Go down
Alice Hughes
Oczekujący
Alice Hughes

Wieża Zegarowa - Page 5 Empty Re: Wieża Zegarowa

Pon Paź 24, 2016 6:49 pm
Chociaż przepaść była wielka a powietrze aż gęste, to coś kusiło... Coś przyciągało. Te czarne oczy - oczy, oczy, studnie nie oczy! - były oczami prawdziwego drapieżnika, a to małe, blade, co to ledwie od ziemi odrosło nie zdawało sobie nawet sprawy, jak bardzo podatną było ofiarą. W dodatku najgłupszą z możliwych. Muchą, co to sama wlatywała w pajęczynę i jeszcze krzyczała "tu jestem!" nie próbując nawet wyswobodzić się z tej sieci. Dwa światy, które - jakby nie dość już między nimi było różnic - naznaczały się też skrajnie różną magią, której obydwojgu mimo młodego wciąż wieku udało się doświadczyć. Myśleliście, że czerń i biel stanowią ładne połączenie? Przykro mi, ale nie w tej bajce.
I zaraz i, że co, że ona jego..? Patrzcie dzieciaczki i dlatego właśnie czyta się posty przed wysłaniem. Inaczej zaraz ci bohaterowie zrywają się ze smyczy i zaczynają żyć własnym życiem, ładując się w sytuacje, w które sami ich byśmy nie wmanewrowali... Jak ta tutaj, puchonka, co to miała przecież na tych dłoniach złożyć własny podbródek, a jakoś tak wyszło... No jakoś tak wyszło, że zmieniła widocznie zdanie w pół gestu a szczupłe palce naznaczyły swoim dotykiem policzki Nailaha. Miała zimne dłonie. Prawie zawsze. Ale skłonna jestem uwierzyć, że w tym momencie paliły jego skórę. Pocieszyć Cię Sahir? Jej też się nie podobało.
Blade usta zadrżały, kiedy czarne oczy zwróciły się w jej stronę. Och, zdecydowanie były za blisko. A Alice targało w tym momencie zdecydowanie zbyt wiele emocji, żeby mogła się tym przejąć. Przechyliła głowę na ramię, niemalże czując na twarzy jego oddech i czekając chuj wiedział na co, bo przecież nie na wyrzuty sumienia. Mogła spodziewać się po nim wielu rzeczy, ale tego jednego nie. I chyba... Tak, chyba nie spodziewała się też tego spokojnego tonu, wwiercającego się w czaszkę boleśniej niż krzyk.
Nie było mrugnięcia powiek ani drżącego, wydobywającego się z ust z cichym świstem oddechu.
Nie minęła nawet sekunda.
Blada dłoń podniosła się z jego twarzy tylko po to, by zaraz znaleźć się na niej spowrotem, najlepiej z głośnym plaśnięciem. By zadać ból.
W brązowych oczach zalśniły łzy wściekłości.


(+1 do kości)


Ostatnio zmieniony przez Alice Hughes dnia Pon Paź 24, 2016 6:50 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wieża Zegarowa - Page 5 Empty Re: Wieża Zegarowa

Pon Paź 24, 2016 6:49 pm
The member 'Alice Hughes' has done the following action : Rzuć kością


'Pojedynek' :
Wieża Zegarowa - Page 5 Dice-icon
Result : 2
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Wieża Zegarowa - Page 5 Empty Re: Wieża Zegarowa

Pon Paź 24, 2016 7:26 pm
Dobra Muszka - przyszła sama i usiadła na kle Kota, czekając, aż ten zamknie paszczę.
Ta niemądra Muszka postanowiła jednak gryźć.
Bardzo niemądra Muszka, która nie wiedziała, że noc to nie jej pora dnia i nie powinna latać tak w tą i spowrotem, bzyczeć pod nosem rozespanemu kotu, którego kręgosłup już przeszyty został dreszczem atencji, wybudzając z drzemki, zmuszając do zwrócenia chociażby minimalnej uwagi na świat zewnętrzny - proszę bardzo, oto i jest niemal pełna uwaga Sahira Nailaha osiadła na Alice Hughes, zgodnie z tym, jak sobie tego życzyła, zgodnie z tym, co sobie obmyśliła - o ile myślała o czymkolwiek, przychodząc tutaj - wypływając na otwarty ocean bez wioseł - najpierw jego spojrzenia, potem jego słowa, chociaż nie myśli, w większości osiadające na Colettcie Warpie.
Kim ona była, żeby go przed nim bronić..?
Ręka Alice się uniosła - tak, to prawda, to była sekunda - widział to jak w spowolnionym tempie, wystarczyłoby unieść własną dłoń, zablokować jej słabiutką rączkę.
Spoglądał jej w oczy i czekał.
Kontakt wzrokowy nie został zerwany nawet gdy jej drobna dłoń opadła na jego policzek, a on odruchowo tą twarz obrócił - minimalnie, dlatego też źrenice zlewające się z tęczówkami w swojej nienaturalnej, upiornej barwie, nawet na sekundę nie ześlizgnęły się z tych ocząt, w których pulsowała złość - pierwsze uderzenie pioruna, słabiutkie, oj bardzo słabiutkie - Muszko kochana, Muszko moja miła - dlaczego brzęczysz tak głośno, dlaczego starasz się, machając swymi skrzydełkami, być większa, niż byłaś w rzeczywistości? Dlaczego przebierasz nóżkami, skoro nie ma w nich żadnej siły? Spójrz tylko - jego policzek się nawet nie zaczerwienił. Jego powieka nawet nie drgnęła. Może to nerwy, może to złość, które odbierały energię z tego wątłego ciałka - ale uważaj - tylko tu byłaś zdenerwowana.
- Już? To wszystko, co masz mi do zakomunikowania? - Więcej atencji, więcej uwagi - Czarny Kot zsunął nogi z murku, by oprzeć je na podłodze pod dachem wieży i oprzeć się dłońmi o brzeg kamienia, na którym wciąż zasiadał - wszystko przez to, że teraz sam mógł się nachylić do zdenerwowanej Puchonki.
Na bitwie w końcu nie było żadnych granic.
Aaach... ten zapach... już czuł się niewolnikiem mocnego bicia jej serca.
Jego ruch dłoni był ułamkiem sekundy, kiedy zacisnęła się ona, jak szpony, na jej gardzieli.
Nailah wstał i zmusił Hughes do cofnięcia się o krok.

//plus milion oczek.


Ostatnio zmieniony przez Sahir Nailah dnia Pon Paź 24, 2016 7:51 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wieża Zegarowa - Page 5 Empty Re: Wieża Zegarowa

Pon Paź 24, 2016 7:26 pm
The member 'Sahir Nailah' has done the following action : Rzuć kością


'Pojedynek' :
Wieża Zegarowa - Page 5 Dice-icon
Result : 4
Alice Hughes
Oczekujący
Alice Hughes

Wieża Zegarowa - Page 5 Empty Re: Wieża Zegarowa

Pon Paź 24, 2016 8:58 pm
To bolało. Ten wymierzony mu policzek naprawdę zabolał i nie chodziło tu wcale o wnętrze jej dłoni, które teraz pulsowało czerwienią. To bolała ta bezradność. Wściekłość. Bunt stworzenia, które przecież nie było przystosowane do tego typu gestów. Ale miało pomóc! Dlaczego więc poczuła się jeszcze gorzej?
Łzy wściekłości były zimne. Zbierały się w kącikach brązowych ocząt i pozostawały tam, nie wypływając na policzki i nie przynosząc żadnej ulgi. Ten jego spokój, ta cisza... Nawet nie próbował się bronić! A przecież był w stanie przechwycić tę dłoń w locie - tego była pewna. To denerwowało jeszcze bardziej. Alice miała ochotę krzyczeć. Wspomnienie półżywego Colette - JEJ Colette hehe - słaniającego się na nogach a i tak broniącego swojego oprawcy powróciło z całą swoją mocą, odbierając resztki zdrowego rozsądku (o ile jakikolwiek rozsądek jeszcze w tym puchońskim łbie gościł) i całą jasność myślenia. Dlatego pewnie jakkolwiek durnie i straceńczo to nie zabrzmi - uśmiechnęła się gdy Nailah się ruszył i zacisnął rękę na jej gardle. To też bolało. Ale w zupełnie inny, znacznie przyjemniejszy sposób... Sekunda ukojenia, zanim mięśnie nie spięły się w zdecydowanie mniej przyjemnym odruchu a twarz nie wykrzywiła się w boleśnym grymasie. Nie odpowiedziała od razu. Zrobiła ten krok do tyłu. Jakżeby inaczej... I nie odrywała ocząt od tej cholernie znienawidzonej przez siebie twarzy - wiesz, że to też bolało? I nie mówię wcale o patrzeniu... - a w uszach wciąż szumiał jej głos, który jak jad wsączał się w rozogniony już umysł.
- Żałuję... - głowa wygięła się jeszcze mocniej do tyłu, kiedy płuca zaczęły domagać się większej ilości powietrza. - Żałuję, że nie udało ci się ze sobą skończyć za pierwszym razem. Ponoć praktyka czyni mistrza. - warknęła, a prawa noga jakoś tak sama z siebie wystartowała nagle do przodu. Chciała go kopnąć. Z całej siły!
Durna mucha.

// a ugryź się
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wieża Zegarowa - Page 5 Empty Re: Wieża Zegarowa

Pon Paź 24, 2016 8:58 pm
The member 'Alice Hughes' has done the following action : Rzuć kością


'Pojedynek' :
Wieża Zegarowa - Page 5 Dice-icon
Result : 1
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Wieża Zegarowa - Page 5 Empty Re: Wieża Zegarowa

Pon Paź 24, 2016 9:41 pm
To imię mogło być wymawiane przez tysiące ust i mogło brzmieć tysiące razy w jego uszach. Tysiące razy w jego głowie.
Colette, Colette, Colette...
Przecież go miał, prawda? Ciągle trzymał w garści to memento..? Nie, teraz spoczywało w kieszeni - trudno - i tylko dla niego warto było wstać o własnych siłach i zrobić krok do przodu.
Imię nie ważne, jak wiele razy powtarzane, wciąż było dobrym omenem otulającym jego sylwetkę, zmysły, przypominające jego uśmiech, jego zapach - już niemal go czuł, niemal go dotykał - ach, nie - jego palce zaciskały się właśnie na gardle Alice... - a ta jej złość, ten sprzeciw mięśni, kiedy zacisnął palce mocniej..? To jest też realne? Co gdyby uniósł ją wyżej - co, gdyby pokazał jej, jak latać..?
A, Colette byłoby przykro, prawda..?
Rozluźnił uścisk, pozwalając jej złapać oddech - ani drgnął, ha! - nawet nie mrugnął na jej nędzny zryw, na próbę wyrwania się, wierzgnięcia - była przecież taka maluczka w jego dłoniach, co ona niby chciała tutaj zdziałać..? Ach, chyba chciała brzęczeć, denerwować - nie denerwowała.
Szum skrzydeł był orzeźwiający.
Przecież bardzo lubił słuchać, jak te zbierały wiatr w błonę i pozwalały dumnemu gadowi unosić się wyżej.
Puścił ją całkowicie, kiedy dotarły do niego jej słowa - z jakimś opóźnieniem, wolno - zbyt wolno - i równie wolne i zblazowane było to... "zdziwienie". Ten odcień zdziwienia, niemal uprzejmego, kiedy nieznacznie uniósł brwi, cofając flegmatycznie wyciągniętą dłoń, która najpierw zgięła się w łokciu, zginając następnie palce.
Cofnął się o krok.
Jakby miał się zaraz przewrócić.
Tak daleko... tak bardzo daleko... twarz Alice naprawdę dziwnie się oddalała - niedługo będzie zupełnie poza zasięgiem rąk.
Jedna noga szurnęła po kamieniu, obrócił się - najpierw profilem - aż w końcu plecami do Alice.
Praktyka czyni mistrza..?
Ale przecież Colette czeka, prawda..?
Wiatr uderzał w twarz i rozwiewał czarne pasma włosów, gdy oczy spoglądały w dół.
Alice Hughes
Oczekujący
Alice Hughes

Wieża Zegarowa - Page 5 Empty Re: Wieża Zegarowa

Pon Paź 24, 2016 10:36 pm
Ostatnie chwile... Ostatnie momenty, kiedy on miał jeszcze Colette a ona nie miała Blaise'a. Można by gdybać w nieskończoność, jak przebiegało by to spotkanie, gdyby doszło do niego odrobinę później. Oto mieli przed sobą prawdziwe szczęście w nieszczęściu! Znaczy się Alice miała sporo farta - w końcu minęło dobrych dziesięć minut i nadal żyła a ogólnie... Ogólnie cały pech tkwił w tym, że do tego spotkania w ogóle doszło.
Te marne próby wybronienia się, kiedy mucha jednak stwierdzała, że wcale nie było jej wygodnie. Ten kopniak, który wystrzelił gdzieś w powietrze, zamiast trafić go chociażby w piszczel! Czy w ogóle udało jej się podnieść nogę? Rzeczywistość rozmywała się w tym chorym pragnieniu, żeby w jakikolwiek sposób go zranić. Alice nie była pewna niczego, co się w tej chwili działo, a już z całą pewnością nie zrozumiała co się stało, kiedy ten uścisk dłoni na gardle nagle zelżał.
Przecież sama się nie wyszarpnęła.
Dlaczego więc ją puścił?
Zrobiła jeszcze jeden krok do tyłu, tym razem z własnej woli i tym razem to własne palce zacisnęła na przełyku, rozmasowując obolałe i wciąż ściśnięte gardło. Jeden oddech, drugi, trzeci... Jeden krok Sahira, drugi, czwarty... Nie spuszczała z niego oczu, kiedy tak cofał się z tym wymalowanym na twarzy zdziwieniem. I nic nie mówiła. W milczenu obserwowała jak coraz bardziej zbliżał się do skraju tej wieży a jakaś cząstka niej miała ochotę wyciągnąć teraz różdżkę i pomóc mu w tej praktyce.
Odwrócił się.
A ona pobladła.
Było coś cholernie przykrego w tej sylwetce, która choć odziana w czerń to wciąż pozostawała widoczna na tle nocnego nieba. Coś potwornie przykrego w tym opuszczeniu przez niego gardy i cofnięciu się i coś potwornie obrzydliwego, w tym co kołatało się teraz po jej głowie. Co się z nią - do kurwy nędzy - działo? Serce zatłukło mocniej w piersi i nie miało to nic wspólnego ze strachem. Zadrżała lekko, oszołomiona przez skrajnie ambiwalentne uczucia i nawet podniosła nogę by zrobić krok do przodu. Zaraz ją jednak cofnęła. Nie była w stanie ruszyć się z miejsca.
- Jak masz zamiar ćwiczyć to łaskawie poczekaj aż odejdę. - ten nieprzyjemny, wredny ton... Tylko dlaczego była tak smutna, mówiąc te słowa? - Czytałam twoją kartotekę Sahir. Wszystko już wiem.
He. Hehe. Hehehe. Naiwna.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Wieża Zegarowa - Page 5 Empty Re: Wieża Zegarowa

Wto Paź 25, 2016 12:09 am
Pewnie by się już nie spotkali - a z pewnością nie na tych samych wysokościach. Wtedy ona weszłaby na górę, kiedy on byłby już na dole - i nie wybrałby drogi schodów.
Uśmiechnął się, ale ona tego nie mogła widzieć - krótki, słaby, samotny uśmiech na bladych wargach, które pięknie przyswajały szkarłat krwi - doskonałe połączenie alabastru skóry z karmazynową kroplą i odrobiną czerni, paleta szlachetnych kolorów, o które wielkie damy wiktoriańskie tak mocno się biły, spacerując z parasolkami po uliczkach Londynu, byle tylko słońce nie musnęło ich karnacji i pozostawiło dziewiczo-bladymi - Nailah był Księżniczką idealną, ot co! - i to taką, która posiadała własnego Smoka, tylko prywatnej wieży jej było brak - a to wszystko dlatego, że ta Księżniczka miała paskudne zapędy niegodne księżniczek szlajania się, gdzie ją droga poniesie - zamiast pantofelków biegała boso i rzucała glanami w przechodniów, a zamiast pięknej sukni skórzane spodnie i przewiązaną na klacie koszulę. Cóż - temu Smokowi taka Księżniczka bardzo odpowiadała - nawet jeśli wychodziło na to, że w sumie ta Księżniczka jest o wiele bardziej przerażająca od niego samego i czasami glanem rzucała też w smoczy pysk, jeśli ten wsunął się za daleko do jej tajemniczego pokoiku.
Ten uśmiech naprawdę był tylko drgnięciem warg - i niczym więcej - a mimo to bardzo miło wspominało się tą uśmiechniętą twarz gadziny, która być może teraz spacerowała po zakamarkach Hogwartu i próbowała nawrócić jakieś grzeczne dziecko na drogę nieprawości - wiecie, takie "senpai notice me", tylko w przypadku Coletta to było "Filch, noticee meee!". A Filch, jak na złość, omijał Warpa szerokim łukiem. Nie żeby to było niezrozumiałe - Smoki były naprawdę ciężkie w oswojeniu... zwłaszcza takie, które przybierały na swój grzbiet owczą skórę.
- Żartujesz? Warp by mnie zabił. - gdybym się zabił. Ach taki tam żarcik pokroju Nailaha - najsmutniejsze było to, że te żarciki bawiły chyba tylko Coletta.
Cóż - już będą bawiły tylko Sahira i wielkiego Nikogo.
Wiatr przeszywał ciszę i splatał ją z doznaniami Alice i niemal zupełną pustką wnętrza pół-śniącego wampira. Ta cisza się wydłużała, dopóki wampir nie zwrócił się na powrót do Alice przodem i nie skrzyżował z nią spojrzenia.
- I? - Chyba w tej ciszy czekał na jej kontynuację - ta krótka, dźwięczna, miękko wypowiedziana literka, która dołączyła do całej plecionki, była tylko potwierdzeniem. - Zawiedziona wpisem "próba samobójcza" zamiast "popełnił samobójstwo"?
Tym tonem, takim spokojnym, pozbawionym emocji, powinien mówić o tym, że dobra była dzisiaj herbata na śniadanie.
Alice Hughes
Oczekujący
Alice Hughes

Wieża Zegarowa - Page 5 Empty Re: Wieża Zegarowa

Sro Paź 26, 2016 9:16 pm
Alice niemiała pojęcia o tym jak bliska była więź łącząca Smoka Katedralnego z tą Księżniczką. Och, jasne - Warp pobąkiwał coś o tym, że Sahir wcale nie jest taki zły, że czasem po prostu jest głodny - swoją drogą świadome trzymanie w zamku wampira i niezapewnienie mu pożywienia puchonka uważała za bestialstwo i to dla obydwu stron - a nawet, że ten zawsze odziany w czarne ciuchy kretyn jest fajny, ale jakoś... Dziewczęca łepetyna ni jak nie chciała przyjąć do świadomości tych pozytywnych epitetów i potrafiła wtedy skupić tylko na tym, jak blade były w ów czas osuszone z krwi policzki Colette i jak mętne były jego dwukolorowe oczy. A sprawcą tego wszystkiego był nikt inny jak właśnie stojący przed nią wampir...
Na którego nie chciała patrzeć, a jednak nie mogła teraz oderwać od niego wzroku...
- Coś ty mu zrobił. Zaczarowałeś go czy jak? - uch, Warp z pewnością był zaczarowany, a raczej oczarowany, choć Hughes miała teraz na myśli zgoła inne metody niż kuszenie tą nienaganną, jasną karnacją i czarnymi oczami. Ale chyba też nie czekała na odpowiedź. Zaciskając wargi do tego stopnia, że aż pobielały zrobiła w końcu ten krok do przodu - idiotka - akurat w chwili gdy Nailah się obrócił. Nie odpowiedziała od razu. Po prostu patrzyła na to blade czoło, za wszelką cenę starając się uniknąć kontaktu wzrokowego. Nagle zrozumiała o co jej chodziło... Te czarne oczy - te studnie, jak to wolał je nazywać - były puste... Dlatego tak przyciągały, pochłaniały całą uwagę a Alice... Alice jak chyba nigdy wcześniej bała się, że ta sama pustka może nagle zagościć w niej samej. Że brązowe tęczówki któregoś dnia zmęczą się posyłaniem błyskawic we wszystkie strony i po prostu zgasną... Niby marne były na to szanse, ale chyba właśnie dlatego te kilka podobieństw między nimi tak paliło w ten nieprzyjemny, zły sposób.
Tak! Zawiedziona! Wkurwiona faktem, że tej gnidzie udało się przeżyć chociaż przecież wcale nie chciał a krew tylu dzieciaków wsiąkła w ziemię zupełnie bez powodu! No! Powiedz mu maleńka! Nagadaj mu do słuchu!
- Nie... - ten cichy głos nie miał w sobie nic z pewności ani spokojnego tonu. - To że cię nie lubie nie znaczy, że życzę ci śmierci. Kretynie. - mistrzyni zdecydowania, nie ma co. Ale jakoś tak... Jakoś tak te wątłe ramiona nagle opadły same z siebie a blada twarz poszła ich śladem. Alice opatuliła się szczelniej swetrem. Kiedy adrenalina opadła, zrobiło się nagle bardzo, bardzo zimno.
- Mój ojciec też próbował. Kilka razy. Nie praktykuj już. - wciąż na niego nie patrząc obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę schodów.
Ta pustka była bardzo, bardzo zła...
I poniekąd znajoma.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Wieża Zegarowa - Page 5 Empty Re: Wieża Zegarowa

Sro Paź 26, 2016 9:53 pm
Niedługo rzucony czar miał prysnąć w ten najbardziej bolesny i najbardziej niespodziewany sposób - we wszystkich snutych wizjach przyszłości, wszystkich podejrzeniach i obawach tego, co może się wydarzyć, Nailah obawiał się naprawdę wielu rzeczy - że Śmierciożercy dopadną go, kiedy tylko opuści te mury, że nie zda, nie dopuszczą go do któregoś egzaminu i wydalą go ze szkoły, że wda się w kolejną bójkę, albo kogoś ugryzie i również zechcą go wyrzucić, że głód zupełnie go opanuje, że słodka Ślizgoneczka, która przyjechała tutaj ze szkoły Francuskiej na wymianę znów go gdzieś dopadnie, albo że Esmeralda zrobi coś, za co będzie musiał odpowiadać - mnóstwo strachu, które składało się na tych nienapiętych aktualnie ramionach - cóż, co będzie to będzie, prawda? - przecież ze wszystkim tym mógł walczyć tak długo, jak Colette był u jego boku - miał to wrażenie, że był w stanie spalić nawet cały świat - i stawać prosto, z wysoko uniesioną głową tak długo, jak długo widział cień Smoka - więc stawał każdego ranka. Więc się nie poddawał. Starał się być lepszym... człowiekiem. Ha! Dawno człowiekiem przestał być - więc też starał się być bardziej "ludzki" - kroczek po kroczku cofać się do miejsca, z którego wystartował w szalonym biegu, żeby się uspokoić, żeby odnaleźć sens i iść za maleńkim promienień światła, które ukochał ponad wszystko - taki typ, cóż zrobisz - typ osoby, która nie była w stanie niczego zrobić dla samego siebie.
Jego świat istniał tylko w dwukolorowych oczach Smoka Katedralnego - nie było w tym opisie niczego przerysowanego.
- Raczej on mnie. - Och tak, zdecydowanie to w tym kierunku działało... Colette Warp, który pewnego dnia przyszedł do niego i...
Co miała w głowie ta Puchonka pozostawało tajemnicą - głównie dlatego, że Nailah nie miał siły na jakiekolwiek analizowanie - jego głowa i ciało były zbyt ciężkie, było zbyt zimno (mówiłem Ci, Alice - tutaj jest bardzo zimno...) - tak, tak - najpierw chce bić, potem palić, potem żałuje, że się nie udało, ale tak w sumie to jednak nie - jakoś go to rozbawiło... ale to rozbawienie docierało do niego z oddali, pewnie dlatego uśmiech również był... jakby z oddali. Pusty. Równie krótki, co ten poprzedni - ale ten przynajmniej widoczny dla samej Puchonki.
Odprowadził ją spojrzeniem i wrócił do podziwiania widoku.
Kochał wysokość.
Jak to kot - poza oczyma ludzi, podczas gdy on widział wszystko.
Król bez korony i poddanych.
[z/t x2]
Lynette Nott
Oczekujący
Lynette Nott

Wieża Zegarowa - Page 5 Empty Re: Wieża Zegarowa

Sro Sty 04, 2017 7:29 pm
Z początku przysiadła na dziedzińcu, ale powietrze było zbyt parne jak na jej gust. Zebrała więc swoje manatki - notatniki, pióro, kałamarz, luźne pergaminy, pochowała je precyzyjnie do torby, aby nic się nie rozlało. Nie chciała zniszczyć pieczołowicie opracowywanych esejów z kilku przedmiotów na podwyższenie oceny końcoworocznej.
Przysiadając w wieży zegarowej, nie mogła się skupić na pisanych treściach. Skrobanie pióra ustało, kiedy zawisła z nim nad kartką papieru, zaciskając na nim smukłe palce.
Wolała zimy, chłodne w połowie semestru, kiedy większość osób siedziała w swoich pokojach wspólnych, a z zewnątrz nie dochodziły wrzaski rozchichotanych dziewcząt, do których słuchu jeszcze nie doszło, że czasy, w jakich przyszło im żyć, nie są jeszcze do końca odpowiednie pod spoufalanie się z mężczyznami.
Lynette odetchnęła, w końcu, przez swoje rozproszenie, odrzucając pisanie pracy. W tym samym momencie zresztą jakiś futrzak uczepił się jej nóg. Spojrzała na niego od góry bez zwyczajowego roztkliwienia nad grubym kocurem. Ten był wyjątkowo spasiony, a przez to dodatkowo, okrutnie nieatrakcyjny.
— Czego? — warknęła na kota, który szybko z przymilania się, przerzucił się na syczenie.
Nathalie Powell
Hufflepuff
Nathalie Powell

Wieża Zegarowa - Page 5 Empty Re: Wieża Zegarowa

Czw Sty 05, 2017 11:49 pm
Przyszedł kolejny moment by panna Powell zagłębiła się w otchłań sztuki. Klasyczny widok - blondwłosa dziewczyna przechodzi dziedzicem w poszukiwaniu miejsca, w którym będzie mogła zaznać odrobiny spokoju i ciszy. Czemu klasyczny? Każdy kto chociaż raz widział Nath, to mógł zwrócić uwagę na przyciśnięty do piersi szkicownik, który nie wygląda zbyt zachęcająco. Wypadające kartki i okładka wysmarowana przeróżnymi maziami... Kto by w ogóle chciał to jeszcze dotykać... Niewiele osób było dopuszczonych do oglądania tego co się znajduje w środku, a to może mimo wszystko zadziwić. Jedynym wyjątkiem dzisiejszego dnia był fakt, że przy nodze owej dziewczyny stąpała szara kuleczka. Kocur, który wiedział dokładnie czego chce od swojej właścicielki.
- Grim, ja nic nie mam dla ciebie. - powiedziała pretensjonalnie do swojego pupila, lecz ten nie dawał za wygraną. Miauczał, marudził i obijał się o jej nogi.
- Już dzisiaj dość zjadłeś, nie ma więcej! - zganiła zwierzaka i szła dalej, lecz nim zdążyła się zorientować, on biegł już na wieżę zegarową szukać nowej ofiary do nękania. Nathalie ruszyła za nim, bo wiedziała jak to może się skończyć. Może i ona była przyzwyczajona do humorków tego małego potworka, ale inni nie koniecznie.
Gdy przebrnęła przez schody, od razu zobaczyła, że siedzi tam jakaś dziewczyna, a ten nieszczęsny kocur już zaczął pokazywać swoje oblicze.
- Grim! - krzyknęła i rzuciła się w jego stronę. W ostatniej chwili podniosła go na rękach, bo już słyszała to niezadowolenie.
- Przepraszam, on tak ma. - zaczęła się szybko tłumaczyć blondynce - Chciał od ciebie wyłudzić jakieś jedzenie, to dlatego. Jak tak dalej pójdzie to będzie się toczyć, bo już łapki ledwo widać... - stwierdziła prześmiewczo.
Dokładnie wiedziała w jakim stanie jest jej zwierzak, ale bardzo ciężko nad nim zapanować. Kot jak kot, ma swoje ścieżki.


Ostatnio zmieniony przez Nathan Powell dnia Nie Lut 12, 2017 3:52 pm, w całości zmieniany 1 raz
Lynette Nott
Oczekujący
Lynette Nott

Wieża Zegarowa - Page 5 Empty Re: Wieża Zegarowa

Wto Sty 10, 2017 4:15 am
— A więc tak się wabisz, Grim? — mruknęła do kocura, trochę zawiedziona, że znalazł się i właściciel. Ukradkiem schowała swoją różdżkę, którą już szykowała w pogotowiu przeciw tej małej, futrzanej bestii. Jej wzrok automatycznie uniósł się ku górze. Dobrze, ze nie ulegała stereotypom przynależności do domów, bo mina musiałaby jej zrzec w tym momencie na widok Puchona. Traktowała ją za to równo ze wszystkimi, dlatego wyrażała typową dla siebie obojętność, jednocześnie składając papiery, jakie tu ze sobą przyniosła na jedną stertę. Nie podobało jej się, żeby ktoś wiedział nad jaką dziedziną magii pracowała. Zawsze uważała to za dosć intymne. Naukę. W końcu jeśli czegoś się uczysz, to równoznaczne z tym, że jeszcze tego nie umiesz. Rodzina nauczyła ją nie okazywać słabości.
— Chciał wyłudzić jedzenie? — powtórzyła za dziewczyną, lustrując kota wzrokiem i dopowiedziała z kpiną — W życiu bym nie zgadła.
Nie była to kpina osobista. Raczej taka ogólna, jaką traktowała wszystkich na swojej drodze.
Nieśpiesznie zgarniając swoje papiery, pochowała je do torby, razem z notatnikiem, wpatrując się kontrolnie co jakiś czas w kota i jego właścicielkę.
— Jeśli by go tak na próbę spróbować stoczyć z wieży zegarowej, stawiam galeona, że nie stawiałby oporu — dodała tym razem wrednie wobec kota i spojrzała na niego chłodnym spojrzeniem. Nie trzeba było być geniuszem, żeby zgadnąć, że nie lubiła zwierząt. Nawet kotów, nawet tak słodko papuśnych jak ten. Zwłaszcza kotów, były przebiegłe, wredne i chodziły własnymi ścieżkami. A istoty zbyt mocno podobne do Lynn, sprawiały, ze czuła wobec nich rywalizację.
— Spróbujemy?
Dodała niby żartem, ale gdzieś przewijał się poważny ton.
Nathalie Powell
Hufflepuff
Nathalie Powell

Wieża Zegarowa - Page 5 Empty Re: Wieża Zegarowa

Wto Sty 10, 2017 4:56 am
Nath podtrzymywała spasionego kocura i przy okazji zerkała na dziewczynę. Rozpoznała tyle, że jest ze Slytherinu, bo widziała ją kilka razy w szkole, lecz nigdy nie miała okazji z nią rozmawiać. Właściwie najbardziej teraz zaskoczył ją ten pośpiech w jej zbieraniu rzeczy. Nie wyglądała na osobę, która w jakikolwiek sposób darzy zwierzęta sympatią, ale każdy ma swoje zdanie. Jednak nie była przekonana czy schowała książki ze strachu przed zniszczeniem przez Grima czy ukrywała coś przed Puchonką. Wrodzona ciekawość każdego człowieka zawsze się odzywa, lecz Powell jest na tyle delikatna i wyrozumiała, że usunęła swoje spojrzenie z jej poczynań. Nie chciał już na samym początku narażać się na złą ocenę blondynki.
- Może i jest grubaskiem, który szuka wszędzie jedzenia i potrafi zaleźć za skórę, ale ma też lepsze dni. Czasem jest kochany i nawet chce się przytulać. - powiedziała zerkając na szarą kulkę w jej rękach, lecz kot nie podzielał jej zdania, bo zaczął histerycznie miauczeć - Ja cię tu chce pochwalić, a ty co? - zwróciła się do kota, który po chwili wyskoczył z jej rąk na podłogę.
Delikatnie zirytowana zachowaniem swojego pupila, machnęła na to ręką i stwierdziła, że po prostu nie warto się tym przejmować.
- Stoczyć mówisz? - zapytała jakby sama siebie, lecz jej mina wyraźnie nie wskazywała na to, że jest zadowolona z żartobliwego pomysłu dziewczyny. - Chyba jednak wolę nie ryzykować, nie chce by coś mu się stało - dodała łagodnie.
Nie podobało jej się podejście Ślizgonki do jej futrzaka. Nie uważała, że każdy musi lubić koty czy w ogóle jakiekolwiek zwierzęta, lecz Nathalie powstrzymała Grima przed jakimś atakiem. Inna rzecz, że zauważyła tą wyciągniętą różdżkę, ale nie chciała robić po prostu dramatu, to nie było tego warte.
- Wybacz, nie przedstawiłam się. - skierowała ku niej swoją rękę - Nathalie Powell.
Sponsored content

Wieża Zegarowa - Page 5 Empty Re: Wieża Zegarowa

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach