- Mistrz Gry
Tajemniczy rytuał [lokacja eventowa]
Wto Paź 08, 2013 9:15 pm
Natura otuliła ich miękkim płaszczem - nigdy nie wiesz co się w niej może czaić. Pomiędzy drzewami poruszają się cienie, będące być może jedynie złudną grą światła księżyca, z trudem przebijającego się przez sklepienie utworzone z konarów drzew, a może..?
Daphne
Wciąż nieprzytomna, przykro mi, że urodziłaś się kobietą. Zjawa-demon wyraźnie tego nie akceptuje...
Regulus
Dostrzegasz przed sobą Nightray'a. Poza nim widzisz jedynie ciemność czającą się między drzewami. Czujesz dobrze, że profesorem wiedzie coś czego nie znasz i czego chyba poznać nie powinieneś - przynajmniej nie dziś. Z jednej strony napawa Cię to pewnym lękiem, z drugiej... ciekawością. Balansowanie na krawędzi zawsze podnosi ciśnienie krwi, pytanie tylko, czy w tej sytuacji to najlepsza reakcja organizmu.
Zuchwałe zachowanie w Zakazanym Lesie niekoniecznie jest dobrym pomysłem. Nie musisz odczuwać respektu przed nikim, bo przecież jesteś kim jesteś, jednak nie możesz zapominać o tym, że dzikość natury nie kłania się przed nikim - a to miejsce ukrywa bestie, których nie warto poznawać w tak niewygodnych okolicznościach.
Profesor podąża podejrzanie wolnym krokiem przed siebie, jakby coś badał.
Vincent
Taak, łomoczące w piersi nastolatka serce niczym aborygeńskie bębny wystukują znany Ci dobrze rytm. W Twoim wieku pokusa spożycia krwi nie jest może już tak wielka, jednak ten dźwięk mimo wszystko budzi jakieś reakcje. Wyczuwasz nutę strachu, czujesz adrenalinę, przyspieszony zmęczeniem oddech. Kiedy ostatnio czułeś którekolwiek z powyższych..?
Zmysły wyostrzone jak u prawdziwego drapieżnika podpowiadają Ci, że owszem - dziewczyna jest raptem kilka metrów przed Tobą, tylko... wcale jej nie widzisz. Bariera wydawała się być zadziwiająco silna, jak na napotkaną przypadkowo w lesie. Twoje doświadczenie podpowiada Ci jednak luki w tym skomplikowanym zaklęciu. Wyjątkowo szczeniackie luki - jakby ktoś nie do końca wprawiony zabrał się za stworzenie czegoś zbyt wielkiego. Dla przypadkowego przechodnia (w Zakazanym Lesie? śmiech) mogłaby stanowić zagrożenie, ale Ty? I tak jesteś martwy.
Powolne starania profesora osłabiły barierę. Przestrzeń przed nimi zaczęła nabierać mlecznobiałej barwy, powoli rzednąc i ukazując swą upiorną tajemnicę...
Wewnątrz pułapki ukrywającej znajdował się szeroki na dwanaście stóp okrąg na ziemi, najwyraźniej wypalony przez kogoś długi już czas temu. Zagmatwane runy wyzierały jednak spomiędzy poszycia, zdobiąc obręcz swymi tajemnicami. Wewnątrz widniał podzielony na równe części pięciobok, a w samym zaś środku, w niewielkim dole, kwintesencja całego miejsca. Nieprzytomna blondwłosa ślizgonka wtulona czule w wyżarte czasem zwłoki, odziane w brudną, pokrytą brunatnymi plamami sukienkę. Odrobina martwych liści przykryła jej nogi, jakby Zakazany Las już chciał ją zatrzymać na zawsze. Nawet laik połączy ze sobą kropki, bo nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, kiedy stoi się na krawędzi miejsca rytuału.
Obaj czujecie dziwny ciężar w sobie, jakby atmosfera zgęstniała na tyle, że trudno było wziąć głębszy wdech. Ciszę ponownie rozdarł upiorny skowyt demona, który mignął pomiędzy drzewami dokładnie na przeciw Was.
Daphne
Wciąż nieprzytomna, przykro mi, że urodziłaś się kobietą. Zjawa-demon wyraźnie tego nie akceptuje...
Regulus
Dostrzegasz przed sobą Nightray'a. Poza nim widzisz jedynie ciemność czającą się między drzewami. Czujesz dobrze, że profesorem wiedzie coś czego nie znasz i czego chyba poznać nie powinieneś - przynajmniej nie dziś. Z jednej strony napawa Cię to pewnym lękiem, z drugiej... ciekawością. Balansowanie na krawędzi zawsze podnosi ciśnienie krwi, pytanie tylko, czy w tej sytuacji to najlepsza reakcja organizmu.
Zuchwałe zachowanie w Zakazanym Lesie niekoniecznie jest dobrym pomysłem. Nie musisz odczuwać respektu przed nikim, bo przecież jesteś kim jesteś, jednak nie możesz zapominać o tym, że dzikość natury nie kłania się przed nikim - a to miejsce ukrywa bestie, których nie warto poznawać w tak niewygodnych okolicznościach.
Profesor podąża podejrzanie wolnym krokiem przed siebie, jakby coś badał.
Vincent
Taak, łomoczące w piersi nastolatka serce niczym aborygeńskie bębny wystukują znany Ci dobrze rytm. W Twoim wieku pokusa spożycia krwi nie jest może już tak wielka, jednak ten dźwięk mimo wszystko budzi jakieś reakcje. Wyczuwasz nutę strachu, czujesz adrenalinę, przyspieszony zmęczeniem oddech. Kiedy ostatnio czułeś którekolwiek z powyższych..?
Zmysły wyostrzone jak u prawdziwego drapieżnika podpowiadają Ci, że owszem - dziewczyna jest raptem kilka metrów przed Tobą, tylko... wcale jej nie widzisz. Bariera wydawała się być zadziwiająco silna, jak na napotkaną przypadkowo w lesie. Twoje doświadczenie podpowiada Ci jednak luki w tym skomplikowanym zaklęciu. Wyjątkowo szczeniackie luki - jakby ktoś nie do końca wprawiony zabrał się za stworzenie czegoś zbyt wielkiego. Dla przypadkowego przechodnia (w Zakazanym Lesie? śmiech) mogłaby stanowić zagrożenie, ale Ty? I tak jesteś martwy.
Powolne starania profesora osłabiły barierę. Przestrzeń przed nimi zaczęła nabierać mlecznobiałej barwy, powoli rzednąc i ukazując swą upiorną tajemnicę...
Wewnątrz pułapki ukrywającej znajdował się szeroki na dwanaście stóp okrąg na ziemi, najwyraźniej wypalony przez kogoś długi już czas temu. Zagmatwane runy wyzierały jednak spomiędzy poszycia, zdobiąc obręcz swymi tajemnicami. Wewnątrz widniał podzielony na równe części pięciobok, a w samym zaś środku, w niewielkim dole, kwintesencja całego miejsca. Nieprzytomna blondwłosa ślizgonka wtulona czule w wyżarte czasem zwłoki, odziane w brudną, pokrytą brunatnymi plamami sukienkę. Odrobina martwych liści przykryła jej nogi, jakby Zakazany Las już chciał ją zatrzymać na zawsze. Nawet laik połączy ze sobą kropki, bo nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, kiedy stoi się na krawędzi miejsca rytuału.
Obaj czujecie dziwny ciężar w sobie, jakby atmosfera zgęstniała na tyle, że trudno było wziąć głębszy wdech. Ciszę ponownie rozdarł upiorny skowyt demona, który mignął pomiędzy drzewami dokładnie na przeciw Was.
- Vincent Nightray
Re: Tajemniczy rytuał [lokacja eventowa]
Sro Paź 16, 2013 7:55 am
Wpadłeś w taką prozaiczną pułapkę, w której postawiono cię przed koniecznością dokonania wyboru, co zrobisz - albo będziesz dalej szukał we wnętrzu tej krypty ze ścian gołym okiem niewidocznej i spróbujesz się przez nią przedrzeć, albo, no właśnie, albo obrócisz się ku zmrożonemu czułością strachu Regulusa, żeby zapewnić go w stu procentach, jaką naturę kryje w sobie ta piękna, delikatna twarz o szlachetnych rysach. Słodka melodia serca cię rozprasza i odciąga ku tej drugiej opcji, bo rzeczywiście, choć normalnie potrafiłeś się bezbłędnie kontrolować, to jednak po tak wielu latach zamknięcia to, co oferował ci w tej chwili Ślizgon było zapowiedzią możliwości spełnienia bardzo dobrego snu, o którym tylko drzewa będą szeptać pod swymi rozłożystymi koronami, a nie zostanie on w ludzkiej pamięci... Wszak nie było co się łudzić, że dzieciak by to przeżył. To, co sobą zaprezentował, wbiegając do tego lasu nie było odwagą, było głupotą, efektem nie przemyślenia własnych zdolności, nie podpadało nawet pod spryt. Pod nic. Ponad wszystko ceniłeś u śmiertelników (marność nad marnościami, zbyt kruche to istoty) właśnie cechę odwagi, dlatego też bezsprzecznie oddzielałeś ją od tego, czym Regulus się popisał. Nie zasługiwał aktualnie na żadną taryfę ulgową, bez żadnych zastrzeżeń mógłbyś wbić kły w jego miękką, młodą szyjkę. Nie zrobiłeś tego jednak. A dlaczego? Wszak bajka o mężnym profesorze, który uratował dziewczynę z łapsk ducha, wyjdzie z ust Daphne i całkowicie wystarczy, natomiast to dzieciątko za twymi plecami, jedyni może rozsiać plotki, jakoby miał wrażenie, że jesteś... dziwny? Nie-ludzki? Większość równie dobrze mogła go wyśmiać i nic sobie z tego nie zrobić, nie zostawałeś więc szczególnie zagrożony... Chodziło tutaj o coś zupełnie innego. O wyzwanie, którego nie mógłbyś sobie odpuścić - skoro już podjąłeś się walki z tym dziwnym... czymś... to nie zamierzałeś jej przegrać, koszta się nie liczą. Celem było zgładzenie tego śmiesznego stworzenia i ocalenie strachliwej ślizgonki o nie czystej krwi, która w zasadzie przez przypadek została w to wszystko wplątana. Oni oboje zostali w to przez przypadek wplątani.
Nawet tylko będąc w trzech czwartych skupionym, tą pozostałą jedną czwartą kontemplując panikę Regulusa i to, jak mocno wali mu serce, luki były naprawdę duże, prześlizgiwanie się przez nie sprawiało ci tylko minimalny problem - i tak powiesz samemu sobie, że ta część będzie za łatwa, dlatego już na samym początku nastawiłeś się na gorszą jazdę, kiedy bariera opadnie.
I rzeczywiście stało się.
Zerknąłeś do tyłu, na Regulusa, rzucając weń czar usypiający. Im mniej będzie widział, tym lepiej, tak naprawdę, teraz dopiero mogą się dziać rzeczy, których nikt nie powinien widzieć. Zupełnie nikt. Z żywych.
Nie rzuciłeś się jak głupi na pomoc biednemu dziewczęciu, wszak wkraczanie na teren kręgu byłoby idiotyzmem, zamiast tego spojrzałeś sobie pod nogi, próbując zamazać misternie tkane linie i runy ręką amatora, od czego oderwał cię dopiero kłuący twe uszy wrzask.
Obnażyłeś kły, syknąwszy, kierując błyszczące jak u każdego drapieżnika nocnego oczy na sylwetkę między drzewami.
Nawet tylko będąc w trzech czwartych skupionym, tą pozostałą jedną czwartą kontemplując panikę Regulusa i to, jak mocno wali mu serce, luki były naprawdę duże, prześlizgiwanie się przez nie sprawiało ci tylko minimalny problem - i tak powiesz samemu sobie, że ta część będzie za łatwa, dlatego już na samym początku nastawiłeś się na gorszą jazdę, kiedy bariera opadnie.
I rzeczywiście stało się.
Zerknąłeś do tyłu, na Regulusa, rzucając weń czar usypiający. Im mniej będzie widział, tym lepiej, tak naprawdę, teraz dopiero mogą się dziać rzeczy, których nikt nie powinien widzieć. Zupełnie nikt. Z żywych.
Nie rzuciłeś się jak głupi na pomoc biednemu dziewczęciu, wszak wkraczanie na teren kręgu byłoby idiotyzmem, zamiast tego spojrzałeś sobie pod nogi, próbując zamazać misternie tkane linie i runy ręką amatora, od czego oderwał cię dopiero kłuący twe uszy wrzask.
Obnażyłeś kły, syknąwszy, kierując błyszczące jak u każdego drapieżnika nocnego oczy na sylwetkę między drzewami.
- Regulus Black
Re: Tajemniczy rytuał [lokacja eventowa]
Sro Paź 16, 2013 10:27 am
Mimowolnie uniósł jedną brew, spoglądając podejrzliwie. Prowadził w ten czas zaciętą walkę o nieokazanie przez siebie żadnych emocji, nutki strachu... Jego słabości.
Mimo to organizm nie dawał za wygraną, żyły pulsowały mu miarowo, po ciele przebiegł zimny dreszcz, pozostawiając za sobą ślad oznaczony ciarkami na skórze. Mięśnie kurczyły się i rozluźniały. Klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko, ni to z wyczerpania, ni to ze strachu.
Musi się opanować, musi.
Reg nie miał pojęcia co grozi mu ze strony profesora, jednak instynkt samozachowawczy podpowiadał mu, że musi walczyć ze swoim śmiertelnym ciałem.
Ukucnął na mokrej trawie, udając że coś dostrzegł między źdźbłami. Złożył głowę między kolanami, odetchnął głębiej kilka razy, a potem niepozornie podniósł się, wmuszając sobie zuchwały uśmiech.
W ostatniej chwili dostrzegł jak Nightray zerka na niego przez ramie. Jego oczy zrobiły się dziwne, przerażające choć nie do zdefiniowania. Z jego twarzy biła dzikość jakiej nie dojrzał w żadnej ludzkiej istocie.
Już wiem... - pomyślał Regulus, zaciskając ręce na różdżce. W tej chwili zdał sobie sprawę że jego myśli płyną wolniej, że dryfują one co raz senniej, giną gdzieś w jego świadomości.
Nie, nie, nie, nie może się poddać żadnym sztuczką, nie jest takim człowiekiem, nie jest takim czarodziejem, co by go mieli obezwładnić, zupełnie bez podstaw i ostrzeżenia.
Obraz zawężał się niebezpiecznie, ruchy rozmywały się mimo iż płynęły one drażniąco wolno.
Zapomniał o tym co myśli, zapomniał o tym gdzie i z kim tutaj jest. Powód mimo wszystko majaczył mu z tyłu głowy.
Był taki nieistotny, a jemu tak strasznie chce się spać. Szczegóły sceny wymykały mu się z umysłu, przepływając przez jego mózg jak woda między palcami. Myśli przestały być konkretne, były tylko sygnałem że żyje.
Osunął się niezgrabnie na ziemie, poczuł jak zapada się w miękką przestrzeń, nie czując nawet jak uderza o ziemię.
Nie śmiał ruszyć małym palcem u stopy. Nie śmiał wziąć głębszego oddechu.
Jest skończony, co na to by powiedział Czarny Pan, co by powiedziała jego matka.
Czarny Pan.
Niee... Regulus nie... nie może się poddać byle zaklęciu... Nie może... co by powiedział Czarny Pan.
Bardzo nie chciał się podnosić.
Nie, bardzo chciał wstać.
Skupił swoje wszystkie narządy, myśli, ogłupiony umysł, na tym żeby się podnieść.
To było gorsze niż wstawanie na poranne godziny historii magii.
Nie myślał jednak o zaklęciu, nie myślał o Profesorze, nie myślał o Daphne, nie myślał o okolicznościach.
Miał na celu tylko wstać, nie spać, nie zasypiać. Wstać. Tylko tyle. Bez powodu, bez celu, po prostu się podnieść.
Z twarzą przy ziemi zaczął czołgać się przed siebie, nie był w stanie podnieść głowy, nie mógł wspomóc się rękoma.
Ciało zasypia.
Tylko nogi odpychały się histerycznie od kępek traw, przemieszczając go o kilka centymetrów i pozostawiając za jego ciałem ślad, wgłębienie z wgniecionych roślin.
Nie zdawał sobie sprawy z tego co się dzieje dookoła.
Mimo to organizm nie dawał za wygraną, żyły pulsowały mu miarowo, po ciele przebiegł zimny dreszcz, pozostawiając za sobą ślad oznaczony ciarkami na skórze. Mięśnie kurczyły się i rozluźniały. Klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko, ni to z wyczerpania, ni to ze strachu.
Musi się opanować, musi.
Reg nie miał pojęcia co grozi mu ze strony profesora, jednak instynkt samozachowawczy podpowiadał mu, że musi walczyć ze swoim śmiertelnym ciałem.
Ukucnął na mokrej trawie, udając że coś dostrzegł między źdźbłami. Złożył głowę między kolanami, odetchnął głębiej kilka razy, a potem niepozornie podniósł się, wmuszając sobie zuchwały uśmiech.
W ostatniej chwili dostrzegł jak Nightray zerka na niego przez ramie. Jego oczy zrobiły się dziwne, przerażające choć nie do zdefiniowania. Z jego twarzy biła dzikość jakiej nie dojrzał w żadnej ludzkiej istocie.
Już wiem... - pomyślał Regulus, zaciskając ręce na różdżce. W tej chwili zdał sobie sprawę że jego myśli płyną wolniej, że dryfują one co raz senniej, giną gdzieś w jego świadomości.
Nie, nie, nie, nie może się poddać żadnym sztuczką, nie jest takim człowiekiem, nie jest takim czarodziejem, co by go mieli obezwładnić, zupełnie bez podstaw i ostrzeżenia.
Obraz zawężał się niebezpiecznie, ruchy rozmywały się mimo iż płynęły one drażniąco wolno.
Zapomniał o tym co myśli, zapomniał o tym gdzie i z kim tutaj jest. Powód mimo wszystko majaczył mu z tyłu głowy.
Był taki nieistotny, a jemu tak strasznie chce się spać. Szczegóły sceny wymykały mu się z umysłu, przepływając przez jego mózg jak woda między palcami. Myśli przestały być konkretne, były tylko sygnałem że żyje.
Osunął się niezgrabnie na ziemie, poczuł jak zapada się w miękką przestrzeń, nie czując nawet jak uderza o ziemię.
Nie śmiał ruszyć małym palcem u stopy. Nie śmiał wziąć głębszego oddechu.
Jest skończony, co na to by powiedział Czarny Pan, co by powiedziała jego matka.
Czarny Pan.
Niee... Regulus nie... nie może się poddać byle zaklęciu... Nie może... co by powiedział Czarny Pan.
Bardzo nie chciał się podnosić.
Nie, bardzo chciał wstać.
Skupił swoje wszystkie narządy, myśli, ogłupiony umysł, na tym żeby się podnieść.
To było gorsze niż wstawanie na poranne godziny historii magii.
Nie myślał jednak o zaklęciu, nie myślał o Profesorze, nie myślał o Daphne, nie myślał o okolicznościach.
Miał na celu tylko wstać, nie spać, nie zasypiać. Wstać. Tylko tyle. Bez powodu, bez celu, po prostu się podnieść.
Z twarzą przy ziemi zaczął czołgać się przed siebie, nie był w stanie podnieść głowy, nie mógł wspomóc się rękoma.
Ciało zasypia.
Tylko nogi odpychały się histerycznie od kępek traw, przemieszczając go o kilka centymetrów i pozostawiając za jego ciałem ślad, wgłębienie z wgniecionych roślin.
Nie zdawał sobie sprawy z tego co się dzieje dookoła.
- Mistrz Gry
Re: Tajemniczy rytuał [lokacja eventowa]
Nie Paź 27, 2013 2:01 pm
I nagle wszystko jak gdyby odeszło. Polana ukryła swe tajemnice, a duch dziewczyny z przerażeniem wymalowanym na twarzy zniknął.
Zaczęła się pełnia. Odejdźcie... Odejdźcie póki możecie. Później odkryjecie co się tutaj dzieje.
[Event tymczasowo wstrzymany. Was jednak już to nie dotyczy. Jesteście wolni.]
Zaczęła się pełnia. Odejdźcie... Odejdźcie póki możecie. Później odkryjecie co się tutaj dzieje.
[Event tymczasowo wstrzymany. Was jednak już to nie dotyczy. Jesteście wolni.]
- Vincent Nightray
Re: Tajemniczy rytuał [lokacja eventowa]
Pon Paź 28, 2013 2:23 pm
Ofiara uciekła... Skuszona mocą, która ją do Władcy Nocy przyciągnęła może okazała się dla niej zbyt nieokiełznana, może stało się coś innego, coś...
Może to księżyc tak na nią wpłynął?
Jej obecność zaniknęła zupełnie, odeszła między cienie i lepiej, żeby nie wracała, chociaż, z drugiej strony, wielka szkoda! Wszak tyle zabawy się zapowiadało, a tu? Tu nic!
Rozluźniłeś mięśnie i przeciągnąłeś dłonią po płaszczu, nogą zamazując linie kręgu, by czasem nic ci się nie stało, gdy już do niego wejdziesz - lepiej dmuchać na zimne, bo zjawa, choć spłoszona, mogła pozostawić krąg uaktywniony, a cholera wie tak naprawdę, co by się z tobą stało, gdyby jednak zadziałał, zamykając w swoich kleszczach. Nie lubiłeś być zamykany, ni wykorzystywany, a to coś... Niewątpliwie miało służyć przeniesieniu duszy do żywego ciała dziewczęcia ze Slytherinu, prawdopodobnie mogąc cię nawet zabić. Średnio pocieszająca wizja, czyż nie?
Oglądnąłeś się za siebie, upewniając, czy oddech Regulusa zwolnił, czy jego powieki się zamknęły - tak, wszystko było w jak najlepszym porządku. Śpij dziecino, śpij, uwierz, że tak będzie dla Ciebie najlepiej.
Vintent podszedł do dziewczyny, sięgając po jej rękę, tworząc na jej nadgarstku małą rysę z której popłynęła krew i przyłożył sobie do ust, napawając bukietem smaku tej gęstej cieczy - nie upił wiele, nie pozwalając sobie na brak opanowania, ale jego pobudzone przez strach Blacka instynkty domagały się uspokojenia pragnienia. Nie zamierzałeś z nim walczyć, chociaż mogłeś - tylko po co sobie życie utrudniać? Zagoiłeś rankę, biorąc lekko niewiastę na ręce, zaś chłopak? Chłopak uniósł się w powietrzu i zaczął lewitować obok Ciebie - czas ich odnieść do skrzydła szpitalnego i porozmawiać w cztery oczy z Dumbeldorem o tym, co się tutaj wydarzyło. Powinien chyba wiedzieć, dla czystego dopełnienia manier, skoro już przebywał na "jego" terytorium.
[z/t x3]
Może to księżyc tak na nią wpłynął?
Jej obecność zaniknęła zupełnie, odeszła między cienie i lepiej, żeby nie wracała, chociaż, z drugiej strony, wielka szkoda! Wszak tyle zabawy się zapowiadało, a tu? Tu nic!
Rozluźniłeś mięśnie i przeciągnąłeś dłonią po płaszczu, nogą zamazując linie kręgu, by czasem nic ci się nie stało, gdy już do niego wejdziesz - lepiej dmuchać na zimne, bo zjawa, choć spłoszona, mogła pozostawić krąg uaktywniony, a cholera wie tak naprawdę, co by się z tobą stało, gdyby jednak zadziałał, zamykając w swoich kleszczach. Nie lubiłeś być zamykany, ni wykorzystywany, a to coś... Niewątpliwie miało służyć przeniesieniu duszy do żywego ciała dziewczęcia ze Slytherinu, prawdopodobnie mogąc cię nawet zabić. Średnio pocieszająca wizja, czyż nie?
Oglądnąłeś się za siebie, upewniając, czy oddech Regulusa zwolnił, czy jego powieki się zamknęły - tak, wszystko było w jak najlepszym porządku. Śpij dziecino, śpij, uwierz, że tak będzie dla Ciebie najlepiej.
Vintent podszedł do dziewczyny, sięgając po jej rękę, tworząc na jej nadgarstku małą rysę z której popłynęła krew i przyłożył sobie do ust, napawając bukietem smaku tej gęstej cieczy - nie upił wiele, nie pozwalając sobie na brak opanowania, ale jego pobudzone przez strach Blacka instynkty domagały się uspokojenia pragnienia. Nie zamierzałeś z nim walczyć, chociaż mogłeś - tylko po co sobie życie utrudniać? Zagoiłeś rankę, biorąc lekko niewiastę na ręce, zaś chłopak? Chłopak uniósł się w powietrzu i zaczął lewitować obok Ciebie - czas ich odnieść do skrzydła szpitalnego i porozmawiać w cztery oczy z Dumbeldorem o tym, co się tutaj wydarzyło. Powinien chyba wiedzieć, dla czystego dopełnienia manier, skoro już przebywał na "jego" terytorium.
[z/t x3]
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach