Go down
Rudolf Lestrange
Przestępczość
Rudolf Lestrange

Rudolf Louvel Lestrange [dorosly] Empty Rudolf Louvel Lestrange [dorosly]

Czw Lut 05, 2015 7:34 pm
Imię i nazwisko: Rudolf Louvel Lestrange
Data urodzenia: 10.04.1950 r.
Czystość krwi: Czysta
Była szkoła: Hogwart, Slytherin
Praca: Dziedzic Lestrange’ów, twórca zaklęć
Różdżka: 12 cali, cis, kieł alpy
Widok z Ain Eingarp:
Lustro nieco zakurzone, lecz obraz tworzący się na jego tafli rysuje się ostro w moim umyśle. Przystojny mężczyzna w imponujących szatach – niewątpliwie ja, stwierdzam, rzuciwszy okiem na gęste ciemne włosy przeplatane już wówczas nićmi srebra i nieco zbyt wysoką sylwetkę – stoi pośrodku kręgu stworzonego ze starannie wyżłobionych w kamieniu run. Znam znaczenie zaledwie kilku z nich, lecz tłum ludzi mnie otaczających zdaje się spoglądać nań z trwogą i zafascynowaniem. Patrzę z zaciekawieniem powodowanym brakiem zrozumienia na swoje oblicze, gdy zrzucam szaty i odkrywam skórę pokrytą gęstą siecią tajemniczych symboli, których znaczenie również pozostaje dla mnie niepojęte. Wydają się one jednak emanować delikatną poświatą czystej magii i to własnie ten widok budzi we mnie tak wielką, narastającą przyjemność. Widzę, jak promienie nieskalanej mocy integrują się z symbolami na podłodze, a moja twarz przybiera wyraz oświeconego skupienia. Nagie mięśnie drżą, gdy z centrum kręgu wyłaniają się niewyraźne, lśniące sylwetki zawarte w nieprzerwanej rotacji wokół mego pokrytego tatuażami ciała. Niemalże czuję na własnej, teraźniejszej skórze pieszczotę tej potęgi, mocy, magii, woń odkrytych sekretów i zagadek, smak spełnionych ambicji. Gdy odrywam wzrok od sceny schowanej za grubą warstwą kurzu i spoglądam w dół na swoją porcelanową, pozbawioną skazy skórę, odczuwam wielką tęsknotę. Chciałbym, och, jak chciałbym wiedzieć, jak przytłoczyłoby zmysły poznanie tej starożytnej potęgi.

Przykładowy Post:
Pośród zdeformowanych, zaniedbanych kształtów budynków Alei Śmiertelnego Nokturnu, odgłos zdecydowanych kroków odbijał się wątłym echem, przyciągając spłoszone spojrzenia nielicznych przechodniów. Zakapturzone i przygarbione postaci załatwiały swe brudne, błahe rozrachunki pod okopconymi murami, dopatrując się miniaturowych bogactw we wnętrzach cudzych dłoni. Widokiem okrutnie żałosnym były te zastraszone, brzydkie twarze, w których oczach tliły się mdłe iskierki chciwości, desperacji, lęku. Rudolf – suma drogich szat, kłębu ciemnych włosów, znudzonego spojrzenia i wyprostowanych dumnie ramion – stanowił tutaj okaz wyjątkowy. Kroczył pewnie kostką brukową Nokturnu, obraz szlachetności i niewerbalnej kpiny, a jego ciemne oczy błądziły po odrażających licach z nieukrywaną pogardą. Choć w gęstym mroku nocy, który rozrywały sporadycznie tylko błyski padające z różdżek klienteli wszelkiego rodzaju trudno byłoby przykleić nazwiska do policzków, to nie hańbiące rody wzbudziły w nim to wszechogarniające poczucie niesmaku. Widział, jak to czarodziejskie ścierwo kuli się pod ścianami, rzuca ukradkowe spojrzenia w dół ulicy i z lękiem czmycha przed najlżejszym odgłosem. Lestrange poczuł narastający w piersi gniew. Oto ludzie, którzy brukają imię Czarnych Sztuk. Chciwe, tchórzliwe szumowiny wydeptujące tę samą, znaną już im podobnym drogę. Nie musiał wytężać słuchu, by wiedzieć, czego tutaj szukają – kobieta z kurzą łapką na czubku nosa niewątpliwie błaga Mistrza Eliksirów o tylko jedną jeszcze buteleczkę eliksiru miłosnego, na pewno już ostatnią, a mężczyzna obdarowany drżącym, tłustym brzuchem i świńskim pyskiem próbuje sprzedać oryginalne artefakty prosto z egipskich grobowców.
Rudolf prychnął cicho i skierował swój wzrok w kierunku sklepu Borgina i Burkesa. Jakiś ochrypły, pełen żądzy głos w jego głowie szeptał, by rzucił jakąś niepozorną klątwę, zmiótł ich nic nieznaczące życia z powierzchni czarodziejskiego świata, wypróbował na ich stęchłych kościach jedno ze swoich nowych zaklęć... Nie. Chociaż jego dłoń już czule pieściła cisową różdżkę, rezolutnie postarał się zignorować ten szept – ostatnimi czasy rósł w siłę i wiedział, że gdyby tylko na moment się zawahał, nie skończyłoby się na pojedynczym uroku. Zaczęło się kilka miesięcy temu, gdy postanowił zgłębiać swą wiedzę w zakresie czarnej magii, gubiąc minuty, godziny i dnie w ciężkich księgach. Zdawać by się mogło, że wraz ze zdobytymi informacjami, w jego umysł wsiąkały mroczne cząstki dusz autorów, podniecając tylko ogień jego gniewu, sadystycznych pragnień i chorej ciekawości. Raz ugiął się przed żądaniami tego wewnętrznego głosu, a skrzaty domowe skrobały podłogi z mugolskiego truchła godzinami. Fascynujące, jak fatalne skutki mogą mieć pozornie niewinne zaklęcia. Takie Incendio na przykład...
- Dobry wieczór, panie Lestrange, sir – nieprzyjemnie niewyraźny głos mężczyzny za ladą niemalże zlał się z nieczystą melodią dzwonka, który brzmiał uparcie przy każdym otwarciu drzwi i wyrwał młodszego czarodzieja z natłoku pomysłów. – Na zapleczu przygotowałem dla pana tomy dzienników samego Grindelwalda...
- Byłbym bardzo niezadowolony, gdyby było inaczej– choć słowa te były ciche, Rudolf mógłby równie dobrze krzyczeć. – Rozumiem, że omówione z panem księgi importowane z Rumunii również tam na mnie czekają?
Rumunia i Albania były znanymi ośrodkami koncentracji użycia czarnej magii w Europie, a wiedza tamtejszych czarodziejów i czarownic w tym zakresie znacznie przewyższała wiadomości brytyjskich badaczy. Rudolf kilka tygodni temu skontaktował się z Burkesem za pomocą sieci Fiuu, by zorganizować import dzieł niektórych z rumuńskich pisarzy, gdyż zdobycie albańskich pism wymagało by bezpośredniej podróży – Lestrange nie mógł pozwolić sobie na kontrolowaną aportację, gdyż Ministerstwo niezaprzeczalnie skonfiskowałoby jego zdobycze. Pozostało mu więc spędzenie kilku tygodni w stanie niecierpliwego podekscytowania.
- Cóż... oczywiście, są tam, lecz poprzez wielkie zainteresowanie musieliśmy, rozumie pan, podwyższyć trochę cenę, zwykła konieczność, prawa biznesu... – słowa Burkesa traciły spójność wraz z rosnącą irytacją Lestrange’a. Pazerny, stary lis...
- Teraz może ją pan obniżyć – Rudolf uśmiechnął się złowrogo, pozwalając smukłym dwunastu calom polerowanego, cisowego drewna wysunąć się nieznacznie z jego lewego rękawa. – Jestem pewien, że tak ceniony biznesmen nie chciałby okraść swojego najwierniejszego klienta.
Burkes zaledwie potrząsnął głową i przełknął głośno ślinę, jednak w jego oczach widoczny był zawód i frustracja. Wyraz ten nie zniknął z jego twarzy nawet wtedy, gdy Lestrange opuszczał lokal ze zmniejszonymi tomiszczami w kieszeni i niewiele lżejszą sakwą galeonów. Sam Rudolf uznał jego jąkanie się za niezmiernie zabawne, a utarcie nosa pomarszczonemu złodziejowi wprawiło go w przyzwoicie dobry nastrój. Wiedział już, że kolejne jego zaklęcia deformujące magię uzdrowicieli uzyskają aprobatę Czarnego Pana, a nie znał nic słodszego, niż smak nowej ambicji. W wybuchu ekscytacji pozwolił szkle witryny Burkesa rozsypać się ostrymi ziarenkami po śmierdzącym chodniku, a krzyki starego mężczyzny zagłuszył trzask aportacji zapalonego twórcy zaklęć.


Ostatnio zmieniony przez Rudolf Lestrange dnia Nie Lis 08, 2015 5:29 pm, w całości zmieniany 6 razy (Reason for editing : Przejęcie Postaci)
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Rudolf Louvel Lestrange [dorosly] Empty Re: Rudolf Louvel Lestrange [dorosly]

Sob Lis 07, 2015 3:25 pm

Bardzo przyjemnie mi się ją czytało. Podoba mi się też Twoje przedstawienie Rudolfa. Daję Ci 10 dodatkowych fasolek!
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach