- Albus Dumbledore
Albus Dumbledore [Dorosły]
Pią Mar 06, 2015 5:26 pm
Imię i nazwisko: Albus Percival Wulfryk Brian Dumbledore
Data urodzenia: 22 lipiec 1881 rok
Czystość krwi: Półkrwi
Była szkoła: Hogwart, Gryffindor
Praca: Dyrektor Hogwartu, dawniej nauczyciel transmutacji
Różdżka: Czarny bez, włos z ogona Testrala, 15 cali
Widok z Ain Eingarp: Albus Dumbledore bardzo przeżył śmierć swojej siostry, podobnie jak jego brat Aberforth. Na pogrzebie Ariany obaj się pokłócili do tego stopnia, że Aberforth złamał Albusowi nos. Dlatego w Zwierciadle Ain Eingarp widział Arianę.
Niegdyś długie, kasztanowe włosy rosły na jego czaszce. Teraz nie było po nich żadnego śladu. Większość czarodziejów miało wrażenie, że dyrektor Hogwartu urodził się ze swą siwizną. Długa biała broda - mógłby pracować, jako święty Mikołaj! Niestety miał na głowie nie tylko całą szkołę magii, ale także Zakon Feniksa. Zajęcia grubasa w czerwonym mundurku w porównaniu z brzemieniem, które nosił i odpowiedzialnością spoczywającą na nim były jak wakacje. Sięgnął do kieszeni swojej eleganckiej szaty i wyciągnął opakowanie cytrynowych dropsów. Włożył jednego do buzi i ruszył przed siebie. Niebieskie oczy, patrzyły w jeden punkt. Nie drgnęły, ani na chwilę, zdradzając tym samym, że uwaga Dumbledore'a była skupiona na odległym wydarzeniu, które działo się w jego głowie. Analizował, myślał i tak w kółko, starając się doprowadzić wszystko do należytego porządku. Oj, dużo ten stary dziadyga miał na głowie! Zatrzymał się na chwilę przed oknem wychodzącym na dziedziniec. Jego okulary zsunęły się delikatnie z haczykowatego nosa, gdy spojrzał w dół. Dwoje młodych Gryfonów najwidoczniej coś kombinowało. Zaczął przyglądać im się uważnie i uśmiechnął się. Przypomniało mu się, jak w młodości przez przypadek wysadził salę eliksirów. Zakradł się w nocy, chcąc przyrządzić eliksir... już nawet nie pamiętał jaki i po co. Zostawił na chwilę bulgoczące składniki w kociołku, ponieważ usłyszał, że ktoś się zbliża. Okazało się, że był to profesor od eliksirów, jakie było jego zdziwienie gdy sala wybuchła na jego oczach. Oczywiście młodemu Albusowi się upiekło. Postanowił, że już nigdy nie będzie robić takich nocnych, wybuchowych wypadów.
Niespodziewanie do jego uszów dobiegł znajomy głos. Odwrócił się w tamtą stronę ujrzawszy profesor McGonagall. Ta mądra kobieta znowu postanowiła udzielić reprymendy swoim wychowankom. Cała Minerwa! Wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę. Mógłby nawet się z nią ożenić, gdyby nie miał innych preferencji seksualnych, które tak skrycie ukrywał. Jak widać problemy osobiste również miał i nie był jakimś Bogiem. Niespodziewanie odwrócił się i ruszył z powrotem do swojego gabinetu, aby tam poddać się swoim retrospekcjom i kombinacjom. Po drodze zakosił paczkę cukierków, które jakiś uczeń zostawił na ławce. Jak się później okazało były to fasolki, za którymi nie przepadał. W młodości trafił na fasolkę o smaku wymiocin.
- Ech... może tym razem mi się uda?- Westchnął i sięgnął po jedną. Włożył do ust i zaczął rzuć.
Data urodzenia: 22 lipiec 1881 rok
Czystość krwi: Półkrwi
Była szkoła: Hogwart, Gryffindor
Praca: Dyrektor Hogwartu, dawniej nauczyciel transmutacji
Różdżka: Czarny bez, włos z ogona Testrala, 15 cali
Widok z Ain Eingarp: Albus Dumbledore bardzo przeżył śmierć swojej siostry, podobnie jak jego brat Aberforth. Na pogrzebie Ariany obaj się pokłócili do tego stopnia, że Aberforth złamał Albusowi nos. Dlatego w Zwierciadle Ain Eingarp widział Arianę.
Niegdyś długie, kasztanowe włosy rosły na jego czaszce. Teraz nie było po nich żadnego śladu. Większość czarodziejów miało wrażenie, że dyrektor Hogwartu urodził się ze swą siwizną. Długa biała broda - mógłby pracować, jako święty Mikołaj! Niestety miał na głowie nie tylko całą szkołę magii, ale także Zakon Feniksa. Zajęcia grubasa w czerwonym mundurku w porównaniu z brzemieniem, które nosił i odpowiedzialnością spoczywającą na nim były jak wakacje. Sięgnął do kieszeni swojej eleganckiej szaty i wyciągnął opakowanie cytrynowych dropsów. Włożył jednego do buzi i ruszył przed siebie. Niebieskie oczy, patrzyły w jeden punkt. Nie drgnęły, ani na chwilę, zdradzając tym samym, że uwaga Dumbledore'a była skupiona na odległym wydarzeniu, które działo się w jego głowie. Analizował, myślał i tak w kółko, starając się doprowadzić wszystko do należytego porządku. Oj, dużo ten stary dziadyga miał na głowie! Zatrzymał się na chwilę przed oknem wychodzącym na dziedziniec. Jego okulary zsunęły się delikatnie z haczykowatego nosa, gdy spojrzał w dół. Dwoje młodych Gryfonów najwidoczniej coś kombinowało. Zaczął przyglądać im się uważnie i uśmiechnął się. Przypomniało mu się, jak w młodości przez przypadek wysadził salę eliksirów. Zakradł się w nocy, chcąc przyrządzić eliksir... już nawet nie pamiętał jaki i po co. Zostawił na chwilę bulgoczące składniki w kociołku, ponieważ usłyszał, że ktoś się zbliża. Okazało się, że był to profesor od eliksirów, jakie było jego zdziwienie gdy sala wybuchła na jego oczach. Oczywiście młodemu Albusowi się upiekło. Postanowił, że już nigdy nie będzie robić takich nocnych, wybuchowych wypadów.
Niespodziewanie do jego uszów dobiegł znajomy głos. Odwrócił się w tamtą stronę ujrzawszy profesor McGonagall. Ta mądra kobieta znowu postanowiła udzielić reprymendy swoim wychowankom. Cała Minerwa! Wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę. Mógłby nawet się z nią ożenić, gdyby nie miał innych preferencji seksualnych, które tak skrycie ukrywał. Jak widać problemy osobiste również miał i nie był jakimś Bogiem. Niespodziewanie odwrócił się i ruszył z powrotem do swojego gabinetu, aby tam poddać się swoim retrospekcjom i kombinacjom. Po drodze zakosił paczkę cukierków, które jakiś uczeń zostawił na ławce. Jak się później okazało były to fasolki, za którymi nie przepadał. W młodości trafił na fasolkę o smaku wymiocin.
- Ech... może tym razem mi się uda?- Westchnął i sięgnął po jedną. Włożył do ust i zaczął rzuć.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|