- Vladimir Smirnoff
[uczeń] Vladimir Smirnoff
Sob Paź 25, 2014 3:28 pm
Imię i nazwisko: Vladimir Anton Jurij Igor Smirnoff
Data urodzenia: 1 kwietnia 1961
Czystość krwi: Mugol z krwi i kości
Dom w Hogwarcie: Hufflepuff
Różdżka: Dereń, włos jednorożca, 13 cali
Widok z Ain Eingarp: Bardzo ładna, wręcz urocza dziewczyna u jego boku. Ma lekko zamazaną twarz, a włosy mają niesprecyzowany kolor. Oboje są w piżamach i mają rozczochrane włosy. Trzymają się za ręce i śpiewają razem "Heroes" Davida Bowiego. Między ich nogami kręci się trójkolorowy kociak. Oboje są w piżamach i mają rozczochrane włosy.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Generalnie starał się utrzymać swoje oceny na takim poziomie, by za wiele się nie uczyć, ale jednocześnie nie zostać wydalonym ze szkoły, także cały rządek Zadowalających jest zadowalający.
Przykładowy Post:
- A myślałem, że jest gejem.
- Borys! Powinieneś cieszyć się, że twój syn ma randkę. - Skarciła męża Maria. Łokciem w żebra.
Na twarzy mężczyzny pojawił się wyraz aprobaty. Oczywiście, cieszył się! Od kiedy ich wspólna córka wyjechała do tej nowoczesnej, zbereźnej Ameryki, by posmakować życia i wstąpić do grona feministek, jedyną nadzieję mógł pokładać w synu. Żona miała już jedno dziecko z poprzedniego małżeństwa, również Vladimira, po ojcu Putin, więc nie musiała się martwić o swoją dumę na starość. Tak, tamten Vladimir był... normalny. Ubierał się elegancko, skończył studia i nawet wstąpił do partii!
Och, nie żeby nie doceniał swojego syna. Ten również miał to coś, już od dzieciństwa wręcz tryskał iskierkami optymizmu, był jednocześnie szalenie gadatliwy, a następnie szalenie nieśmiały. Na pewno wielkim sukcesem było nauczenie syna bycia dżentelmenem, uwielbienia kobiet, zwierząt i muzyki. Co prawda to ostatnie nie wyszło im obojgu całkowicie na zdrowie, bowiem Borys uwielbiał muzykę klasyczną i operetki, zaś jego syn, cóż, podążał za modą. Lubił mężczyzn w obcisłych spodniach i rozpiętych koszulach, z gołą klatą. I tych z ulizanymi albo maksymalnie rozczochranymi włosami. Lubił naśladować ich ruchy sceniczne oraz śpiewać, lubił być podobnie... ekscentryczny. Idole Vladimira byli wplątani w liczne skandale seksualne z pięknymi kobietami, lecz chłopak zdawał się być niezainteresowany tym aspektem życia gwiazd.
Chłopak od zawsze był inny. Oczywiście Borys kochał syna, starał się go chronić i usprawiedliwiać nawet wtedy, gdy ten nie miał racji. Ale co powiedzieć sąsiadce, której kot po zabawie z Vladem nagle wyłysiał? Albo skąd u licha nagle w zimie zakwitły kwiaty w ogrodzie sąsiada? Do głowy by mu nie przyszło, że ten łobuz z czupryną większą od całej jego głowy, nogami długimiii i chudymiii, jak i również niesamowicie posiniaczonymiii, tak, że ten chłopak może być czarodziejem.
Westchnął w myślach. A może to właśnie było przekleństwo czarodziejów? Potrafili używać magii, lecz kosztem własnej inteligencji, rozumu, szaleństwa?
Rozmyślania Borysa wydawały się nadzwyczaj długie, lecz dalej czuł kuksańca, którego wymierzyła mu żona.
I oto, powoli, schodził po marmurowych schodach – odnowionych rok wcześniej, a wciąż błyszczących aż miło – on. Vladimir. Matka pisnęła podekscytowana, nie pierwszy raz widząc syna w tym stroju, lecz pierwszy raz z bukietem w dłoni. Najpierw pojawiły się stopy długości stopy, kajaki niemiłosierne. Następnie nogi, które od dzieciństwa wydłużyły się trzykrotnie, a w obcisłych, garniturowych spodniach wyglądały na jeszcze dłuższe. Oczywiście spodnie nie były zwykłe, czarne czy szare. Ten kolor był zarezerwowany dla lamusów. I do szkoły. Te były niesamowicie fioletowe i błyszczące, kontrastowały z butami z wężowej, srebrnej skórki. Tylko koszulę możnaby uznać za normalną, gdyby nie wielkie, bufiaste rękawy.
A włosy jak zawsze w nieładzie. Przynajmniej oszczędzał na grzebieniach.
- Hello, mother, father!
- W tym domu mówimy po rosyjsku! - Naburmuszył się Borys. - Cóż, wyglądasz...
- Wyglądam wspaniale. - Vladimir dokończył zdanie, ledwo mogąc powstrzymać wyszczerz, a następnie wybuch śmiechu. Starał się przy rodzicach wyglądać dosyć poważnie. Przecież czekała go "pierwsze" "randka".
Starając się nie dotykać rodzicielki, podziękował za wsparcie i miłe słowa. Przytulił bukiet skomponowany z kilkudziesięciu maków, bratków i stokrotek do piersi i ruszył na spotkanie.
Rodzice nie wiedzieli, że wolał hogwardzkie dziewczęta, pełne czaru i uroku, dosłownie i w przenośni.
Rodzice nie wiedzieli, że bukiet został rozrzucony niedaleko polnej drogi prowadzącej do starego dworca.
Rodzice nie wiedzieli, że w bukiecie kryła się litrowa flaszka wódki.
A w Hogwart Expressie miał kaca.
Data urodzenia: 1 kwietnia 1961
Czystość krwi: Mugol z krwi i kości
Dom w Hogwarcie: Hufflepuff
Różdżka: Dereń, włos jednorożca, 13 cali
Widok z Ain Eingarp: Bardzo ładna, wręcz urocza dziewczyna u jego boku. Ma lekko zamazaną twarz, a włosy mają niesprecyzowany kolor. Oboje są w piżamach i mają rozczochrane włosy. Trzymają się za ręce i śpiewają razem "Heroes" Davida Bowiego. Między ich nogami kręci się trójkolorowy kociak. Oboje są w piżamach i mają rozczochrane włosy.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Generalnie starał się utrzymać swoje oceny na takim poziomie, by za wiele się nie uczyć, ale jednocześnie nie zostać wydalonym ze szkoły, także cały rządek Zadowalających jest zadowalający.
Przykładowy Post:
- A myślałem, że jest gejem.
- Borys! Powinieneś cieszyć się, że twój syn ma randkę. - Skarciła męża Maria. Łokciem w żebra.
Na twarzy mężczyzny pojawił się wyraz aprobaty. Oczywiście, cieszył się! Od kiedy ich wspólna córka wyjechała do tej nowoczesnej, zbereźnej Ameryki, by posmakować życia i wstąpić do grona feministek, jedyną nadzieję mógł pokładać w synu. Żona miała już jedno dziecko z poprzedniego małżeństwa, również Vladimira, po ojcu Putin, więc nie musiała się martwić o swoją dumę na starość. Tak, tamten Vladimir był... normalny. Ubierał się elegancko, skończył studia i nawet wstąpił do partii!
Och, nie żeby nie doceniał swojego syna. Ten również miał to coś, już od dzieciństwa wręcz tryskał iskierkami optymizmu, był jednocześnie szalenie gadatliwy, a następnie szalenie nieśmiały. Na pewno wielkim sukcesem było nauczenie syna bycia dżentelmenem, uwielbienia kobiet, zwierząt i muzyki. Co prawda to ostatnie nie wyszło im obojgu całkowicie na zdrowie, bowiem Borys uwielbiał muzykę klasyczną i operetki, zaś jego syn, cóż, podążał za modą. Lubił mężczyzn w obcisłych spodniach i rozpiętych koszulach, z gołą klatą. I tych z ulizanymi albo maksymalnie rozczochranymi włosami. Lubił naśladować ich ruchy sceniczne oraz śpiewać, lubił być podobnie... ekscentryczny. Idole Vladimira byli wplątani w liczne skandale seksualne z pięknymi kobietami, lecz chłopak zdawał się być niezainteresowany tym aspektem życia gwiazd.
Chłopak od zawsze był inny. Oczywiście Borys kochał syna, starał się go chronić i usprawiedliwiać nawet wtedy, gdy ten nie miał racji. Ale co powiedzieć sąsiadce, której kot po zabawie z Vladem nagle wyłysiał? Albo skąd u licha nagle w zimie zakwitły kwiaty w ogrodzie sąsiada? Do głowy by mu nie przyszło, że ten łobuz z czupryną większą od całej jego głowy, nogami długimiii i chudymiii, jak i również niesamowicie posiniaczonymiii, tak, że ten chłopak może być czarodziejem.
Westchnął w myślach. A może to właśnie było przekleństwo czarodziejów? Potrafili używać magii, lecz kosztem własnej inteligencji, rozumu, szaleństwa?
Rozmyślania Borysa wydawały się nadzwyczaj długie, lecz dalej czuł kuksańca, którego wymierzyła mu żona.
I oto, powoli, schodził po marmurowych schodach – odnowionych rok wcześniej, a wciąż błyszczących aż miło – on. Vladimir. Matka pisnęła podekscytowana, nie pierwszy raz widząc syna w tym stroju, lecz pierwszy raz z bukietem w dłoni. Najpierw pojawiły się stopy długości stopy, kajaki niemiłosierne. Następnie nogi, które od dzieciństwa wydłużyły się trzykrotnie, a w obcisłych, garniturowych spodniach wyglądały na jeszcze dłuższe. Oczywiście spodnie nie były zwykłe, czarne czy szare. Ten kolor był zarezerwowany dla lamusów. I do szkoły. Te były niesamowicie fioletowe i błyszczące, kontrastowały z butami z wężowej, srebrnej skórki. Tylko koszulę możnaby uznać za normalną, gdyby nie wielkie, bufiaste rękawy.
A włosy jak zawsze w nieładzie. Przynajmniej oszczędzał na grzebieniach.
- Hello, mother, father!
- W tym domu mówimy po rosyjsku! - Naburmuszył się Borys. - Cóż, wyglądasz...
- Wyglądam wspaniale. - Vladimir dokończył zdanie, ledwo mogąc powstrzymać wyszczerz, a następnie wybuch śmiechu. Starał się przy rodzicach wyglądać dosyć poważnie. Przecież czekała go "pierwsze" "randka".
Starając się nie dotykać rodzicielki, podziękował za wsparcie i miłe słowa. Przytulił bukiet skomponowany z kilkudziesięciu maków, bratków i stokrotek do piersi i ruszył na spotkanie.
Rodzice nie wiedzieli, że wolał hogwardzkie dziewczęta, pełne czaru i uroku, dosłownie i w przenośni.
Rodzice nie wiedzieli, że bukiet został rozrzucony niedaleko polnej drogi prowadzącej do starego dworca.
Rodzice nie wiedzieli, że w bukiecie kryła się litrowa flaszka wódki.
A w Hogwart Expressie miał kaca.
- Avenity M. Underhill
Re: [uczeń] Vladimir Smirnoff
Sob Paź 25, 2014 3:39 pm
Oboje są w piżamach i mają rozczochrane włosy. Trzymają się za ręce i śpiewają razem "Heroes" Davida Bowiego. (...) Oboje są w piżamach i mają rozczochrane włosy.
Tu wkradła Ci się taka mała powtórka, usuń jedno z niepotrzebnych zdań. ; )
Żona miała już jedno dziecko z poprzedniego małżeństwa, również Vladimira, po ojcu Putin
<3
Twoja postać jest świetna! Naprawdę podoba mi się jej zamysł. Genialna w swej prostocie, a jednocześnie z charakterem. Jest taka... optymistyczna. Zaliczająca się do tych postaci, której posty automatycznie wywołują uśmiech na twarzy. Zdecydowanie takich charakterów u nas brakuje!
Popraw tylko tą drobną pomyłkę, a ja już dam Ci kolorek.
Akcept!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach