Go down
Charles Myrnin Hucksberry
Nauka
Charles Myrnin Hucksberry

Gabinet profesora Hucksberry'ego - Page 4 Empty Re: Gabinet profesora Hucksberry'ego

Sob Lis 14, 2015 3:54 am
Worek ten był doprawdy obszerny, zdolny pomieścić wszystkich czarodziei poszukiwaczy, nawet tych o radykalnych, skrajnie różnych poglądach. Pozyskiwanie wiedzy, nawet te najszczersze, mogło szybko zostać zanieczyszczone, skażone przez sam obiekt zainteresowania. Wszyscy byliśmy tak naprawdę słabi, nie wystarczająco silni i opanowani w pewnym momencie życia. Definicje łatwo ulegały zmianie w zauroczonej głowie. Nawet coś, co z początku wydawało się obrzydliwe, niemożliwe do pokochania, zmieniało się bez reszty w obliczu odkrywania kolejnych faktów i zwiększania się łaknienia. To nie było wszak miejsce i czas na tego typu rozmowy i nawet nie chodziło o kwestię podziału pomiędzy dorosłymi a ludźmi młodymi, którzy oczywiście posiadali zalety takie jak świeższe spojrzenie na świat i żywszą wyobraźnię, ale także ulegali łatwiej emocjom i byli krnąbrni na tyle, że nie zważali na konsekwencje swych czynów, nie zdając sobie sprawy jak dokuczliwe potrafią one być. Przesłuchanie niemniej grało pierwszoplanowe skrzypce w tym występie i nie można było pozwolić na to, by trąbki, które były kilka rzędów za nimi, zagłuszały je zupełnie. Charles przyjął, że pytanie o ten dzień i o wszelkie szczegóły z nim związane jest cięższe dla wszystkich, a przynajmniej dla większości. Był więc zaskoczony tym jak szybko Riley udzieliła mu odpowiedzi. Odchrząknął, poruszając palcami stóp, które uderzały o wnętrze jego ciemnych i elegancko skrojonych butów. Cara Rhee w tym czasie uważnie notowała słowa dziewczyny, a on miał wręcz wrażenie, że perfumy aurorki dotarły aż do jego nozdrzy - a może to tylko wyobraźnia splatała mu figle? Też całkiem prawdopodobne. Opowieść Gryfonki była dość szczegółowa, aż nadto, ale starał się nie okazywać znużenia. Miód w jego tęczówkach płynął pod wpływem mijającego czasu, a Myrnin ani razu nie przerwał, ani też nie wykonał żadnego ruchu świadczącego o tym, że nie chce tego dalej słuchać. Przy drugiej części wypowiedzi Riley, policzek mężczyzny drgnął i Hucksberry wygiął się minimalnie do przodu. Słowa wychowanki domu Godryka Gryffindora zdawały się wywiercać mu dziurę, chcąc zostać zapamiętanymi, wywołując delikatny szum w jego głowie. Nie skrzywił się jednak. Nie był w stanie. Nałożone zostały na to wszystko słowa ze "Zbrodni i kary" wymawiane przez dobrze mu znany, niski i słodki głosik, który za niemal każdym razem doprowadzał go do szaleństwa.
Drobiazgi, drobiazgi są najważniejsze!... Bo te drobiazgi gubią zawsze i wszędzie…
Charlie, przecież doskonale wiesz. Są drobiazgi, mnóstwo malutkich drobiazgów właśnie tam. Wiesz, co musisz zrobić, ukochany. Pamiętasz? Pamiętasz tamten dzień? Nie broniłeś się i nie byłeś w stanie obronić mnie. Skakałam naprawdę wysoko! A wtedy Ty uniosłeś różdżkę... Charlie. Nie jestem zła. Będę przy Tobie. Kocham Cię, tak mocno Cię kocham...
Pamiętaj o drobiazgach.

Wbił mocno swoje palce w papierki, które spoczywały na biurku, czuł dosadnie ich strukturę, w gardle zrobiło się sucho, oczy pociemniały... Sięgnął po raz kolejny po filiżance i bardzo powoli zbliżył ją do swoich suchych warg.
- Dziękuję panno Acquart za tę wyczerpującą odpowiedź i za podzielenie się z nami pani przypuszczeniami odnośnie morderstwa. Zanim jednak będzie mogła pani odejść, mam trzy ostatnie pytania. Czy wiadomo coś pani o dziewczynie, która wzywała innych na pójście na błonia? Czy wie pani coś więcej na temat ofiar? Sądzi pani, że był to tylko jeden morderca i że przebywa on nadal w murach Hogwartu?

Riley Acquart
Oczekujący
Riley Acquart

Gabinet profesora Hucksberry'ego - Page 4 Empty Re: Gabinet profesora Hucksberry'ego

Nie Lis 15, 2015 12:38 pm

Nim nastolatka odpowiedziała na kolejną serię pytań musiała poprawić się na krześle. Fakt że była przesłuchiwana, wywołało u niej lekki dyskomfort. Miała wrażenie że coś w jej wyglądzie jest nie tak i że zebrani w pokoju dorośli byli bardziej skupieni na jej fizycznych detalach niż słowach. Młoda czarownica poprawiła więc dyskretnie ułożenie swych włosów, a swoją przykrótką spódniczkę ponownie pociągnęła minimalnie ku dołowi. Później znów skupiła się na odpowiedzi i odrzekła:
- Słyszałam jak Caroline Rockers darła się w niebogłosy w tamtym czasie. To znaczy w czasie przed zbrodnią. Ale nie wiem o co jej chodziło. Czy o pójście na błonia... a może wyzywała kogoś od najgorszych. Naprawdę nie wiem. Byłam daleko i nie bardzo interesowało mnie co jej tym razem nie pasuje... Mignęła mi przez chwilkę na schodach. Tylko tyle.
Spojrzała na nauczyciela wymownie. W końcu on również znał swoją mroczną uczennicę i dobrze wiedział o jej wybrykach. By jednak przybliżyć postać Ślizgonki dwójce pozostałym śledczym, króciutko dodała:
- Zresztą wszyscy wiedzą że Caroline ma wybuchowy temperament i robi wiele szumu o nic. Pewnie i tym razem pokazała pazurki w bliżej mi nieokreślonej sytuacji.
Następne pytanie dotyczyło zmarłych uczniów. Trudno jest mówić o osobach, które nie odegrały w życiu Riley żadnej roli. Byli po prostu dla niej neutralni. Mimo wszystko śmierć osób z jej bliskiego otoczenia była bardzo poruszająca. Nawet teraz serce nieco bardziej zabiło w piersi dziewczyny, kiedy pomyślała o tej tragedii i o niektórych niewinnych twarzach. Młoda czarownica w końcu ogarnęła się i odparła:
- Na temat ofiar nie wiem nic... tylko tyle co zostało powiedziane w Wielkiej Sali przez profesora Dumbledore podczas oficjalnej przemowy. Byli to mniej lub bardziej barwni uczniowie. Nie przyjaźniłam się jednak zbyt mocno z żadną poległą osobą. Wszyscy byliśmy tylko znajomymi ze szkoły. Zwykłe cześć na korytarzach, bądź krótkie wymiany zdań o lekcjach i plotkach. Jak sam Pan zresztą wspomniał, nie byli to uczniowie z Gryffindoru.
Na sam koniec padło pytanie odnośnie mordercy... albo kilku morderców. Było to pytanie bardziej filozoficzne i poruszające wyobraźnię, niż opierające się na faktach. Dlatego po krótkim zastanowieniu brunetka wysnuła jedną tezę. Tezę, którą szybko można było zniszczyć antytezą, ale bowiem były to jedynie spekulacje.
- Czy to był tylko jeden morderca tego nie wiem. Lecz jeżeli faktycznie była to tylko jedna osoba, to musiała być obdarzona naprawdę silną magią. To tłumaczyłoby wiele ofiar, w tym śmierć jednego dorosłego. Większa grupa napastników pozostawiłaby więcej śladów i mnóstwo poszlak... Wnioskuję jednak że śladów nie było zbyt wiele i dlatego skupiliście się Państwo na poszukiwaniach w Hogwarcie. Oczywiście strzelam, bo siła dedukcji nie jest moją mocną stroną.
Dziewczyna zakończyła swoją odpowiedź i czekała na podsumowanie ze strony profesora Hucksberry’eg. Przesłuchanie zbliżało się bowiem do końca, tak przynajmniej myślała nastolatka.
Charles Myrnin Hucksberry
Nauka
Charles Myrnin Hucksberry

Gabinet profesora Hucksberry'ego - Page 4 Empty Re: Gabinet profesora Hucksberry'ego

Pon Lis 16, 2015 9:47 pm
Wygląd zewnętrzny Riley zostawił już w spokoju w momencie, kiedy zwrócił jej uwagę na długość jej spódniczki. Potem Charles całkowicie stracił zainteresowanie ułożeniem jej jasnych, brązowych włosów, tym czy jej strój prezentuje się wystarczająco dobrze i czy dziewczyna nie łamie któregoś punktu ze szkolnego regulaminu. Liczyły się dla niego fakty, słowa, które opuszczały usta dziewczyny. Mężczyzna myślał, że te przesłuchiwanie nie da mu żadnej szczególnej poszlaki, kiedy... w jego uszach zadźwięczało pewne imię i nazwisko. Nagle szczególnie się skoncentrował na tym, co mówiła Riley. Przechylił się bardziej do przodu, czując jak chce mu się mrugać - powstrzymał się jednak, by nie wytrącić siebie z równowagi. Spijał te zdania z jej warg, czując jak palce zaczynają powoli wystukiwać rytm na biurku. Kiedy skończyła swoją odpowiedź, nauczyciel OPCM założył nogę na nogę, nie pozwalając sobie na oderwanie spojrzenia od jej oczu. Sprawdzał wartość tych zeznań. Wbrew pozorom wcale nie znał tak dobrze swoich uczniów, zwłaszcza, że ta Ślizgonka za specjalnie się nie wychylała na lekcjach ani nie rzucała mu się w oczy poza zajęciami. Coś tam nieraz obiło mu się o uszy w pokoju nauczycielskim, ale nie wydawało się to być dla niego czymś ważnym.
-... Caroline Rockers? Jesteś pewna? No dobrze... dobrze - wypowiedział a kiedy uzyskał potwierdzenie w tych poważnych oczach, odchylił się, lądując plecami na oparciu swojego fotela.
Mówili, że ona mówiła, aby za nią iść w pokoju wspólnym.
Nic o niej nie wiem, ale każdy ją zna...
SKUP SIĘ, CHARLIE! Jesteś coraz bliżej... wiesz? Nie zapomnij tylko o mnie. Pamiętaj o szczegółach, sprawdź wszystko. Będzie dobrze.

Był pogrążony w swoich chaotycznych myślach i aż podrapał się po brodzie, kiedy Riley udzieliła ostatniej odpowiedzi, która również przykuła jego uwagę. Sięgnął po filiżankę i wypił ostatni, już zimny, łyk herbaty, czując jak wysuszyło się jego gardło.
Silna magia.
Posłał krótkie, ale nieco roztargnione spojrzenie Carze Rhee, której pióro zawisło nad pergaminem. Kiedy odwdzięczyła się mu tym samym, skinął głową, dając jej tym samym znak. Następnie miodowe tęczówki ponownie spoczęły na Gryfonce.
- Dziękujemy, panno Acquart za współpracę. Może pani odebrać różdżkę i iść. Życzę miłego dnia - i Myrnin podniósł się do góry i ukłonił się grzecznie przed nią, po czym obserwował jak dziewczyna idzie do pana Ollivandera i odbiera swoją różdżkę, a następnie żegnając się ze wszystkimi, opuszcza jego gabinet.
Mógł więc odhaczyć kolejną osobę z listy, która robiła się coraz krótsza. Na całe szczęście.
[z/t x2]

Riley Acquart: +3 PD, +zwiększona andrenalina
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Gabinet profesora Hucksberry'ego - Page 4 Empty Re: Gabinet profesora Hucksberry'ego

Sob Lis 21, 2015 5:57 pm
Od ostatniego spotkania z Sahirem, nie widziała go już w ogóle, a może celowo unikała jego towarzystwa. Nie przychodziła do wielkiej sali, unikała wszystkich pustych i ciemnych miejsc. I chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że wcześniej czy później i tak na niego natrafi. Zawsze tak było. Unikali siebie wzajemnie, nie chcieli rozmawiać, można by nawet powiedzieć, że uciekali po to aby nie spojrzeć sobie wzajemnie w oczy. Niestety obydwoje doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że wcześniej czy później i tak na siebie wpadną, zmuszeni do przeprowadzenia konfrontacji. Dziewczynie wcale to nie było na rękę. Doskonale zdawała sobie sprawę ze scenariusza ich kolejnego spotkania. Przecież zawsze było tak samo. Będą próbować przekonać siebie wzajemnie do pewnych racji, ale te próby nigdy nie będą udane. Być może to jest ten czas kiedy trzeba zacząć zastanawiać się czy ich znajomość opiera się na jakimś cieplejszym uczuciu, czy było to już po prostu czyste przyzwyczajenie. Z punkty cyganki ta relacja wyglądała trochę inaczej. Faktycznie z początku miała to być zwykła znajomość. Jak to ona miała w zwyczaju chciała spróbować zbawić cały świat, i w tym też jego. Niestety nie przewidziała jednego, tego, że trafiła na takiego przeciwnika. I nim się obejrzała tonęła już w jakimś bagnie, ale już nie miała kompletnie ochoty z niego uciekać. Bo pojawiło się w niej ziarenko jakiegoś dziwnego uczucia, było to coś czego kompletnie nie rozumiała. Sposób w jaki on ją traktował, jak próbował odpychać, jak ranił... było w tym coś co ją jeszcze bardziej przyciągało. Tak... możecie nazwać ją masochistką, nie będzie w tym wcale nic obraźliwego. Przecież normalny człowiek już dawno by zapomniała o nim, zostawiła w tym roku i poszła swoją drogą, ale nie Esmeralda. Ona dalej dzielnie przy nim czuwała. Przynajmniej tak było do czasu kiedy nie pojawił się kolejny... ślizgon... i ponownie wpadła w jakąś chorą relację. I ostatecznie ani Ventusa, ani Sahira nie widziała ostatnio. Ventus... cóż nie zdziwiła by się gdyby ten też jej unikał. W końcu ich ostatnie spotkanie wcale nie należało do wyjątkowo radosnych. A i sama Romka nie umiałaby mu teraz spojrzeć w oczy. Za bardzo się przed nim otworzyła, zbyt dużo powiedziała. Chociaż czy ona powinna była się martwić o swoją dumę, przecież już dawno jej nie miała.
Dzisiaj postanowiła w końcu wyjść z zamku, i chociaż ostatnio za często tego nie robiła, to w końcu ile można siedzieć w zamknięciu, może właśnie tego w tej chwili najbardziej potrzebowała, może wystarczyło się cofnąć do tych czasów kiedy tak radośnie skakała sobie po łące, nie przejmując się kompletnie niczym, zamknięta w swoim świecie, który był znaczniej piękniejszy niż ten który ją otaczał. Przeszła przez dziedziniec, i po chwilce znajdowała się już na błoniach. Słońce świeciło delikatnie zapowiadając zbliżające się wakacje, na szczęście naszyjnik który dostała od Sahira skutecznie ją ochraniała przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Ostatnio znacznie częściej zaczęła się zastanawiać nad tym co zrobi z sobą kiedy skończy się szkoła. Kiedy będzie musiała ostatecznie porzucić życie dziecka, i w końcu dorosnąć.
Romka już miała postawić pierwszy krok na zielonej trawie, kiedy nad nią zaczęła krążyć sowa, która po pewnym czasie upuściła na ziemię mały list. Dziewczyna podeszła do niego i delikatnie rozwinęła. No tak... mogła się spodziewać tego, że w chwili kiedy chciała zrobić coś dla siebie, to ktoś jej będzie potrzebować. Zawsze tak było. Dlatego też westchnęła tylko cicho i chciała czy nie musiała zrezygnować ze swoich planów. Niechętnie wróciła do zamku i poczłapała od razu do gabinetu profesora obrony przed czarną magią. Po drodze zastanawiała się czego tak naprawdę od niej może chcieć. Przecież była tylko cyganką, która wcale nie rzuca się w oczy. Domyślała się, że mogło chodzić o błonia... ale przecież ona i tak nic nie wiedziała na ten temat, co więcej kompletnie tym się nie interesowała. Było minęło trzeba o tym zapomnieć, i spróbować żyć dalej. Chociaż ze względu na zawód jaki ten człowiek wykonywał, i na to kim ona aktualnie była wiedziała, że musi bardzo uważać na to co robi, i co mówi.
Po pewnym czasie w końcu stanęła przed drzwiami gabinetu. Wyciągnęła swoją małą rączkę i zastukała cicho w drewniane drzwi, po czym nacisnęła klamkę i weszła do gabinetu.
-Dzień dobry- Powiedziała jak gdyby nic, zupełnie tak jakby to miała być najnormalniejsze rozmowa na świecie.
-Chciał mnie pan widzieć- Dodała i uśmiechnęła się delikatnie jak to miała w zwyczaju.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Gabinet profesora Hucksberry'ego - Page 4 Empty Re: Gabinet profesora Hucksberry'ego

Pon Lis 23, 2015 2:05 pm
Nie było wielką tajemnicą, że przez ostatnie kilkanaście dni spędzonych na przymusowym urlopie w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie stary wytwórca różdżek nie miał za dużo do roboty. Spędzał dni głównie na spacerach po ulubionych zakątkach zamku, do których nie miał dostępu od wielu lat. Z wielkim, ogromnym wręcz, gargantuicznym brakiem zdziwienia stwierdził, że kompletnie nic się nie zmieniło. Zupełnie jakby w Hogwarcie czas stanął w miejscu. To wywojowywało u czarodzieja krótkie i szybko przemijające stany melancholii, kiedy natykał się na kąty w bibliotece albo kamienne parapety, na których dawno temu miał okazję uczyć się do egzaminów, a które to były teraz oblegane przez innych, młodych czarodziejów. To dobitnie ukazywało niezmordowany i niemający litości upływ czasu, który nie oszczędzał ani Garricka... Ani Ich. Uczniów, których mijał, którym odpowiadał na niezliczone „Dzień dobry” okraszone niewinnymi uśmiechami i z których pamiętał każdego, kiedy w wieku jedenastu lat stawali w progu jego ciasnego sklepiku i za garść Galeonów nabywali różdżki, które miały przypuszczalnie towarzyszyć im do końca życia. Ollivander wtedy za każdym razem godził się z myślą, że nie ujrzy już swojego tworu na oczy, a jedyną sposobnością na to, by mógł go dotknąć i sprawdzić, było zorganizowanie Turnieju Trójmagicznego na terenie Hogwartu. Wtedy i tylko wtedy. I nawet jeśli wytwórca lubił chwile, w których mógł obejrzeć w dłoniach swoje Dzieci i sprawdzić jak sprawują się w rękach nowych właścicieli, to nigdy nie opłaciłby tej sposobności ceną przelania niewinnej krwi i wizytacji w szkole, by znaleźć winnego tego zamieszania. Na szczęście Pan Hucksberry twierdził, że są już blisko końca i zostało im do przesłuchania zaledwie czarodziej i dwie czarownice, z czego jedna właśnie zapukała do drzwi.
Mężczyzna poprawił się na krześle i przywitał czarnowłosą dziewczynę skinieniem głowy, po czym podniósł się z lekkim skrzypnięciem krzesła.
- Podaj mi tu proszę swoją różdżkę, oddam ci ją po skończeniu przesłuchania. - odparł łagodnie i poczekał aż piękny wyrób z Akacji znajdzie miejsce na jego biurku. Podziękował wtedy mruknięciem i zasiadł znów wolno na krześle, biorąc różdżkę w dłoń, w drugiej już trzymając własną. - Priori Incantatem.
Zaklęcie łagodnie złączyło dwie różdżki, co było jasnym sygnałem na to, że w pamięci drewna uczennicy nie było na pierwszy rzut oka nic niepokojącego. Mimo to Garrick pilnie i z uwagą przyglądał się widmom zaklęć, które przelewały się nad platynową smutą i zerwał w końcu połączenie, odwołując maleńkie obrazy.
- Akacja to bardzo twarde i sztywne drewno, ale nie jest przystosowana do użytku przez osoby wybuchowe i lubujące się w używaniu mocniejszych zaklęć, zwłaszcza z włosem jednorożca wewnątrz. Choć trzeba mieć wewnątrz siebie nie lata pokłady odwagi i cierpliwości, by można było ją posiąść... Najświeższe są zaklęcia pojedynkowe, ale stosunkowo niegroźne, dalej kilka użytkowych i uzdrawiających, nie ma śladów używania magii Czarnej ani Rytualnej. – skwitował i posyłając dziewczynie lekki uśmiech, odłożył jej własność na skraju swojego biurka, dobitnie pokazując, że tam będzie na nią czekać – cała i nienaruszona.
Charles Myrnin Hucksberry
Nauka
Charles Myrnin Hucksberry

Gabinet profesora Hucksberry'ego - Page 4 Empty Re: Gabinet profesora Hucksberry'ego

Wto Lis 24, 2015 9:47 pm
Myśli Charlesa nie zajmował Sahir ani Ventus w takim stopniu jak u panny Moore. Byli jedynie kolejnymi uczniami na liście, których musiał przesłuchać. Co prawda, pan Zabini już go odwiedził, ale pan Nailah nadal czekał. Był zresztą jedną z ostatnich pozycji z racji tego, że jako jedyny był oficjalnym świadkiem wydarzeń na błoniach. Jak na gust Myrnina za bardzo to śmierdziało - zawsze bowiem jak coś się działo, Krukon tam był. Śmierć Vincenta Nightraya? Sahir Nailah. Ugryzienia i wchodzenie w konflikt z innymi uczniami? Sahir Nailah. Krwawa rzeź mająca miejsce na terenach należących do szkoły? Sahir Nailah. I może było to zbytnie uogólnianie i nie miał znaczących dowodów na to by potwierdzić swe przypuszczenia, że coś z tym chłopakiem jest nie tak, ale nie mógł pozbyć się tego specyficznego myślenia, że te podejrzenia mają znaczenie. Nie potrafił zaufać temu chłopakowi, coś w jego oczach i ruchach nie dawało mu spokoju, zwłaszcza kiedy porównywał jego zachowanie na początku roku do tego obecnego. No ale cóż, teraz była kolej Esmeraldy Moore a on miał mnóstwo papierków przed sobą - i nie wątpił, że ich liczba się zwiększy. Musiał wszak sprawdzić każdego; nawet z pozoru nieznaczące słowa w wypowiedziach niepewnych uczniów mogą dostarczyć znaczących poszlak.  Charles siedział więc wygodnie w swoim skórzanym fotelu i popijał świeżą porcję zwykłej, mocnej herbaty, biernie przyglądając się Carze Rhee i Garrickowi Ollivanderowi, którzy jak zawsze mu towarzyszyli. Izbor zdołał już wrócić na swoje miejsce, więc mężczyzna nie miał wątpliwości, że wiadomość dotarła do odbiorcy. Rozległo się pukanie. Hucksberry odłożył swoją filiżankę na spodek, powiedział ciche: "Proszę" i podniósł się do góry, widząc cygańską uczennicę. Zanim się jej uprzejmie ukłonił, dostrzegł niepokojącą bladość jej cery, worki pod oczami i niezdrowe spojrzenie. To chyba była pierwsza okazja od dawna by mógł przyjrzeć się jej bliżej. Wykonał nadworny ukłon i zajął ponownie swoje miejsce, wskazując gestem dłoni siedzisko przygotowane dla Puchonki.
- Dzień dobry, panno Moore. Niech pani usiądzie - przywitał się z nią swoim zachrypniętym, pozornie obojętnym głosem. Kiedy dziewczyna podała różdżkę panu Ollivanderowi i zajęła krzesło naprzeciw nauczyciela OPCM, ten z zainteresowaniem przyglądał się jej twarzy, zwłaszcza oczom i uśmiechowi, jakby miał wrażenie, że zaraz z jej ust coś wyskoczy.
- Jak zapewne pani wie, w Hogwarcie około miesiąc temu doszło do dość... nieprzyjemnego i jakże przykrego wydarzenia. W związku z tym prowadzę śledztwo wraz z panem Ollivanderem i panną Rhee, by złapać sprawców i odkryć ich motywy. Stąd też ta seria przeszukiwań i przesłuchań, rozumie pani jak mniemam? - Sięgnął ponownie po swoją filiżankę i upił z niej łyka, uważnie się przyglądając Esmeraldzie. - Nie ma pani ochotę na coś do picia? Wygląda pani na dość spragnioną - spytał z nutką troski w głosie mężczyzna, zarzucając nogę na nogę. - Proszę się nie bać, mam naprawdę dobrą herbatę i w razie czego sok dyniowy. Nie chciałbym bowiem, żeby pani ani jakikolwiek uczeń zaczął mieć jakieś zdrowotne niedogodności z tego powodu, zwłaszcza podczas przesłuchania. Jeżeli jednak jest już pani gotowa to proszę zacząć od odpowiedzi na pytanie, gdzie pani była i co robiła 28 marca bieżącego roku.
Krótki, uprzejmy półuśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy tak lustrował ją swoimi miodowymi oczami.
- Jak myślisz? Co ona ma do ukrycia, Charlie? To jest coś poważnego?
- Nie wiem, ukochana, ale dowiem się.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Gabinet profesora Hucksberry'ego - Page 4 Empty Re: Gabinet profesora Hucksberry'ego

Wto Lis 24, 2015 10:18 pm
Przesłuchanie, błonia... no tak. Od razu mogła się domyślić, że o to chodziło. Cóż nie ma co się dziwić, Romka tak naprawdę już dawno o tym zapomniało, i przestała zastanawiać się nad tym kto tutaj był winien a kto nie. I nie tyle co przesłuchanie, co raczej zaciekawiła ją sama postać nauczyciela. Fakt... wpatrywał się w nią, ale całkiem specyficznym wzrokiem. W bardzo podobny sposób patrzyli na nią ludzie którzy wiedzieli, że jest cyganką. Tak ta wymuszona uprzejmość, dziewczyna za wiele razy z takim zjawiskiem się spotykała aby teraz nie widzieć tych specyficznych ogników. Mimo wszystko doświadczenie nauczyło ją jednego. Nie ma sensu tym się przejmować. Jak to mówi... przedstawienie musi trwać, i nawet jak by się sufit walił jej na głowę, nie mogła przestać odgrywania swojej roli.
-No tak...- Mruknęła cicho kładąc wygodnie ręce na swoich kolanach. Cóż... ona zdawała sobie sprawę z tego, że przesłuchują ją ze względu na to, że przebywa w towarzystwie Sahira, ale mimo wszystko wybór osoby był bardzo zły.
-Doskonale rozumiem, ale obawiam się, że chce Pan przesłuchać nie tą osobę. Ja nic nie wiem na ten temat. Przynajmniej nie więcej niż pierwszy lepszy uczeń- Taka była prawda. Z Sahirem ani razu nie rozmawiała na ten temat. I w tej chwili tak naprawdę dziękowała sama sobie, że nie należy do osób które ciągną kogoś za język. Wychodziła z założenia, że jeżeli ten będzie chciał coś powiedzieć to sam to zrobi, bez jakiego kolwiek zmuszania.
-Nie dziękuję nie chce mi się pić- Odpowiedziała spokojnie uśmiechając się lekko po raz kolejny.
-Co wtedy robiłam... cóż to trudne pytanie, bo po prostu nie pamiętam dokładnie, sporo czasu już minęło. Najpewniej kręciłam się po szkole. Bo na błoniach to wtedy mnie na pewno nie było- Nie rozumiała kompletnie tego pytania. Jeżeli nikt nie odnotował jej obecności tam... ani żaden z ocalałych nie zeznał, że ją widział w chwili tych zamieszek, to całkiem logiczne wydawało się być to, że była gdzieś indziej. Pod kątem masakry na błoniach czuła się naprawdę bezpieczna. W końcu nie brała w tym udziału, nie znała żadnych szczegółów tej całej afery. Mimo wszystko była inna sprawa która z lekka ją w tej chwili niepokoiła. A mianowicie fakt, że przesłuchanie przeprowadzał nauczyciel obrony przed czarną magią. A ona była wampirem. I chociaż uparcie tłumaczyła sobie, że nic jej nie mogą zrobić. Bo co... wsadzą ją do więzienia za to, że sama się na to zgodziła. Tak... dokładnie, w tej chwili nie myślała o Sahirze, ale o sobie... musiała zapewnić sobie bezpieczeństwo, przynajmniej do czasu kiedy skończy tą szkołę. A Nailah... niech sam o siebie się troszczy. W końcu jak to powiadała... każdy miał swoje bagno z którego jakoś musiał wyjść.
Charles Myrnin Hucksberry
Nauka
Charles Myrnin Hucksberry

Gabinet profesora Hucksberry'ego - Page 4 Empty Re: Gabinet profesora Hucksberry'ego

Nie Lis 29, 2015 2:01 am
Minęło sporo czasu, ale sprawa nadal nie była zamknięta. Nie można było tak po prostu zapomnieć, odrzucić na bok i dać dopisek, że jako, że nie ma potencjalnych świadków ani teoretycznie dowodów to sprawa powinna wylądować w koszu na śmieci. O nie. Charles nie zamierzał się poddawać - zresztą wydawało mu się, że jest coraz bliżej by odkryć chociaż część tej układanki. Miał już kilka puzzli, którym starał się odnaleźć odpowiednie miejsce. Swoje spostrzeżenia trzymał we własnej głowie, stwierdzając, że to jeszcze za wcześnie by dzielić się nimi z panną Rhee i z panem Ollivanderem. Potrzebował też również skonsultować się z dyrektorem, porównać raporty i dopiero wtedy zastanowić się w jakim kierunku to wszystko powinno iść.
Nie raziło go jej pochodzenie - bardziej szło tutaj o pewne jakże interesujące i niezwykłe cechy, które przejawiała dziewczyna. Dawniej jak miał z nią styczność, wyczuwał subtelny zapach goździków, jej ruchy - chociaż tego nie chciał - kojarzyły mu się z drganiem cząsteczek powietrza w pełnym słońcu a kiedy mrugał szybciej oczami, miał wrażenie, że w jej włosach znajduje się lawenda. Wiedział, co to oznacza, nie był na świecie od wczoraj, zwłaszcza po tej magicznej części. Miała w sobie krew willi, nie tak intensywną jak pełnokrwiste nimfy, ale z pewnością chociaż odrobinę. Od jakiegoś czasu te doznania zostały zastąpione czymś innym. Zamiast goździków, czuć było duszący, metaliczny zapach, którego nie umiał bliżej sprecyzować. Tak jak to, że kojarzyła mu się teraz bardziej z zamarzniętą lalką o podkrążonych oczach. Jeden z kącików jego warg uniósł się nieznacznie do góry na jej odpowiedź. Każdy adept magii był przesłuchiwany - jednakże nie szli według jakieś specjalnie ustalonej kolejności. Zwyczajnie losowali.
- Nawet pierwszy lepszy uczeń coś wie, panno Moore - odpowiedział jej po chwili, uderzając sygnetami o kant biurka. Przekrzywił nieznacznie głowę a część ciemnych włosów opadła mu na oko. Drugie zaś zdawało się wiercić w niej dziurę.
- Dobrze się pani czuje? Wygląda pani wyjątkowo blado. Jest pani pewna, że nie chce się niczego napić? Nawet szklanki wody?
W jego głosie było można wyczuć troskę. Przynajmniej w stopniu minimalnym. Na chwilę zwrócić spojrzenie w stronę słoików - w jednym z nich pływała szczęka z ostrymi zębami, ale substancja którą ją otaczała, szybko i skutecznie przysłoniła widok.
- Skoro nie pamięta pani dokładnie, to skąd ma pani pewność, że nie było pani wtedy na błoniach?
Ponownie zwrócił swoje miodowe tęczówki na Esmeraldę, odgarnął część włosów z czoła i skrzyżował dłonie na biurku. Odchrząknął i poprawił się na fotelu.
- Dobrze, przejdźmy więc do kolejnej części przesłuchania. Czy słyszała coś pani na temat tamtych wydarzeń od innych uczniów? Czy uważa pani, że ktoś konkretny mógłby być w to zamieszany? I jest ktoś, ktoś szczególny, kto wedle pani ma szczególnie dużą moc w sobie?
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Gabinet profesora Hucksberry'ego - Page 4 Empty Re: Gabinet profesora Hucksberry'ego

Nie Lis 29, 2015 2:43 am
Ah tak... lalka, gdyby jeszcze profesor zdawał sobie sprawę z tego jak celne były jego skojarzenia. Fakt... w tej chwili cyganka była poniekąd lalką, marionetką którą poruszał ktoś inny, a ona dobrowolnie na to się zgadzała, i chociaż nie zawsze jej to odpowiadało, to była zbyt słaba aby się temu przeciwstawić.
-Po prostu nie mogłam spać tej nocy, ale wszystko jest dobrze. Miło z pana strony, że pan się martwi- Odpowiedziała mu spokojnie odgarniając z oczu parę kosmyków włosów. Może i dziewczyna nigdy nie była przesadnie opalona, przez co kiedy wspominała tylko o swoich korzeniach, każdy się dziwił. To teraz ta bladość przypominała bardziej skórę porcelanowej lalki niż zdrowego i żywego człowieka.
-Wydaje mi się, że zapamiętałabym wtedy tyle martwych ludzi, nie są to obrazki które od tak wyrzuca się z głowy... przynajmniej ja bym nie umiała- To fakt... tyle co sama informacja o tych śmierciach spłynęła po niej jak po rybie, to gdyby była naocznym świadkiem, raczej nie była by już na to aż tak odporna.
-Z nikim nie rozmawiałam, ten temat został dla mnie zamknięty szybciej niż się nawet rozpoczął na dobre. Nie widziałam sensu roztrząsania tego w rozmowach z innymi skoro nic by to tak naprawdę nie dało. Z resztą... wolę zdecydowanie zajmować się światem żywych, a nie umarłych- Powiedziała cicho pochylając się lekko do przodu aby mieć lepszy widok na nauczyciela.
-Wiem co Pan chciałby usłyszeć... mówiąc "ktoś" ma pan na myśli czy Sahir jest w to zamieszany- Powiedziała spokojnie uśmiechając się nadal łagodnie.
-Powiem wprost, nie znam nikogo takiego, nikt z moich znajomych nie przychodzi mi do głowy. Czy ktoś z nich może mieć jakąś wielką moc... nie wiem... z reguły nie pojedynkuje się z nimi aby sprawdzić poziom ich siły- Odpowiadała spokojnie na każde kolejne pytanie. Chociaż tak naprawdę czekała tylko, aż profesor zapyta się jej bezpośrednio o Sahira. Dziwne by było gdyby nie poruszył tego tematu. Chociaż po jego podejrzeniu, skąd ona ma pewność, że jej nie było na błoniach, zaczęła troszkę wątpić w jego zdolności prowadzenia przesłuchań.
Charles Myrnin Hucksberry
Nauka
Charles Myrnin Hucksberry

Gabinet profesora Hucksberry'ego - Page 4 Empty Re: Gabinet profesora Hucksberry'ego

Sro Gru 02, 2015 7:55 pm
Czyż sama nie doprowadziła siebie do takiej sytuacji, że zamiast stać się kowalem swojego losu została kruchą laleczką - rzeźbą lodową, która zaledwie dobrze wygląda na parapecie, a którą w każdej chwili można stłuc? Uzależniła się od jednej osoby, pozwoliła mu zatruć swój organizm i straciła więzi z człowieczeństwem, dając się naprawdę zamknąć w złotej klatce. Czyż nie był to idealny paradoks? Ta, która tak pragnęła wolności, ta która całym swym ciałem wyznawała stanowczy sprzeciw przed zamknięciem, pozwoliła się uwięzić już na zawsze.
- Bezpieczeństwo i dobro uczniów przede wszystkim, panno Moore - odparł po chwili, równie spokojnym i wyważonym głosem, przyciskając filiżankę do swych spragnionych herbacianego nektaru warg. Dosadnie mówiąc, Esmeralda Moore wyglądała jakby dopiero co wstała z grobu, budząc się ze snu wiecznego. Ta metafora oczywiście mogłaby być nie na miejscu, gdyby Charles powiedział ją na głos, ale na całe swe szczęście, przez większość czasu potrafił dobrze zaciskać wargi i panować nad swym językiem. Dopóki nie zaczynało mu się mieszać. Pióro panny Rhee skrupulatnie błądziło po pergaminie, stawiając kolejne litery.
- Zapewne, w to nie śmiem wątpić, panno Moore. Jednakże zanim stali się martwi doszło do walki. Niemniej skoro mówi pani z takim przekonaniem to wierzę pani... - zawiesił na chwilę głos, odłożył filiżankę i ułożył dłonie na swoich kolanach. Na jej kolejne słowa, przymknął na chwile oczy, wystukując palcami rytm na materiale spodni. Kiedy je otworzył, dziewczyna zdążyła się już pochylić do przodu tak, że widział dokładnie jej podkrążone oczy i niepokojący odcień skóry. W momencie w którym wspomniała o Sahirze, jedna z ciemnych brwi profesora OPCM uniosła się do góry.
- Nic takiego nie insynuowałem, panno Moore. Ale to bardzo ciekawe, że wspomniała pani akurat o nim, zwłaszcza, że wedle moich źródeł, pan Nailah był jedną z osób obecnych na błoniach podczas bitwy. I jest jedynym oficjalnym świadkiem, którzy przeżył. W takim razie zadam inne pytanie. Czy uważa pani, że pan Nailah jest niewinny i że można mu ufać? Wbrew pozorom jest to kluczowe pytanie, byłbym niezmiernie wdzięczny za pani szczerą odpowiedź - opowiedział równie spokojnie, a na jego ustach zamajaczył mały uśmiech, który nie był w stanie objąć jego oczu w których miód już przestał płynąć.
Charlie? Dbaj o siebie.
Palce odziane w sygnety - w większości srebrne - pojawiły się w końcu na biurku, migocząc delikatnym blaskiem.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Gabinet profesora Hucksberry'ego - Page 4 Empty Re: Gabinet profesora Hucksberry'ego

Sro Gru 02, 2015 8:15 pm
Dla drugiej osoby człowiek jest w stanie odebrać sobie sam życie, zrezygnować z tego wszystkiego co dla niego było cenne. I ona właśnie to robiła. Doskonale znała cenę, Sahir wyjawił ją jej przy pierwszym ich spotkaniu. Dlatego też była świadoma tego kim się staje. A może zawsze taka była tylko ta jej maska szczęśliwego człowieka była zrobiona ze znacznie mocniejszego materiału.
No i w końcu padło bezpośrednie pytanie. Czy Sahir był niewinny. Tutaj musiała szybko się zastanowić co miała odpowiedzieć. Ona nie miała w zwyczaju oskarżania ludzi, nawet jeżeli popełnili jakiś błąd. Tak pojęcie Esme na temat błoni było stosunkowo kontrowersyjne. Dla niej był to błąd którego można było uniknąć, i czegoś zabrakło, czegoś co by mogło powstrzymać tą całą aferę.
-Nigdy z nim nie rozmawiałam na ten temat, więc nie jestem w stanie wypowiedzieć się na temat jego winy, tak samo jak nie mogę próbować go bronić. Nigdy nie wypowiadam się na tematy o których nic nie wiem. A ta afera na błoniach, jest właśnie takim tematem, który tak naprawdę mnie nigdy nie zainteresował, i nie zainteresuje- Miała swoje życie, swoje problemy, swój świat w którym musiała żyć i jakoś sobie radzić. Gdyby musiała przejmować się jeszcze problemami tego świata najpewniej już dawno wylądowała by w Mungu.
-Czy można mu ufać? W tym wypadku wydaje mi się, że to będzie zależeć od osoby z którą będzie rozmawiać. Ja mu ufam... ale czy Pan mu będzie mógł zaufać... tego nie wiem- Taka była prawda, była tak bardzo naiwna w tych swoich przekonaniach, że ten wampir wcale jej nie okłamywał, a nawet jeżeli to robił to po prostu widział w tym dobry powód. Pojęcie kłamstwa, dla cyganki było trochę inne. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że każdy z nas kłamał i to codziennie, tylko trzeba zdać sobie z tego sprawę. Więc wszyscy byli kłamcami, i wszyscy nie byli warci zaufania... ale wtedy przecież świat byłby naprawdę okropny, i nie dałoby się w nim żyć. Dlatego też nasz stwórca stworzył pojęcie takie jak kłamstwo świadome, i kłamstwo nieświadome. I tylko od nas zależy które dla nas jest łatwiejsze w akceptacji.
Charles Myrnin Hucksberry
Nauka
Charles Myrnin Hucksberry

Gabinet profesora Hucksberry'ego - Page 4 Empty Re: Gabinet profesora Hucksberry'ego

Sob Gru 05, 2015 10:30 pm
Dla siebie samego, dla przetrwania, utrzymania się na spokojnej tafli wody, człowiek jest w stanie pożądać, mówić fałszywe świadectwo, kraść, cudzołożyć, zabijać, obrażać własną rodzinę, przeklinać każdy dzień, wzywać tysiąc razy boga w którego nie wierzy i czcić nawet Lucyfera. Dlaczego więc należało się poświęcać dla kogoś, zwłaszcza dla kogoś, dla kogo i tak nie ma się żadnej wartości? Gdyby Charles znał sytuację i spojrzałby na to z perspektywy zwyczajnego człowieka, bez skrupułów powiedziałby jak miała się sprawa. A sprawa miała się tak, że Esmeralda dla Sahira Nailaha była pionkiem, czymś bezużytecznym, co raz na jakiś czas zyskiwało odrobinę wartości - ale wartości i tak kiepskiego pochodzenia. Myrnin jednakże nie wiedział i nawet nie chciałby wnikać w tak masochistyczne zapędy panny Moore. Może kiedyś tej zamarzniętej laleczce przyjdzie do głowy, że ta namalowana łza przy naiwnym uśmiechu jest ceną za to, że kryła kogoś, kto nie bał się poświęcić innych. Tu już nie chodziło o nią i o niego; obszar działań chłopaka był zbyt duży. Oczywiście Hucksberry nie zdawał sobie sprawy, że to co wiedział to był zaledwie wierzchołek całej góry nierozwiązanych albo nieznanych do tej chwili spraw, jednakże wiedza, którą posiadał właśnie w tym momencie wystarczała mu na tyle, by nie ufać Krukonowi tak, jak to czynił między innymi Albus Dumbledore.
Odchrząknął, zasłaniając twarz ręką, chcąc szybko zamaskować śmiech, który coraz bardziej pragnął wydostać się z jego gardła. Musiał przyznać, że przesłuchiwanie tej dziewczyny było naprawdę niezwykłe.
- Ujmę więc może tak. Co jest pani w stanie powiedzieć mi o Sahirze Nailahu? Jaką osobą on jest? Kwestię zaufania możemy już pozostawić, widzę że preferuję pani całkowicie neutralny obszar rozumowania tego pojęcia. Czy sądzi pani, że byłby zdolny do skrzywdzenia kogokolwiek? Nie musi się pani obawiać udzielenia odpowiedzi na te pytania. Bezpośrednio o błonia nie zamierzam pytać z racji tego, iż jak pani to dosadnie podkreśliła, nie interesuje się i nie interesowała się tym incydentem zupełnie. Jednakże... - i oparł swój podbródek o skrzyżowane dłonie, spoglądając na nią wzrokiem w którym miód się skrystalizował. - Sahir jest jedynym świadkiem, ostatnimi czasy wzbudza sporo kontrowersji, brał udział w różnych dość nieprzyjemnych wydarzeniach i pani jako jedna z nielicznych zdaje się go lepiej kojarzyć i nie bać.
Jedna noga została zarzucona na drugą, kiedy profesor OPCM przekrzywił głowę, lustrując z zastanowieniem jej szyję by następnie przenieść się ponownie na jej oczy.
Ich czas dobiegał już końca.  Należało rozpocząć ostatnią rundę.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Gabinet profesora Hucksberry'ego - Page 4 Empty Re: Gabinet profesora Hucksberry'ego

Nie Gru 06, 2015 12:35 pm
Naturalnie, że Esmeraldzie przyszła do głowy myśl, iż dla tego wampira może być tylko pionkiem, czymś co można poświęcić w każdej chwili, i obędzie się bez większych konsekwencji. W końcu kto będzie upominać się o życie tej brudnej, i kompletnie nic nie znaczącej cyganki. Nikogo to nigdy nie będzie interesować. Jej śmierć nawet na pewno nie będzie otoczona tak wielką troską jak śmierć tych wszystkich ludzi na błoniach. Wpojono jej od małego, że cyganie byli tą gorszą rasą, nikt nigdy nimi się nie przejmie. I chociaż dziewczyna chciała wierzyć w dobry świat, to nie mogła się z tym nie zgodzić.
Tak masochistyczne zapędy... to było naprawdę dobre słowo. Cyganka była gotowa cierpieć, wyć z bólu, pod warunkiem, że ten ból będzie zadawać tylko on. Dlaczego tak się poświęcała. Wiedziała, że nie może go mieć... to była jedyna osoba która nigdy nie przyjdzie do niej z własnej woli. Dlatego też musiała zmienić sposób swojej gry.
-Sahir... nie mówi za wiele... przynajmniej mi, a i ja nie próbuję ciągnąć go za język, bo to nie ma kompletnie sensu. Jak coś nie będzie mu dawać spokoju to sam powie.- Powiedziała spokojnie. Wejście na temat Sahira było dla niej o tyle niewygodne, że musiała tak naprawdę stanąć przed tą okrutną prawdą, która wydawała się krzyczeć do niej już od jakiegoś czasu.
-Jeżeli mam być szczera... to nic na jego temat nie wiem- Tak wypowiedzenie tej prawdy zakuło ją mocno w serce. Tyle czasu z nim przebywała, a mimo wszystko nadal nie udało się jej poznać tej istoty i mieniem Sahir. Chociaż w tym wypadku znajdowało to również odbicie w nim samym. On też jej nie znał, i nie zapowiadało się na to aby poznał. Obydwoje widzieli w sobie wzajemnie jakieś korzyści, chociaż tak naprawdę chcieli zasłonić ten materializm pod iluzją troski i swego rodzaju opieki.
-Czy byłby w stanie kogoś skrzywdzić. Wydaje mi się, że tak. Chociaż ja zawsze biorę poprawkę na to, że nikt nie rodzi się zdolny do tego typu rzeczy. Czasami świat wymaga od nas okrucieństwa, zdarzają się też ludzie którzy w nas budzą te demony, które do tej pory były uśpione- Zawsze musi pojawić się jakiś impuls, który wprawi w ruch maszynę. W wypadku Sahira... domyślała się, że sytuacja wyglądała bardzo podobnie, chociaż tak naprawdę nigdy nie rozmawiali na ten temat.
-To fakt... nie boję się go. Bo nie mam ku temu powodów. Boją się go ci, którzy z góry spisali go na straty, przykleili mu etykietkę na czoło.- Cóż pojęcie "dobre", "złe" to były pojęcia bardzo luźne. Każdy odbierał je zupełnie inaczej, i każdy przypisywał im inne wydarzenia. Romka nie lubiła nikogo spisywać na straty, ani też oceniać. Każdy dla niej był człowiekiem, nie ważne jak wielkiego przestępstwa by się dopuścił.
A co by było gdyby Sahir naprawdę zrobił to co mu zarzucali, jakbyś wtedy na niego patrzyła. Broniłabyś go? Tych myśli dziewczyna nawet nie chciała do siebie dopuścić. Będzie się martwić kiedy coś takiego rzeczywiście będzie miało miejsce, a nie teraz kiedy wszystko tak naprawdę stoi pod wielkim znakiem zapytania.
Charles Myrnin Hucksberry
Nauka
Charles Myrnin Hucksberry

Gabinet profesora Hucksberry'ego - Page 4 Empty Re: Gabinet profesora Hucksberry'ego

Sob Gru 12, 2015 3:15 pm
Skoro zdawała sobie sprawę z tylu rzeczy to czemu nadal tkwiła w swej zgubnej klatce? Jeśli ona sama nie zacznie dbać o siebie to nikt za nią tego nie zrobi, a poddając się tej bierności, temu przywiązaniu tylko udowodniała, że nie posiada w sobie wystarczającej siły by coś zmienić. Warto byłoby tylko zaznaczyć, że ona już nie żyła - jedynie wampirza klątwa, która została jej przekazana przez Sahira trzymała jej ciało w ryzach. Ale wszak Charles nie mógł wiedzieć o tylu znaczących szczegółach, które najpewniej pozwoliłyby mu dodać kolejne kawałeczki do jego małej układanki. Nie interesowała go rasa, kolor skóry, krew - chociaż tak bardzo naciskała na niego rodzina - a jedynie czyny, nietypowe reakcje i źródła konsekwencji danych wydarzeń. Uśmiechnął się więc po raz kolejny uprzejmie w stronę uczennicy.
- Rozumiem, czyli Wasza znajomość przebiega na zupełnie innej płaszczyźnie niż sądziłem, a którą niemniej również brałem pod uwagę - odparł swobodnie i kiwnął krótko głową. Pióro panny Rhee również zanotowało te słowa. Na kolejne słowa dziewczyny, zmarszczył czoło, ale nic nie odpowiedział. Charles rzadko spotykał się z takim postrzeganiem świata, ale wszak była to sprawa stricte indywidualna i w to nie zamierzał się absolutnie mieszać. Skoro wolała to ubierać w optymistyczne słowa to z całą pewnością będzie musiała się liczyć z tym, że pewnego razu to wszystko się posypie.  Rozejrzał się po swoim gabinecie, chowając swoją dolną wargę i nawilżając ją swoim językiem, by następnie odchrząknąć i podnieść się. Miodowe spojrzenie ponownie zatrzymało się na dziewczynie.
- To wszystko, panno Moore. Dziękuję za to, że się pani zjawiła i poświęciła Nam swój czas - odrzekł mężczyzna i wyciągnął w jej stronę swoją dłoń, gdzie na palcach tkwiły sygnety różnego rodzaju. Oczy Myrnina nie wyrażały żadnych emocji.
Dziewczyna jednak nie przyjęła jego wyciągniętej ręki, co mężczyzna skomentował nikłym, drapieżnym uśmiechem, który zakwitł na jego ustach, by następnie ścisnąć dłoń w pięść i spojrzeć gdzieś w bok.
- Wielka szkoda, panno Moore - odparł cicho, odchrząkając i pozwalając by jego ręka powoli opadła na jego kolano.  Kiedy dziewczyna odebrała od pana Ollivandera różdżkę, Charles pożegnał się z nią tak jak wcześniej żegnał się z innymi uczniami i po zamknięciu przez nią drzwi, przyciągnął bliżej siebie pergamin, skreślając ją z listy i zapisując krótką notatkę na temat Esmeraldy.
Coraz bardziej utwierdzał się w swych przekonaniach.

/zt

Esmeralda Moore: +4 PD
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Gabinet profesora Hucksberry'ego - Page 4 Empty Re: Gabinet profesora Hucksberry'ego

Pon Gru 21, 2015 10:33 pm
Siła.. jest to cecha którą ludzie bardzo często kochają wręcz przypisywać drugiemu człowiekowi. Stało się to już na tyle popularne, że ta siła psychiczna (bo o niej tutaj mowa) stałe się poniekąd cechą każdego człowieka. Nie wiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że nie trzeba być silnym, nie trzeba dbać o siebie. To jest właśnie urok naszej wolności. To my sami decydujemy za siebie kim chcemy być, kim się stajemy, u kogo na ramieniu chcemy odpocząć. Ona wybrała taką drogę. I chociaż ludzie powtarzali jej cały czas, że popełniała błąd, nawet jej rozum próbował jej to wmówić, ona nadal trzymała się tego co czuła. Widzicie, ta cyganka nie ważne jak bardzo była zagłębiona aktualnie w mroku, zawsze stawiała serce ponad rozumem. I być może tylko to sprawiało, że jeszcze jakieś światełko nadziei tliło się w jej sercu. Pozwalało jej żyć, pozwalało popatrzeć w słońce i uśmiechnąć się delikatnie do nieba. Dzięki tej nadziei jej fantazja nadal pozwalała jej tworzyć coraz to kolejne światy. Zastanawiacie się zapewne jaki to ma wszystko sens.
W oczach profesora byłą już martwa... ale tylko dlatego, że patrzył na to co widać. Nie znał jej, wyrobił sobie na jej temat opinie na podstawie tych kilku zdań które wymienili ze sobą. I zastanówcie się... gdyby nie ta nadzieja, ona już dawno by uwierzyła innym ludziom, że jest potworem, że może zabić. Na skutek tego najpewniej taka by się stała. Najważniejsze jest to, że stara się pokazać, że wcale nie jest tak jak wszyscy myślą dookoła, że nie poznali tak naprawdę nigdy Esmeraldy Moore, ale przecież nic straconego... przed nami jeszcze dużo dziwnych historii.
Romka popatrzyła na wyciągniętą rękę profesora. Głośny alarm od razu zadzwonił jej w głowie.
-Pan wybaczy... ale nie mam w zwyczaju podawania ręki po niemiłej rozmowie... a tą mogę spokojnie do takowych zaliczyć- Fakt nie była ona przyjemna. Musiała wyciągnąć na światło dzienne to czego tak bardzo się bała, to co ukrywała nawet przed samą osobą. Dlatego też posłała tylko nauczycielowi delikatny uśmiech, po czym odwróciła się na pięcie i po prostu wyszła z gabinetu nie wypowiadając już ani słowa. Kiedy zamknęła wreszcie za sobą drzwi odetchnęła z ulgą. I poszła gdzieś w swoją stronę starając się zapomnieć o tych wszystkich niewygodnych pytaniach na jakie przyszło jej odpowiadać.
z/t
Sponsored content

Gabinet profesora Hucksberry'ego - Page 4 Empty Re: Gabinet profesora Hucksberry'ego

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach