- Sahir Nailah
[uczeń] Sahir Nailah
Sob Wrz 28, 2013 3:52 pm
Imię i nazwisko: Sahir Nailah
Data urodzenia: 26 października 1960
Czystość krwi: półkrew
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw
Rocznik w Hogwarcie: VI
RODZINA
Ojciec mój tak swą śmierć przeoczył,
Że idąc do dom — w grób się stoczył.
Siostra umarła z łez i z głodu,
A wszyscy mówią: „Bez powodu!”
A brat mój tak się z bólem ścierał,
Żem nasłuchiwał, gdy umierał…
Kochanka moja teraz ginie,
Żem ją pokochał w złej godzinie.
- Bolesław Leśmian.
Matka
Imię i nazwisko panieńskie:
Nie wierz im - wiara jest zdradliwa - po co ufać imionom, skoro można zaufać samemu wyglądowi..? Ale temu też nie wierz - przecież wygląd tak łatwo zmienić, niemal tak samo łatwo, jak imię. Moje imię, synu, nie jest Ci potrzebne. Żyj własnym życiem, ciesz się, baw, łap każdą chwilę, tą przyjemniejszą, ale tą mniej przyjemną też. Nie jesteś sam - pamiętaj, zawsze będę z Tobą. Uwierz mi. To, że nie poznasz mojego imienia nic nie zmieni. Będę tylko tym listem, nawet nie wspomnieniem - materialną rzeczą, a jednocześnie najśmielszym wyobrażeniem Twojego umysłu. Jesteś gotów, by to zrozumieć, ja to wiem - będziesz taki, jak Ja, nie pójdziesz w ślady ojca. Pamiętaj - dam Ci moje inicjały, bardzo Ci zależy, prawda, najdroższy? Mój jedyny skarbie... C.G. Twoja jedyna. Pamiętaj o mnie, nawet, jeśli imię i nazwisko zostaną zapomniane. Chce żyć w Twojej wyobraźni wiecznie, tak, jak żyją baśnie i legendy, przecież przez wszystkich zapamiętywane, choć tak mało znaczące. Kochasz? Ja też - Więc będziemy się kochać wzajemnie - w Twoim umyśle, Sahirze.
Zawsze Twoja, wiecznie żyjąca - Cassidy Gendwinch.
Czystość krwi: mugol
Praca:
Znowu musze iść do pracy - nie lubię tego... Wolałabym spędzić te wszystkie godziny z Tobą, Eryku, przy Twoim boku, cieszyć się twym spojrzeniem, Twoimi oczami, dotykiem twych palców... Ileż tak można! Prowadzić nudne, zwykłe życie, podczas gdy obok mojego nosa działo się tyle fascynujących rzeczy..! Zawsze zastanawiałam się, luby, jak to się stało, że ktoś tak oryginalny, jak ty, tak wielki, tak ważny, zainteresował się kimś takim nieważnym i małym, jak ja - zwykła mugolka, zwykła śmiertelniczka... Taka naprawdę zwykła - w moim życiu, dopóki się nie pojawiłeś, nic się nie działo... A kiedy mi jeszcze powiedziałeś, że chcesz mieć ze mną rodzinę, dziecko, nawet dwa, że możemy być razem na zawsze, że wyjedziemy i już nigdy nie będę musiała pracować..! Byłam w bajce, wiesz? To... moje marzenie - boję się nawet pisać o tym w pamiętniku, żeby za bardzo się nie błyszczało - przecież ze szczęściem jak ze szkłem, im bardziej się błyszczy, tym łatwiej się tłucze. Nie chcę, żeby cokolwiek uciekło mi pomiędzy palcami. Chcę ziścić nasze marzenia, chcę, by to, co mi obiecałeś się ziściło. Ufam Ci bezgranicznie, ale nie potrafię wyzbyć się obaw... Przykro mi - chyba martwię się za nas obojga, nadrabiam za Ciebie Twój pesymizm... Wiem, wiem, nie powinnam...
Niestety muszę kończyć, bo jestem umówiona na 10 na spotkanie... Praca maklera giełdowego tak mnie wykańcza...
Była szkoła: Publiczna, szkoła wyższa - Harward.
Ojciec
Imię i nazwisko: Erek Nailah
Czystość krwi: czysta
Praca: Ministerstwo Magii Auror
Była szkoła: Ravenclaw
Samotność - odwieczny przyjaciel człowieka
Nigdy cię nie opuści, nie zdradzi
A co najważniejsze - zawsze milczy
Rodzeństwo
Przepraszam, Sahirze, że zostawiam Cię z niczym - że zostaniesz sam na tym świecie - wiem, że znajdziesz kiedyś mój pamiętnik i poznasz mnie na tyle, na ile to będzie możliwe - moje dni dobiegają końca. Wiem, że brzmi to strasznie, bo niby dlaczego sama na siebie miałabym wydawać wyrok..? Jestem chora, bardzo ciężko chora - wolę jednak obdarować Ciebie życiem, niż zachować swoje i zostać z niczym. Nie jestem egoistką - ty też nie będziesz, prawda? Wiem, że będziesz dobrym chłopcem - zobaczysz, w domu dziecka znajdziesz wielu przyjaciół, wielu braci i wiele sióstr, nie będziesz samotny, obiecuję Ci, tylko nie wolno Ci się na nikogo zamykać. Obiecasz mi to? Bądź słońca promykiem jasnym, bądź perłą, uśmiechaj się, obdarowując innych szczęściem, a będziesz kochany, bo choć wydaje się, że jest tyle zła na świecie, to tak naprawdę wybór należy do nas, to my decydujemy - zapomnij o czymś takim, jak przeznaczenie. Nie ma go, bo każdy z nas ma wolny wybór. Tak jak wybrałam ja. Żałuję tylko, że nie mogę obdarować cię bratem, lub siostrą -jakimkolwiek rodzeństwem, żebyś odczuwał te więzy krwi... Ale trzymaj się tego, co Ci napisałam - jeśli będziesz się do wszystkich uśmiechał i ty zostaniesz obdarowany uśmiechem. Tak zaprogramowano świat. Nie zawsze się uda, nie zaprzeczę, lecz po to upadamy, by móc się znowu podnieść i bardziej zahartowanym piąć się naprzód. Z przyjaciółmi u boku, przybranymi braćmi, przybranymi siostrami, będzie Ci łatwiej, ale Ty to wiesz, prawda? Tak jak ja teraz żyję w Twojej wyobraźni, tak Ty żyjesz w mojej. Będziesz mądrym chłopcem. Tego pragnę. Tego Ci życzę.
Szczęście jest jedynie małą iskierką,
Która niezauważona umyka naszej uwadze
Z braku wiary, powoli gaśnie,
Chociaż mogłaby rozbłysnąć ogniem i
Trwać wiecznie w naszej pamięci
Tak mała
A zarazem tak wielka
Zdana jest na naszą łaskę
Z pewnego miejsca...
Nie wszystko, co myślimy
Jest do powiedzenia,
Lecz wszystko, co mówimy
Jest do przemyślenia.
Życie dało mi zapas
Nadziei, wiary i miłości,
Aby napotykanym
Ludziom je zanosić.
Bo jak roślina deszczu,
Tak człowiek ich potrzebuje,
Więc rozdaję jak mogę,
Niech nikomu nie brakuje.
Miłość, nadzieja i wiara
Iść przez życie pomaga,
Gdy ich zabraknie,
To człowiek w drodze upada...
Imię:
Tak, oto jestem Ja, jedyny, a może i nie jedyny - powiedzcie, czy to jakaś różnica? Odpowiem za was - nie. Pojedyncze jednostki nic nie znaczą - nie wypierajcie się. Jesteście gówno warci - oto szmaciana prawda tego świata, której nikt się wam nie odważy powiedzieć w twarz. Ja się odważę, bo nie mam nic do stracenia, bo żyję po za systemem, bo jestem tym, kogo ludzie nazywają outsiderami, marginesem społeczeństwa, który owszem, istnieje, ale tak naprawdę nikt nie chce go dojrzeć. Nie potrafi. Bo ogranicza was wyobraźnia. Czy to naprawdę takie trudne do zrozumienia, że półświatek, który oglądacie na filmach, czytacie w książkach, istnieje? Że za waszymi plecami giną ludzie, bo ktoś na kogoś krzywo spojrzał, albo załatwił lewy towar? Mogę sobie tak ględzić, wiem o tym, was to i tak obejdzie. Ale co mnie to interesuje? Nie mam z Tobą nic wspólnego - pewnie i tak bym Cię nie polubił, więc mi nie zależy. To, że w ogóle o tym wspominam... Uznajcie to za dobrą wolę, przejaw jakiegoś współczucia względem was, wszystkich, którzy mają klapki na oczach. Tak, Ciebie też się to tyczy, więc nie uśmiechaj się głupkowato i nie mów, że to nie o Tobie, bo nie zjadłeś siódmych rozumów. Ja też nie. Z pewnością jednak przeżyłem o wiele więcej, niż niejeden z was w swoim nędznym żywocie.
Zapamiętajcie to sobie - nie musicie znać mojego imienia. W końcu jestem nikim, tylko pojedynczą istotką, nic nie znaczącym istnieniem w wielkim nurcie tworzonym przez tłum.
Wiek:
Mogę powiedzieć tylko, że im jesteśmy starsi, tym więcej mamy wolności, a jednocześnie tym wszystko bardziej się chrzani. W sekrecie mógłbym Ci zdradzić, żebyś szanował rodziców, póki ich masz, bo gdybyś ich nie miał, to byś za nimi tęsknił i inne takie bzdury... Ale to gówno prawda i taki kit to wciskany jest grzecznym córeczkom tatusia i słodkim syneczkom mamusi. Cały ten fałsz, jakim was karmią - otwórzcie oczy, rozejrzyjcie się - świat jest do wzięcia, tak wspaniały we wszystkich swych gamach, wystarczy po nie go sięgnąć, a jedynymi jednostkami, które was ograniczają, są rodzice. Ja ich nie mam od urodzenia i darujcie, nie narzekam. Samotność, powiadacie... Zależy, jak kto woli - kto wam zabrania znalezienia stałej ekipy? Jeśli macie na tyle odwagi, by być na szczycie, nigdy nie będzie samotni - dzisiaj nie znacie danej ekipy puncków, podchodzicie do nich i już wiecie, że za godzinę możecie z nimi pić, już są wasi! To banalnie proste, naprawdę - nie potrzeba tu wielkiej filozofii... W tym wypadków żaden ze światów, czy ten mugulski, czy czarodziejski, się nie różni. Śmierciożercy to ograniczone cioty, które tego nie potrafią dotrzeć - jedyną rzeczą, za co można ich cenić to zasady i fakt, że prawdziwie w coś wierzą i są dozgonnie wierni jednemu. Tak po za tym to śmiecie. Ale gdzież, mi nie wypada nikogo oceniać - jeśli chcesz, może to wyciąć i zapomnieć, że cokolwiek tu przeczytałeś. Przecież zapomnieć jest tak łatwo, zwłaszcza, że jestem tylko głupim szesnastolatkiem...
Szkoła:Jest, jaka jest... Co za różnica..?
DODATKOWE
Charakter:
Nie. Tak po prostu nie. Nie można kogoś opisywać, oceniać, nie poznawszy go.
Wyobraźcie sobie, że razem z przyjaciółmi chcieliście się wybrać na przejażdżkę konną - nikt z was nie jeździ jednak świetnie, a koni, które zaoferował wam stajenny nie znacie. Możecie teraz strzelać, zakładać się, albo zdawać na ślepy los - który z koni okaże się lepszy, który będzie łagodniejszy, a który od razu was zrzuci. Może się okazać, że ten, który samopas stał spokojnie, zrzuci swojego jeźdźca po pięciu metrach jazdy, lub odwrotnie. Co zrobicie? Pojedziecie, bo takie było wasze widzi-mi-się? Zwalanie wybryków waszych percepcji na popularne widzi-mi-się jest świetnym sposobem na usprawiedliwianie się, a jednocześnie mimowolne przyznawanie do winy. Bo ryzykować możecie. Przecież po wyglądzie też można kogoś ocenić.
Skoro tak, to dobrze - niech będzie, że przedstawię wam fakty oczywiste, choć nie ma nic bardziej denerwującego, niż człowiek oczywiste rzeczy zauważający.
Co najbardziej rzuca się w pole widzenia..?
Chyba ciuchy, prawda? Po ciuchach sporo możemy o danej personie powiedzieć - powiedzmy coś o Sahirze... Ale co właściwie? Chcecie, będę strzelać - być może jest okultystą, satanistą, metalem, co się zowie, ponurym stworzeniem, odpychającym swą aurą, a jednocześni magnetycznie przyciągający tajemniczością... Ale to już nie strzelanie w ciemno - takie rzeczy wyczuwa się z daleka. Ta mgiełka, która nie chce go opuścić, jakiś mrok, groźba czająca się w zimnym, odpychającym wręcz spojrzeniu. A może... to podświadomość karze wam uciekać przed drapieżnikiem, tak jak sarna ucieka przed wilkiem...?
Wygląd: Och, no bez przesady - kolejna idiotyczna rubryka..? Komuś, kto jest ślepy opis się przecież i tak nie przyda, a ktoś, kto ma wzrok dobry, przecież widzi - bladego, czarnowłosego mężczyznę, którego kosmyki włosów rozkładają się we wszystkich kierunkach świata, ze stalowymi, lodowatymi oczami o gładkiej twarzy z łagodnymi rysami, pozbawionej zmarszczek mimicznych. Umięśnionym jakoś szczególnie chyba go nie można nazwać, ale z pewnością nie należy do tych, co nie dbają o swoją sylwetkę - jeśli ktoś chce trochę pożyć, to dba o zdrowie, kolejny suchy fakt, niby tak oczywisty, a jednak niektórzy tak się temu dziwią... Ma 186 cm wzrostu, powiedzmy więc, że jest słusznej postawy, zważywszy na to, że faceci mają marne szanse na urośnięcie powyżej osiemnastki. Co mam wam jeszcze powiedzieć..? Jak się ubiera, co nosi..? Spotkajcie się z nim na korytarzu szkolnym i sami się przekonajcie.
Kilka słów o postaci:
Nie wierzę, by nasza przyszłość była z góry ustalona, chociaż tyle mówi się o tych wróżkach i przepowiedniach. Nie łatwiej jest zostać panem własnego losu..? Wybaczcie, źle się wysłowiłem - NIE WIERZYŁEM. Bo wiara, która rozwija się wraz z naszym rozwojem, ze zmianami światopoglądu i doświadczeniami, uzależnia od siebie wszystkie czynniki, chociaż czasami trudno to dostrzec - wiem, co mówię. Ta przeklęta wiara, która nami kieruje, niczym Szara Eminencja, podstępna Żmija współpracująca z nieokrzesaną podświadomością...
Padało.
W taką pogodę nic nie równało się możliwości posiedzenia przy kominku i ogrzania się razem z przyjaciółmi przy kubku kakao - niezapomniane chwile, które potem z przyjemnością przytaczał umysł w razie tych smutniejszych chwil, by móc znaleźć jakiś punkt zaczepienia, inaczej każdy, kto by zdobył gorszy stopień w szkole, stracił pracę, zalegał z rachunkiem popełniałby samobójstwo i takim sposobem życie ludzie by wymarło. A tak? Żyjemy i prowadzimy nasze byty, niektóre bardziej wartościowe, inne mniej, ale to nie o to tu chodzi - przecież mamy na myśli naszą zdolność pojmowania świata i naprowadzania go na takie tory, by zawsze padało nań kolorowe światło, które mogłoby rozjaśnić mroki, tak jak teraz działo się z kominkiem - jedynym źródłem światła.
- Jejciu, Sahir, naprawdę zostaniesz aurorem..?
Wzrok siedzącego pod kraciastym kocem chłopaka spoczął na siedzącej przy nim, siedmioletniej dziewczynce, zapatrzonej w niego jak w święty obrazek. Sahir uśmiechnął się radośnie, chcąc tym uśmiechem przekazać jej więcej ciepła, niż mogły to zapewnić płomienie i odstawiwszy na bok swój kubek z gorącą czekoladą wziął ją na swoje kolana, szczelnie opatulając drobną istotkę płachtą, by nie zmarzła. Zimy w ich domu dziecka ostatnio bywały surowe i ciężko było utrzymać ciepło... Miło, że udało mu się tym razem wrócić na ferie ze szkoły, mógł przynajmniej pomóc opiekunom z dzieciarnią, którą, prawda w oczy kole, uwielbiał - lubił dzieci, dlaczego miałby nie lubić? Miały one w końcu stworzyć przyszłe pokolenie, zresztą rozumiał ich ból - fakt, że nie mieli rodziców, zostały porzucone, albo, tak jak w jego przypadku, po prostu zmarli, nie udało im się wygrać z Losem na korzyść swych pierworodnych. Było to smutne. Ale przynajmniej Sahir czuł, że ma jakiś cel, że jest potrzebny i że może ich wesprzeć - zapominał o własnej tęsknocie, o własnym bólu, bo niósł pomoc innym, a te uśmiechy, które dostawał w zamian były warte więcej niż jakakolwiek suma pieniędzy.
- Oczywiście - a kiedy tylko nim zostanę to wiesz co zrobię..?
Dziewczynka wbiła w niego wielkie, granatowe oczy. Pogładził ją po złotych włosach, związanych czerwoną wstążką.
- Zabiorę Cię do Ministerstwa, żebyś pomogła mi w pracy. Bez Ciebie nie dam sobie rady. - Oświadczył w końcu niemal konspiracyjnym szeptem. Dziecko pisnęło, zakrywając sobie usteczka dłońmi, bo jej konspirator przyłożył ostrzegawczo palce do warg, sugerując ciszę.
- To będzie nasz tajemnica..? - Zapytała szeptem, nachylając się do ucha czarnowłosego.
- Tak, to będzie nasza tajemnica. Potrafisz dochować tajemnicy, prawda..? - Spojrzał jej z pełną powagą głęboko w oczy, a ona z równą powagą mu odpowiedziała lekkim, aczkolwiek stanowczym skinięciem główki, co niezmiernie go rozbawiło, ale nie dał tego po sobie poznać - przecież to bardzo poważna sprawa!
- Nailah..!
Czarnowłosy drgnął, oglądając się za ramię, żeby dojrzeć grupę rówieśników wchodzących do salonu - rozluźnił się nieco odkrywając, że to żaden z opiekunów - musieli dopiero co wrócić z podwórza, bo mieli na sobie ośnieżone kurtki i nawet nie pofatygowali się zdjąć butów - a ktoś to potem musi posprzątać... Przynajmniej mieli tyle tupetu, żeby na dywan nie wchodzić, chwała im za ten miligram inteligencji w głosie.
- Czego chcecie? - Zapytał oschle Sahir, lustrując ich podejrzliwie parą stalowych źrenic. Nie lubił ich i im nie ufał, szkolni chuligani, margines społeczeństwa, z którym lepiej się nie zadawać, jeśli nie chciało się w przyszłości skończyć na śmietnisku.
- Nailah, mamy do Ciebie ogromną prośbę... - Coś w oczach tego pierwszego sprawiło, że Sahir złagodniał, ściągając nieznacznie brwi - naprawdę coś się stało, inaczej nie byliby wszyscy tacy wystraszeni... - Nasz kumpel... Coś z nim nie tak... Siedzi na zewnątrz w zaspie, nie możemy go stamtąd wyciągnąć, a sam nie chce wyjść... zachowuje się jak wariat...
Wybór - to, o czym mówiła mu matka. Każdy ma wybór, ale Sahir nie wahał się ani przez moment - zdjął złotowłosą ze swoich kolan, sadzając ją na chodniczku i poleciał do wyjścia, po drodze łapiąc z wieszaka swoją kurtkę i nasuwając pierwsze lepsze zimówki, chyba nawet nie należące do niego. Nawet nie myślał o tym, że mógłby się nie zgodzić i ich olać - nie tak chciała jego matka, by żył, nie tak należało postąpić - nie czyń drugiemu co tobie nie miłe, ale też kochaj bliźniego jak siebie samego. Wbrew pozorom chrześcijaństwo mało tu miało do gadania, bo jakoś szczególnie religijny to Nailah nie był, ale niektóre biblijne prawdy miały głęboki przekaz, którym nie mógł i nie śmiał zaprzeczyć, nie posiadając odpowiednich argumentów.
Wypadli razem na dwór - pytanie "gdzie on jest" było zbędne, chłopaki od razu powiedli go do bocznej uliczki, gdzie, rzeczywiście, wciśnięty w ścianę, między zaspami, siedział chłopak, cały skulony - gęsto sypiące z nieba płatki zrobiły już z niego niemal bałwana.
Tylko co teraz..? Brawurowa akcja, skoro facet nie chciał się nawet ze znajomymi komunikować, to chyba z nieznajomym też nie będzie chciał, prawda?
- Idźcie po panią Ellie. - Nakazał krótko Sahir - jakżeby śmieli nie posłuchać - byli przerażeni, nie wiedzieli, co się dzieje z ich kumplem, a tutaj to przecież Sahir był tym mądrym... Ostrożnie wszedł w głęboki śnieg, jakoś przedzierając się do pozamykanego z czterech stron chłopaka i ukucnął obok niego. - Hej... Kolego... Jesteś..? Zaraz przyjdzie pani Ellie, zabierzemy cię do domu... - Wyciągnął ostrożnie rękę, która jednak od razu została odtrącona, jakby nieznajomy odganiał się od muchy. Drżał i chyba płakał, kołysząc się w przód i w tył, ze schowaną między ramionami twarzą.
Sahir przysunął się bardziej, wysuwając ramię, by objąć chłopaka, jak sądził, trzęsącego się z zimna.
- Już dobrze, naprawdę zaraz... - Nie dokończył, bo bezwarunkowy odruch nakazał mu uskoczyć do tyłu, gdy nieznajomy poderwał gwałtownie głowę, wydając z siebie zwierzęcy warkot i prezentując parę wydłużonych kłów. Sahirowi mowę odjęło. Leżał rozłożony na śniegu, nie mają pojęcia, co się dzieje, jak to wytłumaczyć i co dalej może się zdarzyć. Był w kompletnym szoku - jakże łatwy łup dla wygłodzonego wampira, który skoczył na odsłoniętą szyję ofiary, gdy tylko wyczuł taką sposobność.
Padało.
Tyle tylko można było zapamiętać z tej mroźnej, zimowej nocy - płatki śniegu sunęły z granatu, niezmierzonej czerni w dół, wszystko wokół, oświetlone wątłymi blaskami latarni, ginęło w tej bieli. Czerń, biel i szkarłat stały się królami tej grudniowej nocy. Było tak przeraźliwie zimno i cicho, widok rosnącej plamy czerwieni pod plecami przerażał, ale jeszcze bardziej przerażający wydawał się mrok, który tak chciwie rozpościerał swe ramiona, by zamknąć go w nich na zawsze.
Jakie więc niepomierne było jego zdziwienie, gdy nocą obudził się w szpitalu świętego munga...
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Najlepiej chłopakowi idzie z czarną magią, opieką nad zwierzętami, doskonale również radzi sobie w alchemii i wróżbiarstwie, jego wampirze geny bardzo mu ułatwiają naukę, nigdy nie zostawał zbytnio z tyłu... chyba że w lotach na miotle. Problemem jego jest bardzo wolna praca i czas reakcji, na co już nauczyciele przymykają oko, przyzwyczajeni, skoro ma dobre wyniki w nauce.
Data urodzenia: 26 października 1960
Czystość krwi: półkrew
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw
Rocznik w Hogwarcie: VI
RODZINA
Ojciec mój tak swą śmierć przeoczył,
Że idąc do dom — w grób się stoczył.
Siostra umarła z łez i z głodu,
A wszyscy mówią: „Bez powodu!”
A brat mój tak się z bólem ścierał,
Żem nasłuchiwał, gdy umierał…
Kochanka moja teraz ginie,
Żem ją pokochał w złej godzinie.
- Bolesław Leśmian.
Matka
Imię i nazwisko panieńskie:
Nie wierz im - wiara jest zdradliwa - po co ufać imionom, skoro można zaufać samemu wyglądowi..? Ale temu też nie wierz - przecież wygląd tak łatwo zmienić, niemal tak samo łatwo, jak imię. Moje imię, synu, nie jest Ci potrzebne. Żyj własnym życiem, ciesz się, baw, łap każdą chwilę, tą przyjemniejszą, ale tą mniej przyjemną też. Nie jesteś sam - pamiętaj, zawsze będę z Tobą. Uwierz mi. To, że nie poznasz mojego imienia nic nie zmieni. Będę tylko tym listem, nawet nie wspomnieniem - materialną rzeczą, a jednocześnie najśmielszym wyobrażeniem Twojego umysłu. Jesteś gotów, by to zrozumieć, ja to wiem - będziesz taki, jak Ja, nie pójdziesz w ślady ojca. Pamiętaj - dam Ci moje inicjały, bardzo Ci zależy, prawda, najdroższy? Mój jedyny skarbie... C.G. Twoja jedyna. Pamiętaj o mnie, nawet, jeśli imię i nazwisko zostaną zapomniane. Chce żyć w Twojej wyobraźni wiecznie, tak, jak żyją baśnie i legendy, przecież przez wszystkich zapamiętywane, choć tak mało znaczące. Kochasz? Ja też - Więc będziemy się kochać wzajemnie - w Twoim umyśle, Sahirze.
Zawsze Twoja, wiecznie żyjąca - Cassidy Gendwinch.
Czystość krwi: mugol
Praca:
Znowu musze iść do pracy - nie lubię tego... Wolałabym spędzić te wszystkie godziny z Tobą, Eryku, przy Twoim boku, cieszyć się twym spojrzeniem, Twoimi oczami, dotykiem twych palców... Ileż tak można! Prowadzić nudne, zwykłe życie, podczas gdy obok mojego nosa działo się tyle fascynujących rzeczy..! Zawsze zastanawiałam się, luby, jak to się stało, że ktoś tak oryginalny, jak ty, tak wielki, tak ważny, zainteresował się kimś takim nieważnym i małym, jak ja - zwykła mugolka, zwykła śmiertelniczka... Taka naprawdę zwykła - w moim życiu, dopóki się nie pojawiłeś, nic się nie działo... A kiedy mi jeszcze powiedziałeś, że chcesz mieć ze mną rodzinę, dziecko, nawet dwa, że możemy być razem na zawsze, że wyjedziemy i już nigdy nie będę musiała pracować..! Byłam w bajce, wiesz? To... moje marzenie - boję się nawet pisać o tym w pamiętniku, żeby za bardzo się nie błyszczało - przecież ze szczęściem jak ze szkłem, im bardziej się błyszczy, tym łatwiej się tłucze. Nie chcę, żeby cokolwiek uciekło mi pomiędzy palcami. Chcę ziścić nasze marzenia, chcę, by to, co mi obiecałeś się ziściło. Ufam Ci bezgranicznie, ale nie potrafię wyzbyć się obaw... Przykro mi - chyba martwię się za nas obojga, nadrabiam za Ciebie Twój pesymizm... Wiem, wiem, nie powinnam...
Niestety muszę kończyć, bo jestem umówiona na 10 na spotkanie... Praca maklera giełdowego tak mnie wykańcza...
Była szkoła: Publiczna, szkoła wyższa - Harward.
Ojciec
Imię i nazwisko: Erek Nailah
Czystość krwi: czysta
Praca: Ministerstwo Magii Auror
Była szkoła: Ravenclaw
Samotność - odwieczny przyjaciel człowieka
Nigdy cię nie opuści, nie zdradzi
A co najważniejsze - zawsze milczy
Rodzeństwo
Przepraszam, Sahirze, że zostawiam Cię z niczym - że zostaniesz sam na tym świecie - wiem, że znajdziesz kiedyś mój pamiętnik i poznasz mnie na tyle, na ile to będzie możliwe - moje dni dobiegają końca. Wiem, że brzmi to strasznie, bo niby dlaczego sama na siebie miałabym wydawać wyrok..? Jestem chora, bardzo ciężko chora - wolę jednak obdarować Ciebie życiem, niż zachować swoje i zostać z niczym. Nie jestem egoistką - ty też nie będziesz, prawda? Wiem, że będziesz dobrym chłopcem - zobaczysz, w domu dziecka znajdziesz wielu przyjaciół, wielu braci i wiele sióstr, nie będziesz samotny, obiecuję Ci, tylko nie wolno Ci się na nikogo zamykać. Obiecasz mi to? Bądź słońca promykiem jasnym, bądź perłą, uśmiechaj się, obdarowując innych szczęściem, a będziesz kochany, bo choć wydaje się, że jest tyle zła na świecie, to tak naprawdę wybór należy do nas, to my decydujemy - zapomnij o czymś takim, jak przeznaczenie. Nie ma go, bo każdy z nas ma wolny wybór. Tak jak wybrałam ja. Żałuję tylko, że nie mogę obdarować cię bratem, lub siostrą -jakimkolwiek rodzeństwem, żebyś odczuwał te więzy krwi... Ale trzymaj się tego, co Ci napisałam - jeśli będziesz się do wszystkich uśmiechał i ty zostaniesz obdarowany uśmiechem. Tak zaprogramowano świat. Nie zawsze się uda, nie zaprzeczę, lecz po to upadamy, by móc się znowu podnieść i bardziej zahartowanym piąć się naprzód. Z przyjaciółmi u boku, przybranymi braćmi, przybranymi siostrami, będzie Ci łatwiej, ale Ty to wiesz, prawda? Tak jak ja teraz żyję w Twojej wyobraźni, tak Ty żyjesz w mojej. Będziesz mądrym chłopcem. Tego pragnę. Tego Ci życzę.
Szczęście jest jedynie małą iskierką,
Która niezauważona umyka naszej uwadze
Z braku wiary, powoli gaśnie,
Chociaż mogłaby rozbłysnąć ogniem i
Trwać wiecznie w naszej pamięci
Tak mała
A zarazem tak wielka
Zdana jest na naszą łaskę
Z pewnego miejsca...
Nie wszystko, co myślimy
Jest do powiedzenia,
Lecz wszystko, co mówimy
Jest do przemyślenia.
Życie dało mi zapas
Nadziei, wiary i miłości,
Aby napotykanym
Ludziom je zanosić.
Bo jak roślina deszczu,
Tak człowiek ich potrzebuje,
Więc rozdaję jak mogę,
Niech nikomu nie brakuje.
Miłość, nadzieja i wiara
Iść przez życie pomaga,
Gdy ich zabraknie,
To człowiek w drodze upada...
Imię:
Tak, oto jestem Ja, jedyny, a może i nie jedyny - powiedzcie, czy to jakaś różnica? Odpowiem za was - nie. Pojedyncze jednostki nic nie znaczą - nie wypierajcie się. Jesteście gówno warci - oto szmaciana prawda tego świata, której nikt się wam nie odważy powiedzieć w twarz. Ja się odważę, bo nie mam nic do stracenia, bo żyję po za systemem, bo jestem tym, kogo ludzie nazywają outsiderami, marginesem społeczeństwa, który owszem, istnieje, ale tak naprawdę nikt nie chce go dojrzeć. Nie potrafi. Bo ogranicza was wyobraźnia. Czy to naprawdę takie trudne do zrozumienia, że półświatek, który oglądacie na filmach, czytacie w książkach, istnieje? Że za waszymi plecami giną ludzie, bo ktoś na kogoś krzywo spojrzał, albo załatwił lewy towar? Mogę sobie tak ględzić, wiem o tym, was to i tak obejdzie. Ale co mnie to interesuje? Nie mam z Tobą nic wspólnego - pewnie i tak bym Cię nie polubił, więc mi nie zależy. To, że w ogóle o tym wspominam... Uznajcie to za dobrą wolę, przejaw jakiegoś współczucia względem was, wszystkich, którzy mają klapki na oczach. Tak, Ciebie też się to tyczy, więc nie uśmiechaj się głupkowato i nie mów, że to nie o Tobie, bo nie zjadłeś siódmych rozumów. Ja też nie. Z pewnością jednak przeżyłem o wiele więcej, niż niejeden z was w swoim nędznym żywocie.
Zapamiętajcie to sobie - nie musicie znać mojego imienia. W końcu jestem nikim, tylko pojedynczą istotką, nic nie znaczącym istnieniem w wielkim nurcie tworzonym przez tłum.
Wiek:
Mogę powiedzieć tylko, że im jesteśmy starsi, tym więcej mamy wolności, a jednocześnie tym wszystko bardziej się chrzani. W sekrecie mógłbym Ci zdradzić, żebyś szanował rodziców, póki ich masz, bo gdybyś ich nie miał, to byś za nimi tęsknił i inne takie bzdury... Ale to gówno prawda i taki kit to wciskany jest grzecznym córeczkom tatusia i słodkim syneczkom mamusi. Cały ten fałsz, jakim was karmią - otwórzcie oczy, rozejrzyjcie się - świat jest do wzięcia, tak wspaniały we wszystkich swych gamach, wystarczy po nie go sięgnąć, a jedynymi jednostkami, które was ograniczają, są rodzice. Ja ich nie mam od urodzenia i darujcie, nie narzekam. Samotność, powiadacie... Zależy, jak kto woli - kto wam zabrania znalezienia stałej ekipy? Jeśli macie na tyle odwagi, by być na szczycie, nigdy nie będzie samotni - dzisiaj nie znacie danej ekipy puncków, podchodzicie do nich i już wiecie, że za godzinę możecie z nimi pić, już są wasi! To banalnie proste, naprawdę - nie potrzeba tu wielkiej filozofii... W tym wypadków żaden ze światów, czy ten mugulski, czy czarodziejski, się nie różni. Śmierciożercy to ograniczone cioty, które tego nie potrafią dotrzeć - jedyną rzeczą, za co można ich cenić to zasady i fakt, że prawdziwie w coś wierzą i są dozgonnie wierni jednemu. Tak po za tym to śmiecie. Ale gdzież, mi nie wypada nikogo oceniać - jeśli chcesz, może to wyciąć i zapomnieć, że cokolwiek tu przeczytałeś. Przecież zapomnieć jest tak łatwo, zwłaszcza, że jestem tylko głupim szesnastolatkiem...
Szkoła:Jest, jaka jest... Co za różnica..?
DODATKOWE
Charakter:
Nie. Tak po prostu nie. Nie można kogoś opisywać, oceniać, nie poznawszy go.
Wyobraźcie sobie, że razem z przyjaciółmi chcieliście się wybrać na przejażdżkę konną - nikt z was nie jeździ jednak świetnie, a koni, które zaoferował wam stajenny nie znacie. Możecie teraz strzelać, zakładać się, albo zdawać na ślepy los - który z koni okaże się lepszy, który będzie łagodniejszy, a który od razu was zrzuci. Może się okazać, że ten, który samopas stał spokojnie, zrzuci swojego jeźdźca po pięciu metrach jazdy, lub odwrotnie. Co zrobicie? Pojedziecie, bo takie było wasze widzi-mi-się? Zwalanie wybryków waszych percepcji na popularne widzi-mi-się jest świetnym sposobem na usprawiedliwianie się, a jednocześnie mimowolne przyznawanie do winy. Bo ryzykować możecie. Przecież po wyglądzie też można kogoś ocenić.
Skoro tak, to dobrze - niech będzie, że przedstawię wam fakty oczywiste, choć nie ma nic bardziej denerwującego, niż człowiek oczywiste rzeczy zauważający.
Co najbardziej rzuca się w pole widzenia..?
Chyba ciuchy, prawda? Po ciuchach sporo możemy o danej personie powiedzieć - powiedzmy coś o Sahirze... Ale co właściwie? Chcecie, będę strzelać - być może jest okultystą, satanistą, metalem, co się zowie, ponurym stworzeniem, odpychającym swą aurą, a jednocześni magnetycznie przyciągający tajemniczością... Ale to już nie strzelanie w ciemno - takie rzeczy wyczuwa się z daleka. Ta mgiełka, która nie chce go opuścić, jakiś mrok, groźba czająca się w zimnym, odpychającym wręcz spojrzeniu. A może... to podświadomość karze wam uciekać przed drapieżnikiem, tak jak sarna ucieka przed wilkiem...?
Wygląd: Och, no bez przesady - kolejna idiotyczna rubryka..? Komuś, kto jest ślepy opis się przecież i tak nie przyda, a ktoś, kto ma wzrok dobry, przecież widzi - bladego, czarnowłosego mężczyznę, którego kosmyki włosów rozkładają się we wszystkich kierunkach świata, ze stalowymi, lodowatymi oczami o gładkiej twarzy z łagodnymi rysami, pozbawionej zmarszczek mimicznych. Umięśnionym jakoś szczególnie chyba go nie można nazwać, ale z pewnością nie należy do tych, co nie dbają o swoją sylwetkę - jeśli ktoś chce trochę pożyć, to dba o zdrowie, kolejny suchy fakt, niby tak oczywisty, a jednak niektórzy tak się temu dziwią... Ma 186 cm wzrostu, powiedzmy więc, że jest słusznej postawy, zważywszy na to, że faceci mają marne szanse na urośnięcie powyżej osiemnastki. Co mam wam jeszcze powiedzieć..? Jak się ubiera, co nosi..? Spotkajcie się z nim na korytarzu szkolnym i sami się przekonajcie.
Kilka słów o postaci:
Nie wierzę, by nasza przyszłość była z góry ustalona, chociaż tyle mówi się o tych wróżkach i przepowiedniach. Nie łatwiej jest zostać panem własnego losu..? Wybaczcie, źle się wysłowiłem - NIE WIERZYŁEM. Bo wiara, która rozwija się wraz z naszym rozwojem, ze zmianami światopoglądu i doświadczeniami, uzależnia od siebie wszystkie czynniki, chociaż czasami trudno to dostrzec - wiem, co mówię. Ta przeklęta wiara, która nami kieruje, niczym Szara Eminencja, podstępna Żmija współpracująca z nieokrzesaną podświadomością...
Padało.
W taką pogodę nic nie równało się możliwości posiedzenia przy kominku i ogrzania się razem z przyjaciółmi przy kubku kakao - niezapomniane chwile, które potem z przyjemnością przytaczał umysł w razie tych smutniejszych chwil, by móc znaleźć jakiś punkt zaczepienia, inaczej każdy, kto by zdobył gorszy stopień w szkole, stracił pracę, zalegał z rachunkiem popełniałby samobójstwo i takim sposobem życie ludzie by wymarło. A tak? Żyjemy i prowadzimy nasze byty, niektóre bardziej wartościowe, inne mniej, ale to nie o to tu chodzi - przecież mamy na myśli naszą zdolność pojmowania świata i naprowadzania go na takie tory, by zawsze padało nań kolorowe światło, które mogłoby rozjaśnić mroki, tak jak teraz działo się z kominkiem - jedynym źródłem światła.
- Jejciu, Sahir, naprawdę zostaniesz aurorem..?
Wzrok siedzącego pod kraciastym kocem chłopaka spoczął na siedzącej przy nim, siedmioletniej dziewczynce, zapatrzonej w niego jak w święty obrazek. Sahir uśmiechnął się radośnie, chcąc tym uśmiechem przekazać jej więcej ciepła, niż mogły to zapewnić płomienie i odstawiwszy na bok swój kubek z gorącą czekoladą wziął ją na swoje kolana, szczelnie opatulając drobną istotkę płachtą, by nie zmarzła. Zimy w ich domu dziecka ostatnio bywały surowe i ciężko było utrzymać ciepło... Miło, że udało mu się tym razem wrócić na ferie ze szkoły, mógł przynajmniej pomóc opiekunom z dzieciarnią, którą, prawda w oczy kole, uwielbiał - lubił dzieci, dlaczego miałby nie lubić? Miały one w końcu stworzyć przyszłe pokolenie, zresztą rozumiał ich ból - fakt, że nie mieli rodziców, zostały porzucone, albo, tak jak w jego przypadku, po prostu zmarli, nie udało im się wygrać z Losem na korzyść swych pierworodnych. Było to smutne. Ale przynajmniej Sahir czuł, że ma jakiś cel, że jest potrzebny i że może ich wesprzeć - zapominał o własnej tęsknocie, o własnym bólu, bo niósł pomoc innym, a te uśmiechy, które dostawał w zamian były warte więcej niż jakakolwiek suma pieniędzy.
- Oczywiście - a kiedy tylko nim zostanę to wiesz co zrobię..?
Dziewczynka wbiła w niego wielkie, granatowe oczy. Pogładził ją po złotych włosach, związanych czerwoną wstążką.
- Zabiorę Cię do Ministerstwa, żebyś pomogła mi w pracy. Bez Ciebie nie dam sobie rady. - Oświadczył w końcu niemal konspiracyjnym szeptem. Dziecko pisnęło, zakrywając sobie usteczka dłońmi, bo jej konspirator przyłożył ostrzegawczo palce do warg, sugerując ciszę.
- To będzie nasz tajemnica..? - Zapytała szeptem, nachylając się do ucha czarnowłosego.
- Tak, to będzie nasza tajemnica. Potrafisz dochować tajemnicy, prawda..? - Spojrzał jej z pełną powagą głęboko w oczy, a ona z równą powagą mu odpowiedziała lekkim, aczkolwiek stanowczym skinięciem główki, co niezmiernie go rozbawiło, ale nie dał tego po sobie poznać - przecież to bardzo poważna sprawa!
- Nailah..!
Czarnowłosy drgnął, oglądając się za ramię, żeby dojrzeć grupę rówieśników wchodzących do salonu - rozluźnił się nieco odkrywając, że to żaden z opiekunów - musieli dopiero co wrócić z podwórza, bo mieli na sobie ośnieżone kurtki i nawet nie pofatygowali się zdjąć butów - a ktoś to potem musi posprzątać... Przynajmniej mieli tyle tupetu, żeby na dywan nie wchodzić, chwała im za ten miligram inteligencji w głosie.
- Czego chcecie? - Zapytał oschle Sahir, lustrując ich podejrzliwie parą stalowych źrenic. Nie lubił ich i im nie ufał, szkolni chuligani, margines społeczeństwa, z którym lepiej się nie zadawać, jeśli nie chciało się w przyszłości skończyć na śmietnisku.
- Nailah, mamy do Ciebie ogromną prośbę... - Coś w oczach tego pierwszego sprawiło, że Sahir złagodniał, ściągając nieznacznie brwi - naprawdę coś się stało, inaczej nie byliby wszyscy tacy wystraszeni... - Nasz kumpel... Coś z nim nie tak... Siedzi na zewnątrz w zaspie, nie możemy go stamtąd wyciągnąć, a sam nie chce wyjść... zachowuje się jak wariat...
Wybór - to, o czym mówiła mu matka. Każdy ma wybór, ale Sahir nie wahał się ani przez moment - zdjął złotowłosą ze swoich kolan, sadzając ją na chodniczku i poleciał do wyjścia, po drodze łapiąc z wieszaka swoją kurtkę i nasuwając pierwsze lepsze zimówki, chyba nawet nie należące do niego. Nawet nie myślał o tym, że mógłby się nie zgodzić i ich olać - nie tak chciała jego matka, by żył, nie tak należało postąpić - nie czyń drugiemu co tobie nie miłe, ale też kochaj bliźniego jak siebie samego. Wbrew pozorom chrześcijaństwo mało tu miało do gadania, bo jakoś szczególnie religijny to Nailah nie był, ale niektóre biblijne prawdy miały głęboki przekaz, którym nie mógł i nie śmiał zaprzeczyć, nie posiadając odpowiednich argumentów.
Wypadli razem na dwór - pytanie "gdzie on jest" było zbędne, chłopaki od razu powiedli go do bocznej uliczki, gdzie, rzeczywiście, wciśnięty w ścianę, między zaspami, siedział chłopak, cały skulony - gęsto sypiące z nieba płatki zrobiły już z niego niemal bałwana.
Tylko co teraz..? Brawurowa akcja, skoro facet nie chciał się nawet ze znajomymi komunikować, to chyba z nieznajomym też nie będzie chciał, prawda?
- Idźcie po panią Ellie. - Nakazał krótko Sahir - jakżeby śmieli nie posłuchać - byli przerażeni, nie wiedzieli, co się dzieje z ich kumplem, a tutaj to przecież Sahir był tym mądrym... Ostrożnie wszedł w głęboki śnieg, jakoś przedzierając się do pozamykanego z czterech stron chłopaka i ukucnął obok niego. - Hej... Kolego... Jesteś..? Zaraz przyjdzie pani Ellie, zabierzemy cię do domu... - Wyciągnął ostrożnie rękę, która jednak od razu została odtrącona, jakby nieznajomy odganiał się od muchy. Drżał i chyba płakał, kołysząc się w przód i w tył, ze schowaną między ramionami twarzą.
Sahir przysunął się bardziej, wysuwając ramię, by objąć chłopaka, jak sądził, trzęsącego się z zimna.
- Już dobrze, naprawdę zaraz... - Nie dokończył, bo bezwarunkowy odruch nakazał mu uskoczyć do tyłu, gdy nieznajomy poderwał gwałtownie głowę, wydając z siebie zwierzęcy warkot i prezentując parę wydłużonych kłów. Sahirowi mowę odjęło. Leżał rozłożony na śniegu, nie mają pojęcia, co się dzieje, jak to wytłumaczyć i co dalej może się zdarzyć. Był w kompletnym szoku - jakże łatwy łup dla wygłodzonego wampira, który skoczył na odsłoniętą szyję ofiary, gdy tylko wyczuł taką sposobność.
Padało.
Tyle tylko można było zapamiętać z tej mroźnej, zimowej nocy - płatki śniegu sunęły z granatu, niezmierzonej czerni w dół, wszystko wokół, oświetlone wątłymi blaskami latarni, ginęło w tej bieli. Czerń, biel i szkarłat stały się królami tej grudniowej nocy. Było tak przeraźliwie zimno i cicho, widok rosnącej plamy czerwieni pod plecami przerażał, ale jeszcze bardziej przerażający wydawał się mrok, który tak chciwie rozpościerał swe ramiona, by zamknąć go w nich na zawsze.
Jakie więc niepomierne było jego zdziwienie, gdy nocą obudził się w szpitalu świętego munga...
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Najlepiej chłopakowi idzie z czarną magią, opieką nad zwierzętami, doskonale również radzi sobie w alchemii i wróżbiarstwie, jego wampirze geny bardzo mu ułatwiają naukę, nigdy nie zostawał zbytnio z tyłu... chyba że w lotach na miotle. Problemem jego jest bardzo wolna praca i czas reakcji, na co już nauczyciele przymykają oko, przyzwyczajeni, skoro ma dobre wyniki w nauce.
- Caroline Rockers
Re: [uczeń] Sahir Nailah
Sob Wrz 28, 2013 5:06 pm
ZAJEBISTA KARTA MASZ 100 FASOLEK SUKO* - Colette Warp
* a tak naprawdę to nie.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach