Go down
Mistrz Labiryntu
Mistrz Gry
Mistrz Labiryntu

Huśtawka na drzewie Empty Huśtawka na drzewie

Pon Wrz 02, 2013 2:27 pm
Zawieszona najprawdopodobniej kiedyś przez jakichś pierwszaków. Gajowy szkoły pilnuje, aby drewno nie spróchniało i aby żaden uczniak nie zrobił sobie przez przypadek krzywdy. Dlatego też można spokojnie sobie tutaj usiąść i pohuśtać się.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Huśtawka na drzewie Empty huśtawka na drzewie

Sob Sty 03, 2015 9:23 pm
Zima zaczynała już odchodzić, chociaż nadal można było na dworze czuć chłód który po sobie pozostawiała, ale nie trzeba było już ubierać aż tak grubych ubrań jak jeszcze kilka dni temu. Dla cyganki był to wyraźny znak, że niedługo wszystko wróci do życia, a w tym i ona. Nadchodząca wiosna zapowiadała jej odejście. Gdzie pójdzie po szkole tego jeszcze nie wiedziała. Chciała poczuć wolność, tą prawdziwą i upragnioną. Im częściej dziewczyna wychodziła na dwór tym wyraźnie słyszała jak wiatr krzyczy jej imię zachęcając do wędrówki. Cyganka szukała czegoś, ale sama nie wiedziała dokładnie czego. W jej życiu brakło jakiegoś elementu, chociaż nie potrafiła dostrzec jego kształtu ani koloru.
Romka wyszła w końcu z murów szkoły. Od razu poczuła, że zapach powietrza się zmienił. Słoneczko ładnie świeciło dzisiaj ogrzewając zmarzniętą ziemię i każdą roślinność. Ptaki śpiewały wesoło informując wszystkich, że nadejście wiosny jest nieuniknione. Poprawiła czerwoną chustę z frędzlami którą narzuciła na ramiona aby nie było jej za zimno i zaczęła iść powoli przed siebie. Pomimo tego, że tak bardzo pragnęła wyrwać się z tego zamku wiedziała, że gdziekolwiek by nie poszła myślami zawsze będzie wracać tutaj. W końcu to w tym miejscu spędziła siedem lat swojego życia, i były to bardzo udane lata. Nogi dziewczyny w końcu doprowadziły ją do huśtawki. Nie była w tym miejscu już bardzo dawno. Ostatni raz chyba w pierwszej klasie. Pamiętała jak pierwszy raz poczuła ten pęd wiatru na swojej twarz, od razu to polubiła, ale nie było okazji aby powtórzyć.
Uśmiechnęła się tylko lekko i podeszła do kawałka drewna które zwisało z drzewa. Zasiadła spokojnie na nim i odepchnęła się nogami, najpierw bardzo delikatnie. usłyszała ciche skrzypienie. Drugie odepchnięcie i jej sylweta wzniosła się trochę wyżej. Jeszcze kilka odepchnięć i mogło się wydawać, że dziewczyna leci prosto do nieba. Jej czarne włosy rozwiewa wiatr który uderzał w ciało dziewczyny. Spódnica ślicznie mieniła się w słońcu, a na jej usteczkach jawiła się wesoły uśmiech. Przypominała teraz trochę mało dziecko, ale nim nie była. W tej chwili w oczach wielu ludzi była dorosłą kobietą, ale kto powiedział, że musi się tak zachowywać.
Ventus Zabini
Slytherin
Ventus Zabini

Huśtawka na drzewie Empty Re: Huśtawka na drzewie

Nie Sty 04, 2015 1:41 pm
Zaczął rozwalać całe swoje dormitorium w poszukiwaniu swojego zbawienia od wściekłości. Grzebał w każdej szufladzie swojej szafki nocnej, a potem w kufrze. Nie znalazł. Nie wiedział dlaczego jest teraz wściekły, ale zawsze znajdzie się powód do wytłumaczenia później. Warknął zirytowany i spojrzał do szuflady swojego współlokatora - znalazł do połowy pełną paczkę fajek - tak do połowy pełną - trochę pozytywu za znalezienie zbawienia. Bez zastanowienia wyciągnął z nich dwie fajki i wybiegł z dormitorium. Wyszedł na błonia i ruszył przed siebie.
Zapalił i zaciągnął się dymem. Spokój. Mózg przyswaja nikotynę jakby była dla niego lekarstwem. I tak było. jego ojciec nie tolerował mugolskich papierosów, a on specjalnie je pali i się uzależnił.
Przez błonia szedł młody chłopak o nieokreślonym wieku, ponieważ wyglądał na starszego, więc nikt nie mógł tego dokładnie określić. Miał ciemne potargane i trochę zniszczone włosy, jego brązowe oczy patrzyły na żarzącą się końcówkę papierosa z obojętnością. Na szerokie ramiona miał narzucone czarną, skórzaną kurtkę, która była rozpięta. Nie miał powodu, aby ubierać szkolny mundurek.Nogi odziane w glany ciężko stąpały po ziemi.
Nie pytaj się osoby, która nie ma historii "kim jest" bo to pytanie jest nawet nie na miejscu - nagle w jego głowie pojawił się głos tamtej dziewczyny. ie wiedział skąd się wziął, ale wraz z tymi słowami przypomniał sobie te piękne, tajemnicze, zielone oczy. Były czymś co go do tej pory nawiedza, chociaż od ich ostatniego spotkania dużo czasu minęło. Nie rozumiał tego. Nie potrafił określić kim ona była? Co od niego chciała? Pojawiła się jak duch i tak samo zniknęła.
Co miała na myśli wypowiadając te słowa? Nawet nie potrafił jej wtedy na to odpowiedzieć. Była kimś niezwykłym. Kimś, kto chciał go omotać, a przecież to on jest od tego, a nie inni. To on powinien być pająkiem, a nie muchą złapaną w sieć.
- Życie potrafi spierdolić wszystko - warknął do siebie wydmuchując kolejną porcję dymu.
Rzucił peta na ziemię i go zdeptał. Wtedy coś mu mignęło w oddali. Stanął jak wryty i zobaczył jego anioła o zielonych oczach. Jego klejnot, który omotał jego umysł. Dziewczyna, do której nigdy nie będzie miał dostępu, bo ona na to nie pozwoli, a on wiem, że powinna być wolna, bo to do niej pasowało. Bez wolności jej oczy nigdy nie będą takie same. On będzie strzegł tego, aby zawsze miały tą samą soczystą barwę i tajemnicę, gdy tylko zatopisz w nich spojrzenie.
Zbliżył się do niej i spojrzał jak dziewczyna się buja. Piękny widok i warty zobaczenia.
- Witaj - powiedział na tyle głośno, aby go usłyszała.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Huśtawka na drzewie Empty Re: Huśtawka na drzewie

Nie Sty 04, 2015 2:54 pm
Mówisz, że nigdy nie będzie twoja, ale jest twoja kiedy z nią rozmawiasz. Wtedy przez ten krótki czas możesz się cieszyć, że ten piękny kwiat pozwolił ci dotknąć chociaż końcówką palców swoich płatków. Nie licz, jednak na to, że to będzie trwało długo. Zbyt długi dotyk mógł by sprawić, że ta niewinna istotka rozleci się na milion kawałków. Chciałbyś ją mieć przy sobie tylko dla siebie, ale z drugiej strony wiesz, że grzechem by było skalać jej czystość i niewinność, która w dzisiejszych czasach jest na wagę złota. Po za tym mój drogi, ona nie chce nikogo omotywać, po prostu dałeś się unieść jej naturalności. Cyganka nigdy nikogo nie musiała udawać, więc może to ciebie porwało. Skoro żyjesz w świecie pełnym kłamstw, i nieżyczliwości, to wystarczyło, że na twojej drodze stanęła taka istotka jak Esmeralda abyś mógł dostrzec w niej prawdziwy kryształ... ale pamiętaj, trafić na kryształ bez skazy jest bardzo trudno. Z początku może się wydawać być czysty, ale po dokładniejszym przyjrzeniu się nagle traci na wartości. Jak myślisz, gdybyś się dowiedział, że ten anioł który przybrał ludzką postać jest wilą, nadal byś tak na nią patrzył? czy może raczej poczuł byś się oszukany i zaczął unikać tej dziewczyny. Nie wszystko jest takie jakie się nam wydaje.
Kiedy dziewczyna usłyszała czyiś głos jej mała nóżki wbiły się w ziemię zatrzymując tym samym huśtawkę.
-Cześć- Odwróciła ku tobie swoją twarz na której już pojawił się ten sam wesoły uśmiech, który wyrażał tak wielka miłość do życia.
-Już dawno tutaj nie byłam. Normalnie poczułam się jak za młodych lat- Czy jej to było akurat potrzebne aby się cofać do dzieciństwa. Przecież ona cały czas je przeżywała. Mówi się, że człowiek dorasta kiedy nagle proste sprawy wydają się być zawiłe. W takim razie ona nigdy nie dorosła. Do tej pory wszystko było proste, wszelkie problemy zawsze miały jakieś rozwiązanie.
-Powinieneś był spróbować... naprawdę to niesamowite uczucie kiedy odrywasz się od ziemi- Szkoda tylko, że wcześniej czy później i tak człowiek musiał na nią wrócić. Ale właśnie takie huśtanie się najlepiej przedstawiało jedną bardzo ciekawą rzecz. Można się wbić do nieba, to jest jak najbardziej możliwe, ale niestety nic nie dzieje się samo. Aby to zrobić musisz włożyć trochę wysiłku.
Ventus Zabini
Slytherin
Ventus Zabini

Huśtawka na drzewie Empty Re: Huśtawka na drzewie

Nie Sty 04, 2015 3:56 pm
Tylko, że on chciałby mieć ją tylko dla siebie, aby ta dziewczyna tylko patrzyła dla niego i na niego, aby jej oczy zawsze błyszczały dla tego gnojka. Jednak wie, że nie może i powinien się cieszyć tą krótką chwilą.
Nie spuszczał z ciebie wzroku. Śledził każdy twój ruch i grymas na twarzy. Chciał cię zapamiętać, abyś zawsze w myślach była dla niego. Jesteś niezwykłą dziewczyną i potrafisz go uspokoić samym uśmiechem, a w tym wszystkim najważniejsze jest to, że on ma świadomość, która mu mówi, że ty jesteś wolną dziewczyną, która go nie potrzebuje do szczęścia, bo cieszysz się tym co cię otacza. Taki szary Ven, który czasami zmienia się w potwora nie jest potrzebny nikomu. On wie, że jego dolą jest podróżowanie samemu i patrzenie na plugawe stworzenia, słuchające się innych jak roboty. Jest jednym z tych plugawych istot, ale on do nich nie pasuje. Jest na boku i obserwuje jak jeden człowiek niszczy drugiego. Jak ten świat zmienia się z każdym nowym, narodzonym.
Też się do ciebie uśmiechnął. Jesteś tak delikatna jak kwiaty, a uśmiech sam się pojawia, gdy cię widzi. Chciał właśnie chronić, to że masz w sobie to dziecko, tą niewinność, która już zanika wśród innych, którą piorą ze swych dzieci rodzice pokazując, że na świecie przetrwasz tylko wtedy, gdy będziesz brutalny.
- Pamiętam jeszcze takie rzeczy, ale dawno już nie korzystałem z huśtawek - powiedział patrząc na deseczkę, a potem na sznurki.
Też często tu bywał jak był pierwszakiem. Wtedy miał jeszcze paru znajomych, ale przychodzili tu tylko po to, aby dokuczać dziewczyną.
- Przeczytałaś tamtą książkę?
Zapytał, nie bardzo był pewny czy był warty zapamiętania, ale chciał ci przypomnieć, że się spotkaliście. Nie wiedział też, że nie potrafisz czytać.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Huśtawka na drzewie Empty Re: Huśtawka na drzewie

Nie Sty 04, 2015 4:12 pm
Ciekawe czy powodem dla którego cyganka była tak bardzo dziecinna był fakt, że wychowała się bez rodziców. Nigdy nie zamieszkała u jednej rodziny na stałe. Po prostu przechodziła od tak z domu do domu. A kiedy dorosła nadszedł czas aby dostała własny domek. Takim o to sposobem teraz mieszka w jakiejś klitce w której z resztą nie przebywa często. Wracając, jednak do tematu. Nikt jej nigdy nie powiedział o tym co jest dobre a co złe, dziewczyna musiała zdać się na własną intuicję, nie było nikogo kto by mógł zgasić blask w jej oczach, bo tak naprawdę nikomu na tym nie zależało. Każdy widział w niej ładne dziecko, ale nie zmieniało to faktu, że w oczach innych była tylko podrzutkiem. Więc nie ma co się dziwić, że dziewczyna nie miała swojego miejsca na tym świecie. Nie miała gdzie wracać kiedy zaczynały się wakacje. Co więcej, nikt jej nie uświadomił, że coś takiego jest złe, że nie można tak żyć. Cyganka po prostu stworzyła swój świat, do którego od czasu do czasu wprowadzała innych, ale nie zmieniało o faktu, że nikt nigdy nie odkryje tych tajemnic które w nim się kryją.
-Więc...- Powiedziała i wstała ze swojego miejsca odczepiając nitkę ze spódnicy która zaplątała się w drewno.
-Może warto sobie przypomnieć- Czasami taka zwykła, beztroska zabawa potrafiła rozegnać wszystkie chmury nad naszymi głowami. Ludzie o tym zapominali kiedy zaczynali dorastać. Zapomnieli jak to biegali jako małe dzieci i wyobrażali sobie, że nagle z ogrodów ich własnego domu przenosili się do dżungli, albo na pustynię. Może nie pokonywali wtedy problemów, ale nie dawali się im zjeść.
Cyganka okrążyła huśtawkę i chłopaka po czym stanęła zaraz za nim i przyłożyła rękę do jego pleców po czym pchnęła go delikatnie.
-Chociaż spróbuj- Wiedziała, że niektórzy ludzi wstydzili się robić takie rzeczy, bo nie chcieli wyglądać głupio, ale nie potrafiła zrozumieć dlaczego nie mieli takich lęków kiedy mieli po sześć lat. W między czasie Romka usłyszała pytanie o książkę, zawsze kiedy ktoś wchodził na takie temat ona zaczynała się bać. Co będzie jeżeli to wyjdzie na jaw, na pewno zostanie wyśmiana, a tego by nie zniosła. Może i stąpała po ziemi lekko, ale to wcale nie oznacza, że została wyprana z jakichkolwiek uczuć. Za tą lekkość musiała zapłacić, a walutą były jej uczucia, które były znacznie silniejsze niż u przeciętnego człowieka.
-K...książkę...- Wyjąkała cicho i zaczęła się nerwowo bawić końcówką włosów.
-N...nie... i... nie... wydaje mi się abym ją przeczytała- Wyszeptała i cofnęła się trochę do tyłu. Nie umiała kłamać, nie miała tego w zwyczaju. Czasami mówiła znacznie więcej niż powinna, tak jak w tym wypadku, ale co ona na to poradzi, że oddała by człowiekowi swoje serce na złotej tacy. Każdy mógł zajrzeć do jej głowy, do jej myśli, przez co utrzymywać jakieś sekrety dotyczące jej osoby było jej naprawdę trudno.
Ventus Zabini
Slytherin
Ventus Zabini

Huśtawka na drzewie Empty Re: Huśtawka na drzewie

Nie Sty 04, 2015 4:34 pm
On był wiecznie oceniany, wiecznie więziony wśród tych, którzy byli jego rodziną. Nikt nie chciał pozwolić, aby wyszedł spod okowów jego rodziny, ale nie zauważono kiedy to się stało. Stał się sobą, zaczął sam kreślić swój charakter. Może stało się to dzięki jego idealnej siostrze? Nie wiadomo.
Spojrzał na huśtawkę. On nie pasował do tego, ty byłaś delikatna i idealna do tego przedmiotu. On był inny, ale nie zawahał się. Usiadł na desce i z twoja pomocą wbił się w powietrze. Popatrzył na błonia, które wyglądały ładnie, ale on wiedział czym jest wolność. Dlatego lubił latać na miotle. Może kiedyś razem polecicie? Kto wie. Pozwól mu cię chronić. Tak, poczuł się jak dziecko. To było inne uczucie niż latanie. Tu wracałeś do beztroskich lat dzieciństwa.
Zdziwił się, gdy tak śmiesznie zareagowałaś na pytanie o książkę. On by nie potrafił cię wyśmiać. Może nawet postarałby cię nauczyć czytać. W końcu w książkach masz wiele rzeczy opisane, a przecież możesz też sama spisywać to co zobaczyłaś i przeżyłaś. Zatrzymał się i stanął przed tobą z uśmiechem. Nie chciał cię peszyć, ani przestraszyć. Chciał tylko spokojnie zagadać, ale musisz wiedzieć, że on cię nie wyśmieje. jest innym człowiekiem niż każdy, którego spotkałaś do tej pory. Jest coś jeszcze on nie potrafiłby cię skrzywdzić. Mimo że spotkaliście się tylko raz on polubił twoją niewinność.
- Co się stało?- zapytał patrząc na to jak jego zielonooki anioł stoi speszony. Jego uśmiech był delikatny i ciepły. Nie masz się czego obawiać, przecież wiesz, że ciebie nie idzie skrzywdzić. jesteś zbyt delikatna.
- Myślałem, że chciałaś ją przeczytać.
No dalej. Powiedz mu prawdę. On za dużo kłamstwa miał w swoim życiu, przecież nie warto kłamać.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Huśtawka na drzewie Empty Re: Huśtawka na drzewie

Nie Sty 04, 2015 4:45 pm
Dziewczyna pomimo tego, że wierzyła w ludzi, chciała wierzyć, że nic złego jej nie grozi z ich strony, zdawała sobie sprawę z tego, że to jest tylko jej marzenie. Nie wszyscy ludzie byli jak ty. Niektórzy wykorzystali by tą informację przeciwko tobie, ale coś w jej środku mówiło, że nie jesteś zły, że nie chcesz być jej oprawcą który trzyma nóż w dłoni i czeka na chwilę kiedy zaśnie i bez żadnych emocji odetnie te skrzydła które sprawiały, że była w stanie unieść się ponad ten cały zgiełk i przenieść się do innej, być może spokojniejszej krainy.
-Tak...i nadal bardzo chcę- Wyszeptała cicho nie patrząc nawet na niego. Jeden kosmyk włosów opadł na jej twarz, a ona stała przed tobą, zakłopotana, speszona tym, że nie jest tak bardzo doskonała, chociaż inni widzieli w niej ideał. Wzięła głęboki wdech czując jak świeże powietrze wypełnia jej płuca i dodaje jednocześnie więcej odwagi.
-Ale obawiam się, że to jest nie możliwe. Litery do mnie nie są w stanie przemówić- Tego często zazdrościła innym. Przecież zdarzali się ludzie którzy potrafili pięknie się wypowiadać, ciekawe co by było gdyby taka osoba zaczęła pisać. Jaką tęczę by stworzyła, z jakich kolorów. A może powstał by dzięki niej zupełnie inny, nowy świat który do którego cyganka mogła by uciec. Bo były takie chwili kiedy Esmeralda chciała uciec, zwiedzić coś innego niż swoją krainę która zaczynała się jej już powoli nudzi.
-Nikt mnie nie nauczył czytać...- Wśród cyganów było to normalne zjawisko. Nie uczyli się rzeczy które tak naprawdę im się nie przydadzą. Przecież nie dostawali żadnych listów bo niby od kogo, nie czytali gazet bo problemy świata ich nie interesowały. Jedyne czego potrzebowali do życia to trochę wolności i to wszystko. Komunikowali się tylko słownie, nie pisemnie, nie widzieli w tym sensu. Przecież nie wiele było osób które rozumiały to co mówili, a co by było gdyby coś napisali. Na jedno i tak by wyszło.
Ventus Zabini
Slytherin
Ventus Zabini

Huśtawka na drzewie Empty Re: Huśtawka na drzewie

Nie Sty 04, 2015 5:11 pm
Patrzył na ciebie cierpliwie czekając, aż odważysz się mu powiedzieć swoją obawę. Odgarnął kosmyk twoich włosów z twarzy i schował ci go za ucho. Uśmiechnął się ciepło i nachylił do twojej twarzy, aby spojrzeć ci w oczy. Nie oceniał cię. Nie pragnął cię zniszczyć. Starał się ci pomóc.
- Masz szansę się nauczyć. Ja świetnie czytam, więc jeśli będziesz chciała to mogę cię nauczyć, a potem sama poznasz historię tamtej książki - powiedział spokojnie.- To jest wbrew pozorom łatwe. Wystarczy, że poznasz alfabet - uśmiechnął się znowu. Wiesz, tak ten w swój urokliwy i łobuzerski sposób. Na tobie może nie zrobi ten uśmiech wrażenia, ale na innych osobach robi. Jest jego wizytówką, dzięki której dziewczyny go lubią.
Odsunął się od ciebie nie przestając się uśmiechać. Wiedział, że przy tobie będzie mógł być sobą, bo ty go nie znasz. Nie wiesz jaki jest i to jest ważne.
- Wystarczy, że wyślesz do mnie sowę z pustą kartką, albo jakimś kleksem. Będę wiedział, że to ty i spotkamy się w bibliotece. Tam będzie idealne miejsce do nauki.
Miał nadzieję, że się zgodzisz, bo to oznaczało, że będzie mógł spędzić z tobą więcej czasu. Zaszyje się w jakimś małym kącie w bibliotece i tam będzie ci pomagał. Ty nauczysz się czytać, a on spędzi czas z tobą. Każdy będzie miał korzyść.
- Nie musisz się tego przy mnie wstydzić - usiadł znowu na huśtawce patrząc na ciebie brązowymi oczami i czekając cierpliwie na twoją odpowiedź.
- Możemy nawet teraz tam się wybrać, mi to obojętnie.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Huśtawka na drzewie Empty Re: Huśtawka na drzewie

Nie Sty 04, 2015 6:50 pm
Czy to możliwe, że tym razem role miały się odwrócić. Przecież to zawsze ona była nauczycielką, to ona uczyła ludzi o tym jak ten świat potrafi być piękny, ale nikt nie pomyślał nawet o tym, że jej nauka też by się przydała. Kolejny minus bycia wilą. Czy ktoś pomyślał, że taka dziewczyna mogła nie umieć tak podstawowych czynności. Przecież wnioski nasuwały się same w chwili kiedy opowiadała o tym skąd pochodzi... chociaż gdyby się nad tym głębiej zastanowić tak naprawdę nie odpowiedziała jeszcze nigdy na pytanie dotyczące jej osoby. Bo co miała odpowiedzieć, sama nawet nie wiedziała. Każdy pytał się"skąd jesteś","kim są twoi rodzice","kim jesteś", a ona po prostu nie wiedziała.
Popatrzyła na chłopaka swoimi zielonymi oczami w których zamigotało światełko. Jesteś egoistą i powinieneś był o tym wiedzieć. Bowiem twoje czyny nie są czyste. Gdzieś w tym wszystkim jest ta cyganeczka która tak bardzo ci zaufała już przy pierwszym spotkaniu, ale głównie myślisz o sobie. O tym aby zatrzymać ją przy sobie, aby patrzeć na tego motyla jak najdłużej. Ale skąd ta mała dziewczynka mogła wiedzieć, że ludzkie serca nigdy nie są wypełnione samą czystą wodą.
Romka podeszła do chłopaka i ukucnęła przed nim. Chwyciła delikatnie twoją dłoń. Powinieneś był się cieszyć to róża postanowiła ciebie dotknąć, chowając swoje kolce które mogły ciebie zranić. Mogłeś delektować się jej zapachem i barwami. W końcu objęła ciebie delikatnie chowając w swoich ramionach. Dając obietnicę ochrony oraz tego, że nigdy nie pozwoli ci upaść, że kiedy ktoś będzie ciebie chciał zranić, to zawsze znajdziesz schron w jej ramionach. Niestety, ona nie potrzebowała twojej ochrony. Wiedziałeś, że co by się nie działo dziewczyna sobie poradzi, ale z drugiej strony mogło napawać lękiem. Co się stanie jeżeli skończy szkołę. Przecież taką ufną istotkę bardzo łatwo zmanipulować, a w dzisiejszych czasach cyganka była tym bardziej zagrożona.
-Dziękuję- Wypowiedziała to krótkie słowo do twojego ucha i musnęła lekko swoimi wargami twój policzek. To słowo chyba mówiło samo za siebie, nie musiała przytakiwać bo już wiedziałeś, że przyjęła twoją propozycję. Pokazała by ci swoją radość, ale wtedy najpewniej wziałbyś ją za wariatkę i uciekł jak najdalej stąd.
Ventus Zabini
Slytherin
Ventus Zabini

Huśtawka na drzewie Empty Re: Huśtawka na drzewie

Nie Sty 04, 2015 7:39 pm
Może był egoistą, ale jest też człowiekiem. Jest dzieckiem osób, które tylko myślą o sobie, ale spójrz na to, że chciał ci pomóc, czy to nie jest szlachetne? Wszędzie znajdziesz korzyści, ale chciał to zrobić, bo chciał też widzieć na twojej twarzy szczęście spowodowane przez niego. Czyż to nie jest dobre? Czy złe?
Zdziwił się, gdy go przytuliłaś. Nie sądził, że aż tak się ucieszysz. W końcu on tego uczył się z przymusu. Nawet nie pamięta, czy szła mu dobrze nauka czytania i pisania. Objął cię niepewnie. Nie był przyzwyczajony do przytulania takich dziewczyn jak ty. Tych, które chciał bronić, ale wiedział, że sobie poradzisz. Jednak świadomość, że kiedyś cię nie będzie mógł już zobaczyć sprawia, że czuje dziwne ukłucie.
Oh, droga Cyganko co żeś zrobiła z tym osobnikiem. Spotkał cię dopiero drugi raz, a już zawróciłaś mu w głowie swoją osobą. Wiedział jednak, że musi pozwolić ci odejść. To była siła wyższa. Nie ważne jak bardzo by chciał ty go zostawisz z tęsknotą zasianą w sercu. Zawsze będzie o tobie pamiętać. O tych zielonych oczach. O twoim uśmiechu i radości z drobnych rzeczy - jak nauka czytania.
- Nie masz za co dziękować - szepnął z uśmiechem.
Sprawiałaś, że sam zaczynał się cieszyć z takich rzeczy. Nie chciał, abyś się od niego odsuwała. Chciał cię wiecznie przytulać, aby ta chwila nigdy nie prysła. Jednak wiedział, że musiał cię puścić. Jesteś jak ptak i musisz być wolna, dlatego nie będzie cię zatrzymywał dla siebie. Ma tę świadomość, więc się go nie bój. On postara się ciebie nie zawieść.
Wstał z huśtawki i uśmiechnął się do niej.
- Chodźmy - ruszył w stronę szkoły czekając, aby i ona szła obok niego.

[z/t] x2
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Huśtawka na drzewie Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pią Sty 16, 2015 5:25 pm
Dzień jak każdy inny, dzień, w którym zamiast odczuwać zmęczenie i ledwo znosić promienie słoneczne siedziałeś w nich, na zawieszonej na mięsistej gałęzi drzewa huśtawce, w dłoniach trzymając ujęty krzyż, w którego wnętrze wetknięto delikatny, kruchy, szkarłatny kryształ - to cud, że nadal tam tkwił, jeśli weźmiemy pod uwagę, jak często zdarza ci się pojedynkować lub wkraczać w sytuacje, w których nakurwanie salt byłoby najlepszą z możliwą opcji, żeby wyjść z tego cało - jest jednak nadal, nadal Cię chroni od dnia twoich powtórnych narodzin, kiedy zamiast jako człowiek obudziłeś się jako wampir. Pamiętasz tamten czas? Był straszny, przerażający - pozostawiony samemu sobie kazali ci radzić sobie samemu - pomyśleć, że w sumie powinieneś już kończyć Hogwart, ale przez swoje nie pojawianie się w szkole w swym pierwszym roku bycia wampirem jeden cały zawaliłeś i VI klasę musisz zdawać od nowa. I zastanawiasz się, jakby to było, gdybyś już ten Hogwart kończył, opuścił mury wraz z nastaniem maja i nigdy do nich nie wrócił, zmuszony do podjęcia samodzielnego życia - śmieszne, wszak nawet nie wiesz, kim chciałbyś zostać w przyszłości, a oni już kazaliby ci do tej pracy iść? Przez ostatnie lata nie miałeś nawet czasu usiąść i się zastanowić, co będziesz zdawał - niby w V klasie wyszedł ci auror na testach predyspozycji, wtedy wydawało się to fajne i podniecające... ale na aurora wymagano eliksirów, których ty się uczyć nie zamierzałeś. Poza tym... auror? Nie jesteś życiowy, a jednocześnie jesteś aż nazbyt - nie ważne, czy wyjdziesz ze szkoły z zawodem na przyszłość, czy nie, poradzisz sobie, a na dodatek masz teoretycznie jeszcze cały rok siedzenia tutaj... o ile naprawdę tu zostaniesz. Możesz już decydować o samym sobie, więc może będzie pora odejść, kiedy nastanie lato...
Czarnowłosy odetchnął i oderwał wzrok od stylizowanego na stare srebro krzyżyka, by spojrzeć przed siebie. Teraz może być już tylko lepiej, prawda? Jesteś wolny, możesz coś zmienić, możesz wiele zmienić, w tym samego siebie... Pytanie tylko, czy zmieniać cokolwiek chcesz. Pozostawienie przyszłości samej sobie nie leżało w twojej naturze, zwłaszcza, że Hogwart nadal miał w sobie mnóstwo tajemnic do zgłębienia... Jakoś z tej perspektywy nie wydawały się one zbytnio kuszące. Świetnie, nie umarłeś, świetnie, masz kolejną szansę... I co z tego? Świat nadal wyglądał tak samo, w zasadzie nic się w nim nie zmieniło, prócz tego, że teraz zdawał się uciekać dalej, niż kiedykolwiek wcześniej, nie pozwalając ci wyciągnąć po niego ręki.
Czułeś się zobowiązany wobec Alex, żeby się z nią zobaczyć, chociaż nie wiedziałeś do końca, czemu - w zasadzie ledwo się znaliście, w zasadzie nic was konkretnego nie łączyło, prawda? Ale może się martwiła... - Przebiegło po twojej głowie coś, co ściszałeś całą wolą, aby nie odważyło się grzmieć zbyt głośno i najlepiej, żeby zupełnie zniknęło, tłumaczyłeś sobie, że nie ma o co się martwić, bo jesteś dla niej tylko jednym z epizodów, który przeminął... Tak więc jakiś czas temu wysłałeś jej sowę z krótką notką, która zawierała miejsce i godzinę spotkania.
Wiesz, wydaje mi się, że kolejną rzeczą, jaką nie przyznasz, to ta denerwująca dziewucha była całkiem miła i z przyjemnością się z nią zobaczysz. W końcu - ciekawe, co u niej, no nie? Ciekawe, co zrobiła z pamiętnikami. Ciekawe, czy będzie wściekła. Ciekawe, ciekawe, ciekawe... Uśmiechnąłeś się ironicznie pod nosem i opuściłeś głowę, lekko się bujając, poruszając huśtawką opartą o ziemię nogą.
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Huśtawka na drzewie Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pią Sty 16, 2015 6:14 pm
Przyszłość.
Jedno słowo, a wywołuje tak wiele emocji. Zmienia wszystko, a zarazem nic, bo dopiero ma nadejść. Tyle wyczekiwania, zadawanie pytania, czy w ogóle się jej doczeka. Jedna wielka niewiadoma. Pewna część o niej nie myśli, nie planuje, a nawet nie oczekuje, że nastąpi. Drugie zaś grono wyczekuje i dąży do niej wraz ze swoimi marzeniami. Alexandra była właśnie wśród tych drugich. Którzy może nie do końca, ale mieli swoje pragnienia. Była między tymi, którzy wierzyli, że coś ich czeka. A teraz? Miała tylko pewność, że to, czego chciała na zawsze pozostanie nierealnym marzeniem. Nie zostanie ani uzdrowicielem ani aurorem. Nie założy rodziny. Ba! Nawet nie chciała dopuszczać do siebie myśli, że weźmie na ręce niemowlę i nie będzie mogła go zobaczyć. Nigdy stwierdzić, że jest piękne, bo w odpowiedzi usłyszy, że kłamie, bo jest ślepa. Przekładała to też na coś tak błahego, jak quidditch. Niby nic, ale latała i sprawiało jej to radość, która się zakończy. Nie miała zamiaru nikogo obarczać swoim kalectwem, a jednocześnie uświadomiła sobie, że nie będzie mogła pomagać. Czuła, że sobie nie poradzi. Nie jest Zackiem, który wychowywał się od zawsze w ciemnościach. Wiedząc, co straciła nie będzie potrafiła nie zwracać uwagi na to, co go na co dzień pochłaniało. Za bardzo pokochała oglądanie wszystkiego. Płatków śniegu, ludzkich spojrzeń, zamazanych liter w książkach. On nie znał tego widoku i choć mógł ją uczyć to gdzieś w głowie słyszała okrutny głosik, który ciągle twierdzi, że to nie ma sensu, bo i tak nie da rady osiągnąć tyle, co on przez te wszystkie lata. Nie mówmy już o tym, że i tak czuła oddech śmierci na karku. W ostatnim czasie wszystko było przeciwko niej. Kolejny raz mogła umrzeć. Jakby los już podjął decyzje, że dla niej nie ma ani szczęśliwego zakończenia, ani też nawet rozwinięcia opowieści. Wszystkie zdarzenia zaczęły łączyć się w mur, którego nie mogła przejść. Utknęła w jednym miejscu. Wciąż była panną Grace. Pomagała, śmiała się, chciała ratować. Ale gdy cokolwiek robiła myślała, że to może być ten ostatni raz. Że nigdy więcej już nie zrobi tego i tego. Nie zobaczy, nie usłyszy, nie pozna, nie spróbuje. I to ją zabijało. Jak trujące powietrze, którego nie może wyczuć. Trucizna rozprzestrzeniała się wszędzie, docierała od jej płuc, aż do mózgu bardzo powolnie, jakby leniwie, nie chcąc zdradzić swojej obecności. Ona zaś nie widziała różnicy, a może nie chciała jej dostrzec? Dusza zaczynała krwawić od cichego zabójcy. Zabójcy, który nie był jej nawet znany. Przecież on nie miewa gorszych chwil. Nic złego się nie dzieje. Tak sobie wmawia przynajmniej. To takie ludzkie, myśleć, że jest się niezniszczalnym. Szła na spotkanie nie wiedząc, co robić. Krzyczeć, czy nie mówić nic? Sahir Nailah, który dobił ją swoją wiadomością jednak żył. Miała nadzieje, że tak jest, choć przetwarzała różne scenariusze. Myślała nawet, że ktoś znowu chcę ją wykończyć. Popadała w paranoję, ale bezpieczeństwo stawało się bardzo wątpliwe. Szła jednak, a gdy go zobaczyła... jeszcze bardziej nie miała pojęcia, co zrobić. Nie zabrakło jej języka w gębie, oj nie. Brakowało jej słów, którymi mogłaby to wszystko wyrazić.
- Po pierwsze: Nadzieja nie opuszcza zmarłych - To było pierwsze, co przyszło jej do głowy. Odwołała się tymi słowami do sowy, jaką otrzymała. Która wybiła ją z funkcjonowania kompletnie. Widząc go uśmiechała się. W końcu to nieodłączny element tej Gryfonki. Jednak w oczach... tam już było widać coś, co nie było jej. Obok blasku skrywał się ból. Cierpią najbardziej Ci, którzy codziennie dają z siebie najwięcej. Tam właśnie było to widać u niej. W spojrzeniu ukryło się to, co tak ignorowała. Sądziła, że jeśli nie będzie o tym myślała to się nie wydarzy.
- A po drugie to... nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak wspaniale widzieć Cię żywego - Sama nie mogła opisać, czy cieszy się bardziej z samego faktu, że jeszcze rzeczywiście może go zobaczyć, czy też dlatego, że jest żywy. W tej fali złych rzeczy, jakiej się jej przydarzyły było to pokrzepiające. Chociaż jedna osoba nie została zmieciona z jej życia tak brutalnie. Takie rzeczy bolały o wiele bardziej niż to, co dotykało ją dosłownie. Wszyscy dookoła mieli dla niej większą wartość niż ona sama.
- Po trzecie: Jeśli jeszcze raz wyślesz mi sowę przez którą myślałam, że nie żyjesz to sama Cię znajdę i zabiję - O tak. To równie istotne, co wcześniejsze punkty. Przeżywanie tego rozrywało serce. Nie mogła nic zrobić. W tamtej chwili sięgnęła emocjonalnego dna w swoim mniemaniu. Nie miała ochoty na nic. Można powiedzieć, że to była jej żałoba. A tutaj takie coś. Coś, co było tak istotne! Pewnie gdyby miała siły to wszystko to zostałoby wykrzyczane. Nie stało się to, bo zwyczajnie podupadała na zdrowiu i to tym psychicznym. Nie wspominając, że zdążyła zaobserwować, iż im bardziej coś przeżywa tym częściej obraz przed jej oczami się rozmywa. Ograniczała więc to jak tylko się dało. Byleby jakoś to ograniczyć.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Huśtawka na drzewie Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pią Sty 16, 2015 6:43 pm
Więc co? Czekałaś, pomimo tego, że On się odwrócił i odszedł, czy może uwierzyłaś, że te znikające plecy rozmazały się w czerni, którą on ukochał, w jego własnym upadku, jaki drążył i któremu pozwalał się wyżerać nawet w momencie, kiedy nic tam do zjedzenia już nie było? Zwykły debil, który odbudowuje to, co powinno zostać na zawsze martwe - czy kogoś takiego można naprawdę zaliczyć do ludzi inteligentnych? Może to ta nadzieja, którą próbowałaś mu wręczyć, czyniła zamieszanie na tyle mocne, aby pozwalał sobie na zmianę nastawienia, ale jednocześnie nakrywał to wszystko płachtą dobrych pozorów wobec samego siebie, aby heban pozostał hebanem i nic go nie rozjaśniało. Nigdy nie pragnął, żeby ta czerń zmieniała się w szarość, tym bardziej nie chciał, żeby przeszła na biel, zwłaszcza teraz, kiedy dane mu się było podnieść na nogi kolejny raz i słowo "przyszłość" w gruncie rzeczy znaczyła o wiele więcej, niż sądził przez ostatnie dwa lata, iż mogłoby znaczyć. Przypomniał sobie - przypomniał sobie wiele rzeczy, przypomniał sobie sens walki, pojęcie wolności, przypomniał sobie jak odświeżająco jest rozłożyć potężne, czarne skrzydła i nakryć cieniem świat wokół siebie, by samemu czuć w nich wiatr... To jest właśnie kwintesencja wolności, której tak długo szukałeś. Żaden przymus nie trzymał Cię już przy życiu, nic nie kazało Ci umrzeć, mogłeś pójść w prawo, w lewo, w przód, do tyłu, nie czując się przywiązanym do nikogo i niczego, nikogo nie chcąc ze sobą wiązać, lecz cóż, jeśli tacy, jak Alex, chcieli, to dobrze... mimo wszystko pokrzepiającym była myśl, że jeśli się zawróci, będzie można się do kogo odezwać. Coś, czego nigdy nikomu nie powie - banalna prawda, w której samotność wcale nie była taka doskonała, pomimo tego, że jej szukał i wszystkich starał się od siebie odtrącić, jednak powiedzieć: "odejdź" i samemu odejść, już się nie odwracając? To nie leżało w jego naturze... Nadal miał na swój sposób za miękką część serca, którą tak jak nadzieję, starał się skryć, by nie była widoczna nawet dla niego samego.
Słyszałeś już, jak podchodzi, w nutach wygrywanych przez wietrzne struny, które okalały twoją i jej sylwetkę - miałaby nie przyjść? Nie pomyślałeś nawet o tym, a może właśnie przydałby ci się taki szok - odrzucenia przy wszystkich świństwach i klęskach, jakie sprowadzałeś na wszystkich wokół siebie. Przydałoby się, żeby ktoś wstrząsnął tobą, ale w sumie co to da? Odwrócisz się i i tak zrobisz swoje, typowy Czarny Kot, który nie potrafi się nauczyć na karach wobec niego stosowanych, bo może i będzie potem dzień grzeczny, żeby wszyscy dali mu spokój, ale już w nocy i tak zrobi swoje, czmychając na płoty, które wydadzą mu się bardzo kuszące.
Widzisz, Alex, mówiłaś, że nie przyniesie Ci pecha - ale już na tym polegało jego przekleństwo, że nawet, jeśli On sam nie ranił, to działo się wokół niego coś, co sprawiało, że wszyscy upadali i dotykali dna. Taka karma.
- Jaaasne... - Uśmiechnąłeś się pod nosem, nawet nie podnosząc na nią wzroku, nadal flegmatycznie się bujając i gładząc kciukiem swój wisiorek. Pewnie, że nadzieja nie opuszcza zmarłych, teoretycznie można powiedzieć, że nic ich nie opuszcza, są w cholernej, jebanej nicości, więc niby co miałoby ich opuścić? A zaraz co niby miałoby być przy nich? Chyba tylko pamięć tych, którzy pielęgnowali w głowach spojrzenie kogoś, kto przeminął i wącha teraz kwiatki od spodu.
Wreszcie uniosłeś głowę, aby nawiązać z nią kontakt wzrokowy - nie wiedziałeś, że stawała się niewidoma, że Nightray zesłał na nią przekleństwo, bo niby skąd miałbyś wiedzieć?
- Jak widzisz, zabicie mnie jest trudniejsze, niż się wydaje. Trudno, żeby Śmierć przyjmowała w ramiona własnego brata, skoro w świecie żywych zapewnia on tyle rozrywki. - Czas Nightraya przeminął, a Ty co zrobiłeś w swych pierwszych dniach rządu po wyjściu ze szpitala? Nachlałeś się i naćpałeś, tak na dobry i wesoły początek. - Mraaał, co za spojrzenie, Alex... Jak tam osiąganie dna? Dobrze się bawisz? - W jego głosie pobrzmiała lekka kpina. Podniósł się z huśtawki i wskazał jej miejsce gestem, samemu odchodząc o krok, żeby usiąść na trawie - ostatnio nie padało, a słońce górowało na niebie, więc ziemia była sucha. Przynajmniej tutaj. - Już Cię dotknął mój pech?
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Huśtawka na drzewie Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pią Sty 16, 2015 7:45 pm
Czy to była jego wina? Nie. Alexandra nigdy nie powiedziałaby tego, bo nie myślała tak. W jej życie prawdziwe nieszczęście wnieśli inni ludzie. Wszyscy Ci, którzy chcieli udowodnić jej, jak to dno wygląda. Sięgała go wielokrotnie. Nigdy jednak nie dochodziło do momentu w którym się rozsiada wygodnie i żyje w nim, jakby to było normalne. Tym razem to zrobiła. Zaczęła walczyć w terenie z którego powinno się uciekać. I nie było to wywołane nikim innym, jak nią samą. Do tego cóż, ale Nailah nie może czuć się tak wspaniale, że jego teoria zostałaby potwierdzona, bo jest masa ludzi, którzy ten zaszczytny przypis mogą otrzymać. Świat złośliwe próbował tego codziennie.
- Powiem Ci, że bardzo wygodne, koteczku. Bo chyba mogę tak mówić, skoro już zaczynasz mruczeć - Kpić z niej? Och, proszę bardzo. Z radością odpowie. To wciąż ona. Mimo każdego ciężaru, jaki nakłada się na jej plecy. Choćby się miała turlać to pokaże, że nie jest tak znowu najgorzej. Do tego nie bądźmy tacy pesymistyczni. Czołganie się też jest wykonalne, więc czemu miałaby się skorzystać z tej możliwości?
Usiadła we wskazanym miejscu, bo i czemu nie? Miała czas. Chwilowo i czysto teoretycznie.
- Nie Twój, ale mnie dotknął - Chciała dodać, że nawet przesadził z obmacywaniem jej, ale tę myśl zachowała dla siebie. W końcu nie miała zamiaru użalać się nad czymkolwiek. Po prostu stwierdzała fakty. Przy okazji omijając kilka ciekawych szczegółów. Nie trzeba mówić wszystkim o tym, co się dzieje. Istotne było dla niej, że nawet jeśli Sahir nie ma się dobrze to jest żywy. A to już było dość spore osiągnięcie na liście rzeczy o których myśleć nie chciała.
- Powinnam spytać, czy ty wreszcie odnalazłeś nadzieję, ale raczej znam odpowiedź. Zapytam więc inaczej. Jakie jest dno, bo się do niego wybieram? Przednia zabawa musi tam być skoro zniknąłeś na taki czas - O tak, panna Grace chyba umiłowała sobie prowokowanie ludzi. Chciała słyszeć prawdę, a niestety większość odpowiadała tylko w ten sposób. Musieli mieć coś, by móc się mścić słowami na drugiej osobie. Alex lubiła, kiedy to robili. Milczenie było gorsze i cóż, trzeba przyznać, że nudne. Ciekawsze rozmowy i bardziej wciągające toczyły się właśnie w chwili, gdy obie strony bawiły się słowami, bo to i one mają moc.
- Musisz mieć wspaniałą imprezę tam, wiesz? Bo nie raczyłeś mnie wyprowadzać z błędu. Wolałeś żebym uważała Cię za trupa? Powiem Ci tylko tyle, że myślenie w ten sposób wcale nie było już miłe - Wyrażała swoje... nie niezadowolenie. To było coś gorszego. Była wściekła. Martwiła się. Tak martwiła. Była zdołowana wszystkim dookoła i jeszcze w ten sposób dobito jej gwóźdź do trumny. Może jeszcze zechce nim pokręcić? Albo lepiej - powbijać noże. Przecież nie może być dobrze, bo nie ma szczęśliwych zakończeń. Dobre Wróżki nie mają swoich historii.
Sponsored content

Huśtawka na drzewie Empty Re: Huśtawka na drzewie

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach