- Parker White
Parker White [uczennica]
Nie Wrz 11, 2016 7:14 pm
Imię i nazwisko: Parker White
Data urodzenia: 22.12.1962 r.
Czystość krwi: nieznana (większość ludzi uważa, że jest mugolaczką)
Dom w Hogwarcie: Slytherin
Różdżka: wiąz, sierść warga, 10 i ¼ cala
Po slalomie między meblami, w końcu udało mi się dostać do okna i jakie było moje zdziwienie, gdy zauważyłam, że za oknem nie rozpościera się widok na błonia, a jest tam po prostu inny pokój. Skupiona na dojrzeniu czegoś w ciemności nie zauważyłam, że ktoś inny znajduje się w pomieszczeniu. Sekundę później wylądowałam na podłodze w ciemnym pokoju i usłyszałam stłumiony chichot unoszący się zza okna, z którego wypadłam.
Podniosłam się rozmasowując obolałe przedramiona, na których podparłam się podczas upadku. Musiałam zedrzeć skórę, piekło niemiłosiernie. Próbowałam dostrzec coś w ciemnościach jednak w pomieszczeniu nie zauważyłam żadnego źródła światła. Po omacku zaczęłam poruszać się po pomieszczeniu i nagle nogą natrafiłam na jakiś nieduży obiekt i poleciałam na ziemię. Przeklęłam pod nosem, gdy poczułam znowu ból w przedramionach. Okazało się, że na ziemi leżała świeca i o dziwo obok niej wymacałam zapałki. Zapaliłam świeczkę i moim oczom ukazało się lustro.
Zobaczyłam siebie stojącą dumnie na podium. Ręce miałam splecione za plecami, głowę wysoko uniesioną, a po mojej twarzy błąkał się delikatny uśmiech, a oczy zimno studiowały stojących przede mną ludzi. Wtem za mną pojawiły się dwie osoby, patrząc na mnie z wielką dumą w oczach. Byli to moi rodzice, dokładnie tacy, jakich ich sobie wyobrażałam, za każdym razem gdy o nich myślałam. Byłam dumna, czysto krwista i szanowana. Takiej przyszłości właśnie chciałam.
Pomachałam głową odpędzając ten obraz z głowy. Kolejna bzdurna sztuczka. Jakby wróżbiarstwo im nie wystarczało. Nauczyłam się już dawno, że nie warto żyć marzeniami. Jedyne, co mogę zrobić, to walczyć o siebie i sprawić bym była warta jak najwięcej. Westchnęłam sfrustrowana i odeszłam w ciemność w poszukiwaniu drzwi.
Odkąd tylko przybyłam do szkoły pokochałam lekcje eliksirów. Mieszanie w kociołku i dodawanie wszelakich ingrediencji od początku bardzo mnie odprężało i dawało mi poczucie wewnętrznego spokoju. Gdy w pierwszej klasie uwarzyłam swój pierwszy eliksir postanowiłam, że to właśnie tej dziedzinie magii poświęcę się najbardziej. Nie miałam też trudności z zielarstwem, zresztą skąd miałyby wynikać, jeśli uwielbiam poświęcać czas na poznawanie nowych ingrediencji. Co do wróżbiarstwa? Jest to absurdalna dziedzina magii opierająca się jedynie na domysłach wyssanych z palca. Nienawidzę tego przedmiotu, jak zresztą wszystkich opartych na domysłach. Z zaklęciami bywa u mnie różnie. Potrafię być naprawdę dobra, ale zazwyczaj zajęcia nie przykuwają mojej uwagi, przez co zazwyczaj moje oceny są słabsze niż mogłyby być. Jeśli chodzi o transmutację jest podobnie, choć zazwyczaj udaje mi się poświęcić jej nieco więcej uwagi. Uwielbiam zwierzęta, zazwyczaj są lepszymi kompanami niż ludzie, jednak po zajęciach z ONMS straciłam większe zainteresowanie, a moje oceny są dość słabe. Choć jeśli chodzi o wykorzystanie różnych stworzeń przy tworzeniu eliksirów wiem całkiem dużo. Jedynym przedmiotem, któremu poświęcam uwagę na równi z eliksirami jest OPCM. Zadziwiające jak wiele można się dowiedzieć na tych zajęciach.
Trzasnęłam drzwiami z furią, jakiej jeszcze nigdy wcześniej nie czułam. Młodsze dziewczynki, które akurat stały na korytarzu, spojrzały na mnie niepewnie. Zmierzyłam je zimnym spojrzeniem moich szarych tęczówek i zaciskając pięści ruszyłam korytarzem. Odkąd tylko pamiętam nienawidziła tego miejsca.
Sierociniec na pierwszy rzut oka nie wydawał się złym miejscem, jednak gdy widziałam uśmiechy i radość innych dzieci czułam ucisk w żołądku i wzbierała we mnie złość. Nie rozumiałam jak można tak beztrosko podchodzić do życia. Dziewczyny, z którymi dzielę pokój, denerwują mnie jeszcze bardziej, gdyż często snują opowieści na temat przyszłości. Przecież każda z nich straciła dom, rodzinę. Nie miały nic. A tym bardziej żadnej przyszłości.
Ścisnęłam dłonią wisiorek, jedyną pamiątkę, jaka łączyła mnie z rodzicami. No może nie tak do końca jedyną. Na moich plecach widniała długa blizna zaczynająca się przy lewej łopatce, która pomimo mojej jasnej cery była bardzo widoczna. Opiekunki powiedziały mi, że gdy mnie znalazły blizna była jeszcze świeża i broczyła krwią. Podobno bały się, że umrę jeszcze tego samego dnia.
Gdy myślałam o rodzicach, czułam ucisk w żołądku i nie do końca wiem, co to było dokładnie. Czułam żal, że nie ma ich teraz przy mnie, smutek oraz tęsknotę i gdy patrzyłam na inne dzieci w szkole, brakowało mi też rodzicielskiej dumy. Pomimo faktu, że nie poznałam nigdy swojej historii, nie potrafiłam wybaczyć rodzicom, że nie ma ich przy mnie.
Mimo wielu wad, nauczyłam się kilku rzeczy w tym miejscu. W każdej chwili trzeba być twardym, nie pokazywać żadnej słabości. Nie dać się zdominować, nie współczuć, trzymać emocje na wodzy. I taka właśnie się stałam. Oczywiście potrafię się bić, gdy muszę i tak samo dobrze wychodzi mi unikanie odpowiedzialności za moje czyny, mam czasem wrażenie jakby moje opiekunki wiedziały o czymś, czego ja nie wiem i bały się tego, co mogę zrobić.
- White, a dokąd to się wybierasz? – Z zamyślenia wyrwał mnie głos dobiegający z zza moich pleców.
Obróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z wysoką i dość pulchną dziewczyną w połatanych ogrodniczkach. Anne była pięć lata starsza i uwielbiała dręczyć innych. Upodobała sobie zwłaszcza mnie, gdyż jeszcze nigdy nie udało jej się mnie złamać.
- Nie masz przypadkiem dziś dyżuru w łazience na moim piętrze? – spytała uśmiechając się do dziewczyn w jej wieku, które stały za nią i zapewne miały z nią wykonać te zadanie.
- Nie wydaje mi się. Możliwe, że masz jeszcze jakieś problemy z czytaniem listy zajęć, ale z tym zawsze służę pomocą – Uśmiechnęłam się sarkastycznie i zaczęłam się wycofywać.
Gdy już się odwracałam, Anne chwyciła mnie za moje jasne włosy (czasami ich długość była niedogodna) i przygwoździła mnie do ściany. Zdenerwowana zaczęłam się szarpać i tak miałam już wystarczająco zły dzień, a ta jeszcze chciała zrobić ze mnie swoją sprzątaczkę. Była niestety dużo silniejsza i oczywiście cięższa i na tą chwilę nie miałam szans się wyswobodzić. W tym samym momencie poczułam dziwne ogniki wewnątrz mnie i zrobiło mi się bardzo gorąco. Furia, którą w sobie trzymałam od tak dawna, wypełniła całe moje ciało. Poczułam taką nienawiść do dziewczyny, która chciała mnie wykorzystać. Zamknęłam oczy i zaczęłam powoli oddychać, licząc w myślach, tak jak kiedyś poradziła mi opiekunka. W pewnym momencie cały gniew odszedł. Jednak to nie było wszystko. Ręka dziewczyny opadła, a ona zaczęła krzyczeć tak przeraźliwie, że inne dziewczyny od razu się dołączyły.
Otworzyłam oczy, przede mną Anne biegała po korytarzu, wymachując rękami nad głową, znad której ulatywał dym. Poczułam swąd spalenizny. Jej koleżanki próbowały ją złapać, jednak ta wciąż się im wywijała, krzycząc, by ugasiły jej włosy. Czerwone ogniki tańczyły na kasztanowych włosach dziewczyny. Patrzyłam na to jak zahipnotyzowana, nie mogąc oderwać wzroku.
W końcu przybiegła opiekunka, którą zawołała jedna z dziewczyn. Kiedy zobaczyła, co się dzieje przelotnie spojrzała na mnie i pobiegła po wodę. Dość szybko udało jej się ugasić włosy dziewczyny i powiedziała, że pójdzie po coś na jej oparzenia, których doznała na rękach próbując ugasić ogień.
Dziewczyna, która jeszcze przed chwilą wydawała się taka pewna siebie, leżała teraz na ziemi, płacząc i nie mogąc powiedzieć ani słowa. Podeszłam nieco bliżej i przyklękłam. Czułam niesamowitą radość, że choć raz mogę spoglądać na nią z góry. Choć z jakiegoś powodu wiedziałam, że to moja wina, nie byłam pewna jak to zrobiłam. Przyglądałam się spalonym włosom dziewczyny doszukując się jakiejś odpowiedzi. Wtem usłyszałam kroki i odwróciłam się widząc ponownie naszą opiekunkę, tym razem z jakąś maścią.
Patrzyła na mnie tak jak jeszcze nigdy. Przerażenie i wściekłość mieszało się na jej twarzy i czułam, że tym razem wpadłam w tarapaty, ale było warto.
Data urodzenia: 22.12.1962 r.
Czystość krwi: nieznana (większość ludzi uważa, że jest mugolaczką)
Dom w Hogwarcie: Slytherin
Różdżka: wiąz, sierść warga, 10 i ¼ cala
Widok z Ain Eingarp:
Po slalomie między meblami, w końcu udało mi się dostać do okna i jakie było moje zdziwienie, gdy zauważyłam, że za oknem nie rozpościera się widok na błonia, a jest tam po prostu inny pokój. Skupiona na dojrzeniu czegoś w ciemności nie zauważyłam, że ktoś inny znajduje się w pomieszczeniu. Sekundę później wylądowałam na podłodze w ciemnym pokoju i usłyszałam stłumiony chichot unoszący się zza okna, z którego wypadłam.
Podniosłam się rozmasowując obolałe przedramiona, na których podparłam się podczas upadku. Musiałam zedrzeć skórę, piekło niemiłosiernie. Próbowałam dostrzec coś w ciemnościach jednak w pomieszczeniu nie zauważyłam żadnego źródła światła. Po omacku zaczęłam poruszać się po pomieszczeniu i nagle nogą natrafiłam na jakiś nieduży obiekt i poleciałam na ziemię. Przeklęłam pod nosem, gdy poczułam znowu ból w przedramionach. Okazało się, że na ziemi leżała świeca i o dziwo obok niej wymacałam zapałki. Zapaliłam świeczkę i moim oczom ukazało się lustro.
Zobaczyłam siebie stojącą dumnie na podium. Ręce miałam splecione za plecami, głowę wysoko uniesioną, a po mojej twarzy błąkał się delikatny uśmiech, a oczy zimno studiowały stojących przede mną ludzi. Wtem za mną pojawiły się dwie osoby, patrząc na mnie z wielką dumą w oczach. Byli to moi rodzice, dokładnie tacy, jakich ich sobie wyobrażałam, za każdym razem gdy o nich myślałam. Byłam dumna, czysto krwista i szanowana. Takiej przyszłości właśnie chciałam.
Pomachałam głową odpędzając ten obraz z głowy. Kolejna bzdurna sztuczka. Jakby wróżbiarstwo im nie wystarczało. Nauczyłam się już dawno, że nie warto żyć marzeniami. Jedyne, co mogę zrobić, to walczyć o siebie i sprawić bym była warta jak najwięcej. Westchnęłam sfrustrowana i odeszłam w ciemność w poszukiwaniu drzwi.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
Odkąd tylko przybyłam do szkoły pokochałam lekcje eliksirów. Mieszanie w kociołku i dodawanie wszelakich ingrediencji od początku bardzo mnie odprężało i dawało mi poczucie wewnętrznego spokoju. Gdy w pierwszej klasie uwarzyłam swój pierwszy eliksir postanowiłam, że to właśnie tej dziedzinie magii poświęcę się najbardziej. Nie miałam też trudności z zielarstwem, zresztą skąd miałyby wynikać, jeśli uwielbiam poświęcać czas na poznawanie nowych ingrediencji. Co do wróżbiarstwa? Jest to absurdalna dziedzina magii opierająca się jedynie na domysłach wyssanych z palca. Nienawidzę tego przedmiotu, jak zresztą wszystkich opartych na domysłach. Z zaklęciami bywa u mnie różnie. Potrafię być naprawdę dobra, ale zazwyczaj zajęcia nie przykuwają mojej uwagi, przez co zazwyczaj moje oceny są słabsze niż mogłyby być. Jeśli chodzi o transmutację jest podobnie, choć zazwyczaj udaje mi się poświęcić jej nieco więcej uwagi. Uwielbiam zwierzęta, zazwyczaj są lepszymi kompanami niż ludzie, jednak po zajęciach z ONMS straciłam większe zainteresowanie, a moje oceny są dość słabe. Choć jeśli chodzi o wykorzystanie różnych stworzeń przy tworzeniu eliksirów wiem całkiem dużo. Jedynym przedmiotem, któremu poświęcam uwagę na równi z eliksirami jest OPCM. Zadziwiające jak wiele można się dowiedzieć na tych zajęciach.
Przykładowy Post:
Trzasnęłam drzwiami z furią, jakiej jeszcze nigdy wcześniej nie czułam. Młodsze dziewczynki, które akurat stały na korytarzu, spojrzały na mnie niepewnie. Zmierzyłam je zimnym spojrzeniem moich szarych tęczówek i zaciskając pięści ruszyłam korytarzem. Odkąd tylko pamiętam nienawidziła tego miejsca.
Sierociniec na pierwszy rzut oka nie wydawał się złym miejscem, jednak gdy widziałam uśmiechy i radość innych dzieci czułam ucisk w żołądku i wzbierała we mnie złość. Nie rozumiałam jak można tak beztrosko podchodzić do życia. Dziewczyny, z którymi dzielę pokój, denerwują mnie jeszcze bardziej, gdyż często snują opowieści na temat przyszłości. Przecież każda z nich straciła dom, rodzinę. Nie miały nic. A tym bardziej żadnej przyszłości.
Ścisnęłam dłonią wisiorek, jedyną pamiątkę, jaka łączyła mnie z rodzicami. No może nie tak do końca jedyną. Na moich plecach widniała długa blizna zaczynająca się przy lewej łopatce, która pomimo mojej jasnej cery była bardzo widoczna. Opiekunki powiedziały mi, że gdy mnie znalazły blizna była jeszcze świeża i broczyła krwią. Podobno bały się, że umrę jeszcze tego samego dnia.
Gdy myślałam o rodzicach, czułam ucisk w żołądku i nie do końca wiem, co to było dokładnie. Czułam żal, że nie ma ich teraz przy mnie, smutek oraz tęsknotę i gdy patrzyłam na inne dzieci w szkole, brakowało mi też rodzicielskiej dumy. Pomimo faktu, że nie poznałam nigdy swojej historii, nie potrafiłam wybaczyć rodzicom, że nie ma ich przy mnie.
Mimo wielu wad, nauczyłam się kilku rzeczy w tym miejscu. W każdej chwili trzeba być twardym, nie pokazywać żadnej słabości. Nie dać się zdominować, nie współczuć, trzymać emocje na wodzy. I taka właśnie się stałam. Oczywiście potrafię się bić, gdy muszę i tak samo dobrze wychodzi mi unikanie odpowiedzialności za moje czyny, mam czasem wrażenie jakby moje opiekunki wiedziały o czymś, czego ja nie wiem i bały się tego, co mogę zrobić.
- White, a dokąd to się wybierasz? – Z zamyślenia wyrwał mnie głos dobiegający z zza moich pleców.
Obróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z wysoką i dość pulchną dziewczyną w połatanych ogrodniczkach. Anne była pięć lata starsza i uwielbiała dręczyć innych. Upodobała sobie zwłaszcza mnie, gdyż jeszcze nigdy nie udało jej się mnie złamać.
- Nie masz przypadkiem dziś dyżuru w łazience na moim piętrze? – spytała uśmiechając się do dziewczyn w jej wieku, które stały za nią i zapewne miały z nią wykonać te zadanie.
- Nie wydaje mi się. Możliwe, że masz jeszcze jakieś problemy z czytaniem listy zajęć, ale z tym zawsze służę pomocą – Uśmiechnęłam się sarkastycznie i zaczęłam się wycofywać.
Gdy już się odwracałam, Anne chwyciła mnie za moje jasne włosy (czasami ich długość była niedogodna) i przygwoździła mnie do ściany. Zdenerwowana zaczęłam się szarpać i tak miałam już wystarczająco zły dzień, a ta jeszcze chciała zrobić ze mnie swoją sprzątaczkę. Była niestety dużo silniejsza i oczywiście cięższa i na tą chwilę nie miałam szans się wyswobodzić. W tym samym momencie poczułam dziwne ogniki wewnątrz mnie i zrobiło mi się bardzo gorąco. Furia, którą w sobie trzymałam od tak dawna, wypełniła całe moje ciało. Poczułam taką nienawiść do dziewczyny, która chciała mnie wykorzystać. Zamknęłam oczy i zaczęłam powoli oddychać, licząc w myślach, tak jak kiedyś poradziła mi opiekunka. W pewnym momencie cały gniew odszedł. Jednak to nie było wszystko. Ręka dziewczyny opadła, a ona zaczęła krzyczeć tak przeraźliwie, że inne dziewczyny od razu się dołączyły.
Otworzyłam oczy, przede mną Anne biegała po korytarzu, wymachując rękami nad głową, znad której ulatywał dym. Poczułam swąd spalenizny. Jej koleżanki próbowały ją złapać, jednak ta wciąż się im wywijała, krzycząc, by ugasiły jej włosy. Czerwone ogniki tańczyły na kasztanowych włosach dziewczyny. Patrzyłam na to jak zahipnotyzowana, nie mogąc oderwać wzroku.
W końcu przybiegła opiekunka, którą zawołała jedna z dziewczyn. Kiedy zobaczyła, co się dzieje przelotnie spojrzała na mnie i pobiegła po wodę. Dość szybko udało jej się ugasić włosy dziewczyny i powiedziała, że pójdzie po coś na jej oparzenia, których doznała na rękach próbując ugasić ogień.
Dziewczyna, która jeszcze przed chwilą wydawała się taka pewna siebie, leżała teraz na ziemi, płacząc i nie mogąc powiedzieć ani słowa. Podeszłam nieco bliżej i przyklękłam. Czułam niesamowitą radość, że choć raz mogę spoglądać na nią z góry. Choć z jakiegoś powodu wiedziałam, że to moja wina, nie byłam pewna jak to zrobiłam. Przyglądałam się spalonym włosom dziewczyny doszukując się jakiejś odpowiedzi. Wtem usłyszałam kroki i odwróciłam się widząc ponownie naszą opiekunkę, tym razem z jakąś maścią.
Patrzyła na mnie tak jak jeszcze nigdy. Przerażenie i wściekłość mieszało się na jej twarzy i czułam, że tym razem wpadłam w tarapaty, ale było warto.
- Alice Hughes
Re: Parker White [uczennica]
Nie Wrz 11, 2016 8:42 pm
Pozostaje nam mieć nadzieję, że Parker już lepiej radzi sobie ze swoimi zdolnościami...
Dobrej zabawy!
Akcept!
Dobrej zabawy!
Akcept!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach