Go down
Sigrun Baudelaire
Nauka
Sigrun Baudelaire

Bar "U bandyty Keitha" - Page 2 Empty Re: Bar "U bandyty Keitha"

Pon Lut 11, 2019 12:22 am
Z rozbawieniem obserwowała jak jej rozmówca trawi przekazaną mu informację. Tak naprawdę nigdy nie doliczyła się tego ile Keith trzymał tu broni, ale widziała wielokrotnie jak wyciąga ją i grozi osobom, które próbowały rozwalić jego śmierdzący przybytek.

- Trzeba było zaprosić ją gdzieś na Nokturn - powiedziała, odrobinę zbyt oschle jak na jej dzisiejszą aparycję. Głos wrócił jednak do normalności wraz z dalszym pytaniem: Skoro nie wysłali cię do trolli, to gdzie wysłali?

Bo teraz nabrała jeszcze więcej podejrzeń względem tego, że była luźno przepytywana na temat jakiejś sprawy. Zwykle zagadywana tylko przez nachalnych facetów, których zmuszona była okładać laską aż nie dali jej spokoju, nie była przyzwyczajona do spontanicznego towarzystwa. Nie wierzyła też w bezinteresowność.

Szybkim ruchem ręki uniosła do góry trzymaną w dłoni szklankę i wypiła resztę napoju, by zaraz po tym skinięciem głowy poprosić barmana o jej uzupełnienie.

- Czego się ze mną napijesz, Will? Na mój koszt - rzuciła zdecydowanie, celowo nie dając mu pola manewru. Nie zapytała w końcu czy chciał pić w ogóle, tylko konkretnie, cóż takiego chciałby ujrzeć na barze przed sobą. - Wyglądasz mi na kogoś, kto może polubić whiskey - dodała jeszcze zanim zdążył zareagować, kiedy barman napełniał jej szklankę. Uniosła brwi patrząc na niego, a ten sięgnął po drugą, po czym napełnił ją i podsunął chłopakowi. Sigrun spojrzała na dziennikarza znacząco. Przerażenie wypisane w oczach zaklinaczki wcale nie zniknęło - wyglądała jakby bała się tego co sama mówi, ale nie przeszkodziło to w byciu stanowczą jak diabli. Było to na swój sposób upiorne.
Will Cursebell
Sztuka
Will Cursebell

Bar "U bandyty Keitha" - Page 2 Empty Re: Bar "U bandyty Keitha"

Wto Lut 12, 2019 7:47 pm
Uśmiechała się. Czyli chyba żart? Oby! Choć spotkanie to przebiegało dość... niecodziennie, to - z drugiej strony - Will zdążył do takowych przywyknąć. Może to ludzie po prostu byli dość specyficzni. Może on był? A może jedno odbijało się na drugim, to całkiem możliwe. "Z kim przystajesz, takim się stajesz, hm?"
- Taa... - młodzieniec zmarszczył brwi, przypominając sobie, jak umawiał się ze wspomnianą w rozmowie kobietą. Nie powiedziałby, że do czegoś takiego dojdzie. Wzruszył ramionami, niejako wyrażając swoją obojętność do zaistniałego zajścia. - Zdawała się nie mieć nic przeciwko. No nic, nieważne. Mam wrażenie, że teraz lepiej spożytkuję tu swój czas. - wypalił, nie zdążywszy w porę ugryźć się w język. Czy to już był flirt? Chyba tak brzmiało. Sam jednak mówił to bardziej z intencją tego, że nie był przekonany do obustronnego zainteresowania sobą z tamtą znajomą. Ale skąd Sigrun mogła to wiedzieć? Tymczasem informować ją teraz o tym byłoby co najmniej nietaktowne.
- Khm... - odchrząknął, chcąc kontynuować inny temat, zanim rozmówczyni zdąży się nad poprzednimi jego słowami zastanowić. Zebrawszy myśli, mówił dalej. - Dostałem namiary na "Zgniłe Jabłko". Ponoć za kilka dni ma tam się odbyć spotkanie z popularnym malarzem. - rzekł, nie wydając się być wybitnie zainteresowany tym tematem. I tak faktycznie było - nie był największym amatorem sztuki, jaki chodził po ulicach Londynu. Nie był też kmiotem, który nie potrafił jej w żadnym stopniu docenić, co to, to nie; koneserem by się jednak z pewnością nie nazwał. - Nawet jeśli nie będzie to najbardziej ekscytujący temat, to przynajmniej nie stanę się rozrywką dla trolli. Rozrywką - zamyślił się jakby, spoglądając w górę i układając kciuk i palec na podbródku w charakterystyczny sposób - ...w całkiem dosłowny sposób. - pozwolił sobie na iście przezabawną grę słów. Bo, hehe, trolle by go rozerwały. Śmieszne.
No, przynajmniej póki jest tak odległą wizją.
Nagle otrzymał pytanie. "Czego się ze mną napijesz?", hm? Bądź co bądź niespodziewana propozycja, natomiast jakże mile widziana. Co prawda trochę krępował go fakt, że kobieta stawiałaby mu alkohol, ale z drugiej strony - ostatnio jego fundusze były mniejsze, niźli by tego chciał. Z grzeczności miał jednak już zamiar odpowiedzieć, że nie pije, ale Sigrun nie ustępowała. Nalegała zwięźle, ale całkiem stanowczo.
Szalę przechyliły ostatecznie dwa inne argumenty.
Pierwszy był taki, że padło słowo "whiskey". Mimowolny, choć delikatny uśmiech wypełzł powoli na twarz Willa, sygnalizując że pani Baudelaire wstrzeliła się w jego upodobania.
Drugi natomiast polegał na tym, że Will - jakkolwiek by nie wyglądał w prawie-że-eleganckim płaszczu, swoich monochromatycznych ubraniach i bladej skórze - to wcale nie był dżentelmenem. I średnio mu zależało na tym, jaką ludzie przyjmą na jego temat opinię, póki nie ma z nimi zawodowo do czynienia. Czasem takie podejście bywało nieostrożne, ale cóż - jeszcze się w ten sposób nie sparzył.
- Zgadłabyś, gdyby nie to, że już zdążyłem polubić. - pochwycił swoją szklankę dość pewnie, po czym nie ociągając się, stuknął lekko o naczynie swojej Sigrun. - Dzięki. Twoje zdrowie zatem. - spuścił wzrok do swojego trunku, pozwalając kobiecie odetchnąć, napić się, czy cokolwiek by sobie życzyła w ciągu tych kilku chwil, kiedy na nią nie patrzył. Wlał sobie do gardła wspomnianą bursztynową ciecz, zostawiając około połowy na drugi łyk. Gorzki, ale przyjemny smak, miło rozgrzewał młodzieńca od środka.
Ale też szybko uderzał nie tam, gdzie trzeba. Co jak co, Will nie był posiadaczem zbyt mocnej głowy. Ba - szacował nawet, że Sigrun mogłaby go przepić, biorąc pod uwagę, że zaczęła znacznie wcześniej od niego. Ale jako że tak się stało - cóż - czuł się dość pewnie. Przynajmniej póki siedział na krześle i mógł opierać się jedną ręką o ladę.
- Nie chcę być niegrzeczny, ale... - przypomniał sobie, że zadał wcześniej pewne pytanie - pół żartem, ale jednak pół serio. Aby sprecyzować o co mu właściwie chodzi, dodał - Mam na myśli - czym się zajmujesz? Chyba że nie mówiłaś tego specjalnie. Nie mam nic przeciwko, żebyś zachowała jakąś tajemnicę, jeśli o to chodzi. - przyciszał, w miarę wypowiedzi, stopniowo głos. Jednocześnie pochylał się coraz bardziej - podobnie jak wtedy, kiedy Sigrun zrobiła to samo względem niego. - Ale w takim razie zacznę podejrzewać, skąd wiesz, ile jest tutaj broni. - mrugnął porozumiewawczo, chcąc jedynie zasygnalizować żartobliwy charakter swojej wypowiedzi.
Kto wie, jakim tajnym agentem i specjalistą od walki mogła być pani Baudelaire?
Cóż, przynajmniej jeśli ktoś go napadnie, nie będzie musiał daleko szukać swojego rycerza na białym koniu.
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach