Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
- Sahir Nailah
Stare, spalone zeszyty Nailaha
Pon Paź 07, 2013 10:08 pm
Trochę historii...
Trochę niczego...
I koniec końców - cała prawda.
- Sahir Nailah
Re: Stare, spalone zeszyty Nailaha
Sro Paź 16, 2013 5:16 pm
Luno... Powiedz mi, jak daleko jeszcze kapryśne zdarzenia losu pójdą..? A jeśli ciągnąć się mają bez końca, bo przypuszczam, że tak właśnie będzie, los nigdy nie był sprawiedliwy, to w którą ścieżkę skręcić, żeby je ominąć? Żeby się oddalić? Bo wiesz, ja nie chcę chyba gonić za przygodami... Ale też nie mogę powiedzieć, że to, co miało ostatnio miejsce nie było moją winą. Czuję się winny. Pozostało mi się cieszyć, że nic nie zrobiłem tamtej dziewczynie, która mi pomogła i odprowadziła do skrzydła szpitalnego, najwyraźniej byłem zbyt zmęczony... Dziwne, że twoje srebrzyste promienie nie przygniatają moich ramion do ziemi... chciałem zaspokoić czystą ciekawość, odgadując zagadkę obrazu tam, gdzie Dumbeldor zakazał się pojawiać, więc teraz mam za swoje. Z drugiej strony mam ochotę tam wrócić i czuję, że to obłęd... Co tam jest? Cóż skrywają tajemnice Hogwartu, że dyrektor chce je chronić..? Na dodatek w tak dziwny sposób... Przecież gdyby chciał, zatuszowałby to wszystko, my, uczniowie, nawet nie mielibyśmy świadomości, że tam cokolwiek może być, ale nie - on postawił obraz z zagadką. Po co? Tacy ludzie jak on nie robią tego typu rzeczy przez przypadek, więc gdzie jest haczyk? Zastanawiałem się nad tym już długi czas i ciągle nie mogę tego pojąć, ale to pewnie dlatego, że boję się do niego iść i powiedzieć mu wprost, tak po prostu, że dostałem się tam, gdzie on wchodzić nie pozwolił. Boję się, że wyrzuciłby mnie z Hogwartu - i co by mi wtedy pozostało..? Siedzę cicho, jak zwykle, sam, na szczycie wieży zegarowej, z Twoim towarzystwem, znanym doskonale. Swe żale mógłbym chyba wyrzucać jeszcze przez bardzo długi czas, tylko że... Po co? Ten pamiętnik i tak spłonie i pamięć po nim zaginie. Tak samo jak po mnie, kiedy przyjdzie już odpowiedni moment...
- Sahir Nailah
Re: Stare, spalone zeszyty Nailaha
Sro Sty 01, 2014 7:55 am
Jesteś nikim.
Nikim wobec losu, któremu przyszło Cię bawić, nikim wobec miłości, która ukrywa się gdzieś na świecie, nikim wobec sztuki, którą ten świat jest pokryty.
Upierasz się, duszyczko, że jednak coś znaczysz?
Znasz swoją wartość.
To dobrze, prawda?
Twojej lewej dłoni nigdy prawa nie opuści - i odwrotnie. Zostaniesz sam - tak, jak było tamtego dnia. Nie przeszkadza Ci to?
Spójrz w gładką taflę wody, marna istoto, w niej odbija się twoja twarz. Patrząc na nią, wypowiedz jedno, proste słowo.
"Morderca".
Powiedz, jak to jest mieć cudzy los we własnych, przekrwionych zupełnie dłoniach?
Spójrz jeszcze raz. Nie bój się, no spójrz.
To tylko twoje odbicie.
Twoje oczy są czarne, a wszystko, co w nich ukryte, otacza chłodna mgiełka, którą nazwać można z łatwością.
"Tajemnica".
Sekret, który twoja dusza ukryła w głębi spojrzenia. Ten sam, który podświadomość włożyła w gesty i każde słowo, które wypływa z Twoich ust. Niezwykle pociągająca, wzbudzająca w sercu strach i ogromne uznanie - tajemnica.
Jesteś istotą marną, duszyczko, pomimo siły, którą w sobie nosisz.
Pozwolę sobie nazwać Cię człowiekiem, dobrze?
Wiedz więc, człowieku, że jesteś marny, ale marność tę nadrabia twoja dusza - wszystko to, co głęboko ukrywasz przed światem. Pozwól mu wierzyć, żeś tylko jednym z wielu, zwyczajną różą we francuskim ogrodzie. A jednak - różą o czarnych płatkach. Czarnych jak twoje oczy. Potrafisz kochać, duszyczko. Człowieczeństwo barwi twoje płatki anielską bielą, nie obnażając przy tym żadnej tajemnicy - wręcz przeciwnie, znacznie jej przybywa. Jesteś sam, mimo, że kochasz. Jesteś sam, trzymając przy sobie inne dusze. Będziesz sam, gdy wszystkie róże w tym ogrodzie zwiędną. Czy wtedy twoje serce ściśnie żal?
Powiedz, jak wiele krwi upłynie, nim rany w twoim sercu całkowicie się zagoją?
Nie wypieraj się - wiesz dobrze, o czym mówię.
Pozwól człowieku, że pokażę Ci słońce.
Widziałeś je?
Spójrz jeszcze raz.
Spójrz głębiej.
Czy jego ciepło jednoczy się z twoją duszą?
Jesteś dobry, człowieku.
Jesteś czarnym ogierem, samotnie przebywającym świat; białym wilkiem o łapach zabarwionych krwią, o złotych oczach, w których utonie każde stworzenie. Ona jest tylko sarenką. Broń jej, człowieku. Weź ją do serca, ukryj pod płaszczem swych ramion, a kiedy zacznie się dusić - puść wolno.
Wróci.
Nie musisz w to nawet wierzyć.
Wszystko, co czyni Cię potrzebnym, spisane jest w głębi. Jesteś przecież samotną, czarną różą na pustym polu wypalonych traw.
Nikim wobec losu, któremu przyszło Cię bawić, nikim wobec miłości, która ukrywa się gdzieś na świecie, nikim wobec sztuki, którą ten świat jest pokryty.
Upierasz się, duszyczko, że jednak coś znaczysz?
Znasz swoją wartość.
To dobrze, prawda?
Twojej lewej dłoni nigdy prawa nie opuści - i odwrotnie. Zostaniesz sam - tak, jak było tamtego dnia. Nie przeszkadza Ci to?
Spójrz w gładką taflę wody, marna istoto, w niej odbija się twoja twarz. Patrząc na nią, wypowiedz jedno, proste słowo.
"Morderca".
Powiedz, jak to jest mieć cudzy los we własnych, przekrwionych zupełnie dłoniach?
Spójrz jeszcze raz. Nie bój się, no spójrz.
To tylko twoje odbicie.
Twoje oczy są czarne, a wszystko, co w nich ukryte, otacza chłodna mgiełka, którą nazwać można z łatwością.
"Tajemnica".
Sekret, który twoja dusza ukryła w głębi spojrzenia. Ten sam, który podświadomość włożyła w gesty i każde słowo, które wypływa z Twoich ust. Niezwykle pociągająca, wzbudzająca w sercu strach i ogromne uznanie - tajemnica.
Jesteś istotą marną, duszyczko, pomimo siły, którą w sobie nosisz.
Pozwolę sobie nazwać Cię człowiekiem, dobrze?
Wiedz więc, człowieku, że jesteś marny, ale marność tę nadrabia twoja dusza - wszystko to, co głęboko ukrywasz przed światem. Pozwól mu wierzyć, żeś tylko jednym z wielu, zwyczajną różą we francuskim ogrodzie. A jednak - różą o czarnych płatkach. Czarnych jak twoje oczy. Potrafisz kochać, duszyczko. Człowieczeństwo barwi twoje płatki anielską bielą, nie obnażając przy tym żadnej tajemnicy - wręcz przeciwnie, znacznie jej przybywa. Jesteś sam, mimo, że kochasz. Jesteś sam, trzymając przy sobie inne dusze. Będziesz sam, gdy wszystkie róże w tym ogrodzie zwiędną. Czy wtedy twoje serce ściśnie żal?
Powiedz, jak wiele krwi upłynie, nim rany w twoim sercu całkowicie się zagoją?
Nie wypieraj się - wiesz dobrze, o czym mówię.
Pozwól człowieku, że pokażę Ci słońce.
Widziałeś je?
Spójrz jeszcze raz.
Spójrz głębiej.
Czy jego ciepło jednoczy się z twoją duszą?
Jesteś dobry, człowieku.
Jesteś czarnym ogierem, samotnie przebywającym świat; białym wilkiem o łapach zabarwionych krwią, o złotych oczach, w których utonie każde stworzenie. Ona jest tylko sarenką. Broń jej, człowieku. Weź ją do serca, ukryj pod płaszczem swych ramion, a kiedy zacznie się dusić - puść wolno.
Wróci.
Nie musisz w to nawet wierzyć.
Wszystko, co czyni Cię potrzebnym, spisane jest w głębi. Jesteś przecież samotną, czarną różą na pustym polu wypalonych traw.
- Sahir Nailah
Re: Stare, spalone zeszyty Nailaha
Pon Sty 06, 2014 2:05 am
*Poprzedni pamiętnik spłonął w ogniu szkolnego kominka, przyszedł czas, by otworzyć nowy zeszyt i zapełnić go zapiskami...*
- Sahir Nailah
Re: Stare, spalone zeszyty Nailaha
Sro Sty 15, 2014 12:30 am
Do jednej z kartek przyklejono kopertę, a w kopercie, złożony pieczołowicie, schowany był list...
Drogi Sahirze,
Powinnam Cię nazywać rycerzem, bohaterem lub wybawcą. Mówiłeś wtedy tam na dachu, że zbyt bliski kontakt z Tobą przyniesie mi kłopoty.. a przyszły one dopiero wtedy, gdy się oddaliłam. Gdybyś się nie przemógł i nie złapał mnie za rękę - moje kłopoty przybrały by rangę OGROMNYCH.
Mówiłeś, bym nie dziękowała.. a mnie się wydaję, że powinnam dziękować po stukroć, a i tak będzie to za mało. Mam wobec Ciebie dług wdzięczności.
Nie mogę się doczekać naszego kolejnego spotkania, chociaż adrenalina to moje drugie imię, to raczej w nieco bezpieczniejszych okolicznościach. Nie chcę wyjść na nieporadną pannę wpadającą ciągle w kłopoty.
Mam nadzieję, że za niedługo znowu Cię znajdę.
A.
P.S. Mam nadzieję, że Ci się podoba..
Powinnam Cię nazywać rycerzem, bohaterem lub wybawcą. Mówiłeś wtedy tam na dachu, że zbyt bliski kontakt z Tobą przyniesie mi kłopoty.. a przyszły one dopiero wtedy, gdy się oddaliłam. Gdybyś się nie przemógł i nie złapał mnie za rękę - moje kłopoty przybrały by rangę OGROMNYCH.
Mówiłeś, bym nie dziękowała.. a mnie się wydaję, że powinnam dziękować po stukroć, a i tak będzie to za mało. Mam wobec Ciebie dług wdzięczności.
Nie mogę się doczekać naszego kolejnego spotkania, chociaż adrenalina to moje drugie imię, to raczej w nieco bezpieczniejszych okolicznościach. Nie chcę wyjść na nieporadną pannę wpadającą ciągle w kłopoty.
Mam nadzieję, że za niedługo znowu Cię znajdę.
A.
P.S. Mam nadzieję, że Ci się podoba..
Głupia... jak mogłoby się nie podobać...
Przywiązujesz się...
A nie powinnaś...
Ja nawet nie wiem, czy mam już w sobie jakikolwiek kawałek serca...
- Sahir Nailah
Re: Stare, spalone zeszyty Nailaha
Sro Sty 15, 2014 12:50 am
Jakoś nie schowałem tego zeszytu, nie wiem czemu - oglądałem to pióro, bardzo piękne, zerwane ze skrzydeł złotowłosej, ciepłej anielicy - aż nastała noc, ciemna i złowieszcza, ponura i nakładająca na głowę kurtynę samotności - współlokatorzy śpią, nie pytali nawet, czy mogą zgasić światło, czy mi to nie przeszkadza - nigdy nie przeszkadzało...
Nie wiem, ile godzin spędziłem w absolutnym bezruchu - dzisiaj jest bal, Amber pewnie teraz na nim jest, pewnie z kimś tańczy, pewnie dobrze się bawi - kiedy ona zdążyła to wysłać..?
Mógłbym sądzić, że to pomyłka, ale, Boże drogi, na tym kawałku papieru widnieje moje imię... Co za dziwne uczucie... Uniesienie? Radość? Jak to nazwać? Cokolwiek to było, należało do rzeczy pięknych.
Obok pali się świeczka, tylko jedna, pewnie zaraz zgaśnie, to nic - ona jest i tak niepotrzebna...
Zgaśnie, jak zgaśnie kiedyś Amber.
Zabawne, prawda?
Postaram się nie dożyć tych czasów.
Nie potrzeba mi wiele czasu, żeby pożegnać się ze wszystkim, co za piękne uznałem, by podziękować z oddali Dumbeldorowi, który we mnie wierzył, wszystkim nauczycielom...
Ciągle w głowie słyszę własny głos, który mówi mi, że nie chcę umierać, bo to chyba prawda... Ale czy jestem na porwanie Jeźdźca na trupiobladym koniu gotowy..? Moja bestia ma potężną wolę przetrwania, podczas gdy ja jestem gotowy... Patrzeć, jak wszystko wokół przemija, gnić w tym bólu... Ja już nie chcę. Ja nie mam siły. Jestem taki zmęczony... Taki wyjałowiony... Zaczynam mieć fizyczne problemy z normalnym poruszaniem się po szkole, ciągle kręci mi się w głowie, niedobór krwi daje o sobie znać do krok - nawet to pióro do pisania tak ciąży w dłoni...
Boję się. Jestem przerażony tym, co może się stać - poszedłbym na bal, choćby żeby spotkać Amber - uznając, że nie mam nic do stracenia za bardzo się przed nią otworzyłem, zadziwiające, jak to jest, że pewne istoty nie znikają, chociaż tego oczekujemy po powiedzeniu paru rzeczy... Cóż, mam przed nią stanąć i oznajmić jej, że jestem tym, czym jestem?
Ucieka mi wszystko z dłoni, zanim jeszcze zdążę tego dotknąć...
Ciemności przybywaj...
Chcę się zapaść w Twych ramionach...
Niech to więc będzie jeden jedyny pamiętnik, którego nie spalę.
I jeśli w końcu dostąpię łaski śmierci, uznaj to za prezent...
... Amber...
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|