- Gość
Sanja Ivanović [uczennica]
Wto Gru 06, 2016 12:57 pm
Imię i nazwisko: Sanja Ivanović
Data urodzenia: 13 V 1963 r.
Czystość krwi: czysta
Dom w Hogwarcie: czy mogę mieć kolor NPC/Neutralnych do czasu rozpoczęcia kolejnego roku szkolnego? jeśli nie to bardzo zależy mi na Slytherinie
Różdżka: cedr, łza cerbera, 11 i pół cala
Widok z Ain Eingarp:
Spoglądając w magiczne zwierciadło Sanja dostrzegłaby wyłącznie siebie. Przeszłaby obok niego obojętnie nieświadoma jego znaczenia, dalej szukając. Jej odbicie pozostałoby jednak nieruchome wodząc za nią wzrokiem, póki nie zniknęłaby mu z widoku.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
Sanja naukę w Hogwarcie rozpoczyna dopiero od piątego roku, gdyż wcześniej uczęszczała do Durmstrangu. Oceny miała całkiem przyzwoite, lecz została wydalona ze szkoły za atak na innego ucznia. Jej ociec napisał do wszystkich szkół na kontynencie z prośbą o przyjęcie jej, na co zgodził się jedynie Dumbledore zezwalając jej na kontynuowanie nauki w Hogwarcie od następnego roku. Odczucia Sanji oraz jej ojca na perspektywę jej wyjazdu do Wielkiej Brytanii są skrajnie różne. Podczas gdy on jest szczęśliwy, mogąc trzymać córkę poza granicami komunistycznej Jugosławi, gdzie nie byłaby bezpieczna, dziewczyna jest zdruzgotana. Ciężko jej pogodzić się z zupełnie obcą kulturą i językiem oraz z rozłąką ze swoim najlepszym przyjacielem. Jest bowiem przekonana, że taka odległość znacząco wpłynie na częstotliwość ich listów, a Ilija potrzebuje jej wsparcia dlatego nie mogą być w taki sposób rozdzieleni. Tylko ona potrafi go zaakceptować i kochać. Nie jest jednak w stanie przekonać swojego ojca, który ostatecznie stawia na swoim i wysyła ją do Londynu pod koniec czerwca, aby miała czas zaaklimatyzować się w swoim nowym otoczeniu.
Przedmioty wybrane na kolejny (V) rok nauki:
- Astronomia
- Zaklęcia i Uroki
- Numerologia
- Obrona przed Czarną Magią (w Durmstrangu miała wprowadzenie do Teorii Czarnej Magii)
- Historia Magii
- Eliksiry
- Transmutacja
- Zielarstwo
Przykładowy Post:
Londyn przywitał ją deszczowo i pochmurnie, pogoda zdawała się odzwierciedlać jej wewnętrzny stan ducha. Tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy wyruszała do Durmstrangu nie było z nią ojca, a jedynie przedstawiciel władz mający zapewnić jej bezpieczną podróż na wyspy. Ze względu na jej młody wiek i spory dystans do przebycia zdecydowano się skorzystać z mugolskiego środka transportu i Sanja mogła się przekonać, że istnieje coś jeszcze gorszego od mioteł. Zadrżała pod swoim płaszczem... był koniec czerwca jednak przybyli tak wcześnie rano, że na dworze nadal było jeszcze ciemno. Kto wie, może za parę godzin pogoda się poprawi, a ten ponury Londyn zacznie jej przypominać ukochany Belgrad? Urzędnik poprowadził ją przez opustoszałą jeszcze ulicę w nieznanym jej kierunku narzucając dość szybkie tempo. Szli dobre dwadzieścia minut ignorując zwalniające na ich widok taksówki, a podróż dłużyła jej się tym bardziej, że sama musiała zająć się swoim bagażem uważając przy tym, by nie zostać w tyle i się nie zgubić. Gdy dotarli do dość obskurnego jeśli porównać z nowoczesnym otoczeniem pubu, urzędnik obejrzał się po nielicznych przechodniach po czym wciągnął ją dość szybko i niespodziewanie do środka. Nie przywykła do bycia dotykaną w tak śmiały i grubiański sposób jednak trzymała buzię na kłódkę nie chcąc sprawić problemów sobie, ani tym bardziej ojcu. Zamiast tego zajęła się oględzinami wnętrza, które sprawiało wrażenie wyjątkowo przytulnego szczególnie, że w jednej ze ścian palił się kominek roztaczając przyjemne ciepło i blask. Jej opiekun zdjął z głowy czapkę i lekko strzepał z niej nadmiar wody nim poprowadził Sanję do baru, który obsługiwał łysawy barman, w którym od razu rozpoznała czarodzieja. W tym momencie poczuła się trochę bardziej pewnie dlatego pozwoliła sobie na lekki ukłon w jego stronę, na który odpowiedział jej bezzębnym uśmiechem. Zaraz po tym mężczyźni oddali się trwającej kilka minut rozmowie, z której jednak Sanja niewiele zrozumiała. Chociaż uczyła się języka angielskiego od paru lat nie była z nim osłuchana przez co z trudem przychodziło jej nadążanie za szybką mową Brytyjczyków. Po chwili jednak stało się dla niej jasne, że to właśnie w tym miejscu spędzi kolejny miesiąc zbliżający ją do rozpoczęcia roku szkolnego. Pokój, który wynajmowała był schludny i prezentował standard, który jej odpowiadał. Jej rodzina była w przeszłości bardzo majętna jednak w ostatnich latach przez kwestie związane z polityką i bezpieczeństwem państwa utracili sporą część dobytku. Sanja miała nadzieję, że jej ojciec nie wykosztował się zbytnio na pokój dla niej jednak sam nalegał, aby przyjechała tu tak szybko. Dostała dziesięć minut spokoju kiedy mogła się odświeżyć i chwilę odpocząć nim wyruszą ponownie w celu założenia jej konta w banku. Dziewczyna zdecydowała się wykorzystać dobrze ten czas czym prędzej zrzucając z siebie ciężki od deszczu płaszcz, aby choć na chwilę uciec od jego chłodu. Uprzedzono ją, że w Wielkiej Brytani młodzi czarodzieje poniżej siedemnastego roku życia nie byli uprawnieni do używania magii poza szkołą dlatego nie mogła w tej chwili nic więcej na to poradzić. Ubrana była w sięgającą za kolano mugolską sukienkę w kolorze bordowym, ozdobioną czarnymi koronkami. Wyglądała dość elegancko, choć jej styl bardzo różnił się od tutejszych kanonów mody. Na nogach miała czarne rajstopy oraz pantofle, a gdy przejrzała się w lustrze zaczęło ono na nią krzyczeć z niewiadomego powodu. Z podręcznej torby wyjęła szczotkę i przeczesała swoje ciemnobrązowe, sięgające trochę za ramiona włosy, które po podróży w wilgotnym klimacie bardzo zmatowiały i oklapły. Nie była zadowolona ze swojego wyglądu, niejednokrotnie widziała się w lepszym stanie. Jej twarz wydawała się bledsza niż zwykle, co zapewne spowodowane było podróżą oraz chłodem jaki przywitał ją już na lotnisku. Przejechała opuszkami zmarzniętych palców po swoim policzku nie odrywając czekoladowych oczu od swojego odbicia. Naprawdę tu była, w tym obcym i nieprzyjaznym Londynie. Wszystko wokół upewniało ją w tym przeświadczeniu... od niezwykłej architektury tego miejsca, poprzez sposób w jaki zaścielono jej łóżko kończąc na dzbanku z mlekiem, który przyniesiono jej wraz z filiżanką mocnej, czarnej herbaty. Upiła niewielki łyk i skrzywiła się nieznacznie. Nie przywykła do tak mocnych herbat. Gdy do jej uszu dotarł stukot pochodzący od strony okna jej pokoju uśmiechnęła się po raz pierwszy od kilku godzin widząc za szybą swoją malutką sowę o imieniu Slava. Była wyjątkowym zwierzęciem, gdyż miała oczy różnego koloru. To co prawda zdarzało się w naturze choć zdecydowanie częściej w przypadku psów i kotów. Sanja wpuściła zwierzę do pokoju i otworzyła jego klatkę, którą przytaszczyła tu aż z lotniska wsypując do znajdującej się w środku miski trochę jedzenia. Niestety sowa nie miała ze sobą żadnego listu dla niej jednak dziewczyna wcale tego nie oczekiwała. Wręcz obawiała się, czy takie małe zwierzę da rade latać na takie odległości, by przynosić jej listy. Wątpiła w to, lecz kochała je mimo iż zdecydowanie wolało ono towarzystwo innych ptaków od niej. Pogłaskała malutką główkę sowy nie otrzymując w zamian praktycznie żadnej reakcji, jednak wbrew pozorom była ona bardzo lojalnym kompanem. W jej towarzystwie Sanja spędziła kolejnych kilka minut rozmyślając głównie nad swoją przeszłością i jej konsekwencjami dopóki nie usłyszała głośnego pukania do drzwi.
- Muszę zamknąć okno, bo się wychłodzi – szepnęła do ptaka. – Wrócę niedługo, zostań na ten czas w pokoju. – Mówiła po serbsku, a jej głos wydawał się słaby, pomimo ciszy panującej w pomieszczeniu. Nie była osobą nieśmiałą po prostu została w taki sposób wychowana. Zamknęła okno, wyglądając po raz pierwszy na ulicę, która zaczęła wypełniać się ludźmi. Z pierwszego piętra widziała wyraźnie szyldy magicznych sklepów, sekundę dłużej zatrzymała też wzrok na barwnych szatach brytyjskich czarownic. Przynajmniej wszystkie swoje zakupy szkolne załatwi w jednym miejscu. Gdy pukanie się ponowiło przybierając bardziej niecierpliwy wyraz Sanja podeszła do krzesła, na którym porzuciła swój płaszcz i ponownie go przywdziała ignorując dreszcze jakie wywołał na jej skórze. Teraz przynajmniej mogła pozostawić cały swój dobytek w pokoju, co wcale nie zmieniało faktu, że nie miała wielkiej ochoty wychodzić na zewnątrz. Chociaż przydzielony jej opiekun był wobec niej nadzwyczaj chłodny to przy tym pozostawał jedyną osobą łączącą ją jeszcze z ojczyzną i domem dlatego dziewczyna w gruncie rzeczy obawiała się momentu, w którym pozostawi ją tutaj całkowicie samą. Nie wiedziała jak sobie poradzi i czuła, że pod wieloma względami jej duch został rozbity. Była sama i to w kraju tak dalekim, że nie mogła nawet napisać do ojca z nadzieją, że jego słowa wsparcia dotrą do niej kiedy jeszcze będzie ich potrzebować. Wyczuwając przez drzwi irytację strażnika Sanja otworzyła je szybko nie dając mu możliwości, aby mógł zapukać ponownie. Posłała mu blady uśmiech. Mogli ruszać.
Data urodzenia: 13 V 1963 r.
Czystość krwi: czysta
Dom w Hogwarcie: czy mogę mieć kolor NPC/Neutralnych do czasu rozpoczęcia kolejnego roku szkolnego? jeśli nie to bardzo zależy mi na Slytherinie
Różdżka: cedr, łza cerbera, 11 i pół cala
Widok z Ain Eingarp:
Spoglądając w magiczne zwierciadło Sanja dostrzegłaby wyłącznie siebie. Przeszłaby obok niego obojętnie nieświadoma jego znaczenia, dalej szukając. Jej odbicie pozostałoby jednak nieruchome wodząc za nią wzrokiem, póki nie zniknęłaby mu z widoku.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
Sanja naukę w Hogwarcie rozpoczyna dopiero od piątego roku, gdyż wcześniej uczęszczała do Durmstrangu. Oceny miała całkiem przyzwoite, lecz została wydalona ze szkoły za atak na innego ucznia. Jej ociec napisał do wszystkich szkół na kontynencie z prośbą o przyjęcie jej, na co zgodził się jedynie Dumbledore zezwalając jej na kontynuowanie nauki w Hogwarcie od następnego roku. Odczucia Sanji oraz jej ojca na perspektywę jej wyjazdu do Wielkiej Brytanii są skrajnie różne. Podczas gdy on jest szczęśliwy, mogąc trzymać córkę poza granicami komunistycznej Jugosławi, gdzie nie byłaby bezpieczna, dziewczyna jest zdruzgotana. Ciężko jej pogodzić się z zupełnie obcą kulturą i językiem oraz z rozłąką ze swoim najlepszym przyjacielem. Jest bowiem przekonana, że taka odległość znacząco wpłynie na częstotliwość ich listów, a Ilija potrzebuje jej wsparcia dlatego nie mogą być w taki sposób rozdzieleni. Tylko ona potrafi go zaakceptować i kochać. Nie jest jednak w stanie przekonać swojego ojca, który ostatecznie stawia na swoim i wysyła ją do Londynu pod koniec czerwca, aby miała czas zaaklimatyzować się w swoim nowym otoczeniu.
Przedmioty wybrane na kolejny (V) rok nauki:
- Astronomia
- Zaklęcia i Uroki
- Numerologia
- Obrona przed Czarną Magią (w Durmstrangu miała wprowadzenie do Teorii Czarnej Magii)
- Historia Magii
- Eliksiry
- Transmutacja
- Zielarstwo
- Historia/podanie o genetykę:
Do ukończenia wieku ośmiu lat Sanja była normalną dziewczynką dorastającą u boku swoich magicznych rodziców pośród mugoli w kraju ogarniętym komunistyczną dyktaturą. Pomimo ogólnego poparcia narodu dla marszałka Tito, na bogatej rodzinie takiej jak ich odbiło się to szczególnie boleśnie gdyż utracili wiele wpływów, które patriarcha rodu odziedziczył wraz z nazwiskiem. Pomimo przeciwieństw pozostał aktywnym graczem politycznym walcząc o wolną od wpływów rosyjskich Jugosławię. Jego działania nie przypadły komuś do gustu do tego stopnia, że odbiły się boleśnie na jego najbliższej rodzinie. Gdy jego jedyny syn został znaleziony w kałuży własnej krwi Sanja zaczęła się odsuwać od rodziców obwiniając ich o to zdarzenie. Była wyjątkowo zżyta ze swoim bratem, gdyż dorastali razem odseparowani od innych dzieci. Nie było to nic nadzwyczajnego w przypadku nieletnich czarodziejów wychowywanych w mugolskiej społeczności, a czasy w jakich żyli wymagały takich poświęceń. Poza tym sama ukrywała pewne wspomnienia, które ważyły na jej dalszym życiu chociaż zostały w dużej mierze wyparte przez jej mózg na samo dno umysłu. Dziwne rzeczy zaczęły się wokół niej dziać, choć przez pierwszych kilka miesięcy nie zauważyła w tym nic niezwykłego. Słabła na kilka dni w miesiącu, by powrócić do oryginalnego stanu, by znowóż zapaść w podobny schemat kolejnego miesiąca. Później owym zdarzeniom towarzyszyć zaczęły różnego rodzaju wyjazdy w plener, których Sanja wprost nienawidziła... nie rozumiała dlaczego jej rodzice wybierają na zwiedzanie akurat czas kiedy czuje się tak słabo i nie ma na nic siły, a po tym jest jeszcze gorzej. Była jednak dzieckiem przez co wiele z tego bólu po prostu zapomniała i do niego przywykła. Nikt jej z resztą nic nie mówił, jej rodzice ledwie poruszali temat swoich dzieci i to nie tylko w jej obecności – próbowała podsłuchiwać. Czasem tylko mama płakała lecz zapytana o powód milczała obejmując swoje ostatnie dziecko. Jednak Sanja również miała przed nimi tajemnicę. Wiedziała bowiem, że jej brat żył i komunikował się z nią listownie jednak panicznie obawiał się rodziców i wierzył, że robią mu oni krzywdę. Nie pisał do niej często... z początku było to ledwie co kilka miesięcy, lecz później przybrało na częstotliwości. Jego listy były zaś okraszone łzami, strachem i bólem, pisał błagając ją o pomoc i spotkanie jednak nigdy nie zjawiał się w umówionym miejscu po to by znów nie dawać znaku życia przez dłuższy czas. Sanja zaś skupiła się na relacji z nim tak samo jak wcześniej odsuwając bardziej od rodziców oraz innych ludzi, którzy z jakiegoś powodu zaczęli go nienawidzić. W taki sposób dorosła do wieku jedenastu lat kiedy to została wysłana po raz pierwszy do Szkoły Magii w Durmstrangu. Zawsze wydawało jej się, że jej obecność wywoływała poruszenie wśród nauczycieli, którzy poświęcali jej więcej uwagi niż innym. Nie narzekała jednak na to, gdyż do tej pory żyła jak pod kloszem dzięki ciągłej opiece swoich rodziców i wszelka pomoc ze strony dorosłych była bardzo mile widziana. Była słabą, chorowitą dziewczynką dlatego było zrozumiałe, że zasługiwała na więcej. Oczywiście nie pomogło jej to znaleźć przyjaciół wśród innych uczniów jednak nie przywykła do tego dlatego sama również o taki kontakt nie zabiegała skupiając się bardziej na swojej korespondencji z bratem, która nie ustawała. Z tym że dorastając przestała myśleć o nim jak o bracie, był po prostu jej przyjacielem i powiernikiem. Tak samo jak on potrzebował jej (choć z biegiem lat coraz mniej) tak samo rosła też jej potrzeba utrzymania ich więzi, była od tego uzależniona. Choć powtarzała sobie, że wszystko to robi dla niego... potwora, którego nie zaakceptuje nikt inny i który ma tylko ją to z biegiem czasu sama stała się tą osobą, która potrzebowała jego. Lub też zawsze tak było lecz dopiero teraz zaczęła to sobie uzmysławiać. Pod koniec trzeciego roku zaczęła nabierać podejrzeń, że Ilija mógł przyjechać razem z nią do Durmstrangu, jednak skończył się rok szkolny nim była w stanie dobrze zbadać tą możliwość. W tym czasie komunikowała się z nim już regularnie conajmniej raz w miesiącu... czasem więcej, zjawiał się po prostu kiedy go potrzebowała. Nie był już przestraszonym chłopcem kwilącym o jej wparcie i opiekę, stał się niezależny i trochę arogancki często dając jej rady jak ma postępować nawet wbrew jej własnym przekonaniom. Często go słuchała, choć jego metody wydawały jej się dość śmiałe, a czasem nawet agresywne. Pozwoliły jej uwolnić się od szykan kolegów i koleżanek z klasy jednak przy tym narobiły jej kilku wrogów, z czego powagi nie do końca zdawała sobie sprawę. Gdy pod koniec wakacji umarła jej matka, Sanja pozwoliła sobie załamać się po jej pogrzebie i poszła spać upojona eliksirem nasennym. List, który następnego dnia przyniosła jej sowa był dokładnie tym czego w tamtej chwili potrzebowała, choć pragnęła mieć Ilije obok siebie nauczyła się akceptować jego obawy przed spotkaniem i decyzję, by to odwlekać. Przepraszając ją za swój brak obecności obiecał jej, że nie pozostawi jej nigdy samej i że będą razem do końca życia. Niczego nie pragnęła bardziej i czuła, że mając kogoś takiego jak on po swojej stronie, zawsze ją wspierającego jest w stanie przeżyć wszystko. Dało jej to dodatkową pewność siebie, gdy we wrześniu wróciła do szkoły na swój czwarty rok nauki. I wydawać by się mogło, że wszystko powinno być jak kiedyś... niestety niechęć innych uczniów do niej przetrwała przerwę wakacyjną i tylko wzmogła w reakcji na jej nowo powstałe zuchwalstwo. Zaczęto przywiązywać do niej większą wagę szczególnie, że nie była już dzieckiem i jej rówieśnicy nie zwykli chodzić już spać zaraz po kolacji. Po kilku miesiącach dostrzeżono jej nocne eskapady, a w czasie kiedy ona przygotowywała się do egzaminów świątecznych kilka innych osób obmyślało plan śledzenia jej aż do pobliskiego lasu, gdzie znikała. Oczywiście był to Ilija, który nie miał dla obcych tyle życzliwości, co jego dwóga połówka. To z resztą nie miało już później takiego znaczenia, gdyż wszystko potoczyło się bez świadomego udziału któregokolwiek z nich. Podczas pełni zwieńczającej przerwę Wielkanocną zginął uczeń i dwoje innych zostało rannych, a Sanja została dyscyplinarnie wyrzucona ze szkoły biorąc na siebie całą winę za przewinienia brata. Czuła się w obowiązku chronić go nawet za cenę własnego szczęścia, a to co się stało jedynie upewniło ją w przekonaniu, że jest jedyną osobą, która jest w stanie go zaakceptować. Pragnęła kontynuować swoją magiczną edukację w rodzinnym domu gdzie oboje byliby bezpieczni...
Przykładowy Post:
Londyn przywitał ją deszczowo i pochmurnie, pogoda zdawała się odzwierciedlać jej wewnętrzny stan ducha. Tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy wyruszała do Durmstrangu nie było z nią ojca, a jedynie przedstawiciel władz mający zapewnić jej bezpieczną podróż na wyspy. Ze względu na jej młody wiek i spory dystans do przebycia zdecydowano się skorzystać z mugolskiego środka transportu i Sanja mogła się przekonać, że istnieje coś jeszcze gorszego od mioteł. Zadrżała pod swoim płaszczem... był koniec czerwca jednak przybyli tak wcześnie rano, że na dworze nadal było jeszcze ciemno. Kto wie, może za parę godzin pogoda się poprawi, a ten ponury Londyn zacznie jej przypominać ukochany Belgrad? Urzędnik poprowadził ją przez opustoszałą jeszcze ulicę w nieznanym jej kierunku narzucając dość szybkie tempo. Szli dobre dwadzieścia minut ignorując zwalniające na ich widok taksówki, a podróż dłużyła jej się tym bardziej, że sama musiała zająć się swoim bagażem uważając przy tym, by nie zostać w tyle i się nie zgubić. Gdy dotarli do dość obskurnego jeśli porównać z nowoczesnym otoczeniem pubu, urzędnik obejrzał się po nielicznych przechodniach po czym wciągnął ją dość szybko i niespodziewanie do środka. Nie przywykła do bycia dotykaną w tak śmiały i grubiański sposób jednak trzymała buzię na kłódkę nie chcąc sprawić problemów sobie, ani tym bardziej ojcu. Zamiast tego zajęła się oględzinami wnętrza, które sprawiało wrażenie wyjątkowo przytulnego szczególnie, że w jednej ze ścian palił się kominek roztaczając przyjemne ciepło i blask. Jej opiekun zdjął z głowy czapkę i lekko strzepał z niej nadmiar wody nim poprowadził Sanję do baru, który obsługiwał łysawy barman, w którym od razu rozpoznała czarodzieja. W tym momencie poczuła się trochę bardziej pewnie dlatego pozwoliła sobie na lekki ukłon w jego stronę, na który odpowiedział jej bezzębnym uśmiechem. Zaraz po tym mężczyźni oddali się trwającej kilka minut rozmowie, z której jednak Sanja niewiele zrozumiała. Chociaż uczyła się języka angielskiego od paru lat nie była z nim osłuchana przez co z trudem przychodziło jej nadążanie za szybką mową Brytyjczyków. Po chwili jednak stało się dla niej jasne, że to właśnie w tym miejscu spędzi kolejny miesiąc zbliżający ją do rozpoczęcia roku szkolnego. Pokój, który wynajmowała był schludny i prezentował standard, który jej odpowiadał. Jej rodzina była w przeszłości bardzo majętna jednak w ostatnich latach przez kwestie związane z polityką i bezpieczeństwem państwa utracili sporą część dobytku. Sanja miała nadzieję, że jej ojciec nie wykosztował się zbytnio na pokój dla niej jednak sam nalegał, aby przyjechała tu tak szybko. Dostała dziesięć minut spokoju kiedy mogła się odświeżyć i chwilę odpocząć nim wyruszą ponownie w celu założenia jej konta w banku. Dziewczyna zdecydowała się wykorzystać dobrze ten czas czym prędzej zrzucając z siebie ciężki od deszczu płaszcz, aby choć na chwilę uciec od jego chłodu. Uprzedzono ją, że w Wielkiej Brytani młodzi czarodzieje poniżej siedemnastego roku życia nie byli uprawnieni do używania magii poza szkołą dlatego nie mogła w tej chwili nic więcej na to poradzić. Ubrana była w sięgającą za kolano mugolską sukienkę w kolorze bordowym, ozdobioną czarnymi koronkami. Wyglądała dość elegancko, choć jej styl bardzo różnił się od tutejszych kanonów mody. Na nogach miała czarne rajstopy oraz pantofle, a gdy przejrzała się w lustrze zaczęło ono na nią krzyczeć z niewiadomego powodu. Z podręcznej torby wyjęła szczotkę i przeczesała swoje ciemnobrązowe, sięgające trochę za ramiona włosy, które po podróży w wilgotnym klimacie bardzo zmatowiały i oklapły. Nie była zadowolona ze swojego wyglądu, niejednokrotnie widziała się w lepszym stanie. Jej twarz wydawała się bledsza niż zwykle, co zapewne spowodowane było podróżą oraz chłodem jaki przywitał ją już na lotnisku. Przejechała opuszkami zmarzniętych palców po swoim policzku nie odrywając czekoladowych oczu od swojego odbicia. Naprawdę tu była, w tym obcym i nieprzyjaznym Londynie. Wszystko wokół upewniało ją w tym przeświadczeniu... od niezwykłej architektury tego miejsca, poprzez sposób w jaki zaścielono jej łóżko kończąc na dzbanku z mlekiem, który przyniesiono jej wraz z filiżanką mocnej, czarnej herbaty. Upiła niewielki łyk i skrzywiła się nieznacznie. Nie przywykła do tak mocnych herbat. Gdy do jej uszu dotarł stukot pochodzący od strony okna jej pokoju uśmiechnęła się po raz pierwszy od kilku godzin widząc za szybą swoją malutką sowę o imieniu Slava. Była wyjątkowym zwierzęciem, gdyż miała oczy różnego koloru. To co prawda zdarzało się w naturze choć zdecydowanie częściej w przypadku psów i kotów. Sanja wpuściła zwierzę do pokoju i otworzyła jego klatkę, którą przytaszczyła tu aż z lotniska wsypując do znajdującej się w środku miski trochę jedzenia. Niestety sowa nie miała ze sobą żadnego listu dla niej jednak dziewczyna wcale tego nie oczekiwała. Wręcz obawiała się, czy takie małe zwierzę da rade latać na takie odległości, by przynosić jej listy. Wątpiła w to, lecz kochała je mimo iż zdecydowanie wolało ono towarzystwo innych ptaków od niej. Pogłaskała malutką główkę sowy nie otrzymując w zamian praktycznie żadnej reakcji, jednak wbrew pozorom była ona bardzo lojalnym kompanem. W jej towarzystwie Sanja spędziła kolejnych kilka minut rozmyślając głównie nad swoją przeszłością i jej konsekwencjami dopóki nie usłyszała głośnego pukania do drzwi.
- Muszę zamknąć okno, bo się wychłodzi – szepnęła do ptaka. – Wrócę niedługo, zostań na ten czas w pokoju. – Mówiła po serbsku, a jej głos wydawał się słaby, pomimo ciszy panującej w pomieszczeniu. Nie była osobą nieśmiałą po prostu została w taki sposób wychowana. Zamknęła okno, wyglądając po raz pierwszy na ulicę, która zaczęła wypełniać się ludźmi. Z pierwszego piętra widziała wyraźnie szyldy magicznych sklepów, sekundę dłużej zatrzymała też wzrok na barwnych szatach brytyjskich czarownic. Przynajmniej wszystkie swoje zakupy szkolne załatwi w jednym miejscu. Gdy pukanie się ponowiło przybierając bardziej niecierpliwy wyraz Sanja podeszła do krzesła, na którym porzuciła swój płaszcz i ponownie go przywdziała ignorując dreszcze jakie wywołał na jej skórze. Teraz przynajmniej mogła pozostawić cały swój dobytek w pokoju, co wcale nie zmieniało faktu, że nie miała wielkiej ochoty wychodzić na zewnątrz. Chociaż przydzielony jej opiekun był wobec niej nadzwyczaj chłodny to przy tym pozostawał jedyną osobą łączącą ją jeszcze z ojczyzną i domem dlatego dziewczyna w gruncie rzeczy obawiała się momentu, w którym pozostawi ją tutaj całkowicie samą. Nie wiedziała jak sobie poradzi i czuła, że pod wieloma względami jej duch został rozbity. Była sama i to w kraju tak dalekim, że nie mogła nawet napisać do ojca z nadzieją, że jego słowa wsparcia dotrą do niej kiedy jeszcze będzie ich potrzebować. Wyczuwając przez drzwi irytację strażnika Sanja otworzyła je szybko nie dając mu możliwości, aby mógł zapukać ponownie. Posłała mu blady uśmiech. Mogli ruszać.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach