- Anabell Starfire
Anabell Miranda Starfire [uczennica]
Nie Wrz 13, 2015 1:10 pm
Imię i nazwisko: Anabell Miranda Starfire
Data urodzenia: 06 marca 1962 roku
Czystość krwi: nieczysta
Dom w Hogwarcie: Gryffindor
Różdżka: Jodła, 13,5 cala, Krew Reema
Widok z Ain Eingarp: Ana podeszła powoli do lustra. Zawsze była ze sobą szczera, więc nie sądziła, by widok w lustrze miał być dla niej zaskakujący. Nie powinien być. A jednak się zawahała... Czy to dobry pomysł? Mimo wszystko ciekawość posłała ją dalej.
Znajdując odpowiedni kąt, zamarła. To co ujrzała zaparło jej dech w piersiach. Było lepiej, niż to sobie wyobrażała...
Była starsza, nieznacznie odbiło się to na jej twarzy, ale kilka zmarszczek pojawiło się wokół jej oczu. Na szacie głównego sędziego Wizengamotu, miała przypięty Order Merlina Pierwszej klasy... Na jej twarzy malował się spokój, radość i pewność siebie. Ludzie kłaniali się jej w pas, pełni szacunku wobec tak znamienitej osoby jak ona. Udało się jej, spełniła swoje marzenie.
Anabell uśmiechnęła się do odbicia i delikatnie dotknęła palcami tafli lustra... a jej kopia powtórzyła ten gest. "Tak będzie" można było wyczytać z ruchów ust zjawy. Ana krótko kiwnęła głową. Tak będzie, zgodziła się ze swoim marzeniem.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
I rok - Otrzymała promocję do następnej klasy.
Opis Opiekuna Domu: Anabell jest niemal typową uczennicą pierwszego roku. Niemal, ponieważ wykazuje ogromne zainteresowanie nauką, co oczywiście bardzo cieszy, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej pochodzenie. Jest bardzo pilną uczennicą, do Hogwartu trafiła już ze znajomością pierwszych zaklęć, potrafiła je również od razu wykonać. Wybitna z Zaklęć i Transmutacji, perfekcyjna z Eliksirów. Mniej uzdolniona w powiązanym Zielarstwie czy równie ważnej Obronie przed Czarną Magią. Tragiczna w Lataniu Na Miotle.
II rok - Otrzymała promocję do następnej klasy.
Opis Opiekuna Domu: Wykazuje zdolności w Transmutacji i z Eliksirów. W podejściu do nauki nie ma problemów, chętnie rozwiązuje problemy, zawsze ma wszystkie prace domowe. Niestety nie asymiluje się z innymi uczniami, być może jest odtrącana ze względu na swoje pochodzenie, co wcale nie dziwi.
III rok - Otrzymała promocję do następnej klasy.
Opis Opiekuna Domu: Uczennica na trzecim roku dołączyła do zajęć Numerologii, Starożytnych Run i Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Rok ukończyła ze świetnymi wynikami, jest jednak zupełnie wyalienowana. Mimo prób dzieci z rocznika nie nawiązuje kontaktu z innymi uczniami. W drugim półroczu stała się obiektem ataku grupy czystokrwistych dzieci, które dowiedziały się o jej pochodzeniu - mimo przewagi atakujących, udało się jej wyjść praktycznie bez szwanku. Jestem pełen podziwu dla dziecka z mugolskiej rodziny, które opanowało magię tak, by poradzić sobie z dwójką rówieśników. Może rzeczywiście pochodzenie nie świadczy o zdolnościach?
IV rok - Warunkowo otrzymała promocję do następnej klasy.
Opis Opiekuna domu: Do półrocza, podobnie jak we wcześniejszych klasach, świetnie się uczyła. Po przerwie bożonarodzeniowej nie wróciła do zamku, grono pedagogiczne ze względu na jej zdolności i pisemne zapewnienie o nadrobieniu materiału z zeszłego roku, postanowiło przepuścić pannę Starfire do kolejnej klasy.
V rok - W trakcie nauki.
Opis Opiekuna Domu: Nie sądziłem, że jest to możliwe, jednak Anabell jest jeszcze bardziej odseparowana od rówieśników. Zostałem poproszony o przeprowadzanie pogadanek z uczennicą po tragedii w Boże Narodzenie, jednak uczennica zupełnie nie chce się otworzyć. Nadrobiła zaległy materiał, właściwie obecnie wybiega ponad podstawę programową, nie muszę się martwić o to jak zda SUM-y. Zachowuje się jednak nieco inaczej. Ma momenty, gdy jej nikt nie poznaje, obawiam się, że muszę na nią bardziej uważać...
Przykładowy Post:
1977, Boże Narodzenie.
-Ana! - Drobna, brązowowłosa kobieta machała jak opętana na King's Cross. Anabell natychmiast obróciła się w kierunku głosu i, ciągnąc za sobą walizkę, popędziła wprost w objęcia matki.
- Mamusiu! Tak tęskniłam! - Załkała wprost w matczyną pierś. Czuła się... nie czuła się źle w Hogwarcie. Była tylko samotna. Nie potrafiła znaleźć wspólnego języka z uczniami, zwłaszcza, że była pochodzenia mugolskiego, wszyscy pożądali przecież dzieci czystej krwi. A ona jej nie miała... i spędzało jej to sen z powiek. W domu, wśród rodziców, mugolskich dziadków i kuzynostwa... czuła się szczęśliwa. Tam, odzywała się chętnie, często zaskakując ciętą ripostą. No i zawsze wiedziała do kogo podejść, by uzyskać to czego pragnęła. W tym roku jednak wyjątkowo mocno oczekiwała świąt. Nie przyznała się do tego nikomu, ale znów miała "sytuację" ze starszymi chłopakami, gdzie musiała się uciec do magii... by uciec właśnie.
- Ja też tęskniłam, kochanie. Chodź, tata zaparkował niedaleko, upiekłam już... - Ana słuchała paplaniny mamy z uśmiechem na ustach. Święta zawsze były cudownym okresem w jej życiu. Nie chodziło o prezenty, tylko o rodzinę, o spędzanie czasu razem. Dojazd do domu nie zajął wiele czasu, było zaskakująco pusto jak na czas przedświąteczny. Puste ulice wprawiły ojca w stan błogości, ale dziewczyna miała złe przeczucia.
W domu, błogi stan udzielił się reszcie rodziny. Ubrali choinkę, później wraz z kuzynostwem czekała na kolację. Wieczorem, wszyscy objedzeni zaczęli zbierać się do snu.
- Maamoo, czemu nie możemy odpakować prezentów dzisiaaaj? - Kris zawsze była niecierpliwa; mała kuzynka Any miała ledwie dziewięć lat, ale już wykazywała zdolności magiczne, co Anę bardzo cieszyło. Ciotka roześmiała się i potargała włosy córce, otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale to nie jej głos wszyscy usłyszeli.
- Ależ proszę, PREZENT! AVADA KEVADRA! - Rozbłysło zielone światło i ciotka Elena upadła na ziemię, martwa. - CRUCIO!
Pisk Kris, gdy zawyła z bólu rozdarł świąteczne powietrze. Ana rzuciła się do kuzynki, by jej pomóc jednak w jej kierunku również popędziło jakieś zaklęcie. Nie wiedziała kto atakuje, ilu ich jest. Nie wiedziała gdzie jej różdżka... Poczuła tylko uderzenie w plecy, później nie czuła już długo nic.
Gdy się ocknęła wciąż nie czuła się bezpiecznie. Coś ciężkiego na niej leżało, gdy poruszyła delikatnie palcami wyczuła coś szorstkiego, coś... książki. Odrzuciło ją na półkę z książkami, która to przewróciła się na nią, wraz z zawartością i przygniotła. Zaczęła słyszeć głosy. Rozmowę... coś o zabawie, o trupach. Odsunęła chwilowo od siebie, to co usłyszała na boczny tor i ryzykując otworzyła ostrożnie oczy. W pierwszej chwili myślała że oślepła, ale prawda była nieco inna - było ciemno, a światło dawało tylko ognisko rozpalone niedaleko. Ognisko w domu... to nie wróżyło niczego dobrego. W końcu udało się jej coś dostrzec... serce jej zamarło. To była Kris, w kilku miejscach okrwawiona, w podartych ubraniach... ale nie to było przerażające. Przerażający był jej wzrok, pusty niczym lalki. Nagle, oczy Kris, puste niczym u ducha, przesunęły się wprost na Anę. Dziewczyna wstrzymała oddech, patrząc jak jej kuzynka wykonuje jakiś niekontrolowany ruch. Było słychać trzask, gdy ktoś zamaskowany uderzył dziewczynkę w twarz, tak że upadła.
- Och, ożywiłaś się znów! To co, chłopcy, kolejna seria? - Rzucił zamaskowany mężczyzna celując w dziecko różdżką. Rozległ się wrzask Kris.
- Bardziej mnie intryguje co z tą starszą szlamą - odezwał się inny, zupełnie ignorując "kolegę" który zajął się na nowo torturami. Jego głos był znajomy.
- Starszą? - Spytał ktoś z poza zasięgu wzroku.
- Tą, którą kojarzę ze szkoły... - wyjaśnił powoli. - Nie chciałbym, żeby się okazało że przeżyła. Gdzie ona jest?
- Tam. Zasypana. Spójrz, człowieku, zasypał ją gruz. Nie przeżyła na pewno. To wszystko waży tyle, co Ogniomiot, nie ma mowy żeby wyszła z tego cało.
***
1978, 1 września.
Poprawiła kołnierzyk koszuli wystający spod szaty, a jej odbicie w maleńkim lusterku powtórzyło gest. Długie, naturalnie orzechowe włosy okalały jej drobniutką twarz z dużymi oczami i nieco za dużymi ustami. Na pierwszy rzut oka można było określić że jest słodka, bardzo dziewczęca. By dojrzeć się w lusterku musiała stawać na palcach, była bardzo niziutka, coś około 150 centymetrów. Nie lubiła swojej urody. Mimo ładnej sylwetki, miała mocno umięśnione nogi i zdecydowanie za mały biust. Pociąg wjechał na coś i lekko zakołysało wagonem, a Ana złapała się półki na bagaż by nie upaść. Udało się jej bezpiecznie usiąść na siedzeniu.
- Na pewno jest gdzieś wolny przedział! - Usłyszała głos. JEGO głos. Po chwili ukazała się grupka ślizgonów, zaglądając do jej przedziału. Ich spojrzenia natychmiast się skrzyżowały, ale ona zamiast skurczyć się w sobie, schować się, wyciągnęła różdżkę, jednocześnie dumnie prostując się i patrząc mu w oczy, które tym razem widziała. Niech wie, że ona go rozpoznała. Niech wie, że się nie boi. Niech wie, że tym razem, walka będzie rozstrzygnięta sprawiedliwie, że tym razem, to ona wygra.
Złapał kolegów za kołnierze i wyciągnął bez słowa z jej przedziału, zostawiając ją samą, a gdy tylko zniknęli dziewczyna odetchnęła, ale nie zmieniła postawy. Nigdy nie da się zastraszyć. Zrobi wszystko by role się obróciły, a gdy się obrócą... pokaże że jest równie bezlitosna co oni. Z zamyślenia wyrwał ją inny głos, również chłopięcy. Jeden z chłopaków z jej roku wszedł do przedziału.
- Wolne? - Spytał i nie czekając na odpowiedź władował się do środka, zajmując całą przeciwną kanapę. - Bella, Bella, ślicznie wyglądasz. Tęskniłem! - Rzucił nonszalancko, odrzucając grzywę złotych włosów z twarzy. Ona tylko zarumieniła się mocno, tracąc dumną postawę. Nie radziła sobie z chłopcami.
- Jakbym powiedziała że zajęte, też byś się tu rozsiadł?
- Oczywiście. Zaraz przyjdzie reszta, powinnaś się trochę w końcu z nami zsolidaryzować. Samej, może być ci teraz ciężej.
- Nie jestem sama.
- Twój kocur się nie liczy! - Rzucił chłopak szczerząc się i targając jej, przed chwilą ułożone, włosy.
Data urodzenia: 06 marca 1962 roku
Czystość krwi: nieczysta
Dom w Hogwarcie: Gryffindor
Różdżka: Jodła, 13,5 cala, Krew Reema
Widok z Ain Eingarp: Ana podeszła powoli do lustra. Zawsze była ze sobą szczera, więc nie sądziła, by widok w lustrze miał być dla niej zaskakujący. Nie powinien być. A jednak się zawahała... Czy to dobry pomysł? Mimo wszystko ciekawość posłała ją dalej.
Znajdując odpowiedni kąt, zamarła. To co ujrzała zaparło jej dech w piersiach. Było lepiej, niż to sobie wyobrażała...
Była starsza, nieznacznie odbiło się to na jej twarzy, ale kilka zmarszczek pojawiło się wokół jej oczu. Na szacie głównego sędziego Wizengamotu, miała przypięty Order Merlina Pierwszej klasy... Na jej twarzy malował się spokój, radość i pewność siebie. Ludzie kłaniali się jej w pas, pełni szacunku wobec tak znamienitej osoby jak ona. Udało się jej, spełniła swoje marzenie.
Anabell uśmiechnęła się do odbicia i delikatnie dotknęła palcami tafli lustra... a jej kopia powtórzyła ten gest. "Tak będzie" można było wyczytać z ruchów ust zjawy. Ana krótko kiwnęła głową. Tak będzie, zgodziła się ze swoim marzeniem.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
I rok - Otrzymała promocję do następnej klasy.
Opis Opiekuna Domu: Anabell jest niemal typową uczennicą pierwszego roku. Niemal, ponieważ wykazuje ogromne zainteresowanie nauką, co oczywiście bardzo cieszy, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej pochodzenie. Jest bardzo pilną uczennicą, do Hogwartu trafiła już ze znajomością pierwszych zaklęć, potrafiła je również od razu wykonać. Wybitna z Zaklęć i Transmutacji, perfekcyjna z Eliksirów. Mniej uzdolniona w powiązanym Zielarstwie czy równie ważnej Obronie przed Czarną Magią. Tragiczna w Lataniu Na Miotle.
II rok - Otrzymała promocję do następnej klasy.
Opis Opiekuna Domu: Wykazuje zdolności w Transmutacji i z Eliksirów. W podejściu do nauki nie ma problemów, chętnie rozwiązuje problemy, zawsze ma wszystkie prace domowe. Niestety nie asymiluje się z innymi uczniami, być może jest odtrącana ze względu na swoje pochodzenie, co wcale nie dziwi.
III rok - Otrzymała promocję do następnej klasy.
Opis Opiekuna Domu: Uczennica na trzecim roku dołączyła do zajęć Numerologii, Starożytnych Run i Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Rok ukończyła ze świetnymi wynikami, jest jednak zupełnie wyalienowana. Mimo prób dzieci z rocznika nie nawiązuje kontaktu z innymi uczniami. W drugim półroczu stała się obiektem ataku grupy czystokrwistych dzieci, które dowiedziały się o jej pochodzeniu - mimo przewagi atakujących, udało się jej wyjść praktycznie bez szwanku. Jestem pełen podziwu dla dziecka z mugolskiej rodziny, które opanowało magię tak, by poradzić sobie z dwójką rówieśników. Może rzeczywiście pochodzenie nie świadczy o zdolnościach?
IV rok - Warunkowo otrzymała promocję do następnej klasy.
Opis Opiekuna domu: Do półrocza, podobnie jak we wcześniejszych klasach, świetnie się uczyła. Po przerwie bożonarodzeniowej nie wróciła do zamku, grono pedagogiczne ze względu na jej zdolności i pisemne zapewnienie o nadrobieniu materiału z zeszłego roku, postanowiło przepuścić pannę Starfire do kolejnej klasy.
V rok - W trakcie nauki.
Opis Opiekuna Domu: Nie sądziłem, że jest to możliwe, jednak Anabell jest jeszcze bardziej odseparowana od rówieśników. Zostałem poproszony o przeprowadzanie pogadanek z uczennicą po tragedii w Boże Narodzenie, jednak uczennica zupełnie nie chce się otworzyć. Nadrobiła zaległy materiał, właściwie obecnie wybiega ponad podstawę programową, nie muszę się martwić o to jak zda SUM-y. Zachowuje się jednak nieco inaczej. Ma momenty, gdy jej nikt nie poznaje, obawiam się, że muszę na nią bardziej uważać...
Przykładowy Post:
1977, Boże Narodzenie.
-Ana! - Drobna, brązowowłosa kobieta machała jak opętana na King's Cross. Anabell natychmiast obróciła się w kierunku głosu i, ciągnąc za sobą walizkę, popędziła wprost w objęcia matki.
- Mamusiu! Tak tęskniłam! - Załkała wprost w matczyną pierś. Czuła się... nie czuła się źle w Hogwarcie. Była tylko samotna. Nie potrafiła znaleźć wspólnego języka z uczniami, zwłaszcza, że była pochodzenia mugolskiego, wszyscy pożądali przecież dzieci czystej krwi. A ona jej nie miała... i spędzało jej to sen z powiek. W domu, wśród rodziców, mugolskich dziadków i kuzynostwa... czuła się szczęśliwa. Tam, odzywała się chętnie, często zaskakując ciętą ripostą. No i zawsze wiedziała do kogo podejść, by uzyskać to czego pragnęła. W tym roku jednak wyjątkowo mocno oczekiwała świąt. Nie przyznała się do tego nikomu, ale znów miała "sytuację" ze starszymi chłopakami, gdzie musiała się uciec do magii... by uciec właśnie.
- Ja też tęskniłam, kochanie. Chodź, tata zaparkował niedaleko, upiekłam już... - Ana słuchała paplaniny mamy z uśmiechem na ustach. Święta zawsze były cudownym okresem w jej życiu. Nie chodziło o prezenty, tylko o rodzinę, o spędzanie czasu razem. Dojazd do domu nie zajął wiele czasu, było zaskakująco pusto jak na czas przedświąteczny. Puste ulice wprawiły ojca w stan błogości, ale dziewczyna miała złe przeczucia.
W domu, błogi stan udzielił się reszcie rodziny. Ubrali choinkę, później wraz z kuzynostwem czekała na kolację. Wieczorem, wszyscy objedzeni zaczęli zbierać się do snu.
- Maamoo, czemu nie możemy odpakować prezentów dzisiaaaj? - Kris zawsze była niecierpliwa; mała kuzynka Any miała ledwie dziewięć lat, ale już wykazywała zdolności magiczne, co Anę bardzo cieszyło. Ciotka roześmiała się i potargała włosy córce, otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale to nie jej głos wszyscy usłyszeli.
- Ależ proszę, PREZENT! AVADA KEVADRA! - Rozbłysło zielone światło i ciotka Elena upadła na ziemię, martwa. - CRUCIO!
Pisk Kris, gdy zawyła z bólu rozdarł świąteczne powietrze. Ana rzuciła się do kuzynki, by jej pomóc jednak w jej kierunku również popędziło jakieś zaklęcie. Nie wiedziała kto atakuje, ilu ich jest. Nie wiedziała gdzie jej różdżka... Poczuła tylko uderzenie w plecy, później nie czuła już długo nic.
Gdy się ocknęła wciąż nie czuła się bezpiecznie. Coś ciężkiego na niej leżało, gdy poruszyła delikatnie palcami wyczuła coś szorstkiego, coś... książki. Odrzuciło ją na półkę z książkami, która to przewróciła się na nią, wraz z zawartością i przygniotła. Zaczęła słyszeć głosy. Rozmowę... coś o zabawie, o trupach. Odsunęła chwilowo od siebie, to co usłyszała na boczny tor i ryzykując otworzyła ostrożnie oczy. W pierwszej chwili myślała że oślepła, ale prawda była nieco inna - było ciemno, a światło dawało tylko ognisko rozpalone niedaleko. Ognisko w domu... to nie wróżyło niczego dobrego. W końcu udało się jej coś dostrzec... serce jej zamarło. To była Kris, w kilku miejscach okrwawiona, w podartych ubraniach... ale nie to było przerażające. Przerażający był jej wzrok, pusty niczym lalki. Nagle, oczy Kris, puste niczym u ducha, przesunęły się wprost na Anę. Dziewczyna wstrzymała oddech, patrząc jak jej kuzynka wykonuje jakiś niekontrolowany ruch. Było słychać trzask, gdy ktoś zamaskowany uderzył dziewczynkę w twarz, tak że upadła.
- Och, ożywiłaś się znów! To co, chłopcy, kolejna seria? - Rzucił zamaskowany mężczyzna celując w dziecko różdżką. Rozległ się wrzask Kris.
- Bardziej mnie intryguje co z tą starszą szlamą - odezwał się inny, zupełnie ignorując "kolegę" który zajął się na nowo torturami. Jego głos był znajomy.
- Starszą? - Spytał ktoś z poza zasięgu wzroku.
- Tą, którą kojarzę ze szkoły... - wyjaśnił powoli. - Nie chciałbym, żeby się okazało że przeżyła. Gdzie ona jest?
- Tam. Zasypana. Spójrz, człowieku, zasypał ją gruz. Nie przeżyła na pewno. To wszystko waży tyle, co Ogniomiot, nie ma mowy żeby wyszła z tego cało.
***
1978, 1 września.
Poprawiła kołnierzyk koszuli wystający spod szaty, a jej odbicie w maleńkim lusterku powtórzyło gest. Długie, naturalnie orzechowe włosy okalały jej drobniutką twarz z dużymi oczami i nieco za dużymi ustami. Na pierwszy rzut oka można było określić że jest słodka, bardzo dziewczęca. By dojrzeć się w lusterku musiała stawać na palcach, była bardzo niziutka, coś około 150 centymetrów. Nie lubiła swojej urody. Mimo ładnej sylwetki, miała mocno umięśnione nogi i zdecydowanie za mały biust. Pociąg wjechał na coś i lekko zakołysało wagonem, a Ana złapała się półki na bagaż by nie upaść. Udało się jej bezpiecznie usiąść na siedzeniu.
- Na pewno jest gdzieś wolny przedział! - Usłyszała głos. JEGO głos. Po chwili ukazała się grupka ślizgonów, zaglądając do jej przedziału. Ich spojrzenia natychmiast się skrzyżowały, ale ona zamiast skurczyć się w sobie, schować się, wyciągnęła różdżkę, jednocześnie dumnie prostując się i patrząc mu w oczy, które tym razem widziała. Niech wie, że ona go rozpoznała. Niech wie, że się nie boi. Niech wie, że tym razem, walka będzie rozstrzygnięta sprawiedliwie, że tym razem, to ona wygra.
Złapał kolegów za kołnierze i wyciągnął bez słowa z jej przedziału, zostawiając ją samą, a gdy tylko zniknęli dziewczyna odetchnęła, ale nie zmieniła postawy. Nigdy nie da się zastraszyć. Zrobi wszystko by role się obróciły, a gdy się obrócą... pokaże że jest równie bezlitosna co oni. Z zamyślenia wyrwał ją inny głos, również chłopięcy. Jeden z chłopaków z jej roku wszedł do przedziału.
- Wolne? - Spytał i nie czekając na odpowiedź władował się do środka, zajmując całą przeciwną kanapę. - Bella, Bella, ślicznie wyglądasz. Tęskniłem! - Rzucił nonszalancko, odrzucając grzywę złotych włosów z twarzy. Ona tylko zarumieniła się mocno, tracąc dumną postawę. Nie radziła sobie z chłopcami.
- Jakbym powiedziała że zajęte, też byś się tu rozsiadł?
- Oczywiście. Zaraz przyjdzie reszta, powinnaś się trochę w końcu z nami zsolidaryzować. Samej, może być ci teraz ciężej.
- Nie jestem sama.
- Twój kocur się nie liczy! - Rzucił chłopak szczerząc się i targając jej, przed chwilą ułożone, włosy.
- Caroline Rockers
Re: Anabell Miranda Starfire [uczennica]
Nie Wrz 13, 2015 7:39 pm
Błędy zostały poprawione, teraz powinno być w porządku. Anabell przeżyła naprawdę ciężkie święta w ostatnim roku. Pozostaje więc tylko trzymać kciuki, że rozprawi się z demonami swojej przeszłości i skoncentruje się na przyszłości.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach