- Emmelina Vance
Re: Ziemia niczyja
Wto Cze 27, 2017 6:39 pm
To niezwykłe, że każdy czas ma swoich liderów. Dwie strony barykady. Jakby nie dało się tego rozwiązać jakoś inaczej. Czarodzieje mają się za bardziej cywilizowanych niż mugole, za tych, którzy wiedzą, czym jest prawdziwy postęp, kultura i rozwój, a mimo tego wciąż nie nauczyli się, że tak naprawdę są bardzo bliscy zwierzętom, bo tak jak one wyznają zasadę, iż tylko silniejszy ma prawo przeżyć. Cóż, jak widać selekcja naturalna dotyka każdego niezależnie od tego, czy potrafi dobrze machać różdżką, czy nie. Emmelina jednak nie czuła się uwiązana, jak jakieś zwierzątko. Teoretycznie mogła zrezygnować z udziału w tym szaleństwie, ale po prostu tego nie chciała, bo widzi w tym coś więcej niż tłum spierający się o swoje pochodzenie. W tym wszystkim byli ludzie. W tym dziewczynka, którą ratowała. Dziecko, które było zaledwie skutkiem ubocznym tego całego cyrku, jaki się odbywa. Wyznawała zasadę żyj i daj żyć innym, ale kiedy ci "inni" przestają dawać żyć reszcie... cóż, perspektywa się zmienia.
- A chciałbyś? - Och, czyżby Drake miał powodu, by nie obiecywać, że nie wyląduje w szpitalu? Zwykły rozsądek, czy uzasadnione stwierdzenie? Emmelina nie była pewna, ale nie było co drążyć. Przecież nawet jeśli planował cokolwiek ryzykownego to raczej nie przyzna jej, że może na wszelki wypadek szykować jakieś miejsce w szpitalu. Co więcej to mogło być nic wielkiego. Czasami ludzie kończą w szpitalu przypadkiem. Mało kto wystawia się na niebezpieczeństwo z premedytacją, nie miała więc powodów, by podejrzewać go o to. Nie zakładała nigdy z góry, że ma do czynienia z jakimiś szarlatanami. W końcu szaleństwo też może mieć swój sens, któż to wie. Może jesteśmy zbyt głupi, by za nim nadążyć.
- Mieszkańcy tego miejsca mają chyba jej nadmiar. Ale dobrze, że mamy jeszcze takie przestrzenie. Wydają się być wyjątkowe przez ten spokój - Kiedy wszystko dookoła powoli zmierza ku jakiemuś ogromnemu BUM... tutaj jest zwyczajnie. Jakby wielkie problemy tłumów małych ludzi nie były istotne. Przyroda nie potrzebuje dyskusji o czystości krwi, by móc funkcjonować. Nie dotyczy jej to, więc może sobie być. Od tak, po prostu trwać mimo tego, że dookoła giną ludzie. I tacy zwykli (bądź mniej) ludzie mogą sobie przyjść, usiąść i nie martwić przez chwilę o nic, bo mają dookoła ładny widok, spokój i drzewo do oparcia się. Tak niewiele, a jak widać wystarcza do tego, by chłonąć przestrzeń.
- A chciałbyś? - Och, czyżby Drake miał powodu, by nie obiecywać, że nie wyląduje w szpitalu? Zwykły rozsądek, czy uzasadnione stwierdzenie? Emmelina nie była pewna, ale nie było co drążyć. Przecież nawet jeśli planował cokolwiek ryzykownego to raczej nie przyzna jej, że może na wszelki wypadek szykować jakieś miejsce w szpitalu. Co więcej to mogło być nic wielkiego. Czasami ludzie kończą w szpitalu przypadkiem. Mało kto wystawia się na niebezpieczeństwo z premedytacją, nie miała więc powodów, by podejrzewać go o to. Nie zakładała nigdy z góry, że ma do czynienia z jakimiś szarlatanami. W końcu szaleństwo też może mieć swój sens, któż to wie. Może jesteśmy zbyt głupi, by za nim nadążyć.
- Mieszkańcy tego miejsca mają chyba jej nadmiar. Ale dobrze, że mamy jeszcze takie przestrzenie. Wydają się być wyjątkowe przez ten spokój - Kiedy wszystko dookoła powoli zmierza ku jakiemuś ogromnemu BUM... tutaj jest zwyczajnie. Jakby wielkie problemy tłumów małych ludzi nie były istotne. Przyroda nie potrzebuje dyskusji o czystości krwi, by móc funkcjonować. Nie dotyczy jej to, więc może sobie być. Od tak, po prostu trwać mimo tego, że dookoła giną ludzie. I tacy zwykli (bądź mniej) ludzie mogą sobie przyjść, usiąść i nie martwić przez chwilę o nic, bo mają dookoła ładny widok, spokój i drzewo do oparcia się. Tak niewiele, a jak widać wystarcza do tego, by chłonąć przestrzeń.
- Drake Deverill
Re: Ziemia niczyja
Czw Cze 29, 2017 6:34 pm
Chaos w takich przedsięwzięciach nie jest wskazany, dlatego naturalną koleją rzeczy jest to, że każda frakcja ma swojego lidera. Jak dotąd nikt nie wymyślił lepszej strategii niż powierzenie komuś zaszczytnej roli szefa, który zbiera wszystkie laury, ale również obrywa jako pierwszy w przypadku złych decyzji. Zasadniczą różnicą między poplecznikami Voldemorta a działaczami Zakonu Feniksa było to, że śmierciożercy niekiedy byli wręcz zastraszani i bardziej ze strachu, niż z zamiłowania znajdowali się w tej organizacji. Co innego ludzie Dumbledore, którzy byli oddani sprawie i tak naprawdę tylko pojedyncze, czarne owce nie były pewne swoich zamiarów. Ostatecznie jednak, to i tak Czarny Pan miał więcej ludzi obok siebie i nawet jeśli ich jakość dogorywa, to ilość może zrobić różnicę.
- Nie jestem hipochondrykiem - odparł spokojnie, ucinając tym samym spekulacje o możliwej chęci trafienia do szpitala.
Poprzednia jego wypowiedź miała wyłącznie charakter ostentacyjny, realistyczny wręcz. Nie znał swojej przyszłości, a wobec nadchodzących wydarzeń i wielu niebezpieczeństw, czyhających gdzieś wśród tłumów, nie mógł wykluczyć tego, iż kiedyś ponownie spotkają się w szpitalu św. Munga, może nawet w gorszych okolicznościach. Samoświadomość i pewne doświadczenie podpowiadały mu, iż taka wizja nie jest daleka od ziszczenia się, zatem jego reakcja była całkowicie normalna.
Skinął porozumiewawczo głową w jej stronę, przytakując tym samym na kolejną tezę. Istotnie, spokój tego miejsca dodawał swego rodzaju magii i wyjątkowości takim przestrzeniom, dzięki czemu można było uzyskać wrażenie względnego spokoju. Z pewnością było to pokrzepiające i gdy tylko Drake myślał o takich miejscach, przestawały targać nim emocje, robiąc miejsce dla uspokojenia nerwów. Bo przecież - co innego im pozostało wobec nieuchronnie zbliżającej się wojny?
- Co robisz tak daleko od Londynu? - spytał po chwili głębokiej ciszy, przenosząc z powrotem wzrok na swoją starą znajomą.
- Nie jestem hipochondrykiem - odparł spokojnie, ucinając tym samym spekulacje o możliwej chęci trafienia do szpitala.
Poprzednia jego wypowiedź miała wyłącznie charakter ostentacyjny, realistyczny wręcz. Nie znał swojej przyszłości, a wobec nadchodzących wydarzeń i wielu niebezpieczeństw, czyhających gdzieś wśród tłumów, nie mógł wykluczyć tego, iż kiedyś ponownie spotkają się w szpitalu św. Munga, może nawet w gorszych okolicznościach. Samoświadomość i pewne doświadczenie podpowiadały mu, iż taka wizja nie jest daleka od ziszczenia się, zatem jego reakcja była całkowicie normalna.
Skinął porozumiewawczo głową w jej stronę, przytakując tym samym na kolejną tezę. Istotnie, spokój tego miejsca dodawał swego rodzaju magii i wyjątkowości takim przestrzeniom, dzięki czemu można było uzyskać wrażenie względnego spokoju. Z pewnością było to pokrzepiające i gdy tylko Drake myślał o takich miejscach, przestawały targać nim emocje, robiąc miejsce dla uspokojenia nerwów. Bo przecież - co innego im pozostało wobec nieuchronnie zbliżającej się wojny?
- Co robisz tak daleko od Londynu? - spytał po chwili głębokiej ciszy, przenosząc z powrotem wzrok na swoją starą znajomą.
- Emmelina Vance
Re: Ziemia niczyja
Sob Lip 01, 2017 2:35 pm
Nigdy jednak nie wiadomo, czy to właśnie jakość nie zadecyduje o tym, komu się uda. Jeśli poplecznicy lidera tej drugiej strony nie będą zbyt chętni, by ryzykować swoim życiem dla sprawy... cóż, może okazać się, że w kulminacyjnym punkcie rozpłynął się w powietrzu lub staną po drugiej stronie upatrując sobie w niej lepszą przyszłość niż tą przepełnioną strachem. To rzec jasna gdybanie, ale nie można ukryć, że czynników jest więcej, które w przyszłości mogą zmienić bilans sił. Żadne jednak z nich nie znało przyszłości. Nie dało się przewidzieć, co się opłaca na dłuższą metę. Wszystko może, ale nie musi stworzyć jakąś różnicę. Trudno mówić o jakiś konkretach, kiedy każdy ruch jest zależny od tego, co dopiero się wydarzy.
- Dobrze to słyszeć - Ludzie wmawiający sobie, że coś im jest są trudniejsi niż zwyczajni pacjenci. Zwykłemu wystarczy, że się go wyleczy. Temu pierwszemu trzeba by było podać lek na strach. Uniwersalnego jeszcze nie ma. Jeszcze gorzej, kiedy zaburzenie sprawia ból, a nie można tak łatwo usunąć czegoś z czyjejś głowy. To znaczy... niby można, ale nie tak to wszystko działa. Takie przypadki są już raczej skrajne i chyba nikt legalnie tak do końca tego nie robi. Zresztą nie jej dziedzina, więc nie powinno jej to bardziej martwić. Dziwnie byłoby jednak wiedzieć, że gdzieś za ścianą Drake próbuje wytłumaczyć innym uzdrowicielom, że muszą ratować go przed rychłą śmiercią. Można powiedzieć, że to mało komfortowa sytuacja.
- Sam już odpowiedziałeś na to pytanie. "Niekiedy człowiek potrzebuje przestrzeni". Czyli kompletnego nic nie robienia - Można by rzec, że się szlaja po prostu wszędzie i nigdzie. Co jednak innego miała robić? Uczyła się obecnie jak wygląda codzienność. Kogoś, kto większość życia spędza w szpitalu nie można posądzać o ogromne umiejętności wykorzystywania wolnego czasu. Spacerowanie jednak wydawało się bardziej logiczne niż picie w jakimś pubie. Zdecydowanie rozsądniejsza wersja. Dodając do tego ten cały syf, które ma miejsce to po prostu czuła się w obowiązku, by się ruszyć. Ludzie wykańczają się strachem, zamykają w domach. A przecież jeśli ma wydarzyć się coś złego to stanie się to nawet za zamkniętymi drzwiami.
- Czasami po prostu dobrze jest zostawić za sobą całe to zamieszanie. Ciągłe rozmowy o tym, jak to jest źle. Drzewa nie mają w zwyczaju narzekać. To całkiem miła odmiana - Dodała to po chwili, kiedy rozsiadła się nieco wygodniej. Nie lubiła skrajnego pesymizmu, jaki przedstawiają obecnie ludzie. To męczące, kiedy wszyscy próbują wytłumaczyć ci, że to już totalnym koniec i jedyne co pozostało do zrobienia to kupno trumny i miejsca na cmentarzu. Nie wątpiła w to, że kiedyś umrze, ale zastanawianie się nad tym nie jest konieczne. A jak nie o umieraniu to o tym, jak źle się żyje. A przecież nie jest aż tak źle.
- A ty? Miałeś jakiś głębszy cel w przyjściu tutaj? Czy to po prostu ten spokój Cię skusił? - Cóż, nie wszystko musi mieć super bogatą historię. Ale może jednak w tej coś było? Z czystej uprzejmości chociażby wypada zapytać i o to.
Szybko jednak okazało się, że uprzejmości, uprzejmościami, ale nie mają aż tak wiele czasu, bo przecież jak tak będą siedzieć to zastanie ich noc i co wtedy? Wracanie z końca niczego nie jest bezpieczną wizją. Rozmowa więc dobiegła końca i po prostu poszli w swoje strony. Może jeszcze się kiedyś spotkają? Przypadki w końcu chodzą po ludziach. Szczególnie po szpitalach.
/zt x2
- Dobrze to słyszeć - Ludzie wmawiający sobie, że coś im jest są trudniejsi niż zwyczajni pacjenci. Zwykłemu wystarczy, że się go wyleczy. Temu pierwszemu trzeba by było podać lek na strach. Uniwersalnego jeszcze nie ma. Jeszcze gorzej, kiedy zaburzenie sprawia ból, a nie można tak łatwo usunąć czegoś z czyjejś głowy. To znaczy... niby można, ale nie tak to wszystko działa. Takie przypadki są już raczej skrajne i chyba nikt legalnie tak do końca tego nie robi. Zresztą nie jej dziedzina, więc nie powinno jej to bardziej martwić. Dziwnie byłoby jednak wiedzieć, że gdzieś za ścianą Drake próbuje wytłumaczyć innym uzdrowicielom, że muszą ratować go przed rychłą śmiercią. Można powiedzieć, że to mało komfortowa sytuacja.
- Sam już odpowiedziałeś na to pytanie. "Niekiedy człowiek potrzebuje przestrzeni". Czyli kompletnego nic nie robienia - Można by rzec, że się szlaja po prostu wszędzie i nigdzie. Co jednak innego miała robić? Uczyła się obecnie jak wygląda codzienność. Kogoś, kto większość życia spędza w szpitalu nie można posądzać o ogromne umiejętności wykorzystywania wolnego czasu. Spacerowanie jednak wydawało się bardziej logiczne niż picie w jakimś pubie. Zdecydowanie rozsądniejsza wersja. Dodając do tego ten cały syf, które ma miejsce to po prostu czuła się w obowiązku, by się ruszyć. Ludzie wykańczają się strachem, zamykają w domach. A przecież jeśli ma wydarzyć się coś złego to stanie się to nawet za zamkniętymi drzwiami.
- Czasami po prostu dobrze jest zostawić za sobą całe to zamieszanie. Ciągłe rozmowy o tym, jak to jest źle. Drzewa nie mają w zwyczaju narzekać. To całkiem miła odmiana - Dodała to po chwili, kiedy rozsiadła się nieco wygodniej. Nie lubiła skrajnego pesymizmu, jaki przedstawiają obecnie ludzie. To męczące, kiedy wszyscy próbują wytłumaczyć ci, że to już totalnym koniec i jedyne co pozostało do zrobienia to kupno trumny i miejsca na cmentarzu. Nie wątpiła w to, że kiedyś umrze, ale zastanawianie się nad tym nie jest konieczne. A jak nie o umieraniu to o tym, jak źle się żyje. A przecież nie jest aż tak źle.
- A ty? Miałeś jakiś głębszy cel w przyjściu tutaj? Czy to po prostu ten spokój Cię skusił? - Cóż, nie wszystko musi mieć super bogatą historię. Ale może jednak w tej coś było? Z czystej uprzejmości chociażby wypada zapytać i o to.
Szybko jednak okazało się, że uprzejmości, uprzejmościami, ale nie mają aż tak wiele czasu, bo przecież jak tak będą siedzieć to zastanie ich noc i co wtedy? Wracanie z końca niczego nie jest bezpieczną wizją. Rozmowa więc dobiegła końca i po prostu poszli w swoje strony. Może jeszcze się kiedyś spotkają? Przypadki w końcu chodzą po ludziach. Szczególnie po szpitalach.
/zt x2
- Mistrz Gry
Re: Ziemia niczyja
Sro Sty 10, 2018 2:46 am
[18.08]
Nadszedł kolejny dzień i kolejne spotkanie. Tym razem Roger Hewitt oprócz swojej grupy otrzymał również grupę swojego kolegi, dość często, jak na jego gust zbyt często, irytującego człowieka. Mowa tu była oczywiście o Derecu Frailu. I choć Roger starał się unikać mówienia o kimś w sposób negatywny to ten czarodziej, ten czarodziej, tak go doprowadzał do szewskiej pasji, że Roger nie potrafił inaczej. Udobruchany przed wyjściem przez swoją żonę, przygotował sobie konkretną listę na pożółkłym pergaminie i teleportował się spod domu na ziemię niczyją w Hogsmeade. Miał tylko nadzieję, że przyjdzie choć jedna osoba, że ani jedna ani druga grupa nie zapomniała o ostatnim spotkaniu w ramach kursu.
~
Każdy, kto przyjdzie zaczyna od podzielenia się z Rogerem wynikami swoich prób teleportowania się w obrębie pętli i nie tylko. Możecie wymyślić, możecie też skorzystać z wiedzy z poprzednich spotkań, etc.
Nadszedł kolejny dzień i kolejne spotkanie. Tym razem Roger Hewitt oprócz swojej grupy otrzymał również grupę swojego kolegi, dość często, jak na jego gust zbyt często, irytującego człowieka. Mowa tu była oczywiście o Derecu Frailu. I choć Roger starał się unikać mówienia o kimś w sposób negatywny to ten czarodziej, ten czarodziej, tak go doprowadzał do szewskiej pasji, że Roger nie potrafił inaczej. Udobruchany przed wyjściem przez swoją żonę, przygotował sobie konkretną listę na pożółkłym pergaminie i teleportował się spod domu na ziemię niczyją w Hogsmeade. Miał tylko nadzieję, że przyjdzie choć jedna osoba, że ani jedna ani druga grupa nie zapomniała o ostatnim spotkaniu w ramach kursu.
~
Każdy, kto przyjdzie zaczyna od podzielenia się z Rogerem wynikami swoich prób teleportowania się w obrębie pętli i nie tylko. Możecie wymyślić, możecie też skorzystać z wiedzy z poprzednich spotkań, etc.
- Emmelina Vance
Re: Ziemia niczyja
Sob Sty 13, 2018 6:28 pm
Emmelina nie mogła się wręcz doczekać kolejnego spotkania. To trochę tak, jakby znowu uczyła się w szkole. A że ten czas swojego życia bardzo miło wspomina to z ogromną radością szła przed siebie. Śmiesznie jej troszkę było tak kroczyć jakby ją energia rozpierała niczym trzylatka, który widzi ciasteczka na oknie i rzuca swoje zabawki na trawnik biegnąc do mamy zapytać, czy może już je jeść, ale cóż... nikt za radość życia karać nie powinien, prawda? Kiedy więc zbliżyła się i dostrzegła, że ktoś jednak tam jest, a i prowadzący czekał to tylko utwierdziła się jakoś w tym nieuzasadnionym szczęściu. W końcu to tak samo dobry dzień, jak inny, żeby się trochę ucieszyć z tego, że się po tym świecie człapie. Albo chociaż z faktu, że taką ładną okolice przychodzi im dziś oglądać.
- Dzień dobry panu! - z uśmiechem rzucone rzecz jasna, i to bardzo delikatnie, jak na jej euforię. Miała nadzieję, że i prowadzącemu się trochę radości życia udzieli.
- To wspaniałe, że są tacy ludzie, jak pan, którzy mają siłę na prowadzenie takich kursów. To musi być często męczące zajęcie, tak patrzeć na różne efekty ludzkich prób... Mi na początku szło... dziwnie, jeśli mogę w ogóle użyć takiego słowa. Nie działo się kompletnie nic. Po prostu nie ruszałam przedmiotów z miejsca, potem siebie również nie. Było to dosyć frustrujące, bo jednak jak człowiek widzi jakiekolwiek efekty, choćby te złe, to łatwiej mu zrobić postęp, a tak to człowiek zaczyna się frustrować. Potem jednak szło mi już lepiej. Kończyło się to drobnymi zranieniami, ale ostatecznie nie wydarzyło się nic gorszego przy kolejnych próbach, aż w końcu wyszło nawet bez dodatkowych urazów! To niesamowite uczucie, nie wiem czemu się szybciej za to nie zabrałam - Bo przecież powinno go to obchodzić, prawda? Wiedza o uczynionych postępach, brakach, zaletach i wadach pozwala na pójście do przodu, a przecież chodzi o to, by wreszcie człowiek się tego i owego w życiu nauczył. Toż to taka umiejętność musi być bardzo użyteczna! Dla niektórych konieczna do normalnego prowadzenia życia, można by rzec.
- Dzień dobry panu! - z uśmiechem rzucone rzecz jasna, i to bardzo delikatnie, jak na jej euforię. Miała nadzieję, że i prowadzącemu się trochę radości życia udzieli.
- To wspaniałe, że są tacy ludzie, jak pan, którzy mają siłę na prowadzenie takich kursów. To musi być często męczące zajęcie, tak patrzeć na różne efekty ludzkich prób... Mi na początku szło... dziwnie, jeśli mogę w ogóle użyć takiego słowa. Nie działo się kompletnie nic. Po prostu nie ruszałam przedmiotów z miejsca, potem siebie również nie. Było to dosyć frustrujące, bo jednak jak człowiek widzi jakiekolwiek efekty, choćby te złe, to łatwiej mu zrobić postęp, a tak to człowiek zaczyna się frustrować. Potem jednak szło mi już lepiej. Kończyło się to drobnymi zranieniami, ale ostatecznie nie wydarzyło się nic gorszego przy kolejnych próbach, aż w końcu wyszło nawet bez dodatkowych urazów! To niesamowite uczucie, nie wiem czemu się szybciej za to nie zabrałam - Bo przecież powinno go to obchodzić, prawda? Wiedza o uczynionych postępach, brakach, zaletach i wadach pozwala na pójście do przodu, a przecież chodzi o to, by wreszcie człowiek się tego i owego w życiu nauczył. Toż to taka umiejętność musi być bardzo użyteczna! Dla niektórych konieczna do normalnego prowadzenia życia, można by rzec.
- James Potter
Re: Ziemia niczyja
Nie Sty 14, 2018 6:45 pm
Przybył dość późno, chociaż po zgromadzonych osobach wcale nie było tego widać. Tym razem nie popełnił swego ostatniego błędu. Wieczorem położył się spać razem z gnomami, a rano wstał wystarczająco wcześnie by zjeść w spokoju śniadanie i mieć jeszcze chwilę na przeanalizowanie w jak tragicznej sytuacji się znajduje.
Minę miał grobową, blady był jak mleko, włosy potargane… jak zawsze, a czarny strój pozbawiony był jakichkolwiek guzików, by nie strzelać nimi tak jak ostatnio.
Podszedł do profesora by odhaczyć się na liście.
Cel.
Pal.
- Jak szło panu na ostatnich zajęciach?
Jamesa zamurowało. To nie pamiętał kogo musiał do kupy składać? Komu szło najgorzej? Odchrząknął zakładając ręce na piersi.
- No więc… Każda moja próba odniosła… jakiś efekt – zaczął powoli, bardzo powoli – Tak… Za każdym razem teleportowałem się, chociaż… Niekoniecznie tam gdzie bym chciał, jakoś tak… Nie mogłem się chyba skupić na tej pętli – znowu odchrząknął – No i nie wiem czy to nie przez wzgląd na obecność dam, ale zajęcia skończyłem bez koszuli… Podczas jednej próby trooochę się rozerwałem – podrapał się nerwowo po policzku – Ale tak jak wspominałem, za każdym razem udało mi się teleportować – pokiwał sam sobie głową – gdzieś… - dodał ciszej i zakończył swój tragiczny wywód.
Minę miał grobową, blady był jak mleko, włosy potargane… jak zawsze, a czarny strój pozbawiony był jakichkolwiek guzików, by nie strzelać nimi tak jak ostatnio.
Podszedł do profesora by odhaczyć się na liście.
Cel.
Pal.
- Jak szło panu na ostatnich zajęciach?
Jamesa zamurowało. To nie pamiętał kogo musiał do kupy składać? Komu szło najgorzej? Odchrząknął zakładając ręce na piersi.
- No więc… Każda moja próba odniosła… jakiś efekt – zaczął powoli, bardzo powoli – Tak… Za każdym razem teleportowałem się, chociaż… Niekoniecznie tam gdzie bym chciał, jakoś tak… Nie mogłem się chyba skupić na tej pętli – znowu odchrząknął – No i nie wiem czy to nie przez wzgląd na obecność dam, ale zajęcia skończyłem bez koszuli… Podczas jednej próby trooochę się rozerwałem – podrapał się nerwowo po policzku – Ale tak jak wspominałem, za każdym razem udało mi się teleportować – pokiwał sam sobie głową – gdzieś… - dodał ciszej i zakończył swój tragiczny wywód.
- Severus Snape
Re: Ziemia niczyja
Sro Sty 17, 2018 1:23 pm
Z każdym kolejnym spotkaniem zapał Severusa do nauki słabł, co prawda ciągłe wyjścia oszczędzały mu przesiadywania w cudownym domu, ale coraz mocniej czuł że ten kurs to strata czasu. Oczywiście nie miał zamiaru zrezygnować, i jeszcze bardziej zmarnować czas który już przepadł oraz co ważniejsze pieniądze na niego przeznaczone. Kiedy więc dostał informację o ostatnim spotkaniu zacisnął zęby i pojawił się w umówionym miejscu, niemal punktualnie. Jak zwykle przewijały się same znajome twarze, miał wrażenie, że kilkoro uczestników zrezygnowało już po pierwszym spotkaniu, ale nie miał zamiaru się nad tym zastanawiać.
Nawet obecność Pottera stała się prawie znośna, a raczej zdążył już przywyknąć do tego, że zmuszeni są przebywać tak blisko siebie. Właściwie, całkiem sprawnie szło im ignorowanie siebie nawzajem, i Severus miał nadzieję, że tak pozostanie.
Podszedł do prowadzącego, widząc, że podobnie postąpiło te kilka osób przed nim. Przywitał się skinieniem głowy i właściwie nie zaskoczyło go pytanie jakie padło zaraz po tym, a mianowicie, jak sobie radził na poprzednich zajęciach.
- Nie najlepiej, nie najgorzej. Teleportacja przedmiotu z pewnością szła mi lepiej niż... samego siebie. Nie obeszło się od pewnych urazów. Myślę, że problemem było moje podejście, ale wszystko dam radę wypracować - odpowiedział cicho i spokojnie, nie zastanawiając się zbytnio nad swoimi słowami. Powiedział jak było. Doskonale zdawał sobie sprawę, że gdyby wykazał chociaż trochę więcej zaangażowania, na pewno jego próby kończyłyby się lepiej. Instruktor i tak z pewnością kojarzył jak szło poszczególnym osobom, zwłaszcza, że nie było ich dużo, nie było więc sensu w okłamywaniu jego i siebie.
Nawet obecność Pottera stała się prawie znośna, a raczej zdążył już przywyknąć do tego, że zmuszeni są przebywać tak blisko siebie. Właściwie, całkiem sprawnie szło im ignorowanie siebie nawzajem, i Severus miał nadzieję, że tak pozostanie.
Podszedł do prowadzącego, widząc, że podobnie postąpiło te kilka osób przed nim. Przywitał się skinieniem głowy i właściwie nie zaskoczyło go pytanie jakie padło zaraz po tym, a mianowicie, jak sobie radził na poprzednich zajęciach.
- Nie najlepiej, nie najgorzej. Teleportacja przedmiotu z pewnością szła mi lepiej niż... samego siebie. Nie obeszło się od pewnych urazów. Myślę, że problemem było moje podejście, ale wszystko dam radę wypracować - odpowiedział cicho i spokojnie, nie zastanawiając się zbytnio nad swoimi słowami. Powiedział jak było. Doskonale zdawał sobie sprawę, że gdyby wykazał chociaż trochę więcej zaangażowania, na pewno jego próby kończyłyby się lepiej. Instruktor i tak z pewnością kojarzył jak szło poszczególnym osobom, zwłaszcza, że nie było ich dużo, nie było więc sensu w okłamywaniu jego i siebie.
- Lily Evans
Re: Ziemia niczyja
Sob Sty 27, 2018 2:49 pm
Ostatnie spotkanie kursu teleportacji w końcu miało się odbyć. Lily bardzo się niecierpliwiła, chciała mieć to z głowy, zwłaszcza, że miała tak dużą przerwę w ćwiczeniach. Niby coś tam próbowała robić na własną rękę, zbierała także informacje z gazet, ale co to było... prawie nic. Dlatego list z informacją o tym, że miała pojawić się na ziemi niczyjej na terenie Hogsmeade powitała z ulgą. Co prawda, trochę się obawiała, że nie zaliczy egzaminu, ale co szkodzi próbować. Nie mogła się poddać, nie teraz, gdy była tak blisko. Do Hogsmeade dostała się pociągiem, który nieco się spóźnił, więc ten kawałek ze stacji do miejsca spotkania przebiegła. Zarumieniona pojawiła się przy jakieś przyjaźnie wyglądającej kobiecie, z którą przywitała się uśmiechem, po czym rozejrzała się, machając krótko do Pottera i Severusa. Po krótszej chwili podeszła do prowadzącego, którego nie znała - miała w końcu zajęcia z Frailem, który najwyraźniej nie miał już sił poprowadzić jej grupę do końca.
- Dzień dobry, nazywam się Lily Evans. Na zajęciach w Hogwarcie szło mi raczej dobrze, kilka prób udało mi się zaliczyć, kilka niestety się nie powiodło. Ćwiczyłam też trochę na własną rękę, lecz nie za wiele, by nie wzbudzać podejrzeń wśród niemagicznych ludzi. Myślę, że jak się postaram to dam radę osiągnąć o wiele lepsze efekty - powiedziała, biorąc kilka razy głębszy oddech, po czym stanęła gdzieś z boku, w pewnej odległości od Jamesa i Severusa, najbliżej chyba Emmeliny.
- Dzień dobry, nazywam się Lily Evans. Na zajęciach w Hogwarcie szło mi raczej dobrze, kilka prób udało mi się zaliczyć, kilka niestety się nie powiodło. Ćwiczyłam też trochę na własną rękę, lecz nie za wiele, by nie wzbudzać podejrzeń wśród niemagicznych ludzi. Myślę, że jak się postaram to dam radę osiągnąć o wiele lepsze efekty - powiedziała, biorąc kilka razy głębszy oddech, po czym stanęła gdzieś z boku, w pewnej odległości od Jamesa i Severusa, najbliżej chyba Emmeliny.
- Mistrz Gry
Re: Ziemia niczyja
Sob Sty 27, 2018 4:34 pm
- Ach, dzień dobry, dzień dobry, panno Vance - przywitał się również i Roger, trochę zaskoczony tą energią, zaznaczając jej obecność przy okazji na liście. - Rozumiem, czasami jest, jeśli mam być szczery, ale to w końcu praca. Nawet najwięksi miłośnicy swoich zajęć, czują się nieraz zmęczeni. Proszę się jednak nie poddawać i pracować nad tym dalej. Ćwiczenia sporo robią, tak samo podejście.
Nauczyciela obchodziło wszystko, co miało związek z kursem. Oczywiście, że tak, w przeciwieństwie do takiego Dereka chociażby. Na samą myśl, czuł żółć w gardle, no ale to nie było takie istotne. Następny pojawił się James Potter. Roger słuchał go w spokoju, czekając aż skończy mówić.
- Zgadza się. Miał jednak pan kilka dobrych prób, więc niech pan ćwiczy dzisiejszego dnia, a później jeszcze przed egzaminem - odpowiedział i przywitał się z kolejną osobą, czyli z Severusem Snape.
- Oby tak dalej. Przy odpowiednim zaangażowaniu, powinno pójść panu lepiej - odznaczył i jego na liście. Miał właśnie zaczynać, gdy pojawiła się jeszcze jedna osoba.
- Ach, witam panią, pani Evans. Bardzo dobrze - i kolejny ptaszek na pergaminie. - Myślę, że możemy już zaczynać. Dzisiaj będzie bez pętli, bardziej pod kątem egzaminu, który odbywać się będzie w Ministerstwie Magii, o ile dobrze pamiętam, na poziomie szóstym, Departament Transportu Magicznego. Czasem jest on na zewnątrz, ale ze względu na pewne komplikacje, w tym roku postanowiono go zrobić w Ministerstwie. W każdym razie, jak już mówiłem, będziecie teleportować się bez pętli. Waszym zadaniem będzie wykorzystywanie zdobytej wiedzy i pojawienie się w kilku punktach. Przy drzewie, przy skrzyni, którą zaraz zobaczycie i... - zrobił przerwę, pokazując duże drzewo niedaleko nich, następnie skrzynię, znajdującą się kawałek dalej od drzewa. - Przy małym pucharku, znajdującym się 50 m od skrzyni. Nie zobaczycie go, gdyż jest on ukryty w trawie, ale go wam opiszę.
I zaczął opisywać naczynie, które od innych pucharów różniło się jedynie symbolem zrobionych z tanich kamieni. Symbol miał przedstawiać ślimaka.
- Gdy będziecie gotowi, zaczynajcie. Gdybyście mieli pytania lub potrzebowali pomocy, będę tutaj.
Wyciągnął z kieszeni miniaturowy fotel, który za pomocą różdżki by powiększył - oczywiście miniatura była już wtedy na ziemi. Następnie zajął w nim miejsce i wyciągnął z kieszeni czasopismo noszące wdzięczny tytuł "Tajemnice Starych Magów".
~
Tak jak poprzednio, rzucacie kością z napisem 'Teleportacja'. Macie nieograniczoną ilość prób i z racji że jest was tak mało, nie ma kolejki ani nic w tym rodzaju, przy czym, w przypadku wyrzucenia jakieś niezbyt przychylnej kości, musicie czekać (i każda próba kosztuje Was daną ilość PŻ).
Nie możecie też rzucić kolejny raz, jeśli Wasz poprzedni post nie jest uzupełniony. Jeśli uda wam się wylądować przy drzewie, skrzyni i pucharze to możecie uznać, że zadanie zostało ukończone.
Opcje:
- Teleportacja nieudana - nic się nie dzieje, nie przenosicie się, ale czujecie krótkie, lekkie zmęczenie (-5 PŻ)
- Lekkie rany - przenieśliście się, ale z trudem i poza wyznaczone pole lub też przed, na dodatek na ciele występują lekkie nacięcia lub też w miejscu z którego się teleportowaliście zostają jakieś resztki ubrań (-7 PŻ)
- Poważne rany - komuś na pewno się udało przenieść blisko celu, ale za to z paskudnymi ranami i z brakiem kawałka ciała; szybko podany eliksir z pewnością zadziała (-14 PŻ)
- Rozczłonkowanie - przenieśliście się i może i w okolice celu, ale za to w kawałkach, które wylądowały wokół danego celu. Przez jakiś czas po poskładaniu was do kupy, czujecie się mocno zdezorientowani (-20 PŻ)
- Teleportacja udana - wszystko wyszło tak jak należy, bez większych problemów wylądowaliście przy celu (-3 PŻ)
Od razu możecie przyjąć, że udzielono wam pomocy, podano eliksir, użyto zaklęć, etc., by w razie czego nie czekać na posty MG.
Uwaga!
Odzyskujecie tutaj (i przynajmniej na razie) tylko połowę utraconych PŻ!
KTO SKOŃCZY, MOŻE JUŻ PISAĆ TUTAJ. TAM WŁAŚNIE ODBĘDZIE SIĘ EGZAMIN.
Nauczyciela obchodziło wszystko, co miało związek z kursem. Oczywiście, że tak, w przeciwieństwie do takiego Dereka chociażby. Na samą myśl, czuł żółć w gardle, no ale to nie było takie istotne. Następny pojawił się James Potter. Roger słuchał go w spokoju, czekając aż skończy mówić.
- Zgadza się. Miał jednak pan kilka dobrych prób, więc niech pan ćwiczy dzisiejszego dnia, a później jeszcze przed egzaminem - odpowiedział i przywitał się z kolejną osobą, czyli z Severusem Snape.
- Oby tak dalej. Przy odpowiednim zaangażowaniu, powinno pójść panu lepiej - odznaczył i jego na liście. Miał właśnie zaczynać, gdy pojawiła się jeszcze jedna osoba.
- Ach, witam panią, pani Evans. Bardzo dobrze - i kolejny ptaszek na pergaminie. - Myślę, że możemy już zaczynać. Dzisiaj będzie bez pętli, bardziej pod kątem egzaminu, który odbywać się będzie w Ministerstwie Magii, o ile dobrze pamiętam, na poziomie szóstym, Departament Transportu Magicznego. Czasem jest on na zewnątrz, ale ze względu na pewne komplikacje, w tym roku postanowiono go zrobić w Ministerstwie. W każdym razie, jak już mówiłem, będziecie teleportować się bez pętli. Waszym zadaniem będzie wykorzystywanie zdobytej wiedzy i pojawienie się w kilku punktach. Przy drzewie, przy skrzyni, którą zaraz zobaczycie i... - zrobił przerwę, pokazując duże drzewo niedaleko nich, następnie skrzynię, znajdującą się kawałek dalej od drzewa. - Przy małym pucharku, znajdującym się 50 m od skrzyni. Nie zobaczycie go, gdyż jest on ukryty w trawie, ale go wam opiszę.
I zaczął opisywać naczynie, które od innych pucharów różniło się jedynie symbolem zrobionych z tanich kamieni. Symbol miał przedstawiać ślimaka.
- Gdy będziecie gotowi, zaczynajcie. Gdybyście mieli pytania lub potrzebowali pomocy, będę tutaj.
Wyciągnął z kieszeni miniaturowy fotel, który za pomocą różdżki by powiększył - oczywiście miniatura była już wtedy na ziemi. Następnie zajął w nim miejsce i wyciągnął z kieszeni czasopismo noszące wdzięczny tytuł "Tajemnice Starych Magów".
~
Tak jak poprzednio, rzucacie kością z napisem 'Teleportacja'. Macie nieograniczoną ilość prób i z racji że jest was tak mało, nie ma kolejki ani nic w tym rodzaju, przy czym, w przypadku wyrzucenia jakieś niezbyt przychylnej kości, musicie czekać (i każda próba kosztuje Was daną ilość PŻ).
Nie możecie też rzucić kolejny raz, jeśli Wasz poprzedni post nie jest uzupełniony. Jeśli uda wam się wylądować przy drzewie, skrzyni i pucharze to możecie uznać, że zadanie zostało ukończone.
Opcje:
- Teleportacja nieudana - nic się nie dzieje, nie przenosicie się, ale czujecie krótkie, lekkie zmęczenie (-5 PŻ)
- Lekkie rany - przenieśliście się, ale z trudem i poza wyznaczone pole lub też przed, na dodatek na ciele występują lekkie nacięcia lub też w miejscu z którego się teleportowaliście zostają jakieś resztki ubrań (-7 PŻ)
- Poważne rany - komuś na pewno się udało przenieść blisko celu, ale za to z paskudnymi ranami i z brakiem kawałka ciała; szybko podany eliksir z pewnością zadziała (-14 PŻ)
- Rozczłonkowanie - przenieśliście się i może i w okolice celu, ale za to w kawałkach, które wylądowały wokół danego celu. Przez jakiś czas po poskładaniu was do kupy, czujecie się mocno zdezorientowani (-20 PŻ)
- Teleportacja udana - wszystko wyszło tak jak należy, bez większych problemów wylądowaliście przy celu (-3 PŻ)
Od razu możecie przyjąć, że udzielono wam pomocy, podano eliksir, użyto zaklęć, etc., by w razie czego nie czekać na posty MG.
Uwaga!
Odzyskujecie tutaj (i przynajmniej na razie) tylko połowę utraconych PŻ!
KTO SKOŃCZY, MOŻE JUŻ PISAĆ TUTAJ. TAM WŁAŚNIE ODBĘDZIE SIĘ EGZAMIN.
- James Potter
Re: Ziemia niczyja
Sob Sty 27, 2018 6:05 pm
Kiwnął głową na odpowiedź prowadzącego i nie zwlekając odwrócił się by odejść. Z założonymi rękoma na piersi obserwował jak przybył parszywy Smark i tuż przed samym początkiem zajęć, zaziajana Lily. Coś im się wszystkim całkowicie popierdzieliło, to on powinien wpaść ostatni, a Evans powinna sterczeć tu już od wschodu słońca. Mimo to i tak się ucieszył, że Wycierus i Ruda przyszli oddzielnie, chociaż nie dał tego po sobie poznać.
Powitał się z Lily niemrawym kiwnięciem głowy i przeniósł wzrok na rozpoczynającego ćwiczenia Rogera. Nie podobało mu się to co mówił, a jeszcze bardziej to, że sam rozwalił się w fotelu i wlepił swe gały w gazetę. Będę tutaj. Fantastycznie. I to się nazywa zaangażowanie w zajęcia?
Chyba starał się ignorować obecność Lily i Severusa, miał nadzieję że tak będzie prościej. Nie czekając, przeszedł do ćwiczeń. Wmawiał sobie, że to trochę jak z Quidditchem, parę razy zlecisz z miotły, ale w końcu opanujesz to co chcesz do perfekcji. I może chociaż na miotle szło mu zdecydowanie lepiej, to wierzył że i teleportacja jest… do ogarnięcia.
Wdech. Wydech. I po chwili skupienia przeszedł do pierwszej próby. Próby w której, jak właściwie w każdej, teleportował się, i to nawet w okolicę pierwszej bazy, niestety z tym małym szczegółem, że nie zrobił tego w całości. Rozczłonkował się, tego był pewny, nie miał jednak pojęcia, co dokładnie poszło nie tak, gdyż ból zalewał całego jego ciało, a on nie był w stanie nawet unieść głowy by sprawdzić, gdzie jest reszta. W nikłej świadomości czekał więc, aż szanowny prowadzący raczy ruszyć dupę z fotela i poskłada go do kupy.
__________
80 PŻ
Powitał się z Lily niemrawym kiwnięciem głowy i przeniósł wzrok na rozpoczynającego ćwiczenia Rogera. Nie podobało mu się to co mówił, a jeszcze bardziej to, że sam rozwalił się w fotelu i wlepił swe gały w gazetę. Będę tutaj. Fantastycznie. I to się nazywa zaangażowanie w zajęcia?
Chyba starał się ignorować obecność Lily i Severusa, miał nadzieję że tak będzie prościej. Nie czekając, przeszedł do ćwiczeń. Wmawiał sobie, że to trochę jak z Quidditchem, parę razy zlecisz z miotły, ale w końcu opanujesz to co chcesz do perfekcji. I może chociaż na miotle szło mu zdecydowanie lepiej, to wierzył że i teleportacja jest… do ogarnięcia.
Wdech. Wydech. I po chwili skupienia przeszedł do pierwszej próby. Próby w której, jak właściwie w każdej, teleportował się, i to nawet w okolicę pierwszej bazy, niestety z tym małym szczegółem, że nie zrobił tego w całości. Rozczłonkował się, tego był pewny, nie miał jednak pojęcia, co dokładnie poszło nie tak, gdyż ból zalewał całego jego ciało, a on nie był w stanie nawet unieść głowy by sprawdzić, gdzie jest reszta. W nikłej świadomości czekał więc, aż szanowny prowadzący raczy ruszyć dupę z fotela i poskłada go do kupy.
__________
80 PŻ
- Mistrz Gry
Re: Ziemia niczyja
Sob Sty 27, 2018 6:05 pm
The member 'James Potter' has done the following action : Rzuć kością
'Teleportacja' :
Result :
'Teleportacja' :
Result :
- Lily Evans
Re: Ziemia niczyja
Sob Lut 03, 2018 7:54 pm
Nie zwracała tak uwagi na Jamesa czy Severusa - wiedziała, że to ich dwójka będzie ją najbardziej rozpraszać, musiała się w końcu skupić. Wysłuchała instrukcji nauczyciela od Teleportacji i w duchu westchnęła. Nieco się stresowała, jeszcze nigdy tak naprawdę się nie aportowała, a próby w zamku to było tak naprawdę nic w porównaniu do tego, co było dzisiaj. A już za chwilę egzamin! Trochę zadrżały jej dłonie, a kiedy Potter się rozczłonkował to zrobiła się blada i tylko patrzyła jak starszy mężczyzna mu pomaga. Na Boga, nie mogła się skupić na tym drzewie i kiedy w końcu spróbowała, zamykając kurczowo oczy, poczuła silny ból i się przewróciła, odkrywając, że jej noga została w tamtym miejscu. Nie była w stanie nic powiedzieć, jedynie dała znać panu Hewittowi by jej pomógł.
- Mistrz Gry
Re: Ziemia niczyja
Sob Lut 03, 2018 7:54 pm
The member 'Lily Evans' has done the following action : Rzuć kością
'Teleportacja' :
Result :
'Teleportacja' :
Result :
- Emmelina Vance
Re: Ziemia niczyja
Czw Lut 08, 2018 5:52 pm
Bywało lepiej i gorzej, jak dotychczas. Próby nie zniechęcenia się jednak wychodziły jej całkiem nieźle, a i z dobrym humorem to już powinno być łatwiej, czyż nie? Pozytywne nastawienie ponoć tyle potrafi zmienić! Wesolutka, szczęśliwa jakby dzień to był najlepszy w roku przystąpiła po raz kolejny do (jak się okazuje) prawdziwego wyzwania dla siebie. Już myślała, że może tak, może się uda, a tu...
Cóż, wyszło tak, jak ostatnio ku jej niepocieszeniu. Czyli w sumie to nic się nie wydarzyło. A nic jest naprawdę bardziej przerażające niż cokolwiek. Naprawdę zaczynała się trochę obawiać, że może po prostu nie jest do tego stworzona i tyle.
Cóż, wyszło tak, jak ostatnio ku jej niepocieszeniu. Czyli w sumie to nic się nie wydarzyło. A nic jest naprawdę bardziej przerażające niż cokolwiek. Naprawdę zaczynała się trochę obawiać, że może po prostu nie jest do tego stworzona i tyle.
- Mistrz Gry
Re: Ziemia niczyja
Czw Lut 08, 2018 5:52 pm
The member 'Emmelina Vance' has done the following action : Rzuć kością
'Teleportacja' :
Result :
'Teleportacja' :
Result :
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach