- Marcel Blishwick
[uczeń] Marcel Blishwick
Wto Sie 12, 2014 10:57 pm
Imię i nazwisko: Marcel Blishwick
Data urodzenia: 17 stycznia 1961
Czystość krwi: Czysta
Dom w Hogwarcie: Slytherin (?)
Różdżka: Czarny Orzech, włos z ogona testrala, 13 i ¾ cala
Widok z Ain Eingarp: Marcel, który stoi wraz ze swoją siostrą, Annabeth, która uśmiecha się do niego szeroko.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Marcel jest dość bystrym chłopakiem, który do nauki podchodzi z lekkim dystansem. Nie ma problemów z przygotowywaniem się do testów i czasem zdarza mu się odczuwać przyjemność z uczenia się. Jednak, gdyby miał wybrać między wycieczką do Hogsmeade, a popołudniowym zakuwaniem do sprawdzianu, to oczywiście wybrałby Hogsmeade.
Chłopak jest dość dobry z eliksirów i obrony przed czarną magią, całkiem nieźle radzi sobie również na zaklęciach, jednak nie cierpi zielarstwa, przez co jest z niego mierny.
Przykładowy Post: Było chłodne grudniowe popołudnie. Dzień przed Wigilią, którą Marcel i Annabeth mieli spędzić w tym roku w domu. Były to wyjątkowe święta, ponieważ od wielu lat rodzeństwo Blishwick zostawało w Hogwarcie. Ale tym razem było inaczej, ponieważ Anna była chora. Bardzo chora. Następnej gwiazdki miała prawdopodobnie nie dożyć, ponieważ była w zaawansowanym stadium białaczki. Tak, czarodzieje wbrew pozorom również chorują na, można tak powiedzieć, mugolskie choroby.
Marcel siedział pochylony przy jej łóżku, obserwował, jak spokojnie śpi. Długie włosy koloru blond niemal dotykały miękkiej zielonej pościeli, pod którą drzemała siostra. Szare oczy stały się odrobinę bardziej napuchnięte, zupełnie jakby przed chwilą płakał... ale było to przecież niemożliwe, ponieważ tacy jak on nie potrafią płakać.
Nagle oczy drobnej istoty spoczywającej pod kołdrą zaczęły się stopniowo otwierać. Kiedy spojrzenia rodzeństwa spotkały się, na twarz niewiasty wpłynął delikatny uśmiech.
-Wciąż żyję, a ty już ubierasz się na czarno - Powiedziała słabym głosem i cicho się zaśmiała. Marcel zmarszczył brwi i postanowił nic nie mówić. Siedział wciąż wpatrując się w smętnie wyglądającą dziewczynę.
-Chcesz wody? Albo herbaty? - Zapytał cicho i odgarnął kosmyk włosów z jej czoła.
-Nie. Posiedź tutaj ze mną - Mruknęła spokojnie i znowu przymknęła oczy - Jestem zmęczona - Dodała i zaczęła powoli usypiać.
Kiedy minęła godzina Marcel wyszedł z pokoju. Poszedł na sztywnych nogach prosto do salonu, w którym siedziała jego matka. Z każdą chwilą czuł się coraz słabszy, miał wrażenie, że zaraz się przewróci. Oparł się o framugę oddychając ciężko. Kobieta spojrzała na niego z przerażeniem, nie musiał nic mówić, po prostu wiedziała. Jednak szesnastolatek postanowił się odezwać, mimo że w gardle czuł stale rosnącą gulę.
-Przed chwilą zmarła - Powiedział z pustką w oczach. Jego matka zaczęła głośno płakać i pobiegła prosto do pokoju, z którego wyszedł jej syn. A on stał przez chwilę wpatrzony w płatki śniegu, powoli wirujące za oknem. Potrzebował samotności.
Po krótkim wahaniu poszedł do przedpokoju, gdzie wisiał jego płaszcz, wziął go do ręki i wyszedł z tego przygnębiającego miejsca zwanego domem. Szedł długo, nie oglądając się za siebie ani razu. A kiedy dotarł do parku usiadł na jednej z ławek obsypanych śniegiem i wyciągnął z kieszeni tytoń włożony do papierowej torebki. Po krótkiej chwili wygrzebał również bletkę i skręcił sobie papierosa, którego odpalił różdżką. Zazwyczaj nie palił, ale to była sytuacja wyjątkowa. Musiał się trochę uspokoić. Był zarazem wściekły i smutny. Miał ochotę przywalić jakiemuś brudno-krwistemu siódmoklasiście, albo nawet pierwszemu spotkanemu mugolowi. Ale jednocześnie chciał zamknąć się w pokoju i nie wychodzić z niego do końca świąt. Jedno było pewne. Odtąd święta będą najgorszym okresem w ciągu roku.
Data urodzenia: 17 stycznia 1961
Czystość krwi: Czysta
Dom w Hogwarcie: Slytherin (?)
Różdżka: Czarny Orzech, włos z ogona testrala, 13 i ¾ cala
Widok z Ain Eingarp: Marcel, który stoi wraz ze swoją siostrą, Annabeth, która uśmiecha się do niego szeroko.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Marcel jest dość bystrym chłopakiem, który do nauki podchodzi z lekkim dystansem. Nie ma problemów z przygotowywaniem się do testów i czasem zdarza mu się odczuwać przyjemność z uczenia się. Jednak, gdyby miał wybrać między wycieczką do Hogsmeade, a popołudniowym zakuwaniem do sprawdzianu, to oczywiście wybrałby Hogsmeade.
Chłopak jest dość dobry z eliksirów i obrony przed czarną magią, całkiem nieźle radzi sobie również na zaklęciach, jednak nie cierpi zielarstwa, przez co jest z niego mierny.
Przykładowy Post: Było chłodne grudniowe popołudnie. Dzień przed Wigilią, którą Marcel i Annabeth mieli spędzić w tym roku w domu. Były to wyjątkowe święta, ponieważ od wielu lat rodzeństwo Blishwick zostawało w Hogwarcie. Ale tym razem było inaczej, ponieważ Anna była chora. Bardzo chora. Następnej gwiazdki miała prawdopodobnie nie dożyć, ponieważ była w zaawansowanym stadium białaczki. Tak, czarodzieje wbrew pozorom również chorują na, można tak powiedzieć, mugolskie choroby.
Marcel siedział pochylony przy jej łóżku, obserwował, jak spokojnie śpi. Długie włosy koloru blond niemal dotykały miękkiej zielonej pościeli, pod którą drzemała siostra. Szare oczy stały się odrobinę bardziej napuchnięte, zupełnie jakby przed chwilą płakał... ale było to przecież niemożliwe, ponieważ tacy jak on nie potrafią płakać.
Nagle oczy drobnej istoty spoczywającej pod kołdrą zaczęły się stopniowo otwierać. Kiedy spojrzenia rodzeństwa spotkały się, na twarz niewiasty wpłynął delikatny uśmiech.
-Wciąż żyję, a ty już ubierasz się na czarno - Powiedziała słabym głosem i cicho się zaśmiała. Marcel zmarszczył brwi i postanowił nic nie mówić. Siedział wciąż wpatrując się w smętnie wyglądającą dziewczynę.
-Chcesz wody? Albo herbaty? - Zapytał cicho i odgarnął kosmyk włosów z jej czoła.
-Nie. Posiedź tutaj ze mną - Mruknęła spokojnie i znowu przymknęła oczy - Jestem zmęczona - Dodała i zaczęła powoli usypiać.
Kiedy minęła godzina Marcel wyszedł z pokoju. Poszedł na sztywnych nogach prosto do salonu, w którym siedziała jego matka. Z każdą chwilą czuł się coraz słabszy, miał wrażenie, że zaraz się przewróci. Oparł się o framugę oddychając ciężko. Kobieta spojrzała na niego z przerażeniem, nie musiał nic mówić, po prostu wiedziała. Jednak szesnastolatek postanowił się odezwać, mimo że w gardle czuł stale rosnącą gulę.
-Przed chwilą zmarła - Powiedział z pustką w oczach. Jego matka zaczęła głośno płakać i pobiegła prosto do pokoju, z którego wyszedł jej syn. A on stał przez chwilę wpatrzony w płatki śniegu, powoli wirujące za oknem. Potrzebował samotności.
Po krótkim wahaniu poszedł do przedpokoju, gdzie wisiał jego płaszcz, wziął go do ręki i wyszedł z tego przygnębiającego miejsca zwanego domem. Szedł długo, nie oglądając się za siebie ani razu. A kiedy dotarł do parku usiadł na jednej z ławek obsypanych śniegiem i wyciągnął z kieszeni tytoń włożony do papierowej torebki. Po krótkiej chwili wygrzebał również bletkę i skręcił sobie papierosa, którego odpalił różdżką. Zazwyczaj nie palił, ale to była sytuacja wyjątkowa. Musiał się trochę uspokoić. Był zarazem wściekły i smutny. Miał ochotę przywalić jakiemuś brudno-krwistemu siódmoklasiście, albo nawet pierwszemu spotkanemu mugolowi. Ale jednocześnie chciał zamknąć się w pokoju i nie wychodzić z niego do końca świąt. Jedno było pewne. Odtąd święta będą najgorszym okresem w ciągu roku.
- Caroline Rockers
Re: [uczeń] Marcel Blishwick
Wto Sie 12, 2014 11:06 pm
Wyłapałam kilka mniejszych błędów interpunkcyjnych, ale ogólnie jest w porządku!
Akcept więc!
Akcept więc!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach