- Claire Slattery
CLAIRE SLATTERY [uczennica]
Sro Gru 21, 2016 11:07 pm
Imię i nazwisko: Claire Slattery
Data urodzenia: 30.03.1961 r.
Czystość krwi: Półkrwi
Dom w Hogwarcie: Gryffindor
Różdżka: 13 cali, jarzębina, włókno ze smoczego serca
Widok z Ain Eingarp: Oficjalnie mówi wszystkim, że widzi siebie jako aurora z pucharem sprzed lat w mistrzostwach quidditcha w ręku (pozycja pałkarza). Jednak tak naprawdę jest razem z rodzicami, którzy patrzą na nią z miłością. Mimo że ich nienawidzi i chce mieć z nimi jak najmniej do czynienia, to zawsze marzyła o rodzicielskim uczuciu.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Spójrzmy na to szczerze i obiektywnie, Clai nie bardzo ma się czym chwalić, a do tego nawet śmie twierdzić, że nie do końca jest to jej wina, bo przecież gdyby większość tych zajęć nie była tak koszmarnie i przerażająco nudna, to nawet kilka razy w roku odwiedziłaby bibliotekę. Wyjątkami są niemal wszystkie przedmioty, które wiążą się z czynnym udziałem, a nie jedynie siedzenie i słuchanie, ewentualnie wkuwanie na pamięć. Idąc tym tropem można by rzec, że eliksiry również są jej mocną stroną, ale nic bardziej mylnego. Od trzeciego roku nie może nawet dotknąć kociołka bez obserwacji nauczyciela, albo któregoś z lepszych uczniów, w innym przypadku nie obejdzie się bez wybuchu (swoją drogą Claire uwielbia wybuchy, ale od razu dementuję plotkę: w żadnym wypadku nie robi tego celowo). Podsumowując, nie ma większych problemów ze zdawaniem egzaminów (nie jest głupia, choć niektórzy za taką ją biorą, może tylko czasami takową udaje z powodu wygody), ale nie zależy jej na wybitnych wynikach. Liczy się żeby tylko zdać.
Przykładowy Post:
– Claire Slattery! - Zagrzmiała Profesor McGonagall widząc całą sytuację. - Natychmiast do dyrektora i ani słowa więcej.
Jeden głęboki oddech, później drugi i trzeci, po czym może już obrócić się w stronę drzwi i wyjść z Wielkiej Sali. Czy właśnie obrzuciła jednego z uczniów jedzeniem, a do tego górą nie do końca przyzwoitych słów? Tak! Czy żałuje? W żadnym, najmniejszym stopniu! Jak najbardziej sobie zasłużył i z przyjemnością by to powtórzyła. Musi teraz wymyślić jakąś bajeczkę dla dyrektora, przecież nie powie mu prawdy, mimo że nie jest ona aż tak straszna i pewnie uzna, że zrobiła to bez powodu. Już wszystko wyjaśniam… otóż tamten młodzieniec zarzucił jej, że jest taka sama jak jej rodzina. Niby żadne oszczerstwo dla większości czarodziejów, ale ona osobiście wolałaby się z nimi nie utożsamiać. Niby z pozoru są perfekcyjną, ułożoną rodzinką, ale ona zna prawdę. Najchętniej nie wracałaby do domu, ale niestety wakacji nie może spędzać w Hogwarcie. Apodyktyczna Matka, bez szacunku chyba nawet do siebie samej i Ojciec wiecznie wszystkim podporządkowany. Jednak co najważniejsze od zawsze była niemal pewna, że służą SAMI WIECIE KOMU (nie boi się wymieniać imienia Voldemorta, ale to tak śmiesznie brzmi). Dobrze, że chociaż brata ma normalnego, swoją drogą to zabawne, że z takich (i tu ma się ochotę użyć niecenzuralnego słowa, ale nie wypada) rodziców powstały tak idealne dzieci… może jednak są adoptowani…
Wracając do naszej historii, kiedy ten osobnik stwierdził, że nic a nic się od nich nie różni i to jeszcze z tym szyderczym uśmiechem, wstała, przybrała najbardziej uroczy uśmiech na jaki ją stać i życzyła smacznego, odwracając miskę, którą miała pod ręką do góry nogami nad jego głową. Szkoda tylko, że wcześniej nie opróżniła jej z bliżej nieokreślonego jedzenia, ale przecież jest taka roztrzepana, że mogła nie zauważyć. Widząc jego zdezorientowaną minę jej brązowe oczy zaświeciły się z rozbawienia. Sytuacja musiała wyglądać dość zabawnie. No bo wyobraźcie sobie drobną, niewysoką brunetkę odgrywającą się na prawie dwa razy większym gościu.
Teraz krocząc korytarzem z zaciśniętymi pięściami była zła sama na siebie, że nie odłożyła tego momentu na później, kiedy nikt nie byłby w stanie tego zobaczyć i ominęłyby ją konsekwencje. Zresztą tuż obok byli jej znajomi. Nie mogli w jakiś bezgłośny sposób ostrzec, że nauczycielka ją obserwuje? Za to chyba nie dostaje się szlabanu, co? Będą musieli popracować nad tym następnym razem, a teraz jedynym ratunkiem w tej sytuacji, było zastąpienie wizji kary z Filchem i jego kotką (niestety oboje jej nienawidzą, za te wszystkie wybryki, które zanieczyszczają teren szkoły), wyobrażeniem sobie kubka z ulubioną gorącą czekoladą. Miała nadzieję, że skrzaty będą wiedziały żeby przygotować większą porcję…
Data urodzenia: 30.03.1961 r.
Czystość krwi: Półkrwi
Dom w Hogwarcie: Gryffindor
Różdżka: 13 cali, jarzębina, włókno ze smoczego serca
Widok z Ain Eingarp: Oficjalnie mówi wszystkim, że widzi siebie jako aurora z pucharem sprzed lat w mistrzostwach quidditcha w ręku (pozycja pałkarza). Jednak tak naprawdę jest razem z rodzicami, którzy patrzą na nią z miłością. Mimo że ich nienawidzi i chce mieć z nimi jak najmniej do czynienia, to zawsze marzyła o rodzicielskim uczuciu.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Spójrzmy na to szczerze i obiektywnie, Clai nie bardzo ma się czym chwalić, a do tego nawet śmie twierdzić, że nie do końca jest to jej wina, bo przecież gdyby większość tych zajęć nie była tak koszmarnie i przerażająco nudna, to nawet kilka razy w roku odwiedziłaby bibliotekę. Wyjątkami są niemal wszystkie przedmioty, które wiążą się z czynnym udziałem, a nie jedynie siedzenie i słuchanie, ewentualnie wkuwanie na pamięć. Idąc tym tropem można by rzec, że eliksiry również są jej mocną stroną, ale nic bardziej mylnego. Od trzeciego roku nie może nawet dotknąć kociołka bez obserwacji nauczyciela, albo któregoś z lepszych uczniów, w innym przypadku nie obejdzie się bez wybuchu (swoją drogą Claire uwielbia wybuchy, ale od razu dementuję plotkę: w żadnym wypadku nie robi tego celowo). Podsumowując, nie ma większych problemów ze zdawaniem egzaminów (nie jest głupia, choć niektórzy za taką ją biorą, może tylko czasami takową udaje z powodu wygody), ale nie zależy jej na wybitnych wynikach. Liczy się żeby tylko zdać.
Przykładowy Post:
– Claire Slattery! - Zagrzmiała Profesor McGonagall widząc całą sytuację. - Natychmiast do dyrektora i ani słowa więcej.
Jeden głęboki oddech, później drugi i trzeci, po czym może już obrócić się w stronę drzwi i wyjść z Wielkiej Sali. Czy właśnie obrzuciła jednego z uczniów jedzeniem, a do tego górą nie do końca przyzwoitych słów? Tak! Czy żałuje? W żadnym, najmniejszym stopniu! Jak najbardziej sobie zasłużył i z przyjemnością by to powtórzyła. Musi teraz wymyślić jakąś bajeczkę dla dyrektora, przecież nie powie mu prawdy, mimo że nie jest ona aż tak straszna i pewnie uzna, że zrobiła to bez powodu. Już wszystko wyjaśniam… otóż tamten młodzieniec zarzucił jej, że jest taka sama jak jej rodzina. Niby żadne oszczerstwo dla większości czarodziejów, ale ona osobiście wolałaby się z nimi nie utożsamiać. Niby z pozoru są perfekcyjną, ułożoną rodzinką, ale ona zna prawdę. Najchętniej nie wracałaby do domu, ale niestety wakacji nie może spędzać w Hogwarcie. Apodyktyczna Matka, bez szacunku chyba nawet do siebie samej i Ojciec wiecznie wszystkim podporządkowany. Jednak co najważniejsze od zawsze była niemal pewna, że służą SAMI WIECIE KOMU (nie boi się wymieniać imienia Voldemorta, ale to tak śmiesznie brzmi). Dobrze, że chociaż brata ma normalnego, swoją drogą to zabawne, że z takich (i tu ma się ochotę użyć niecenzuralnego słowa, ale nie wypada) rodziców powstały tak idealne dzieci… może jednak są adoptowani…
Wracając do naszej historii, kiedy ten osobnik stwierdził, że nic a nic się od nich nie różni i to jeszcze z tym szyderczym uśmiechem, wstała, przybrała najbardziej uroczy uśmiech na jaki ją stać i życzyła smacznego, odwracając miskę, którą miała pod ręką do góry nogami nad jego głową. Szkoda tylko, że wcześniej nie opróżniła jej z bliżej nieokreślonego jedzenia, ale przecież jest taka roztrzepana, że mogła nie zauważyć. Widząc jego zdezorientowaną minę jej brązowe oczy zaświeciły się z rozbawienia. Sytuacja musiała wyglądać dość zabawnie. No bo wyobraźcie sobie drobną, niewysoką brunetkę odgrywającą się na prawie dwa razy większym gościu.
Teraz krocząc korytarzem z zaciśniętymi pięściami była zła sama na siebie, że nie odłożyła tego momentu na później, kiedy nikt nie byłby w stanie tego zobaczyć i ominęłyby ją konsekwencje. Zresztą tuż obok byli jej znajomi. Nie mogli w jakiś bezgłośny sposób ostrzec, że nauczycielka ją obserwuje? Za to chyba nie dostaje się szlabanu, co? Będą musieli popracować nad tym następnym razem, a teraz jedynym ratunkiem w tej sytuacji, było zastąpienie wizji kary z Filchem i jego kotką (niestety oboje jej nienawidzą, za te wszystkie wybryki, które zanieczyszczają teren szkoły), wyobrażeniem sobie kubka z ulubioną gorącą czekoladą. Miała nadzieję, że skrzaty będą wiedziały żeby przygotować większą porcję…
- Caroline Rockers
Re: CLAIRE SLATTERY [uczennica]
Nie Gru 25, 2016 3:52 pm
Teraz wszystko wydaje mi się być w porządku. Życzę udanej gry na fabule!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach