- Mistrz Labiryntu
Gospodarstwo rolne rodziny Fawley
Pią Sty 19, 2018 9:34 pm
Duża posiadłość jak i otaczające ją hektary ziemi mieszczą się kilkadziesiąt kilometrów od miasta Canterbury w hrabstwie Kent. Choć zamieszkująca ją rodzina żyje dość skromnie jak przystało na farmerów to przez pokolenia udało im się zgromadzić dość pokaźny majątek. Na gospodarstwie hoduje się zwierzęta takie jak krowy, konie oraz różnego rodzaju ptactwo, lecz poza nimi znajdują się tu też psy i koty. Isaac ma odziedziczyć w spadku prawie 50 hektarów ziemi, na której obecnie wyrasta kilka rodzajów zboża. Ponieważ nie posiada rodzeństwa, rodzina zatrudnia pomoc przez co po gospodarstwie zawsze kręci się kilka dodatkowych osób. Do ich zasobów zalicza się kilka budynków oraz maszyn rolniczych jak również trzy samochody - osobowy, pickup i furgonetka, do tego przyczepy służący do transportu zwierząt. Wszystko to zaś ogrodzone płotem, który niegdyś pomagał ojcu stawiać. Dla Isaaca to miejsce było rajem na ziemi.
- Isaac Fawler
Re: Gospodarstwo rolne rodziny Fawley
Pią Sty 19, 2018 10:47 pm
ostatnie dni sierpnia, rok 1978
Wydarzenia sprzed ostatnich dwóch miesięcy wciąż do niego wracały, za każdym razem rozpalając w chłopaku nowe pokłady irytacji. Nie dzielił się z nikim swoimi uczuciami, jednak męczyło go to, choć na szczęście coraz mniej. Czuł, że zawiódł wiele osób i był na siebie zły, lecz nic już nie mógł na to poradzić. Na gospodarstwie niedawno zaczęły się żniwa za co był wdzięczny, gdyż dzięki temu zwyczajnie nie miał czasu i siły na użalanie się nad sobą. Tak, to dobre określenie. Choć rodzice byli dla niego niezachwianym oparciem, on niechętnie z niego korzystał. Bardzo ich ostatnio zmartwił.
Szósty rok edukacji w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart Isaac zakończył w skrzydle szpitalnym po upadku z miotły. Obudził się dopiero po około tygodniu przegapiając ostatnie egzaminy oraz bal z okazji zakończenia szkoły, którego skrycie wyczekiwał. Dyrektor zadecydował, że aby uniknąć powtarzania roku nauczyciele przedmiotów, których egzaminy ominął wystawią mu oceny na podstawie jego wypracowań. Niektórzy z jego kolegów żartobliwie wyrażali zdanie, że udało mu się fuksem wymigać od wkuwania, jednak jemu nie było do śmiechu. Uważał, że stać go było na znacznie więcej, gdyby tylko miał możliwość podejść do egzaminów. Co za głupia sytuacja, taka myśl często towarzyszyła mu od czasu przebudzenia. Nie tak od razu wrócił z resztą do sprawności sprzed upadku, kolejne dwa dni był przykuty do łóżka i miał sporo czasu na przemyślenia. Był pałkarzem drużyny Krukonów i niepodobnym było do niego spaść z miotły przy okazji samotnego lotu na powolnej, szkolnej miotle. Choć nie pamiętał wyraźnie plątaniny swoich myśli z czasu lotu to instynkt wyostrzył ostatnie chwile przed samym wypadkiem. W pewnym momencie po prostu stracił panowanie nad miotłą - tak jak zwykle kierowanie nią było dla niego sprawą bardzo naturalną, tak w tamtym momencie odmówiła mu posłuszeństwa. Isaac przez cały ten czas zastanawiał się, czy to mu się po prostu nie wydawało, czy nie popełnił sam jakiegoś błędu. W końcu łatwiej było oskarżyć kogoś o rzucenie klątwy niż samego siebie o porażkę w dyscyplinie, która od lat była dla niego powodem dumy. Jednak ani wtedy, ani teraz nie miał żadnego dowodu... nawet najmniejszej poszlaki, aby otwarcie wygłosić swoje podejrzenia. Zdecydował się więc milczeć, choć świadomość tego, że ktoś mógł życzyć mu poważnego zranienia działała na niego dość dołująco. To był tylko wypadek, wmawiał sobie z nadzieją, że ukoi w ten sposób zszargane nerwy. Niestety nawet dwa miesiące po tym nieszczęsnym wydarzeniu nadal miewał sny, w których spadał w dół i budził się w środku nocy zlany potem. Od czasu do czasu doznawał również zamroczenia, któremu towarzyszyć mógł ból głowy. Miał również dziwne wrażenie, że zapominał pewnych szczegółów, lecz trudno mu się było na tym złapać będąc tak daleko od Hogwartu i kolegów, z którymi spędził rok szkolny. Nienawidził tej swojej słabości.
Swego rodzaju ukojenie przyniosła mu praca na gospodarstwie, która była jego żywiołem. Choć kilka dni temu skończył siedemnaście lat i mógł używać magii poza zamkiem to stosunkowo rzadko korzystał z tej możliwości. Lubił swoje życie na farmie takim jakie było i nie chciał niczego zmieniać, a tym bardziej się rozleniwiać. Na to przyjdzie czas, już za kilka dni... znów zobaczy wszystkich i będzie mógł rozpocząć rok z czystą kartą. Tęsknił za magią, ale tęsknił też za gospodarstwem, choć przecież jeszcze go nie opuścił. Uwielbiał pomagać ojcu przy zwierzętach i na roli, aby na koniec dnia wykończony pracą, brudny i spocony powrócić do domu, gdzie czekała na nich matka z zimną herbatą i obiadem. Ktoś mógłby powiedzieć, że to proste życie i nudne, lecz Isaac czuł się rozerwany pomiędzy dwoma światami. Nim zaczęły się żniwa mógł liczyć na towarzystwo kolegów ze wsi, z którymi dorastał, lecz nie będzie miał już okazji ujrzeć ich po raz ostatni nim uda się znów do Londynu. Musiał zakupić kilka dodatkowych rzeczy na siódmy rok nauki i przygotować się do tego mentalnie, bo już wiedział, że będzie to ciężka przeprawa. Sowa niosąca listę wymaganych tomów przyleciała już jakiś czas temu i chłopak odwlekał moment pożegnania tak długo jak się tylko dało zajmując swoje dnie pracą. W końcu nadszedł jednak czas ruszać... rodzice odwieźli go na peron stacji kolejowej w Canterbury, z którego po raz ostatni wsiadł do pociągu zmierzającego do Londynu. Po raz pierwszy miał odbyć tą podróż sam, według prawa czarodziejów był już pełnoletni. Obiecał, że będzie pisał, uściskał mamę ostatni raz i zniknął za drzwiami wagonu machając im aż pociąg nie zniknął za zakrętem... czekały do dobre trzy godziny podróży.
zt//
Wydarzenia sprzed ostatnich dwóch miesięcy wciąż do niego wracały, za każdym razem rozpalając w chłopaku nowe pokłady irytacji. Nie dzielił się z nikim swoimi uczuciami, jednak męczyło go to, choć na szczęście coraz mniej. Czuł, że zawiódł wiele osób i był na siebie zły, lecz nic już nie mógł na to poradzić. Na gospodarstwie niedawno zaczęły się żniwa za co był wdzięczny, gdyż dzięki temu zwyczajnie nie miał czasu i siły na użalanie się nad sobą. Tak, to dobre określenie. Choć rodzice byli dla niego niezachwianym oparciem, on niechętnie z niego korzystał. Bardzo ich ostatnio zmartwił.
Szósty rok edukacji w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart Isaac zakończył w skrzydle szpitalnym po upadku z miotły. Obudził się dopiero po około tygodniu przegapiając ostatnie egzaminy oraz bal z okazji zakończenia szkoły, którego skrycie wyczekiwał. Dyrektor zadecydował, że aby uniknąć powtarzania roku nauczyciele przedmiotów, których egzaminy ominął wystawią mu oceny na podstawie jego wypracowań. Niektórzy z jego kolegów żartobliwie wyrażali zdanie, że udało mu się fuksem wymigać od wkuwania, jednak jemu nie było do śmiechu. Uważał, że stać go było na znacznie więcej, gdyby tylko miał możliwość podejść do egzaminów. Co za głupia sytuacja, taka myśl często towarzyszyła mu od czasu przebudzenia. Nie tak od razu wrócił z resztą do sprawności sprzed upadku, kolejne dwa dni był przykuty do łóżka i miał sporo czasu na przemyślenia. Był pałkarzem drużyny Krukonów i niepodobnym było do niego spaść z miotły przy okazji samotnego lotu na powolnej, szkolnej miotle. Choć nie pamiętał wyraźnie plątaniny swoich myśli z czasu lotu to instynkt wyostrzył ostatnie chwile przed samym wypadkiem. W pewnym momencie po prostu stracił panowanie nad miotłą - tak jak zwykle kierowanie nią było dla niego sprawą bardzo naturalną, tak w tamtym momencie odmówiła mu posłuszeństwa. Isaac przez cały ten czas zastanawiał się, czy to mu się po prostu nie wydawało, czy nie popełnił sam jakiegoś błędu. W końcu łatwiej było oskarżyć kogoś o rzucenie klątwy niż samego siebie o porażkę w dyscyplinie, która od lat była dla niego powodem dumy. Jednak ani wtedy, ani teraz nie miał żadnego dowodu... nawet najmniejszej poszlaki, aby otwarcie wygłosić swoje podejrzenia. Zdecydował się więc milczeć, choć świadomość tego, że ktoś mógł życzyć mu poważnego zranienia działała na niego dość dołująco. To był tylko wypadek, wmawiał sobie z nadzieją, że ukoi w ten sposób zszargane nerwy. Niestety nawet dwa miesiące po tym nieszczęsnym wydarzeniu nadal miewał sny, w których spadał w dół i budził się w środku nocy zlany potem. Od czasu do czasu doznawał również zamroczenia, któremu towarzyszyć mógł ból głowy. Miał również dziwne wrażenie, że zapominał pewnych szczegółów, lecz trudno mu się było na tym złapać będąc tak daleko od Hogwartu i kolegów, z którymi spędził rok szkolny. Nienawidził tej swojej słabości.
Swego rodzaju ukojenie przyniosła mu praca na gospodarstwie, która była jego żywiołem. Choć kilka dni temu skończył siedemnaście lat i mógł używać magii poza zamkiem to stosunkowo rzadko korzystał z tej możliwości. Lubił swoje życie na farmie takim jakie było i nie chciał niczego zmieniać, a tym bardziej się rozleniwiać. Na to przyjdzie czas, już za kilka dni... znów zobaczy wszystkich i będzie mógł rozpocząć rok z czystą kartą. Tęsknił za magią, ale tęsknił też za gospodarstwem, choć przecież jeszcze go nie opuścił. Uwielbiał pomagać ojcu przy zwierzętach i na roli, aby na koniec dnia wykończony pracą, brudny i spocony powrócić do domu, gdzie czekała na nich matka z zimną herbatą i obiadem. Ktoś mógłby powiedzieć, że to proste życie i nudne, lecz Isaac czuł się rozerwany pomiędzy dwoma światami. Nim zaczęły się żniwa mógł liczyć na towarzystwo kolegów ze wsi, z którymi dorastał, lecz nie będzie miał już okazji ujrzeć ich po raz ostatni nim uda się znów do Londynu. Musiał zakupić kilka dodatkowych rzeczy na siódmy rok nauki i przygotować się do tego mentalnie, bo już wiedział, że będzie to ciężka przeprawa. Sowa niosąca listę wymaganych tomów przyleciała już jakiś czas temu i chłopak odwlekał moment pożegnania tak długo jak się tylko dało zajmując swoje dnie pracą. W końcu nadszedł jednak czas ruszać... rodzice odwieźli go na peron stacji kolejowej w Canterbury, z którego po raz ostatni wsiadł do pociągu zmierzającego do Londynu. Po raz pierwszy miał odbyć tą podróż sam, według prawa czarodziejów był już pełnoletni. Obiecał, że będzie pisał, uściskał mamę ostatni raz i zniknął za drzwiami wagonu machając im aż pociąg nie zniknął za zakrętem... czekały do dobre trzy godziny podróży.
zt//
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|