Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
- Marjorie Greyback
So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Wto Sie 15, 2017 7:53 pm
Czas akcji w rozpiętości: od 1973 do 1978 roku
Miejsce akcji: -
Uczestnicy: Thomas Meadowes, Alyssa Meadowes
- Thomas Meadowes
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Sro Sie 16, 2017 6:44 pm
Ostatnie godziny 29 listopada oraz pierwsze godziny 30 listopada były dla niego najtrudniejsze. To właśnie tego dna zmarła jego ukochana żona, pozostawiając mu pod opieką małe, kruche dziecko. Thomas nigdy nie do końca nie pozbierał się po śmierci Emily, dlatego te dwa dni spędzał jedynie z butelką (może nawet dwiema) w ręku. Pod wpływem informacji z Ministerstwa, a także alkoholu wziął piór do ręki i zaczął skrobać na poplamionym od whisky pergaminie:
doszły mnie niepokojące słuchy, że mieszkasz pod JEDNYM dachem z tym bandziorem. Nie wiem, gdzie popełniono błąd, ale kazałem Cię wychować na porządną i rozsądną dziewczynę, a nie puściutką i pozbawioną rozumu dziewuchę. Zapamiętaj sobie: Greybackowie nie są, nie byli i nigdy nie będą Twoimi przyjaciółmi, na litość boską! Nie pozwolę na to,by moja córka byś prowadzała się z synem Śmierciożercy i wilkołaka. Allectus to pijak, biedak, w dodatku brud wychodzi mu spod paznokci. ŻĄDAM byś poszła po rozum do głowy i zrozumiała, że ten chłopak nie jest dla Ciebie. Do licha, nie marnuj sobie życia na takiego.. chama.
Proponuję, byś zaprzyjaźniła się z kimś... godnym. Anthony Clark to mądry, wychowany, wykształcony z ciepłą posiadką młodzieniec z Munga. Nie to co ten cały Greyback.
OPANUJ SIĘ, MARJORIE!!! Twoja matka nie byłaby z Ciebie dumna...
P.S.Wszystkiego... najlepszego. Zmądrzyj wreszcie.
Po skończeniu listu, który w pewnym momencie przemienił się w wyjca, wysłał sowę, po czym wrócił do spożywania wysokoprocentowych trunków.
Marjorie A. Meadowes,
30 listopada 1973
doszły mnie niepokojące słuchy, że mieszkasz pod JEDNYM dachem z tym bandziorem. Nie wiem, gdzie popełniono błąd, ale kazałem Cię wychować na porządną i rozsądną dziewczynę, a nie puściutką i pozbawioną rozumu dziewuchę. Zapamiętaj sobie: Greybackowie nie są, nie byli i nigdy nie będą Twoimi przyjaciółmi, na litość boską! Nie pozwolę na to,
Proponuję, byś zaprzyjaźniła się z kimś... godnym. Anthony Clark to mądry, wychowany, wykształcony z ciepłą posiadką młodzieniec z Munga. Nie to co ten cały Greyback.
OPANUJ SIĘ, MARJORIE!!! Twoja matka nie byłaby z Ciebie dumna...
P.S.
Thomas Meadowes
Po skończeniu listu, który w pewnym momencie przemienił się w wyjca, wysłał sowę, po czym wrócił do spożywania wysokoprocentowych trunków.
- Marjorie Greyback
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Sro Sie 16, 2017 7:20 pm
Własne urodziny nie były dla niej czymś, co kiedykolwiek by świętowała. Przynajmniej nie od czasu, gdy skończyła dwanaście lat, bowiem wtedy już nie istniał dla niej nikt, kto mógłby jakkolwiek świętować z nią ten dzień. Zapytana o datę, nie odpowiadała, nie kupowała tortu, nie odpakowywała prezentów. To był dzień jak każdy inny... Tego roku również nic się nie zmieniło. Siedząc samotnie w mieszkaniu, nie spodziewała się otrzymanego listu, choć z początku zaiskrzyło w niej coś na kształt nadziei. Otworzyła kopertę, przeczytała zawartość i... Potrzebowała dnia, by w ogóle cokolwiek nabazgrać.
Drogi ojcze,
prawdopodobnie nie powinnam tego pisać, ale to właśnie w tym tkwi istota wszystkiego - to nie Ty mnie wychowałeś. Wszelkie reklamacje musisz składać do świętej pamięci Mae. Czy naprawdę musisz sprzeciwiać się wszystkiemu, co robię?
Greybackowie byli, są i będą w moim życiu. Czy tego chcesz, czy nie. Nie rozumiem i prawdopodobnie ostatnim, czego bym chciała, jest zrozumienie tego, w czym tkwi Twoja nienawiść do tej rodziny. Śmiem twierdzić, że nie muszę podzielać Twoich uprzedzeń.
To moje życie. Zrobię z nim, co zechcę. Z Twoją obecnością lub - wciąż - bez niej.
Przyjaźnię się z tym, kto jest moim przyjacielem, a mama nigdy by Cię w tym nie poparła. Może jej nie znam, ale to wiem.
Podkreślając jeszcze kilka razy to, jak powinien się do niej zwracać, posłała sowę i powróciła na kanapę, zwijając się w kulkę.
Thomas A. Meadowes,
01.12.1973 roku
01.12.1973 roku
Drogi ojcze,
prawdopodobnie nie powinnam tego pisać, ale to właśnie w tym tkwi istota wszystkiego - to nie Ty mnie wychowałeś. Wszelkie reklamacje musisz składać do świętej pamięci Mae. Czy naprawdę musisz sprzeciwiać się wszystkiemu, co robię?
Greybackowie byli, są i będą w moim życiu. Czy tego chcesz, czy nie. Nie rozumiem i prawdopodobnie ostatnim, czego bym chciała, jest zrozumienie tego, w czym tkwi Twoja nienawiść do tej rodziny. Śmiem twierdzić, że nie muszę podzielać Twoich uprzedzeń.
To moje życie. Zrobię z nim, co zechcę. Z Twoją obecnością lub - wciąż - bez niej.
Przyjaźnię się z tym, kto jest moim przyjacielem, a mama nigdy by Cię w tym nie poparła. Może jej nie znam, ale to wiem.
ALYSSA Meadowes
Podkreślając jeszcze kilka razy to, jak powinien się do niej zwracać, posłała sowę i powróciła na kanapę, zwijając się w kulkę.
- Thomas Meadowes
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Sro Sie 16, 2017 7:37 pm
Wiadomość od córki wyprowadziła go z równowagi. Co prawda ignorował ten list przez dwa dni, ale wciąż czerwieniąca się niezapominajka nie pozwoliła mu do końca o nim zapomnieć. Dlatego w trakcie przerwy w pracy rozwinął niezbyt starannie kopertę, a gdy te słowa do niego dotarły, nie miał zamiaru długo zwlekać z odpowiedzią.
W przeciwnym razie dopilnuję, by wznowiono sprawę przeciwko Twojemu marnemu Przyjacielowi, zwłaszcza że dowody są jednoznaczne...
P.S. Nic nie wiesz.
I po prostu wysłał ten list, czując jak podskoczyło mu ciśnienie. Nie myślał już o pracy, a raczej o zgromadzeniu dowodów przeciwko Greybackowi.
Marjorie A. Meadowes
3 grudnia 1973
nigdy nie spodziewałem się AŻ takiej niewdzięczności z Twojej strony. Przez całe życie wypruwam sobie flaki, byś ty miała dach nad głową, co jeść, najlepszą opiekę, a Ty śmiesz mi mówić, że Ciebie nie wychowywałem?! Gdyby nie ja to już dawno wywaliliby Cię z Dziurawego Kotła na zbity pysk za te wszystkie potłuczone szklanki i kieliszki. Co miesiąc dokładam do Twojej marnej, niegodnej pensji, więc nie waż się tak zwracać do swojego ojca. Tolerowałem Twoje dziwactwa, zdzierżyłem rzucenie szkoły, ale ZABRANIAM dalszych kontaktów z Allectusem Greybackiem. To postanowione.W przeciwnym razie dopilnuję, by wznowiono sprawę przeciwko Twojemu marnemu Przyjacielowi, zwłaszcza że dowody są jednoznaczne...
P.S. Nic nie wiesz.
Thomas Meadowes
I po prostu wysłał ten list, czując jak podskoczyło mu ciśnienie. Nie myślał już o pracy, a raczej o zgromadzeniu dowodów przeciwko Greybackowi.
- Marjorie Greyback
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Sro Sie 16, 2017 8:08 pm
Choć list od ojca otrzymała i przeczytała jeszcze podczas swojej zmiany w pracy - musiała przy tym dosłownie wytoczyć się przez zaplecze na podwórze za barem, czując gorąco, jakie ogarnęło ją już po samym przelotnym zerknięciu na treść; odrobina świeżego powietrza praktycznie nic jej nie dała - za odpowiedź wzięła się dopiero późno w nocy. Potrzebowała ciszy, spokoju, chwili zastanowienia... Choć najprawdopodobniej najbardziej z tego wszystkiego potrzebowała cudu. Rzucając przelotne spojrzenie w kierunku uśpionego Aleca, wyszła na balkon - w samym grubym szlafroku, boso i z kopertą w ręce. Po drodze zgarnęła też własny kawałek papieru i pióro, a sowę posadziła sobie na ramieniu. Było lodowato zimno, ale Alyssa nie potrzebowała zbyt wiele czasu, by przekazać to, co chciała.
Drogi ojcze,
nie znasz mnie, nigdy mnie nie znałeś, więc nie oczekuj, iż sprostam Twoim wymaganiom, bo ja także nic o Tobie nie wiem. Prócz nazwiska i grupy krwi, nie mamy ze sobą nic wspólnego. Odpuśćmy, żyjmy własnym życiem.
Moje decyzje są moimi decyzjami. Sama jestem w stanie wziąć za siebie odpowiedzialność. Nigdy nie prosiłam Cię o robienie tego za mnie. TO JEST MOJE ŻYCIE. To, że chcę je spędzić z kimś, kogo nie tolerujesz - to także jest tylko i wyłącznie moja sprawa.
Naprawdę chcesz niszczyć resztki relacji, jaką jeszcze mamy? Alec to dobry człowiek, nie próbuj odrywać mnie od niego groźbami. Dowody czy nie, zostanę. Nie zniszczysz mu przyszłości. Ani NAM.
Choć sama nie wiedziała, jak długo jeszcze... Dzień po dniu spotykając się z coraz większą obojętnością, milczeniem i nieobecnością nawet podczas realnego bycia niedaleko. Bała się, ale nie pisała tego. Nie zamierzała akceptować prób Thomasa, by wepchnąć się z butami w jej życie i związek. Dzień później ostatecznie złożyła także wypowiedzenie w Dziurawym Kotle, prędzej zamierzając skubać tynk ze ścian i uzupełniać nim braki wapnia... Niż zgadzać się na to, aby ojciec sterował nią nawet w tym aspekcie. Nie spodziewała się tego, iż będzie zdolny do podobnych uczynków.
Thomas A. Meadowes,
04.12.1973 roku
04.12.1973 roku
Drogi ojcze,
nie znasz mnie, nigdy mnie nie znałeś, więc nie oczekuj, iż sprostam Twoim wymaganiom, bo ja także nic o Tobie nie wiem. Prócz nazwiska i grupy krwi, nie mamy ze sobą nic wspólnego. Odpuśćmy, żyjmy własnym życiem.
Moje decyzje są moimi decyzjami. Sama jestem w stanie wziąć za siebie odpowiedzialność. Nigdy nie prosiłam Cię o robienie tego za mnie. TO JEST MOJE ŻYCIE. To, że chcę je spędzić z kimś, kogo nie tolerujesz - to także jest tylko i wyłącznie moja sprawa.
Naprawdę chcesz niszczyć resztki relacji, jaką jeszcze mamy? Alec to dobry człowiek, nie próbuj odrywać mnie od niego groźbami. Dowody czy nie, zostanę. Nie zniszczysz mu przyszłości. Ani NAM.
Alyssa Meadowes
PS Nazywaj sprawy po imieniu, ojcze. Spotykamy się. To nie byle przyjaciel. Jesteśmy razem.Choć sama nie wiedziała, jak długo jeszcze... Dzień po dniu spotykając się z coraz większą obojętnością, milczeniem i nieobecnością nawet podczas realnego bycia niedaleko. Bała się, ale nie pisała tego. Nie zamierzała akceptować prób Thomasa, by wepchnąć się z butami w jej życie i związek. Dzień później ostatecznie złożyła także wypowiedzenie w Dziurawym Kotle, prędzej zamierzając skubać tynk ze ścian i uzupełniać nim braki wapnia... Niż zgadzać się na to, aby ojciec sterował nią nawet w tym aspekcie. Nie spodziewała się tego, iż będzie zdolny do podobnych uczynków.
- Thomas Meadowes
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Sro Sie 16, 2017 8:42 pm
Nad sprawą Allectusa pracował wyjątkowo intensywnie. Wystarczająco, by na jego biurku uformował się plik dokumentów przeciwko poczynaniom tego młodzieńca, Na odpowiedź Marjorie czekał dość niecierpliwie. Odkąd zrezygnowała z pracy w Dziurawym Kotle, nie miał nad nią tak dużej kontroli. Co prawda wciąż jeden z jego znajomych obserwował poczynania Meadowes, ale jego ruchy zostały zablokowane. Dlatego też odpisał na list w tej samej chwili, w której go otrzymał.
Allectus to kryminalista. Do licha, dziewczyno, on zabił człowieka. Niewinną uczennicę, Twoją koleżankę, zapomniałaś o tym?
I doprawdy nie muszę nic niszczyć, bo to od dawna jest fikcją. Odejdź zanim on zniszczy Ciebie.
P.S. Nie wygaduj głupot. Nic nie wiesz o miłości, czy związkach. Greyback to śmieć, z którym masz zaprzestać kontaktów.
P.S. 2 Ministerstwo ponownie wszczęło postępowanie przeciwko temu kundlowi.
Tuż po wysłaniu sowy, napisał kolejny list - tym razemm do kolegi z Ministerstwa, załatwiając temu całemu Allectusowi inspekcję w sklepie.
Marjorie M.
5 grudnia 1973
Gdybyś się zachowywała odpowiednio, jak na swój wiek to nie mielibyśmy tego problemu. Mówisz, że potrafisz wziąć za siebie odpowiedzialność, a zachowujesz się jak smarkula, którą byłaś jeszcze 10 lat temu.Allectus to kryminalista. Do licha, dziewczyno, on zabił człowieka. Niewinną uczennicę, Twoją koleżankę, zapomniałaś o tym?
I doprawdy nie muszę nic niszczyć, bo to od dawna jest fikcją. Odejdź zanim on zniszczy Ciebie.
P.S. Nie wygaduj głupot. Nic nie wiesz o miłości, czy związkach. Greyback to śmieć, z którym masz zaprzestać kontaktów.
P.S. 2 Ministerstwo ponownie wszczęło postępowanie przeciwko temu kundlowi.
Thomas Meadowes
Tuż po wysłaniu sowy, napisał kolejny list - tym razemm do kolegi z Ministerstwa, załatwiając temu całemu Allectusowi inspekcję w sklepie.
- Marjorie Greyback
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Sro Sie 16, 2017 9:08 pm
Jeśli wcześniej myślała, iż prawdopodobnie nie mogło być już gorzej, ostatni dzień przyniósł kolejne załamanie - jeszcze więcej ciszy, jeszcze więcej uników, jeszcze więcej ignorowania i arktycznego chłodu. Nie rozumiała tego, przecież wcześniej było tak dobrze. To nie była kwestia lat czy nawet miesięcy psucia się tego czegoś między nią i Greybackiem. Chodziło o tygodnie, o dni i godziny desperackiej paplaniny przeistoczonej w bezradne milczenie. Dlaczego jej to robił? I dlaczego własny ojciec dokładał blondynce jeszcze gorszych zmartwień? Każdy następny list, jaki otrzymywała od człowieka, który powinien wspierać ją w podejmowanych decyzjach, był tylko gorszy, paskudniejszy.
Nie zdziwiła się na widok sowy w oknie, ale nie miała siły odwiązać koperty od nóżki ptaka. Dopiero wtedy, kiedy stworzenie zaczęło dziobać ją po rękach, pozbawiła je tego balastu. Już i tak sama dźwigała go na ramionach, nie chcąc dodatkowo angażować w to samego Aleca. Szczęście w nieszczęściu, znowu nie było go w domu. Otworzyła list, praktycznie od razu biorąc się za odpisywanie, aby mieć to już za sobą.
Drogi ojcze,
zachowuję się, mimo że próbujesz mi tego zabronić.
Dobrze wiesz, że to nie był ON. Nie mógł nic zrobić, nie był w stanie nic poradzić na to, że zginęła. Poniósł aż nadto duże konsekwencje. Samo życie z czymś takim nie jest łatwe. Nie musisz jeszcze wszystkiego utrudniać. Spróbuj raz być człowiekiem.
Nie zaprzestanę kontaktów z nim, to nie kundel. Kocham go. Zaakceptuj to albo do końca urwij kontakt ze mną. Zresztą - jeśli piszesz prawdę i rzeczywiście jesteś tak podły, by wymusić ponowne wszczęcie zakończonego postępowania, to nie masz już córki.
Nie mogła uwierzyć w to, co przeczytała. Nigdy, ale to przenigdy nie spodziewałaby się, że jej ojciec należał do tego typu ludzi. I jeśli miała wybierać pomiędzy taką rodziną, a próbami zażegnania kryzysu w związku, Thomas rzeczywiście nie miał już dziecka. Przez te lata dał jej zresztą zdecydowanie zbyt dobrze odczuć, iż nigdy nim dla niego nie była.
Nie zdziwiła się na widok sowy w oknie, ale nie miała siły odwiązać koperty od nóżki ptaka. Dopiero wtedy, kiedy stworzenie zaczęło dziobać ją po rękach, pozbawiła je tego balastu. Już i tak sama dźwigała go na ramionach, nie chcąc dodatkowo angażować w to samego Aleca. Szczęście w nieszczęściu, znowu nie było go w domu. Otworzyła list, praktycznie od razu biorąc się za odpisywanie, aby mieć to już za sobą.
Thomas A. Meadowes,
05.12.1973 roku
05.12.1973 roku
Drogi ojcze,
zachowuję się, mimo że próbujesz mi tego zabronić.
Dobrze wiesz, że to nie był ON. Nie mógł nic zrobić, nie był w stanie nic poradzić na to, że zginęła. Poniósł aż nadto duże konsekwencje. Samo życie z czymś takim nie jest łatwe. Nie musisz jeszcze wszystkiego utrudniać. Spróbuj raz być człowiekiem.
Nie zaprzestanę kontaktów z nim, to nie kundel. Kocham go. Zaakceptuj to albo do końca urwij kontakt ze mną. Zresztą - jeśli piszesz prawdę i rzeczywiście jesteś tak podły, by wymusić ponowne wszczęcie zakończonego postępowania, to nie masz już córki.
Alyssa Meadowes
Nie mogła uwierzyć w to, co przeczytała. Nigdy, ale to przenigdy nie spodziewałaby się, że jej ojciec należał do tego typu ludzi. I jeśli miała wybierać pomiędzy taką rodziną, a próbami zażegnania kryzysu w związku, Thomas rzeczywiście nie miał już dziecka. Przez te lata dał jej zresztą zdecydowanie zbyt dobrze odczuć, iż nigdy nim dla niego nie była.
- Thomas Meadowes
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Sro Sie 16, 2017 9:22 pm
Sprawa posunęła się daleko do przodu. Ministerstwo szybko zawitała zarówno w pracy Greybacka, jak i w jego rodzinnym domu w Ilkley. Fenrir nie przywitał go zbyt uprzejmie, ale nie miał nic do powiedzenia. Właśnie wracał pociągiem z tej wizyty, gdy otrzymał list. Nie miał zamiaru odpowiadać od razu. Dopiero gdy otrzymał pewną informację, dotyczącą podejrzanych interesów chłopaka, wziął pióro i naskrobał na czystym papierze.
Jedyne co wiemy to, to że dziewczyna zginęła, a on się do tego przyczynił. On ma to we krwi, Marjorie. Jest psychopatą, tak jak jego ojciec.
Wcale go nie kochasz! Ani on nie kocha Ciebie, głupiutka dziewczyno. Nic nie wiesz o miłości, na litość boską. Czy ty w ogóle wiesz, czym ten chłopak się zajmuje? Babra się czarną magią, Marjorie. Zakładam, że nawet nie wie, o Twojej skażonej krwi, skoro wciąż pozwala Ci ze sobą mieszkać. Oprzytomnij i ZACZNIJ SIĘ WYRAŻAĆ, bo zabraknie mnie wtedy, kiedy ten chłopak Cię porzuci.
P.S. Zawsze miałaś tendencję do dramatyzowania.
Wysłał, bez żadnego żalu, przeglądając wszystkie zapiski dotyczące podejrzanego zachowania Greybacka. Umówił się nawet na spotkanie z jednym z jego klientów.
Marjorie
7 grudnia 1973
Jedyne co wiemy to, to że dziewczyna zginęła, a on się do tego przyczynił. On ma to we krwi, Marjorie. Jest psychopatą, tak jak jego ojciec.
Wcale go nie kochasz! Ani on nie kocha Ciebie, głupiutka dziewczyno. Nic nie wiesz o miłości, na litość boską. Czy ty w ogóle wiesz, czym ten chłopak się zajmuje? Babra się czarną magią, Marjorie. Zakładam, że nawet nie wie, o Twojej skażonej krwi, skoro wciąż pozwala Ci ze sobą mieszkać. Oprzytomnij i ZACZNIJ SIĘ WYRAŻAĆ, bo zabraknie mnie wtedy, kiedy ten chłopak Cię porzuci.
P.S. Zawsze miałaś tendencję do dramatyzowania.
Thomas Meadowes
Wysłał, bez żadnego żalu, przeglądając wszystkie zapiski dotyczące podejrzanego zachowania Greybacka. Umówił się nawet na spotkanie z jednym z jego klientów.
- Marjorie Greyback
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Sro Sie 16, 2017 9:48 pm
Nigdy nie sądziła, że ich mieszkanie wyda jej się aż tak puste i zimne. Odkąd rzuciła pracę w Dziurawym Kotle, bezradnie rozglądając się w poszukiwaniu czegoś nowego, spędzała w nim praktycznie znaczną większość dnia. Nie było to jednak takie przesiadywanie w domu jak kiedyś. Niegdyś - zwłaszcza na samym początku - zajmowała się wszelkiego rodzaju pracami domowymi. Podmalowywała plamki na sufitach, czyściła kąty, zmywała podłogi, kładła nową porcję fugi między łazienkowymi kafelkami, wyskakiwała na zakupy, a potem układała i porządkowała przybory potrzebne do codziennego funkcjonowania, wieszała zasłony, układała dekoracje... Dbała o to, by nawet w takim miejscu jak Nokturn stworzyć pewnego rodzaju namiastkę przytulności.
Obecnie jednak czuła się coraz bardziej przybita, bezsilna i otępiała. Popadała w stagnację, ledwo mając siłę, by nad ranem zwlec się z łóżka. Nadal powtarzała te same słowa o papierosach, o kawie, robiąc kanapki owinięte w biały papier, próbując - zupełnie tak jak jeszcze jakiś czas temu - przytulić się do Aleca, ale napotykając tylko twardy mur, jaki coraz bardziej wokół siebie budował. A ojciec? Nie chciała, by do niej pisał... Nigdy więcej. Jednak jego listy nie ustawały, zaś ona nie była w stanie zwyczajnie wrzucić nieotwartej koperty w ogień, patrząc jak płonie. Brała pióro, skraplając papier pojedynczymi łzami cieknącymi jej po nosie.
Ojcze,
w przeciwieństwie do mnie, nie znasz go. Wiem o nim więcej niż Ty kiedykolwiek będziesz, więc nie próbuj wywołać u mnie podejrzliwości. Zaakceptowałam go takim, jakim jest... On mnie też.
Nie wiem, co zrobił Ci Fenrir Greyback, ale on nim nie jest i nigdy nie będzie. Uświadom to sobie, przestań próbować zniszczyć nam życie, nim będzie za późno.
Nigdy nie było Cię dla mnie. Co to robi za różnicę?
Niezależnie od tego, co napisała w liście, Thomas uczynił jedno. Ziarno niepewności zostało zasiane... W końcu Alec nigdy nie wspomniał o swoim stosunku do jej czystości krwi, choć Greybackowie byli przecież znani z poszanowania do nieskazitelnego pochodzenia. Ale... Jego matka wiedziała, czyż nie? On też musiał. Wystarczyło tylko, by się upewniła. Wtedy mogłaby odetchnąć z ulgą, plując sobie w brodę za jakiekolwiek wątpliwości. Nie liczyła się skaza na jej krwi, bo ją kochał. Nie mówił jej tego, ale ją kochał. Wierzyła w to do tego stopnia bezgranicznie, że nieczęsto myślała o czymś innym... Przynajmniej do teraz...
Obecnie jednak czuła się coraz bardziej przybita, bezsilna i otępiała. Popadała w stagnację, ledwo mając siłę, by nad ranem zwlec się z łóżka. Nadal powtarzała te same słowa o papierosach, o kawie, robiąc kanapki owinięte w biały papier, próbując - zupełnie tak jak jeszcze jakiś czas temu - przytulić się do Aleca, ale napotykając tylko twardy mur, jaki coraz bardziej wokół siebie budował. A ojciec? Nie chciała, by do niej pisał... Nigdy więcej. Jednak jego listy nie ustawały, zaś ona nie była w stanie zwyczajnie wrzucić nieotwartej koperty w ogień, patrząc jak płonie. Brała pióro, skraplając papier pojedynczymi łzami cieknącymi jej po nosie.
Thomas A. Meadowes,
08.12.1973 roku
08.12.1973 roku
Ojcze,
w przeciwieństwie do mnie, nie znasz go. Wiem o nim więcej niż Ty kiedykolwiek będziesz, więc nie próbuj wywołać u mnie podejrzliwości. Zaakceptowałam go takim, jakim jest... On mnie też.
Nie wiem, co zrobił Ci Fenrir Greyback, ale on nim nie jest i nigdy nie będzie. Uświadom to sobie, przestań próbować zniszczyć nam życie, nim będzie za późno.
Nigdy nie było Cię dla mnie. Co to robi za różnicę?
Alyssa Meadowes
PS A Ty zawsze byłeś cynikiem.Niezależnie od tego, co napisała w liście, Thomas uczynił jedno. Ziarno niepewności zostało zasiane... W końcu Alec nigdy nie wspomniał o swoim stosunku do jej czystości krwi, choć Greybackowie byli przecież znani z poszanowania do nieskazitelnego pochodzenia. Ale... Jego matka wiedziała, czyż nie? On też musiał. Wystarczyło tylko, by się upewniła. Wtedy mogłaby odetchnąć z ulgą, plując sobie w brodę za jakiekolwiek wątpliwości. Nie liczyła się skaza na jej krwi, bo ją kochał. Nie mówił jej tego, ale ją kochał. Wierzyła w to do tego stopnia bezgranicznie, że nieczęsto myślała o czymś innym... Przynajmniej do teraz...
- Thomas Meadowes
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Sro Sie 16, 2017 10:02 pm
To nie tak, że sprawiało mu to radość. To jak jego córka była zaślepiona tym chłopakiem było przerażające. Ten związek był toksyczny i nie tylko on to widział, ale szereg innych ludzi, którym zlecił obserwacje Alyssy. Nie akceptował i nigdy nie miał zaakceptować tego związku, dlatego z ulgą przyjął informacje o niespokojnych relacjach między tą dwójką.
Sama sobie niszczysz życie, a moim zadaniem jest Ci przemówić do rozsądku. Skończy z tym, zanim on porzuci Ciebie.
P.S. Nie oszukuj się. Dla niego nigdy nie będziesz wystarczająco dobra.
Marjorie i jej upór, co do tego chłopaka przyprawiała go o białą gorączkę. Musiał jednak przemówić jej do rozsądku, nim będzie za późno. Znał takich chłopców, jak ten cały Greyback. I prawda była taka, że niczym nie różnił się od swojego ojca. Nigdy nie miał wziąć za żonę nieczystej Marjorie, nie powinna się tak oszukiwać.
Marjorie
9 grudnia 1973
Moje obserwacje pozwoliły mi AŻ nadto poznać uroczą stronę Twojego Przyjaciela. Czyżby Marjorie? Czyżby Cię zaakceptował? Okłamuje Cię na każdym kroku. Czy wiesz dokąd wymyka się po nocach? Czy wiesz co robi w swojej pracy? Nic nie wiesz, o tym chłopaku. Czas przejrzeć na oczy. Sama sobie niszczysz życie, a moim zadaniem jest Ci przemówić do rozsądku. Skończy z tym, zanim on porzuci Ciebie.
P.S. Nie oszukuj się. Dla niego nigdy nie będziesz wystarczająco dobra.
Thomas Meadowes
Marjorie i jej upór, co do tego chłopaka przyprawiała go o białą gorączkę. Musiał jednak przemówić jej do rozsądku, nim będzie za późno. Znał takich chłopców, jak ten cały Greyback. I prawda była taka, że niczym nie różnił się od swojego ojca. Nigdy nie miał wziąć za żonę nieczystej Marjorie, nie powinna się tak oszukiwać.
- Marjorie Greyback
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Sro Sie 16, 2017 10:42 pm
Alyssa wciąż jeszcze nie do końca zdawała sobie z tego sprawę, choć gdzieś pod skórą czuła nieprzyjemne dreszcze, napięcie zbliżało się do prawdziwego apogeum. Poprzedni wieczór - ten, podczas którego podjęła decyzję o upewnieniu się, co do traktowania jej statusu krwi; ten, który zakończył się jedną z ich najgorszych dotychczasowych kłótni, gwałtownym wyjściem Aleca z domu i brakiem powrotu do białego rana - był okropny, jednak po nim nastała nagła cisza... Ciężka i drażniąca. Meadowes podświadomie obawiała się, że przed burzą.
Kolejny list od jej ojca nadszedł równie spodziewanie, co wszystkie w ostatnim tygodniu. Sowa nie musiała jednak już nawet dostawać się do wnętrza mieszkania, mogąc wylądować na parapecie przy jednym z otwartych okien. Nie mogąc dłużej wytrzymać duchoty, zapachu każdego kolejnego papierosa - jeden za drugim, nieustannie - wypalanego w milczeniu przez mężczyznę, który zafundował jej nieprzespaną z niepokoju noc, a następnie kompletny brak jakiegokolwiek wypowiedzianego słowa... Mimo że był początek grudnia, Aly pozakręcała wszystkie kaloryfery i pootwierała każde okno, na koniec otwierając także drzwi balkonowe, aby w cienkim swetrze stanąć przy jednym z nich, patrząc prosto przed siebie.
Cicho przełykając łzy, odwiązała list od nóżki stworzenia, nie odsyłając go do adresata. Zamierzała odpisać od razu po przeczytaniu. Poza staniem i marznięciem, nie miała nic innego do roboty. Nie obchodziło jej teraz nawet to, że mogła zachorować, a nie miała pieniędzy na lekarza. Po prostu otarła zaczerwienione i opuchnięte od płaczu oczy, na oślep sięgając w kierunku szafki, aby odpisać na powycieranej papeterii.
Nie potrzebuję przemawiania do rozsądku. Zostaw nas w spokoju.
Nie wiedziała nawet, czy jeszcze w ogóle byli jacyś oni. Czuła się... Pusta. Śledząc wzrokiem, jak sowa jej ojca znika na stalowoszarym niebie, z którego zaczęły spadać drobniutkie, wodniste płatki śniegu. Wyciągnęła dłoń przed siebie, chcąc złapać chociaż jeden, wychylając się odrobinę zbyt mocno, balansując na czubkach palców... Miała wrażenie, że całe życie to robiła - balansowała na granicy, a teraz sunęła w dół.
Kolejny list od jej ojca nadszedł równie spodziewanie, co wszystkie w ostatnim tygodniu. Sowa nie musiała jednak już nawet dostawać się do wnętrza mieszkania, mogąc wylądować na parapecie przy jednym z otwartych okien. Nie mogąc dłużej wytrzymać duchoty, zapachu każdego kolejnego papierosa - jeden za drugim, nieustannie - wypalanego w milczeniu przez mężczyznę, który zafundował jej nieprzespaną z niepokoju noc, a następnie kompletny brak jakiegokolwiek wypowiedzianego słowa... Mimo że był początek grudnia, Aly pozakręcała wszystkie kaloryfery i pootwierała każde okno, na koniec otwierając także drzwi balkonowe, aby w cienkim swetrze stanąć przy jednym z nich, patrząc prosto przed siebie.
Cicho przełykając łzy, odwiązała list od nóżki stworzenia, nie odsyłając go do adresata. Zamierzała odpisać od razu po przeczytaniu. Poza staniem i marznięciem, nie miała nic innego do roboty. Nie obchodziło jej teraz nawet to, że mogła zachorować, a nie miała pieniędzy na lekarza. Po prostu otarła zaczerwienione i opuchnięte od płaczu oczy, na oślep sięgając w kierunku szafki, aby odpisać na powycieranej papeterii.
Thomas A. Meadowes,
09.12.1973 roku
09.12.1973 roku
Nie potrzebuję przemawiania do rozsądku. Zostaw nas w spokoju.
A.
Nie wiedziała nawet, czy jeszcze w ogóle byli jacyś oni. Czuła się... Pusta. Śledząc wzrokiem, jak sowa jej ojca znika na stalowoszarym niebie, z którego zaczęły spadać drobniutkie, wodniste płatki śniegu. Wyciągnęła dłoń przed siebie, chcąc złapać chociaż jeden, wychylając się odrobinę zbyt mocno, balansując na czubkach palców... Miała wrażenie, że całe życie to robiła - balansowała na granicy, a teraz sunęła w dół.
- Thomas Meadowes
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Czw Sie 17, 2017 8:37 am
Doskonale wiedział, że między jego córką, a tym łotrem coś zaszło. Ludzie, którzy bacznie obserwowali poczynania Alyssy Meadowes donieśli mu o podniesionych głosach dochodzących z kamieniczki, a także o nagłym wyjściu syna Fenrira. Ucieszyła go ta wiadomość, naprawdę go ucieszyła. Nie życzył źle Marjorie, ale jej zachowanie wołało o pomstę do nieba. Mógł się założyć, że Emily teraz przewracała się w grobie.
moja córka nie przejrzysz na oczy. Ten chłopak jest toksyczny.
Po odpisaniu wysłał list przez sowę, po czym udał się na spacer. Pech chciał, że kroki skierował właśnie do śmiertelnego Nokturnu i przystanął na chwilę, przy rozwalającej się kamienicy, w której mieszkała jego córka. Szybko jednak spuścił wzrok i ruszył dalej. To miejsce napawało go niepokojem.
Marjorie
9 grudnia 1973
Tego jednego nie mogę Ci obiecać. Nie spocznę, póki Thomas Meadowes
Po odpisaniu wysłał list przez sowę, po czym udał się na spacer. Pech chciał, że kroki skierował właśnie do śmiertelnego Nokturnu i przystanął na chwilę, przy rozwalającej się kamienicy, w której mieszkała jego córka. Szybko jednak spuścił wzrok i ruszył dalej. To miejsce napawało go niepokojem.
- Marjorie Greyback
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Czw Sie 17, 2017 4:55 pm
Nie siedziała już dłużej pośród czterech ścian mieszkania w kamienicy na Nokturnie. Nie, nie znalazła nagle pracy ani nie doznała napływu pieniędzy, jaki pozwoliłby im - jej i Alecowi - na przeprowadzkę w spokojniejsze tudzież bardziej dogodne miejsce. Alyssa Meadowes nie miała już dłużej tej namiastki domu, jaką tak desperacko pragnęła stworzyć. Ani w formie budynku, ani w formie bliskości. Zastanawiała się zresztą, czy kiedykolwiek tak naprawdę je miała. Nie istniało już - a może wcale - żadne Alec i ona. Gwoli ścisłości, on i Aly też nie. Pozostało tylko echo największej kłótni w całym jej dotychczasowym życiu, rzeczy należące do tamtego rozdziału i tam - w tamtym życiu - porzucone, głęboka pustka w piersi i spazmy głośnego płaczu, który ucichał na moment, aby zaraz ponownie wydrzeć się z ust blondynki. Mimo to, cóż, nie była w stanie kląć, wyrażać wściekłość, myśleć o tym, jak piekielnie zdenerwowana była w momencie opuszczania budynku. To przepadło... Znacznie szybciej niż cokolwiek innego. Teraz czuła się już tylko tak, jakby ktoś w ostatnich dniach zamknął ją w jednej z tych wielkich kul ze szkła - był tam nawet grudniowy śnieg - potrząsając nią mocno, momentami aż do omdlenia... A potem ją rozbił, rzucił z wysokości wprost na kamienną podłogę i patrzył na rozbryzgujące się drobinki szkła, na serce Aly także porozbijane w drobny mak. Jeśli tym właśnie była miłość, to tego nie chciała. Ani tego, ani nawiedzających ją fragmentów wspomnień, ani nawet... Czegokolwiek.
Siedząc na parapecie otwartego okna - z tułowiem wewnątrz mieszkania przyjaciela, ale nogami wystawionymi na zewnątrz; nie, nie zamierzała nic sobie zrobić, po prostu potrzebowała czuć ostre igiełki mrozu na swojej skórze - opierała policzek o lodowatą ścianę, zaciskając mocno ręce na parującym kubku kakao. Musiał parzyć ją w dłonie, jednak wcale tego nie czuła. Tak samo jak nadlatującej sowy, która szponami musnęła czubek jej głowy, po czym zawróciła w pomieszczeniu i wyleciała, zrzucając Aly list wprost na kubek, aby następnie znowu pozostawić dziewczynę samą. Meadowes nie musiała być jasnowidzem - zabawne, czyż nie? - by wiedzieć, kto był nadawcą koperty... Zawierającej zapewne całą masę zadowolonych słów.
Siedząc na parapecie otwartego okna - z tułowiem wewnątrz mieszkania przyjaciela, ale nogami wystawionymi na zewnątrz; nie, nie zamierzała nic sobie zrobić, po prostu potrzebowała czuć ostre igiełki mrozu na swojej skórze - opierała policzek o lodowatą ścianę, zaciskając mocno ręce na parującym kubku kakao. Musiał parzyć ją w dłonie, jednak wcale tego nie czuła. Tak samo jak nadlatującej sowy, która szponami musnęła czubek jej głowy, po czym zawróciła w pomieszczeniu i wyleciała, zrzucając Aly list wprost na kubek, aby następnie znowu pozostawić dziewczynę samą. Meadowes nie musiała być jasnowidzem - zabawne, czyż nie? - by wiedzieć, kto był nadawcą koperty... Zawierającej zapewne całą masę zadowolonych słów.
Właśnie tego chciałeś, prawda?
Mogłaby mu to napisać, mogłaby mu nawrzucać, mogłaby... Chociaż przeczytać list. Mogłaby... Ale tego nie zrobiła. Podnosząc list w górę, wyciągnęła różdżkę, stanowczo wymawiając zaklęcie i patrząc, jak koperta zaczyna płonąć. Spopielone kawałeczki słów Thomasa momentalnie zaczęły rozwiewać się w porywach grudniowego wiatru. Szare pyłki pomiędzy płatkami śniegu. Jesteś z siebie zadowolony? Jesteś dumny? Możesz wreszcie spać spokojnie?
Byli siebie warci. Jeden z drugim. Obydwaj wyznawali chore ideologie... I obydwaj nie czynili tym świata lepszym. Czy tak trudno było to pojąć?- Thomas Meadowes
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Czw Sie 17, 2017 7:36 pm
Dość szybko przekonał się, że jego córka nie odpisze mu na wcześniej wysłany list. Wiedział jednak, że udało mu się dopiąć swego. Od znajomych dowiedział się, o tym, że Marjorie przejrzała na oczy i wydostała się z tego toksycznego związku. Cóż... Thomas odetchnął z ulgą. Teraz już mógł być spokojny o swoją córkę.
Podobno była załamana... Te nastolatki i ich problemy miłosne. Jedynie przekręcił oczami, wcześniej wznosząc oczy ku górze, po czym sięgnął po pióro, by naskrobać króciutki list. Może jego córka jeszcze, o tym nie wiedziała, ale wyjdzie jej to na dobre. Zrozumie, że Alec Greyback nigdy nie powinien pojawić się w jej życiu.
P.S. Wreszcie nie mieszkasz w tej dziurze.
Jakoś polubił nie otrzymywanie pyskatych wiadomości. Postanowił jednak wesprzeć córkę sakiewką galeonów, gdy jeden z informatorów doniósł mu, że dziewczyna wciąż nie ma ani pracy, ani mieszkania.
Zbliżały się święta... Cóż miał poradzić? Jedyny prezent, jaki miał dla córki był zdecydowanie dla niej za duży. Nie zasłużyła... ale jednak nadstawił karku, dopiął swego. Miał przeczucie, że dziewczyna się ucieszy, przyjmie ten prezent i po raz kolejny przejrzy na oczy.
P.S. Wesołych Świąt.
Tracił cierpliwość. Ile można było mieć złamane serce? Przesadzała, ot co. Powinna być wdzięczna, że przejrzała na oczy i dostrzegła coś, co zmieniło jej życie na lepsze. Był pod wpływem, gdy pisał ten list i nawet nie pamiętał, kiedy go wysłał. Jedynie silne emocje, które nim targały powodowały, że dostał drgawek.
P.S. Czemu nie odpisujesz Dumbledore'owi?
Marjorie
11 grudnia 1973
Mówiłem, że tak to się skończy. Na szczęście nie zabrnęło to za daleko. Na przyszłość musisz być bardziej rozsądna, Marjorie. Dobrze, że ten chory wymysł już został zakończony. Thomas Meadowes
~*~
Podobno była załamana... Te nastolatki i ich problemy miłosne. Jedynie przekręcił oczami, wcześniej wznosząc oczy ku górze, po czym sięgnął po pióro, by naskrobać króciutki list. Może jego córka jeszcze, o tym nie wiedziała, ale wyjdzie jej to na dobre. Zrozumie, że Alec Greyback nigdy nie powinien pojawić się w jej życiu.
Marjorie
14 grudnia 1973
Postąpiłaś słusznie, Marjorie. Zrozumiesz w swoim czasie. P.S. Wreszcie nie mieszkasz w tej dziurze.
Thomas Meadowes
~*~
Jakoś polubił nie otrzymywanie pyskatych wiadomości. Postanowił jednak wesprzeć córkę sakiewką galeonów, gdy jeden z informatorów doniósł mu, że dziewczyna wciąż nie ma ani pracy, ani mieszkania.
Marjorie
18grudnia 1973
Poszukaj jakiejś sensownej pracy, zacznij żyć tak, jak powinnaś. Dołączam sakiewkę pełną galeonów na nowe, porządne mieszkanie.Thomas Meadowes
~*~
Zbliżały się święta... Cóż miał poradzić? Jedyny prezent, jaki miał dla córki był zdecydowanie dla niej za duży. Nie zasłużyła... ale jednak nadstawił karku, dopiął swego. Miał przeczucie, że dziewczyna się ucieszy, przyjmie ten prezent i po raz kolejny przejrzy na oczy.
Marjorie
23 grudnia 1973
Rozmawiałem już z dyrektorem Hogwartu. Przyjmą Cię z powrotem do szkoły, byś dokończyła ostatni rok. Nie marnuj swojego potencjału i skończ szkołę.P.S. Wesołych Świąt.
Thomas Meadowes
~*~
Tracił cierpliwość. Ile można było mieć złamane serce? Przesadzała, ot co. Powinna być wdzięczna, że przejrzała na oczy i dostrzegła coś, co zmieniło jej życie na lepsze. Był pod wpływem, gdy pisał ten list i nawet nie pamiętał, kiedy go wysłał. Jedynie silne emocje, które nim targały powodowały, że dostał drgawek.
Marjorie
28 grudnia 1973
Nie możesz mnie ignorować w nieskończoność, Marjorie. Moim obowiązkiem było zrobienie wszystkiego, by pomóc Ci przejrzeć na oczy. Ten chłopak to były same problemy, zresztą... sama przekonałaś się na własne oczy. Dobrze, że ten chory wymysł już został zakończony. Znajdź sobie prawdziwego, godnego kawalera, a nie bandytę, który prędzej czy później trafi do Azkabanu.P.S. Czemu nie odpisujesz Dumbledore'owi?
Thomas Meadowes
- Marjorie Greyback
Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.
Czw Sie 17, 2017 8:20 pm
Myślała, iż jej przekaz był wystarczająco jasny, gdy po raz pierwszy nie odpowiedziała na list od ojca... A potem na kolejny, następny, jeszcze jeden poprzedzony paroma innymi... Nie paliła ich już, jednak zwyczajnie wrzucała je do półotwartej szuflady przy zajmowanym skrawku mieszkania Fabiana, wcześniej nawet ich nie otwierając. Nie chciała wiedzieć, co ojciec miał jej do powiedzenia. Naprawdę jej to nie obchodziło, bowiem wciąż podświadomie wiedziała, jak może brzmieć jego śpiewka - ta sama, co zwykle, jednak w wersji bardziej zadowolonej ze zmian - doskonale wiedząc też, iż nie była w stanie się z nią mierzyć. Nie teraz... Nie... Nigdy.
Nie potrzebowała nikogo, kto mówiłby jej, że powinna ruszyć dalej. Sama była tego aż zbyt mocno świadoma, zatem problem tkwił w czymś innym. W czymś, z czego także zbyt dobrze zdawała sobie sprawę. Nie tak łatwo było wyleczyć się z kogoś, komu poświęciło się całe swoje serce. Podświadomie nie chciała tego zrobić, walcząc z samą sobą, aby pozbyć się tej pustki, nieustannego, ciągle utrzymującego się wrażenia, iż powinna zwyczajnie poddać się otępieniu, powracając pod koc i spędzając kolejne dni na tłumieniu płaczu w poduszkę.
Nie robiła tego wyłącznie przez wzgląd na kumpla, u którego pomieszkiwała, i na kiepską sytuację finansową, jaka dopadła ją przez brak pracy. Jeśli chciała jakoś żyć - chociaż czuła się po części martwa, robiąca wszystko automatycznie i bez większego zaangażowania psychicznego; w lustrze też nie widziała już samej siebie, tylko osowiałą, coraz bardziej wychudzoną dziewczynę o matowych, oklapniętych włosach i podkrążonych oczach pozbawionych jakiegokolwiek blasku - musiała znaleźć jakieś zajęcie. Tak czy siak, musiała czy powinna naprawdę wiele, ale z pewnością nie zaliczało się do tego odpisywanie na listy ojca. Zwłaszcza że z pewnością nie chciał życzyć jej wesołych świąt ani szczęśliwego nowego roku.
Długo zbierała się do tego kroku - chociaż nie przez jakiekolwiek zastanowienie, tylko stagnację, w której nadal trwała - zbierając wreszcie wszystkie nieotwarte listy i dopisując adnotację na kopertach... Nieistniejący adresat - to powinno wystarczyć jej ojcu, by zrozumiał, że naprawdę nie żartowała, gdy groziła mu utratą córki. Przyczynił się do tego, co wciąż niszczyło ją psychicznie, nie miała wątpliwości. Wznowił dochodzenie, zaostrzył atmosferę, a z kimś takim nie chciała mieć do czynienia. Tak samo jak z jego pieniędzmi, które odesłała mu nienaruszone wraz z listami. Wolała już z bólem serca zastawić jedną z matczynych biżuterii - szafirowy pierścionek z godłem rodu Emily - niż przyjąć jałmużnę. Nie musiał udawać kochającego ojca.
Nie potrzebowała nikogo, kto mówiłby jej, że powinna ruszyć dalej. Sama była tego aż zbyt mocno świadoma, zatem problem tkwił w czymś innym. W czymś, z czego także zbyt dobrze zdawała sobie sprawę. Nie tak łatwo było wyleczyć się z kogoś, komu poświęciło się całe swoje serce. Podświadomie nie chciała tego zrobić, walcząc z samą sobą, aby pozbyć się tej pustki, nieustannego, ciągle utrzymującego się wrażenia, iż powinna zwyczajnie poddać się otępieniu, powracając pod koc i spędzając kolejne dni na tłumieniu płaczu w poduszkę.
Nie robiła tego wyłącznie przez wzgląd na kumpla, u którego pomieszkiwała, i na kiepską sytuację finansową, jaka dopadła ją przez brak pracy. Jeśli chciała jakoś żyć - chociaż czuła się po części martwa, robiąca wszystko automatycznie i bez większego zaangażowania psychicznego; w lustrze też nie widziała już samej siebie, tylko osowiałą, coraz bardziej wychudzoną dziewczynę o matowych, oklapniętych włosach i podkrążonych oczach pozbawionych jakiegokolwiek blasku - musiała znaleźć jakieś zajęcie. Tak czy siak, musiała czy powinna naprawdę wiele, ale z pewnością nie zaliczało się do tego odpisywanie na listy ojca. Zwłaszcza że z pewnością nie chciał życzyć jej wesołych świąt ani szczęśliwego nowego roku.
Długo zbierała się do tego kroku - chociaż nie przez jakiekolwiek zastanowienie, tylko stagnację, w której nadal trwała - zbierając wreszcie wszystkie nieotwarte listy i dopisując adnotację na kopertach... Nieistniejący adresat - to powinno wystarczyć jej ojcu, by zrozumiał, że naprawdę nie żartowała, gdy groziła mu utratą córki. Przyczynił się do tego, co wciąż niszczyło ją psychicznie, nie miała wątpliwości. Wznowił dochodzenie, zaostrzył atmosferę, a z kimś takim nie chciała mieć do czynienia. Tak samo jak z jego pieniędzmi, które odesłała mu nienaruszone wraz z listami. Wolała już z bólem serca zastawić jedną z matczynych biżuterii - szafirowy pierścionek z godłem rodu Emily - niż przyjąć jałmużnę. Nie musiał udawać kochającego ojca.
- Sponsored content
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|