- Isabelle Richards
Isabelle Richards [uczennica]
Sro Lis 04, 2015 2:10 pm
Imię i nazwisko: Isabelle Richards
Data urodzenia: 02.01.1964 r.
Czystość krwi: półkrwi
Dom w Hogwarcie: Hufflepuff
Różdżka: sosna, sierść wilkołaka, 11 cali
Widok z Ain Eingarp: Kolejny rok w Hogwarcie, a ona zabłądziła. Czuła się, jak w pierwszej klasie. Postanowiła otworzyć pierwsze drzwi, na które spojrzała. Czemu by nie? W środku nie było nic, po za lustrem. Ciekawość wzięła górę i Bella weszła do środka. Spojrzała w srebrną tafle, a w niej ujrzała siebie i duży ładny dom z ogródkiem. Niedaleko tego domu stało dwoje ludzi. Nie miała pojęcia kim są. Czyżby to byli jej rodzice?
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Bella od kiedy zaczęła naukę w Hogwarcie była bardzo zagubiona w tym wszystkim, więc pierwszy rok był dla niej ciężki. Na początku drugiej klasy wszystko to powoli zaczęło się zmieniać. Oczywiście nie od razu stała się wybitnie uzdolniona, ale zaczęła przejawiać nie małe zdolności w dziedzinie Transmutacji, Zaklęć i Uroków. W końcu też i słabe strony panienki Richards wyszły na światło dzienne. Eliksiry - to z nimi miała problem. Zawsze jakiś składnik dodała nie w tej kolejności, co trzeba, czy pomyliła Amortencje z Felix Felicis.
Przykładowy Post: "Me oczy nigdy nie zapomną widoku śmierci... Powolnej agonii, która pochłaniała najważniejszą osobę w moim życiu. Leżała bezbronna - wypełniona wewnątrz bólem. Stałam przy niej i patrzyłam, jak oddycha. Robiła to powoli, a każdy łyk powietrza sprawiał, że niemal się krztusiła. Jej powieki drgały mimowolnie. Kochałam ją mimo, że nie była zdrowa psychicznie. Wymamrotała coś i ponownie pogrążyła się we śnie, po czym przyszła po nią Pani Śmierć. Myślałam, że ta Czarna Dama uleczy babcię, a potem zaprowadzi do miejsca, gdzie będzie szczęśliwa i spokojna. Myślałam, że będę mogła ją odwiedzać. Wtedy Śmierć powiedziała, że do jej królestwa mają wstęp tylko martwi. Byłam małą dziewczynką - nie rozumiałam. Straciłam babcię na zawsze. Już nie będzie wspólnych posiłków. Mocnych uścisków. Ciepłych pocałunków w policzek. Głośnych śmiechów wśród drzew... Nigdy nie zapomnę jej białych, jak u Anioła włosów i delikatnego błękitu w jej martwych oczach. Wszystko straciło sens."
Z pamiętnika Isabelle
- Chodź. - Ktoś chwycił ją za rękę i wyprowadził z budynku. Pamiętała to, jak przez mgłę. Wiedziała jedno, czekało ją nowe życie.
Patrzyła na migające za oknem wzgórza. Samochód Dorothy śmierdział papierosami i czymś słodkim, co jadło tu jakieś inne dziecko. Isabelle siedziała na tylnym siedzeniu uczesana, ubrana w specjalnie na tę okazję kupioną jej, zwiewną bladozieloną sukienkę.
- Jesteś grzecznym dzieckiem. Nie przejmuj się, na pewno cię polubią. - Głos pani Jones wydawał się być kojący, jednak wcale nie uspokoił Isabelle.
Minęły wysuszone pola, plantacje kwiatów, pusty parking i dojechały do winnicy. Gdy Dorothy stanęła i opadł kurz, przed nimi ukazał się biały dom. Dwupiętrowy, ze strzelistym dachem i firankami w oknach. Po chwili wyszli właściciele. On był wysoki, dobrze zbudowany, a jego skóra była ciemniejsza za pewne od ciężkiej pracy w polu. Ona drobna o jaśniejszej karnacji.
- To Frank i Hannah. Twoi nowi opiekunowie. - Dorothy przedstawiła jej nową rodzinę. Isabelle nic nie odpowiedziała. Skryła się za panią Jones. - Jest trochę nieśmiała. Nie będzie sprawiać kłopotów.- Uśmiechnęła się do państwa Richards.
Kolejny ponury dzień w zamku zwanym Hogwart. Isabelle wyglądając przez okno, liczyła gromadzące się chmury na niebie. Deszcz. Smutny deszcz. Nie była tym zaskoczona. Na jej twarzy malowała się melancholia ze szczyptą opanowania. Miała nadzieje, że dzisiejsze lekcje będą krótkie i nienużące, co było mało prawdopodobne. Spojrzała na plan zajęć, na którym pierwsze miejsce zajmowały eliksiry. Westchnęła ciężko, jakby na jej barkach spoczywały losy całego świata. Spakowała zeszyty do brązowej torby i po cichutku wyszła z dormitorium. W drodze na pierwsze piętro, zahaczyła jeszcze o Wielką Salę, aby coś przekąsić, przez co w ostatnim momencie weszła do klasy - spóźniona. Nie przywitała się z nauczycielką, jak to robili inni, ani nawet nie przeprosiła. Po prostu wślizgnęła się do sali. Zajęła swoje miejsce, najdalej od rówieśników i wyjęła potrzebne rzeczy. Była jak duch. Większość osób nie zwracało na nią uwagi.
Data urodzenia: 02.01.1964 r.
Czystość krwi: półkrwi
Dom w Hogwarcie: Hufflepuff
Różdżka: sosna, sierść wilkołaka, 11 cali
Widok z Ain Eingarp: Kolejny rok w Hogwarcie, a ona zabłądziła. Czuła się, jak w pierwszej klasie. Postanowiła otworzyć pierwsze drzwi, na które spojrzała. Czemu by nie? W środku nie było nic, po za lustrem. Ciekawość wzięła górę i Bella weszła do środka. Spojrzała w srebrną tafle, a w niej ujrzała siebie i duży ładny dom z ogródkiem. Niedaleko tego domu stało dwoje ludzi. Nie miała pojęcia kim są. Czyżby to byli jej rodzice?
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Bella od kiedy zaczęła naukę w Hogwarcie była bardzo zagubiona w tym wszystkim, więc pierwszy rok był dla niej ciężki. Na początku drugiej klasy wszystko to powoli zaczęło się zmieniać. Oczywiście nie od razu stała się wybitnie uzdolniona, ale zaczęła przejawiać nie małe zdolności w dziedzinie Transmutacji, Zaklęć i Uroków. W końcu też i słabe strony panienki Richards wyszły na światło dzienne. Eliksiry - to z nimi miała problem. Zawsze jakiś składnik dodała nie w tej kolejności, co trzeba, czy pomyliła Amortencje z Felix Felicis.
Przykładowy Post: "Me oczy nigdy nie zapomną widoku śmierci... Powolnej agonii, która pochłaniała najważniejszą osobę w moim życiu. Leżała bezbronna - wypełniona wewnątrz bólem. Stałam przy niej i patrzyłam, jak oddycha. Robiła to powoli, a każdy łyk powietrza sprawiał, że niemal się krztusiła. Jej powieki drgały mimowolnie. Kochałam ją mimo, że nie była zdrowa psychicznie. Wymamrotała coś i ponownie pogrążyła się we śnie, po czym przyszła po nią Pani Śmierć. Myślałam, że ta Czarna Dama uleczy babcię, a potem zaprowadzi do miejsca, gdzie będzie szczęśliwa i spokojna. Myślałam, że będę mogła ją odwiedzać. Wtedy Śmierć powiedziała, że do jej królestwa mają wstęp tylko martwi. Byłam małą dziewczynką - nie rozumiałam. Straciłam babcię na zawsze. Już nie będzie wspólnych posiłków. Mocnych uścisków. Ciepłych pocałunków w policzek. Głośnych śmiechów wśród drzew... Nigdy nie zapomnę jej białych, jak u Anioła włosów i delikatnego błękitu w jej martwych oczach. Wszystko straciło sens."
Z pamiętnika Isabelle
***
- Chodź. - Ktoś chwycił ją za rękę i wyprowadził z budynku. Pamiętała to, jak przez mgłę. Wiedziała jedno, czekało ją nowe życie.
Patrzyła na migające za oknem wzgórza. Samochód Dorothy śmierdział papierosami i czymś słodkim, co jadło tu jakieś inne dziecko. Isabelle siedziała na tylnym siedzeniu uczesana, ubrana w specjalnie na tę okazję kupioną jej, zwiewną bladozieloną sukienkę.
- Jesteś grzecznym dzieckiem. Nie przejmuj się, na pewno cię polubią. - Głos pani Jones wydawał się być kojący, jednak wcale nie uspokoił Isabelle.
Minęły wysuszone pola, plantacje kwiatów, pusty parking i dojechały do winnicy. Gdy Dorothy stanęła i opadł kurz, przed nimi ukazał się biały dom. Dwupiętrowy, ze strzelistym dachem i firankami w oknach. Po chwili wyszli właściciele. On był wysoki, dobrze zbudowany, a jego skóra była ciemniejsza za pewne od ciężkiej pracy w polu. Ona drobna o jaśniejszej karnacji.
- To Frank i Hannah. Twoi nowi opiekunowie. - Dorothy przedstawiła jej nową rodzinę. Isabelle nic nie odpowiedziała. Skryła się za panią Jones. - Jest trochę nieśmiała. Nie będzie sprawiać kłopotów.- Uśmiechnęła się do państwa Richards.
***
Kolejny ponury dzień w zamku zwanym Hogwart. Isabelle wyglądając przez okno, liczyła gromadzące się chmury na niebie. Deszcz. Smutny deszcz. Nie była tym zaskoczona. Na jej twarzy malowała się melancholia ze szczyptą opanowania. Miała nadzieje, że dzisiejsze lekcje będą krótkie i nienużące, co było mało prawdopodobne. Spojrzała na plan zajęć, na którym pierwsze miejsce zajmowały eliksiry. Westchnęła ciężko, jakby na jej barkach spoczywały losy całego świata. Spakowała zeszyty do brązowej torby i po cichutku wyszła z dormitorium. W drodze na pierwsze piętro, zahaczyła jeszcze o Wielką Salę, aby coś przekąsić, przez co w ostatnim momencie weszła do klasy - spóźniona. Nie przywitała się z nauczycielką, jak to robili inni, ani nawet nie przeprosiła. Po prostu wślizgnęła się do sali. Zajęła swoje miejsce, najdalej od rówieśników i wyjęła potrzebne rzeczy. Była jak duch. Większość osób nie zwracało na nią uwagi.
- Colette Warp
Re: Isabelle Richards [uczennica]
Nie Lis 08, 2015 5:42 pm
Witamy cię, nowy graczu, na Magicznej Kołysance <3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach