Go down
James van Dijk
Nauka
James van Dijk

James van Dijk [dorosły] [w budowie] Empty James van Dijk [dorosły] [w budowie]

Sob Sie 13, 2016 12:21 pm

Imię i nazwisko:
No tak… James van Dijk. Chociaż imię nie jest jego prawdziwym, ale kogo tak właściwie obchodzi dochodzenie prawdy.
Imiona i nazwiska rodziców:
Ruben Janssen i Isa van Dijk, w czasach szkoły posługiwał się nazwiskiem ojca, po ich ostatniej kłótni przejął nazwisko matki.
Data urodzenia:
22 stycznia, 1944 rok
Miejsce zamieszkania:
Status majątkowy:
Jego ojciec pochodził z bogatej rodziny, jednak przez ich spór James nie czerpie żadnych korzyści ze swego pochodzenia. Żyje z pracy nauczyciela w Hogwarcie i sporadycznych wykładów na różnych uniwersytetach w Europie, jest więc średnio zamożny.
Czystość krwi:
Półkrwi; ojciec czarodziej czystej krwi, matka charłaczka
Była szkoła:
Hogwart, Ravenclaw
Różdżka:
Świerk, pancerz kikimory, 13 cali

Wzrost:
Jak na porządnego Holendra przystało, James mierzy w granicach 185 cm. "U siebie" uznawany byłby za mężczyznę przeciętnego wzrostu, w Wielkiej Brytanii jednak uznawany jest za nieco ponad normę.
Waga:
Przy swoim wzroście waży on 83 kg, z małymi wahaniami w zależności od jego aktywności w danym okresie.
Kolor włosów:
Szatyn, po ojcu. Mają tendencję do jaśnienia od słońca, po matce.
Kolor oczu:
Bardzo ciemne, jednak nie czarne, o delikatnie złotawym odcieniu.
Praca:
Nauczyciel Numerologii w Hogwarcie

Bogin:
James nie lubił przyznawać, że czegoś się boi. Nie chciał czuć się słaby, a przez długi czas strach był dla niego wyznacznikiem wątłości psychicznej.
Z czasem zmienił swe podejście do tego tematu, uznając strach za naturalną kolej rzeczy. Każdy czegoś się bał.
A on? Bał się ojca. Jednak nie tego, który brał go na barana gdy jeszcze był dzieckiem.
Bał się ojca w masce Śmierciożercy. W czarnych rękawiczkach, z różdżką wycelowaną prosto w niego.
Jego bogin, niczym zdarte nagranie, bezustannie celowałby w niego, układając usta na kształt zaklęcia, którego nikt nigdy nie powinien użyć przeciwko własnemu dziecku.
Amortencja:
Spytany co poczuł pochylając się nad kociołkiem z parującym eliksirem, zapewne odpowiedziałby najprościej jak mógł, posługując się tym samym kłamstwem - czuję jakiś kwiatek, może damskie perfumy.
W rzeczywistości poczułby jednak zapach świeżo parzonej kawy, stęchliznę lekko zakurzonych ksiąg i, co najważniejsze, woń pościeli o poranku po nocy spędzonej na wyznaniach miłości, tych ubranych w słowa i czyny.

Widok z Ain Eingarp:
CYFRA SIEDEM
Są ciekawe, rozważne, uczone, poważne, żądne wiedzy o wszystkim, co nieznane i tajemnicze.

Bardziej z nudy niż faktycznego zaciekawienia spojrzał w zwierciadło.
No dalej James, co widzisz?
Nie był pewien. Zakurzone lustro mogło równie dobrze wypiąć się na jego pragnienia i stwierdzić, że za dużo bachorów już zdecydowało się wyczytać z niego swoje najskrytsze marzenia.
Ale przecież jego odbicie nie było takie same jak rzeczywistość. Był niemal pewien, że twarz Jamesa z lustra była przecięta kilkoma zmarszczkami, a włosy niegdyś w odcieniu mysiego brązu zaczęła przeplatać siwizna. Widział też kilka tomów książek. A może kilkanaście? Nie potrafił stwierdzić, w pomieszczeniu było za ciemno.
Wyciągnął różdżkę z szaty i wyszeptał Lumos.
Ach, teraz już widział.  
Siedział przy drewnianym biurku.  Przed nim leżała rozłożona mapa konstelacji. Ktoś podszedł do niego i oparł się o jego ramiona. Najprawdopodobniej kobieta, twierdząc po długich włosach, twarz jednak miała zamazaną. Szeptała coś do jego ucha. On uśmiechał się.
Opuścił różdżkę niżej.
Spod biurka ktoś gramolił mu się na kolana. Chyba mały chłopiec. W rączce trzymał drewniany samolocik. Śmiał się szczerze.
Hmm, ciekawe…  Dopiero teraz zorientował się, że James z lustra wyglądał bardzo podobnie do ojca.


Podsumowanie posiadanej wiedzy i umiejętności
Jest pracoholikiem.
Tylko tyle wystarczyłoby by określić jego wiedzę i umiejętności. Nie o to jednak chodziło, prawda?
Zawsze wykazywał się nadzwyczajną smykałką jeśli chodzi o zapamiętywanie nudnych regułek, wydarzeń historycznych i zależności między gwiazdami, które bezustannie usypiały biednych uczniów poupychanych w ławkach. Potrafił, i wciąż potrafi, spędzić długie godziny z nosem w księgach i papierach. Co najważniejsze, ma niezwykle dobrą pamięć i jest wzrokowcem, potrafi więc w kilka minut zapamiętać stronę informacji.
Co jest dość oczywiste, szczególną sympatią darzy numerologię, ponadto astronomie i wróżbiarstwo. Nie pogardzi również dobrą pozycją o historii magii i starożytnych runach.
We własnym zakresie studiuje wszystko to, co stare.
Jeśli chodzi o zdolności praktyczne - całkiem dobrze radzi sobie z zaklęciami, lepiej jednak, by pozostał przy książkach.

Przykładowy post:
CYFRA DWA
Dwójki to osoby spokojne, zharmonizowane, pokojowe i lojalne. Niekiedy posiadają poczucie potrzeby sprawiedliwości.

Mężczyzna przed nim z zupełną powagą wymalowaną na twarzy poprawiał czarną szatę. Przeglądał się przy tym w lustrze, oprawionym w misternie zdobioną ramę. Jego jasne włosy, gdzieniegdzie tylko naznaczone siwizną perfekcyjnie układały się nad lekko zmarszczonym czołem. Zdawał się być taki potężny i idealny.
Ten sam blond mężczyzna dłonią ubraną w rękawiczkę chwycił maskę leżącą na komodzie i zwrócił w jego kierunku. Nawet przy tym na niego nie spojrzał. Ten gest był dla niego tak prozaiczny i nieistotny, jakby wciąż szykował go jak dziecko do szkoły.
James spojrzał na niego i nagle kompletnie zaschło mu w gardle. Język zdawał się być jak przyklejony do podniebienia, usta ściągnęły się w cienką linię. Nie umiał podnieść ręki i odebrać przedmiotu od ojca. Gdyby to zrobił, wszystko by się skończyło, kurtyna opadła. A on nie był na to gotów. Właściwie to nigdy nie był i nie będzie gotów by to zrobić. Pierwszy i jednocześnie ostatni list jaki otrzymał od matki po jej rozstaniu z ojcem otworzył mu oczy. To wszystko jego wina. Gdyby nie chore ambicje jego rodziciela, by całować stopy Czarnemu Panu i wielbić każdą jego decyzję… Wszystko potoczyłoby się inaczej. Nie stałby teraz tutaj, ubrany całkowicie w czerń, czekając na ten upragniony moment kiedy poprze Voldemorta, a ojciec w końcu spojrzy na niego z uznaniem.
- Wiesz, że nie mogę tego zrobić. – Odezwał się w końcu, czując jak spokój wypełnia go od środka. Już się nie bał. Powiedział to, co od tak dawna czekało ściśnięte w gardle. Nie pójdzie tam, nie będzie się przed nim płaszczyć, nie będzie znosić cierpienia i upokorzenia tylko po to by w końcu poczuć, że gdzieś jest miejsce dla niego.  
- Słucham? – Zimne spojrzenie przeszyło go niemal na wskroś. Czuł złość kumulującą się w mężczyźnie stojącym przed nim, widział jak zaciska dłonie w pięści a materiał rękawiczek napina się nieznośnie na jego skórze. Podniósł wzrok i niemal wojowniczo spojrzał prosto w oczy ojca.
- To co słyszysz… - Zawahał się. - Ojcze. Nie zrobię tego. To nie jest droga którą powinien iść jakikolwiek czarodziej.
Odparł chłodno, zaraz jednak złagodniał i uśmiechnął się niemal ciepło. Pamiętał te dni, kiedy był jeszcze dzieckiem. Kiedy mieszkali z matką w Holandii, kiedy planowali, że pójdzie do Beauxbatons, zanim to wszystko się zaczęło. Zdał sobie sprawę, że to już nigdy nie wróci. Nie ma sposobu, który pozwoliłby mu czuć, że robi dobrze i jednocześnie zadowala ojca.
- Wiesz, że wraz z twoim odwrotem jestem zobowiązany cię zabić? – W tym mężczyźnie nie było już nic z jego taty, tego ciepłego mężczyzny którego pamiętał.  Widział w nim tylko wyprutego z emocji człowieka, marionetkę na usługach Czarnego Pana.
- Wiem. – Uśmiechnął się jakby przyzwalająco. Nie miał jednak zamiaru się poddać. Zanim zaklęcie uśmiercające zdążyło dotrzeć do niego, teleportował się do swojego mieszkania.
Uśmiech znikł z jego twarzy. James opadł na ziemię i najzwyczajniej w świecie zaczął płakać.

***
CYFRA CZTERY
Czwórka jest stabilna, niewzruszona. Są przyziemne, praktyczne, ciężko pracujące.

Stanął przed lustrem i poprawił mankiety. Prezentował się naprawdę profesjonalnie w granatowej szacie narzuconej na czarną, mugolską koszulę.
To twój wielki dzień!
Uśmiechnął się do swojego odbicia, a policzki i kąciki ust przecięły zmarszczki. Starzał się. Jak chyba każdy na tym świecie. Ale zupełnie mu to nie przeszkadzało. Każda kolejna oznaka starzenia pozwalała mu zostawić coraz bardziej w tyle wydarzenia przeszłości. Teraz liczyła się dla niego tylko teraźniejszość oraz przyszłość.
Znowu był tutaj. Był w Hogwarcie. Kto by pomyślał.
Biorąc pod uwagę jego podejście do tej szkoły za czasów kiedy sam był uczniem, nigdy nie uwierzyłby, gdyby ktoś wtedy powiedział mu, że wróci tutaj jako nauczyciel. Owszem, zawsze bardzo skupiał się na nauce, ale wtedy był to sposób na zabicie czasu i odpędzenie niechcianych myśli. Kiedy był jeszcze dzieckiem, zawsze uważał chodzenie do tej szkoły za smutną konieczność. Nie przepadał wtedy za Londynem, gdzie mieszkał z ojcem, a Hogwart był najbliższą opcją jeśli chodziło o magiczne akademie. Nie miał również przyjaciół z tamtego okresu, za dużo czasu spędzał z nosem w książkach i uważał uczniów skupiających się na zabawie za kompletnych idiotów.
Dopiero z czasem zrozumiał, że poszerzanie swojej wiedzy to to, co sprawia mu prawdziwą przyjemność w życiu. Księgi były proste w zrozumieniu, nie wymuszały na nim żadnych trudnych decyzji, nie próbowały komplikować mu życia. Podsumowując - ich towarzystwo było pod każdym względem lepsze od towarzystwa ludzi.
Jeszcze raz rzucił okiem na swoje odbicie, upewniając się, że dokładnie się ogolił po czym opuścił łazienkę. Z pomocą różdżki zgarnął potrzebne mu materiały z biurka i skierował się do wyjścia ze swojej komnaty.
A więc oto nowy początek. On jako nauczyciel w Hogwarcie. Odciął się kompletnie od rodziny. Nie miał właściwie nikogo bliskiego.
Zabawne, bo właśnie teraz czuł się szczęśliwy jak nigdy wcześniej w życiu.


Ostatnio zmieniony przez James van Dijk dnia Sob Paź 07, 2017 7:58 pm, w całości zmieniany 1 raz
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

James van Dijk [dorosły] [w budowie] Empty Re: James van Dijk [dorosły] [w budowie]

Nie Sie 14, 2016 3:20 pm

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach