Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
- Marjorie Greyback
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Pon Sie 21, 2017 9:33 pm
Zawsze chciała mieć pełną, szczęśliwą i dużą rodzinę. Marzyła o kochającym ojcu, matce piekącej z nią ciasteczka, rodzeństwie, z którym mogłaby się kłócić... O dziadkach, babciach, kuzynach, kuzynkach, ciociach, wujkach i wszelkich pociotkach przyjeżdżających do nich z jakiejś większej okazji lub też całkowicie bez niej. Kto wie, czy kiedyś sama nie pomyślałaby też o powiększeniu tego grona... O dzieciach i mężu, o teściach akceptujących jej pochodzenie... Tymczasem jeśli już na samym początku nie istniały praktycznie żadne szanse na spełnienie tego snu, teraz była od nich jeszcze bardziej daleka. Zależało jej zatem na jednym - chciała odbudować jakoś relacje z ojcem, organizując ich wspólną kolację i przedstawiając mu przy tym człowieka, który mógł przypaść mu do gustu.
Archie był najbardziej poprawną osobą pod słońcem. Dziedzic bogatej rodziny, pasjonat żeglarstwa i gry w krykieta, absolwent prestiżowego amerykańskiego koledżu, dobrze zapowiadający się chirurg dziecięcy, a przy tym także członek fundacji - założonej zresztą przez jego rodziców - walczącej z wykorzystywaniem młodocianych pracowników w krajach trzeciego świata. Szczupły, wyprostowany, wiecznie uśmiechnięty szatyn o orzechowych oczach i dołeczkach w policzkach... Nie sposób było go nie polubić, zwyczajnie nie było takiej możliwości. Alyssa także go lubiła... I najprawdopodobniej to właśnie było jej największym problemem. Lubiła go, nie kochała - dokładnie tak jak najlepszego przyjaciela. Nie zwalał jej z nóg, nie był przyczyną motylków w brzuchu czy guli w gardle. Po prostu był, a ona miała szczerą nadzieję, że może po tych świętach - dla których zrezygnował dla niej z wyjazdu do Stanów - poczuje do niego coś więcej. Może przyzwolenie ze strony ojca mogło coś zmienić... Sama nie wiedziała, co tak właściwie wyrabiała, ale słowo się rzekło. Zaprosiła i ojca, i Archibalda.
Jest naprawdę... Odpowiedni.
Tylko, jeśli masz na to ochotę. Nie musisz przynosić niczego specjalnego. Po prostu bądź. To wystarczy.
Odpisując, przyczepiła list do sowiej nóżki, jednocześnie zakładając kozaki. Musiała udać się do sklepu po prezenty, choć sama nie wiedziała, co powinna kupić... Ostatecznie padło na eleganckie krawaty tkane w świąteczne wzory. Miała nadzieję, iż było to wystarczająco neutralne.
Archie był najbardziej poprawną osobą pod słońcem. Dziedzic bogatej rodziny, pasjonat żeglarstwa i gry w krykieta, absolwent prestiżowego amerykańskiego koledżu, dobrze zapowiadający się chirurg dziecięcy, a przy tym także członek fundacji - założonej zresztą przez jego rodziców - walczącej z wykorzystywaniem młodocianych pracowników w krajach trzeciego świata. Szczupły, wyprostowany, wiecznie uśmiechnięty szatyn o orzechowych oczach i dołeczkach w policzkach... Nie sposób było go nie polubić, zwyczajnie nie było takiej możliwości. Alyssa także go lubiła... I najprawdopodobniej to właśnie było jej największym problemem. Lubiła go, nie kochała - dokładnie tak jak najlepszego przyjaciela. Nie zwalał jej z nóg, nie był przyczyną motylków w brzuchu czy guli w gardle. Po prostu był, a ona miała szczerą nadzieję, że może po tych świętach - dla których zrezygnował dla niej z wyjazdu do Stanów - poczuje do niego coś więcej. Może przyzwolenie ze strony ojca mogło coś zmienić... Sama nie wiedziała, co tak właściwie wyrabiała, ale słowo się rzekło. Zaprosiła i ojca, i Archibalda.
18.12.1974 roku
Jest naprawdę... Odpowiedni.
Tylko, jeśli masz na to ochotę. Nie musisz przynosić niczego specjalnego. Po prostu bądź. To wystarczy.
Odpisując, przyczepiła list do sowiej nóżki, jednocześnie zakładając kozaki. Musiała udać się do sklepu po prezenty, choć sama nie wiedziała, co powinna kupić... Ostatecznie padło na eleganckie krawaty tkane w świąteczne wzory. Miała nadzieję, iż było to wystarczająco neutralne.
- Thomas Meadowes
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Pon Sie 21, 2017 9:53 pm
Z każdym kolejnym tygodniem (poczynając od wspólnych świąt) jego relacje z córką, jakby nabrały tempa. Nie tylko kontaktowali się listownie, bądź telefonicznie, ale ilekroć przebywał blisko Munga nie omieszkał się nie przywitać.. Stała mu się bliższa, a ich stosunki miej oficjalne, mniej wymuszone. Po raz pierwszy poczuł, że naprawdę ma córkę, a prywatne tematy już dawno przestały go onieśmielać. Czuł ten komfort w zadawaniu pytań i odpowiadaniu na zadawane mu pytania. Coraz częściej też spędzali lunche, poznawał ją z ważniejszymi ludźmi - swoimi znajomymi. Zaczynało się układać...
4 marca 1975
Spotkałem wczoraj Archibalda na King's Cross, twierdzi, że jesteś chora, ale dopiero co się widzieliśmy. Dlaczego go unikasz? To miły chłopiec.- Marjorie Greyback
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Pon Sie 21, 2017 10:07 pm
Zaiste, jej sprawy rodzinne powoli zaczynały się stabilizować. Nigdy, przenigdy nie pomyślałaby, iż może zacząć autentycznie lubić swojego ojca. Zawsze był dla niej tak oschły, oziębły i odległy, nieustannie nieobecny. Doskonale pamiętała to, jak nazywał ją tym dzieckiem, każąc niani oddalić się z nią z zasięgu jego wzroku. Te wspomnienia jednak zdawały się blaknąć, blednąć z każdym kolejnym spotkaniem, jeszcze jedną rozmową przeprowadzoną na skrajnie różne tematy, lunchem czy spacerem ulicami w kierunku jej samochodu, gdy akurat po pracy zdarzyło jej się wpaść na ojca.
Tylko jedna rzecz pozostawała tak naprawdę poza jego zasięgiem, poza wszelkimi dyskusjami... Alyssa nie zwierzała mu się bowiem z niczego, co miałoby związek z jej życiem uczuciowym. Owszem, przedstawiła mu Archiego, spędzając całkiem miły wieczór we wspólnym gronie, ale na tym poprzestała. Doświadczenia ze stosunkiem Thomasa do Allectusa Greybacka sprawiły, iż Meadowes wolała zachowywać pewne sprawy dla siebie. Zwłaszcza że te rozwijały się wyjątkowo powolnie i... Cóż, dosyć kiepsko. Ojciec zaś także nie poruszał tej kwestii... No, przynajmniej do ostatniego listu, który wpadł jej w dłonie pewnego deszczowego popołudnia.
Czuję się osaczona. Nie mówmy o tym, tato, proszę.
Jak minął Ci dzień? Doris z księgowości nadal przynosi Ci te czekoladowe ciasteczka? Musisz sprawdzić, czy nie faszeruje ich jakimś eliksirem miłosnym, chociaż to całkiem miła kobieta. Może dasz jej się porwać na ten bankiet zarządu?
Unikała tematu, tak, zdecydowanie starała się uniknąć tematu Archibalda, którego obecność rzeczywiście coraz bardziej ją przytłaczała. Czuła się przy nim tak, jakby mężczyzna był kocykiem próbującym ją otulić... Mięciutkim i cieplutkim, ale odbierającym powietrze. Nie spieszyli się, całe szczęście, ale nie czuła się na to przygotowana. Jak na złość, obawiała się zrobić krok w tył w ich relacjach, by nie odebrać mu tej radości z życia. Czuła się, cóż, faktycznie osaczona. Ojciec by tego nie zrozumiał...
Tylko jedna rzecz pozostawała tak naprawdę poza jego zasięgiem, poza wszelkimi dyskusjami... Alyssa nie zwierzała mu się bowiem z niczego, co miałoby związek z jej życiem uczuciowym. Owszem, przedstawiła mu Archiego, spędzając całkiem miły wieczór we wspólnym gronie, ale na tym poprzestała. Doświadczenia ze stosunkiem Thomasa do Allectusa Greybacka sprawiły, iż Meadowes wolała zachowywać pewne sprawy dla siebie. Zwłaszcza że te rozwijały się wyjątkowo powolnie i... Cóż, dosyć kiepsko. Ojciec zaś także nie poruszał tej kwestii... No, przynajmniej do ostatniego listu, który wpadł jej w dłonie pewnego deszczowego popołudnia.
04.03.1975 roku
Jak minął Ci dzień? Doris z księgowości nadal przynosi Ci te czekoladowe ciasteczka? Musisz sprawdzić, czy nie faszeruje ich jakimś eliksirem miłosnym, chociaż to całkiem miła kobieta. Może dasz jej się porwać na ten bankiet zarządu?
Alyssa
Unikała tematu, tak, zdecydowanie starała się uniknąć tematu Archibalda, którego obecność rzeczywiście coraz bardziej ją przytłaczała. Czuła się przy nim tak, jakby mężczyzna był kocykiem próbującym ją otulić... Mięciutkim i cieplutkim, ale odbierającym powietrze. Nie spieszyli się, całe szczęście, ale nie czuła się na to przygotowana. Jak na złość, obawiała się zrobić krok w tył w ich relacjach, by nie odebrać mu tej radości z życia. Czuła się, cóż, faktycznie osaczona. Ojciec by tego nie zrozumiał...
- Thomas Meadowes
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Pon Sie 21, 2017 10:17 pm
Wiadomość od córki była bynajmniej dziwna. Zwłaszcza fakt unikania tematu, dotyczącego Archibalda i wmówienie mu o flirtach ze strony sekretarki. Thomas jedynie zmarszczył brwi, kilkakrotnie czytając otrzymany list, a potem wziął pióro do ręki i naskrobał na białej papeterii:
Archibald Cię osacza - co to w ogóle znaczy? Wygląda na bardzo zakochanego, jestem pewien, że zrobiłby dla Ciebie wszystko. Jeśli przeszkodą jest magia, to mu o niej powiedz. To dobry dzieciak.
Polubił Archibalda, przeszkadzało mu tylko, że jest tak bardzo idealny. Wydawał się nie mieć ani jednej wady, czy skazy i najwyraźniej nie ufał takim ludziom.
5 marca 1975
Nie bądź głupia, dobrze wiesz, że w moim życiu nie ma miejsca na miłostki i zapewniam Cię, że Doris nie faszeruje niczego eliksirem miłosnym. Archibald Cię osacza - co to w ogóle znaczy? Wygląda na bardzo zakochanego, jestem pewien, że zrobiłby dla Ciebie wszystko. Jeśli przeszkodą jest magia, to mu o niej powiedz. To dobry dzieciak.
Polubił Archibalda, przeszkadzało mu tylko, że jest tak bardzo idealny. Wydawał się nie mieć ani jednej wady, czy skazy i najwyraźniej nie ufał takim ludziom.
- Marjorie Greyback
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Pon Sie 21, 2017 10:34 pm
Lubiła Doris Flint i w żadnym wypadku nie widziałaby problemu w związku tej kobiety z Thomasem. Wręcz przeciwnie, wdowa po Ezechielu Flincie wyglądała w oczach Alyssy jak idealna partia dla ojca dziewczyny. Była miła, wesoła, zakręcona jak malutki, pulchniutki - ale nie gruby - bączek, piekła pyszne ciasteczka i wprost promieniała dobrocią i życzliwością. Zgryźliwy cynik, jakim niewątpliwie był nestor rodu Meadowes, potrzebował dokładnie kogoś takiego w swoim życiu.
Blondynka przestawała już ukrywać, że chętnie zobaczyłaby wesołą kobietkę jako członka rodziny. Skrycie liczyła przy tym także na to, iż może wtedy ojciec przystałby na fakt posiadania córki-singielki, ponieważ Aly czuła, iż właśnie do tego zmierzała jej relacja z Archibaldem. Nie chciała go ranić, nie chciała także zawodzić ojca, ale zwyczajnie dusiła się w tej znajomości. Wolała, by Archie był dla niej przyjacielem, nie widziała go w roli kochanka czy ojca przyszłych dzieci. I choć wiedziała, co powiedziałby na to jej ojciec - zapewne zwalając winę na zbyt mocne przywiązanie do wspomnień o Greybacku, o którym zapominanie szło blondynce naprawdę całkiem przyzwoicie - ciężko jej było przemóc się do czynienia dalszych kroków w kierunku romansu z przystojnym szatynem.
Sama nie wiedziała już teraz, dlaczego nie skłamała. Nie powinna nic pisać, udając zwyczajnie, iż między nią a Archibaldem było wyjątkowo dobrze, a jej choroba oznaczała wtedy tylko nieco złe samopoczucie. Napisała jednak to, co napisała... I teraz została wystawiona wprost w ogień pytań.
Nie chodzi o niego, tylko o mnie. Nie czuję się na to gotowa. Dobrze wiesz, jak dotąd wyglądały moje relacje z mężczyznami. Najwyraźniej po prostu boję się ponownie sparzyć... Ale próbuję.
Ty też spróbuj... Daj jej szansę, jest naprawdę przemiłą kobietą, a Tobie przyda się trochę ciepła. Jesteś sam już od tylu lat, a przecież każdy potrzebuje odrobiny miłości.
Blondynka przestawała już ukrywać, że chętnie zobaczyłaby wesołą kobietkę jako członka rodziny. Skrycie liczyła przy tym także na to, iż może wtedy ojciec przystałby na fakt posiadania córki-singielki, ponieważ Aly czuła, iż właśnie do tego zmierzała jej relacja z Archibaldem. Nie chciała go ranić, nie chciała także zawodzić ojca, ale zwyczajnie dusiła się w tej znajomości. Wolała, by Archie był dla niej przyjacielem, nie widziała go w roli kochanka czy ojca przyszłych dzieci. I choć wiedziała, co powiedziałby na to jej ojciec - zapewne zwalając winę na zbyt mocne przywiązanie do wspomnień o Greybacku, o którym zapominanie szło blondynce naprawdę całkiem przyzwoicie - ciężko jej było przemóc się do czynienia dalszych kroków w kierunku romansu z przystojnym szatynem.
Sama nie wiedziała już teraz, dlaczego nie skłamała. Nie powinna nic pisać, udając zwyczajnie, iż między nią a Archibaldem było wyjątkowo dobrze, a jej choroba oznaczała wtedy tylko nieco złe samopoczucie. Napisała jednak to, co napisała... I teraz została wystawiona wprost w ogień pytań.
06.03.1975 roku
Nie chodzi o niego, tylko o mnie. Nie czuję się na to gotowa. Dobrze wiesz, jak dotąd wyglądały moje relacje z mężczyznami. Najwyraźniej po prostu boję się ponownie sparzyć... Ale próbuję.
Ty też spróbuj... Daj jej szansę, jest naprawdę przemiłą kobietą, a Tobie przyda się trochę ciepła. Jesteś sam już od tylu lat, a przecież każdy potrzebuje odrobiny miłości.
Alyssa
- Thomas Meadowes
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Pon Sie 21, 2017 10:46 pm
Pisanie o uczuciach z córką to nie było coś czego chciał w swoim życiu. Odniósł jednak wrażenie, że coś poważnie trapiło Marjorie, a tego nie potrafił tak po prostu zostawić. Wziął głęboki oddech, po czym zaczął skrobać:
Odniosłem wrażenie, że ten chłopak jest odrobinę... zbyt idealny, jeśli rozumiesz, co mam na myśli. Już dawno chciałem to napisać, ale nie potrafię go polubić. Nie tak, jak Anthony'ego.
P.S. Nie jest... w moim typie.
Z tym ostatnim skłamał, ale... wdając się w relację z inną kobietą czułby się, jakby zdradził Emily. Choć była martwa od tak dawna, oglądanie się za innymi kobietami wywoływały w nim duszności. Jedno życie, jedna miłość - tak ktoś mądry powiedział, najwidoczniej miał rację.
7 marca 1975
Czyżby to opóźniona odmiana syndromu sztokholmskiego? Twoje relacje z mężczyznami są wynikiem pułapki, w jaką wpadłaś... Archibald wydaje się jednak inny, Alysso. Zdziwiłbym się, gdyby w jego intencjach było skrzywdzenie Ciebie, a powinnaś otaczać sie ludźmi, którzy chcą dla Ciebie jak najlepiej.Odniosłem wrażenie, że ten chłopak jest odrobinę... zbyt idealny, jeśli rozumiesz, co mam na myśli. Już dawno chciałem to napisać, ale nie potrafię go polubić. Nie tak, jak Anthony'ego.
P.S. Nie jest... w moim typie.
Z tym ostatnim skłamał, ale... wdając się w relację z inną kobietą czułby się, jakby zdradził Emily. Choć była martwa od tak dawna, oglądanie się za innymi kobietami wywoływały w nim duszności. Jedno życie, jedna miłość - tak ktoś mądry powiedział, najwidoczniej miał rację.
- Marjorie Greyback
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Pon Sie 21, 2017 11:01 pm
O takich rzeczach powinno się raczej korespondować z mamą, babcią, ciocią, kuzynką, przyjaciółką czy kimś tego rodzaju... Z kobietą, nie z własnym ojcem, który być może autentycznie chciał dla niej dobrze, jednakże nie do końca radził sobie z wprowadzaniem tego w życie. Poniekąd wybaczyła mu część zamieszania związanego z Allectusem - nie zapomniała, ale postanowiła odetchnąć głęboko i wepchnąć całą sprawę gdzieś w najciemniejsze, najmroczniejsze zakamarki swojego umysłu - ale nie czuła się zbyt dobrze z myślą, iż ktoś taki jak Thomas miałby układać jej życie miłosne. Chciała mieć wybór, pragnęła niezależności, a nie rozmów o tym, dlaczego trudno jej było posuwać się dalej w relacji z Archiem czy kimś innym. W takich momentach naprawdę brakowało jej matki albo Maeve, bo one wiedziałyby, co czuła. Ich jednak nie było, a ona nie mogła zamilknąć.
Nie, to nie "opóźniona odmiana syndromu sztokholmskiego" ani nic z tych rzeczy. Jestem tego pewna. Poradziłam sobie z tą, jak to nazywasz, "pułapką" i wyszłam na prostą, naprawdę. Zwyczajnie odczuwam lekki... Dyskomfort na myśl o tym, iż miałabym wejść teraz w coś poważniejszego z człowiekiem, który - gdy powiem mu o magii - może uciec albo wziąć mnie za wariatkę... Albo na, no, inne myśli.
Wiesz, że lubię Anthony'ego, ale nie w taki sposób. To mój dobry kompan z Munga, nie chciałabym skrzywdzić go wysyłaniem fałszywych sygnałów. Zwłaszcza teraz, gdy nie wiem, czy w ogóle jestem jeszcze w stanie...
Czy jestem w stanie kochać.
Musiałam to napisać.
PS Ale Ty zdecydowanie jesteś w jej typie. Wygląda prawie tak jak mama, a mama chciałaby, żebyś ruszył dalej. Uwierz mi.
07.03.1975 roku
Nie, to nie "opóźniona odmiana syndromu sztokholmskiego" ani nic z tych rzeczy. Jestem tego pewna. Poradziłam sobie z tą, jak to nazywasz, "pułapką" i wyszłam na prostą, naprawdę. Zwyczajnie odczuwam lekki... Dyskomfort na myśl o tym, iż miałabym wejść teraz w coś poważniejszego z człowiekiem, który - gdy powiem mu o magii - może uciec albo wziąć mnie za wariatkę... Albo na, no, inne myśli.
Wiesz, że lubię Anthony'ego, ale nie w taki sposób. To mój dobry kompan z Munga, nie chciałabym skrzywdzić go wysyłaniem fałszywych sygnałów. Zwłaszcza teraz, gdy nie wiem, czy w ogóle jestem jeszcze w stanie...
Czy jestem w stanie kochać.
Musiałam to napisać.
Alyssa
PS Ale Ty zdecydowanie jesteś w jej typie. Wygląda prawie tak jak mama, a mama chciałaby, żebyś ruszył dalej. Uwierz mi.
- Thomas Meadowes
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Pon Wrz 04, 2017 7:23 pm
Gdy usłyszał o pojawieniu się jego córki na Nokturnie, wpadł w szał. Prawdopodobnie tego dnia wypił kilka butelek whisky, a gdy pisał ten list był totalnie pijany. Jednakże starał się być spokojny i łagodny, bo cóż... nie chciał ponownie stracić świeżo odzyskanej córki.
doniosły mnie słuchy, że znowu zaczęłaś się kręcić wokół Nokturnu. Mam nadzieję, że tylko odwiedzasz starą koleżankę, a nie tego Greybacka, który - jak doniósł mi Anthony - urządził paskudną, tak samo zwierzęcą jak on sam - scenę w Mungu. Przykro mi, że musiałaś być świadkiem takiego zachowania, ale nic już na to nie poradzimy. Najważniejsze, byś trzymała się od niego daleko, bo możesz jeszcze dostać pcheł.
P.S. Na wszelki wypadek nakażę odpowiedniej osobie przypilnować byś znowu nie wpadła w tą sieć, czego sobie nie życzę, ale dobrze o tym wiesz, bo jesteś mądrą dziewczyną. Greybackowie to chwasty, które trzeba jak najszybciej wyplewić. Nie chciałabyś ponownie się z nimi zadawać.
14 lipca 1978
Marjorie,
Marjorie,
doniosły mnie słuchy, że znowu zaczęłaś się kręcić wokół Nokturnu. Mam nadzieję, że tylko odwiedzasz starą koleżankę, a nie tego Greybacka, który - jak doniósł mi Anthony - urządził paskudną, tak samo zwierzęcą jak on sam - scenę w Mungu. Przykro mi, że musiałaś być świadkiem takiego zachowania, ale nic już na to nie poradzimy. Najważniejsze, byś trzymała się od niego daleko, bo możesz jeszcze dostać pcheł.
P.S. Na wszelki wypadek nakażę odpowiedniej osobie przypilnować byś znowu nie wpadła w tą sieć, czego sobie nie życzę, ale dobrze o tym wiesz, bo jesteś mądrą dziewczyną. Greybackowie to chwasty, które trzeba jak najszybciej wyplewić. Nie chciałabyś ponownie się z nimi zadawać.
T. Meadowes
- Marjorie Greyback
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Nie Lis 05, 2017 2:27 am
Skrobiąc odpowiedź dosłownie na kolanie... A jeszcze dokładniej rzecz biorąc - na kolanie kogoś, kogo części ciała zdecydowanie nie powinna użyczać sobie w ramach pisania listów do ojca, zdecydowanie starała się nie brzmieć podejrzanie. Ostatnim, czego mogłaby kiedykolwiek chcieć, było ponowne wmieszanie się ojca w jej sprawy uczuciowe. Po prostu chciała odpowiadać za nie sama. Bez jego kiepskich rad i słów, które brzmiały odrobinę zbyt ostro, by chciała je czytać.
Tato,
razem z Pandorą zajmujemy się dziećmi mojej znajomej. Naprawdę nie musisz się zatem martwić o to, czy nie złapię od nikogo pcheł. Przysięgam, że rodzina, której obecnie pomagam, zdecydowanie ich nie ma.
Poza tym chwila wolnego jest naprawdę całkiem przyjemna. Myślę, że muszę odpocząć od Munga. Po tym wszystkim, co się stało, postanowiłam wziąć sobie kilka dni urlopu. Szkocja zdaje się być bardzo ciekawym miejscem, a pora sprzyja wyprawom, więc pomyślałam, że może powinnam skorzystać z okazji i pozwiedzać kilka większych miast.
Nie musisz się o mnie martwić. Z pewnością nikt niepowołany mnie tam nie napadnie. Bądź spokojny.
Cóż, wysyłając list po dosyć długiej chwili od jego napisania, nie czuła raczej zbyt dużych wyrzutów sumienia związanych z naginaniem prawdy. Chciała przecież dobrze, czyż nie?
14.07.1978 roku
Tato,
razem z Pandorą zajmujemy się dziećmi mojej znajomej. Naprawdę nie musisz się zatem martwić o to, czy nie złapię od nikogo pcheł. Przysięgam, że rodzina, której obecnie pomagam, zdecydowanie ich nie ma.
Poza tym chwila wolnego jest naprawdę całkiem przyjemna. Myślę, że muszę odpocząć od Munga. Po tym wszystkim, co się stało, postanowiłam wziąć sobie kilka dni urlopu. Szkocja zdaje się być bardzo ciekawym miejscem, a pora sprzyja wyprawom, więc pomyślałam, że może powinnam skorzystać z okazji i pozwiedzać kilka większych miast.
Nie musisz się o mnie martwić. Z pewnością nikt niepowołany mnie tam nie napadnie. Bądź spokojny.
Alyssa
Cóż, wysyłając list po dosyć długiej chwili od jego napisania, nie czuła raczej zbyt dużych wyrzutów sumienia związanych z naginaniem prawdy. Chciała przecież dobrze, czyż nie?
- Sponsored content
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|