Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
- Mistrz Labiryntu
Nieużywane skrzydło
Wto Sie 30, 2016 12:36 pm
Zapomniana, na co dzień zamknięta przed uczniami część biblioteki, znajdująca się po jej wschodniej stronie. Na kilku zakurzonych regałach leżą czekające na naprawę książki i nieużywane podręczniki. Drewniana podłoga skrzypi a ponadrywana tapeta jest w kilku miejscach nadpalona - w rogu z resztą znajduje się marmurowy kominek. Jedynie on i wąskie, sięgające wysokiego sklepienia i przyozdobione witrażami okna świadczą o dawnej świetności tego miejsca.
- Ezechiel Yaxley
Re: Nieużywane skrzydło
Nie Wrz 25, 2016 3:09 pm
Poprowadził ją między regałami, ani na moment nie odwracając się by sprawdzić, czy poszła za nim. W bibliotece panowała wręcz grobowa cisza. Zostali tylko oni: Bibliotekarz i uczennica, którzy mogli zająć się teraz rzeczami na prawdę dla nich ważnymi. Tymi, dla których tutaj przyszli. Mężczyzna wciąż ściskał pod pachą księgę, którą nie tak dawno sam dał Hughes do poczytania, a która teraz upstrzona była różnokolorowymi fiszkami, które sprawiały, że wolumin wyglądał... młodziej, jakkolwiek ludzko by to nie zabrzmiało. Dzięki tym drobnym zakładkom, tej przyziemnej czynności, która miała za zadanie oznaczenie rzeczy ważnych bądź interesujących w czytanym tekście, mimo że książka dawno została oddana w zapomnienie, teraz sprawiała wrażenie wciąż w użyciu. Przykro było to przyznać, ale ostatnimi czasy, ludzie o wiele chętniej sięgali po pozycje traktujące o arkanach czarnej magii, a nie jej lepszej siostry, która miała dawać nadzieję, a nie ją odbierać. Czasy były ciężkie, to było oczywiste, jednak Ezechiel wciąż nie mógł pojąć tego aspektu ludzkiej psychiki. Po prostu nie był w stanie, jak bardzo by się nie starał.
Ciepłe, delikatne światło migotliwych świec, zalało starą salę, gdy Ezechiel wszedł do niej i zapalił je machnięciem różdżki. Deski pod stopami skrzypnęły, gdy mężczyzna przeszedł po parkiecie, do jednego z regałów i ułożył na nim ściskaną do tej pory księgę, koło innych, zniszczonych i przykrytych warstwą kurzu.
Gdy Alice weszła do środka, podszedł do drzwi i zabezpieczył je, przed nieproszonymi gośćmi. Nie chciał, by ktokolwiek im przeszkadzał. Co prawda biblioteka była zamknięta, jednak jak to mówili mugole: strzeżonego pan bóg strzeże. A Ezechiel wolał dmuchać na zimne. Lubił swoją pracę i nie chciał jej tak szybko stracić. Spojrzał na dziewczynę kątem oka, rzucając jeszcze, chyba tak na wszelki wypadek, zaklęcia na najbliższe regały i okna. Nie to, żeby miał ją uczyć niszczycielskich klątw, ale z uczniami nigdy nic nie wiadomo. Wciąż uczyli się i ich moc magiczna była równie nieprzewidywalna co ich zmiany nastrojów.
- Od dawna zamknięte, rzadko odwiedzane nawet przeze mnie i panią Pince pomieszczenie. Książki trzeba naprawić, ale do tego potrzeba czasu. Masz jakieś życzenia odnośnie tego, czego chciałabyś się nauczyć? - założył ręce za siebie, odsuwając się od niej i powoli przechadzając się po sali w kierunku kominka, w którym teraz leniwie trzaskał ogień, przywołany jego pierwszym zaklęciem.
Ciepłe, delikatne światło migotliwych świec, zalało starą salę, gdy Ezechiel wszedł do niej i zapalił je machnięciem różdżki. Deski pod stopami skrzypnęły, gdy mężczyzna przeszedł po parkiecie, do jednego z regałów i ułożył na nim ściskaną do tej pory księgę, koło innych, zniszczonych i przykrytych warstwą kurzu.
Gdy Alice weszła do środka, podszedł do drzwi i zabezpieczył je, przed nieproszonymi gośćmi. Nie chciał, by ktokolwiek im przeszkadzał. Co prawda biblioteka była zamknięta, jednak jak to mówili mugole: strzeżonego pan bóg strzeże. A Ezechiel wolał dmuchać na zimne. Lubił swoją pracę i nie chciał jej tak szybko stracić. Spojrzał na dziewczynę kątem oka, rzucając jeszcze, chyba tak na wszelki wypadek, zaklęcia na najbliższe regały i okna. Nie to, żeby miał ją uczyć niszczycielskich klątw, ale z uczniami nigdy nic nie wiadomo. Wciąż uczyli się i ich moc magiczna była równie nieprzewidywalna co ich zmiany nastrojów.
- Od dawna zamknięte, rzadko odwiedzane nawet przeze mnie i panią Pince pomieszczenie. Książki trzeba naprawić, ale do tego potrzeba czasu. Masz jakieś życzenia odnośnie tego, czego chciałabyś się nauczyć? - założył ręce za siebie, odsuwając się od niej i powoli przechadzając się po sali w kierunku kominka, w którym teraz leniwie trzaskał ogień, przywołany jego pierwszym zaklęciem.
- Alice Hughes
Re: Nieużywane skrzydło
Wto Wrz 27, 2016 11:26 am
No ja przepraszam, ale kiedy część znajomych wie co to kondensator czy korbowód, a drugiej części trzeba tłumaczyć czym jest odkurzacz to naprawdę można ocip zgłupieć. Posiadaną przez bibliotekarza wiedzę Hughes przyjęła jednak z należytym uznaniem, kiwając przy tym głową i nic sobie nie robiąc z tego chłodnego spojrzenia. Puchonka generalnie zdawała się ignorować wszelkie oznaki, które przez kogoś o bardziej rozwiniętym instynkcie mogłyby zostać uznane za niechęć. Siedziała więc na miejscu, czekając aż pogadanka dobiegnie końca - im zresztą było do tego bliżej, tym bardziej wydawała się niespokojna - a gdy wreszcie się doczekała, chwyciła torbę i bez zastanowienia ruszyła za mężczyzną. Po dwóch krokach cofnęła się jednak i odstawiła krzesło na miejsce.
Historia nieużywanego skrzydła biblioteki wciąż owiana była tajemnicą. Przez lata obrosła jednak w tyle plotek i domysłów, że mało który uczeń decydował się w nią zagłębić. Teraz, kiedy Alice przekroczyła próg tego - zamkniętego na codzień przed uczniami - miejsca, nie mogła oprzeć się pokusie by dokładnie mu się nie przyjrzeć. Stawiając ostrożnie kroki na drewnianej, skrzypiącej podłosze lustrowała wszystkie podniszczone regały. Brązowe oczy zatrzymały się na nadpalonej tapecie i podążyły za zostawionym kiedyś przez płomienie śladem do wielkiej pajęczyny w rogu. Całe to miejsce, choć pozornie nieco upiorne, nabrało specyficznego - o dziwo całkiem przyjemnego - klimatu, gdy Ezechiel zdecydował się je rozświatlić. Przyzwyczajona do prądu i lamp puchonka, tak naprawdę dopiero w Hogwarcie doceniła światło jakie dawał ogień - ciepłe i ruchome. Sprawiające, że nawet monstrualne, wykonane z ciemnego drewna regały nabierały lekkości.
Delikatny uśmiech wykrzywił jej wargi, gdy kątem oka dostrzegła jak bibliotekarz zabezpiecza meble. Była to bez wątpienia bardzo dobra decyzja, nawet jeśli nie miała zamiaru rzucać żadnych zaklęć gospodarczych - niech Merlin ma w opiece cały zamek, jeśli ktokolwiek postanowi ją do tego zmusić! - a te zdecydowanie trudniejsze. No właśnie... Jakie właściwie? Chociaż urzeczona jej przez Kronikarza książka była obszerna i na dokładne przewertowanie jej Alice potrzebowała kilku nocy, niewiele w niej tak naprawdę było informacji o praktycznym zastosowaniu białej magii. Wszystkie opisane zaklęcia wydawały jej się niesamowicie odległe a czytając o nich zupełnie zapomniała, że powinna postawić się na miejscu przywołujących je czarodziejów. Ot, kolejne ciekawostki na temat historii magicznego świata, które zawsze chętnie przyswajała...
Dopiero teraz zdając sobie sprawę ze swojego błędu, podniosła oczy na Kronikarza. Było jej najzwyczajniej w świecie wstyd. Musiała jednak wziąc się w garść, nie było już czasu na wyrzuty sumienia czy inne tego typu odczucia, niemniej ucieszyła się, że uwaga mężczyzny została przekierowana na kominek. Przez dłuższą chwilę puchonka stała w miejscu by wreszcie podejść do okna. Usiłując zebrać myśli, przez chwilę krążyła palcem po grubej, falistej szybie. Czego właściwie chciała? Odwróciła się, brązowymi oczami przyglądając się odwróconej sylwetce Ezechiela. Dwa tygodnie. Tyle zostało jej do opuszczenia szkoły.
Spokojnym krokiem podeszła do rozpalonego kominka. Wyciągnęła przed siebie prawą dłoń i okręcała ją to w jedną, to w drugą stronę, czując jak powoli się ogrzewa.
- Zaufam panu. - powiedziała w końcu, podnosząc bladą twarzyczkę i nieśmiało uśmiechając się do Yaxleya.
Historia nieużywanego skrzydła biblioteki wciąż owiana była tajemnicą. Przez lata obrosła jednak w tyle plotek i domysłów, że mało który uczeń decydował się w nią zagłębić. Teraz, kiedy Alice przekroczyła próg tego - zamkniętego na codzień przed uczniami - miejsca, nie mogła oprzeć się pokusie by dokładnie mu się nie przyjrzeć. Stawiając ostrożnie kroki na drewnianej, skrzypiącej podłosze lustrowała wszystkie podniszczone regały. Brązowe oczy zatrzymały się na nadpalonej tapecie i podążyły za zostawionym kiedyś przez płomienie śladem do wielkiej pajęczyny w rogu. Całe to miejsce, choć pozornie nieco upiorne, nabrało specyficznego - o dziwo całkiem przyjemnego - klimatu, gdy Ezechiel zdecydował się je rozświatlić. Przyzwyczajona do prądu i lamp puchonka, tak naprawdę dopiero w Hogwarcie doceniła światło jakie dawał ogień - ciepłe i ruchome. Sprawiające, że nawet monstrualne, wykonane z ciemnego drewna regały nabierały lekkości.
Delikatny uśmiech wykrzywił jej wargi, gdy kątem oka dostrzegła jak bibliotekarz zabezpiecza meble. Była to bez wątpienia bardzo dobra decyzja, nawet jeśli nie miała zamiaru rzucać żadnych zaklęć gospodarczych - niech Merlin ma w opiece cały zamek, jeśli ktokolwiek postanowi ją do tego zmusić! - a te zdecydowanie trudniejsze. No właśnie... Jakie właściwie? Chociaż urzeczona jej przez Kronikarza książka była obszerna i na dokładne przewertowanie jej Alice potrzebowała kilku nocy, niewiele w niej tak naprawdę było informacji o praktycznym zastosowaniu białej magii. Wszystkie opisane zaklęcia wydawały jej się niesamowicie odległe a czytając o nich zupełnie zapomniała, że powinna postawić się na miejscu przywołujących je czarodziejów. Ot, kolejne ciekawostki na temat historii magicznego świata, które zawsze chętnie przyswajała...
Dopiero teraz zdając sobie sprawę ze swojego błędu, podniosła oczy na Kronikarza. Było jej najzwyczajniej w świecie wstyd. Musiała jednak wziąc się w garść, nie było już czasu na wyrzuty sumienia czy inne tego typu odczucia, niemniej ucieszyła się, że uwaga mężczyzny została przekierowana na kominek. Przez dłuższą chwilę puchonka stała w miejscu by wreszcie podejść do okna. Usiłując zebrać myśli, przez chwilę krążyła palcem po grubej, falistej szybie. Czego właściwie chciała? Odwróciła się, brązowymi oczami przyglądając się odwróconej sylwetce Ezechiela. Dwa tygodnie. Tyle zostało jej do opuszczenia szkoły.
Spokojnym krokiem podeszła do rozpalonego kominka. Wyciągnęła przed siebie prawą dłoń i okręcała ją to w jedną, to w drugą stronę, czując jak powoli się ogrzewa.
- Zaufam panu. - powiedziała w końcu, podnosząc bladą twarzyczkę i nieśmiało uśmiechając się do Yaxleya.
- Ezechiel Yaxley
Re: Nieużywane skrzydło
Sro Wrz 28, 2016 4:46 pm
Zaufam panu.
Na moment zastygł w bezruchu, patrząc na jej plecy, zgarbione przy kominku. I na dłonie, które z wolna obracane, ogrzewała przy migotliwym, ciepłym świetle ognia, które chwilę wcześniej sam stworzył. Nie wiedzieć czemu, poczuł jak te słowa; dwa proste słowa, wdarły się do jego duszy, pokonując wszelkie mury, które stawiał przez te wszystkie lata. Poczuł, jak trzęsą w posadach wszystkim, co do tej pory pozostawało głęboko uśpione i ukryte. Drgające światło płynące z kominka sprzyjało tylko całej atmosferze, jaka właśnie go ogarnęła. Dołującej wręcz melancholii. Ufam ci.
Słowa tak podobne, niemal bliźniacze z tymi, które właśnie padły z ust młodej puchonki, która klęczała parę kroków od niego. Nie sądził, by kiedykolwiek, komukolwiek udało się poruszyć te rejony jego pamięci, które dawno porzucił, bo były dla niego zbyt bliskie. Utracone światy zostały tam porzucone w momencie, gdy udało mu się jako tako pogodzić ze śmiercią swojej ukochanej. Wtedy też, dookoła nich zaczęły wyrastać cierniste chaszcze gniewu i nienawiści, które w tym momencie, wypowiedziane tak innym głosem, wsparte nieśmiałym uśmiechem zdawały się rozprysnąć. Cofnął się pół kroku, mimo że jego twarz nie zmieniła się nawet na moment. Wyuczona wręcz obojętność nie dała się przełamać. Kiedyś wspierał ją zaklęciem zawodowego pokerzysty, od dawna jednak nie robił teraz i w tym momencie poczuł się na prawdę bezbronny. Bezbronny wobec jej niewinności i zaufania, które wygłosiła na głos. Przypominała mu w tym momencie zbyt bardzo zmarłą narzeczoną. Obietnice, jakie jej składał, to co obiecywał i to, że nie mógł jej ocali. A mimo wszystko, a może dzięki temu, zamiast odwrócić się, wyjść, przerwać lekcje i zmienić zdanie, po prostu podniósł rękę, wiedzioną jakąś inną, obcą mu siłą. Jakimś ciepłem, które nagle pojawiło się gdzieś głęboko w nim, a którego nie doznawał już od tak długiego czasu, że było mu niemal zupełnie obce.
- Lefko Floga. - wymruczał ledwo słyszalnie, praktycznie zmuszając się do tego, by inkantować zaklęcie. Jej słowa wciąż pozostawały go bezradnego i chociażby nazwa zaklęcia, sprawiła mu trudność. Naokoło niego pojawiło się sześć białych ogników, które rzuciły blade, mdłe światło na pomieszczenie, walcząc chłodnym, stałym blaskiem z tym radosnym, żywym i ciepłym, rzucanym przez kominek. - To podstawowe białomagiczne zaklęcie. Do póki nie wykonasz gwałtowniejszego ruchu lub się nie przemieścisz, jesteś niewidzialna dla istot czarnomagicznych, nawet dementorów. Do tego, słabsze istoty czarnomagiczne lub drapieżniki raczej od tego zaklęcia uciekają. - opuścił różdżkę, starając się nie patrzeć na Hughes, tylko gdzieś ponad nią, nieco na lewo od jej głowy, dając jej złudne wrażenie, że mimo wszystko to na niej spoczywa jego wzrok. - Spróbuj. Musisz być pewna. Możesz też spróbować zastosować sztuczkę jak przy Patronusie: pomyśleć o czymś przyjemnym. Nie śpiesz się też, po nic to nie da. Wykonujesz taki ruch - machnął różdżką, powoli zakreślając odpowiedni ruch nadgarstkiem w powietrzu. - Inkantacja, jak słyszałaś, to Lefko Floga.
- Spoiler:
- //jako, ze jest to zaklęcie II stopnia, to musisz 8 razy wyrzucić traf, żeby naumieć się go w pewnym stopniu.
- Alice Hughes
Re: Nieużywane skrzydło
Sro Wrz 28, 2016 5:01 pm
Alice nie miała pojęcia jak jej słowa podziałały na mężczyznę. Odwracając głowę od jego twarzy kiedy tylko padły, uśmiechnęła się, tym razem do ognia. To było takie... Nowe. Kiedy tylko puchonka rozchyliła usta wiedziała, że mówi szczerze. A przecież nie ufała praktycznie nikomu, nie rzadko na siłę doszukując się czegokolwiek, czego mogłaby się uczepić. A tu? Mimo zamkniętej postawy Ezechiela, jego gburowatości i oczu, które zdawały się unikać jej za wszelką cenę coś powolutku pękało. Nie tak spektakularnie jak w przypadku Bibliotekarza i nie tak gwałtownie - wprost przeciwnie, choć było to jedną z ostatnich rzeczy jakiej Hughes mogłaby się spodziewać to było to... Przyjemne? Tak, zdecydowanie było to całkiem przyjemne.
Puchonka skrzyżowała ręce na piersi i odwróciła się w stronę mężczyzny, z przechyloną na ramię głową uważnie śledząc jego ruchy. Jeszcze przed chwilą wpatrujące się w jasny ogień oczy nie mogły od razu wyłapać, że coś jest nie tak. A przecież obarczona niewątpliwym brzemieniem, które ktoś kiedyś nazwał empatią była szczególnie wyczulona na wszelkie tego typu zmiany. Teraz jednak jej uwaga skupiona była na jasnych ognikach, wyraźnie odbijających się swoją zimną barwą na tle wypełniającego pomieszczenie, pomarańczowego światła.
- Są gorące? - zapytała gdzieś w przestrzeń, bo nim bezmyślnie wyciągnęła przed siebie rękę by samemu to sprawdzić, zacisnęła palce w pięść. Może i na szczęście... W końcu, zagryzając delikatnie dolną wargę i robiąc powolne dwa kroki w stronę środka sali, nieomal niezauważalnie wysunęła z rękawa różdzkę. Idąc za radą Yaxleya i nie spiesząc się, wzięła kilka głębokich oddechów zanim zdecydowała się machnąć tym magicznym patyczkiem.
- Lefko Floga. - wymówiła wyraźnie, jednak - jak łatwo było się domyśleć - nie stało się absolutnie nic. Marszcząc z niezadowolenia zadarty nos, opuściła rękę i obróciła się w stronę Ezechiela z przepraszającym wyrazem twarzy. Kiedy jednak podniosła głowę i ujrzała jego twarz, nieco bledszą niż zwykle, zmarszczyła też czoło.
- Wszystko dobrze? Chce pan usiąść? - zerknęła podejżliwie w stronę kominka. Mógł być od dawna nieużywany, a przez to zanieczyszczony, a wiadomo przecież, że szkodliwe substancje najpierw zawsze kumulują się wyżej, nie? Taka była niewinna!
Przynajmniej na razie... Już wkrótce niewinność ta miała zostać zbrukana, o ile przyjąć, że nie stało to się już wtedy, kiedy usiłowała zadać ból Karkarovowi. Tak jak w brutalny sposób zdeptana była niewinność wszystkich tych, którzy przyczynili się do śmierci Greybacka. Takie to słodkie były czasy...
Puchonka skrzyżowała ręce na piersi i odwróciła się w stronę mężczyzny, z przechyloną na ramię głową uważnie śledząc jego ruchy. Jeszcze przed chwilą wpatrujące się w jasny ogień oczy nie mogły od razu wyłapać, że coś jest nie tak. A przecież obarczona niewątpliwym brzemieniem, które ktoś kiedyś nazwał empatią była szczególnie wyczulona na wszelkie tego typu zmiany. Teraz jednak jej uwaga skupiona była na jasnych ognikach, wyraźnie odbijających się swoją zimną barwą na tle wypełniającego pomieszczenie, pomarańczowego światła.
- Są gorące? - zapytała gdzieś w przestrzeń, bo nim bezmyślnie wyciągnęła przed siebie rękę by samemu to sprawdzić, zacisnęła palce w pięść. Może i na szczęście... W końcu, zagryzając delikatnie dolną wargę i robiąc powolne dwa kroki w stronę środka sali, nieomal niezauważalnie wysunęła z rękawa różdzkę. Idąc za radą Yaxleya i nie spiesząc się, wzięła kilka głębokich oddechów zanim zdecydowała się machnąć tym magicznym patyczkiem.
- Lefko Floga. - wymówiła wyraźnie, jednak - jak łatwo było się domyśleć - nie stało się absolutnie nic. Marszcząc z niezadowolenia zadarty nos, opuściła rękę i obróciła się w stronę Ezechiela z przepraszającym wyrazem twarzy. Kiedy jednak podniosła głowę i ujrzała jego twarz, nieco bledszą niż zwykle, zmarszczyła też czoło.
- Wszystko dobrze? Chce pan usiąść? - zerknęła podejżliwie w stronę kominka. Mógł być od dawna nieużywany, a przez to zanieczyszczony, a wiadomo przecież, że szkodliwe substancje najpierw zawsze kumulują się wyżej, nie? Taka była niewinna!
Przynajmniej na razie... Już wkrótce niewinność ta miała zostać zbrukana, o ile przyjąć, że nie stało to się już wtedy, kiedy usiłowała zadać ból Karkarovowi. Tak jak w brutalny sposób zdeptana była niewinność wszystkich tych, którzy przyczynili się do śmierci Greybacka. Takie to słodkie były czasy...
- Mistrz Gry
Re: Nieużywane skrzydło
Sro Wrz 28, 2016 5:01 pm
The member 'Alice Hughes' has done the following action : Rzuć kością
'Lekcja' :
Result :
'Lekcja' :
Result :
- Ezechiel Yaxley
Re: Nieużywane skrzydło
Wto Paź 11, 2016 8:29 pm
Prawdę powiedziawszy... on sam nie przypuszczał, że mógłby tak zareagować. Że to wszystko, co tłumił w sobie i o czym myślał, że dawno zostało już przez niego zapomniane i poukładane, wróci z taką siłą. Umysł szalał, bo trudno było tutaj mówić, o jakichś konkretnych emocjach. W poukładanym, zkatalogowanym rejestrze wszelkich wspomnień, dział się w tym momencie istny harmider. Co chwila z równych stosików, opisanych dokładnie, wyskakiwały to nowe obrazy, dźwięki, zapachy; urywki rozmów, całe zdarzenia, albo tylko ich małe fragmenty, w końcu też imiona i ich stosunek do nich. Wciąż jednak brakowało najważniejszego ogniwa, które powinno oplatać każdy jeden poznawczy, niegdyś przyswojony fragment. Brakowało silnej emocji, która spajałaby to wszystko i pozwoliłaby jakkolwiek na to zareagować.
Podniósł więc na nią chłodne spojrzenie, nieco skonfundowany, ale wciąż wydawał się trzymać hardo zwyczajowej postawy człowieka, którego mury budowane latami są mocne i nienaruszalne.
- Czy gorące? Raczej ciepłe... po prostu... Zbliżone do temperatury pokojowej. To dobra magia, nie krzywdzi tych, którzy mają dobre intencje. - A ona miała, prawda? Bo gdyby nie, wszystko mogło się posypać, jak domek z kart, budowany misternie od paru nocy. Ezechiel, podobnie jak ona jemu, ufał jej pod tym względem, albo po prostu chciał ufać. Zbyt długo pozostawał sam, wierząc tylko w siebie.
Pokręcił głową; delikatnie, bez większego zaangażowania. Nie starając się utwierdzać jej w jakimkolwiek przekonaniu. Po prostu zaprzeczył - tak, jak zrobiłby to normalnie, bez większego zaangażowania w tę czynność.
- Czuję się dobrze. - braw delikatnie powędrowała ku góry, jakby w zdziwieniu, że pytanie z jej strony w ogóle padło. W końcu przyszli się tutaj uczyć, a nie odpoczywać. Jakkolwiek by się nie czuł, zaczął już lekcje, więc musiało to trwać dalej. Chciał, żeby trwało. Krytycznym spojrzeniem zerknął jeszcze raz na to, co zrobiła, szybko dokonując analizy błędów.
- Nadgarstek, źle wykonałaś gest. - zwrócił jej uwagę i sam powtórzył to, co chwilę temu jej pokazywał. W jego głosie jednak nie kryła się żadna nagana, a łagodna sugestia. No, Hughes, próbuj dalej. - Jeszcze raz.
Podniósł więc na nią chłodne spojrzenie, nieco skonfundowany, ale wciąż wydawał się trzymać hardo zwyczajowej postawy człowieka, którego mury budowane latami są mocne i nienaruszalne.
- Czy gorące? Raczej ciepłe... po prostu... Zbliżone do temperatury pokojowej. To dobra magia, nie krzywdzi tych, którzy mają dobre intencje. - A ona miała, prawda? Bo gdyby nie, wszystko mogło się posypać, jak domek z kart, budowany misternie od paru nocy. Ezechiel, podobnie jak ona jemu, ufał jej pod tym względem, albo po prostu chciał ufać. Zbyt długo pozostawał sam, wierząc tylko w siebie.
Pokręcił głową; delikatnie, bez większego zaangażowania. Nie starając się utwierdzać jej w jakimkolwiek przekonaniu. Po prostu zaprzeczył - tak, jak zrobiłby to normalnie, bez większego zaangażowania w tę czynność.
- Czuję się dobrze. - braw delikatnie powędrowała ku góry, jakby w zdziwieniu, że pytanie z jej strony w ogóle padło. W końcu przyszli się tutaj uczyć, a nie odpoczywać. Jakkolwiek by się nie czuł, zaczął już lekcje, więc musiało to trwać dalej. Chciał, żeby trwało. Krytycznym spojrzeniem zerknął jeszcze raz na to, co zrobiła, szybko dokonując analizy błędów.
- Nadgarstek, źle wykonałaś gest. - zwrócił jej uwagę i sam powtórzył to, co chwilę temu jej pokazywał. W jego głosie jednak nie kryła się żadna nagana, a łagodna sugestia. No, Hughes, próbuj dalej. - Jeszcze raz.
- Alice Hughes
Re: Nieużywane skrzydło
Wto Paź 11, 2016 8:38 pm
No oczywiście, że miała dobre intencje. Znaczy się, jeśli miała jakiekolwiek to na pewno nie były one złe. No i nauka nauką, ale przecież nie można było dać się zwariować! Nawet jeśli drobna brunetka w zasadzie oszalała już dawno. Teraz zerkała na Ezechiela, może nieco zbyt często, no bo przecież nie wiedziała co takiego chodzi mężczyźnie po głowie, że przyzdabia jego i tak już jasną twarz dodatkową bladością a już na pewno do głowy jej nie przyszło, że kogokolwiek mu przypomniała. Przyjęła jednak jego zapewnienie delikatnym skinieniem głowy, nie wiedząc co innego mogłaby zrobić i odwróciła się w stronę wyczarowanych przez Bibliotekarza ogników. Były ładne. No i nie wyszły jej za pierwszym razem, ale czy mogłaby spodziewać się czegokolwiek innego? Wyciągnęła przed siebie dłoń, nie dotykając jesnak tych jasnych światełek, a jedynie błądząc palcami gdzieś obok nich. Obróciła rwarz w stronę Yaxleya i najpierw bez różdżki, wciąż uniesioną w.powietrzu dłonią powtórzyła jego gest. Próbuję, próbuję...
- Lefko Floga. - nie od razu poczuła różnicę. Reakcja na wypowiedzenie czaru nadeszła jakby z opóźnieniem. Minimalnym, może dwu sekundowym, ale przez to była jeszcze bardziej zaskakująca. Jej zaklęcie może i nie było silne. Może i nie było tak wyraźne i jasne, jak to Bibliotekarza. Ale było! A puchonka aż oniemiała, ze skupieniem usiłując utrzymać światełka jak najdłużej.
Wreszcie opuściła rękę z głośnym sapnięciem. Blada, z czerwonymi plamami na policzkach i lśniącymi jak w gorączce oczami zerknęła na Ezechiela i nie mogła zapanować nad wielkim, rozdzierającym jej usta, głupkowatym uśmiechem.
- Lefko Floga. - nie od razu poczuła różnicę. Reakcja na wypowiedzenie czaru nadeszła jakby z opóźnieniem. Minimalnym, może dwu sekundowym, ale przez to była jeszcze bardziej zaskakująca. Jej zaklęcie może i nie było silne. Może i nie było tak wyraźne i jasne, jak to Bibliotekarza. Ale było! A puchonka aż oniemiała, ze skupieniem usiłując utrzymać światełka jak najdłużej.
Wreszcie opuściła rękę z głośnym sapnięciem. Blada, z czerwonymi plamami na policzkach i lśniącymi jak w gorączce oczami zerknęła na Ezechiela i nie mogła zapanować nad wielkim, rozdzierającym jej usta, głupkowatym uśmiechem.
- Mistrz Gry
Re: Nieużywane skrzydło
Wto Paź 11, 2016 8:38 pm
The member 'Alice Hughes' has done the following action : Rzuć kością
'Lekcja' :
Result :
'Lekcja' :
Result :
- Ezechiel Yaxley
Re: Nieużywane skrzydło
Nie Lis 06, 2016 5:52 pm
- Bardzo dobrze. - odpowiedział jej chłodny, wykalkulowany głos, gdy udało jej się wyczarować zaklęcie. Zaklęcie, które pochłonęło znaczące zasoby jej energii, bo przecież takie właśnie było - potężne, silne, energochłonne, jednak było. Trwało i powoli obracało się wokół niej w formie sześciu ogników, tkwiących na planie okręgu, otaczając jej drobną, przygarbioną postać. Nic jednak więcej, nie zagościło na jego twarzy, jak to skromne poruszenie wargami. Jego oczy, utkwione w niej, nie przepełzły gdzieś dalej, a on sam tkwił dokładnie tam, gdzie stał dobrych parę minut temu - pośrodku swoje, wciąż wirującego leniwie kręgu, który rzucał światło na pomieszczenie. Teraz zrobiło się tutaj jeszcze jaśniej, przez zaklęcie, Alice, jednak dodatkowe światło nie pozwalało wcale zagłębić się bardziej w jego emocje i myśli.
Stal. Patrzył. Oceniał.
Był w końcu w tym momencie nauczycielem, który krytycznie musiał spojrzeć na swoją uczennicę, bo jeśli tego nie zrobi to ona nigdy nie dojdzie do mistrzostwa. No dobra, może do mistrzostwa to przesada, bo i jemu było do tego daleko, ale chciał, żeby dziewczyna nabrała wprawy. Żeby rzucenie tego podstawowego zaklęcia nie było dla niej kwestią przypadku.
- Jeszcze raz. - zabrzmiały więc kolejne, lakoniczne słowa. Słowa, w których teraz pobrzmiewał nakaz, który nie zezwalał na ani gram sprzeciwu. Ta, którą przed chwilą zobaczył na jej miejscu, spowodowała, że jego myśli nagle przybrały temperaturę obniżoną o parę stopni, nie pozwalając na razie na jakikolwiek cieplejszy uśmiech, czy szczere słowa pochwały.
Stal. Patrzył. Oceniał.
Był w końcu w tym momencie nauczycielem, który krytycznie musiał spojrzeć na swoją uczennicę, bo jeśli tego nie zrobi to ona nigdy nie dojdzie do mistrzostwa. No dobra, może do mistrzostwa to przesada, bo i jemu było do tego daleko, ale chciał, żeby dziewczyna nabrała wprawy. Żeby rzucenie tego podstawowego zaklęcia nie było dla niej kwestią przypadku.
- Jeszcze raz. - zabrzmiały więc kolejne, lakoniczne słowa. Słowa, w których teraz pobrzmiewał nakaz, który nie zezwalał na ani gram sprzeciwu. Ta, którą przed chwilą zobaczył na jej miejscu, spowodowała, że jego myśli nagle przybrały temperaturę obniżoną o parę stopni, nie pozwalając na razie na jakikolwiek cieplejszy uśmiech, czy szczere słowa pochwały.
- Alice Hughes
Re: Nieużywane skrzydło
Nie Lis 06, 2016 5:59 pm
To jasne, że była zmęczona, ale wiecie - udało się! I ta radość z pierwszego sukcesu pozwalała na razie spychać zmęczenie gdzieś na dalszy plan i po prostu stać sobie z uśmiechem na ustach, pośród unoszących się w powietrzu ogników. Puchonka zrobiła niewielki krok do przodu a potem w tył, patrząc jak łagodne światełka idą jej śladem. Nie miała pojęcia o tym co takiego zajmowało teraz myśli Ezechiela, że zalała go fala wspomnień i sama nieopatrznie poruszyła w nim to, co mężczyzna za wszelką cenę starał się ukryć przed światem ale i przed samym sobą. Nie wiem co by zrobiła, gdyby jakimś cudem udało jej się to odkryć, ale z pewnością przestała by się cieszyć jak głupia. Nie przywykła też do pochwał, dlatego ich brak absolutnie jej nie dotknął i z oczami ciągle lśniącymi jakimś nowym blaskiem, kolejny raz wyciągnęła przed siebie topolowego patyka.
- Lefko Floga - powiedziała, nieco pewniej niż ostatnim razem i tak jak ostatnio odczekała chwilę, nim zaklęcie zadziałało. Mało brakowało a by podskoczyła! Wokół jej drobnej postaci zrobiło się już naprawdę jasno. Brązowe tęczówki przesunęły się z ogników na twarz Bibliotekarza a nienaturalnie poszerzone źrenice zerknęły krótko, jakby pytając o zgodę.
- Lefko Floga - powtórzyła, odrobinę słabiej, celując gdzieś w okolice jego łokcia, a kolejny sukces, zamiast radować tym razem najzwyczajniej w świecie ją zaskoczył. Pewnie dlatego poczuła, że zaczyna jej się kręcić w głowie... Ale było dobrze!
- Jeszcze raz? - musiała już mrużyć oczy przed białym światłem.
- Lefko Floga - powiedziała, nieco pewniej niż ostatnim razem i tak jak ostatnio odczekała chwilę, nim zaklęcie zadziałało. Mało brakowało a by podskoczyła! Wokół jej drobnej postaci zrobiło się już naprawdę jasno. Brązowe tęczówki przesunęły się z ogników na twarz Bibliotekarza a nienaturalnie poszerzone źrenice zerknęły krótko, jakby pytając o zgodę.
- Lefko Floga - powtórzyła, odrobinę słabiej, celując gdzieś w okolice jego łokcia, a kolejny sukces, zamiast radować tym razem najzwyczajniej w świecie ją zaskoczył. Pewnie dlatego poczuła, że zaczyna jej się kręcić w głowie... Ale było dobrze!
- Jeszcze raz? - musiała już mrużyć oczy przed białym światłem.
- Mistrz Gry
Re: Nieużywane skrzydło
Nie Lis 06, 2016 5:59 pm
The member 'Alice Hughes' has done the following action : Rzuć kością
#1 'Lekcja' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Lekcja' :
#2 Result :
#1 'Lekcja' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Lekcja' :
#2 Result :
- Ezechiel Yaxley
Re: Nieużywane skrzydło
Sro Lis 09, 2016 2:36 pm
Patrzył, obserwował. Dokładnie jak do tej pory, nie starając się jej przerywać. Była zdolna i znakomicie pokazywały to zaklęcia, które rzucane jedno po drugim, wychodziły jej. Bibliotekarz jednak zdawał sobie sprawę, że nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca i jeszcze wszystko mogło się popsuć. Za chwilę, zamiast wykonać poprawnie kolejne zaklęć, równie dobrze mogła je spartolić i to nawet nie z własnej winy, a ze zmęczenia, które było efektem tak intensywnych ćwiczeń tak potężnych i energochłonnych zaklęć.
Gdy spojrzała na niego przelotnie, pomiędzy jednym a drugim zaklęciem, po prostu kiwnął głową, dając jej nieme zezwolenie na kontynuowania. Chciała, więc nie zamierzał jej bronić. W końcu sama czuła ile miała jeszcze sił i ogólnie jak prezentowało się jej samopoczucie.
- Dobrze. - rzucił wreszcie, anulując swoje własne zaklęcie, w sumie bez większego powodu. - Jeśli chcesz, próbuj dalej. Kontroluj swój stan, jeśli zrobi ci się słabo to zrobimy przerwę.
Gdy spojrzała na niego przelotnie, pomiędzy jednym a drugim zaklęciem, po prostu kiwnął głową, dając jej nieme zezwolenie na kontynuowania. Chciała, więc nie zamierzał jej bronić. W końcu sama czuła ile miała jeszcze sił i ogólnie jak prezentowało się jej samopoczucie.
- Dobrze. - rzucił wreszcie, anulując swoje własne zaklęcie, w sumie bez większego powodu. - Jeśli chcesz, próbuj dalej. Kontroluj swój stan, jeśli zrobi ci się słabo to zrobimy przerwę.
- Alice Hughes
Re: Nieużywane skrzydło
Sro Lis 09, 2016 2:41 pm
Miała tę moc! Znaczy się siłę no... A przynajmniej bardzo chciała ją mieć, dlatego starała się ignorować to, że w głowie kręciło jej się coraz mocniej a w ustach zaczęła zbierać się gorąca, lepka ślina o specyficznym posmaku. Potrzeba wykazania się, sprawdzenia, udowodnienia samej sobie, że "można" była teraz o wiele ważniejsza niż jakieś tam zdrowie. Głupie? Bardzo głupie, ale przy tym mocno charakterystyczne dla tego puchona marnego, co to nie pierwszy przecież raz nie tyle przeceniał swoje możliwości, co po prostu ignorował potrzeby. Póki była w stanie ustać na nogach to znaczyło, że może i żadne nieprzyjemne bodźce nie były w stanie jej zatrzymać. Nawet jeśli płuca zdawały się potrzebować coraz to większych porcji tlenu a gdzieś nad karkiem powoli narastała gorąca bańka, nieprzyjemnie swoim ciepłem kontrastująca z zimnymi potem zbierającym się na plecach.
Wszystko to pozostawało niewidoczne, bardzo łatwo było więc udawać, że nic się nie dzieje i próbować dalej. Jeszcze tylko troszeczkę, jeszcze jeden raz, żeby wyciągnąć ze spotkania jak najwięcej...
- Lefko Floga - ręka Hughes delikatnie zadrżała i chociaż na efekty poprzednich prób dziewczyna również musiała chwilę zaczekać, tym razem od początku wiedziała, że nic z tego nie będzie. Zmarszczyła czoło, wyraźnie poirytowana tą nieudaną próbą i napięła wszystkie mięśnie, biorąc wcześniej duży chaust powietrza. - Lefko... Floga... - kolejne ogniki opuściły topolową różdżkę a Alice zerknęła na nie, pochylając głowę i oddychając już przez usta. Próbowała się uśmiechnąc, kiedy prawe kolano ugięło się pod jej ciężarem i straciła równowagę.
Wszystko to pozostawało niewidoczne, bardzo łatwo było więc udawać, że nic się nie dzieje i próbować dalej. Jeszcze tylko troszeczkę, jeszcze jeden raz, żeby wyciągnąć ze spotkania jak najwięcej...
- Lefko Floga - ręka Hughes delikatnie zadrżała i chociaż na efekty poprzednich prób dziewczyna również musiała chwilę zaczekać, tym razem od początku wiedziała, że nic z tego nie będzie. Zmarszczyła czoło, wyraźnie poirytowana tą nieudaną próbą i napięła wszystkie mięśnie, biorąc wcześniej duży chaust powietrza. - Lefko... Floga... - kolejne ogniki opuściły topolową różdżkę a Alice zerknęła na nie, pochylając głowę i oddychając już przez usta. Próbowała się uśmiechnąc, kiedy prawe kolano ugięło się pod jej ciężarem i straciła równowagę.
- Mistrz Gry
Re: Nieużywane skrzydło
Sro Lis 09, 2016 2:41 pm
The member 'Alice Hughes' has done the following action : Rzuć kością
#1 'Lekcja' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Lekcja' :
#2 Result :
#1 'Lekcja' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Lekcja' :
#2 Result :
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|