- Matthew Flamar
Matthew Flamar [dorosły]
Pon Wrz 19, 2016 4:40 pm
Imię i nazwisko: Matthew Flamar
Data urodzenia: 16.07.1949 r.
Czystość krwi: mieszana
Była szkoła: Hogwart, Ravenclaw
Praca: barman w Gospodzie pod Świńskim Łbem
Różdżka: osika, 11 cali, róg biesa, sztywna
Widok z Ain Eingarp: Płonący stos z ciałami martwych ludzi. Niemagicznych, martwych ludzi. Skoro nie umieją się teleportować, by usługiwać czarodziejom w miarę szybko, to taki los (według mężczyzny) jest dla nich odpowiedni. A Matt to wszystko ogląda z dachu wysokiego budynku, którego jest właścicielem i który posiada dość dwuznaczną nazwę „Różowe łono natury”.
Przykładowy Post:
Słońce powoli pojawiało się na horyzoncie i oświetlało magiczną część Londynu, gdy przy jednej z ulic dało się słyszeć odgłos aportacji. Niby nic nadzwyczajnego, ale postać, która wyłoniła się po chwili zza rogu, przedstawiała swoim wyglądem zdecydowanie niecodzienny widok. Mocno podkrążone oczy ukrywały przed światem blask cudownego, błękitnego spojrzenia. Za to doskonale obrazowały zmęczenie, które już na stałe weszło w życiorys mężczyzny wraz z jasnym odcieniem skóry. Ciemnoblond włosy były zaledwie przeczesane ręką, gdyby chciały opadać niebezpiecznie w pole widzenia. Wystarczyło dodać jeszcze kilkudniowy zarost na twarzy, a ktoś nieprzyzwyczajony do tego typu widoków mógłby nieźle się przestraszyć, w najlepszym wypadku tylko okazać obrzydzenie.
- Moja głowa… Oby Chris miał jakieś specyfiki na kaca – mruknął cicho pod nosem, nie zwracając się do nikogo konkretnego. Podobno to oznaka szaleństwa czy czegoś innego związanego z chorobą psychiczną, ale nie przejmował się tym. Istnieli na tym świecie ludzie, którzy potrzebowali bardziej od niego pomocy, więc niech nimi zajmą się w pierwszej kolejności. Poprawił mankiety jasnozielonej koszuli i stanął przed drzwiami do swojego mieszkania. Nie. Do ich mieszkania. Z Chrisem wynajmowali je od ponad roku, mimo dość głośnych sprzeciwów ze strony rodziców z obojga stron. U niego było jasne, że nieprzyzwyczajeni rodzice do związków jednopłciowych mogli stawiać z tego powodu opór, ale u partnera nie do końca miał pewność, o co konkretnie chodziło. Zazwyczaj czepiali się albo o zainteresowania Matta, albo o to, że też był facetem. No brawa dla nich! Jednak na całe szczęście żadni rodzice nie postanowili porzucić swojego dziecka i pomagali im, zastrzegając głośno i stanowczo, że to tylko dla jednego z nich. W duchu jednak musieli wiedzieć, że mężczyźni nic przed sobą nie ukrywali i dzieli się wszystkim.
W mieszkaniu spotkał się z dość niecodziennym widokiem. Korytarz i salon były zagracone różnymi przedmiotami jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Normalnie wszędzie dało się znaleźć różnego typu urządzenia czy przedmioty magiczne, które jakimś cudem mężczyźni znajdowali i próbowali zbadać na własną rękę, a później ewentualnie sprzedać za odpowiednią cenę. Stworzyli w mieszkaniu mini laboratorium. Jednak dzisiejszego poranka było tego zdecydowanie więcej. W znacznej mierze leżały przedmioty, o których istnieniu Chris nie miał się dowiedzieć. Przedmioty Matta o charakterze czarnomagicznym, które były częściowo znalezione, a częściowo stworzone przez różnego rodzaju próby i wcześniej doskonale ukryte pod różnego rodzaju zaklęciami maskującymi. I nagle w jednym momencie zdarzyły się dwie rzeczy. Wszelkie upojenie alkoholowe wręcz zniknęło z mężczyzny, jakby wcale nie wracał z baru po pracy, gdzie wypił ogromne ilości whiskey wymieszane od czasu do czasu z czymś słabszym na koszt klientów. Z sypialni zaś wyszedł Chris z różdżką w dłoni, którą celował w pierś drugiego. Tym razem obaj mężczyźni wyglądali bardzo podobnie, choć zapewne z różnych powodów.
- Dlaczego? Dlaczego mnie okłamywałeś przez ten cały czas? – spytał niespodziewanie spokojnym głosem Chris. – Miałeś przestać używać czarnej magii i się nią nie interesować bardziej niż to, co spotykaliśmy do tej pory w naszych badaniach. Ale nie… Ty musiałeś dalej z niej korzystać! Dalej odwiedzać tych przeklętych paserów na Nokturnie! Odpowiedz coś w końcu. Albo wynoś się z tym całym badziewiem!
Matt wysłuchał wszystkich oskarżeń ze strony mężczyzny i chwilę się zastanowił. Bo w końcu obiecał mu, że nigdy więcej nie tknie się czarnej magii, ale ona dawała większe możliwości, mógł eksperymentować według własnego uznania. Czy nie zależało mu na Chrisie? Ależ skąd! Może jeszcze nie zdążył go pokochać, ale bardzo szanował i zależało mu na jego obecności. Tylko najzwyczajniej w świecie nie zajął pierwszego miejsca w świecie Matta. Schował ręce do kieszeni, niby to ostentacyjnie wzruszając dodatkowo ramionami. Tak naprawdę próbował tylko odpowiednio chwycić różdżkę ukrytą w prawej kieszeni spodni.
- Nie okłamywałem. Nigdy nie spytałeś wprost czy zerwałem z przeszłością. Ale nie gniewaj się… Spokojnie. Głowa mnie boli po pracy… – zobaczył w oczach Chrisa niebezpieczny błysk. Chyba za dużo powiedział. Wiedział, że teraz to już tylko będzie coraz głośniej. Musiał zrobić to, czego oczekiwali po nim jego rodzice. Pozwolić zapomnieć mężczyźnie o sobie. Tamten obiecał mu też, że jeśli tylko znajdzie czarnomagiczne przedmioty w ich mieszkaniu, to od razu powiadomi o tym aurorów. Nie mógł ryzykować. Wyjął różdżkę i jednym zaklęciem rozbroił Chrisa. Doceniał jego brak zdolności do pojedynków. A potem nie czekając na nic, wypowiedział te brzemienne w skutkach słowa:
- Obliviate! – ostatnie, co zdążył zauważyć, to wielki ból w oczach jego mężczyzny. Jego byłego mężczyzny. Skupił się na tym zaklęciu, jak jeszcze na żadnym innym. Zmienił ostatni miesiąc wspomnień na zupełnie inne, niezwiązane z nim. Jakby związek znikąd się rozpadł. Przynajmniej nie będzie musiał się martwić o swoje skarby. Gdy tylko zakończył zaklęcie, spakował wszystkie ubrania Chrisa i postawił przed nim. Po ocknięciu przypomni sobie, że wpadł do tego mieszkania tylko po torbę i postanowił wrócić do rodziców. O dziwo to wszystko nie okazało się tak trudne, jak wtedy gdy pierwszy raz wpadł na ten pomysł ponad tydzień temu. Przeszedł nad tym zupełnie spokojnie i bez najmniejszej skruchy. Czyżby aż tak czarna magia wpływała na jego podejście do świata? Odwrócił się od całego bałaganu i wyszedł z mieszkania z zamiarem skosztowania jeszcze kilku drinków. Złapał się na tym, że nie pożegnał się z mężczyzną. Nie przeprosił jego leżącego ciała. Nic. Po prostu wyszedł…
Tylko jedna kropla łzy zaplątała się w kąciku lewego oka Matta na wspomnienie tego, co właśnie zaprzepaścił. Miał nadzieję, że uda mu się żyć z tym, co właśnie zrobił i nikt nigdy się o tym nie dowie. Ani co gorsza – nigdy nie spotka Chrisa na swojej drodze, bo nie wiedział, jak to się mogłoby skończyć…
Data urodzenia: 16.07.1949 r.
Czystość krwi: mieszana
Była szkoła: Hogwart, Ravenclaw
Praca: barman w Gospodzie pod Świńskim Łbem
Różdżka: osika, 11 cali, róg biesa, sztywna
Widok z Ain Eingarp: Płonący stos z ciałami martwych ludzi. Niemagicznych, martwych ludzi. Skoro nie umieją się teleportować, by usługiwać czarodziejom w miarę szybko, to taki los (według mężczyzny) jest dla nich odpowiedni. A Matt to wszystko ogląda z dachu wysokiego budynku, którego jest właścicielem i który posiada dość dwuznaczną nazwę „Różowe łono natury”.
Przykładowy Post:
Słońce powoli pojawiało się na horyzoncie i oświetlało magiczną część Londynu, gdy przy jednej z ulic dało się słyszeć odgłos aportacji. Niby nic nadzwyczajnego, ale postać, która wyłoniła się po chwili zza rogu, przedstawiała swoim wyglądem zdecydowanie niecodzienny widok. Mocno podkrążone oczy ukrywały przed światem blask cudownego, błękitnego spojrzenia. Za to doskonale obrazowały zmęczenie, które już na stałe weszło w życiorys mężczyzny wraz z jasnym odcieniem skóry. Ciemnoblond włosy były zaledwie przeczesane ręką, gdyby chciały opadać niebezpiecznie w pole widzenia. Wystarczyło dodać jeszcze kilkudniowy zarost na twarzy, a ktoś nieprzyzwyczajony do tego typu widoków mógłby nieźle się przestraszyć, w najlepszym wypadku tylko okazać obrzydzenie.
- Moja głowa… Oby Chris miał jakieś specyfiki na kaca – mruknął cicho pod nosem, nie zwracając się do nikogo konkretnego. Podobno to oznaka szaleństwa czy czegoś innego związanego z chorobą psychiczną, ale nie przejmował się tym. Istnieli na tym świecie ludzie, którzy potrzebowali bardziej od niego pomocy, więc niech nimi zajmą się w pierwszej kolejności. Poprawił mankiety jasnozielonej koszuli i stanął przed drzwiami do swojego mieszkania. Nie. Do ich mieszkania. Z Chrisem wynajmowali je od ponad roku, mimo dość głośnych sprzeciwów ze strony rodziców z obojga stron. U niego było jasne, że nieprzyzwyczajeni rodzice do związków jednopłciowych mogli stawiać z tego powodu opór, ale u partnera nie do końca miał pewność, o co konkretnie chodziło. Zazwyczaj czepiali się albo o zainteresowania Matta, albo o to, że też był facetem. No brawa dla nich! Jednak na całe szczęście żadni rodzice nie postanowili porzucić swojego dziecka i pomagali im, zastrzegając głośno i stanowczo, że to tylko dla jednego z nich. W duchu jednak musieli wiedzieć, że mężczyźni nic przed sobą nie ukrywali i dzieli się wszystkim.
W mieszkaniu spotkał się z dość niecodziennym widokiem. Korytarz i salon były zagracone różnymi przedmiotami jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Normalnie wszędzie dało się znaleźć różnego typu urządzenia czy przedmioty magiczne, które jakimś cudem mężczyźni znajdowali i próbowali zbadać na własną rękę, a później ewentualnie sprzedać za odpowiednią cenę. Stworzyli w mieszkaniu mini laboratorium. Jednak dzisiejszego poranka było tego zdecydowanie więcej. W znacznej mierze leżały przedmioty, o których istnieniu Chris nie miał się dowiedzieć. Przedmioty Matta o charakterze czarnomagicznym, które były częściowo znalezione, a częściowo stworzone przez różnego rodzaju próby i wcześniej doskonale ukryte pod różnego rodzaju zaklęciami maskującymi. I nagle w jednym momencie zdarzyły się dwie rzeczy. Wszelkie upojenie alkoholowe wręcz zniknęło z mężczyzny, jakby wcale nie wracał z baru po pracy, gdzie wypił ogromne ilości whiskey wymieszane od czasu do czasu z czymś słabszym na koszt klientów. Z sypialni zaś wyszedł Chris z różdżką w dłoni, którą celował w pierś drugiego. Tym razem obaj mężczyźni wyglądali bardzo podobnie, choć zapewne z różnych powodów.
- Dlaczego? Dlaczego mnie okłamywałeś przez ten cały czas? – spytał niespodziewanie spokojnym głosem Chris. – Miałeś przestać używać czarnej magii i się nią nie interesować bardziej niż to, co spotykaliśmy do tej pory w naszych badaniach. Ale nie… Ty musiałeś dalej z niej korzystać! Dalej odwiedzać tych przeklętych paserów na Nokturnie! Odpowiedz coś w końcu. Albo wynoś się z tym całym badziewiem!
Matt wysłuchał wszystkich oskarżeń ze strony mężczyzny i chwilę się zastanowił. Bo w końcu obiecał mu, że nigdy więcej nie tknie się czarnej magii, ale ona dawała większe możliwości, mógł eksperymentować według własnego uznania. Czy nie zależało mu na Chrisie? Ależ skąd! Może jeszcze nie zdążył go pokochać, ale bardzo szanował i zależało mu na jego obecności. Tylko najzwyczajniej w świecie nie zajął pierwszego miejsca w świecie Matta. Schował ręce do kieszeni, niby to ostentacyjnie wzruszając dodatkowo ramionami. Tak naprawdę próbował tylko odpowiednio chwycić różdżkę ukrytą w prawej kieszeni spodni.
- Nie okłamywałem. Nigdy nie spytałeś wprost czy zerwałem z przeszłością. Ale nie gniewaj się… Spokojnie. Głowa mnie boli po pracy… – zobaczył w oczach Chrisa niebezpieczny błysk. Chyba za dużo powiedział. Wiedział, że teraz to już tylko będzie coraz głośniej. Musiał zrobić to, czego oczekiwali po nim jego rodzice. Pozwolić zapomnieć mężczyźnie o sobie. Tamten obiecał mu też, że jeśli tylko znajdzie czarnomagiczne przedmioty w ich mieszkaniu, to od razu powiadomi o tym aurorów. Nie mógł ryzykować. Wyjął różdżkę i jednym zaklęciem rozbroił Chrisa. Doceniał jego brak zdolności do pojedynków. A potem nie czekając na nic, wypowiedział te brzemienne w skutkach słowa:
- Obliviate! – ostatnie, co zdążył zauważyć, to wielki ból w oczach jego mężczyzny. Jego byłego mężczyzny. Skupił się na tym zaklęciu, jak jeszcze na żadnym innym. Zmienił ostatni miesiąc wspomnień na zupełnie inne, niezwiązane z nim. Jakby związek znikąd się rozpadł. Przynajmniej nie będzie musiał się martwić o swoje skarby. Gdy tylko zakończył zaklęcie, spakował wszystkie ubrania Chrisa i postawił przed nim. Po ocknięciu przypomni sobie, że wpadł do tego mieszkania tylko po torbę i postanowił wrócić do rodziców. O dziwo to wszystko nie okazało się tak trudne, jak wtedy gdy pierwszy raz wpadł na ten pomysł ponad tydzień temu. Przeszedł nad tym zupełnie spokojnie i bez najmniejszej skruchy. Czyżby aż tak czarna magia wpływała na jego podejście do świata? Odwrócił się od całego bałaganu i wyszedł z mieszkania z zamiarem skosztowania jeszcze kilku drinków. Złapał się na tym, że nie pożegnał się z mężczyzną. Nie przeprosił jego leżącego ciała. Nic. Po prostu wyszedł…
Tylko jedna kropla łzy zaplątała się w kąciku lewego oka Matta na wspomnienie tego, co właśnie zaprzepaścił. Miał nadzieję, że uda mu się żyć z tym, co właśnie zrobił i nikt nigdy się o tym nie dowie. Ani co gorsza – nigdy nie spotka Chrisa na swojej drodze, bo nie wiedział, jak to się mogłoby skończyć…
- Alice Hughes
Re: Matthew Flamar [dorosły]
Pon Wrz 19, 2016 5:01 pm
Akcept!
Zapraszam na fabulę i życzę miłej gry!
Zapraszam na fabulę i życzę miłej gry!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach