Go down
Mistrz Labiryntu
Mistrz Gry
Mistrz Labiryntu

Dom Marleny M Empty Dom Marleny M

Sro Sie 02, 2017 1:08 pm
Taki właśnie dom.
Marlene McKinnon
Oczekujący
Marlene McKinnon

Dom Marleny M Empty Re: Dom Marleny M

Sro Sie 02, 2017 2:10 pm
Po całkiem wyczerpującej podróży pociągiem i relaksującym, choć nieco przydługawym, telepaniu się autobusem nad samo prawie morze, Marlene w końcu dotarła do domu. Klucz był tam gdzie kobieta umieściła go przed dwoma laty - w wiklinowym, stojącym na werandzie koszu. Z dniem dzisiejszym wszystkie ochronne zaklęcia, które dyrektor rzucił na jej prośbę tamtej grudniowej nocy, przestały działać. Dom na nowo stał się osiągalnym celem dla wszystkich okolicznych mieszkańców.
Powoli i niepewnie, wciąż mając w głowie słowa Rosiera, weszła do środka. Stojąc w niewielkim salonie rozejrzała się dookoła. Wszystko wyglądało tak samo jak w momencie gdy po raz ostatni opuszczała mieszkanie. Skorupki, zbitego przez uciekającą matkę, wazonu wciąż zaścielały dywan. Obok komody dalej widniała ciemna plama po rozlane wodzie, nikt nie poniósł ulubionego fotela taty. Przymknęła oczy, dłonią opierając się o jedną ze ścian. Wiedziała, że będzie musiała tutaj posprzątać jednak wciąż próbowała odwlec ten moment w czasie. Wspomnienia wciąż były żywe, chociaż, o dziwo, wcale nie zalewały jej głowy nieposkromioną falą, jak przypuszczała wcześniej. A jednak, atmosfera była gęsta nie oddychało jej się tutaj dobrze.
Odruchowo spojrzała na stojący na dębowym blacie zegar, jednak jego wskazówki zatrzymały się wiele tygodni temu.
Starannie omijając kuchnię przeniosła się do łazienki. Odkręcając kurek z zimną wodą kątem oka spojrzała w lustro. Nie wyglądała dobrze. Charlie na pewno będzie pytać co się stało. Gdzieś ze ściany dały się słyszeć ciche bulgotanie, po kilku sekundach dźwięk zaczął stawać się niewyobrażalnie głośny aż w końcu z lekko pordzewiałego kranu wypłynął strumień lodowatej, żółtawej wody. McKinnon szybko obmyła twarz i nie chcąc ruszać żadnego z wiszących tu ręczników, zakręcając wodę, wróciła do salonu, a następnie, opuszczając dom. Udała się na przystanek.

zt
Evan Rosier
Oczekujący
Evan Rosier

Dom Marleny M Empty Re: Dom Marleny M

Pon Wrz 18, 2017 6:07 pm
Trzymał McKinnon za nadgarstek i mocno dociskał jej dłoń do medalionu. W ten sam sposób przeniósł się wraz z nią do miejsca docelowego. Domu, w którym panowały ciemności, chociaż przez okna było widać jasne niebo tuż po zachodzi słońca. W żadnym pomieszczeniu nie paliły się światła. Rozejrzał się, a po chwili puścił rękę dziewczyny.
Nie poznawał miejsca, w którym się znaleźli. Był pewien, że świstoklik przeniesie ich od Domostwa. Zdezorientowany zaczął się denerwować, chociaż starał się to po sobie ukryć. Machnięciem różdżki wyczarował niewielki snop światła na końcu. Podszedł do ściany, na której wisiało kilka rodzinnych zdjęć. Po podobiźnie małej blondynki domyślił się, że są w domu McKinnon. Wywrócił oczami poddenerwowany. Chłopaka nigdzie nie widział, a nie planował spędzenia tutaj całego wieczoru.
Uporczywie nie patrzył na młodą czarownicę. Rozglądał się po pomieszczeniach szukając znaku życia.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dom Marleny M Empty Re: Dom Marleny M

Pią Paź 13, 2017 3:30 am
Był r o z c z a r o w a n y stanem w jaki znajdował się i c h  dom. Sądził, że jego wyjątkowo głupiutka i naiwna siostra poradzi sobie z tym prezentem, jaki przecież jej ofiarował. Upragnioną niezależność. Najwyraźniej ta wolała marnować czas na głupoty. Sprawdził wszystkie pomieszczenia, z drwiną uśmiechnął się na widok tych sztucznych rodzinnych zdjęć, które Marlene zapewne uważała za symbol starych, dobrych czasów. Nie zapalał światła, w końcu jak na razie nie było to konieczne, nie chciał zbyt wcześnie zdradzać swojej obecności.  Kiedy znalazł się w swoim starym pokoju, z tajnej skrytki wyciągnął butelkę alkoholu, którą niegdyś zwinął ojcu i wraz z nią udał się do sypialni rodziców.  Przelotnie zerknął w lustro, zauważając gojące się rozcięcie na policzku, potarganą jasną czuprynę i worki pod oczami. Zanim zorientował się, że w domu jest ktoś jeszcze, zdążył wypić jedną czwartą wytrawnego wina. Podniósł się, otworzył drzwi i oparł się nonszalancko o ramę.  
- Spóźniłeś się. Zaczynałem się niecierpliwić... - jego oczy w końcu odnalazły blondynkę, na której widok uśmiechnął się szeroko, dziwnie szaleńczo, czując jak drży mu z podekscytowania policzek. - Siostrzyczko! Tyle czasuuu! Podobała ci się podróż? Rosier był dla ciebie dobry? Masz dla mnie prezent? Niedługo będą moje urodziny!
Marlene McKinnon
Oczekujący
Marlene McKinnon

Dom Marleny M Empty Re: Dom Marleny M

Sob Kwi 21, 2018 11:03 am
Mimo swojej ostatniej wizyty w domu, dłużą chwilę zajęło jej rozpoznanie miejsca do którego aportował ich Rosier. Zdezorientowana rozglądała się dookoła, błądząc wzrokiem po znajomym pomieszczeniu, chyba jeszcze nie docierało do niej to wszystko, co wydarzyło się dzisiejszego wieczoru. Chciała żeby zaprowadził ją do brata, ale czy naprawdę wierzyła w to, że młody chłopak będzie miał taką możliwość? Chciała skonfrontować się z Mattem, ale czy to wszystko nie było tylko planem, który miał rozgrywać się na poziomie jej wyobraźni? Który nie miał prawa działać w rzeczywistości, bo przecież małe i bezbronne dziewczynki nigdy nie stają oko w oko same, ze złymi przeciwnikami? To po prostu było nierealne i chyba nie miało prawa się dziać. A jednak, kiedy spojrzenie blondynki natrafiło na zdjęcie dwójki roześmianych dzieciaków trybiki w jej głowie w końcu zadziałały. Zmarszczyła brwi i lekko rozchyliła usta, ale chwilowa bezsilności sprawiła, że ponownie je zamknęła. Cóż, prawdopodobnie powinna była powiedzieć coś, co potwierdzałoby jej hart ducha, ale chyba nie była w stanie.
I wtedy właśnie wróciły do niej wspomnienia tamtej grudniowej nocy. I chociaż myślała, że poradziła sobie z nimi dawno temu, mroźne powietrze, wpadające przez otwarte drzwi, szczelnie otuliło jej nagie ramiona. Zadrżała. Z głębi domu słyszała krzyki matki, wiedziała, że niedługo całe przedstawienie przeniesie się do salonu. Musiała mieć dobrą widoczność, w końcu specjalnie dla niej wyreżyserował to przedstawienie. Chciała się ruszyć, wybiec na zewnątrz, krzyczeć o pomoc, sprowadzić kogoś, kto mógłby go powstrzymać, jednak zaklęcie Matta było zbyt silne. Gdy ich zabijał obiecała sobie, że nie będzie płakała. To była jedyna rzecz na którą w tamtej chwili miała wpływ. Z całkowicie obojętnym wyrazem twarzy obserwowała jak ich mordował, ani jedna łza nie spłynęła po jej policzku. Myślał, że była twarda i że ciężko ją złamać, nie mógł wiedzieć, że w rzeczywistości było inaczej.
Prychnięcie Rosiera sprowadziło ją do rzeczywistości. Chyba nią gardził i chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu nie zamierzała się z tego śmiać. To bolało, kiedy facet któremu przed chwilą próbowałaś wepchnąć się do łóżka, traktował cię jak...Cóż, jak gdybyś była nic nie wartą. Ale przecież ona znała swoją wartość, tylko tak się smutno składało, że wyceniała ją dokładnie tak samo jak wyceniał ją Rosier.
Nie mogła jednak dłużej się nad tym zastanowić bo oto i na scenie pojawiła się trzecia postać. Aktor pierwszoplanowy, można by rzec. Serce blondynki zabiło stanowczo zbyt mocno. Chwilę zajęło jej również zanim odważyła się podnieść wzrok i spojrzeć na to...Kochane czy znienawidzone oblicze? Nie wiedziała. Tak samo, jak nie wiedziała dlaczego nagle zaczęło brakować jej słów. - Cześć - wydusiła z siebie w końcu. Nie próbowała przybrać wojowniczej pozy i tak wyglądała dosyć żałośnie.
Ostatni raz spojrzała na Rosiera. Przez chwilę chciała poprosić chłopaka o to, żeby z nią został, ale myśl, która przyszła jej do głowy sprawiła, że już nie miała na to ochoty. Przecież on był takim sam jak Matt. Był tak samo zły. I z całą pewnością nie zasługiwał na to, żeby być świadkiem tej rodzinnej sceny.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dom Marleny M Empty Re: Dom Marleny M

Pią Kwi 27, 2018 2:44 am
Matt również nie miał zamiaru dzielić się tą sceną z nikim innym. Rosier zresztą zdawał się być zupełnie niezainteresowany całą sytuacją i chociaż blondyn w ogóle go nie znał, uznał że tak właśnie jest. Bo w końcu dlaczego miałby interesować się czymś tak trywialnym? Nieistotne. Evan na widok brata Marleny jedynie zmierzył go krótkim, oceniającym spojrzeniem, w pewnym momencie puszczając dziewczynę. Ta sprawa kompletnie go nie dotyczyła, nie miał też zamiaru poświęcać uwagę McKinnon.
- Nic tu po mnie, moje zadanie wykonane - rzucił sucho i odwrócił się na pięcie, oddalając od rodzeństwa. Nie miał czasu na głupoty, a Marlene musiała radzić sobie sama. Była już dużym dzieckiem.
- Ale zimny, co? Ale też i obiecujący! - dodał sztucznie podekscytowanym głosem, zanim nie zmrużył oczu i pozwolił opaść emocjom.
- Nie wyglądasz jakbyś cierpiała podczas podróży. Pokazałaś mu to i owo by zmiękło mu serce? - dodał niewinnie, trzepocząc swoimi długimi rzęsami. Wykonał krok do przodu. Potem drugi. Trzeci. Stał teraz bardzo blisko. - Powinniśmy zacząć od zabawy w chowanego jak kiedyś? Sto sekund i szukam, hm? Mamcia potem upiecze nam ciasto!


[z/t dla Rosiera]
Marlene McKinnon
Oczekujący
Marlene McKinnon

Dom Marleny M Empty Re: Dom Marleny M

Wto Gru 04, 2018 4:31 pm
To prawda, ciemnowłosy nie miał już tutaj niczego do roboty.
Obojętnie wzruszyła ramionami słysząc komentarz brata. - Faktycznie, bardzo obiecujący - przyznała grzecznie, tonem, który mógł wskazywać na to, że blondynkę niespecjalnie interesowało kto, i czy w ogóle, ma predyspozycje umożliwiające dołączenie do klubu dla popapranych. Czując, że jej kolana powoli przestają się trząść w końcu poniosła wzrok na brata. Błądząc po jego twarzy, starała się dostrzec w nich jakiś znajomych rysów, czegoś co pozwoliłoby uwierzyć jej w to, że wszystko jest jak dawniej, że panujące pomiędzy nimi relacje nigdy nie zostały zachwiane, że wciąć można odbudować utracone przed laty zaufanie. Patrząc jednak na znajome rysy, z tyłu głowy wciąż słyszała krzyki mordowanej matki, a to, stanowczo nie był czymś o czym mogła zapomnieć ot tak. - Sam nie tego uczyłeś braciszku - przypomniała drwiąco, słysząc kolejny komentarz - nie okazywać, że się cierpi, pamiętasz? Poza tym, ej! - Rozpromieniła się sztucznie - miałabym dawać wam satysfakcję? - Zakończyła uśmiechem, sugerującym, że właśnie usłyszała świetny dowcip.
Gdy się do niej zbliżył przestało jej być tak wesoło. Wzdrygnęła się, słysząc jego słowa. Sto sekund i szuka, hm? Z jakiegoś głupiego powodu te słowa cholernie ją zabolały. Można nawet powiedzieć, że całkowicie rozbiły. W kącikach oczu pojawiło się kilka irytujących łez, które wzmogły się w momencie, w którym blondynka uświadomiła sobie, że nie ma już nikogo kto mógłby je otrzeć. Jedyna osoba, która tak świetnie się do tego nadawała właśnie stała przed nią z sadystycznym uśmiechem na twarzy i prawdopodobnie zastanawiała się nad tym, jak na zawsze pozbyć się problemu w postaci McKinnon. - Nie upiecze, bo nie żyje - wydusiła z siebie słabo. Może to był ten moment w którym rodzeństwo powinno było dołączyć do rodziców?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dom Marleny M Empty Re: Dom Marleny M

Wto Gru 11, 2018 9:26 pm
Twarz młodego mężczyzny była naznaczona drobnymi rankami, same oczy zdawały się błyszczeć niezdrowym blaskiem, zaś usta nie układały się w żaden gest. Z jednej strony wydawał się wyglądać "tak jak zawsze", z drugiej był kompletnie odmieniony. Parsknął niedowierzająco na jej słowa jakby nie mógł uwierzyć, że coś takiego opuściło usta Marlene. Przewrócił oczami.
- Stara, dobra Marlene! Szybko się uczysz co? - rzucił ironicznie, nie dając się wyprowadzić z równowagi, przynajmniej nie w sposób widoczny. Gdy zauważył łzy w kącikach jej oczu, nie potrafił się nie uśmiechnąć. - O nie, siostrzyczko, nie płacz, przecież wiesz, że nie potrafię znieść twoich łez!
Przyłożył dłoń do serca jakby to go faktycznie zabolało, po czym się roześmiał, zwłaszcza na wzmiankę o tym, że nie będzie ciasta, bo ich matka nie żyje. Zupełnie jakby to było jakieś zabawne wspomnienie.
- Nie martw się! Można ją wskrzesić w każdej chwili! Czarny Pan, kiedy zrozumie, że jestem go wart nauczy mnie wszystkiego, rodzice znowu wrócą do świata żywych - rzucił wciąż się śmiejąc, ale chyba naprawdę w głębi duszy w to wierzył.  Po ich krótkiej pogawędce, urządzili sobie zabawę w ganianego, zaklęcia śmigały za blondynką, aż w końcu jedno z nich trafiło. Cruciatus. Marlene mogła poczuć ból, który zawładnął całym jej ciałem, czuła to bardzo dokładnie. Twarz jej brata wyglądała tak jakby on sam był w jakimś transie. Był zafascynowany tym jak Marlene miotała się w bólu. Trochę to potrwało zanim przerwał zaklęcie. Kopnął ją jeszcze w brzuch na pożegnanie.
- Do zobaczenia kiedyś, siostrzyczko! Mam nadzieję, że nasze następne spotkanie będzie bardziej emocjonujące!
Matt w końcu zniknął, opuszczając swój stary dom.

[z/t dla Marlene]

Marlene McKinnon: -30 PŻ, ból brzucha i głowy, problemy z ruszaniem się (które na ten fabularny moment już minęły)
Sponsored content

Dom Marleny M Empty Re: Dom Marleny M

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach