- Patty Blackburn
Patty Blackburn [uczeń]
Pią Sie 07, 2015 1:50 pm
Imię i nazwisko: Patty Blackburn
Data urodzenia: 28.07.1960 r.
Czystość krwi: Brudna
Dom w Hogwarcie: Hufflepuff
Różdżka: Tarnina, łza cerbera, 11 cali
Widok z Ain Eingarp: Kiedy dziewczyna patrzy w zwierciadło widzi siebie przy biurku piszącą coś na pergaminie. Może nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że pisze prawą ręką. Od zawsze była mańkutem. Nikt w rodzinie od pokoleń nie pisał lewą ręką, ale ona była przestawiona właśnie na nią. Kiedy matka ją zabrała pewnego razu do specjalisty wyjaśnił, że nic z tym nie da się robić, że to żadna straszna rzecz. Ona też tak uważała - w dodatku pismo zawsze miała staranne. Jednak inni tego nie doceniali. Wszystko kazali jej robić prawą. Przez to nic jej nie wychodziło. Pamięta jak półtorej godziny jadła swój pierwszy posiłek, już nie wspominając o początkach pisania.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Dziewczyna zawsze miała problemy w nauce. Nie mogła się skupić i często była rozkojarzona. Robiła wszystko byleby się nie uczyć, a kiedy już otworzyła książkę to po pięciu minutach zwyczajnie zasypiała. Jednak zdała sobie sprawę pod koniec drugiego roku w Hogwarcie, że tak nie może być, ponieważ nigdzie nie zajdzie, a że tu jest, to niemalże jak dar, ponieważ nie musiała codziennie słuchać matki. Przyłożyła się do nauki i parę osób nawet jej pomogło podciągnąć się w nauce. Zaczęła się robić aktywniejszą osobą na lekcjach, dość często zadawała pytania jak czegoś nie rozumiała. Można powiedzieć, że zyskała pewność siebie. Ku swojemu zdziwieniu dobrze sobie radziła z Eliksirami i Obroną Przed Czarną Magią. Ale niestety nie mogła strawić Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami i Zaklęć. Co do tego drugiego to ciągle jej wszystko się myliło, mimo że przyłożyła się tak, że rezygnowała ze wszelkich imprez, które bardzo rzadko się odbywały. Natomiast Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami uważała za dość niebezpieczną. Przyjemność sprawiało jej latanie na miotle, choć z początku się bała. Jednak przekonała się do tego i to ją właśnie odprężało.
Przykładowy Post: Dziewczyna krzyknęła z przerażenia. Kiedy otworzyła oczy zobaczyła, że ktoś stoi nad jej łóżkiem. Dobyła automatycznie różdżki, choć ta była jej zupełnie niepotrzebna. Nie użyłaby przecież żadnego zaklęcia przeciw swojej przyjaciółce z dormitorium! Była pewna, że jej by nie skrzywdziła. Przeprosiła widząc jej minę. Ostatnio miała naprawdę okropne sny. Ciągle prześladowały ją koszmary, że ktoś ją dusi. Nie widziała twarzy osoby, ponieważ za każdym razem było ciemno, jednak ręce miała ona bardzo silne - najprawdopodobniej był to mężczyzna. Skąd te wszystkie sny? Pewnie nic one nie znaczyły, a ona się przejmowała wszystkim jak zawsze. Popatrzyła na zegarek według którego dochodziła czwarta. Zmarszczyła brwi i potrząsnęła głową, a jej długie, kasztanowo - brązowe włosy rozsypały się na wszystkie strony.
No tak. To właśnie dzisiaj była wigilia. Lubiła wigilię, było wtedy tak niesamowicie i radośnie. Wcześniej tego nie zauważyła, ale teraz spostrzegła w nogach swojego łóżka górkę prezentów, a na posłaniu Torii siedziało pięć innych dziewcząt. Przyjaciółki. Co roku się zbierały by razem pootwierać prezenty i zejść wspólnie do Wielkiej Sali. Tydzień wcześniej jej rodzice wychodzili ze skóry, ponieważ nie dawała znaku życia. Nawet grozili jej, że jeśli nie wróci do domu na święta, to nie będzie miała już po co pojawiać, ale cóż... nie chciała się kłócić. Znowu by dostała za to, że nie je tą ręką, co trzeba i że robi coś nie tak. Została więc w zamku. Nikt nie mógł jej zmuszać, nie lubiła jak ktoś jej dyktował, co ma robić. To było takie żałosne! Wstała z łóżka i włożyła buty na swoje bose nogi. W gruncie rzeczy lubiła swój wygląd. Miała zaledwie 159 cm wzrostu. Była zresztą drobna, posiadała kasztanowo - brązowe, długie włosy i piegowatą twarz. Miała niebieskie oczy - zupełnie takie jakie miała jej matka.
Po chwili zorientowała się, że wszystkie na nią patrzą więc skinęła głową i się zaśmiała.
- No to który pierwszy?- Dostała do dłoni mały pakunek, więc zdziwiona go otworzyła. Była w środku bransoletka, zupełnie taka jaką chciała sobie kupić dwa lata temu - niestety wtedy była już wykupiona. Kiedy otworzyła w końcu wszystkie prezenty i ubrała się tak samo jak reszta dziewczyn, ruszyła do Wielkiej Sali i zauważyła, że wygląd pomieszczenia się nieco zmienił. Nie było czterech stołów tylko jeden wspólny.
- Ja ja kocham takie chwile!- Wszeptała i usiadła obok dziewczyn.
Nie pamiętała jak się z nimi zaprzyjaźniła, ale razem tworzyły zgraną grupę, mimo że każda z nich była zupełnie inna. Każda miała swoje problemy. Jednak dzięki koleżankom otworzyła się. Z nieśmiałej dziewczyny powstała dziewczyna z zadziornym charakterem. Nie bała się nawet zagadać do żadnego chłopaka, chociaż - rzecz jasna - żadnego nie posiadała. W zamku na święta zostało niewiele osób. Właściwie to panowała tu pustka, ale cóż poradzić, trzeba się dobrze bawić!
- Kto zagra ze mną potem w szachy czarodziejów?- Zapytała, chociaż wiedziała, że wszystkie i tak pójdą później do Pokoju Wspólnego zagrać. Ostatnio dużo grywała i robiła się w tym coraz lepsza. Ciągle wygrywała, ale to była zasługa Iz, która jej wyjaśniła jak naprawdę się gra - należało zachować spokój i przemyśleć każdy ruch.
Data urodzenia: 28.07.1960 r.
Czystość krwi: Brudna
Dom w Hogwarcie: Hufflepuff
Różdżka: Tarnina, łza cerbera, 11 cali
Widok z Ain Eingarp: Kiedy dziewczyna patrzy w zwierciadło widzi siebie przy biurku piszącą coś na pergaminie. Może nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że pisze prawą ręką. Od zawsze była mańkutem. Nikt w rodzinie od pokoleń nie pisał lewą ręką, ale ona była przestawiona właśnie na nią. Kiedy matka ją zabrała pewnego razu do specjalisty wyjaśnił, że nic z tym nie da się robić, że to żadna straszna rzecz. Ona też tak uważała - w dodatku pismo zawsze miała staranne. Jednak inni tego nie doceniali. Wszystko kazali jej robić prawą. Przez to nic jej nie wychodziło. Pamięta jak półtorej godziny jadła swój pierwszy posiłek, już nie wspominając o początkach pisania.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Dziewczyna zawsze miała problemy w nauce. Nie mogła się skupić i często była rozkojarzona. Robiła wszystko byleby się nie uczyć, a kiedy już otworzyła książkę to po pięciu minutach zwyczajnie zasypiała. Jednak zdała sobie sprawę pod koniec drugiego roku w Hogwarcie, że tak nie może być, ponieważ nigdzie nie zajdzie, a że tu jest, to niemalże jak dar, ponieważ nie musiała codziennie słuchać matki. Przyłożyła się do nauki i parę osób nawet jej pomogło podciągnąć się w nauce. Zaczęła się robić aktywniejszą osobą na lekcjach, dość często zadawała pytania jak czegoś nie rozumiała. Można powiedzieć, że zyskała pewność siebie. Ku swojemu zdziwieniu dobrze sobie radziła z Eliksirami i Obroną Przed Czarną Magią. Ale niestety nie mogła strawić Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami i Zaklęć. Co do tego drugiego to ciągle jej wszystko się myliło, mimo że przyłożyła się tak, że rezygnowała ze wszelkich imprez, które bardzo rzadko się odbywały. Natomiast Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami uważała za dość niebezpieczną. Przyjemność sprawiało jej latanie na miotle, choć z początku się bała. Jednak przekonała się do tego i to ją właśnie odprężało.
Przykładowy Post: Dziewczyna krzyknęła z przerażenia. Kiedy otworzyła oczy zobaczyła, że ktoś stoi nad jej łóżkiem. Dobyła automatycznie różdżki, choć ta była jej zupełnie niepotrzebna. Nie użyłaby przecież żadnego zaklęcia przeciw swojej przyjaciółce z dormitorium! Była pewna, że jej by nie skrzywdziła. Przeprosiła widząc jej minę. Ostatnio miała naprawdę okropne sny. Ciągle prześladowały ją koszmary, że ktoś ją dusi. Nie widziała twarzy osoby, ponieważ za każdym razem było ciemno, jednak ręce miała ona bardzo silne - najprawdopodobniej był to mężczyzna. Skąd te wszystkie sny? Pewnie nic one nie znaczyły, a ona się przejmowała wszystkim jak zawsze. Popatrzyła na zegarek według którego dochodziła czwarta. Zmarszczyła brwi i potrząsnęła głową, a jej długie, kasztanowo - brązowe włosy rozsypały się na wszystkie strony.
No tak. To właśnie dzisiaj była wigilia. Lubiła wigilię, było wtedy tak niesamowicie i radośnie. Wcześniej tego nie zauważyła, ale teraz spostrzegła w nogach swojego łóżka górkę prezentów, a na posłaniu Torii siedziało pięć innych dziewcząt. Przyjaciółki. Co roku się zbierały by razem pootwierać prezenty i zejść wspólnie do Wielkiej Sali. Tydzień wcześniej jej rodzice wychodzili ze skóry, ponieważ nie dawała znaku życia. Nawet grozili jej, że jeśli nie wróci do domu na święta, to nie będzie miała już po co pojawiać, ale cóż... nie chciała się kłócić. Znowu by dostała za to, że nie je tą ręką, co trzeba i że robi coś nie tak. Została więc w zamku. Nikt nie mógł jej zmuszać, nie lubiła jak ktoś jej dyktował, co ma robić. To było takie żałosne! Wstała z łóżka i włożyła buty na swoje bose nogi. W gruncie rzeczy lubiła swój wygląd. Miała zaledwie 159 cm wzrostu. Była zresztą drobna, posiadała kasztanowo - brązowe, długie włosy i piegowatą twarz. Miała niebieskie oczy - zupełnie takie jakie miała jej matka.
Po chwili zorientowała się, że wszystkie na nią patrzą więc skinęła głową i się zaśmiała.
- No to który pierwszy?- Dostała do dłoni mały pakunek, więc zdziwiona go otworzyła. Była w środku bransoletka, zupełnie taka jaką chciała sobie kupić dwa lata temu - niestety wtedy była już wykupiona. Kiedy otworzyła w końcu wszystkie prezenty i ubrała się tak samo jak reszta dziewczyn, ruszyła do Wielkiej Sali i zauważyła, że wygląd pomieszczenia się nieco zmienił. Nie było czterech stołów tylko jeden wspólny.
- Ja ja kocham takie chwile!- Wszeptała i usiadła obok dziewczyn.
Nie pamiętała jak się z nimi zaprzyjaźniła, ale razem tworzyły zgraną grupę, mimo że każda z nich była zupełnie inna. Każda miała swoje problemy. Jednak dzięki koleżankom otworzyła się. Z nieśmiałej dziewczyny powstała dziewczyna z zadziornym charakterem. Nie bała się nawet zagadać do żadnego chłopaka, chociaż - rzecz jasna - żadnego nie posiadała. W zamku na święta zostało niewiele osób. Właściwie to panowała tu pustka, ale cóż poradzić, trzeba się dobrze bawić!
- Kto zagra ze mną potem w szachy czarodziejów?- Zapytała, chociaż wiedziała, że wszystkie i tak pójdą później do Pokoju Wspólnego zagrać. Ostatnio dużo grywała i robiła się w tym coraz lepsza. Ciągle wygrywała, ale to była zasługa Iz, która jej wyjaśniła jak naprawdę się gra - należało zachować spokój i przemyśleć każdy ruch.
- Caroline Rockers
Re: Patty Blackburn [uczeń]
Nie Sie 09, 2015 10:20 pm
Kilka błędów poprawiłam, widzę, że Ty również wedle mojego PW przekształciłaś kilka rzeczy, więc nie pozostaje mi nic innego, jak dać Akcept! Karta przyjemna, pomimo wcześniejszych błędów, Patty wydaje się sympatyczną osobą, która według mnie idealnie będzie pasować do domu Helgi Hufflepuff.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach