- Dasza Mietanowa
Dasza Mietanowa [uczennica]
Czw Sie 21, 2014 11:23 pm
Imię i nazwisko: Daria ”Dasza” Fiodorowna Mietanowa
Data urodzenia: 24 grudnia 1962 r.
Czystość krwi: Półkrwi
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw.
Różdżka: 14 cali, hikora, włos z ogona testrala, lekko sztywna, delikatne zdobienia przy trzymaniu.
Data urodzenia: 24 grudnia 1962 r.
Czystość krwi: Półkrwi
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw.
Różdżka: 14 cali, hikora, włos z ogona testrala, lekko sztywna, delikatne zdobienia przy trzymaniu.
Widok z Ain Eingarp: Dasza jeszcze nigdy nie miała okazji spojrzeć w Zwierciadło Ain Eingarp. Co by jednak ujrzała, gdyby dane jej było spojrzeć w taflę tego niezwykłego lustra? Z pewnością z lekką nieśmiałością podeszłaby do potężnego zwierciadła, zastanawiając się jeszcze czy na pewno chce ujrzeć obraz, który jej się ukaże. Zdawało jej się, że zna samą siebie, ale czasem człowiek próbuje ukrywać niektóre rzeczy i przed sobą. Ale serce pamięta. Ono widzi wszystko. Wszystko wie. Czy więc jej świadome najgłębsze pragnienia pokryją się z tym co zobaczy w lustrze? I czy będzie to jedna scena czy więcej? W końcu odrzuciłaby włosy na plecy i już pewniej stanęła na wprost gładkiej tafli. Teraz już z niecierpliwością, z mocno bijącym sercem, które jakby chciało już przekazać jej co czuje, spojrzałaby w Zwierciadło Ain Eingarp. Na początku widziałaby tylko siebie, po chwili jednak na jej oczach zaczęłyby się formować obrazy. Sylwetki ludzi. Uśmiechnęłaby się do siebie lekko, a jej odbicie zrobiłoby to samo, tylko zdecydowanie szerzej. Obok niej stałby wysoki chłopak, który obejmowałby ją czule. Nie mogłaby zobaczyć jego twarzy. Wokół nich widziałaby przyjaciół i rodzinę. Z twarzy promieniowałoby im szczęście. Dasza czułaby, że w świecie czarodziejów panowałby ład i pokój. Jednocześnie wiedziałaby, że wszyscy znajdują się w Rosji, w ich Łazariewie. Uśmiechnęłaby się do siebie. To było to czego się spodziewała. Ucieszyłaby się, że była świadoma swoich najgłębszych pragnień i ze spokojnym sercem odeszłaby od Zwierciadła…
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Dotychczasowy poziom nauki w Hogwarcie Daszy można by określić jako bardzo dobry, chociaż – wiadomo – raz było trochę lepiej, raz gorzej. Nie była jednym z najbardziej znanych prymusów w szkole, ale jej rówieśnicy wiedzieli, że mogą przyjść do niej po pomoc, którą zawsze dostaną. Najlepiej radzi sobie na zaklęciach, ocen z tego przedmiotu nie może się powstydzić. Kolejnym ulubionym przedmiotem jest transmutacja. Czasem ma problemy z obroną przed czarną magią i eliksirami, ale cóż – nie trzeba być mistrzem ze wszystkiego. Niektórych przedmiotów uczy się z przyjemności, niektórych – z obowiązku. Nie raz zdarza się, że coś sobie odpuści, chociaż, oczywiście, na rzecz ważniejszej – według niej – rzeczy. Trzeba czasem poświęcić naukę, w końcu nie ona jest najważniejsza, choć ważna. Nigdy nie opuściła celowo żadnej lekcji, czym zasłużyła na pochlebne spojrzenia ze strony nauczycieli.
Przykładowy Post: Dasza siedziała na dużym parapecie zatłoczonego przez uczniów korytarza. Na jej kolanach leżała grubsza podkładka, a na niej papier do rysunków. W ręku trzymała ołówek, który co i raz wędrował mimowolnie do ust. Wszystkie końcówki jej ołówków miały ślady pogryzień, a ładniej mówiąc – ślady jej weny, wpadnięcia w artystyczny szał. Właśnie teraz zdarzyła jej się taka sytuacja. Dziwnym trafem akurat wtedy, gdy miała zamiar napisać wypracowanie na eliksiry. Pergamin, pióro i podręcznik leżały porzucone obok niej, ale nawet nie przyciągały jej wzroku. Zdmuchnęła opadające na twarz kosmyki, a gęste, czarne jak węgiel włosy związana niedbale w kok, aby nie zasłaniały jej rysunku. Nie zauważała tłumu ludzi obok niej, nie słyszała żadnego hałasu, pochłonięta do reszty tym, co widniało na kartce. Miała wtedy taki wyraz twarzy, jakby nic innego jej nie obchodziło, jakby żyła we własnym świecie, do którego nikogo nie chce wpuścić. Taką minę miała zwykle, gdy rysowała, czytała lub po prostu kiedy wpadła w zamyślenie. Wyglądała wtedy intrygująco i tajemniczo, tak, że miało się ochotę podejść i zajrzeć do jej własnego świata. Mogła wydawać się nieco samotna, ale w rzeczywistości była dość towarzyską osobą. Lubiła przebywać, i wśród przyjaciół, i we własnym towarzystwie przy dobrej książce. W końcu każdy z nas potrzebuje czasem chwili wytchnienia, samotności.
Szare oczy o gęstych, długich rzęsach wpatrywały się intensywnie w kartkę. Po chwili dłoń z ołówkiem opadła, przyciskając grafit do papieru. Tylko chwilę dane było jej przelać swoją wizję na kartkę, gdy ktoś wpadł na nią, potrącając jej rękę, czego skutkiem była długa, czarna kreska idealnie przez środek jej rysunku. Dasza powróciła do rzeczywistości, wpatrując się z niedowierzaniem w rysunek na jej kolanach, a w jej oczach pojawiły się niebezpieczne błyski. Ścisnęła w dłoni ołówek i podniosła na napastnika twarz o lekko trójkątnym kształcie, twarz, która na co dzień tak ładna, teraz zdawała się przypominać drapieżnika. Kiedy jednak dziewczyna ujrzała koleżankę z jej dormitorium, starała się uspokoić.
- Hej, Dasza! Błagam, powiedz, że napisałaś już wypracowanie na eliksiry i będziesz tak wspaniała i mi pomożesz! - dziewczyna wyrzuciła ręce w górę i spojrzała błagalnie na Daszę. – Och, przepraszam za to – powiedziała skruszona, kiedy jej wzrok padł na rysunek.
- Nie szkodzi – machnęła ręką Dasza, chociaż naprawdę miała ochotę coś rozwalić. Zgniotła kartkę i wrzuciła do torby. Czarodziejskimi sposobami można było wymazać plamy atramentu, ale nie naprawić ołówkowy rysunek.
- Jeszcze nie napisałam – powiedziała i z kwaśną miną pokazała dziewczynie pergamin zapisany trzema linijkami. – Miałam zamiar, ale wena wezwała – zaśmiała się, chowając ołówki do pudełka.
Koleżanka zrobiła zrozpaczoną minę.
- Dostanę kolejne O! Albo gorzej! – lamentowała, ale Dasza położyła jej rękę na ramieniu.
- Spokojnie! Chodź, napiszemy razem, bo ja też w końcu musze skończyć tę nieszczęsną prace domową – westchnęła.
- Kocham Cię! – wykrzyknęła dziewczyna, spontanicznie ściskając Daszę. Razem udało im się jakoś wytworzyć dwie, w miarę znośne prace. Dziewczyna dziękowała raz po raz Daszy, ale ta mówiła, że to nic takiego. Była osobą, do której zawsze można przyjść i prosić o pomoc. Dodatkowo uchodziła za miłą i koleżeńską, oczywiście dla osób, które chciały, aby taka dla nich była. Jeżeli ktoś był niemiły – ona nie widziała powodu, aby być miłą dla niego. Proste? Jak najbardziej. Nie szukała na siłę przyjaciół, nie chciała być wiecznie udającą radość trzpiotką, która chichra się przy każdej okazji, aby przypodobać się ogółowi. Każdy lubi być lubiany, ale wszędzie są pewne granice. Dasza starała się być sobą i postępować według swojego sumienia, a i tak nie narzekała na brak znajomych. Miała poczucie humoru, lubiła się uśmiechać, nie starała się na siłę zdobywać przyjaciół, ani ich od siebie odpychać. Twierdziła, że ważni ludzie, którzy mają znaleźć się w naszym życiu, prędzej czy później się tam znajdą.
Przy okazji odrabiania prac domowych, zabrała się jeszcze za zaklęcia. To robiła z przyjemnością i była dumna ze swoich osiągnięć z tego przedmiotu. Kiedy skończyły wszystko, zeskoczyły z parapetu. Dasza rozprostowała zdrętwiałe nogi. Koleżanka obserwowała ją przez chwilę.
- Wyglądasz jak osiemnastolatka! – powiedziała na poły z podziwem, ale i z lekką zazdrością. W pozytywnym znaczeniu.
Dasza spojrzała na nią, unosząc brwi. Ona nie widziała powodów do zazdrości.
- Wolałabym wyglądać na swój wiek. Kiedy będę w kwiecie wieku, ludzie będą mnie uważać za staruszkę – jęknęła żartobliwie. Cóż, to była prawda. Każdy brał ją za starsza niż jest. Kiedy kilka dni temu zagadnął ją pewien chłopak z VII roku i powiedziała mu, że rocznikowo ma 16 lat – złapał się za głowę i nie chciał uwierzyć. Tak samo było na I roku. Rówieśnicy myśleli, że później poszła do szkoły! Wbrew pozorom to mogło być czasem męczące. Podobało jej się jednak to, że miała dość rozwiniętą figurę, a wąska talia przyciągała wzrok. Co jednak pociągała za sobą wąska talia - szersze biodra, a co dalej - grubsze uda. Nogi to jej zmora! Ile razy marzyła, żeby mieć szczupłe, długie nogi niczym modelka! Matka natura chyba zapomniała o tym "drobnym" szczególe, kiedy ją tworzyła. Cóż, ocenić ją mogą osoby, które ją widzą, ale ona chętnie wymeniłaby te części swojego ciała na jakieś inne. Wygląd to jednak nie wszystko, Dasza była osobą inteligentną, która po krótkiej rozmowie nie uchodziła za głupiutką szesnastolatkę.
Ruszyły korytarzem w kierunku Pokoju Wspólnego. Po drodze Daszy rzucił się w oczy widok pary, trzymającej się za dłonie, której oczy wyrażały całą miłość do siebie nawzajem. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i westchnęła. O, tak. Była romantyczką. Marzyła o wielkiej miłości, o chłopaku, który porwie jej serce i rozbudzi namiętność. Który będzie jednocześnie dojrzały i trochę szalony, z poczuciem humoru, będzie umiał ją rozbawić, że z nim zapomni o całym świecie i… Ale po co o tym myśleć? Można by tak w nieskończoność, a przecież ideały nie istnieją! Chociaż gdyby takiego znalazła i zakochała się tak mocno.. Zrobiłaby dla niego niemal wszystko. Tak jak dla rodziny i przyjaciół.
Kiedy doszły do swojego dormitorium, Dasza otworzyła list od rodziców, który przyszedł dziś rano. Czytała go z czułym uśmiechem. Ach, jakże im teraz zazdrościła! Mama zamknęła kawiarnie, a ojciec wziął urlop w Ministerstwie Magii w Londynie i razem pojechali do Rosji, do Łazariewa! Na pewno babcia lamentuje, że nie wzięli jej, Daszy, ze sobą. Mimo, że wyprowadzili się, gdy dziewczynka miała siedem lat, pamiętała każdy szczegół tej wioski, jakby była tam wczoraj. Pamiętała każdy dzień, który był wyzwaniem i przygodą, kiedy jako dziewczynka nie martwiła się niczym, poza tym, że dzień już się kończy i będzie musiała iść spać. Samotna łza skapnęła na pergamin i rozmazała atrament, a Dasza wpatrywała się w niego ze zdziwieniem. Otarła oczy, uśmiechając się ponownie do wspomnień. Kiedyś tam pojedzie, a może nawet kilka razy. Wiadome było, że tak się stanie. Była niezłomna w swoich postanowieniach.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Dotychczasowy poziom nauki w Hogwarcie Daszy można by określić jako bardzo dobry, chociaż – wiadomo – raz było trochę lepiej, raz gorzej. Nie była jednym z najbardziej znanych prymusów w szkole, ale jej rówieśnicy wiedzieli, że mogą przyjść do niej po pomoc, którą zawsze dostaną. Najlepiej radzi sobie na zaklęciach, ocen z tego przedmiotu nie może się powstydzić. Kolejnym ulubionym przedmiotem jest transmutacja. Czasem ma problemy z obroną przed czarną magią i eliksirami, ale cóż – nie trzeba być mistrzem ze wszystkiego. Niektórych przedmiotów uczy się z przyjemności, niektórych – z obowiązku. Nie raz zdarza się, że coś sobie odpuści, chociaż, oczywiście, na rzecz ważniejszej – według niej – rzeczy. Trzeba czasem poświęcić naukę, w końcu nie ona jest najważniejsza, choć ważna. Nigdy nie opuściła celowo żadnej lekcji, czym zasłużyła na pochlebne spojrzenia ze strony nauczycieli.
Przykładowy Post: Dasza siedziała na dużym parapecie zatłoczonego przez uczniów korytarza. Na jej kolanach leżała grubsza podkładka, a na niej papier do rysunków. W ręku trzymała ołówek, który co i raz wędrował mimowolnie do ust. Wszystkie końcówki jej ołówków miały ślady pogryzień, a ładniej mówiąc – ślady jej weny, wpadnięcia w artystyczny szał. Właśnie teraz zdarzyła jej się taka sytuacja. Dziwnym trafem akurat wtedy, gdy miała zamiar napisać wypracowanie na eliksiry. Pergamin, pióro i podręcznik leżały porzucone obok niej, ale nawet nie przyciągały jej wzroku. Zdmuchnęła opadające na twarz kosmyki, a gęste, czarne jak węgiel włosy związana niedbale w kok, aby nie zasłaniały jej rysunku. Nie zauważała tłumu ludzi obok niej, nie słyszała żadnego hałasu, pochłonięta do reszty tym, co widniało na kartce. Miała wtedy taki wyraz twarzy, jakby nic innego jej nie obchodziło, jakby żyła we własnym świecie, do którego nikogo nie chce wpuścić. Taką minę miała zwykle, gdy rysowała, czytała lub po prostu kiedy wpadła w zamyślenie. Wyglądała wtedy intrygująco i tajemniczo, tak, że miało się ochotę podejść i zajrzeć do jej własnego świata. Mogła wydawać się nieco samotna, ale w rzeczywistości była dość towarzyską osobą. Lubiła przebywać, i wśród przyjaciół, i we własnym towarzystwie przy dobrej książce. W końcu każdy z nas potrzebuje czasem chwili wytchnienia, samotności.
Szare oczy o gęstych, długich rzęsach wpatrywały się intensywnie w kartkę. Po chwili dłoń z ołówkiem opadła, przyciskając grafit do papieru. Tylko chwilę dane było jej przelać swoją wizję na kartkę, gdy ktoś wpadł na nią, potrącając jej rękę, czego skutkiem była długa, czarna kreska idealnie przez środek jej rysunku. Dasza powróciła do rzeczywistości, wpatrując się z niedowierzaniem w rysunek na jej kolanach, a w jej oczach pojawiły się niebezpieczne błyski. Ścisnęła w dłoni ołówek i podniosła na napastnika twarz o lekko trójkątnym kształcie, twarz, która na co dzień tak ładna, teraz zdawała się przypominać drapieżnika. Kiedy jednak dziewczyna ujrzała koleżankę z jej dormitorium, starała się uspokoić.
- Hej, Dasza! Błagam, powiedz, że napisałaś już wypracowanie na eliksiry i będziesz tak wspaniała i mi pomożesz! - dziewczyna wyrzuciła ręce w górę i spojrzała błagalnie na Daszę. – Och, przepraszam za to – powiedziała skruszona, kiedy jej wzrok padł na rysunek.
- Nie szkodzi – machnęła ręką Dasza, chociaż naprawdę miała ochotę coś rozwalić. Zgniotła kartkę i wrzuciła do torby. Czarodziejskimi sposobami można było wymazać plamy atramentu, ale nie naprawić ołówkowy rysunek.
- Jeszcze nie napisałam – powiedziała i z kwaśną miną pokazała dziewczynie pergamin zapisany trzema linijkami. – Miałam zamiar, ale wena wezwała – zaśmiała się, chowając ołówki do pudełka.
Koleżanka zrobiła zrozpaczoną minę.
- Dostanę kolejne O! Albo gorzej! – lamentowała, ale Dasza położyła jej rękę na ramieniu.
- Spokojnie! Chodź, napiszemy razem, bo ja też w końcu musze skończyć tę nieszczęsną prace domową – westchnęła.
- Kocham Cię! – wykrzyknęła dziewczyna, spontanicznie ściskając Daszę. Razem udało im się jakoś wytworzyć dwie, w miarę znośne prace. Dziewczyna dziękowała raz po raz Daszy, ale ta mówiła, że to nic takiego. Była osobą, do której zawsze można przyjść i prosić o pomoc. Dodatkowo uchodziła za miłą i koleżeńską, oczywiście dla osób, które chciały, aby taka dla nich była. Jeżeli ktoś był niemiły – ona nie widziała powodu, aby być miłą dla niego. Proste? Jak najbardziej. Nie szukała na siłę przyjaciół, nie chciała być wiecznie udającą radość trzpiotką, która chichra się przy każdej okazji, aby przypodobać się ogółowi. Każdy lubi być lubiany, ale wszędzie są pewne granice. Dasza starała się być sobą i postępować według swojego sumienia, a i tak nie narzekała na brak znajomych. Miała poczucie humoru, lubiła się uśmiechać, nie starała się na siłę zdobywać przyjaciół, ani ich od siebie odpychać. Twierdziła, że ważni ludzie, którzy mają znaleźć się w naszym życiu, prędzej czy później się tam znajdą.
Przy okazji odrabiania prac domowych, zabrała się jeszcze za zaklęcia. To robiła z przyjemnością i była dumna ze swoich osiągnięć z tego przedmiotu. Kiedy skończyły wszystko, zeskoczyły z parapetu. Dasza rozprostowała zdrętwiałe nogi. Koleżanka obserwowała ją przez chwilę.
- Wyglądasz jak osiemnastolatka! – powiedziała na poły z podziwem, ale i z lekką zazdrością. W pozytywnym znaczeniu.
Dasza spojrzała na nią, unosząc brwi. Ona nie widziała powodów do zazdrości.
- Wolałabym wyglądać na swój wiek. Kiedy będę w kwiecie wieku, ludzie będą mnie uważać za staruszkę – jęknęła żartobliwie. Cóż, to była prawda. Każdy brał ją za starsza niż jest. Kiedy kilka dni temu zagadnął ją pewien chłopak z VII roku i powiedziała mu, że rocznikowo ma 16 lat – złapał się za głowę i nie chciał uwierzyć. Tak samo było na I roku. Rówieśnicy myśleli, że później poszła do szkoły! Wbrew pozorom to mogło być czasem męczące. Podobało jej się jednak to, że miała dość rozwiniętą figurę, a wąska talia przyciągała wzrok. Co jednak pociągała za sobą wąska talia - szersze biodra, a co dalej - grubsze uda. Nogi to jej zmora! Ile razy marzyła, żeby mieć szczupłe, długie nogi niczym modelka! Matka natura chyba zapomniała o tym "drobnym" szczególe, kiedy ją tworzyła. Cóż, ocenić ją mogą osoby, które ją widzą, ale ona chętnie wymeniłaby te części swojego ciała na jakieś inne. Wygląd to jednak nie wszystko, Dasza była osobą inteligentną, która po krótkiej rozmowie nie uchodziła za głupiutką szesnastolatkę.
Ruszyły korytarzem w kierunku Pokoju Wspólnego. Po drodze Daszy rzucił się w oczy widok pary, trzymającej się za dłonie, której oczy wyrażały całą miłość do siebie nawzajem. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i westchnęła. O, tak. Była romantyczką. Marzyła o wielkiej miłości, o chłopaku, który porwie jej serce i rozbudzi namiętność. Który będzie jednocześnie dojrzały i trochę szalony, z poczuciem humoru, będzie umiał ją rozbawić, że z nim zapomni o całym świecie i… Ale po co o tym myśleć? Można by tak w nieskończoność, a przecież ideały nie istnieją! Chociaż gdyby takiego znalazła i zakochała się tak mocno.. Zrobiłaby dla niego niemal wszystko. Tak jak dla rodziny i przyjaciół.
Kiedy doszły do swojego dormitorium, Dasza otworzyła list od rodziców, który przyszedł dziś rano. Czytała go z czułym uśmiechem. Ach, jakże im teraz zazdrościła! Mama zamknęła kawiarnie, a ojciec wziął urlop w Ministerstwie Magii w Londynie i razem pojechali do Rosji, do Łazariewa! Na pewno babcia lamentuje, że nie wzięli jej, Daszy, ze sobą. Mimo, że wyprowadzili się, gdy dziewczynka miała siedem lat, pamiętała każdy szczegół tej wioski, jakby była tam wczoraj. Pamiętała każdy dzień, który był wyzwaniem i przygodą, kiedy jako dziewczynka nie martwiła się niczym, poza tym, że dzień już się kończy i będzie musiała iść spać. Samotna łza skapnęła na pergamin i rozmazała atrament, a Dasza wpatrywała się w niego ze zdziwieniem. Otarła oczy, uśmiechając się ponownie do wspomnień. Kiedyś tam pojedzie, a może nawet kilka razy. Wiadome było, że tak się stanie. Była niezłomna w swoich postanowieniach.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach