- Gość
Rouge Blishwick [uczennica]
Wto Gru 22, 2015 12:27 am
Imię i nazwisko: Rouge Blishwick
Data urodzenia: 1 lipca 1961
Czystość krwi: czysta
Dom w Hogwarcie: (przydziela Ci go Administracja)
Różdżka: Grab i pióro gryfa. 10 cali (różdżka otrzymana w spadku po matce. Z powodów sentymentalnych, ojciec dziewczyny chciał aby ta używała właśnie tej różdżki, zamiast kupić jej nową.
Widok z Ain Eingarp: Wpatrywała się w gładką taflę, wyraźnie wystraszona. Ojciec patrzył na nią, a to nigdy nie wróżyło nic dobrego. Już miała odruchowo opuszczać wzrok, gdy nagle zauważyła, że jego twarz nie wygląda tak twardo, jak zwykle. Jej rysy były dziwnie łagodne i... czy on się uśmiechał? Tak, uśmiechał się, ale nawet nie z serdecznością. Z czymś innym... z... dumą? Tak, był z niej dumny! Wkrótce potem dołączyła do niego kobieta, której Rouge nie znała, a właściwie znała, ale tylko ze zdjęć, tych nielicznych, które udało jej się znaleźć, nim ojciec wszystkie schował. Jej matka.
Rodzice złapali się za ręce i na chwilę wydawało się, że zupełnie zapomnieli o swej małej córeczce. Ale jej to nie przeszkadzało. Ze łzami w oczach oglądała ich szczęście, by wreszcie upaść na kolana i rozpłakać się jak dziecko.
Bo wiedziała, że lustro kłamie.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Nauczyciele mogli zapamiętać Rouge jako ciekawską, jednak bardzo nieśmiałą, rzadko zgłaszającą się i panikującą podczas wyrwania do odpowiedzi. Tak przynajmniej widziała ją zapewne większość nauczycieli, z małymi wyjatkami. Z jakiegoś powodu praktykowanie magii bardzo nie idzie pannie Blishwick. Z historią magii jest dużo lepiej, choć dziewczyna gubi się w datach. Najlepiej mają się u niej eliksiry, ONMS oraz zielarstwo, które to przedmioty nawet lubi i zwykle jej oceny trzymają się w okolicach tych najwyższych.
Przykładowy Post: Mortimer Blishwick patrzył na swą córkę tym chłodnym wzrokiem, którego tak bardzo się bała. Jeszcze bardziej obawiała się jego tonu, który pozornie pozbawiony złości, dawał jej poczucie chłodu, jakiego nie osiągnął by, gdyby poprostu zaczął krzyczeć.
- Nedzny, okropny, zadowalający... - rectował, patrząc na kartę z zapisanymi ocenami. Niewątpliwie były to SUMy. Nie musiał tego robić, Rouge sama mogła powiedzieć je z pamięci, choć tylko raz spojrzała na nie. Raz po którym bała się nawet myśleć o tym, co czeka ją w domu.
W sumie powinna poczuć się traktowana niesprawiedliwie. Jej wyniki z eliksirów były wcale niezłe, z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami i Zielarstwa - nawet bardzo dobre. Winna czuła się własciwie tylko jeśli chodzi o astronomię, ale to przecież nie była jej wina, że przedmiot ten najzwyczajniej w świecie ją usypiał.
Chciała powiedzieć, że się starała, że naprawdę uczyła się dużo, wręcz zakuwała, tracąc kontakty z tymi nielicznymi osobami, które ją lubiły (a teraz mają ją za kujona). Chciała, ale słowa więzły jej w gardle. Wzrok trzymała opuszczony gdzieś na własne buty, bojąc się, że zaraz usłyszy...
- Patrz na mnie, Rouge, gdy do ciebie mówię.
Natychmiast podniosła wzrok. Brzmiało jak prośba, ale zabarwiona bardzo wyraźną sugestią, że nie zniesie protestu. W twarzy ojca nie widziała cienia rodzicielskich uczuć.
Jedyne z czego mogła się cieszyć to to, że nie miał on w zwyczaju kończyć "i co mi na to powiesz, młoda damo?" jak to bywa u wielu ojców. Chciał tylko udzielić jej wykładu, wyrzucić z siebie tą frustrację, która go rozsadzała.
Dziewczyna nie nienawidziła go. Własciwie to było jej go szkoda. Ponoć strasznie chciał mieć syna, który przeniesie rodzinne nazwisko dalej, a zamiast tego otrzymał córkę, która i tak go zawodzi. Właśnie dlatego starała się jak mogła, by podnosić oceny i za Chiny zrozumieć nie mogła co jest z nią nie tak.
Bardzo zaniżało to jej samoocenę. Skończyła już szósty rok w szkole, a wciąż czuła się jak pierwszego dnia - wystraszona i niepewna.
Gdy przyjęto ją do szkoły, ojciec przez chwilę wydawał się być dumny, zadowolony. Całą podróż wyobrażała sobie, jak idzie przez salę ku Tiarze Przydziału, oczy wszystkich skierowane są na nią. Wygląda oszałamiająco w ciemnej szacie, która podrkeśla kontrast jej jasnych włosów i niewiele ciemniejszej cery. Nie, nie idzie jak diva, idzie skromnie, jak przystało na jedenastolatkę, to wychodzi samo z siebie. Nie jest może jakas wysoka, ale czy to nie dodaje jej uroku? Ponoć mężczyźni lubią niskie dziewczyny.
A potem siada i czeka na werdykt tiary, która opada niesfornie na jej głowę. A potem słyszy coś niezwykłego. Jak "Gryffindor" albo "Ravenclaw". Byle tylko nie Slytherin, chociaż słyszała kiedyś, ze wszyscy czystej krwi idą do Slytherinu.
Ale to było sześć lat temu. Sześć lat przez które udało jej się zupełnie otrzepać z tych złudzeń.
Ogólnie zależało by mi w sumie żeby postać poszła do Hufflepuffu, jeśli to możliwe, bo jest to częścią jej założeń. No i mam nadzieję, że czystokrwistość postaci (w sumie też planowana głównie przez wzgląd na fabułę) pod tym nazwiskiem nie kłóci się jakoś z kanonem rodu, jaki wybrałam. O ile oczywiście dostanę zgodę na granie czystokrwistą.
Data urodzenia: 1 lipca 1961
Czystość krwi: czysta
Dom w Hogwarcie: (przydziela Ci go Administracja)
Różdżka: Grab i pióro gryfa. 10 cali (różdżka otrzymana w spadku po matce. Z powodów sentymentalnych, ojciec dziewczyny chciał aby ta używała właśnie tej różdżki, zamiast kupić jej nową.
Widok z Ain Eingarp: Wpatrywała się w gładką taflę, wyraźnie wystraszona. Ojciec patrzył na nią, a to nigdy nie wróżyło nic dobrego. Już miała odruchowo opuszczać wzrok, gdy nagle zauważyła, że jego twarz nie wygląda tak twardo, jak zwykle. Jej rysy były dziwnie łagodne i... czy on się uśmiechał? Tak, uśmiechał się, ale nawet nie z serdecznością. Z czymś innym... z... dumą? Tak, był z niej dumny! Wkrótce potem dołączyła do niego kobieta, której Rouge nie znała, a właściwie znała, ale tylko ze zdjęć, tych nielicznych, które udało jej się znaleźć, nim ojciec wszystkie schował. Jej matka.
Rodzice złapali się za ręce i na chwilę wydawało się, że zupełnie zapomnieli o swej małej córeczce. Ale jej to nie przeszkadzało. Ze łzami w oczach oglądała ich szczęście, by wreszcie upaść na kolana i rozpłakać się jak dziecko.
Bo wiedziała, że lustro kłamie.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Nauczyciele mogli zapamiętać Rouge jako ciekawską, jednak bardzo nieśmiałą, rzadko zgłaszającą się i panikującą podczas wyrwania do odpowiedzi. Tak przynajmniej widziała ją zapewne większość nauczycieli, z małymi wyjatkami. Z jakiegoś powodu praktykowanie magii bardzo nie idzie pannie Blishwick. Z historią magii jest dużo lepiej, choć dziewczyna gubi się w datach. Najlepiej mają się u niej eliksiry, ONMS oraz zielarstwo, które to przedmioty nawet lubi i zwykle jej oceny trzymają się w okolicach tych najwyższych.
Przykładowy Post: Mortimer Blishwick patrzył na swą córkę tym chłodnym wzrokiem, którego tak bardzo się bała. Jeszcze bardziej obawiała się jego tonu, który pozornie pozbawiony złości, dawał jej poczucie chłodu, jakiego nie osiągnął by, gdyby poprostu zaczął krzyczeć.
- Nedzny, okropny, zadowalający... - rectował, patrząc na kartę z zapisanymi ocenami. Niewątpliwie były to SUMy. Nie musiał tego robić, Rouge sama mogła powiedzieć je z pamięci, choć tylko raz spojrzała na nie. Raz po którym bała się nawet myśleć o tym, co czeka ją w domu.
W sumie powinna poczuć się traktowana niesprawiedliwie. Jej wyniki z eliksirów były wcale niezłe, z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami i Zielarstwa - nawet bardzo dobre. Winna czuła się własciwie tylko jeśli chodzi o astronomię, ale to przecież nie była jej wina, że przedmiot ten najzwyczajniej w świecie ją usypiał.
Chciała powiedzieć, że się starała, że naprawdę uczyła się dużo, wręcz zakuwała, tracąc kontakty z tymi nielicznymi osobami, które ją lubiły (a teraz mają ją za kujona). Chciała, ale słowa więzły jej w gardle. Wzrok trzymała opuszczony gdzieś na własne buty, bojąc się, że zaraz usłyszy...
- Patrz na mnie, Rouge, gdy do ciebie mówię.
Natychmiast podniosła wzrok. Brzmiało jak prośba, ale zabarwiona bardzo wyraźną sugestią, że nie zniesie protestu. W twarzy ojca nie widziała cienia rodzicielskich uczuć.
Jedyne z czego mogła się cieszyć to to, że nie miał on w zwyczaju kończyć "i co mi na to powiesz, młoda damo?" jak to bywa u wielu ojców. Chciał tylko udzielić jej wykładu, wyrzucić z siebie tą frustrację, która go rozsadzała.
Dziewczyna nie nienawidziła go. Własciwie to było jej go szkoda. Ponoć strasznie chciał mieć syna, który przeniesie rodzinne nazwisko dalej, a zamiast tego otrzymał córkę, która i tak go zawodzi. Właśnie dlatego starała się jak mogła, by podnosić oceny i za Chiny zrozumieć nie mogła co jest z nią nie tak.
Bardzo zaniżało to jej samoocenę. Skończyła już szósty rok w szkole, a wciąż czuła się jak pierwszego dnia - wystraszona i niepewna.
Gdy przyjęto ją do szkoły, ojciec przez chwilę wydawał się być dumny, zadowolony. Całą podróż wyobrażała sobie, jak idzie przez salę ku Tiarze Przydziału, oczy wszystkich skierowane są na nią. Wygląda oszałamiająco w ciemnej szacie, która podrkeśla kontrast jej jasnych włosów i niewiele ciemniejszej cery. Nie, nie idzie jak diva, idzie skromnie, jak przystało na jedenastolatkę, to wychodzi samo z siebie. Nie jest może jakas wysoka, ale czy to nie dodaje jej uroku? Ponoć mężczyźni lubią niskie dziewczyny.
A potem siada i czeka na werdykt tiary, która opada niesfornie na jej głowę. A potem słyszy coś niezwykłego. Jak "Gryffindor" albo "Ravenclaw". Byle tylko nie Slytherin, chociaż słyszała kiedyś, ze wszyscy czystej krwi idą do Slytherinu.
Ale to było sześć lat temu. Sześć lat przez które udało jej się zupełnie otrzepać z tych złudzeń.
Ogólnie zależało by mi w sumie żeby postać poszła do Hufflepuffu, jeśli to możliwe, bo jest to częścią jej założeń. No i mam nadzieję, że czystokrwistość postaci (w sumie też planowana głównie przez wzgląd na fabułę) pod tym nazwiskiem nie kłóci się jakoś z kanonem rodu, jaki wybrałam. O ile oczywiście dostanę zgodę na granie czystokrwistą.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach