Go down
Isabelle Taylor
Oczekujący
Isabelle Taylor

Isabelle Taylor [uczennica] Empty Isabelle Taylor [uczennica]

Czw Lip 23, 2015 5:32 pm
Imię i nazwisko: Isabelle Taylor
Data urodzenia: 11.07.1962 r.
Czystość krwi: nieczysta
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw
Różdżka: Jodła, pióro gryfa, 10,5 cala, giętka

Widok z Ain Eingarp:
Kto wie, jak mogą potoczyć się losy kogokolwiek?
Ile marzeń zostało do spełnienia? Ile życzeń zostało do wypowiedzenia? Ile radości zostało do pokazania? Kto może to wiedzieć?
Może ta pani w lustrze?
Miała kasztanowe włosy i czarujący uśmiech. Na jej czole i wokół oczu widać było parę zmarszczek. Ale nie to było najważniejsze, oj nie. Jej oczy patrzyły z taką czułością i miłością, z jaką mogły spoglądać tylko na swoje dziecko, na swoja córkę. Córkę, którą utraciła. Której już nigdy nie odzyska.
I tak samo patrzyła na swoją matkę Isabelle. Dotykała zimnej tafli lustra, jakby marzyła o tym, by znikła. Ale ona wciąż istniała. A to, co było za nią, już niekoniecznie. To było tylko nieosiągalne marzenie, ale będzie ono ją dręczyć do końca życia. Nie dziwił jej brak ojca w odbiciu; nie potrafiła sobie wyobrazić tego potwora, który odebrał jej ukochaną rodzicielkę. Mówiono jej jedynie, że ma po nim oczy.
Być może nie była to jedyna rzecz, którą odziedziczyła po tym bydlaku.

Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
Przez pierwsze cztery lata nauki Isabelle była średnią uczennicą. Ani wybitną, ani też jakoś wyjątkowo słabą. Materiał opanowywała powoli, ale sumiennie. Tak samo też wykonywała prace na lekcjach i zadania domowe. Na zajęciach uważała, starała się nie hałasować.
Najbardziej lubiła Transmutację, resztę przedmiotów wybrała raczej z konieczności zapełnienia planu, niż z zainteresowania.

Przykładowy Post:
Dziewczyna o kasztanowych włosach, która wyglądała na około trzynaście lat, szła powoli, rozglądając się na wszystkie strony. Wyraźnie się czegoś bała. Mówiono jej, że w tej okolicy mogą występować pająki, ale miała nadzieję, że żadnego nie spotka. Jak coś, miała różdżkę, ale mogła jej użyć tylko w ostateczności. Po jej twarzy spłynęła kropelka potu. Czuła ją wyraźnie przez wiatr, który delikatnie muskał jej skórę. Gdyby nie on, dziewczynę zaraz dopadłoby zmęczenie spowodowane upałem. Jej myśli skupione były wokół szkoły, do której chodziła. Która powinna jej być obojętna, ale nie mogła być. Wokół Hogwartu.
Leśna ścieżka, którą wędrowała Isabelle, wyglądała, jakby nie miała końca. Drzewa otaczające ją przypominały splątane ramiona ludzi i potworów. Czasami wydawało się jej, że słyszy cichy szelest liści, ale gdy się odwracała w tamtym kierunku, wszystko momentalnie milkło. Dziewczyna nie była tchórzem, ale wolałaby się trzymać bezpiecznych rejonów. Na szczęście do pokonania pozostało jej tylko kilka kilometrów. Przyspieszyła kroku, chcąc jak najszybciej opuścić to straszne i ponure miejsce. Przez gałęzie prześwitywało czasami światło księżyca.
Nagle zza krzaków, obok których dopiero co przeszła, rozległo się szuranie. Isabelle odwróciła się w tamtą stronę, ale wtedy poczuła, jak ociera się o jej nogę włochata kończyna jakiegoś stworzenia, zapewne pająka. Nie chcąc ryzykować, dziewczyna od razu wyciągnęła różdżkę, chociaż jeszcze jej nie użyła. Postanowiła iść dalej, licząc na to, że były to tylko jakieś zwidy. Chwilę później usłyszała świst, a z jej rąk została wyrwana różdżka. W tym samym momencie ujrzała przed sobą kilka pająków. Wyglądało na to, że chciały zablokować jej drogę. Nie obejrzała się, ale przypuszczała, że to samo działo się za nią. Nie powinno tu być tak dużych pająków. Ciocia jej mówiła, że zostały dawno przeniesione. Najwyraźniej pozostały jakieś nieliczne osobniki, które stworzyły kolejny ród. Bała się. Przez jej ciało przebiegł dreszcz, serce zaczęło mocniej walić, pompując szybciej krew do kończyn chcących wykonać jakikolwiek ruch. Ale nie mogła się ruszyć. Była sparaliżowana swoim strachem. Patrzyła na zwierzęta tępo, nawet nie myślała racjonalnie. To tylko upewniło ją w tym, że zginie.
Ale nie było jej to jeszcze dane.
Najpierw usłyszała czyjeś szybkie kroki, później ujrzała światło wydobywające się z różdżki. Jej właściciel prawdopodobnie rzucił zaklęcie na pająki, ponieważ natychmiast uciekły i znikły w gąszczu krzaków. Odwróciła się, by ujrzeć twarz swojego wybawiciele i ze zdziwieniem zobaczyła swojego kuzyna Malcolma.
Co ty tutaj robisz o tej porze? Życie ci niemiłe? – spytał się jej z wyraźnym wyrzutem. Widać było, że się spieszył, wciąż dyszał ciężko.
Szłam do domu ciotki. Nie wiedziałam, że jest tu niebezpiecznie. Przepraszam. – To mówiąc, dziewczyna schyliła głowę w geście wstydu. Czuła się źle – naraziła samą siebie na kłopoty i mogła zginąć. Po raz kolejny wykazała się nieodpowiedzialnością.
No, już. Ważne, że wszystko w porządku – powiedział chłopak i podszedł do niej, by nią klepnąć po ramieniu, ale Isabelle odsunęła się wyraźnie. Nie lubiła, gdy ktoś ją dotykał.
Możemy już iść do domu? – zapytała, patrząc prosto w oczy Malcolma.
Jasne, nie ma problemu – odpowiedział i ruszyli przed siebie. Chłopak prowadził ją przez las, znał bowiem szybszą drogę do domu jego matki, Matildy. Nie było więc niczym dziwnym, gdy po parunastu minutach wyszli przed drzewa, mając przed sobą drewniany budynek z uroczą werandą i ogródkiem.
Mama mówiła, że zrobiła dla siebie specjalnie posiłek, żebyś nie poszła spać głodna. I, proszę cię, nie chodź tam więcej. Nastały ciężkie czasy, nie można być niczego pewnym, wędrując samemu. Nie musisz zawsze wszystkiego robić samodzielnie. Pamiętaj o tym. – Powiedział do Iss chłopak, stając przed nią i patrząc w jej morskie oczy. Była dosyć niska, ledwo sięgała mi do brody.
Dobrze. Będę pamiętać – odpowiedziała dziewczyna, mijając Malcolma i udając się prosto do domu. Blondyn westchnął.
"Zawsze była taka samodzielna i odsunięta od innych. Kiedyś może to przynieść jej zgubę. Chociaż, w sumie... Może, gdyby znalazła prawdziwych przyjaciół..." – pomyślał, podążając za Isabelle, był bowiem też bardzo zmęczony i marzył tylko o porządnym odpoczynku.
Ona sama zapewne zgodziłaby się z opinią swojego kuzyna, chociaż dodałaby do niej parę cech. Była sumienna i porządna, a mało kto lubi takie osoby. Ponadto uwielbiała czytać. Oczywistym więc było, że wolała towarzystwo dobrej książki niż rozgadanych ludzi bez jakichkolwiek wartości. Ceniła swoje umiejętności. Lecz najważniejszą rzeczą było to, że nie miała przyjaciół. Zawsze trzymała się na uboczu, nie szukała towarzystwa. I nie zanosiło się na to, że ma się to kiedykolwiek zmienić...
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Isabelle Taylor [uczennica] Empty Re: Isabelle Taylor [uczennica]

Pią Lip 24, 2015 1:53 pm

Poprawiłam kilka błędów, ale karta ogólnie jest w porządku. Podobało mi się to, że tak dokładnie opisałaś wędrówkę Isabelle! Akcept!

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach