Go down
Renfri de Naeve
Oczekujący
Renfri de Naeve

[uczennica] Renfri de Naeve Empty [uczennica] Renfri de Naeve

Pon Sty 20, 2014 12:27 pm
Imię i nazwisko: Renfri Clarissa de Naeve
Data urodzenia: 11 kwietnia 1961 roku
Czystość krwi: Oficjalnie półkrwi, lecz więcej w niej mugola, niż czarownicy
Dom w Hogwarcie: Znajomi jej mówili "idź do Ravenclawu". Trafiła do...Hufflepuffu
Różdżka: Drewno Grabu o rdzeniu ze szponu hipogryfa i długości 12 cali
Widok z Ain Eingarp: Słyszę wołanie, lecz choć staram się rozpoznać, skąd dochodzi, ciągle popełniam błąd... Zatrzymuje się... Staram się dokładnie wsłuchać w każdy dźwięk otoczenia. Tak, to z pewnością oni. Moi przyjaciele po raz kolejny zdołali namówić mnie na tę starą grę w poszukiwania z zawiązanymi oczyma. I mimo tego, że non stop słyszę ich śmiechy, a w każdej chwili może na nas zwrócić uwagę Filch, nie zdejmuje opaski... Po chwili postanawiam ponownie spróbować swoich sił i kogoś złapać. Zamiast jednak poczuć w dłoni czyjeś ramie, poczułam coś zimnego, jakby wykonanego z metalu.
- Dziwne, przecież w sali, w której byliśmy, nie było niczego, poza szafką...- Zwracam się do towarzyszy. Oni również, zajęci grą, nie zauważyli, że z jednej komnaty, przeszli do innej, która ponoć była zamknięta. Więc jak się tam znaleźliśmy? Robię chwilę przerwy i odsłaniam oczy, a przed sobą widzę piękne, antyczne lustro. Jego ramy, choć mocno zakurzone, nadal zachowują swoje piękno, a tafla zwierciadła, nie nosi natomiast żadnych oznak czasu. Podchodzę bliżej i nagle w zwierciadle ukazuje mi się widok pięknych, ukwieconych łąk. Na niebie świeci słońce, a mieszkańcy pobliskiej wioski ze spokojem idą do szkół i miejsc pracy. Zaraz... Przecież już to gdzieś widziałam... Ta świątynia, te domy i klinika... To... To przecież moja rodzinna wioska. Ale gdzie zgliszcza?! Gdzie ciała ludzi, leżące na drodze?! Gdy stamtąd uciekałam, wszytko wyglądało inaczej! Zszokowana tym, co ujrzałam, odwróciłam się gwałtownie do przyjaciół.
- Dobrze, wiem, że fajnie jest sobie czasami pożartować, ale tym razem przesadziliście!- Krzyknęłam, a do moich oczu napłynęły łzy. Ci jednak zapewniali mnie, że nie rzucili na lustro żadnego zaklęcia. Ono samo to uczyniło... Po minucie, zebrałam się na odwagę, by ponownie przyjrzeć się obrazowi w szklanej tafli. I znów zobaczyłam moje rodzinne strony... Dom, zmarłych przyjaciół, sąsiadów... Rodzinę. I to był ostatni raz. Już nigdy tam nie wróciłam...

Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Trafiła do Hogwartu, jako osoba kompletnie nie znająca się na magii. Wszystko, co kiedykolwiek o niej przeczytała, okazało się bajkami mugoli. Gdy jednak dostrzegła prawdę, zafascynował ją ten świat. Najbardziej polubiła lekcje eliksirów, podczas których starała się dać z siebie 100%. Było to głównie spowodowane jej marzeniem o wynalezieniu eliksiru na lykanotropię lub wampiryzm. Dostawała z tej dziedziny praktycznie same "Wybitne". Całkiem nieźle radziła sobie też z zielarstwem i ONMS. Jednak, mimo chęci do zdobywania wiedzy, nie zdołała zdobyć zbyt wysokich ocen z historii magii, o której miała znikomą wiedzę i trudności z przyswojeniem nowej, oraz numerologię i wróżbiarstwo. Na szczęście, całkiem nieźle, choć nie rewelacyjnie radziła sobie z pozostałymi przedmiotami. Bywały gorsze i lepsze dni. Jeśli natomiast chodzi o jej życie towarzyskie w Hogwarcie, to przez pierwszy rok nauki wolała się nie wychylać. Wiele osób uznało ją za szlamę, głównie Ślizgoni, gdyż pochodziła z mugolskiej wioski. Gdy jednak przestała się tym przejmować i pokazała całemu społeczeństwu szkolnemu, jaka jest naprawdę, wiele osób ją polubiło. Miała nawet kilku adoratorów, jednak jej serce było już zajęte... Pragnieniem zemsty, co przykuwało uwagę nauczycieli. Rozumieli ją, jednak mimo wszystko starali się, by bardziej nad tym panowała. A ona ja zwykle próbowała być posłuszna.

Przykładowy Post: Renfri od zawsze była uważana przez mugolskie dzieci za przeciętną. Nic dziwnego, skoro odkąd pamięta, jej rodzinnym domem była wioska ukryta pośród gór i lasów, w której od setek lat nie zadomowiła się ani jedna magiczna rodzina. Jej matka- czarownica czystej krwi, zmarła zaraz po narodzinach dziewczynki, a ojciec, całkowicie podporządkowany swoim rodzicom, zamieszkał z nimi i już w miesiąc po pogrzebie swojej pierwszej partnerki, poślubił inną. Oczywiście mugolkę. Renfri więc musiała dorastać w przeświadczeniu, że magia nie istnieje, świat jest szalony, a ona sama nie powinna się wychylać, by nie oberwać. Jakby tego było mało, musiała również pokornie wykonywać polecenia swojego despotycznego dziadka, byłego wojskowego; babki, dla której ważne były tylko pieniądze i uznanie, oraz ojca maminsynka, słuchającego się ich bez żadnego słowa sprzeciwu. Jedynie macocha okazała się mieć zarówno czułe serce jak i walecznego ducha. Często starała się bronić przybranej córki przed resztą rodziny, przez co nieraz dostawała po twarzy. I tak jakoś mijały lata, podczas których Renfri starała się przetrwać trudne relacje w rodzinie, dobrze się uczyć, spędzać czas z przyjaciółmi, oraz... opiekować się młodszym rodzeństwem bliźniąt, które przyszły na świat, gdy dziewczyna miała 6 lat. Natomiast pięć lat później...

***

- Biedne dziecko... Czemu nikt z Ministerstwa nie zainteresował się tym, co się działo w tej wiosce? A Hogwart odwołał się jedynie do listu, że dziewczyna została przyjęta do szkoły. Czyżby legendy, że ci wielcy czarodzieje są obeznani we wszystkim, były tylko stertą bredni?- Biadoliła czarownica w średnim wieku, podażając razem ze swoim towarzyszem, pracownikiem Ministerstwa Magii, po ulicach Londynu.
- Jestem równie zaskoczony jak ty, moja droga. Jednak prawda jest taka, że ani ministerstwo, ani sam Dumbledore, nie są w stanie wiedzieć o wszystkich zajściach w mugolskich domostwach. Gdyby była tam chociaż jednak czarodziejska rodzina, wszystko wyglądałoby inaczej...- Odpowiedział jej smutnym głosem czarodziej, gdy po chwili, oboje stanęli przed wejściem do domu sierocińca, do którego została przyprowadzona przed paroma dniami... Renfri. Po zapukaniu do drzwi, otworzyła im je niewysoka starowinka- zapewne jedna z opiekunek.
-Witam... Oczekiwałam państwa przybycia.- Odrzekła ciepłym głosem, jakim często zwracała się nie tylko do podopiecznych, lecz również do gości. Była to jedna z milszych pracownic domu dziecka... Po zdjęciu płaszczy i powieszeniu ich na wieszakach, czarodzieje zostali zaprowadzeni do jednej z sypialni, w której znajdowały się dwa łóżka. W pokoju natomiast znajdowały się dwie dziewczynki w wieku 8 i 11 lat.
- Raven, czy mogłabyś pójść do salony i pobyć tam przez pewien czas? Państwo chcieliby porozmawiać trochę z Renfri... Na osobności- opiekunka wyprowadziła z sypialni młodszą z dziewcząt i pożegnawszy gości skinieniem głowy, zamknęła za sobą drzwi. Dorośli czarodzieje, odczekawszy chwilę, podeszli do siedzącej na łóżku dziewczyny i po wyczarowaniu krzeseł, usiedli niedaleko niej.
- Witaj Renfri. Pewnie wiesz, po co tu przybyliśmy- zaczął rozmowę mężczyzna i wtedy nastolatka spojrzała mu prosto w oczy. Jej wzrok nie był jednak przepełniony smutkiem, a oczy nie napełniły się łzami, których wiele zostało już przez nią przelanych. Teraz już nie płakała. Wiedziała, że nie cofnie czasu...
- Powiedziano mi, że chcą mnie państwo zabrać... Do Hogwartu- Mruknęła niechętnie, nadal utrzymując kontakt wzrokowy z czarodziejem. Zupełnie, jakby chciała mu rzucić wyzwanie, sprawdzić jego wytrzymałość.
- Tak, lecz najpierw, chciałbym cię poprosić, byś opowiedziała nam, co się stało w twojej rodzinnej wiosce. Nikt cię nie będzie oceniał, to po prostu... Zalecenie Ministerstwa- zapeszył się mężczyzna. Nie miał zbytniego doświadczenia w rozmowie z młodzieżą, zwłaszcza, gdy rozmowa ta nie była z jego inicjatywy.
- Ministerstwo... Czy to nie ono ma strzec bezpieczeństwa?- Renfri postanowiła wpierw odpowiedzieć pytaniem na pytanie i po otrzymaniu potwierdzenia, dodała z podniesionym głosem:
- Więc nie jestem im nic winna! Chcą wiedzieć, to niech spytają duchów ludzi, którzy tam zginęli. Przez ich zaniedbanie!- Ostatnie zdanie wypowiedziała prawie z krzykiem i zerwawszy się szybko z łóżka, podeszła do szafy, przy której stały spakowane walizki. Następnie związała swoje kasztanowe włosy w kucyk, założywszy bluzę zerknęła ostatni raz na lustro, by sprawdzić, czy nie wygląda jak kocmołuch. Jedyne jednak, co się zmieniło, to przygaszony blask w jej niebieskich oczach. Poza tym, była dość wysoką, szczupłą dziewczyną. I mimo swej, wyglądającej na chuderlawą, sylwetki,  podniosła bagaże z ziemi.
- A skoro chcecie państwo, bym ze względu na matkę, której nawet nie pamiętam i mocy, które po niej odziedziczyłam, poszła do szkoły magii, to co my tu jeszcze robimy?! - Zakończyła gwałtownie i ruszyła w kierunku drzwi, nie dając dorosłym czasu na odpowiedź. Natomiast pracownicy Ministerstwa? No cóż... postanowili, że przekonają dziewczynę do wyznań później, gdy przyzwyczai się ona do nowego życia, które przeznaczył jej los...

***

Tydzień później, na stacji Expressu Hogwart, Renfri zajmowała miejsce w jednym z przedziałów w pociągu. Gdy znalazła wreszcie zaciszny kąt, zajęła go, trzymając w dłoni ulubioną książkę. W pewnym momencie, pociąg ruszył, a dziewczyna poczuła na swojej jasnej skórze dotyk, który przesuwał się z ramienia na dłoń. Nie przestraszyła się go jednak ani trochę, gdyż był to tylko jej ukochany pająk - Madame Octa. Tylko ona, ze wszystkich przyjaciół Renfri, zdołała przeżyć wydarzenia w wiosce i uciekła stamtąd, razem ze swoja panią. I mogłoby się wydawać, że pająki nie są w stanie przywiązać się do swojego właściciela, lecz Octa całkowicie podważała to stwierdzenie, zawsze ofiarowując nastolatce pocieszenie i nigdy jej nie opuszczając. Tylko ona została teraz Renfri na tym padole łez...
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

[uczennica] Renfri de Naeve Empty Re: [uczennica] Renfri de Naeve

Nie Lut 09, 2014 6:02 pm
[uczennica] Renfri de Naeve 9nn
Akcept!
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach