- Kain Dragomirov
Kain Dragomirov [uczeń]
Sro Kwi 06, 2016 4:38 pm
Imię i nazwisko: Kain Nikolaj Dragomirov
Data urodzenia: 9 maja 1961 r. (VI rok)
Czystość krwi: Czysta... względnie, bowiem każdy charłak, który przyjdzie na świat w rodzinie jest automatycznie wydziedziczany. To samo dzieje się z tymi, którzy poślubiają mugoli, czy też osoby o brudnej krwi. Niby przestają być członkami rodziny, jednak w gruncie rzeczy krew Dragomirovów się miesza.
Dom w Hogwarcie: Slytherin
Różdżka: Wierzba płacząca, włos północnicy, 13 cali, sztywna
Widok z Ain Eingarp: Nigdy nie widziałem zwierciadła Ain Eingarp, jednak prawdopodobnie gdybym miał możliwość spojrzenia w swoje oblicze ujrzałbym obok siebie siostrę. Tęsknię za nią. Jako jedna z niewielu osób na tym świecie potrafiła ukoić moje nerwy, była wręcz jak balsam do okaleczonej duszy. Dom był zawsze tam gdzie była Ariana, a odkąd jej nie ma wszędzie czuję się obco. Wyobrażam sobie, że w wizji ze zwierciadła stalibyśmy razem, uśmiechnięci trzymając się za ręce. Tylko tyle. Jednak z drugiej strony byłoby to zbyt bolesne widzieć zaledwie cień tej niezwykle barwnej osoby, a nie czuć jej obok siebie.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Nigdy nie lubiłem wróżbiarstwa. Zbyt mętna nauka, której ścisłowiec nie potrafi w żaden sposób pojąć. Oprócz tego nie trawiłem nigdy Quidditcha, którego wszyscy moi rówieśnicy wręcz wychwalali pod same niebiosa. Dlatego też wraz z nadejściem piątej klasy przestałem uczęszczać na zajęcia, których nie lubię i wybrałem te, z których jestem dobry, a które jednocześnie sprawiają mi przyjemność i w przyszłości mogą mi się przydać.
Dlatego też uczęszcza na przedmioty z (nazwijmy to) gatunku ścisłych. Całkiem dobrze radzi sobie na eliksirach i transmutacji. Miewa pewne trudności z zapamiętywaniem pewnych ważnych zdarzeń w historii świata czarodziejów, jednak uparcie uczęszcza na zajęcia z historii magii, powtarzając sobie, że naród, który nie zna własnej historii przeżywa ją ponownie. Jeśli chodzi o zaklęcia, to też jest całkiem niezły, ale jak każdemu czasem zdarza mu się pomylić ruch różdżką, czy też użyć niepoprawnego akcentu.
Przykładowy Post: Popołudnie jak każde inne w ponurym domostwie państwa Dragomirov. Ciszę na piętrze przerywały urywane rozmowy dwojga dzieci. Jednym z tych małolatów, który postanowił spędzać ferie świąteczne w domu byłem ja, a moje towarzystwo stanowiła siostra, z którą w tym czasie byłem niemal nierozłączny. Ja miałem piętnaście, a Aria szesnaście lat i byliśmy nieśmiertelni. Żadnych problemów większych niż test z historii magii, czy też zmartwień w naszych jeszcze pustych główkach. Najszczęśliwszy czas w życiu każdego dziecka.
Trwaliśmy tak leżąc na podłodze i gdybając na temat nadchodzącej wigilii Bożego Narodzenia, prezentów i co też skrzaty przygotują dobrego na kolację.
- No powiedz, proszę! - Jęknęła po raz kolejny tego dnia Aria patrząc na mnie dużymi błękitnymi oczami. Dokładnie takimi samymi jak moje. Westchnąłem i przeciągnąłem się leniwie.
- Jeszcze raz to powiesz i nic w tym roku nie dostaniesz - stwierdziłem spokojnie i przeczesałem palcami zmierzwione czarne włosy. Spojrzałem po raz kolejny na dziewczynę, która wydawała się w tej chwili naburmuszona.
- Nie znoszę kiedy taki jesteś... - Burknęła i splotła ramiona na klatce piersiowej. Wyglądała uroczo, czego nie można było powiedzieć o mnie. Byliśmy tak podobni, a zarazem tak różni. Oboje mieliśmy kruczoczarne włosy, lekko zakręcone na końcówkach. Dodatkowo identyczny kolor oczu i proste nosy oraz drobne usta. Tylko kiedy Aria się uśmiechała, albo gniewała to z jej twarzy można było wyczytać tysiące mieszających się ze sobą emocji. Z mimiki jej oblicza czytałem jak z otwartej księgi. Ja niewiele się uśmiechałem, wiecznie byłem opanowany i chwilami mogłem sprawiać wrażenie nieco ponurego, ale w głębi duszy zawsze byłem szczęśliwy. Miałem dom, rodzinę, chodziłem do dobrej szkoły i nigdy niczego mi nie brakowało.
- Jaki? - Zapytałem marszcząc lekko brwi i przyglądając się niezwykle interesującemu wgłębieniu w suficie.
- No... taki. Nie wiem jak to powiedzieć - uśmiechnąłem się z triumfem. Wygrałem.
I wtedy nagle rozległ się huk i cały świat zniknął mi sprzed oczu.
***
Wraz z odzyskaniem świadomości wrócił do mnie ból w klatce piersiowej i z tyłu głowy. Z trudem uchyliłem pokryte pyłem i krwią oczy i od razu w mojej głowie pojawiła się drażniąca i krzycząca myśl : Gdzie Ariana?!
- Aria... - Zmusiłem się do charczącego szeptu i lekko uniosłem głowę, a moim oczom ukazała się drobna postać leżąca tuż obok.
- Tutaj - odpowiedziała z trudem i uchyliła oczy. Od razu zacząłem gorączkowo lustrować wzrokiem siostrę, czy na pewno nic poważnego jej się nie stało. Dostrzegłem kawałek drewna wbity w jej nogę. Syknąłem zaciskając zęby. Zaczęło zbierać mi się na wymioty.
- Kain... zimno - powiedziała drżąc, więc z trudem przysunąłem się do niej, wyciągając w jej kierunku dłoń, którą słabo objąłem jej drobną rękę - Boję się - dodała, a ja mocniej zacisnąłem palce.
- Nie bój się... Jeszcze nie umieramy - szepnąłem i przed moimi oczami zaczęły tańczyć mroczki. Czując, że zaczynam odpływać odetchnąłem - Jeszcze nie...
Tym razem obudził mnie jasny, drażniący blask. Jęknąłem cicho, kiedy świadomość wraz z bólem zaczęły do mnie powracać. Był wypadek i sufit na nas runął. W tamtej chwili to wydawało mi się tak jasne i oczywiste, że dłużej się nad tym nie zastanawiałem. Rozwarłem z trudem powieki i ujrzałem pochylającego się nade mną medyka.
- O, obudziłeś się wreszcie - powiedział z przesłodzonym uśmieszkiem, a nad moim łóżkiem pochylił się wyraźnie czymś strapiony tata.
- Jak się czujesz? - Zapytał dotykając mojego czoła i gwałtownie zabrał rękę kiedy syknąłem.
- Gdzie Aria? - Rzuciłem od razu w jego kierunku, a przez jego zmęczone oblicze przemknęła emocja, która mogła wyrażać tylko tyle, że bał się tego pytania.
- Mama znowu eksperymentowała z eliksirami i coś poszło nie tak. Byłem w ogrodzie kiedy to się stało. Mama zginęła od gwałtownego wybuchu, a Aria... - Przerwał, bo załamał mu się głos, a ja już więcej nie musiałem słyszeć. Wiedziałem.
Zrobiło mi się całkiem sucho w ustach i głos uwiązł w moim gardle. Przygryzłem bardzo mocno policzek od wewnątrz i skrawki świadomości podpowiadały mi, że ojciec ciągle coś mówi. Spojrzałem na niego z nienawiścią.
- Wyjdź stąd! - Ryknąłem i kątem oka dostrzegłem medyka wyraźnie przerażonego nagłym obrotem zdarzeń - Wynoście się oboje - wrzasnąłem i kiedy oboje wyszli zwinąłem się w kulkę i nakryłem głowę kołdrą. Żadne łzy jednak nie płynęły. Moje oczy były suche jak nigdy.
Może to nie jeden post, ale chciałam pokazać jego osobowość w różnych sytuacjach ;) Relacje z innymi, uczucia i złość C:
Data urodzenia: 9 maja 1961 r. (VI rok)
Czystość krwi: Czysta... względnie, bowiem każdy charłak, który przyjdzie na świat w rodzinie jest automatycznie wydziedziczany. To samo dzieje się z tymi, którzy poślubiają mugoli, czy też osoby o brudnej krwi. Niby przestają być członkami rodziny, jednak w gruncie rzeczy krew Dragomirovów się miesza.
Dom w Hogwarcie: Slytherin
Różdżka: Wierzba płacząca, włos północnicy, 13 cali, sztywna
Widok z Ain Eingarp: Nigdy nie widziałem zwierciadła Ain Eingarp, jednak prawdopodobnie gdybym miał możliwość spojrzenia w swoje oblicze ujrzałbym obok siebie siostrę. Tęsknię za nią. Jako jedna z niewielu osób na tym świecie potrafiła ukoić moje nerwy, była wręcz jak balsam do okaleczonej duszy. Dom był zawsze tam gdzie była Ariana, a odkąd jej nie ma wszędzie czuję się obco. Wyobrażam sobie, że w wizji ze zwierciadła stalibyśmy razem, uśmiechnięci trzymając się za ręce. Tylko tyle. Jednak z drugiej strony byłoby to zbyt bolesne widzieć zaledwie cień tej niezwykle barwnej osoby, a nie czuć jej obok siebie.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Nigdy nie lubiłem wróżbiarstwa. Zbyt mętna nauka, której ścisłowiec nie potrafi w żaden sposób pojąć. Oprócz tego nie trawiłem nigdy Quidditcha, którego wszyscy moi rówieśnicy wręcz wychwalali pod same niebiosa. Dlatego też wraz z nadejściem piątej klasy przestałem uczęszczać na zajęcia, których nie lubię i wybrałem te, z których jestem dobry, a które jednocześnie sprawiają mi przyjemność i w przyszłości mogą mi się przydać.
Dlatego też uczęszcza na przedmioty z (nazwijmy to) gatunku ścisłych. Całkiem dobrze radzi sobie na eliksirach i transmutacji. Miewa pewne trudności z zapamiętywaniem pewnych ważnych zdarzeń w historii świata czarodziejów, jednak uparcie uczęszcza na zajęcia z historii magii, powtarzając sobie, że naród, który nie zna własnej historii przeżywa ją ponownie. Jeśli chodzi o zaklęcia, to też jest całkiem niezły, ale jak każdemu czasem zdarza mu się pomylić ruch różdżką, czy też użyć niepoprawnego akcentu.
Przykładowy Post: Popołudnie jak każde inne w ponurym domostwie państwa Dragomirov. Ciszę na piętrze przerywały urywane rozmowy dwojga dzieci. Jednym z tych małolatów, który postanowił spędzać ferie świąteczne w domu byłem ja, a moje towarzystwo stanowiła siostra, z którą w tym czasie byłem niemal nierozłączny. Ja miałem piętnaście, a Aria szesnaście lat i byliśmy nieśmiertelni. Żadnych problemów większych niż test z historii magii, czy też zmartwień w naszych jeszcze pustych główkach. Najszczęśliwszy czas w życiu każdego dziecka.
Trwaliśmy tak leżąc na podłodze i gdybając na temat nadchodzącej wigilii Bożego Narodzenia, prezentów i co też skrzaty przygotują dobrego na kolację.
- No powiedz, proszę! - Jęknęła po raz kolejny tego dnia Aria patrząc na mnie dużymi błękitnymi oczami. Dokładnie takimi samymi jak moje. Westchnąłem i przeciągnąłem się leniwie.
- Jeszcze raz to powiesz i nic w tym roku nie dostaniesz - stwierdziłem spokojnie i przeczesałem palcami zmierzwione czarne włosy. Spojrzałem po raz kolejny na dziewczynę, która wydawała się w tej chwili naburmuszona.
- Nie znoszę kiedy taki jesteś... - Burknęła i splotła ramiona na klatce piersiowej. Wyglądała uroczo, czego nie można było powiedzieć o mnie. Byliśmy tak podobni, a zarazem tak różni. Oboje mieliśmy kruczoczarne włosy, lekko zakręcone na końcówkach. Dodatkowo identyczny kolor oczu i proste nosy oraz drobne usta. Tylko kiedy Aria się uśmiechała, albo gniewała to z jej twarzy można było wyczytać tysiące mieszających się ze sobą emocji. Z mimiki jej oblicza czytałem jak z otwartej księgi. Ja niewiele się uśmiechałem, wiecznie byłem opanowany i chwilami mogłem sprawiać wrażenie nieco ponurego, ale w głębi duszy zawsze byłem szczęśliwy. Miałem dom, rodzinę, chodziłem do dobrej szkoły i nigdy niczego mi nie brakowało.
- Jaki? - Zapytałem marszcząc lekko brwi i przyglądając się niezwykle interesującemu wgłębieniu w suficie.
- No... taki. Nie wiem jak to powiedzieć - uśmiechnąłem się z triumfem. Wygrałem.
I wtedy nagle rozległ się huk i cały świat zniknął mi sprzed oczu.
***
Wraz z odzyskaniem świadomości wrócił do mnie ból w klatce piersiowej i z tyłu głowy. Z trudem uchyliłem pokryte pyłem i krwią oczy i od razu w mojej głowie pojawiła się drażniąca i krzycząca myśl : Gdzie Ariana?!
- Aria... - Zmusiłem się do charczącego szeptu i lekko uniosłem głowę, a moim oczom ukazała się drobna postać leżąca tuż obok.
- Tutaj - odpowiedziała z trudem i uchyliła oczy. Od razu zacząłem gorączkowo lustrować wzrokiem siostrę, czy na pewno nic poważnego jej się nie stało. Dostrzegłem kawałek drewna wbity w jej nogę. Syknąłem zaciskając zęby. Zaczęło zbierać mi się na wymioty.
- Kain... zimno - powiedziała drżąc, więc z trudem przysunąłem się do niej, wyciągając w jej kierunku dłoń, którą słabo objąłem jej drobną rękę - Boję się - dodała, a ja mocniej zacisnąłem palce.
- Nie bój się... Jeszcze nie umieramy - szepnąłem i przed moimi oczami zaczęły tańczyć mroczki. Czując, że zaczynam odpływać odetchnąłem - Jeszcze nie...
Jeszcze w zielone gramy
Jeszcze nie umieramy,
jeszcze któregoś rana
odbijemy się od ściany,
jeszcze wiosenne deszcze
obudzą ruń zieloną,
jeszcze zimowe śmiecie
na ogniskach wiosny spłoną.
Jeszcze nie umieramy,
jeszcze któregoś rana
odbijemy się od ściany,
jeszcze wiosenne deszcze
obudzą ruń zieloną,
jeszcze zimowe śmiecie
na ogniskach wiosny spłoną.
Tym razem obudził mnie jasny, drażniący blask. Jęknąłem cicho, kiedy świadomość wraz z bólem zaczęły do mnie powracać. Był wypadek i sufit na nas runął. W tamtej chwili to wydawało mi się tak jasne i oczywiste, że dłużej się nad tym nie zastanawiałem. Rozwarłem z trudem powieki i ujrzałem pochylającego się nade mną medyka.
- O, obudziłeś się wreszcie - powiedział z przesłodzonym uśmieszkiem, a nad moim łóżkiem pochylił się wyraźnie czymś strapiony tata.
- Jak się czujesz? - Zapytał dotykając mojego czoła i gwałtownie zabrał rękę kiedy syknąłem.
- Gdzie Aria? - Rzuciłem od razu w jego kierunku, a przez jego zmęczone oblicze przemknęła emocja, która mogła wyrażać tylko tyle, że bał się tego pytania.
- Mama znowu eksperymentowała z eliksirami i coś poszło nie tak. Byłem w ogrodzie kiedy to się stało. Mama zginęła od gwałtownego wybuchu, a Aria... - Przerwał, bo załamał mu się głos, a ja już więcej nie musiałem słyszeć. Wiedziałem.
Zrobiło mi się całkiem sucho w ustach i głos uwiązł w moim gardle. Przygryzłem bardzo mocno policzek od wewnątrz i skrawki świadomości podpowiadały mi, że ojciec ciągle coś mówi. Spojrzałem na niego z nienawiścią.
- Wyjdź stąd! - Ryknąłem i kątem oka dostrzegłem medyka wyraźnie przerażonego nagłym obrotem zdarzeń - Wynoście się oboje - wrzasnąłem i kiedy oboje wyszli zwinąłem się w kulkę i nakryłem głowę kołdrą. Żadne łzy jednak nie płynęły. Moje oczy były suche jak nigdy.
Może to nie jeden post, ale chciałam pokazać jego osobowość w różnych sytuacjach ;) Relacje z innymi, uczucia i złość C:
- Caroline Rockers
Re: Kain Dragomirov [uczeń]
Pią Kwi 08, 2016 8:08 pm
Całkiem przyjemnie czytało się Twoją kartę. Czysta krew zaakceptowana i witamy na Magicznej Kołysance!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach