Go down
avatar
Oczekujący
Lyrae Fletcher

Lyrae Fletcher [uczennica] Empty Lyrae Fletcher [uczennica]

Sro Lut 11, 2015 6:24 pm


Informacje podstawowe:


Imię i nazwisko:
Lyrae Wega Fletcher. Zgodnie z tradycją rodziny jej pradziadka pierworodne dziecko otrzymuje imię pochodzące od nazw gwiazdozbiorów. Także stało się i w jej przypadku.
Przez znajomych nazywana jest Rae.

Data urodzenia:
10 lutego 1960r

Czystość krwi:
Narodzona z dwojga czarodziejów półkrwi, więc i jej krew jest czysta w połowie. O ile to w ogóle ma jakieś znaczenie.
There are many stories between the lines.

Dom w Hogwarcie:
Slytherin.

Różdżka:
Jedenaście i ćwierć cala pięknego jaworowego drewna. Moc różdżce daje rdzeń z kła wampira.





Widok z Ain Eingarp:

To lustro truje umysł. Zniewala i pragnie ludzkiej zguby. Pokazuje nie tylko najskrytsze pragnienia naszej duszy, ale te najbardziej nieosiągalne, których nikt nigdy nie będzie w stanie spełnić.
Patrząc w to lustro Lyrae odczuwa zmieszanie. Nie widzi w nim nic więcej niż siebie. I choć dobrze wie, że jej twarz wyraża właśnie to, co teraz czuje, to w lustrze odbicie pokazuje ją jako uśmiechniętą i pełną radości. Jej obraz śmieje się, jakby z niej samej, lecz w przyjazny sposób. Jak to interpretować...?

Dotychczasowa nauka w Hogwarcie:

Nadzwyczajny talent transmutacyjny – te słowa określały ją od pierwszego roku. Podążając za tym właśnie określeniem zaczęła skupiać swoje starania na tej niełatwej magicznej sztuce, z doskonałym skutkiem. Pozostaje ona jej ulubionym przedmiotem. Na piątym roku zaczęła uczyć się teorii animagii oraz kilku pierwszych ćwiczeń praktycznych – do dzisiaj bez oczekiwanego skutku. Jest to bardzo trudna dziedzina magii, jednak Rae nie wykazuje chęci do poddania.
Całkiem nieźle radzi sobie na Zielarstwie i Eliksirach, czasem pozwalając sobie na odrobinę inwencji twórczej. Skutki są różne, czasem wspaniałe, a czasem tragiczne.
Zaklęcia rzucane na lekcji Uroków oraz Obrony Przed Czarną Magią wychodzą jej dokładnie tak, jak przeciętnemu uczniowi – raz lepiej, raz gorzej. Działanie łatwych zaklęć zazwyczaj za drugim-trzecim razem rozgryza, nad trudniejszymi musi popracować dłużej. Nie ma głowy do wkuwania na pamięć dat i pisania referatów na Historię Magii, ale jakoś do tej pory dawała radę.



Przykladowy post:

Listopad, rok 1972
Pokój był cichy, mimo tłumu, który się w nim zebrał. Byli tu ludzie starzy i młodzi, klęczący przy odmawianiu swoich cichych, pokornych modlitw. Wszyscy jednakowi wobec tego wydarzenia. Strasznego, ale jednak naturalnego dla każdego człowieka. Ludzie boją się przyjścia tej piękności, cichego pukania do drzwi ich egzystencji. Teraz ona wypełniała pomieszczenie swoim upajającym zapachem zgnilizny i cierpienia.
To była śmierć.
Wejście do swojego życia otworzył przed nią stary, potępiony czarodziej. Skorzystała z zaproszenia i zebrała swoje żniwo, po czym opuściła to miejsce, zostawiając po sobie tylko ten odór oraz martwe, zastygłe w jednej chwili ciało. Ten, który był szanowany i tępiony, doznał tego, co łączyło wszystkich na świecie. Nawet czarodzieje nie mogą żyć wiecznie.
W udekorowaną kwiatami, stojącą na przykrytym czarnym obrusem podwyższeniu, trumnę wpatrywało się wiele osób. Ich twarze wyrażały najróżniejsze uczucia, najczęściej alternatywne do tych wyrażanych przez oczy. One zdradzały więcej. Wielu z nich przyszło tu, w głowie powtarzając słodkie zdanie – Co ludzie powiedzą, jeśli się nie pojawię. Tylko jedna osoba, siedząca gdzieś przy ścianie na krześle, pomiędzy ciemnowłosą kobietą, nieśmiało zasłaniającą zaczerwieniony policzek szarą chustą, a czarnookim mężczyzną, który stalowym spojrzeniem obserwował salę, trzymając się za obolałe ramię, miała wzrok inny niż wszyscy. Była to dwunastolatka, o włosach równie ciemnych co znajdującej się po prawicy matki i oczach równie zaciętych co ojca – zajmującego miejsce po lewej stronie. Drobna dziewczynka o okrągłej twarzy. Z tłumu nie wyróżniało ją nic. Ani jasna skóra, ani czerwone usta, ani ciemne rzęsy... Ubiór miała dokładnie taki jak należy – czarną sukienkę i lakierki w tym samym kolorze. Krucze włosy spięte zostały w schludny kok.
Po raz pierwszy oglądała na własne oczy miejsce, po którym przeszła piękność. Ciało leżące w trumnie jeszcze niedawno uśmiechało się do niej przyjaźnie, jeszcze przepełnione życiem i cieszące się tym darem niezmiernie. Nigdy nie poznała człowieka, podobnego do pradziadka. Tak bardzo sprzecznego z samym sobą. Pamiętała nadal jak powtarzał jej cicho Ufaj rodzicom, rodzina jest najważniejsza. A jego własna rodzina wykluczyła go. Nikt nie będzie nigdy dbał o twoje interesy, jeśli sama o nie nie zadbasz. Korzystaj z tego, co dał Ci los. Myśl o swoim szczęściu, Lyrae.
Zawsze go słuchała. Chciała być taką, jaką chciał ją widzieć. On jako jedyny chciał dawać jej wytyczne, jak powinna postępować. Człowiek tak doświadczony, zapewne próbował ochronić ją przed swoimi błędami przeszłości. Rodzice tak do tego nie pochodzili. Od początku puścili jej myśli w samopas, pilnując tylko z ogromnym poświęceniem tej fizycznej części.
Dziewczynka patrzyła na to wszystko ze szczerym smutkiem i tęsknotą... Nigdy więcej nie usłyszy żadnej z jego wskazówek. Nigdy nie zobaczy lekkiego uśmiechu na pomarszczonej, przyjaznej i zawsze trupio bladej twarzy.
Czas minął tak szybko... Pomieszczenie stawało się coraz bardziej ciemnej. Babcia Vela powoli zaczęła wypraszać ludzi, cicho szlochając. Do nich podeszła na końcu. Podziękowała łamiącym się głosem za przybycie. Ojciec Lyrae, Grus, objął matkę ramieniem, aby dać jej choć odrobinę wsparcia. Cierpiała, bo podobnie jak dziewczynka, kochała Phineasa. Ale dwunastolatka nie płakała...
Wrócili do domu z użyciem proszku Fiuu. Każdy zajął się sobą... Należało zmienić dobre, wyjściowe ubrania na te do noszenia po domu.
Lyrae wspięła się po schodach na piętro, weszła do swojego pokoju. Wybrała zwyczajne, dzienne ubrania i włożyła je. Rozpuściła włosy. Nie zdążyła nawet spojrzeć w lustro bez usłyszenia krzyków na parterze.
Jak co dzień.
Uchyliła drzwi i prześliznęła się przez nie, aby zrobić kilka kroków po stopniach. Zaglądała do przedpokoju, gdzie małżeństwo kłóciło się po raz kolejny o jakąś głupotę. Grus szarpał swoją żonę za ramiona, kiedy ta próbowała obronić się z całej siły. Rae prawie miała ochotę jej pomóc... Prawie. W tej samej chwili przypominała sobie, że ta kobieta jest tak samo winna jak mężczyzna. Nie wtrącała się w to. Z każdą upływającą zimą rozumiała z tego zachowania więcej i coraz silniej się przed tym broniła. Gdyby tylko z dobrych powodów.
Wróciła do swojego pokoju i położyła się na białej, bawełnianej pościeli. Gdyby tylko była odważniejsza, uciekłaby stąd. Nie musiałaby słuchać, jak matka przychodzi do jej pokoju i płacze w jej ramię. Dobrze wiedziała, że ta kłótnia była winą Vanessy. To ona pierwsza rzucała przekleństwo w stronę ojca. Nie musiałaby słuchać jak rozgoryczony mężczyzna syczał pod nosem słowa, których w tym wieku dziewczynka nie powinna powtarzać. Gdyby była lepszym człowiekiem, umiałaby pomóc któremuś z nich i rozwiązać to. Ale gdyby nie ta sytuacja... Nigdy nie pragnęłaby być lepszą od nich.
Dziadek Phineas miał rację... Tylko ambicja ją ocali. Tylko ona może zadbać o własne interesy. Tylko to pomoże się jej wyrwać z tego miejsca.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Lyrae Fletcher [uczennica] Empty Re: Lyrae Fletcher [uczennica]

Czw Lut 12, 2015 9:25 pm
Lyrae Fletcher [uczennica] Mzz
Bardzo ładna KP, zarówno pod względem graficznym, jak i treści! Zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie i odznaczenie. Wybitny poziom, więc łap 20 fasolek!
Akcept!
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach