu, byleby tylko nie zrzucić na nią odpowiedzialności. Ale Potter wiedziała, jak było naprawdę. W pewien sposób przerażała ją myśl, że była to kolejna rzecz, z jaką od teraz będzie musiała się zmagać.
Wzmianka o Remusie sprawiła, że drgnęła, a w jej wnętrzu zacisnął się dziwny supeł. Dlaczego te słowa tak łatwo przemknęły mu przez usta? Dlaczego z taką pewnością stwierdził, co tak naprawdę czuł do niej Lupin? Czy…
Nie. Nie, nie, nie. Na szczęście w porę zdołała ugryźć się w język, zanim zadała kolejne, kłopotliwe pytanie. Nie mogła o Nim teraz myśleć. Nie mogła o Niego pytać, dociekać. To miał być czas dla ich dwojga, dla niej i Jamesa, rodzeństwa, które po raz pierwszy od tylu miesięcy mogło ze sobą szczerze porozmawiać – tym bardziej, że znała Rogacza i przecież doskonale wiedziała, z jak wielką trudnością przychodziło mu się zwierzać. Jak mogłaby zatem ot tak zignorować to, co dręczyło go od środka i egoistycznie zmienić temat na ten dotyczący samej siebie?
Uśmiechnęła się delikatnie i objęła ramię, które wysunął w jej kierunku.
- To, co mówisz, jest bardzo mądre – skwitowała cicho, już na niego nie patrząc, a jedynie wbijając wzrok przed siebie, gdy oboje zaczęli iść w kierunku domu. – Mogę ci obiecać, że postaram się z nią porozmawiać. I nie, nie patrz tak na mnie, to nie będzie na zasadzie „umów się z nim”. Uwierz mi, twoja siostra zna sposoby, jak dotrzeć do pewnej rudej łani. Hm, to może trochę dziwnie zabrzmiało. W każdym razie… przykro mi, że to wszystko się tak potoczyło. Nie chciałam na ciebie naciskać, przepraszam.
Uniknęła odpowiedzi na temat Remusa. Stwierdziła, że skoro według Jamesa „lepszy był w książki niż w dziewczyny”, to… musiała być dla Lupina całkiem niezłym rodzajem książki. Tę myśl na szczęście jednak pozostawiła tylko i wyłącznie w swojej głowie, ciesząc się, że James na ten moment jeszcze nie zdobył się na naukę legilimencji.
[z/t x2]
James oczywiście nigdy nie zdecydowałby się na obwinianie swojej rodzonej siostry. Najpewniej najpierw przetrząsnąłby połowę Anglii w poszukiwaniu chociażby najbardziej błahego powodu, byleby tylko nie zrzucić na nią odpowiedzialności. Ale Potter wiedziała, jak było naprawdę. W pewien sposób przerażała ją myśl, że była to kolejna rzecz, z jaką od teraz będzie musiała się zmagać.
Wzmianka o Remusie sprawiła, że drgnęła, a w jej wnętrzu zacisnął się dziwny supeł. Dlaczego te słowa tak łatwo przemknęły mu przez usta? Dlaczego z taką pewnością stwierdził, co tak naprawdę czuł do niej Lupin? Czy…
Nie. Nie, nie, nie. Na szczęście w porę zdołała ugryźć się w język, zanim zadała kolejne, kłopotliwe pytanie. Nie mogła o Nim teraz myśleć. Nie mogła o Niego pytać, dociekać. To miał być czas dla ich dwojga, dla niej i Jamesa, rodzeństwa, które po raz pierwszy od tylu miesięcy mogło ze sobą szczerze porozmawiać – tym bardziej, że znała Rogacza i przecież doskonale wiedziała, z jak wielką trudnością przychodziło mu się zwierzać. Jak mogłaby zatem ot tak zignorować to, co dręczyło go od środka i egoistycznie zmienić temat na ten dotyczący samej siebie?
Uśmiechnęła się delikatnie i objęła ramię, które wysunął w jej kierunku.
- To, co mówisz, jest bardzo mądre – skwitowała cicho, już na niego nie patrząc, a jedynie wbijając wzrok przed siebie, gdy oboje zaczęli iść w kierunku domu. – Mogę ci obiecać, że postaram się z nią porozmawiać. I nie, nie patrz tak na mnie, to nie będzie na zasadzie „umów się z nim”. Uwierz mi, twoja siostra zna sposoby, jak dotrzeć do pewnej rudej łani. Hm, to może trochę dziwnie zabrzmiało. W każdym razie… przykro mi, że to wszystko się tak potoczyło. Nie chciałam na ciebie naciskać, przepraszam.
Uniknęła odpowiedzi na temat Remusa. Stwierdziła, że skoro według Jamesa „lepszy był w książki niż w dziewczyny”, to… musiała być dla Lupina całkiem niezłym rodzajem książki. Tę myśl na szczęście jednak pozostawiła tylko i wyłącznie w swojej głowie, ciesząc się, że James na ten moment jeszcze nie zdobył się na naukę legilimencji.
[z/t x2]
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|