- Lars Vessel
[dorosły] Alexander 'Lars' Vessel
Pon Gru 22, 2014 2:28 am
Imię i nazwisko: Alexander Vessel
Data urodzenia: 13.03.1950
Czystość krwi: Mugolska
Była szkoła: Beuxbatones
Praca: Oficjalnie twórca magicznych urządzeń, takich jak fałszoskopy, ujawniacze czy nawet samopiszące (lub krwawe) pióra
Różdżka: Grab, włos z ogona testrala, 11 cali
Widok z Ain Eingarp: Nie chcę nawet podchodzić. Przecież wiem doskonale, co tam zobaczę. I mimo, że wiem, jak to przeklęte lustro działa, nie będę w stanie odejść od niego przez kilka godzin. Mogę krążyć gdzieś przy jego bokach, ze spuszczoną głową, ale to i tak się w końcu stanie. Przerabiałem to. Nie z tym konkretnym lustrem. Z innymi narzędziami o podobnych właściwościach.
Dori.
Stało się, nie mogę oczu oderwać. Stoi za mną jak żywa, dopiero po chwili kładzie rękę na brzuchu, żeby zwrócić na niego moją uwagę. Jest ze mną w ciąży, moja piękna Dori. Podchodzę bliżej, chłonę cały obraz wzrokiem. Nic nie jest w stanie opisać tego, jak bardzo nienawidzę tego lustra i siebie za to, że spojrzałem. Dori na żadne moje słowa nie odpowiada, uśmiecha się, ciągle tak samo stoi, nic nie robi, kiedy już pęka moja powłoka cierpliwości, zaczyna mnie to denerwować. Dlaczego nic nie robi. Dlaczego nie odpowiada. Tylko stoi, taka rumiana, jakby nic się nie stało, w tej błękitnej sukience, którą kupiliśmy na wakacjach w Normandii; z dzieckiem w brzuchu, które pewnie ją kopie, zaczynam się denerwować, kiedy nawet nie zmieni pozycji, tylko stoi, a ja krzyczę i zdzieram sobie gardło, Dori, Dori do cholery, powiedz coś. Nie stój tak. Ty byś tak nie stała. Nie doprowadziłabyś mnie do szału, nie miałabyś powodu. To nie jesteś ty.
To nie jest moja Dori. Moja Dori nie żyje. Brakuje mi jej, brakuje mi jej jak cholera, ale samo patrzenie nie wystarczy, a jedynie zadaje okrutne ciosy.
Chcę ją mieć znów żywą. I będę miał.
Przykładowy Post:
Ledwo widzę na oczy. Która może być godzina? Podnoszę głowę, ale wątłe, zielonkawe światło nie dociera na wysokość, na której na ścianie wisi zegar. Powinienem odpocząć. Przecież moja lampa wcale nie jest zielonkawa. Tylko żółta. Skąd mi się wzięła ta zgniła poświata. Odchylam się na krześle, przecieram dłonią oczy. Nie powinienem ich trzeć, ale robię to i tak. Nie mam nawet siły okazać swojej dzisiejszej porcji złości w fizyczny sposób. Ale znowu żadnego postępu, nic. Tylko zmarnowałem czas. Nie dowiedziałem się nawet niczego, czego nie wiedziałem. Gdybym chociaż mógł w tym momencie powiedzieć sobie 'Dobrze, Lars, przynajmniej wyeliminowałeś jedną metodę' ale nie. Zamiast tego, ja wałkowałem przez kilka godzin jeden i ten sam sposób. A może jednak. A może pod tym kątem. Niech to wszystko szlag. Z szuflady biurka wyciągam papierośnicę. Otwieram ją, wyciągam papierosa, zamykam z trzaskiem, wrzucam do szuflady niedbale. Odpalam. O której godzinie coś jadłem? Nie cierpię, kiedy wpadam w trans; pracuję wtedy przez kilka, kilkanaście godzin bez przerwy, zapominając o bożym świecie. Podejrzewam, że ten kubek, który stoi tu przede mną, nie był ruszany od wczoraj. Podnoszę go do oczu. To zwykły kubek, można taki kupić w każdym sklepie z porcelaną. Ma pomarańczowe ornamenty, stylizowane na japońskie kwieciste wzory. Wydmuchuję dym przez uszko kubka. Nic się nie dzieje. Oczywiście, a co miało się stać? To nie alternatywne forma wróżenia w andrzejki. Dżina też nie wywołam. Odstawiam kubek. Jutro go umyję. Zrobię sobie wolne, cały dzień na odsypianie; i - nachylam się do ramienia, żeby powąchać własną koszulę - robienie prania. Może to dlatego źle mi się pracuje. Nie mogę się skupić kiedy wiem, że w szafie mam niewyprasowane spodnie, a łóżko jest niepościelone. Nie jestem pedantem, ale estetą już tak. Stety, niestety. Niedopałek wrzucam do kubka. Jutro, wszystko jutro. Lub dziś, w zależności od tego, która jest godzina, przecież okna też mam wszystkie zasłonięte. Ale najpierw sen. Potrzebuję snu.
Chociaż i tak wiem, że kiedy tylko zamknę oczy, to wszystko do mnie wróci. To nie tak, że nawiedzają mnie te same marzenia senne przez cały czas, ale każde z nich jest oparte na tym samym motywie. Ona. Ja. Maszyna. Zmieniacz czasu. Niebieska trumna. Portal. Zegar. Wskazówki, które niebezpieczne zbliżają się w moją stronę, z grotami zaostrzonymi jak w strzałach. I już nie wiem, czy to czas ucieka, czy to ja uciekam przed czasem. Kładę się tak, jak jestem, w koszuli i bieliźnie, nie dbam o to, nie mam teraz czasu ani myśleć o nieporządku, ani się nim zajmować.
Poduszka jest chłodna, kołdra też, to dobrze, lepiej mi się zasypia w takich warunkach. Rozpaczliwie pragnę odpoczynku, chociaż mają w głowie obraz nadchodzących snów, chcę jednocześnie już się obudzić, wziąć prysznic, zrobić pranie i w końcu coś zjeść. Może naleśniki? Widziałem w kawiarni na rogu nową ofertę śniadaniową.
Data urodzenia: 13.03.1950
Czystość krwi: Mugolska
Była szkoła: Beuxbatones
Praca: Oficjalnie twórca magicznych urządzeń, takich jak fałszoskopy, ujawniacze czy nawet samopiszące (lub krwawe) pióra
Różdżka: Grab, włos z ogona testrala, 11 cali
Widok z Ain Eingarp: Nie chcę nawet podchodzić. Przecież wiem doskonale, co tam zobaczę. I mimo, że wiem, jak to przeklęte lustro działa, nie będę w stanie odejść od niego przez kilka godzin. Mogę krążyć gdzieś przy jego bokach, ze spuszczoną głową, ale to i tak się w końcu stanie. Przerabiałem to. Nie z tym konkretnym lustrem. Z innymi narzędziami o podobnych właściwościach.
Dori.
Stało się, nie mogę oczu oderwać. Stoi za mną jak żywa, dopiero po chwili kładzie rękę na brzuchu, żeby zwrócić na niego moją uwagę. Jest ze mną w ciąży, moja piękna Dori. Podchodzę bliżej, chłonę cały obraz wzrokiem. Nic nie jest w stanie opisać tego, jak bardzo nienawidzę tego lustra i siebie za to, że spojrzałem. Dori na żadne moje słowa nie odpowiada, uśmiecha się, ciągle tak samo stoi, nic nie robi, kiedy już pęka moja powłoka cierpliwości, zaczyna mnie to denerwować. Dlaczego nic nie robi. Dlaczego nie odpowiada. Tylko stoi, taka rumiana, jakby nic się nie stało, w tej błękitnej sukience, którą kupiliśmy na wakacjach w Normandii; z dzieckiem w brzuchu, które pewnie ją kopie, zaczynam się denerwować, kiedy nawet nie zmieni pozycji, tylko stoi, a ja krzyczę i zdzieram sobie gardło, Dori, Dori do cholery, powiedz coś. Nie stój tak. Ty byś tak nie stała. Nie doprowadziłabyś mnie do szału, nie miałabyś powodu. To nie jesteś ty.
To nie jest moja Dori. Moja Dori nie żyje. Brakuje mi jej, brakuje mi jej jak cholera, ale samo patrzenie nie wystarczy, a jedynie zadaje okrutne ciosy.
Chcę ją mieć znów żywą. I będę miał.
Przykładowy Post:
Ledwo widzę na oczy. Która może być godzina? Podnoszę głowę, ale wątłe, zielonkawe światło nie dociera na wysokość, na której na ścianie wisi zegar. Powinienem odpocząć. Przecież moja lampa wcale nie jest zielonkawa. Tylko żółta. Skąd mi się wzięła ta zgniła poświata. Odchylam się na krześle, przecieram dłonią oczy. Nie powinienem ich trzeć, ale robię to i tak. Nie mam nawet siły okazać swojej dzisiejszej porcji złości w fizyczny sposób. Ale znowu żadnego postępu, nic. Tylko zmarnowałem czas. Nie dowiedziałem się nawet niczego, czego nie wiedziałem. Gdybym chociaż mógł w tym momencie powiedzieć sobie 'Dobrze, Lars, przynajmniej wyeliminowałeś jedną metodę' ale nie. Zamiast tego, ja wałkowałem przez kilka godzin jeden i ten sam sposób. A może jednak. A może pod tym kątem. Niech to wszystko szlag. Z szuflady biurka wyciągam papierośnicę. Otwieram ją, wyciągam papierosa, zamykam z trzaskiem, wrzucam do szuflady niedbale. Odpalam. O której godzinie coś jadłem? Nie cierpię, kiedy wpadam w trans; pracuję wtedy przez kilka, kilkanaście godzin bez przerwy, zapominając o bożym świecie. Podejrzewam, że ten kubek, który stoi tu przede mną, nie był ruszany od wczoraj. Podnoszę go do oczu. To zwykły kubek, można taki kupić w każdym sklepie z porcelaną. Ma pomarańczowe ornamenty, stylizowane na japońskie kwieciste wzory. Wydmuchuję dym przez uszko kubka. Nic się nie dzieje. Oczywiście, a co miało się stać? To nie alternatywne forma wróżenia w andrzejki. Dżina też nie wywołam. Odstawiam kubek. Jutro go umyję. Zrobię sobie wolne, cały dzień na odsypianie; i - nachylam się do ramienia, żeby powąchać własną koszulę - robienie prania. Może to dlatego źle mi się pracuje. Nie mogę się skupić kiedy wiem, że w szafie mam niewyprasowane spodnie, a łóżko jest niepościelone. Nie jestem pedantem, ale estetą już tak. Stety, niestety. Niedopałek wrzucam do kubka. Jutro, wszystko jutro. Lub dziś, w zależności od tego, która jest godzina, przecież okna też mam wszystkie zasłonięte. Ale najpierw sen. Potrzebuję snu.
Chociaż i tak wiem, że kiedy tylko zamknę oczy, to wszystko do mnie wróci. To nie tak, że nawiedzają mnie te same marzenia senne przez cały czas, ale każde z nich jest oparte na tym samym motywie. Ona. Ja. Maszyna. Zmieniacz czasu. Niebieska trumna. Portal. Zegar. Wskazówki, które niebezpieczne zbliżają się w moją stronę, z grotami zaostrzonymi jak w strzałach. I już nie wiem, czy to czas ucieka, czy to ja uciekam przed czasem. Kładę się tak, jak jestem, w koszuli i bieliźnie, nie dbam o to, nie mam teraz czasu ani myśleć o nieporządku, ani się nim zajmować.
Poduszka jest chłodna, kołdra też, to dobrze, lepiej mi się zasypia w takich warunkach. Rozpaczliwie pragnę odpoczynku, chociaż mają w głowie obraz nadchodzących snów, chcę jednocześnie już się obudzić, wziąć prysznic, zrobić pranie i w końcu coś zjeść. Może naleśniki? Widziałem w kawiarni na rogu nową ofertę śniadaniową.
- Caroline Rockers
Re: [dorosły] Alexander 'Lars' Vessel
Pon Gru 22, 2014 8:25 pm
*"Mogę krążyć gdzieś przy jego bokach, ze spuszczoną głową, to i tak się w końcu stanie. " - Mogę krążyć gdzieś przy jego bokach, ze spuszczoną głową, ale to i tak się w końcu stanie.
*"bardzie nienawidzę tego lustra" - bardzo nienawidzę tego lustra.
*"przecieram dłonią oczu. Oczy nie należy trzeć, ale robię to i tak." - przecieram dłonią oczy. Nie powinienem ich trzeć, ale robię to i tak.
*"Nie cierpię, kiedy wpadnę w trans, pracuję wtedy przez kilka, kilkanaście godzin bez przerwy, zapominając o bożym świecie, podejrzewam, że ten kubek, który tu stoi przede mną, nie był ruszany od wczoraj." - Nie cierpię, kiedy wpadam w trans; pracuję wtedy przez kilka, kilkanaście godzin bez przerwy, zapominając o bożym świecie. Podejrzewam, że ten kubek, który stoi tu przede mną, nie był ruszany od wczoraj."
*" I - nachylam się do ramienia, żeby powąchać własną koszulę - robienie prania." - Nie rozumiem nieco tego zdania, znaczy tej drugiej części, gdzie znikąd pojawiło się "robienie prania". Może zamiast tego, napisać coś w tym stylu? "I nachylam się do ramienia, żeby powąchać własną koszulę - chyba czas zrobić pranie."
Jeśli to poprawisz będzie Akcept. Ogólnie KP bardzo ciekawa! :D
*"bardzie nienawidzę tego lustra" - bardzo nienawidzę tego lustra.
*"przecieram dłonią oczu. Oczy nie należy trzeć, ale robię to i tak." - przecieram dłonią oczy. Nie powinienem ich trzeć, ale robię to i tak.
*"Nie cierpię, kiedy wpadnę w trans, pracuję wtedy przez kilka, kilkanaście godzin bez przerwy, zapominając o bożym świecie, podejrzewam, że ten kubek, który tu stoi przede mną, nie był ruszany od wczoraj." - Nie cierpię, kiedy wpadam w trans; pracuję wtedy przez kilka, kilkanaście godzin bez przerwy, zapominając o bożym świecie. Podejrzewam, że ten kubek, który stoi tu przede mną, nie był ruszany od wczoraj."
*" I - nachylam się do ramienia, żeby powąchać własną koszulę - robienie prania." - Nie rozumiem nieco tego zdania, znaczy tej drugiej części, gdzie znikąd pojawiło się "robienie prania". Może zamiast tego, napisać coś w tym stylu? "I nachylam się do ramienia, żeby powąchać własną koszulę - chyba czas zrobić pranie."
Jeśli to poprawisz będzie Akcept. Ogólnie KP bardzo ciekawa! :D
- Caroline Rockers
Re: [dorosły] Alexander 'Lars' Vessel
Pon Gru 22, 2014 8:49 pm
Bardzo podobała mi się Twoja KP! 20[ dodatkowych fasolek za nią!
Akcept!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach