Strona 1 z 2 • 1, 2
- Mistrz Labiryntu
Bank Gringotta
Wto Wrz 03, 2013 9:03 pm
„Wejdź tu, przybyszu, lecz pomnij na los,
Tych, którzy dybią na cudzy trzos.
Bo ci, którzy biorą, co nie jest ich,
Wnet pożałują żądz niskich swych.
Więc jeśli wchodzisz, by zwiedzić loch
I wykraść złoto, obrócisz się w proch.
Złodzieju, strzeż się, usłyszałeś dzwon
Co ci zwiastuje pewny,szybki zgon.
Jeśli zagarniesz cudzy trzos
Znajdziesz nie złoto, lecz marny los. ”
—cytat, wygrawerowany na drzwiach.
Bank czarodziei, znajdujący się na ulicy Pokątnej. Pieczę nad nim sprawują gobliny.
Tych, którzy dybią na cudzy trzos.
Bo ci, którzy biorą, co nie jest ich,
Wnet pożałują żądz niskich swych.
Więc jeśli wchodzisz, by zwiedzić loch
I wykraść złoto, obrócisz się w proch.
Złodzieju, strzeż się, usłyszałeś dzwon
Co ci zwiastuje pewny,szybki zgon.
Jeśli zagarniesz cudzy trzos
Znajdziesz nie złoto, lecz marny los. ”
—cytat, wygrawerowany na drzwiach.
Bank czarodziei, znajdujący się na ulicy Pokątnej. Pieczę nad nim sprawują gobliny.
- Mistrz Gry
Re: Bank Gringotta
Sro Cze 10, 2015 6:38 pm
Ledwo co ukończyłaś Hogwart, a już dałaś się wciągnąć w ten cały dorosły świat, który wciąż pędził do przodu i pędził i tak cały czas! W Proroku Codziennym każdego dnia pojawiały się coraz to nowsze doniesienia ze świata na temat obecnej sytuacji czarodziejów, o tym, co dzieje się w Hogwarcie i o dekretach Ministra Magii, który najwyraźniej nie próżnował. Nie było to może zbyt fascynujące, ale zdecydowanie wypadało, żeby być na bieżąco. I gdy tak sobie siedziałaś nad gazetą i piłaś kolejny kubek kawy, przez okno wleciała sowa, która opuściła na stół list i zanim się spostrzegłaś, opuściła pomieszczenie. Sięgnęłaś więc po kopertkę, którą natychmiast otworzyłaś i przeczytałaś - z niej dowiedziałaś się, że jesteś niezwłocznie proszona do banku Gringotta. Nie były podane żadne szczegóły; znajdował się jedynie zamczysty podpis jednego z goblinów, które tam pracowały. Szybko się więc przebrałaś i ruszyłaś na ulicę Pokątną, a już chwilę później znalazłaś się w środku potężnego budynku, w którym przechowywane było czarodziejskie złoto. Gobliny krzątały się po holu, jak szalone, na wszystkich biurkach piętrzyły się góry papierów, a gdzieś z boku znajdowała się spora kolejka czarodziejów, którzy musieli czekać na przyjęcie.
- Niech pani się ruszy, bo toruje pani przejście – burknął niezbyt grzecznie w Twoją stronę jeden z goblinów, a Ty musiałaś zadecydować o tym, czy się ruszysz, czy też postanowisz zrobić coś innego.
[No to tak. Tu zaczyna się Twoja przygoda; to jest wstęp, z którego musisz skorzystać. Podpowiadać Ci nie będę, co dalej – wszystko jest w Twoich rękach. Zależności od tego, jak zareagujesz, co powiesz i jak pokierujesz swoją postacią, tak potoczą się Twoje dalsze losy. Powodzenia!]
- Niech pani się ruszy, bo toruje pani przejście – burknął niezbyt grzecznie w Twoją stronę jeden z goblinów, a Ty musiałaś zadecydować o tym, czy się ruszysz, czy też postanowisz zrobić coś innego.
[No to tak. Tu zaczyna się Twoja przygoda; to jest wstęp, z którego musisz skorzystać. Podpowiadać Ci nie będę, co dalej – wszystko jest w Twoich rękach. Zależności od tego, jak zareagujesz, co powiesz i jak pokierujesz swoją postacią, tak potoczą się Twoje dalsze losy. Powodzenia!]
- Octavia Wels
Re: Bank Gringotta
Czw Cze 11, 2015 5:48 pm
Sporo czasu zabrało Octavii odnalezienie się we współczesnym świecie, tak innym od tego, z którego właśnie powróciła. Anglia wydała się być zupełnie inna, niż do tej pory pamiętała, jakaś taka mniej beztroska, mroczniejsza i... O wiele bardziej deszczowa. Nie minął tydzień, od kiedy Octavia siedziała w Dziurawym Kotle, cała okurzona i minimalnie nieszczęśliwa, bez miejsca do spania i pomysłu na siebie poza pracą, która czekała na nią z otwartymi ramionami. I chyba tylko to trzymało ją w miejscu przed zrobieniem czegoś głupiego. Czuła, że musi udać się do Hogwartu i porozmawiać z siostrą, ale nie potrafiła się na to zdobyć. Jeszcze nie przygotowała przemowy. Beztroskie życie Avi nie przewidywało trudnych momentów, toteż nie wiedziała, jak się ma za to zabrać.
Prorok codzienny był nieco przerażający. Gdyby była pięć lat młodsza, z całą pewnością rzuciłaby go w kąt i zajęła się czytaniem Czarownicy czy innego mniej ambitnego pisemka po to, by zabić czas. Teraz czuła na sobie obowiązek, by się orientować. By mieć o czym rozmawiać z ludźmi randomo napotkanymi po drodze. By mieć coś, co w końcu zanudzi ją na śmierć.
List z Gringotta przyjęła z delikatnym zdziwieniem, ale nie próżnowała w wybieraniu się by sprawdzić, o co chodzi. W miarę jak zbliżała się do budynku oczy jej rosły i rosły. Każdy słyszał wzmiankę o tym, że w Gringocie są smoki. Nikt nie wiedział jakie, jak stare, jaka rasa i czy to w ogóle prawda, ale była to dość fascynująca perspektywa. Zwłaszcza, że pewnie niewiele osób miało to szczęście je widzieć.
Rozglądała się po wnętrzu, zastanawiając przez moment, który z Goblinów wygląda na najmniej zajętego, ale najwidoczniej odpowiedni sam wpadł w jej ręce. Niewzruszona jego niezbyt przyjemnym tonem Octavia uśmiechnęła się szeroko. Podręcznikowo znała raczej szorstką naturę tych stworzeń i nie przejmowała się tym, czy było to grzeczne czy niegrzeczne.
- Przepraszam – powiedziała lekko, ale zanim tamten zdążył odejść złapała go delikatnie za ramię. – Dostałam wezwanie, żeby zjawić się tu jak najszybciej. Octavia Wels – przedstawiła się, podając liścik o wiele mniejszemu od niej pracownikowi banku.
Prorok codzienny był nieco przerażający. Gdyby była pięć lat młodsza, z całą pewnością rzuciłaby go w kąt i zajęła się czytaniem Czarownicy czy innego mniej ambitnego pisemka po to, by zabić czas. Teraz czuła na sobie obowiązek, by się orientować. By mieć o czym rozmawiać z ludźmi randomo napotkanymi po drodze. By mieć coś, co w końcu zanudzi ją na śmierć.
List z Gringotta przyjęła z delikatnym zdziwieniem, ale nie próżnowała w wybieraniu się by sprawdzić, o co chodzi. W miarę jak zbliżała się do budynku oczy jej rosły i rosły. Każdy słyszał wzmiankę o tym, że w Gringocie są smoki. Nikt nie wiedział jakie, jak stare, jaka rasa i czy to w ogóle prawda, ale była to dość fascynująca perspektywa. Zwłaszcza, że pewnie niewiele osób miało to szczęście je widzieć.
Rozglądała się po wnętrzu, zastanawiając przez moment, który z Goblinów wygląda na najmniej zajętego, ale najwidoczniej odpowiedni sam wpadł w jej ręce. Niewzruszona jego niezbyt przyjemnym tonem Octavia uśmiechnęła się szeroko. Podręcznikowo znała raczej szorstką naturę tych stworzeń i nie przejmowała się tym, czy było to grzeczne czy niegrzeczne.
- Przepraszam – powiedziała lekko, ale zanim tamten zdążył odejść złapała go delikatnie za ramię. – Dostałam wezwanie, żeby zjawić się tu jak najszybciej. Octavia Wels – przedstawiła się, podając liścik o wiele mniejszemu od niej pracownikowi banku.
- Mistrz Gry
Re: Bank Gringotta
Pią Cze 12, 2015 7:01 pm
A i owszem, zmieniło się w Anglii sporo ostatnimi czasy - zapewne wpływ miały na to, że wszystkie zniknięcia, ataki, morderstwa, coraz większe poparcie Tego - Którego - Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać...co tu dużo mówić, wszystko wskazywało na to, że powoli świat czarodziejów szykuje się do wojny. Chociaż, czy znajdzie się opozycja dla czarnoksiężnika o którym coraz więcej mówiły gazety?
I jeszcze te zamieszanie z wampirami i wilkołakami...aż na myśl przyszła Ci Twoja siostrzyczka, która nadal uczęszczała do Hogwartu. Dawno już nie miałaś z nim kontaktu. Czarodziejska gazeta nie poprawiała Twojego samopoczucia, a Twoje dorosłe i odpowiedzialne życie sprawiało, że zaczynałaś tęsknić za tym, co było kiedyś - kiedy nie musiałaś się martwić, aż tyloma rzeczami.
Plotki o smokach w Banku Gringotta krążyły od wielu lat i krążyć będą, aż znajdzie się ktoś, kto zdoła to potwierdzić...choć, czy gobliny będą skłonne by dopuścić jakiegokolwiek czarodzieja do takich sekretów? Raczej wątpliwe. Być może wśród czystokrwistych, starych, czarodziejskich rodów były osoby, które mogłyby odpowiedzieć na te pytanie. Mogły, ale nie musiały.
Rozglądałaś się więc z zainteresowaniem po wnętrzu gmachu, w jakim się znalazłaś. Gdy wpadł na Ciebie jeden z goblinów, kilku czarodziejów z kolejki spojrzało w Waszą stronę, podejrzliwie sprawdzając, czy przypadkiem nie złamałaś jednej z zasad odnośnie tego, kto powinien być, jako pierwszy obsłużony i wysłuchany. Trytek - bo tak brzmiało jego imię - zatrzymał się, rzucając Ci wrogie spojrzenie i krzywiąc się z niezadowolenia, że śmiesz zajmować jego cenny czas. Już chciał Ci jakoś zgryźliwie odpowiedzieć, ale podałaś mu liścik, który niechętnie pochwycił swoimi długimi palcami i szybko przeczytał. Jego oczy zapłonęły dziwnym blaskiem.
- Octavia...Wels... - powtórzył niezwykle wolno Twoje imię i nazwisko, po czym na twarzy stworzenia wykwitł złośliwy uśmieszek. - Proszę ustawić się w kolejce, może ktoś przyjdzie po panią, może i nie...
I ruszył dalej, nie oddając Ci nawet Twojego liściku. Co więc teraz...? Ustawisz się posłusznie w tej długiej kolejce, a może też zrobisz coś innego?
Po Trytku jednak "coś" zostało. Oprócz srebrnego sykla, z jego kieszeni wypadł pewien tajemniczo wyglądający pergamin. Sięgniesz po niego, czy też raczej nie zwrócisz na niego żadnej uwagi i skierujesz się w stronę czekających czarodziejów, tak jak Ci to zalecił goblin?
I jeszcze te zamieszanie z wampirami i wilkołakami...aż na myśl przyszła Ci Twoja siostrzyczka, która nadal uczęszczała do Hogwartu. Dawno już nie miałaś z nim kontaktu. Czarodziejska gazeta nie poprawiała Twojego samopoczucia, a Twoje dorosłe i odpowiedzialne życie sprawiało, że zaczynałaś tęsknić za tym, co było kiedyś - kiedy nie musiałaś się martwić, aż tyloma rzeczami.
Plotki o smokach w Banku Gringotta krążyły od wielu lat i krążyć będą, aż znajdzie się ktoś, kto zdoła to potwierdzić...choć, czy gobliny będą skłonne by dopuścić jakiegokolwiek czarodzieja do takich sekretów? Raczej wątpliwe. Być może wśród czystokrwistych, starych, czarodziejskich rodów były osoby, które mogłyby odpowiedzieć na te pytanie. Mogły, ale nie musiały.
Rozglądałaś się więc z zainteresowaniem po wnętrzu gmachu, w jakim się znalazłaś. Gdy wpadł na Ciebie jeden z goblinów, kilku czarodziejów z kolejki spojrzało w Waszą stronę, podejrzliwie sprawdzając, czy przypadkiem nie złamałaś jednej z zasad odnośnie tego, kto powinien być, jako pierwszy obsłużony i wysłuchany. Trytek - bo tak brzmiało jego imię - zatrzymał się, rzucając Ci wrogie spojrzenie i krzywiąc się z niezadowolenia, że śmiesz zajmować jego cenny czas. Już chciał Ci jakoś zgryźliwie odpowiedzieć, ale podałaś mu liścik, który niechętnie pochwycił swoimi długimi palcami i szybko przeczytał. Jego oczy zapłonęły dziwnym blaskiem.
- Octavia...Wels... - powtórzył niezwykle wolno Twoje imię i nazwisko, po czym na twarzy stworzenia wykwitł złośliwy uśmieszek. - Proszę ustawić się w kolejce, może ktoś przyjdzie po panią, może i nie...
I ruszył dalej, nie oddając Ci nawet Twojego liściku. Co więc teraz...? Ustawisz się posłusznie w tej długiej kolejce, a może też zrobisz coś innego?
Po Trytku jednak "coś" zostało. Oprócz srebrnego sykla, z jego kieszeni wypadł pewien tajemniczo wyglądający pergamin. Sięgniesz po niego, czy też raczej nie zwrócisz na niego żadnej uwagi i skierujesz się w stronę czekających czarodziejów, tak jak Ci to zalecił goblin?
- Alastor Szalonooki Moody
Re: Bank Gringotta
Pon Cze 15, 2015 8:43 am
Przeczucie. Niekiedy złudna rzecz, lecz w tej chwili Alastor nie potrafił się jej oprzeć. Oczywiście z jego tradycyjną dozą ostrożności dotarł do tego miejsca skuszony dziwnymi głosami dobiegającymi z banku.
Po co tu wszedł? Jeszcze nie wiedział, ale odnosił wrażenie, że niedługo się dowie. Póki co stoi w miarę dyskretnie przy wejściu do Banku i obserwuje swoim magicznym okiem sytuację, która sprawiła, że pojawił się tutaj niczym ryba biorąca przynętę, ale nawet tutaj, w jednym z najbezpieczniejszych miejsc nie da się zaskoczyć. Liczy się z tym, że w każdej chwili może się wydarzyć jakaś potyczka. Nawet tutaj...
Niestety może to było skrajne... To postrzeganie praktycznie wszędzie i w większości potencjalnego zagrożenia. To podejście sprawiało, że coś go może ominąć, lecz swój czas miał. Przeżył krótkie, choć wspaniałe lata ze swoją żoną... Szkoda, że jej tu nie ma... W tej chwili niewiele ma do stracenia... Pozostaje ta praca, członkostwo w Zakonie Feniksa i nadzieja na lepsze jutro, a w tym wszystkim nieugięta wola.
Czy na kogoś konkretnego spoglądał? Nie. Być może ktoś się nim zainteresuje, ale w tej chwili aż tak o tym nie myśli, najpierw chce zaspokoić swoją tak bardzo ludzką ciekawość i rozwikłać tajemnicę tych głosów, które słyszał na ulicy.
Oczywiście list gończy schował w odmętach swojej skórzanej kurtki.
Na Ciebie przyjdzie czas, Black.
Pomyślał sobie i skupił się na banku. Co z tego, że pojawił się list gończy, jak wiedział, że gdzieś się Bella ukrywa. Byłoby idiotyzmem ujawnianie się z tym listem gończym przecież. Skoro ona się ukrywa, to on ma czas i może odkryje coś jeszcze ciekawszego, kto wie?
Po co tu wszedł? Jeszcze nie wiedział, ale odnosił wrażenie, że niedługo się dowie. Póki co stoi w miarę dyskretnie przy wejściu do Banku i obserwuje swoim magicznym okiem sytuację, która sprawiła, że pojawił się tutaj niczym ryba biorąca przynętę, ale nawet tutaj, w jednym z najbezpieczniejszych miejsc nie da się zaskoczyć. Liczy się z tym, że w każdej chwili może się wydarzyć jakaś potyczka. Nawet tutaj...
Niestety może to było skrajne... To postrzeganie praktycznie wszędzie i w większości potencjalnego zagrożenia. To podejście sprawiało, że coś go może ominąć, lecz swój czas miał. Przeżył krótkie, choć wspaniałe lata ze swoją żoną... Szkoda, że jej tu nie ma... W tej chwili niewiele ma do stracenia... Pozostaje ta praca, członkostwo w Zakonie Feniksa i nadzieja na lepsze jutro, a w tym wszystkim nieugięta wola.
Czy na kogoś konkretnego spoglądał? Nie. Być może ktoś się nim zainteresuje, ale w tej chwili aż tak o tym nie myśli, najpierw chce zaspokoić swoją tak bardzo ludzką ciekawość i rozwikłać tajemnicę tych głosów, które słyszał na ulicy.
Oczywiście list gończy schował w odmętach swojej skórzanej kurtki.
Na Ciebie przyjdzie czas, Black.
Pomyślał sobie i skupił się na banku. Co z tego, że pojawił się list gończy, jak wiedział, że gdzieś się Bella ukrywa. Byłoby idiotyzmem ujawnianie się z tym listem gończym przecież. Skoro ona się ukrywa, to on ma czas i może odkryje coś jeszcze ciekawszego, kto wie?
- Mistrz Gry
Re: Bank Gringotta
Czw Cze 18, 2015 2:18 am
Właściwie przy banku, jeśli mielibyśmy być dokładni. Kilku wzburzonych czarodziejów wyrażało dość głośno swoje opinie, po czym zaczęło zmierzać w stronę z której przyszedłeś. Zdołałeś wyłapać coś o nadętych goblinach, dziwnych zamieszkach i niebotycznie długiej kolejce do czegoś. Stanąłeś więc przy potężnym gmachu i zacząłeś się rozglądać, próbując coś ustalić; co konkretnie, sam nie wiedziałeś. Cała sprawa śmierdziała Ci na kilometr...ta rozmowa tylko Cię w tym upewniła. Na ulicy Pokątnej nie działo się najlepiej, o nie. Parę osób, które stały również pod bankiem, spojrzało na Ciebie dyskretnie, a ich rozmowy ucichły. Raczej nikt nie miał zamiaru się tutaj pojedynkować, nawet pomimo ogólnego wzburzenia. Żaden nie zatrzymywał na dłużej swojego spojrzenia, obawiając się, że Twoje magiczne oko od razu to wyśledzi. Miałeś co prawda list gończy - jeden z wielu, które były porozwieszane w wielu miejscach Anglii - ale nie mogłeś się spodziewać Bellatrix Black w takim miejscu. Nie była przecież, aż tak szalona; zachowała część starej siebie, zwłaszcza że jej pobyt w Azkabanie nie był wcale taki długi. Nagle drzwi banku otworzyły się, a kilku czarodziejów i z dwóch goblinów wyprowadziło jakiegoś mężczyznę.
- P-puście mnie! Jak ś-śmiecie! Nie-e-e wiecie kim jestem! Wy wstrętne...! - I nie zdążył dokończyć, bo wylądował twarzą na ziemi.
- Jesteś parszywym złodziejem i nie masz już tu wstępu! - Powiedział pogardliwie jeden z goblinów, po czym cała grupka zniknęła w budynku. Wygrawerowany na potężnych drzwiach wierszyk zalśnił złowieszczo. Tajemniczy mężczyzna podniósł się po chwili, przeklął szpetnie, rzucił Ci nieprzyjazne spojrzenie i ruszył w swoją stronę. Mogłeś albo iść za nim, albo też raczej wejść do banku i porozmawiać z ludźmi i z goblinami...
Lub po prostu zawrócić.
- P-puście mnie! Jak ś-śmiecie! Nie-e-e wiecie kim jestem! Wy wstrętne...! - I nie zdążył dokończyć, bo wylądował twarzą na ziemi.
- Jesteś parszywym złodziejem i nie masz już tu wstępu! - Powiedział pogardliwie jeden z goblinów, po czym cała grupka zniknęła w budynku. Wygrawerowany na potężnych drzwiach wierszyk zalśnił złowieszczo. Tajemniczy mężczyzna podniósł się po chwili, przeklął szpetnie, rzucił Ci nieprzyjazne spojrzenie i ruszył w swoją stronę. Mogłeś albo iść za nim, albo też raczej wejść do banku i porozmawiać z ludźmi i z goblinami...
Lub po prostu zawrócić.
- Mistrz Gry
Re: Bank Gringotta
Pią Lip 10, 2015 1:31 pm
Na odpis czekam 4 dni. Po ich upływie, edytuję posta i zakańczam Wasz mini - event, jeśli mi nie odpiszecie.
- Alastor Szalonooki Moody
Re: Bank Gringotta
Sro Lip 15, 2015 7:14 am
Robiło się ciekawe, bez wątpienia. Dużo było dookoła potencjalnych osób, które mogłyby mieć coś na sumieniu. Pozostaje tak naprawdę w tym momencie kwestia wyboru, za kim podążyć. Wybór wbrew pozorom był trudny, bo można było pośledzić wyrzuconych czarodziejów i być może dowiedzieć się czegoś ciekawego, albo spróbować przekonać goblina do gadania, co... może być wyzwaniem.
Mimo wszystko po chwili zastanowienia Alastor obejrzał się za siebie jeszcze upewniając się, że czarodzieje przy wejściu nie odwalą czegoś i jeśli pójdą sobie czysto, to wejdzie do środka i postanowi poszukać znajomej twarzy... Coś tu jest nie tak, trzeba tylko teraz się dowiedzieć, co konkretnie. Myśli pozostają niewzruszone, a koncentracja na najwyższym poziomie. Szukamy igły, lecz nie wiadomo, gdzie...
Awanturników nigdy nie zabraknie...
Westchnął w myślach i ze spokojnym wyrazem twarzy szukał kogoś znajomego albo czegoś szczególnego.
Przeczucia nie zawsze miał dobrze, jednak to właśnie przeczucie pokierowało go tutaj i być może tym razem się nie zawiedzie?
Mimo wszystko po chwili zastanowienia Alastor obejrzał się za siebie jeszcze upewniając się, że czarodzieje przy wejściu nie odwalą czegoś i jeśli pójdą sobie czysto, to wejdzie do środka i postanowi poszukać znajomej twarzy... Coś tu jest nie tak, trzeba tylko teraz się dowiedzieć, co konkretnie. Myśli pozostają niewzruszone, a koncentracja na najwyższym poziomie. Szukamy igły, lecz nie wiadomo, gdzie...
Awanturników nigdy nie zabraknie...
Westchnął w myślach i ze spokojnym wyrazem twarzy szukał kogoś znajomego albo czegoś szczególnego.
Przeczucia nie zawsze miał dobrze, jednak to właśnie przeczucie pokierowało go tutaj i być może tym razem się nie zawiedzie?
- Mistrz Gry
Re: Bank Gringotta
Sob Lip 18, 2015 1:58 am
Gdybyś każdego miał rozliczać z tego, co ma na sumieniu, to z pewnością nie starczyłoby Ci czasu na nic innego! Więc, czy było warto, aż tak się tym zajmować...? Musiałeś działać i to konkretnie! Każda sekunda była w cenie. Więc w jaką stronę zmierzysz? Co wybierzesz? Tylko jeden czarodziej został wyrzucony, a przy tym nazwany złodziejem. Słusznie, czy nie...z goblinami nie należało dyskutować i on również to wiedział, dlatego właśnie zmierzał w jedną z ciemnych uliczek. Słońce zresztą schodziło coraz niżej i niżej - zapewne to kwestia z dwóch godzin, zanim całkowicie zrobi się ciemno. Wszystko na dobrą sprawę było wiecznym wyzwaniem; musiałeś przecież o tym wiedzieć. Rozglądałeś się i rozglądałeś, a kilku czarodziejów zdołało w tym czasie opuścić gmach banku, rzucając Ci krótkie, pełne zainteresowania spojrzenia - Twoje magiczne oko skutecznie przyciągało uwagę, a jakże! Stałeś więc sobie na zewnątrz, czekając...nie wiadomo właściwie na co. Tamtego czarodzieja nie było już widać, grupka, którą wcześniej mijałeś i która tak głośno rozprawiała o tym, co się dzieje w banku, również zniknęła z Twojego pola widzenia. Coraz więcej ludzi, którzy stali pod budynkiem, zaczęło się oddalać w swoje strony - jedni szli do Dziurawego Kotła, drudzy wchodzili do Gringotta, a trzeci po prostu wybierali jakieś nietypowe ścieżki, które prowadziły nie wiadomo gdzie. Było spokojnie, słońce jeszcze świeciło, nic nie było zbytnio słychać, A Ty...właśnie. Co Ty właściwie zamierzałeś? W końcu stałeś już wystarczająco długo w jednym miejscu. Może pora to zmienić?
I zmieniłeś. Postanowiłeś zawrócić i udałeś się do Dziurawego Kotła, a stamtąd teleportowałeś się do Ministerstwa Magii. Zaś Octavia po jakimś czasie opuściła bank Gringotta.
[z/t x2]
Czas minął. Z przykrością kończę mini - event dla Alastora i Octavii - która odeszła. Niestety. Karą dla Alastora będzie to, że wszystko mu przepada. Może jedynie wpisać sobie fasolki za sesję. Nie dostałem też żadnej informacji odnośnie tego, co się konkretnie dzieje.
I zmieniłeś. Postanowiłeś zawrócić i udałeś się do Dziurawego Kotła, a stamtąd teleportowałeś się do Ministerstwa Magii. Zaś Octavia po jakimś czasie opuściła bank Gringotta.
[z/t x2]
Czas minął. Z przykrością kończę mini - event dla Alastora i Octavii - która odeszła. Niestety. Karą dla Alastora będzie to, że wszystko mu przepada. Może jedynie wpisać sobie fasolki za sesję. Nie dostałem też żadnej informacji odnośnie tego, co się konkretnie dzieje.
- Julie Blishwick
Re: Bank Gringotta
Czw Sie 17, 2017 5:03 pm
Ledwo poradziła sobie z dotarciem do banku ze swoimi tobołami. Gdzieś po drodze podziała pustą klatkę na sowę, która korzystała z wolności. Możliwe, że dotarła już do domu ciotki, co wzbudzi podejrzenia opiekunki. Julie nie miała dużo czasu, lecz pośpiech sprawiał, że wszystko zajmowało jej więcej czasu niż normalnie. Wszystko leciało jej z rąk. O mały włos jakiś przechodzień nie podeptałby klatki z myszką. A jej małe stopy były w bardzo złym stanie, bo niestety nie ominął ich niedoszły los Klemensa.
Z racji wyprzedaży na Pokątnej w banku były długie kolejki i czas oczekiwania wynosił nawet półtorej godziny, jeśli nie dłużej, gdy gobliny obsługiwały bardziej kłopotliwego klienta. Julie stanęła w kolejce i zaczęła szukać swojego klucza. Z przejęciem zorientowała się, że chyba nigdy go nie posiadała na własność. W końcu nigdy nie wypłacała pieniędzy z banku samodzielnie. Jej skarbcem zarządzała ciotka. A dobrze wiedziała, że po ojcu posiada mały majątek przechowywany tylko dla niej.
Dreptała nerwowo w miejscu, bo nie wiedziała, czy obsłużą ją bez klucza do skarbca. A co jeśli powiadomią jej ciotkę o próbie wypłacenia pieniędzy? Ręce jej się trzęsły i z trudem była w stanie ustać w miejscu ze zdenerwowania. Chociaż chciała już uciec, to głupio było jej teraz opuścić kolejkę i tak stała dalej oczekując wolnego miejsca przy stanowisku goblina.
Z racji wyprzedaży na Pokątnej w banku były długie kolejki i czas oczekiwania wynosił nawet półtorej godziny, jeśli nie dłużej, gdy gobliny obsługiwały bardziej kłopotliwego klienta. Julie stanęła w kolejce i zaczęła szukać swojego klucza. Z przejęciem zorientowała się, że chyba nigdy go nie posiadała na własność. W końcu nigdy nie wypłacała pieniędzy z banku samodzielnie. Jej skarbcem zarządzała ciotka. A dobrze wiedziała, że po ojcu posiada mały majątek przechowywany tylko dla niej.
Dreptała nerwowo w miejscu, bo nie wiedziała, czy obsłużą ją bez klucza do skarbca. A co jeśli powiadomią jej ciotkę o próbie wypłacenia pieniędzy? Ręce jej się trzęsły i z trudem była w stanie ustać w miejscu ze zdenerwowania. Chociaż chciała już uciec, to głupio było jej teraz opuścić kolejkę i tak stała dalej oczekując wolnego miejsca przy stanowisku goblina.
- Nathalie Powell
Re: Bank Gringotta
Nie Sie 27, 2017 3:54 pm
Nathalie po spotkaniu z Felice zaczęła się zastanawiać nad swoim losem. Z jednej strony chciała w końcu zabrać się za naukę i wziąć przykład ze starszej koleżanki, która tak entuzjastycznie podchodziła do wszystkich dziedzin edukacji. Natomiast ta druga strona, którą do tej pory obierała była łatwiejsza. Nigdy nie miała problemu z tym by zaliczyć rok, ale zazwyczaj skupiała się tylko na swoich ulubieńcach. Wielkimi krokami zbliżał się nowy rok i to już przedostatni. Im więcej nad tym myślała, tym bardziej zaczynała wątpić w to, że Quidditch da jej wszystko czego potrzebuje w życiu. Sport nie będzie wieczny, a jak będzie miała dobre wyniki chociażby z eliksirów, to potem może zrobić coś więcej. Tata jej pomoże!
Stanęła na samym środku ulicy Pokątnej i zaczęła przeszukiwać całą torebkę. Zajęło jej to trochę czasu, bo jednak jak nie patrzeć jest kobietą i noszenie wszystkich "potrzebnych" rzeczy to podstawa. Wyjęła w końcu najważniejszy przedmiot, który zabrała ze sobą. W jej ręku zaświecił srebrny kluczyć do rodzinnej skrytki bankowej. Ojciec nie wiedział o tym, że Puchonka zabrała go już jakiś czas temu. Wiedziała, że nie może brać pieniędzy bez wielkiej potrzeby, ale kupowanie książek jest nagłą sytuacją prawda?
Uśmiechnęła się do siebie i ruszyła wprost do banku Gringotta. Nigdy jeszcze nie była tu sama. Zazwyczaj towarzyszyła jej ciotka albo ojciec. Tym razem musiała poradzić sobie bez nich. Pewnie przekroczyła próg ogromnego budynku, lecz nie było tak jak oczekiwała. Kolejki do stanowisk były ogromne. Nawet nie wiedziała, że tylu czarodziejów może być w jednym miejscu.
Zbadała sytuację i szybkim krokiem ustawiła się na najbardziej odpowiednim stanowisku. Przed nią stała niewiele niższa od niej dziewczyna, która wyglądała jakoś znajomo. Przez jakiś czas obserwowała ciemnowłosą i zastanawiała się skąd może ją znać. Przecież oczywistym jest to, że ze szkoły, ale jakoś nie była pewna. Postanowiła wymyślić jakąś głupią wymówkę by zwrócić jej uwagę.
- Przepraszam - powiedziała uprzejmie Powell delikatnie dotykając ramienia dziewczyny - Długo tu stoisz? Ta kolejka wygląda jakby miała się ciągnąć do końca dnia.
To było nieco głupie, ale z pewnością podziała.
Stanęła na samym środku ulicy Pokątnej i zaczęła przeszukiwać całą torebkę. Zajęło jej to trochę czasu, bo jednak jak nie patrzeć jest kobietą i noszenie wszystkich "potrzebnych" rzeczy to podstawa. Wyjęła w końcu najważniejszy przedmiot, który zabrała ze sobą. W jej ręku zaświecił srebrny kluczyć do rodzinnej skrytki bankowej. Ojciec nie wiedział o tym, że Puchonka zabrała go już jakiś czas temu. Wiedziała, że nie może brać pieniędzy bez wielkiej potrzeby, ale kupowanie książek jest nagłą sytuacją prawda?
Uśmiechnęła się do siebie i ruszyła wprost do banku Gringotta. Nigdy jeszcze nie była tu sama. Zazwyczaj towarzyszyła jej ciotka albo ojciec. Tym razem musiała poradzić sobie bez nich. Pewnie przekroczyła próg ogromnego budynku, lecz nie było tak jak oczekiwała. Kolejki do stanowisk były ogromne. Nawet nie wiedziała, że tylu czarodziejów może być w jednym miejscu.
Zbadała sytuację i szybkim krokiem ustawiła się na najbardziej odpowiednim stanowisku. Przed nią stała niewiele niższa od niej dziewczyna, która wyglądała jakoś znajomo. Przez jakiś czas obserwowała ciemnowłosą i zastanawiała się skąd może ją znać. Przecież oczywistym jest to, że ze szkoły, ale jakoś nie była pewna. Postanowiła wymyślić jakąś głupią wymówkę by zwrócić jej uwagę.
- Przepraszam - powiedziała uprzejmie Powell delikatnie dotykając ramienia dziewczyny - Długo tu stoisz? Ta kolejka wygląda jakby miała się ciągnąć do końca dnia.
To było nieco głupie, ale z pewnością podziała.
- Julie Blishwick
Re: Bank Gringotta
Sro Sie 30, 2017 6:56 pm
Przeglądała swój podręczny bagaż z nadzieją, że jednak jakimś cudem posiada swój własny klucz. W prawdzie doskonale wiedziała o nieistniejącym drugim kluczu, bo jedyny egzemplarz posiadała jej opiekunka. To ona dysponowała majątkiem niepełnoletniej dziewczyny, jak i sprawowała pełnię kontroli nad Julie. Oczywiście mogła się rozpłakać i powiedzieć, że go zgubiła - i co wówczas się stanie? Powiadomią jej ciotkę czy matkę?
Kolejka się nie ruszyła przez te kilka minut i ludzi tracili cierpliwość. W połowie kolejki wybuchła jakaś awantura między oczekującymi na swoją kolej a najbliższym goblinem, który obsługiwał petentów. Ostatecznie niedoszli klienci zostali wyprowadzeni siłą z Banku i zakazano im ponownego wstępu w dniu dzisiejszym. Z okrzyków mężczyzn można było się domyśli, że koniecznie muszą wypłacić swoją gotówkę ze skarbca już dzisiaj i dalej nie odpuszczali przed wejściem.
Julie wyrwana z zamyślenia drgnęła gwałtownie, gdy poczuła czyjś dotyk. Odwróciła za siebie trzęsącą się głowę i zmarszczyła brwi próbując sobie przypomnieć, co dziewczyna do niej mówiła tuż przed chwilą.
- Och... - powiedziała, jakby uzmysłowiła sobie oczywiste i spojrzała na kolejkę, która przesunęła się o dwa kroki, gdy dwóch mężczyzn pożegnało się ze swoim zajmowanym miejscem. - Możliwe... Oby nie... Ale jak więcej osób będzie się kłócić z obsługą, to może szybko zleci... - powiedziała próbując się uśmiechnąć, ale optymizm nie był jej mocną stroną. Zdecydowanie bliżej jej było do ironii. W końcu chciała wypłacić pieniądze, a nie posiadała niezbędnego przedmiotu do tej czynności.
- Myślisz... Wiesz, czy wypłacają pieniądze bez klucza do skarbca? Chyba swojego nie wzięłam... - rzekła rozglądając się na wszystkie strony, jakby już ktoś widział w niej potencjalną oszustkę. Z kolei za blondynką zaczęły już ustawiać się kolejne osoby, sprawiając że opuszczenie nawet tak długiej kolejki wydawało się bezsensowne.
Kolejka się nie ruszyła przez te kilka minut i ludzi tracili cierpliwość. W połowie kolejki wybuchła jakaś awantura między oczekującymi na swoją kolej a najbliższym goblinem, który obsługiwał petentów. Ostatecznie niedoszli klienci zostali wyprowadzeni siłą z Banku i zakazano im ponownego wstępu w dniu dzisiejszym. Z okrzyków mężczyzn można było się domyśli, że koniecznie muszą wypłacić swoją gotówkę ze skarbca już dzisiaj i dalej nie odpuszczali przed wejściem.
Julie wyrwana z zamyślenia drgnęła gwałtownie, gdy poczuła czyjś dotyk. Odwróciła za siebie trzęsącą się głowę i zmarszczyła brwi próbując sobie przypomnieć, co dziewczyna do niej mówiła tuż przed chwilą.
- Och... - powiedziała, jakby uzmysłowiła sobie oczywiste i spojrzała na kolejkę, która przesunęła się o dwa kroki, gdy dwóch mężczyzn pożegnało się ze swoim zajmowanym miejscem. - Możliwe... Oby nie... Ale jak więcej osób będzie się kłócić z obsługą, to może szybko zleci... - powiedziała próbując się uśmiechnąć, ale optymizm nie był jej mocną stroną. Zdecydowanie bliżej jej było do ironii. W końcu chciała wypłacić pieniądze, a nie posiadała niezbędnego przedmiotu do tej czynności.
- Myślisz... Wiesz, czy wypłacają pieniądze bez klucza do skarbca? Chyba swojego nie wzięłam... - rzekła rozglądając się na wszystkie strony, jakby już ktoś widział w niej potencjalną oszustkę. Z kolei za blondynką zaczęły już ustawiać się kolejne osoby, sprawiając że opuszczenie nawet tak długiej kolejki wydawało się bezsensowne.
- Nathalie Powell
Re: Bank Gringotta
Czw Sie 31, 2017 11:20 pm
Tak! Była pewna, że zna tą dziewczynę. Dopiero w momencie gdy ciemnowłosa odwróciła się do Nath, w jej głowie znalazła się odpowiedź. Pamiętała, że ma na imię Julie i chodziły razem na kilka zajęć, no i co najważniejsze - gra w drużynie. Nie była pewna czy kiedykolwiek z nią rozmawiała, ale zapamiętała jej twarz.
- Myślę, że może się tak skończyć - powiedziała obserwując jak wyprowadzają czarodziejów z budynku.
Blondynka zamyśliła się po pytaniu dziewczyny. Właściwie nie za dużą miała wiedzę na temat dostania się do skrytki. Zawsze gobliny oczekiwali jedynie numery, no i kluczyk. Nie była świadkiem sytuacji, gdy ktoś nie posiadał owego przedmiotu.
- Zdaje mi się, ale nie jestem pewna - zastrzegła od razu Powell - że można zaświadczyć swoją tożsamość różdżką by udowodnić, że jest się właścicielem skrytki, ale czy takie rzeczy przechodzą w sprawach z nieletnimi...
Chciała bardzo pomóc towarzyszce, ale jedyne co umiała teraz zrobić to tylko pocieszający uśmiech, który raczej nie wyglądał aż tak dobrze.
Nathalie zaczęła bacznie się przyglądać otoczeniu w jakim się znalazłam. Nie było tu ani jednej osoby, w jej wieku. Czuła się tu nieco dziwnie, nie mogła tego ukryć, ale żeby aż tak? W jej podświadomości powstawała jeszcze większa wątpliwość co do przedsięwzięcia. Branie pieniędzy z rodzinnej skrytki raczej nie wiążę się z niczym dobrym, a szczególnie jeśli jej ojciec zorientuje się co zrobiła. Emocje, które w niej zaczęły buzować nieco pogorszyły stan Puchonki.
Z rozmyśleń wyrwała ją kolejna awantura, które stworzyła się po drugiej stronie banku. Najwidoczniej ludzie byli tak niecierpliwi, że tylko wyładowanie swojej agresji mogło ich tu zatrzymać. Szkoda, że ochrona ma na ten temat nieco inne zdanie. Cóż, przynajmniej nie mają takich problemów jak ona. Z jednej strony chce wydać te pieniądze na szczytny cel, a z drugiej pewnie jej się dostanie za takie złodziejstwo.
- Uważasz, że mają jakieś inne kryteria działań na niepełnoletnich? Może powinniśmy mieć kogoś dorosłego ze sobą by wybrać pieniądze? - zapytała delikatnie zdenerwowana.
Nie tylko Julie stresowała się tym wszystkim. Nathalie także nabroiła i teraz albo zaryzykuje, albo ucieknie jak najszybciej... Nie wiedziała co zrobi, ale na całe szczęście od tej decyzji dzieliło ją jeszcze wiele osób.
Na zaś przepraszam jeśli są jakieś błędy, pisałam to późno i sprawdzę jeszcze jutro.
- Myślę, że może się tak skończyć - powiedziała obserwując jak wyprowadzają czarodziejów z budynku.
Blondynka zamyśliła się po pytaniu dziewczyny. Właściwie nie za dużą miała wiedzę na temat dostania się do skrytki. Zawsze gobliny oczekiwali jedynie numery, no i kluczyk. Nie była świadkiem sytuacji, gdy ktoś nie posiadał owego przedmiotu.
- Zdaje mi się, ale nie jestem pewna - zastrzegła od razu Powell - że można zaświadczyć swoją tożsamość różdżką by udowodnić, że jest się właścicielem skrytki, ale czy takie rzeczy przechodzą w sprawach z nieletnimi...
Chciała bardzo pomóc towarzyszce, ale jedyne co umiała teraz zrobić to tylko pocieszający uśmiech, który raczej nie wyglądał aż tak dobrze.
Nathalie zaczęła bacznie się przyglądać otoczeniu w jakim się znalazłam. Nie było tu ani jednej osoby, w jej wieku. Czuła się tu nieco dziwnie, nie mogła tego ukryć, ale żeby aż tak? W jej podświadomości powstawała jeszcze większa wątpliwość co do przedsięwzięcia. Branie pieniędzy z rodzinnej skrytki raczej nie wiążę się z niczym dobrym, a szczególnie jeśli jej ojciec zorientuje się co zrobiła. Emocje, które w niej zaczęły buzować nieco pogorszyły stan Puchonki.
Z rozmyśleń wyrwała ją kolejna awantura, które stworzyła się po drugiej stronie banku. Najwidoczniej ludzie byli tak niecierpliwi, że tylko wyładowanie swojej agresji mogło ich tu zatrzymać. Szkoda, że ochrona ma na ten temat nieco inne zdanie. Cóż, przynajmniej nie mają takich problemów jak ona. Z jednej strony chce wydać te pieniądze na szczytny cel, a z drugiej pewnie jej się dostanie za takie złodziejstwo.
- Uważasz, że mają jakieś inne kryteria działań na niepełnoletnich? Może powinniśmy mieć kogoś dorosłego ze sobą by wybrać pieniądze? - zapytała delikatnie zdenerwowana.
Nie tylko Julie stresowała się tym wszystkim. Nathalie także nabroiła i teraz albo zaryzykuje, albo ucieknie jak najszybciej... Nie wiedziała co zrobi, ale na całe szczęście od tej decyzji dzieliło ją jeszcze wiele osób.
Na zaś przepraszam jeśli są jakieś błędy, pisałam to późno i sprawdzę jeszcze jutro.
- Julie Blishwick
Re: Bank Gringotta
Pon Wrz 11, 2017 9:28 pm
Podreptała do przodu, gdy kolejka powoli - niczym kondukt żałobny - przesunęła się wraz z podejściem kolejnego petenta do okienka. Zegar wybił kolejną godzinę czekania, ale koniec zdawał się już bliski. Dla Julie mogła to być kolejka do namiastki wolności lub wprost do grobu. Czarne myśli jej nie opuszczały. Poza tym do optymistów się nie zaliczała.
Nienawidziła być wciąż dzieckiem. Te lata leciały powoli i ciążyły dokładając więcej na zgarbione plecy chudej dziewczyny. Odruchowo masowała bliznę na dłoni, bo w swoich czarnych wizjach widziała, jak otrzymuje karę za swoje nieposłuszeństwo - w końcu, czy tego chciała, czy nie, podlegała prawnie wyznaczonej opiekunce i ku jej rozpaczy nie była to matka, a dalsza krewna.
Westchnęła głęboko, gdy kolejka ponownie się ruszyła, a sama zastanawiała się nad odpowiedzią trawiąc słowa Nathalie.
- Czy dorosły musi być spokrewniony? A gdyby tak... - zaczęła zamyślona i obróciła się na drzwi wejściowe, gdzie awanturnicy po raz kolejny próbowali wejść do Banku. - Może ktoś... mógłby nam pomóc?
Nienawidziła być wciąż dzieckiem. Te lata leciały powoli i ciążyły dokładając więcej na zgarbione plecy chudej dziewczyny. Odruchowo masowała bliznę na dłoni, bo w swoich czarnych wizjach widziała, jak otrzymuje karę za swoje nieposłuszeństwo - w końcu, czy tego chciała, czy nie, podlegała prawnie wyznaczonej opiekunce i ku jej rozpaczy nie była to matka, a dalsza krewna.
Westchnęła głęboko, gdy kolejka ponownie się ruszyła, a sama zastanawiała się nad odpowiedzią trawiąc słowa Nathalie.
- Czy dorosły musi być spokrewniony? A gdyby tak... - zaczęła zamyślona i obróciła się na drzwi wejściowe, gdzie awanturnicy po raz kolejny próbowali wejść do Banku. - Może ktoś... mógłby nam pomóc?
- Nathalie Powell
Re: Bank Gringotta
Sro Wrz 13, 2017 5:52 pm
Bezinteresownie stąpała równo za towarzyszką. Nadal w jej głowie kołatało się wiele myśli, które nie wróżyły nic dobrego. Nawet zastanawiała się czy te książki są warte zachodu. Wierzyła w to, że jej cel jest dobry, ale czy wszystko wyjdzie zgodnie z oczekiwaniami. Chyba nie powinna robić tego wszystkiego za plecami ojca. Teraz już nie wiedziała nic.
Spojrzała ukradkiem na Julie, która wyglądała zdecydowanie gorzej. Powell przynajmniej w zanadrzu miała kluczyć do skrytki, ale nie była pełnoprawną właścicielką. To rodzinny skarbiec i korzysta z niego głowienie ojciec.
- Wiesz... - odezwała się delikatnie zaskoczona słowami dziewczyny - Nie wiem czy to przejdzie. Masz jakieś twarde informacje, które mogą pomoc ci się tam dostać? - zapytała Nath próbując delikatnie odwieźć ciemnowłosą od planu - A jak będą chcieli sprawdzić tożsamość i odkryją jakiś spisek? Gobliny chyba nie pracowałyby w takim miejscu jeśli wpuszczali by wszystkich...
Mówiła dość cicho by inni ludzie, którzy wokół nich stali nie usłyszeli co mówiła. Zadawało jej się to bardzo sensowne, więc trajkotała. Musiała jakoś przemówić do rozsądku Julie, bo to był zdecydowanie głupi plan by się zdradzać. Z resztą, nikt nie patrzył na nich jakoś podejrzanie, więc prawdopodobnie ich obecność nie jest jakaś nadzwyczajna.
Coraz bardziej bała się przekonać o tym wszystkim.
Spojrzała ukradkiem na Julie, która wyglądała zdecydowanie gorzej. Powell przynajmniej w zanadrzu miała kluczyć do skrytki, ale nie była pełnoprawną właścicielką. To rodzinny skarbiec i korzysta z niego głowienie ojciec.
- Wiesz... - odezwała się delikatnie zaskoczona słowami dziewczyny - Nie wiem czy to przejdzie. Masz jakieś twarde informacje, które mogą pomoc ci się tam dostać? - zapytała Nath próbując delikatnie odwieźć ciemnowłosą od planu - A jak będą chcieli sprawdzić tożsamość i odkryją jakiś spisek? Gobliny chyba nie pracowałyby w takim miejscu jeśli wpuszczali by wszystkich...
Mówiła dość cicho by inni ludzie, którzy wokół nich stali nie usłyszeli co mówiła. Zadawało jej się to bardzo sensowne, więc trajkotała. Musiała jakoś przemówić do rozsądku Julie, bo to był zdecydowanie głupi plan by się zdradzać. Z resztą, nikt nie patrzył na nich jakoś podejrzanie, więc prawdopodobnie ich obecność nie jest jakaś nadzwyczajna.
Coraz bardziej bała się przekonać o tym wszystkim.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach