Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
- Sahir Nailah
Las
Nie Lut 01, 2015 5:01 pm
Las porastający znaczną część wyspy. Mieszkają w nim Indianie.
- Dzwoneczek
Re: Las
Wto Lut 03, 2015 12:33 am
Ciemny i gęsty las w którym bardzo łatwo się zgubić. No chyba, że trafi się ktoś na tyle bystry i rozgarnięty, że oznaczy sobie jakoś drogę, albo... potrafi latać. Dzwoneczek miała ułatwioną sprawę, bowiem była malutką wróżką. Mieściła się na ludzkiej dłoni, i chociaż wydawała się być bardzo krucha potrafiła być naprawdę twarda. Trzepotała radośnie skrzydełkami a z każdym jej ruchem można było usłyszeć ciche dzwonienie, bardzo podobne do malutkiego złotego dzwonka. W końcu nie bez przyczyny nosiła takie a nie inne imię. A dlaczego złotego? zapytacie się pewnie. Cóż wróżka pozostawiała za sobą zawsze smugę złotego pyłu który z resztą używała aby pomóc wzbić się w powietrze zaginionym chłopcom. Nie myślcie sobie jednak, że wystarczy posypać go troszkę na głowę i nogi same odrywają się od ziemi. Magiczny pył był tylko jednym z czynników który mógł umożliwić wzniesienie się w niebo. Potrzebne były jeszcze dwie rzeczy. Wiara oraz zaufanie. Bez tego nie można było polecieć, chociażby wysypałoby się na taką osobę całe wiadro magicznego pyłu.
Dzwoneczek w końcu zatrzymał się stając na liściu jakiejś paprotki. Zaczęła się rozglądać dookoła, a jej blond grzywka zawirowała delikatnie. Szukała Piotrusia, znowu gdzieś jej przepadł. Ostatnio stosunkowo często znikał, a tego nie lubiła. Chciała być blisko niego, pilnować i troszczyć się. Po za tym przy nim nigdy nie znała smaku nudy. On wraz z zaginionymi chłopcami zawsze wymyślił jakąś ciekawą zabawę, w której ona sama chętnie uczestniczyła. Westchnęła tylko cicho a w powietrzu ponownie można było usłyszeć brzdęk dzwoneczka. Zleciała na ziemię i jej malutkie nóżki odziane w zielone buciki z białymi pomponikami zetknęły się z twardym podłożem. Miała w tym konkretny cel bowiem zauważyła kałużę w której widziała swoje odbicie. Dzwoneczek lubił siebie podziwiać. W końcu każda wróżka zdawała sobie sprawę ze swojej urody. Poprawiała swój kok, oraz spódniczkę z jakiegoś liścia którą kiedyś zrobiła. Mrugała zalotnie oczętami, a złoty pyłek cały czas delikatnie otaczał jej malutką postać.
Dzwoneczek w końcu zatrzymał się stając na liściu jakiejś paprotki. Zaczęła się rozglądać dookoła, a jej blond grzywka zawirowała delikatnie. Szukała Piotrusia, znowu gdzieś jej przepadł. Ostatnio stosunkowo często znikał, a tego nie lubiła. Chciała być blisko niego, pilnować i troszczyć się. Po za tym przy nim nigdy nie znała smaku nudy. On wraz z zaginionymi chłopcami zawsze wymyślił jakąś ciekawą zabawę, w której ona sama chętnie uczestniczyła. Westchnęła tylko cicho a w powietrzu ponownie można było usłyszeć brzdęk dzwoneczka. Zleciała na ziemię i jej malutkie nóżki odziane w zielone buciki z białymi pomponikami zetknęły się z twardym podłożem. Miała w tym konkretny cel bowiem zauważyła kałużę w której widziała swoje odbicie. Dzwoneczek lubił siebie podziwiać. W końcu każda wróżka zdawała sobie sprawę ze swojej urody. Poprawiała swój kok, oraz spódniczkę z jakiegoś liścia którą kiedyś zrobiła. Mrugała zalotnie oczętami, a złoty pyłek cały czas delikatnie otaczał jej malutką postać.
- Krokodyl
Re: Las
Wto Lut 03, 2015 1:11 am
Odkąd wyszedł na brzeg miał problem z wodą, jaka dostałą mu się do ucha. Choćby nie wiadomo jak skakał i nie wiadomo jak turlał się po ziemi, czy uderzał w nie ręką - nic to nie dawało. Dopiero uwieszenie się na drzewie do góry nogami podziałało kojąco, i do na nie byle jakim drzewie, bo by znaleźć odpowiednie, z wytrzymałymi gałęziami (i jakimikolwiek gałęziami w tym specyficznym lesie, gdzie drzewa przypominały zapałki) musiał wejść weń głęboko i wisieć tak dobre kilka minut, aż nie usłyszał odgłosu przypominającego stłumiony dźwięk odkorkowywanej butli rumy i woda pociekła po płatku ucha. Skąd znał dźwięk rumu? Cóż... kilka razy udało mu się dopłynąć do łajby jego wroga i słuchać hulaszczych, pirackich zabaw, ale ich łajba była tak śliska, ze za nic nie udało mu się wdrapać an górę, w trakcie jej unoszenia się na wodzie z dala od brzegu. Nie lubił towarzyszącego temu, metalicznego smaku porażki, więc zaczął odpuszczać i czekać, aż jego słodka nemezis zawinie do brzegu.
Cichy dźwięk wybił go z zamyślenia i sprawił, że zwrócił ospale łeb w stronę jego źródła... nadlatywał gdzieś z północy. Gadzie monstrum zeskoczyło na ziemię... może i nie bezszelestnie, ale nie był w tym lesie jedynym zwierzęciem i spacerująca gdzie nie gdzie fauna, wcale nie zachowywała się wiele ciszej. A potem przykucnął i czekał, aż nie mignęło mu między drzewami złote, maciupkie światełko, które hardo zmierzało w jego stronę, pobrzękując swoją słodką, monotonną melodyjkę. Akurat tę konkretną małą wróżkę dobrze znał, dlatego nie olał jej nadejścia tylko poczekał cierpliwie, obserwował i na koniec przemknął cicho w okolice jej kałużowego salonu piękności i po krótkim dopasowywaniu się... skoczył w jej stronę! Od razu złapał ją w spore dłonie i przeturlał się kilka metrów, bezlitośnie miażdżąc paprotki. Udało mu się całkiem delikatnie i ostrożnie jak na siebie, schwycić rzucającą się zdobycz dwoma palcami w pasie i wyciągnąć ją na wierzch.
Haha! No proszę! Ponoć wróżki są tak maleńkie, że mieści się w nich tylko jedna emocja na raz. Co w tej chwili odczuwasz, Złotko?
Cichy dźwięk wybił go z zamyślenia i sprawił, że zwrócił ospale łeb w stronę jego źródła... nadlatywał gdzieś z północy. Gadzie monstrum zeskoczyło na ziemię... może i nie bezszelestnie, ale nie był w tym lesie jedynym zwierzęciem i spacerująca gdzie nie gdzie fauna, wcale nie zachowywała się wiele ciszej. A potem przykucnął i czekał, aż nie mignęło mu między drzewami złote, maciupkie światełko, które hardo zmierzało w jego stronę, pobrzękując swoją słodką, monotonną melodyjkę. Akurat tę konkretną małą wróżkę dobrze znał, dlatego nie olał jej nadejścia tylko poczekał cierpliwie, obserwował i na koniec przemknął cicho w okolice jej kałużowego salonu piękności i po krótkim dopasowywaniu się... skoczył w jej stronę! Od razu złapał ją w spore dłonie i przeturlał się kilka metrów, bezlitośnie miażdżąc paprotki. Udało mu się całkiem delikatnie i ostrożnie jak na siebie, schwycić rzucającą się zdobycz dwoma palcami w pasie i wyciągnąć ją na wierzch.
Haha! No proszę! Ponoć wróżki są tak maleńkie, że mieści się w nich tylko jedna emocja na raz. Co w tej chwili odczuwasz, Złotko?
- Dzwoneczek
Re: Las
Wto Lut 03, 2015 1:37 am
-Och... jaka ja jestem piękna- Pomyślała sobie i już miała ponownie użyć swoich skrzydełek aby wznowić poszukiwania Piotrusia, kiedy poczuła, że ktoś ją krępuje. Po czy chwyta ją w dwa palce w pasie i unosi. No tak, musiała trafić na tego krokodyla. Nie trudno było go poznać. Przecież to ona towarzyszyła Piotrusiowi przy każdym starciu z kapitanem Hakiem, a ten gad za każdym razem liczył na to, że w końcu skosztuje resztę ciała tego pirata. Niestety jak na razie nic takiego się nie wydarzyło. Dzwoneczek zaczęła się miotać delikatnie w jego palcach wydając z siebie ciche dzwonienie. Przemówił do niej, ale wróżki niestety nie miały tego daru. Mogły porozumiewać się jedynie gestami, za pomocą mimiki twarzy, albo właśnie po przez te charakterystyczne dźwięk które wydobywały się z ich malutkich ciałek. Ona sama nie była pewna czy ktoś po za Piotrusiem jest w stanie zrozumieć to co mówi. Dlatego też z innymi porozumiewała się za pomocą gestów. W tym wypadku niestety krokodyl utrudnił jej trochę to zadanie. Więc musiała zdać się na jego inteligencję, o ile oczywiście takową posiadał. Zaczęła więc machać delikatnie głową, poruszać bezgłośnie ustami, i wygrażać mu pięściami. Bez problemu można było to odebrać jako "puszczaj mnie ty gadzia pokrako". Oczywiście wróżka doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ten jej nie posłucha, bo przecież nie należał do istot ustępliwych. Ale i ona nie była głupia. Dlatego też nim ten zdążył się spostrzec wróżka ugryzła go w palec. Oj tak dzwoneczek miała swój charakterek i nie należało jej lekceważyć tylko dlatego, że była bardzo malutka. W końcu, czasami to co małe ma większą szansę przeżycia, niż to co wielkie. Korzystając z chwili dezorientacji krokodyla, wróżka zamachała silnie skrzydełkami przez co udało się jej jakoś oswobodzić. Fruwała sobie teraz radośnie w powietrzu podzwoniając od czasu do czasu. Dalej chcesz próbować ją łapać... w końcu wróżki są stosunkowo szybkie i zwinne. Ty jesteś raczej mało zgrabny i jednocześnie niezdarny.
- Krokodyl
Re: Las
Wto Lut 03, 2015 2:25 am
Krokodyl nabrał głębiej powietrza i ciągle towarzyszący mu zawsze i wszędzie odgłos tykania odezwał się nieomal echem w przepastnej gardzieli, która potrafiła rozciągnąć się i osiągnąć większe rozmiary, niż u normalnych ludzi. Patrzył z rozbawieniem, malującym się na parszywej gębie, jak filigranowa figurka ze złota, przyozdobiona w jakaś podartą sałatę, stara się mu wytłumaczyć jak bardzo skopałaby mu gadzi tyłek, gdyby tylko miała co najmniej jego rozmiary. Ale z tym byłoby trudno, by był większy nawet od Pani Kapitan. A poza tym...
Auch! Ty skurkowana...!
Wygłodniały pożarł nawet przekleństwa i spojrzał za nią ze złością, po czym zerknął na maleńki, czerwony ślad na kciuku. Zupełnie jakby dziabnął go kleszcz, ale ta pijawka była jakby skuteczniejsza.I dużo bardziej zaskakująca, aż krokodyl zaśmiał się i cofnął o krok, żeby oprzeć plecami o grube, twarde drzewo. Przyglądał się temu jak wróżka fruwa z miejsca na miejsce i poprawia zieloną, sałatową spódniczkę, którą jej pogiął swoimi mokrymi paluchami. Zawsze trochę zazdrościł latania jej i błazeńskiej paczce Piotrusia - sam nigdy nie mógł się unieść nawet o milimetr, nie dlatego, że był mozolny i ociężały... kiedy chciał, potrafił być naprawdę zręczny i szybki, ale... nie chciał. Tu przeciwnik nie był tak wymagający.
Strzepnął pyłek z palców.
Prawdziwa wariatka z ciebie, skoro masz czelność mnie podgryzać... ale doceniam to.
Wyszczerzył garnitur uroczych zębów.
Zastanawia mnie tylko gdzie taka kruszyna zgubiła swojego obrońce...
Auch! Ty skurkowana...!
Wygłodniały pożarł nawet przekleństwa i spojrzał za nią ze złością, po czym zerknął na maleńki, czerwony ślad na kciuku. Zupełnie jakby dziabnął go kleszcz, ale ta pijawka była jakby skuteczniejsza.I dużo bardziej zaskakująca, aż krokodyl zaśmiał się i cofnął o krok, żeby oprzeć plecami o grube, twarde drzewo. Przyglądał się temu jak wróżka fruwa z miejsca na miejsce i poprawia zieloną, sałatową spódniczkę, którą jej pogiął swoimi mokrymi paluchami. Zawsze trochę zazdrościł latania jej i błazeńskiej paczce Piotrusia - sam nigdy nie mógł się unieść nawet o milimetr, nie dlatego, że był mozolny i ociężały... kiedy chciał, potrafił być naprawdę zręczny i szybki, ale... nie chciał. Tu przeciwnik nie był tak wymagający.
Strzepnął pyłek z palców.
Prawdziwa wariatka z ciebie, skoro masz czelność mnie podgryzać... ale doceniam to.
Wyszczerzył garnitur uroczych zębów.
Zastanawia mnie tylko gdzie taka kruszyna zgubiła swojego obrońce...
- Dzwoneczek
Re: Las
Wto Lut 03, 2015 11:35 am
No patrzcie państwo. Takie malutkie stworzonko a potrafi dogryźć... Mówiłam dzwoneczka nie należy ignorować bo nie skończy się to najlepiej. Wróżka zaczęła poprawiać swój strój i włosy które podczas tej całej szamotaniny uległy lekkiemu zniszczeniu. Dobrze, że nie stało się nic więcej, że nie połamał jej skrzydełek. Dzwoneczek nie wytrzymałaby gdyby nagle okazało się, że nie może latać. Przecież właśnie to było we wróżkach najfajniejsze. Wypięła jedynie język na krokodyla i podleciała do jakiegoś liściastego krzaka, po czym wylądowała miękko na jednym z liści.
Czy ona dobrze usłyszała... "obrońce" przecież Piotruś nie był wcale jej obrońcą. Wręcz przeciwnie to ona starała się zawsze mu pomóc kiedy wpadał w tarapaty, a często to się zdarzało. W końcu był cały czas dzieciakiem nad którym trzeba czuwać aby nie zrobił sobie zbyt wielkie krzywdy. Wróżka zaczęła pokazywać różne gesty krokodylowi, a on mógł to spokojnie odczytać jako "Ja nie potrzebuję obrony. Umiem sobie sama radzić". No tak z dzwoneczka to zawsze była taka Zosia samosia. Można było z czystym sumieniem ją zostawić samą, a pewne było to, że sobie poradzi. Chociaż nie polecam stracenia nią zainteresowania. Bo w każdej chwili mogła się obrazić i odlecieć gdzieś daleko. I nigdy już nie wrócić. Przecież mało razy tak robiła Piotrusiowi. Nie wiedzieć dlaczego mężczyźni zaczynają wariować kiedy kobieta ich opuszcza. Temu chłopakowi dojście do wniosku, że dzwoneczek jest im potrzebny zawsze zajmowało trochę czasu, ale ostatecznie takie historie zawsze kończyły się tak samo. W końcu odnajdował swoją wróżkę i nakłaniał do powrotu. A ona łaskawie jak to typowa kobieta po prostu godziła się na to. Z resztą ona sama nie wytrzymała by zbyt długo z dala od swojego obiektu westchnień. Bo to w końcu Piotruś zmienił Nibylandie... zdecydowanie na lepsze. Zaczęło tu być kolorowo, i radośnie. A dzwoneczek bardzo to sobie ceniła.
Czy ona dobrze usłyszała... "obrońce" przecież Piotruś nie był wcale jej obrońcą. Wręcz przeciwnie to ona starała się zawsze mu pomóc kiedy wpadał w tarapaty, a często to się zdarzało. W końcu był cały czas dzieciakiem nad którym trzeba czuwać aby nie zrobił sobie zbyt wielkie krzywdy. Wróżka zaczęła pokazywać różne gesty krokodylowi, a on mógł to spokojnie odczytać jako "Ja nie potrzebuję obrony. Umiem sobie sama radzić". No tak z dzwoneczka to zawsze była taka Zosia samosia. Można było z czystym sumieniem ją zostawić samą, a pewne było to, że sobie poradzi. Chociaż nie polecam stracenia nią zainteresowania. Bo w każdej chwili mogła się obrazić i odlecieć gdzieś daleko. I nigdy już nie wrócić. Przecież mało razy tak robiła Piotrusiowi. Nie wiedzieć dlaczego mężczyźni zaczynają wariować kiedy kobieta ich opuszcza. Temu chłopakowi dojście do wniosku, że dzwoneczek jest im potrzebny zawsze zajmowało trochę czasu, ale ostatecznie takie historie zawsze kończyły się tak samo. W końcu odnajdował swoją wróżkę i nakłaniał do powrotu. A ona łaskawie jak to typowa kobieta po prostu godziła się na to. Z resztą ona sama nie wytrzymała by zbyt długo z dala od swojego obiektu westchnień. Bo to w końcu Piotruś zmienił Nibylandie... zdecydowanie na lepsze. Zaczęło tu być kolorowo, i radośnie. A dzwoneczek bardzo to sobie ceniła.
- Krokodyl
Re: Las
Wto Lut 03, 2015 5:15 pm
Malutkie stworzonka były zwykle niedoceniane przez większe drapieżniki. Może dlatego, że nie dość, ze wymykały się z łap, były zwrotniejsze i na ogół szybsze, to jeszcze interes w gonieniu ich w charakterze obiadu był najnormalniej w świecie nieopłacalny. Wróżki były zagrożone ze strony krokodyla dopiero wtedy, kiedy inne gatunki wymrą, a to się w Nibylandii nigdy nie zdarzyło i znając to miejsce, pewnie nigdy nie zdarzy. Od setki tysięcy wschodów słońca, jakie Krokodyl widział. Już chętniej wyjmował sobie spomiędzy kłów łuski syrenich ogonów...
Patrzył jak maleńka postać ląduje na listu, który pod nią ugiął się leciutko, prawie niezauważalnie, a złote światełko wróżki zaigrało na zielonych pędach rozłożystej rośliny.
Niech ci będzie... jak się pieklisz nachodzą ci na skrzydełka czerwone refleksy.
Oderwał się od drzewa i oparł dłonie na biodrach.
Wskaż mi gdzie jest ukryta wioska twojego nie-obrońcy... Muszę pogadać z Latającym Chłopcem na temat pięknej Pani Kapitan. Ostatnio jest trochę za spokojnie... nie martwisz się, Dzwoneczku? Że tym razem pirat zastawia naprawdę dobrą pułapkę? Upieklibyśmy razem ta problemową pieczeń na jednym ogniu.
Dobrze wiedział, że wierna wróżka za łatwo nie da się nakręcić na wskazanie drogi, nawet jeśli ta informacja w posiadaniu Krokodyla za nic nie sprawi, że dotrze ona i do Kapitan Hak, ale i on, i Piraci potrafili być wysoce nieprzewidywalni. Problem Krokodyla jednak pojawiał siew tym, iż mógłby się rozgniewać dopiero, kiedy by i odmówiła, a wtedy zacząłby szukać na własną rękę.
Patrzył jak maleńka postać ląduje na listu, który pod nią ugiął się leciutko, prawie niezauważalnie, a złote światełko wróżki zaigrało na zielonych pędach rozłożystej rośliny.
Niech ci będzie... jak się pieklisz nachodzą ci na skrzydełka czerwone refleksy.
Oderwał się od drzewa i oparł dłonie na biodrach.
Wskaż mi gdzie jest ukryta wioska twojego nie-obrońcy... Muszę pogadać z Latającym Chłopcem na temat pięknej Pani Kapitan. Ostatnio jest trochę za spokojnie... nie martwisz się, Dzwoneczku? Że tym razem pirat zastawia naprawdę dobrą pułapkę? Upieklibyśmy razem ta problemową pieczeń na jednym ogniu.
Dobrze wiedział, że wierna wróżka za łatwo nie da się nakręcić na wskazanie drogi, nawet jeśli ta informacja w posiadaniu Krokodyla za nic nie sprawi, że dotrze ona i do Kapitan Hak, ale i on, i Piraci potrafili być wysoce nieprzewidywalni. Problem Krokodyla jednak pojawiał siew tym, iż mógłby się rozgniewać dopiero, kiedy by i odmówiła, a wtedy zacząłby szukać na własną rękę.
- Dzwoneczek
Re: Las
Wto Lut 03, 2015 10:24 pm
Dzwoneczek słuchała uważnie krokodyla co ma jej do powiedzenia. I nie ukrywała zdziwiła ją jego propozycja. Zaczęła powoli sobie chodzić po liściu w lewo i prawo zastanawiając się nad jedną bardzo ciekawą rzeczą. Co ten gadzi gad miał w planach. Nie można ufać takim jak on, bo w końcu nigdy nie wiadomo co może przyjść takiemu do głowy. Malutkie skrzydełka dzwoneczka zostały wprawione w ruch a ona sama wzniosła się w powietrze i podleciała do rozmówcy aby popatrzeć w jego krokodyle oczy. Chciała dostrzec w nich prawdziwą intencję, ale jak było powiedziane, gady potrafią kłamać. Szybko wróciła na swoje miejsce nim ten zdążył ponownie ja pochwycić. Położyła sobie dłonie na biodrach i zaczęła ponownie dzwonić. Cóż problem był rozwiązany bo najwidoczniej krokodyl rozumiał te specyficzne dźwięki które wydawało jej malutkie ciałko.
Już bywało tak, że panował spokój. A mimo to nie planowali niczego strasznego. Trochę złotego pyłku opadło na zeschłą gałąź która z resztą zaraz wzniosła się trochę w powietrze. No tak bywało i tak, że dzwoneczek czasami nie panowała nad swoim pyłkiem i sypnął niechcący w jakąś martwy przedmiot. Gorzej by było jak by się pomyliła i sypnęła na krokodyla. Wtedy nawet w powietrzu nie była by bezpieczna.
Z resztą i tak ci nie powiem gdzie jest Piotruś... a już tym bardziej gdzie mieszka. Dzwoneczek była jaka była, ale jedno było pewne nie zdradzi od tak przyjaciół. Chociaż to, że była wróżką nie oznacza wcale, że była nie omylna. Zdarzało się jej popełnić błędy, do których nie zawsze umiała się przyznać, ale zdawała sobie sprawę z popełnionych pomyłek. Dlaczego nie chciała powiedzieć gdzie znajdzie Piotrusia? cóż dlatego, że nie była pewna czy ten motyw który podał jest prawdziwy. Kto wie, może zmówił się z piratami... bo Hak obiecała mu coś w zamian. Różne rzeczy potrafiły się dziać w Nibylandii.
Już bywało tak, że panował spokój. A mimo to nie planowali niczego strasznego. Trochę złotego pyłku opadło na zeschłą gałąź która z resztą zaraz wzniosła się trochę w powietrze. No tak bywało i tak, że dzwoneczek czasami nie panowała nad swoim pyłkiem i sypnął niechcący w jakąś martwy przedmiot. Gorzej by było jak by się pomyliła i sypnęła na krokodyla. Wtedy nawet w powietrzu nie była by bezpieczna.
Z resztą i tak ci nie powiem gdzie jest Piotruś... a już tym bardziej gdzie mieszka. Dzwoneczek była jaka była, ale jedno było pewne nie zdradzi od tak przyjaciół. Chociaż to, że była wróżką nie oznacza wcale, że była nie omylna. Zdarzało się jej popełnić błędy, do których nie zawsze umiała się przyznać, ale zdawała sobie sprawę z popełnionych pomyłek. Dlaczego nie chciała powiedzieć gdzie znajdzie Piotrusia? cóż dlatego, że nie była pewna czy ten motyw który podał jest prawdziwy. Kto wie, może zmówił się z piratami... bo Hak obiecała mu coś w zamian. Różne rzeczy potrafiły się dziać w Nibylandii.
- Krokodyl
Re: Las
Sro Lut 04, 2015 12:24 am
Krokodyl wchodzący w komitywę z piratami? Oj gdyby tylko dzwoneczek mogła mówić, albo jej myśli były głodniejsze od dzwoneczków towarzyszących każdemu drgnieniu jej cienkich skrzydełek, to rubaszny śmiech tego zabawowego gada byłoby słychać nawet na drugim końcu Nibylandii. Nie, nie... to się nigdy nie stanie - tykający potwór obrał sobie za życiowy cel czatowanie na ich największego herszta i pożarcie reszty jego ciała. Jeszcze pamiętał ten słodki posmak na języku, który zawsze sprawiał, że jego gadzie ślepia zasłaniały się mgiełką niezdrowego pożądania. Mógłby zawrzeć akt z Piotrusiem... ba, nawet z dzwoneczkiem, jeśli ta np. uściubi mu nieco złotego proszku i tajemnicy latania, a wtedy raz na zawsze pozbawiłby ich problemu.
Siedzisz w jego głowie, wróżko? Brzmisz jakbyś.. no wiesz... aż za dobrze go znała.
Przeszedł spokojny krok bliżej rozjaśnionego złotem krzaka, a małe patyczki łamały mu się pod stopami.
Albo, co gorsza, jakbyś starała się go przede mną obronić. Po czyjej ty właściwie stoisz stronie... Kompletnie was nie rozumiem, tak się zapamiętaliście w waszej walce w kotka i myszkę, w akcjach porywania indiańskich księżniczek, by zwabić Piotrusia, że nie pozwalacie sobie pomóc?
Wtedy, kiedy wróżka do niego podleciała nie uczynił żadnego ruchu, aby ją złapać - marnotrawstwo czasu i zbyt duże prawdopodobieństwo, ze ta czmychnie mu bez pożegnania. Szkoda by było. Aż oparł sporą, ubrudzoną w ziemi dłoń o pierś i prawie skłonił się delikatnie, nieomal dwornie, gdyby nie jego brak gracji.
Jestem prostym, ale słownym gadem i nie mam wobec latających dzieci złych zamiarów tak długo, jak będziemy mieli wspólnych wrogów. Poza tym... sama najlepiej powinnaś wiedzieć, że wszystko, co lata, jest praktycznie poza moim zasięgiem. No nie bądź taka...
Gdyby nie garnitur ostrych zębów jego... uśmiech można by zaklasyfikować, co rodzaju: czarujących.
Siedzisz w jego głowie, wróżko? Brzmisz jakbyś.. no wiesz... aż za dobrze go znała.
Przeszedł spokojny krok bliżej rozjaśnionego złotem krzaka, a małe patyczki łamały mu się pod stopami.
Albo, co gorsza, jakbyś starała się go przede mną obronić. Po czyjej ty właściwie stoisz stronie... Kompletnie was nie rozumiem, tak się zapamiętaliście w waszej walce w kotka i myszkę, w akcjach porywania indiańskich księżniczek, by zwabić Piotrusia, że nie pozwalacie sobie pomóc?
Wtedy, kiedy wróżka do niego podleciała nie uczynił żadnego ruchu, aby ją złapać - marnotrawstwo czasu i zbyt duże prawdopodobieństwo, ze ta czmychnie mu bez pożegnania. Szkoda by było. Aż oparł sporą, ubrudzoną w ziemi dłoń o pierś i prawie skłonił się delikatnie, nieomal dwornie, gdyby nie jego brak gracji.
Jestem prostym, ale słownym gadem i nie mam wobec latających dzieci złych zamiarów tak długo, jak będziemy mieli wspólnych wrogów. Poza tym... sama najlepiej powinnaś wiedzieć, że wszystko, co lata, jest praktycznie poza moim zasięgiem. No nie bądź taka...
Gdyby nie garnitur ostrych zębów jego... uśmiech można by zaklasyfikować, co rodzaju: czarujących.
- Dzwoneczek
Re: Las
Sro Lut 04, 2015 7:34 pm
Dzwoneczek nie broniła piratów, nawet jej to przez myśl nie przeszło. Bo w sumie nie miała ku temu powodu, ale z drugiej strony. Przecież gdyby ich zabrakło to by zanudzili się na śmierć. To przecież dzięki Kapitan Hak tyle działo się na tej wyspie. Dla nich to była zabawa, bo przecież dorośli nigdy nie wygrają z dziećmi. A wszystko dzięki ich wyobraźni i lekkości z jaką chodziły po tej ziemi. Dołożyć do tego odrobinę chłopięcego charakterku i sprawy komplikowały się. Wróżka podrapała się delikatnie po głowie z której to sypnął się złoty pyłek. W sumie mogło by to być całkiem ciekawe, a i Piotruś pewnie nie miał by nic przeciwko temu. W końcu tak bardzo lubił zabawy z tymi piratami. Wprawiła w ruch swoje skrzydełka i zleciała na ziemię. Poszukała jakiegoś w miarę małego patyczka który była w stanie udźwignąć. Zaczęła nim delikatnie wodzić po ziemi rysując tym samym mapę dzięki której krokodyl będzie mógł dotrzeć na miejsce. A miejsce docelowe oznaczyła jednym wielkim "X". Kiwnęła delikatnie główką najwyraźniej zadowolona ze swojego dzieła.
Przekonał ją tym, że wszystko to co lata jest po za jego zasięgiem. Chociaż z całej te paczki tylko Piotruś umiał latać bez jej pyłku. Inni chłopcy niestety nie potrafili się oderwać od ziemi z wykorzystaniem własnej woli. Nie zmieniało to, jednak faktu, że dzwoneczek zawsze kręciła się gdzieś niedaleko i w razie czego była gotowa sypnąć trochę pyłkiem. No może dla Wendy zrobiła by specjalny wyjątek. Ledwo pojawiła się w Nibylandii a już zaczyna się panoszyć zupełnie tak jak by była u siebie. Co więcej bezczelnie próbowała oczarowywać Piotrusia na skutek czego ten po prostu poświęcał jej znacznie mniej czasu niż wcześniej. O nie... ona tak łatwo nie odpuszcza.
Przekonał ją tym, że wszystko to co lata jest po za jego zasięgiem. Chociaż z całej te paczki tylko Piotruś umiał latać bez jej pyłku. Inni chłopcy niestety nie potrafili się oderwać od ziemi z wykorzystaniem własnej woli. Nie zmieniało to, jednak faktu, że dzwoneczek zawsze kręciła się gdzieś niedaleko i w razie czego była gotowa sypnąć trochę pyłkiem. No może dla Wendy zrobiła by specjalny wyjątek. Ledwo pojawiła się w Nibylandii a już zaczyna się panoszyć zupełnie tak jak by była u siebie. Co więcej bezczelnie próbowała oczarowywać Piotrusia na skutek czego ten po prostu poświęcał jej znacznie mniej czasu niż wcześniej. O nie... ona tak łatwo nie odpuszcza.
- Krokodyl
Re: Las
Sro Lut 04, 2015 10:33 pm
Jeszcze chwila, a gad gotów pomyśleć, że jego czarujący wyszczerz jakkolwiek, nawet na tak drobne kobiety, działa. Bo ile było szczerej i nieukrywanej satysfakcji na jego gębie, kiedy obserwował niewinną wróżkę, jaka widocznie rozważała wszelkie za i przeciw i różne ciekawe minki i grymasy przepłynęły w ekspresowym tempie przez jej drobną, złotą twarz, aż na koniec w pełni nie zakryła ich wizja głębokiego skupienia. Latające stworzenie miękko sfrunęło na nieco bardziej łysy i pozbawiony ściółki oraz trawy odcinek podłoża i zaczęła szkicować tam niewielkim patykiem całkiem czytelną mapę wraz z uroczą, poprowadzoną przerywaną linią drogą do zamaszyście nakreślonego X-a.
Krokodyl kucnął niedaleko, przekręcając głowę to w lewo, to w prawo, jeszcze bardziej burząc nastroszoną czuprynę czarnych włosów.
Sprytnie to wymyśliliście.... nie da się tam dostać od strony wody, z powietrza zasłaniają drzewa... Naprawdę sprytnie.
Komplementy od Krokodyla? Ciekawe jak wróżka się z tym czuła, ale na pewno nie było to zjawisko codzienności. Podźwignął się do góry mając już w głowie cały dokładny zarys nawet krótszej drogi dotarcia tam, a jednak...
Jak chcesz możesz mnie odeskortować na miejsce, jeśli chcesz... może twojego Piotrusia ściągnie tykanie zegarka w jego własnym domu.
Uśmiechnął się, przy czym wspomniany dźwięk przyspieszył niebezpiecznie i odwrócił się na pięcie z początku nie oglądając się za siebie, tylko przy rozmowie podniósł nieco głos.
A i... dzięki za wskazówki, Piotruś powinien być ci wdzięczny za polepszenie swojej sytuacji.
Krokodyl kucnął niedaleko, przekręcając głowę to w lewo, to w prawo, jeszcze bardziej burząc nastroszoną czuprynę czarnych włosów.
Sprytnie to wymyśliliście.... nie da się tam dostać od strony wody, z powietrza zasłaniają drzewa... Naprawdę sprytnie.
Komplementy od Krokodyla? Ciekawe jak wróżka się z tym czuła, ale na pewno nie było to zjawisko codzienności. Podźwignął się do góry mając już w głowie cały dokładny zarys nawet krótszej drogi dotarcia tam, a jednak...
Jak chcesz możesz mnie odeskortować na miejsce, jeśli chcesz... może twojego Piotrusia ściągnie tykanie zegarka w jego własnym domu.
Uśmiechnął się, przy czym wspomniany dźwięk przyspieszył niebezpiecznie i odwrócił się na pięcie z początku nie oglądając się za siebie, tylko przy rozmowie podniósł nieco głos.
A i... dzięki za wskazówki, Piotruś powinien być ci wdzięczny za polepszenie swojej sytuacji.
- Dzwoneczek
Re: Las
Sob Lut 07, 2015 6:24 pm
Dzwoneczek nie należała do tych złośliwych wróżek, ale jeżeli na jej drodze pojawiała się osoba która mogła zagrozić jej poczuciu równowagi... cóż nikt by wtedy nie chciał być w skórze takiej osóbki. Jako, że wróżka była zdecydowanie za mała aby samej coś zdziałać to musiała ratować się jakimiś innymi sposobami. Krokodyl mógł usłyszeć za sobą głośne dzwonienie, a wróżka pojawiła się przed nim. Zaczęła ponownie poruszać swoimi rączkami i bezgłośnie ustami. Najpierw pokazała postać jakiejś dziewczynki, potem wyjątkowo udanie odegrała postać samego Piotrusia Pana. Z tego całego niemego bełkotu, Krokodyl mógł zrozumieć tylko tyle, że wokół samego zainteresowanego zaczęła kręcić się jakaś dziewczyna którą trzeba wystraszyć tak mocno aby nagle zachciała wracać do domu. Wydawało się to być całkiem logiczne... przecież dzwoneczek nie mogła nikogo wystraszyć. Była na to zbyt urocza i raczej wszystkich rozczulała i zachwycała swoją osobą niż przerażała. A Krokodyl wydawał się być jej wręcz stworzony do czegoś takiego. Po za tym przysługa za przysługę. Ona pokazała gdzie można znaleźć ich kryjówkę, a on chyba mógł by jej pomóc przegonić niechcianego gościa z ich ziem. Wnedy naprawdę działała wróżce na nerwy i niszczyła jej idealny świat. W którym był tylko Piotruś a ona u jego boku przeżywająca wraz z nim i innymi chłopcami niesamowite przygody.
- Krokodyl
Re: Las
Wto Lut 10, 2015 11:33 am
W Nibylandii wszystko wyglądało inaczej, było dużo bardziej niewinne i nieskalane, dlatego stworzeniom w niej żyjącym, ciężko było dostrzec miłość inną od tej najczystszej, która przy bliższym przyjrzeniu była po prostu oparta na zaufaniu, bardzo głęboką przyjaźnią. I właśnie taką miłością Piotruś kochał Dzwoneczka oraz resztę swojej małej bandy chłopców. I jak dotąd fakt, że Dzwoneczkowi nie przeszkadzało dzielenie się swoim latającym chłopcem z reszta jego kamratów, to czemu tak nagle wściekłą się, ze pojawił się ktoś nowy...? Dziewczynka? Jakby to całe, łączące ich zainteresowanie było jakieś inne, może nawet niebezpieczne.
Sam Krokodyl nie znał miłości innej niż ta, do samego siebie (a to nadal wyżej niż Kapitan Hak, która nie kochała nikogo), dlatego to całe rozdzielanie uczucia na innych było dla niego strasznym marnotrawstwem!
Piotruś ma kogoś nowego w swojej radosnej kompani i takowa trochę się przesyciła...?
No nie, przecież nie mógł tak po prostu tego zostawić! Biedna, złota, dzwoniąca figurka była w opałach a on cny, gadzi rycerz w twardej zbroi musiał ruszyć jej na pomoc i grubym ogonem zmieść sobie przeciwności z drogi. Zwykle miał gdzieś wymianę uczynek, za uczynek, jeśli ktoś był tak naiwny, by dać Krokodylowi to, czego chciał, zanim sam wystosował warunki, to jego strata. Zresztą... nawet z wystosowanymi warunkami sprawa zbytnio się nie zmieniała. Ale tym razem, ta odważna i śmieszna prośba wróżki wzmogła jego ciekawość, no i zahaczała o pole jego zainteresowań.
Ha! Chcesz wystraszyć dziewczę, żeby poszło won stąd? Świetnie... masz to jak w banku i tak namnożyło się tu już za dużo nowych stworzeń, wiec mogę zboczyć z drogi i... pójść ci na rękę.
Wyminął ją, idąc jeszcze parę kroków w przód.
Możesz mnie do niej zaprowadzić i pooglądać widowisko, jeśli jesteś stworzonkiem o mocnych nerwach. I o ile wiesz, gdzie ona jest; chyba, że powołamy się na mnie jako drapieżnika.
Sam Krokodyl nie znał miłości innej niż ta, do samego siebie (a to nadal wyżej niż Kapitan Hak, która nie kochała nikogo), dlatego to całe rozdzielanie uczucia na innych było dla niego strasznym marnotrawstwem!
Piotruś ma kogoś nowego w swojej radosnej kompani i takowa trochę się przesyciła...?
No nie, przecież nie mógł tak po prostu tego zostawić! Biedna, złota, dzwoniąca figurka była w opałach a on cny, gadzi rycerz w twardej zbroi musiał ruszyć jej na pomoc i grubym ogonem zmieść sobie przeciwności z drogi. Zwykle miał gdzieś wymianę uczynek, za uczynek, jeśli ktoś był tak naiwny, by dać Krokodylowi to, czego chciał, zanim sam wystosował warunki, to jego strata. Zresztą... nawet z wystosowanymi warunkami sprawa zbytnio się nie zmieniała. Ale tym razem, ta odważna i śmieszna prośba wróżki wzmogła jego ciekawość, no i zahaczała o pole jego zainteresowań.
Ha! Chcesz wystraszyć dziewczę, żeby poszło won stąd? Świetnie... masz to jak w banku i tak namnożyło się tu już za dużo nowych stworzeń, wiec mogę zboczyć z drogi i... pójść ci na rękę.
Wyminął ją, idąc jeszcze parę kroków w przód.
Możesz mnie do niej zaprowadzić i pooglądać widowisko, jeśli jesteś stworzonkiem o mocnych nerwach. I o ile wiesz, gdzie ona jest; chyba, że powołamy się na mnie jako drapieżnika.
- Dzwoneczek
Re: Las
Pią Lut 13, 2015 5:06 am
Wróżka pokiwała delikatnie głową uradowana. Dosłownie o to jej chodziło. Aby wróciła tam skąd przyszła, i nigdy więcej nie wracała. Była jej drzazgą w oku która bardzo bolała i którą trzeba było bardzo szybko wyciągnąć, bo może wdać się jakieś nieprzyjemne zakażenie. Dzwoneczek tą dziewczynę w jej niebieskiej koszuli nocnej widziała jako robala, którego trzeba rozgnieść za nim zadomowi się na dobre. Patrzcie państwo, takie małe i słodkie, a potrafi być takie wredne. Zamachała radośnie skrzydełkami przez co ponownie rozległo się ciche dzwonienie. To z jednej strony jej przekleństwo. Jakie kolwiek próby skradania w jej wypadku nie przynosiły żadnego rezultatu. Wystarczyło delikatnie kiwnięcie głową aby dźwięk dzwoneczka wypełnił przestrzeń. Wróżka zasiadła sobie na gałęzi drzewa i ponownie zaczęła machać rączkami w powietrzu. Najpierw pokazała na ciebie zacny gadzie, a zaraz potem odegrała scenkę która przedstawiała moment kiedy to krokodyl poluje na tą dziewczynkę. Oj dzwoneczek już nie mogła się doczekać kiedy to zobaczy. Tak czy inaczej mogłeś wywnioskować z tego, że lepiej by było jak by to wszystko było jednym wielkim przypadkiem. Czyli dostałeś pole do popisu. Mogłeś pochwalić się swoimi umiejętnościami. Ale... ponownie zaczęła machać rączkami przez co mogłeś odczytać, że możesz ją nastraszyć, ale nie zabijać. Jak by na to nie spojrzeć dzwoneczek nie była taka okrutna aby skazywać kogoś na śmierć. Z resztą nie czuła się do tego upoważniona. Uśmiechnęła się tylko uroczo w twoim kierunku. Po czym po prostu wprawiła w ruch swoje przezroczyste skrzydełka i odleciała gdzieś pozostawiając po sobie tylko smugę złotego pyłku. Nie pytała się ciebie czy umowa stoi. W końcu przysługa za przysługę, a pewne było to, że Wendy będzie tam gdzie Piotruś... w końcu teraz byli raczej nierozłączni.
z/t
z/t
- Michael
Re: Las
Sob Lut 14, 2015 3:12 pm
Wyszedł szybko z pokoju wraz z bratem i Łatkiem. Z zadowoloną miną zmierzał do lasu. Mocno też ściskał swojego misia, który zawsze ostrzegał go przed niebezpieczeństwem. Czuł się z tą maskotką bezpiecznie. Nie mógł się już doczekać tych wszystkich rzeczy, które ich spotkają.
- John?- zaczął trzymając się blisko brata. Może i lubił przygody, ale las wydawał się mu czasami straszny. Przytłaczał go jego ogrom. Czuł się taki mały. Wtedy czuł to samo co Dzwoneczek, gdy staje blisko nich.- Myślisz, że Piotruś do nas dołączy? Jak myślisz kogo spotkamy?!- mówił to podekscytowany, że teraz będzie mógł pokazać, że jest odważny, a nie małym dzieckiem jak zawsze widział go jego mądry brat.
Spojrzał na Łatka z uśmiechem. Bardzo lubił tego chłopaka. Przeczesał dłonią swoje włosy, a potem mocniej przytulił swojego misia.
- John?- zaczął trzymając się blisko brata. Może i lubił przygody, ale las wydawał się mu czasami straszny. Przytłaczał go jego ogrom. Czuł się taki mały. Wtedy czuł to samo co Dzwoneczek, gdy staje blisko nich.- Myślisz, że Piotruś do nas dołączy? Jak myślisz kogo spotkamy?!- mówił to podekscytowany, że teraz będzie mógł pokazać, że jest odważny, a nie małym dzieckiem jak zawsze widział go jego mądry brat.
Spojrzał na Łatka z uśmiechem. Bardzo lubił tego chłopaka. Przeczesał dłonią swoje włosy, a potem mocniej przytulił swojego misia.
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|