- Sherisse Rhian
[uczennica] Sherisse Rhian
Sro Kwi 15, 2015 8:37 pm
Imię I Nazwisko:
Sherisse RhianData urodzenia:
13 stycznia 1961 r.Czystość krwi:
MieszanaDom w Hogwarcie:
RavenclawRóżdżka:
12 i ¾ cali, pióro z ogona lelka wróżebnika, czerwony dąb.Widok z Ain Eingarp:
Przechadzała się opustoszałym korytarzem zamku. Słońce rzucało swe promienie wprost na na posadzkę zamku i rażąc Sherisse po oczach. Dopiero, gdy przykryła oczy dłonią, tworząc swego rodzaju swoisty daszek, spostrzegła, że w końcu korytarza znajdują się drzwi. Nigdy wcześniej nie zwróciła na nie uwagi. A może zwróciła, tyle, że do tej pory zdawały się wyglądać jak każde inne. Po przekroczeniu progu pustej Sali, ujrzała na środku wielkie zwierciadło. Rozejrzała się, zastanawiając się czy to nie jest tylko jakiś dowcip i podeszła bliżej. W odbiciu zmaterializowała się postać kobiety. Średniego wzrostu o niesamowicie niebieskich oczach. Spoglądała na Sherisse z zagadkowym uśmiechem na ustach, a w jej oczach malowało się coś na znak chłodnego rozbawienia pomieszanego z drwiną. Gdyby ktoś z boku porównał dwie kobiety, mógłby uznać, że to siostry. Jednakże lustro, które podobno miało przedstawiać pragnienia, rozczarowało Sherisse. Nie miała pojęcia kim jest osoba z odbicia, wydawała się dziwnie znajoma, ale nie na tyle, by dziewczyna właśnie ją spodziewała się ujrzeć w odbiciu. Młodsza dziewczyna prychnęła i odwróciła się poirytowana, by po chwili znów spojrzeć w swoje odbicie z nadzieją, że ujrzy swoje prawdziwe pragnienia. Stała dłuższą chwilę, ale w lustrze nic prócz jej odbicia więcej się nie pojawiło.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
Nauka nigdy nie przynosiła jej jakiś większych problemów. Szczególnie jeśli chodziło o zajęcia z zaklęć i uroków, obrony przed czarną magią czy transmutacji. Największą jej piętą achillesową były wróżbiarstwo i numerologia. Co dziwne, ponieważ od początku trzeciego roku nauki bardzo niecierpliwie czekała właśnie na te dwa przedmioty. Przez pierwszy semestr zaciekle walczyła, nie chcąc się poddawać i po prostu zrezygnować, jednak po wiosennych egzaminach dała sobie z nimi spokój, zadowalając się zamaszystym Z, niczym podpis samego Zorro, w swoim dzienniczku. Na czwartym roku nauki była o wiele szczęśliwsza, nie musząc już więcej czytać przyszłości z fusów, ani liczyć swojej liczby życia. Przepada za zielarstwem i eliksirami, nie są to jednak przedmioty, z których nauka przychodzi jej od tak. Poświęca na nie najwięcej czasu, a kiedy zdarzy jej się usłyszeć pochwałę od nauczycieli prowadzących zajęcia, traktuje to jako najwyższą zapłatę za swój trud. Przeświadczenie, że pochodzi z niemagicznej rodziny doprowadził do tego, że chciała udowodnić przed samą sobą, iż zasługuje na naukę w Szkole Magii. Od samego początku roku szkolnego potrafi sobie zaplanować naukę tak, że zostaje jej sporo czasu wolnego, ponieważ większość prac oddaje przed czasem. Kiedy lwia część uczniów Hogwartu oblega bibliotekę w poszukiwaniu literatury do esejów, ona potrafi wylegiwać się z interesującą książką przed kominkiem w Pokoju Wspólnym. Nie zmienia to jednak faktu, że Sherisse uwielbia się uczyć i robi to z największą przyjemnością.
Przykładowy post:
Początek roku to czas postanowień, czas zmian, oraz czas niepokojów związanych z przyszłością. Niektórzy styczeń postrzegali jako skraj przepaści, podczas którego trzeba było zdecydować czy skoczyć na głęboką wodę, czy raczej się wycofać i pozostać w bezpiecznej, ale też mało interesującej strefie komfortu. Nie inaczej było w pewnej rodzinie o całkiem dobrym statusie czarodziejskim, w której mieszkały dwie siostry, różne od siebie jak dzień i noc. Jedna postanowiła skoczyć, natomiast druga pozostała na lądzie, uciekając się do półśrodków, które miały odmienić los pewnej nowonarodzonej istotki. Jest to opowieść o tym jak niechęć dwóch osób, mogła doprowadzić do odwrócenia przyszłości osoby trzeciej do góry nogami.
Posiadłość, bogato wykończona, z licznymi wieżyczkami i monumentalnymi drzwiami wejściowymi, znajdowała się w hrabstwie Essex, niedaleko Londynu. Z pokoju na pierwszym piętrze wybiegła rozwścieczona kobieta, a raczej jeszcze młoda dziewczyna, która wchodziła dopiero w dorosłość. Trudno było określić jej wiek. Szczeciniaste szaro-bure włosy ściśnięte w ciasny kok jedynie dodawały jej lat i odsłaniały zbyt wysokie czoło, które warto byłoby ukryć pod grzywką. Gertruda, bo tak miała na imię owa dama, bardzo nieprzystojnie trzasnęła drzwiami, wchodząc do sypialni swojej rok trzy lata młodszej siostry. Niby niewielka różnica wieku, ale powodowała w Gertrudzie pewność tego, że może dyrygować i decydować o życiu młodszej, która to po dziewięciu miesiącach – zbiegających się notabene z jej uczestnictwem w ekspedycji badawczej nad magicznymi stworzeniami - powróciła akurat na czas rozwiązania ciąży.
- Jak mogłaś być taka głupia, Ty puszczlska wywłoko! – Wrzasnęła, a z jej ust wyleciały drobinki śliny niknąc w półmroku kilku świec zapalonych w pokoju. Noc z 12 na 13 stycznia nie należała do najprzyjemniejszych dla żadnej z pań.
- Cicho bądź, obudzisz dziecko. – Odpowiedziała młodsza z dziewczyn, która wyglądała jakby dopiero co skończyła 17 lat, jednak w rzeczywistości miała całe dwa lata więcej. Poruszała machinalnie nogą opartą o szczelinki kołyski, ustawionej tuż przy jej łóżku. Elegancka koszula nocna odsłaniała jej zgrabne nogi. Kołyska skrzypiała z każdym ruchem jej nogi, a baldachim w zielone słoniki kołysał się do rytmu. Elisa zdawała się niewzruszona złością starszej siostry. Spojrzała na nią lekceważąco, popijając przy tym kieliszek wina.
- Chyba nie myślisz, że pozwolę na to, byś zszargała dobre imię naszej rodziny i wychowywała tego bękarta pod moim dachem? – Wrzasnęła, poczerwieniała ze złości. Elisa uśmiechnęła się drwiąco.
- Pragnę Ci przypomnieć, że to również i mój dom, a także mojej córki. – Odparła, odgarniając z wdzięcznym gestem kosmyk z czoła.
- Obie dobrze wiemy, że wcale nie chcesz tego bachora. Nawet nie dałaś mu jeszcze imienia. Czego chcesz, skandalu? Niech no tylko rodzina Twojego narzeczonego się dowie…
- …To nie dopuści do ślubu i wszyscy będą szczęśliwi. – Dokończyła za nią Elisa.
- Ty chyba całkiem zwariowałaś! Na brodę Merlina, powiedz chociaż, że to nie jego dziecko!
Nastało milczenie, zakłócone jedynie dźwiękiem uderzającej dłoni o policzek. Po chwili nieustępliwy płacz niemowlęcia zakłócił panujący „spokój”.
- Ona ma imię. – Warknęła Elisa, pocierając zaczerwieniony policzek i patrząc z wściekłością na swoją siostrę.
- Dla mnie może nazywać się nawet Kunegunda, nikt nie może wiedzieć, że to Twoje dziecko i Ty też nie będziesz się z nim pokazywać. Zatrudnimy niańkę, która będzie się nią zajmować pod Twoją nieobecność.
- Nigdzie się nie wybieram i nie interesuje mnie co inni pomyślą, rozumiesz? A może po prostu zazdrościsz, że Ty wciąż jesteś starą panną kiedy ja mam kandydata na męża i kochanka, ale Ty raczej nie masz pojęcia, co to słowo w ogóle oznacza! – Zaśmiała się kpiąco, kołysząc w ramionach niemowlę, które wyczuwając atmosferę w pokoju, wydzierało się w niebogłosy.
- Jutro rano teleportujemy się do Londynu, masz być gotowa przed ósmą. – Wycedziła na odchodnym Gertruda, pozostawiając młodszą siostrę samą z dzieckiem. Weszła do swojej sypialni, przebrała w nocną szatę i ułożyła do snu, ukrywając twarz w poduszkę. Wydała z siebie stłumiony krzyk, który rozszedł się echem po pokoju i wreszcie zasnęła.
Jedenaście lat później:
Wiatr zadął w leśny zagajnik irlandzkich lasów, którym poruszała się gromadka dzieci. Na przedzie szeregu szła jedenastoletnia dziewczynka z dwoma długimi aż do pasa warkoczami, którymi miotała na prawo i lewo, gdy tylko któryś z towarzyszy się do niej odezwał. Nie zachowywała się jak przywódczyni grupy, była milcząca i od kilkunastu minut odpowiadała tylko półsłówkami. Cała gromada wracała właśnie ze szkoły, która znajdowała się w pobliskiej miejscowości. Sherisse nienawidziła szkoły i nie była zadowolona, przynosząc kolejną ocenę mierną z matematyki. Mimo iż była najstarsza z rodzeństwa, nie uczyła się najlepiej. Państwo Rhian nigdy jej jednak z tego powodu nie prawili uwag i to ją najbardziej rozpraszało. Ten brak jakichkolwiek skrajnych emocji. Jej rodzeństwo było podobne. Dziewczynki, Saga, Vesla i Kasja były oazami spokoju, zupełnie różnymi od Sherisse i w dodatku tak w nią wpatrzone, że dziewczynę czasami aż to zawstydzało. Jedyną osobą, która nie znosiła Sherisse była ich opiekunka, która przychodziła, gdy rodzice musieli wyjechać do stolicy w jakiś pilnych sprawach, a robili to zadziwiająco często i żadna z dziewczynek nie miała pojęcia dlaczego. Niechęć opiekunki do najstarszej podopiecznej była spowodowana tym, że Sherisse od małego przejawiała dziwne zdolności paranormalne. Pewnego dnia, gdy dostała burę od pani Letry za nie zjedzony obiad, z szafki kuchennej wyleciały wszystkie sztuczce i szklanki, tłukąc się o podłogę, a jakiś zbłąkany widelec wbił się opiekunce prosto w dłoń. To był pierwszy raz, gdy jej młodsze siostry uciekły przed nią, przerażone tym co zobaczyły. Najczęściej jednak same zachęcały ją do tego, by jak one to nazywały „poczarowała”.
- Dzisiaj znowu to zrobimy? – Zapiszczała z przejęciem Kasja.
- Co takiego? – Spytała Sherisse, udając, że zupełnie nie wie o co chodzi młodszej siostrze.
- No jak to co? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie Saga.
- Przebierzemy się w stare sukienki i kapelusze mamy, a Ty będziesz śpiewać, a my będziemy w chórkach! – Zapiszczała radośnie Vesla, najmłodsza z nich wszystkich, która swoją przygodę ze szkołą podstawową rozpoczęła dopiero kilka miesięcy temu. Teraz rok szkolny już się kończył i nadchodziły upragnione wreszcie wakacje. Trzy dziewczynki puściły się biegiem do furtki, która pojawiła się za najbliższym zakrętem, a Sherisse tylko wywróciła oczami i ruszyła za nimi, żegnając się z przyjaciółmi z równoległej klasy, którzy rozeszli się do swoich domów. Już po chwili dogoniła siostry, bowiem to do niej należał obowiązek noszenia przy sobie klucza od domu.
- Znowu musiałam na was czekać z obiadem! – Zagrzmiała stara smoczyca, stojąc nad garnkami parującego obiadu. Sherisse bez słowa usiadła do stołu jako ostatnia, przyzwyczaiła się już do tego, że opiekunka często celowo nakładała jej zimny obiad, gdy reszta rodzeństwa dostawała gorący. To był jej manifest niechęci w stosunku do jej zdumiewających umiejętności. Mimo, że tych nie ujawniała już od dawna w jej towarzystwie.
Szybko zjadły obiad i młodsze siostry pobiegły na górę do swoich pokoi, odrobić znienawidzone lekcje. Sherisse została w kuchni sam na sam ze starą ogrzycą, którą zwykła w podobny sposób nazywać w myślach. Spojrzała na kredens wyścielony serwetką. Tam najczęściej rodzice przechowywali nieprzeczytaną pocztę. Na samym szczycie małej sterty kopert widniało jej imię i nazwisko. Odczekała, aż ogrzyca odwróci się by pozmywać naczynia po obiedzie i po kryjomu porwała kopertę zaadresowaną do siebie i pobiegła do swojego pokoju. Upadła na łóżko, oddychając ciężko, jak gdyby 14 schodków na piętro był tak naprawdę drapaczem chmur. Rozerwała papier i prędko odczytała słowa zapisane ciasnym pismem. Zapiszczała głośno i wybiegła z pokoju, wparowując z impetem do pomieszczenia zajmowanego przez resztę dziewczynek.
- Dostałam! Dostałam list z Hogwartu! – Zawołała śmiejąc się głośno, gdy siostry obskoczyły ją jak misie koala i powaliły na miękki puchowy dywan.
- Wiedziałam, że dostaniesz, mama zawsze powtarzała, że jesteś jak jej daleki kuzyn z Anglii. – Rzekła przemądrzałym głosem Kasja.
- Zabierzesz nas ze sobą, prawda? – Spytała z nadzieją w głosie Saga.
- Niestety nie mogę, ale możemy zrobić coś innego! – Odparła Sherisse, poprawiając swoje długie warkocze, które od napadu na nią młodszych sióstr, był w totalnym nieładzie.
Pobiegła do sypialni rodziców, wyciągając z szafy matki cztery sukienki, buty na obcasach, pamiętające jeszcze chyba lata pięćdziesiąte i ozdobne kapelusze z kokardami w kolorach tęczy. Saga wskoczyła na łóżko, uruchamiając radio należące do ojca. Znalazła odpowiednią kasetę i włożyła do szufladki. W pokoju rozległa się muzyka z ich ulubionego utworu Cher.
- Sher, śpiewaj! Przecież wiemy, że potrafisz! Nikt nie ma takiego głosu jak Cher, tylko Sher! – Zawołała Kajsa, gdy Sherisse wróciła do pokoju w nieudanym dosyć makijażu, przydługiej sukience, dzierżąc w dłoniach cztery mieszadełka do ciasta, które miały robić za ich mikrofony. Siostry nie musiały jej dłużej namawiać i w pokoju niczego nieświadomych rodziców rozpętała się prawdziwa… impreza. Sherisse ukryła się w wielkiej szafie, sięgającej do sufitu. Służyła jej najczęściej do kryjówek w zabawie w chowanego, ale teraz chodziło o coś zupełnie innego. Piosenka uległa zmianie, a wtedy Sher uchyliła drzwi drewnianej szafy i wystawiła przez nie tylko głowę, śpiewając głosem do złudzenia przypominającym pewną mugolską wokalistkę, choć piosenka śpiewana była przez zupełnie inną.
- Does he love me I wanna know? How can I tell If he loves me so? – Po czym wyszła tanecznym krokiem i zaczęła bujać się do rytmu muzyki. Zarzuciła sobie bordowe boa na szyję i przyjrzała się w lustrze, układając usta w ciup.
- Is it in his eyes! – Zanuciły jej młodsze siostry, naśladując jej ruchy.
- Oh no, you’ll be deceived! – Odpowiedziała, kładąc dłonie na biodrach, nachylając się do przodu.
- Is it in his sighs! – Zaświergotały Vesla, Saga I Kasja.
- Oh no he’ll make believe! If he loves you so it’s in his kiss.
- That’s where ist is, oh yeah! – Dokończyły dziewczynki i wszystkie jak na komendę przykryły dłońmi usta I zachichotały, po czym zaczęły dziko podskakiwać.
Pięć lat później:
“Droga Sago!
Tak, mam świadomość, że całe cztery dni bez odpowiedzi na Twój ostatni list to niedopuszczalna zbrodnia z mojej strony, zwłaszcza, że Kasja i Vesla otrzymały już swój słodyczowy okup z Miodowego Królestwa. Może byłoby inaczej, gdybyś nie pisała mi całych pięciu rolek pergaminu o tym Christianie z dziewiątej klasy, który tak bardzo zawrócił Ci w głowie, a ja nie miałabym zaległego eseju do napisania z eliksirów. Ale wierz mi, Twój list tylko mnie zmobilizował do szybszego dokończenia prac i odpisania na te Twoje niestworzone historie. Owszem, niestworzone! Nie możesz twierdzić, że ten chłopiec się w Tobie zakochał tylko dlatego, że ustąpił Ci miejsca w autobusie.
Tak, masz rację. Czuję na sobie to Twoje karcące spojrzenie. Nic nie wiem o chłopakach i nie mam pojęcia jak się z nimi obchodzić, a Ci, którzy są w Hogwarcie pewnie są jacyś inni i się nie znają. Tak, tak, wiem. Nic nie wiesz Sherisse.
Jeśli już tak bardzo musisz wiedzieć, to chłopcy w Hogwarcie się znają na wielu rzeczach. Ha! Zdziwiona? Skoro jesteś taka łasa na plotki to zdradzę Ci, że jest pewien Ślizgon. (Tak, z tych wrednych Ślizgonów, ale nie mów nic Vesli i Kasji, bo one takich nie lubią!) Nie mogę Ci zdradzić jego imienia, bo jakby ktoś złapał tę sowę i zobaczył list, to bym nie miała życia! Mówię poważnie! Zdradzę Ci tylko pierwszą literkę, chociaż nie przechodzi mi to zbyt łatwo przez pióro… No, ale dobra!... J… Ugh!!! Nie ważne, ważne, że gdy siedzi tak przy stole Slytherinu, wygląda zupełnie jakby przybył z innego świata. Nie pasuje do swojego potwornego towarzystwa, które w zasadzie bardzo się wykruszyło… O czym to ja pisałam? A, o Jo... Nie, nie zmusisz mnie do napisania jego imienia, poczwaro mała! No dobra, podoba mi się, ale nie sądzę, byśmy mieli szansę… nie, Sago, nie na romans! Na rozmowę! Zwłaszcza, że on jest czystej krwi, a ja jestem szlamą. Nie myśl sobie, że to określenie tak mnie rusza, jak kiedyś. Coś Ty, chodzę z podniesioną głową i wcale nie zwracam uwagi na tych skretyniałych buców, którzy ośmielą się tak za mną zawołać. Wiesz, że ostatnio nawet miałam tygodniowy szlaban, za rzucenie w jedną uczennicę zaklęciem trwałego owłosienia? Szorowanie nocników w Skrzydle Szpitalnym nie było przyjemne, ale warte jej rozdziawionej gęby! Ale miałam ubaw!
Muszę kończyć, trzymaj się, ucz się pilnie, trzymaj na dystans tego Christiana, pamiętaj, że to on ma Ciebie zdobywać, a nie Ty jego! Poczuj moje srogie spojrzenie w tej kwestii na sobie. W paczce masz czekoladowe kociołki z Ognistą Whisky. NIE POKAZUJ RODZICOM! I musy świstusy. Pamiętaj, nie rozdawaj ich znajomym, nie wszyscy wiedzą, że nie chodzę do szkoły z internatem.
Całuję,
Sher.”
Tak, mam świadomość, że całe cztery dni bez odpowiedzi na Twój ostatni list to niedopuszczalna zbrodnia z mojej strony, zwłaszcza, że Kasja i Vesla otrzymały już swój słodyczowy okup z Miodowego Królestwa. Może byłoby inaczej, gdybyś nie pisała mi całych pięciu rolek pergaminu o tym Christianie z dziewiątej klasy, który tak bardzo zawrócił Ci w głowie, a ja nie miałabym zaległego eseju do napisania z eliksirów. Ale wierz mi, Twój list tylko mnie zmobilizował do szybszego dokończenia prac i odpisania na te Twoje niestworzone historie. Owszem, niestworzone! Nie możesz twierdzić, że ten chłopiec się w Tobie zakochał tylko dlatego, że ustąpił Ci miejsca w autobusie.
Tak, masz rację. Czuję na sobie to Twoje karcące spojrzenie. Nic nie wiem o chłopakach i nie mam pojęcia jak się z nimi obchodzić, a Ci, którzy są w Hogwarcie pewnie są jacyś inni i się nie znają. Tak, tak, wiem. Nic nie wiesz Sherisse.
Jeśli już tak bardzo musisz wiedzieć, to chłopcy w Hogwarcie się znają na wielu rzeczach. Ha! Zdziwiona? Skoro jesteś taka łasa na plotki to zdradzę Ci, że jest pewien Ślizgon. (Tak, z tych wrednych Ślizgonów, ale nie mów nic Vesli i Kasji, bo one takich nie lubią!) Nie mogę Ci zdradzić jego imienia, bo jakby ktoś złapał tę sowę i zobaczył list, to bym nie miała życia! Mówię poważnie! Zdradzę Ci tylko pierwszą literkę, chociaż nie przechodzi mi to zbyt łatwo przez pióro… No, ale dobra!... J… Ugh!!! Nie ważne, ważne, że gdy siedzi tak przy stole Slytherinu, wygląda zupełnie jakby przybył z innego świata. Nie pasuje do swojego potwornego towarzystwa, które w zasadzie bardzo się wykruszyło… O czym to ja pisałam? A, o Jo... Nie, nie zmusisz mnie do napisania jego imienia, poczwaro mała! No dobra, podoba mi się, ale nie sądzę, byśmy mieli szansę… nie, Sago, nie na romans! Na rozmowę! Zwłaszcza, że on jest czystej krwi, a ja jestem szlamą. Nie myśl sobie, że to określenie tak mnie rusza, jak kiedyś. Coś Ty, chodzę z podniesioną głową i wcale nie zwracam uwagi na tych skretyniałych buców, którzy ośmielą się tak za mną zawołać. Wiesz, że ostatnio nawet miałam tygodniowy szlaban, za rzucenie w jedną uczennicę zaklęciem trwałego owłosienia? Szorowanie nocników w Skrzydle Szpitalnym nie było przyjemne, ale warte jej rozdziawionej gęby! Ale miałam ubaw!
Muszę kończyć, trzymaj się, ucz się pilnie, trzymaj na dystans tego Christiana, pamiętaj, że to on ma Ciebie zdobywać, a nie Ty jego! Poczuj moje srogie spojrzenie w tej kwestii na sobie. W paczce masz czekoladowe kociołki z Ognistą Whisky. NIE POKAZUJ RODZICOM! I musy świstusy. Pamiętaj, nie rozdawaj ich znajomym, nie wszyscy wiedzą, że nie chodzę do szkoły z internatem.
Całuję,
Sher.”
”Droga Kasjo!
No witaj, łasuchu jeden! Gratuluję wygranej w konkursie recytatorskim! Zawsze wiedziałam, że gdy tylko przełkniesz te batony, którymi się tak zajadasz, to potrafisz pięknie prezentować… Dlatego w nagrodę dostaniesz Zestaw Małego Łakomczucha, w sam raz przygotowujący figurę do bikini….
…Przecież żartuję!!!
Znowu mam pisać, co u mnie słychać? No cóż, nie mam w zasadzie czego opisywać, zwłaszcza, że poprzedni, sporej długości list nadałam cztery dni temu. Od tamtej pory nic się nie zmieniło zbytnio. Zajęcia, dormitorium, zajęcia, dormitorium, wypad do Hogsmeade, dormitorium, zajęcia, odrabianie lekcji, zajęcia, spanie w bibliotece nad tomiszczem Starożytnych Run, zajęcia… mam dalej wymieniać?
Nie poznałam nikogo nowego, widzę, że próbujesz dociekać jak te dwie pozostałe agentki. Dobrze, więc opowiem Ci, że dostrzegłam na korytarzach Hogwartu pewnego Puchona. Nigdy wcześniej nie zwracałam na niego większej uwagi i sama się sobie dziwię. Jest taki zabawny i przy tym taki tajemniczy! Trudno mi go złapać, bo chodzi swoimi drogami, albo znika od czasu do czasu. Pewnie coś knuje, jakieś psikusy. Nie, nie powiem Ci jak ma na imię, bo masz długi jęzor i wyklepiesz dziewczynom. Zdradzę Ci tylko, że jego imię brzmi jakoś tak… yyy… kobieco. Na początku jak ktoś o nim wspominał i nie znałam jego twarzy, to myślałam, że chodzi o dziewczynę! Jak Boga kocham! Pierwszy szok jednak minął i nawet się przyzwyczaiłam. Byłam do tego stopnia głupia, że wysyłałam mu tajemnicze liściki. Ale na żaden nie odpowiedział i dałam sobie spokój. No wiesz, tłumaczę sobie, że sowa po prostu nie trafiała do Pokoju Wspólnego Hufflepuffu, skoro ten był w podziemiach. Ale zawsze przecież była poranna poczta śniadaniowa… Pewnie uważasz, że miał mnie za wariatkę? Coś Ty, myślisz, że bym się podpisała? W życiu! Wymyśliłam sobie pseudonim artystyczny. Nie ważne.
Przesyłam worek czekoladowych żab, tak jak chciałaś, tylko ich nie pogub, bo jak Twoje koleżanki z klasy zobaczą, to padną na zawał!
Całuję,
Sher.”
No witaj, łasuchu jeden! Gratuluję wygranej w konkursie recytatorskim! Zawsze wiedziałam, że gdy tylko przełkniesz te batony, którymi się tak zajadasz, to potrafisz pięknie prezentować… Dlatego w nagrodę dostaniesz Zestaw Małego Łakomczucha, w sam raz przygotowujący figurę do bikini….
…Przecież żartuję!!!
Znowu mam pisać, co u mnie słychać? No cóż, nie mam w zasadzie czego opisywać, zwłaszcza, że poprzedni, sporej długości list nadałam cztery dni temu. Od tamtej pory nic się nie zmieniło zbytnio. Zajęcia, dormitorium, zajęcia, dormitorium, wypad do Hogsmeade, dormitorium, zajęcia, odrabianie lekcji, zajęcia, spanie w bibliotece nad tomiszczem Starożytnych Run, zajęcia… mam dalej wymieniać?
Nie poznałam nikogo nowego, widzę, że próbujesz dociekać jak te dwie pozostałe agentki. Dobrze, więc opowiem Ci, że dostrzegłam na korytarzach Hogwartu pewnego Puchona. Nigdy wcześniej nie zwracałam na niego większej uwagi i sama się sobie dziwię. Jest taki zabawny i przy tym taki tajemniczy! Trudno mi go złapać, bo chodzi swoimi drogami, albo znika od czasu do czasu. Pewnie coś knuje, jakieś psikusy. Nie, nie powiem Ci jak ma na imię, bo masz długi jęzor i wyklepiesz dziewczynom. Zdradzę Ci tylko, że jego imię brzmi jakoś tak… yyy… kobieco. Na początku jak ktoś o nim wspominał i nie znałam jego twarzy, to myślałam, że chodzi o dziewczynę! Jak Boga kocham! Pierwszy szok jednak minął i nawet się przyzwyczaiłam. Byłam do tego stopnia głupia, że wysyłałam mu tajemnicze liściki. Ale na żaden nie odpowiedział i dałam sobie spokój. No wiesz, tłumaczę sobie, że sowa po prostu nie trafiała do Pokoju Wspólnego Hufflepuffu, skoro ten był w podziemiach. Ale zawsze przecież była poranna poczta śniadaniowa… Pewnie uważasz, że miał mnie za wariatkę? Coś Ty, myślisz, że bym się podpisała? W życiu! Wymyśliłam sobie pseudonim artystyczny. Nie ważne.
Przesyłam worek czekoladowych żab, tak jak chciałaś, tylko ich nie pogub, bo jak Twoje koleżanki z klasy zobaczą, to padną na zawał!
Całuję,
Sher.”
”Droga Veslo!
Cześć mały stożku! Rodzice pisali mi, że znowu wygrałaś konkurs matematyczno – przyrodniczy. Jak tak dalej pójdzie, to będziemy mieć w rodzinie pierwszego ścisłowca, albo nawet lekarza? Jestem z Ciebie dumna i po kryjomu zazdroszczę, bo ja od kiedy pamiętam byłam cienka z matematyki. Całe szczęście, że tutaj radzę sobie o niebo lepiej. Chociaż nie powiem, bywa bardzo ciężko.
Czytając Twój poprzedni list, dochodzę do wniosku, że Saga i Kasja maczały w jego treści palce. Mam rację? Tak, wiem, że się nie przyznasz, wszystkie siebie kryjecie, ja mimo to i tak wiem swoje. Potrafie przejrzeć was na wylot nawet w takiej odległości. Właśnie wydałam z siebie mroczny śmiech, za który przerażona Samiczka Smoczyca, nasza droga opiekunka, pewnie by mnie ukarała. Zawsze miałam wrażenie, że ta kobieta się mnie boi. Hmmm. Słusznie!
Co byś chciała wiedzieć? Czy mam chłopaka? Nie, nie mam. Czy ktoś mnie adoruje? Nie, nic z tych rzeczy. Co jeszcze mogę Ci powiedzieć? No dobrze, mimo to i tak ktoś jest. Przejrzałaś mnie, mała Mi! Ma na imię Syriusz i jest rok starszy i wszystkie dziewczyny w szkole za nim szaleją. No prawie wszystkie, bo lwia część ubóstwia Pottera. Tak, tego Pottera. Ale on jest niestety jak niezdobyta twierdza, mimo, że ostatnio tego tak nie pokazuje i tak wszyscy wiedzą, że zakochany jest w Lily na zabój. Szczęściara! I w dodatku mam wrażenie, że wciąż go odpycha. Takiego chłopaka! Ale Syriusz jest inny, jest taki męski i przystojny. Gdybyś widziała go w ostatnim meczu, jak odbijał tłuczki, chroniąc swoją drużynę przed spadnięciem z miotły. No cudowny! Uwielbiam obserwować jak się przechadza nonszalanckim krokiem po korytarzach, ale broń Boże, nie wzdycham do niego jak napalona czwartoklasistka. O, przepraszam, Ty jesteś w tym samym wieku co dziewczyny na czwartym roku, nie chciałam tego napisać! Zapomniałam się po prostu, rozumiesz, prawda? Ale się rozmarzyłam, a obiad już mi pewnie stygnie. Esej dla Slughorna mnie wykończył. Szkoda, że odrabianie lekcji nie idzie mi tak płynnie jak listy do Was, moje małe Rhianówny. Życie byłoby o wieeele prostsze.
Dobra, muszę kończyć. Słodycze znajdziesz w załączonej paczce. Jakbym jakiś czas nie odpisywała na listy, to przekaż rodzicom, że Sherisse musi też… JEŚĆ? Wierz mi, gdy dostanę tę stertę makulatury, to przy ostatnim liście wyglądam jak Wierzba Bijąca przed zimą.
Pozdrów rodziców, dziewczyny i nawet uściskaj ode mnie Panią Ogrzycę.
Całuję,
Sher.”
Cześć mały stożku! Rodzice pisali mi, że znowu wygrałaś konkurs matematyczno – przyrodniczy. Jak tak dalej pójdzie, to będziemy mieć w rodzinie pierwszego ścisłowca, albo nawet lekarza? Jestem z Ciebie dumna i po kryjomu zazdroszczę, bo ja od kiedy pamiętam byłam cienka z matematyki. Całe szczęście, że tutaj radzę sobie o niebo lepiej. Chociaż nie powiem, bywa bardzo ciężko.
Czytając Twój poprzedni list, dochodzę do wniosku, że Saga i Kasja maczały w jego treści palce. Mam rację? Tak, wiem, że się nie przyznasz, wszystkie siebie kryjecie, ja mimo to i tak wiem swoje. Potrafie przejrzeć was na wylot nawet w takiej odległości. Właśnie wydałam z siebie mroczny śmiech, za który przerażona Samiczka Smoczyca, nasza droga opiekunka, pewnie by mnie ukarała. Zawsze miałam wrażenie, że ta kobieta się mnie boi. Hmmm. Słusznie!
Co byś chciała wiedzieć? Czy mam chłopaka? Nie, nie mam. Czy ktoś mnie adoruje? Nie, nic z tych rzeczy. Co jeszcze mogę Ci powiedzieć? No dobrze, mimo to i tak ktoś jest. Przejrzałaś mnie, mała Mi! Ma na imię Syriusz i jest rok starszy i wszystkie dziewczyny w szkole za nim szaleją. No prawie wszystkie, bo lwia część ubóstwia Pottera. Tak, tego Pottera. Ale on jest niestety jak niezdobyta twierdza, mimo, że ostatnio tego tak nie pokazuje i tak wszyscy wiedzą, że zakochany jest w Lily na zabój. Szczęściara! I w dodatku mam wrażenie, że wciąż go odpycha. Takiego chłopaka! Ale Syriusz jest inny, jest taki męski i przystojny. Gdybyś widziała go w ostatnim meczu, jak odbijał tłuczki, chroniąc swoją drużynę przed spadnięciem z miotły. No cudowny! Uwielbiam obserwować jak się przechadza nonszalanckim krokiem po korytarzach, ale broń Boże, nie wzdycham do niego jak napalona czwartoklasistka. O, przepraszam, Ty jesteś w tym samym wieku co dziewczyny na czwartym roku, nie chciałam tego napisać! Zapomniałam się po prostu, rozumiesz, prawda? Ale się rozmarzyłam, a obiad już mi pewnie stygnie. Esej dla Slughorna mnie wykończył. Szkoda, że odrabianie lekcji nie idzie mi tak płynnie jak listy do Was, moje małe Rhianówny. Życie byłoby o wieeele prostsze.
Dobra, muszę kończyć. Słodycze znajdziesz w załączonej paczce. Jakbym jakiś czas nie odpisywała na listy, to przekaż rodzicom, że Sherisse musi też… JEŚĆ? Wierz mi, gdy dostanę tę stertę makulatury, to przy ostatnim liście wyglądam jak Wierzba Bijąca przed zimą.
Pozdrów rodziców, dziewczyny i nawet uściskaj ode mnie Panią Ogrzycę.
Całuję,
Sher.”
Sherisse właśnie wracała z sowiarni. Mimo, że ona i jej siostry były już dużo starsze, utrzymywały stały kontakt, a za namową Sherisse, każda dziewczyna posiadała nawet własną sowę, co dawało im chociaż namiastkę tego, czym żyła ich siostra czarownica. Minęło pięć lat, a one wciąż żądały ścisłych sprawozdań z tego jaki jest Hogwart, a przede wszystkim jacy są chłopcy czarodzieje. Rhian nadała właśnie trzy listy, bardzo zbliżone do siebie treścią i wysłała do domu, razem ze słodyczami z Miodowego Królestwa. Czasem zastanawiała się, czy dziewczyny nie każą jej wypisywać wszystkich tych listów, z wiedzą, że do każdego dołączała coś słodkiego ze świata magicznego.
Z takimi myślami weszła do Wielkiej Sali, bowiem właśnie zaczynała się pora lunchu, a ona od dawna nie miała niczego w ustach, ponieważ tak pochłonął ją długi esej na eliksiry dla profesora Slughorna. Usiadła na swoim stałym miejscu i zaczęła pałaszować puree z mięsem. Zupełnie nie zastanawiała się nad tym co robi, gdy jej wzrok powędrował do pewnego Ślizgona.
- Znowu się na niego gapisz, Rhian. – Usłyszała za plecami znajomy głos swojej przyjaciółki. Prawie zakrztusiła się jedzeniem w ustach i tylko zakrycie dłonią ust uratowało ją od ośmieszenia się przed całym Hogwartem, gdy prawie wypluła przeżute jedzenie na swój talerz. Twarz jej poczerwieniała z zażenowania i odpowiedziała dopiero po chwili, gdy mogła ponownie oddychać. Wetknęła włosy za ucho.
- Oszalałaś?! Wcale nie! – Odparła, śmiejąc się pod nosem. – Lepiej powiedz, czy skończyłaś już ten esej na transmutacje, którego termin oddania upływa w czwartek. – Zadrwiła, upijając sok dyniowy i tracąc już zupełnie zainteresowanie jakąkolwiek płcią przeciwną.
- No właśnie nie, zaczęłam, ale totalnie nie wiem jak skończyć. Bądź cool i daj mi odpisać chociaż kawałek, co, Sher?
Dziewczyna wywróciła tylko oczami i podała jej zwiniętą rolkę zapisanego pergaminu, który miała w swojej torbie.
- Tylko pozmieniaj coś! McGonagall nie jest głupia!
- No wiem, wiem! – Zawołała i wybiegła z Sali, zapominając o własnym posiłku.
Sherisse dokończyła swój obiad, nie spiesząc się zbytnio. Jej stalowo niebieskie tęczówki obserwowały zgromadzonych w Wielkiej Sali uczniów. Odrzuciła na plecy długie, ciemnobrązowe włosy, których nie ścinała praktycznie od urodzenia. Niektórzy wyśmiewali ten fakt, ale ona nic sobie z tego nie robiła. Kiedy tylko nosiła je rozpuszczone, potrafiły zakryć ją całą swoją kurtyną, aż do bioder. Spojrzała na swój pusty talerz i podniosła się od stołu. Nie górowała nad większością dziewczyn, była raczej przeciętnego wzrostu. Ramiona miała wąskie, biodra odrobinę szersze, niż pierwotnie by sobie tego życzyła. Najbardziej ubolewała nad tym, że nie mogła poszczycić się takim biustem jak jej koleżanki. Jednak im była starsza, tym bardziej potrafiła wykorzystać inne swoje atuty. Zawsze chciała być baletnicą i miała do tego całkiem niezłe predyspozycje, długie nogi, które wyćwiczyła do tego stopnia, że potrafiła poruszać się na ugiętych niczym baletnica stopach. Nigdy jednak nie spełniła tego marzenia, ponieważ kolidowałoby to z jej nauką w Hogwarcie, czego nie zamieniłaby na nic innego na świecie. Przerzuciła sobie torbę przez ramię i lekkim krokiem ruszyła do wyjścia z Wielkiej Sali, by odpocząć na błoniach, zalanych promieniami wiosennego słońca.
- Cara Rhee
Re: [uczennica] Sherisse Rhian
Sro Kwi 15, 2015 8:41 pm
Z nią się zawsze zgadzać trzeba.~
Długo oczekiwana karta i nie zawiodła mnie w ogóle. Nawet czcionka tych listów jest całkiem czytelna, karta ładna, dużo z niej można się dowiedzieć, wszystko na plus.
Uwaga, ogłaszam pierwszy w mojej karierze poziom wybitny. I łap 20 fasolek.
Akcept.
Długo oczekiwana karta i nie zawiodła mnie w ogóle. Nawet czcionka tych listów jest całkiem czytelna, karta ładna, dużo z niej można się dowiedzieć, wszystko na plus.
Uwaga, ogłaszam pierwszy w mojej karierze poziom wybitny. I łap 20 fasolek.
Akcept.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach