Go down
Suzanne L. Blanchard
Oczekujący
Suzanne L. Blanchard

Suzanne Larissa Blanchard [uczennica] Empty Suzanne Larissa Blanchard [uczennica]

Pon Mar 21, 2016 1:43 pm

Suzanne Larissa Blanchard

Suzanne Larissa Blanchard [uczennica] Tumblr_m2doxp9P7R1r99f4t

Data urodzenia:
31/10/1960 r.
Czystość krwi:
brudna
Dom w Hogwarcie:
Ravenclaw
Różdżka:
głóg, róg dwurożca, 12 i 1/2 cala

Suzanne Larissa Blanchard [uczennica] Large

Widok z Ain Eingarp:
Suzanne Blanchard jest znana jako pogodna osóbka, która wszystkim pragnie pomóc i pocieszyć. Nie spotkasz jej smutnej czy zapłakanej. Zawsze potrafi dostosować się do sytuacji i okazać współczucie. W każdym człowieku widzi dobro, a jej psychika jest wręcz nie do zdarcia. Wiadomo, że nie wszystkim podoba się tak pozytywny obraz świata i nie każdy ją zaakceptuje. Rudowłosa nie miała zamiaru nikogo zmuszać do przyjaźni, zawsze była sobą. Szczerą, pozytywną i radosną Su.
Kilka sytuacji w jej życiu sprawiło, że dziewczyna zaczęła patrzeć inaczej na świat. Szybciej dorosła i zrozumiała jak funkcjonuje życie. Uśmiech, który wydawał się nieodłączną ozdobą jej pyzatej buźki, nie znikał nawet w najgorszych sytuacjach. Widok w zwierciadle nie zmienił w niej nic. Był jak małe przypomnienie jej najskrytszego marzenia, którego nigdy nie ukrywała.
Wielki, drewniany stół na tarasie w jej domu. Słońce otulające swoim ciepłem. Czyste niebo, śpiew ptaków, zieleń drzew. Ona, rodzice i on. Louis, młodszy brat Suzi. Może i był to obraz, który widniał w ich rodzinie, ale coś było innego. Chłopak nie leżał w łóżku, nie kaszlał, nie był smutny. Był zdrową osobą, która w spokojny sposób dorasta i poznaje świat. Radość w tamtym momencie biła na kilometr. Rudowłosa przyglądając się scenie w lustrze była szczęśliwa. Niestety, jedyną rzeczą, która zasmuciła dziewczynę była bezradność, ponieważ ten obraz nigdy nie będzie rzeczywistością.

Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
Zazwyczaj każdy ma swoje ulubione przedmioty, coś w czym jest lepszy czy gorszy. Mimo to, u Suzie takie kategoryzowanie nie obowiązuje. Wszystko na co w tym momencie uczęszcza sprawia jej dużo radości. Oczywiście są zajęcia, nad którymi musi bardziej posiedzieć czy popracować. Czasem sprawia jej to problemy, ale ma w sobie ogromny zapał i chęć do nauki. Poznawanie nowych rzeczy jest dla niej czymś ciekawym i atrakcyjnym.
Największy nacisk stawia na Eliksiry i Zielarstwo.
Pierwszy z przedmiotów nie należał do jej faworytów. Starała się jak mogła, ale z eliksirami nigdy nic nie wiadomo. Zazwyczaj nie wychodziło jej to tak jak chciała. Szczerze potrafiła przyznać, że na tych zajęciach nie czuła się pewnie. Nawet nie wiedziała czy to lubi, a raczej skłaniała się ku decyzji, że chodzi, bo musi. Jakby miała wybór to zdecydowanie nie wybrałaby Eliksirów.
Zielarstwo jednak było czymś o wiele spokojniejszym. No może kilka razy była zmuszona zarwać noc by znaleźć dokładne informacje, ale nie widziała w tym ani jednego negatywnego aspektu. W końcu dążenie do wiedzy było czymś obowiązkowym, a właściwie, jej przepustką do wymarzonego celu.
Zaczynając już ten temat, Suzanne chciałaby w przyszłości pracować w św. Mungu i pomagać ludziom. W momencie gdy jej brat odszedł, a ona zrozumiała, że magia daje jej większe możliwości, postanowiła, że to będzie jej cel życiowy. Determinacja z jaką podchodzi do tego zadziwia jej rodziców. Słowa dwunastolatki to w sumie nic wielkiego. Kto nie marzył w tamtych latach o zawodach, z którymi nigdy nie będzie miał styczności. Oczywiście każdy z nas, ale rudowłosa chce pokazać, że nad swoimi pragnieniami trzeba pracować, a nie liczyć, że same się spełnią.
Nastolatka uczęszczała także na Obronę Przed Czarną Magią, którą akceptowała. Może do najlepszych i najprostszych nie należy, ale starała się jak mogła. To samo tyczyło się Transmutacji i Zaklęć. Zawsze bardzo skupiona i zawzięta, brała się za robotę bez zawahania. Niestety nie mogła określić tych wszystkich przedmiotów jako swoje ukochane, chociaż każdy w jakiś sposób ją uszczęśliwiał.
Dopiero Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami i Starożytne Runy były jej największą przyjemnością. Gdy nadchodził czas na te zajęcia, Suzanne była szczęśliwa. Mogła się rozluźnić i uspokoić. Wiedziała, że akurat tutaj nie musi się o nic martwić. Kochała zwierzęta i nowe rzeczy. To wszystko łączyło się w jedną, piękną całość.

Przykładowy Post:
Drzewa przed niewielkim domkiem niespokojnie odchylały się pod wpływem wiatru. Niebo usłane ciemnymi chmurami, które w żadnym wypadku nie chciały pozwolić na wyjście słońca. Ptaki, które ewidentnie nie miały ochoty przebywać w swoim karmniku. Poprzedniego dnia Pani Blanchard przygotowała im nowe jedzenie, ale nawet to ich nie zachęciło do zostania. Pustka jaką prezentowały ulice niewiele pomagały w samopoczuciu. Wszystko wskazywało na paskudny dzień. Jeśli nie byłby to środek lata, nikt by nie pomyślał, że coś jest w tym dziwnego. W końcu Wielka Brytania miała swoje humorki. Tym razem było inaczej, wszyscy domownicy spokojnej chatki wiedzieli co ich czeka dzisiejszego dnia. Smutek przepełniał każdą osobę, która miała świadomość nadchodzącego nieszczęścia. Co było najdziwniejsze, że mimo takich znaków od losu, Suzanne wciąż miała na swoich ustach uśmiech. Siedziała w pokoju na parapecie, przeczesując długie, rude włosy, obserwując zjawiska natury. To czynność, która zawsze sprawiała jej wielką przyjemność.
Dziewczyna była przepełniona nadzieją i pogodą ducha. Rodzice przekazywali jej te wartości od najmłodszych lat. Są hipisami, którzy potrafią we wszystkim znaleźć spokój i pozytywne myślenie. Dokładnie tak samo wychowali swoją córkę. Mała Suzi była największą pociechą rodziny, aż do momentu narodzin jej młodszego brata.
Louis był zaledwie dwa lata młodszy od swojej siostry. Jak skończył 5 lat, lekarze wykryli, że choruje na gruźlicę. Najbardziej charakterystycznym objawem gruźlicy płuc jest kaszel. Początkowo jest on suchy, z czasem chory zaczyna odkrztuszać plwocinę. Kaszel stopniowo się nasila. Inne objawy gruźlicy to osłabienie, zmęczenie, senność, lekko podwyższona temperatura, nieuzasadniony spadek wagi, nocne poty, bóle w klatce piersiowej, powiększenie węzłów chłonnych.
Tak właśnie wyglądało całe dzieciństwo biednego dziecka. Pogodzenie się z faktem, że ich mały syn choruje i nie wiadomo czy zostanie wyleczony, było najcięższe. Nie chcieli jednak by mały czuł się źle i pragnęli zapewnić mu najpiękniejsze dzieciństwo. Nigdy nie zostało określone, kiedy może dojść do zgonu Louis'a i czy tak się stanie, dlatego gdy przeżył już 10 lat, nikt nic o tym nie myślał. Oczywiście chłopiec był pod regularną obserwacją, ale takie rzeczy stały się codziennością. Czymś nieodłącznym od ich życia.
Gdy Suzanne dostała swój list z Hogwartu, rodzice byli z niej bardzo dumni. Pierwsze oznaki zdolności magicznych zobaczyła gdy posadziła swoje własne drzewko w ogródku. Roślinka zostawszy już zakopana, natychmiast okazała nowe gałązki. Zachwycający widok dla jedenastolatki. Rudowłosa często przynosiła do domu nierozwinięte kwiatki by móc pocieszyć swojego młodszego braciszka. Widziała w jego oczach radosne iskierki, które tak ją wzruszały.
Państwo Blanchard mieli bardzo pogodne dzieci, które wnosiły wiele ciepła do ich rodzinnego domu. Każdy sąsiad zachwycał się ich gościnnością i pełnią życia. Oczywiście byli też tacy, którzy uważali ich za dziwnych i niezrównoważonych. Oni zaś nigdy nie przejmowali się opinią i szli przez świat z uśmiechem na ustach. Niczego sobie nie żałowali, bo było im zwyczajnie szkoda marnować czas. Praca jakiej podjęli się rodzice rudowłosej, była dla nich najlepszym darem od losu. Kochali sadzić swoje warzywa i owoce oraz mieć dostęp do zdrowej żywności.
Szczęśliwy dom, rodzice i wszyscy wokół. Kto by chciał więcej?
Tłumaczyła w duchu Suzanne, której wspomnienia wciąż przysłaniały poranek. Nagle rozbrzmiał głos rodzicielki z dołu. Rudowłosa w pośpiechu narzuciła na siebie szlafrok i wyszła z pokoju. Zbiegła na dół spiralnymi schodami i gdy zobaczyła swoją zrozpaczoną matkę, tylko posłała jej słaby uśmiech.
- Wiem, mamo - powiedziała zatroskanym głosem i zgarnęła ją ramieniem by okazać wsparcie.
Kobieta szybko zatonęła w ramionach córki i przez dłuższy czas stały tak w milczeniu. Obie dokładnie wiedziały co czeka je dzisiejszego dnia. Przeczucie jakie im towarzyszyły, nie dawało spokoju. Suzanne była wyjątkowo dojrzała i inteligentna jak na swój wiek. Oczywiście czasem uwielbiała zachowywać się jak małe dziecko, ale rozumiała więcej niż można to sobie wyobrazić. Zawsze potrafiła dostosować się do sytuacji i miała dar przekonywania. Momentami można było stwierdzić, że ma najsilniejszą psychikę z całej rodziny.
Porozumiewawczo ruszyły przez salon do pokoju małego Louis'a. Chłopak leżał spokojnie na swoim łóżku, a obok stała miska, w której widniała krew. Właśnie to było ostatnim stadium choroby, które nieubłaganie nadchodziło. Nastolatka usiadła na brzegu posłania i złapała za rękę swojego młodszego braciszka. On szybko spojrzał na nią swoimi niebieskimi oczami. Oboje odziedziczyli po ojcu ten głęboki, morski kolor tęczówek. Wyglądał tak niewinnie i uroczo.
Ścisnął jej dłoń i spoglądał raz na nią, raz na swoją matkę.
- Suzi, czemu mama jest smutna? - zapytał przyciszonym tonem tak by tylko siostra go usłyszała.
Nastolatka uśmiechnęła się słabo i nie spuszczała przy tym wzroku z chłopca. Może się wydawać, że dziewczyna była załamana, ale to nie była prawda. Wierzyła w to, że Louis trafi do jakiegoś lepszego świata. Nie chciała by się męczył, by cierpiał, bo kochała widzieć jego szczęście.
- Martwi się. - Odparła pewnie, ale za chwilę jej braciszek stał się smutny. Jakby cała radość uciekła gdzieś w jednym momencie.
- Boje się Su. - Szepnął spuszczając wzrok.
Zanim rudowłosa zareagowała, usłyszała szloch swojej matki. Poczuła jak serce jej krwawi, ale nie mogła okazać słabości, ona jedna musiała zachować trzeźwy umysł. Pragnęła pomóc, nie chciała zawieść swojego jasnowłosego braciszka, którego tak bardzo kochała.
- Nie masz czego się bać. - Powiedziała całkowicie przekonana. - Pamiętasz jak kiedyś opowiadałeś mi o swoim śnie. Byłeś wtedy na plaży, słońce ogrzewało ci twarz, a woda obmywała ciało. Mówiłeś, że widziałeś delfiny..
- Tak - kiwnął głową, zerkając niepewnie na dziewczynę.
- A pamiętasz, co Ci wtedy powiedziałam?
Chłopak przymrużył oczy i wyglądał jakby się zastanawiał. Dopiero po chwili można było dostrzec cień uśmiechu jaki zagościł na jego twarzy.
- Że kiedyś się tam znajdę.
- Dokładnie - przytaknęła z lekkim uśmiechem. - Właśnie dzisiaj nadszedł ten dzień. To dziś trafisz do swojego wyśnionego miejsca, w którym tak bardzo chciałeś się znaleźć. I wiesz co? - Przychyliła się do niego. - Spotkamy się tam za jakiś czas. Poczekasz na mnie? - zapytała ze szczerym uśmiechem.
- Oczywiście - odparł bez zawahania.
Przez moment patrzyli na siebie bez słowa. Nagle Louis zaczął kaszleć i to tak mocno, że dziewczyna była prawie przekonana, że to już koniec. Na całe szczęście, lub i nie, to był kolejny atak. Podała mu miskę, w którą wypluł krew. Opadł na łóżko i oddychał ciężko. Wzrok miał skierowany w sufit i wyglądał jakby zaraz miał przestać oddychać.
Matka dzieci zakryła twarz rękami i odwróciła się do swojego męża. Suzanne nawet nie zauważyła, kiedy pojawił się jej ojciec, który teraz z całych sił powstrzymywał łzy. Oboje stali jak zamrożeni w wejściu do pokoju. Dopiero gdy rudowłosa machnęła do nich ręką, podeszli i usiedli przed nią na skraju łóżka. Chłopiec zdążył się już uspokoić i opanować wirowanie w głowie. Spojrzał na rodziców i uśmiechnął się smutno. Bez słowa utonęli w uścisku, w którym dziewczyna nie uczestniczyła. Chciała dać im szansę pożegnać się z synem. Ona będzie miała jeszcze na to czas.
Jak rodzice odeszli na kanapę umieszczoną przy wejść do pokoju, Suzi zbliżyła się do brata. Otarła mu samotną łzę z policzka i uśmiechnęła się do niego. Louis szybko złapał jej rękę i przycisnął do piersi.
- Jesteś najlepszą siostrą. - Powiedział ochrypłym głosem, lecz widać było w jego oczach spokój. - Już się nie boję. - Oznajmił, odkładając jej rękę na bok.
Rudowłosa badała każdy najmniejszy szczegół twarzy braciszka by móc ją zapamiętać. Tak bardzo nie chciała by odchodził, chciała go zatrzymać, ale nie mogła. Łzy utkwiły w jej oczach, nie mogła już nic zrobić. Wpatrywała się w niego jak w posąg. Jakby jego tak naprawdę nie było, jakby zostało tylko puste ciało...
- Kocham Cię. - Szepnęła załamującym się głosem.
Nagle Louis zamknął oczy. W tym momencie wszystkie uczucia, które tak długo trzymała w sobie dziewczyna, wydostały się na wolność. Jej policzki oplatały zacieki od płaczu. Sama nie wiedziała kiedy, ale jej szloch przerodził się w ryk. Złapała za rękę swojego brata i przyłożyła do ust. Kiwała się niczym osierocone dziecko. Rodzice wtórowali jej rozpaczą, szlochem i łzami. Nagle wszystko stało się takie ulotne i niepotrzebne.
Ten moment w życiu nastolatki, zmienił ją całkowicie. Poczuła jakby Hogwart stał się dla niej pewnego rodzaju darem od losu, z którego musi czerpać wszystkie korzyści. Wiedziała dokładnie gdzie chce być w przyszłości i do czego dążyć. Śmierć brata umocniła w niej chęć pomocy innym i leczenia. Miała już określony cel w życiu, który pragnęła spełnić.

Suzanne Larissa Blanchard [uczennica] Tumblr_lwbv15UCSU1qbtlfeo1_500
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Suzanne Larissa Blanchard [uczennica] Empty Re: Suzanne Larissa Blanchard [uczennica]

Wto Mar 29, 2016 1:27 pm

Ciekawa, dopracowana karta. Suzanne musiała bardzo cierpieć po stracie brata, ale też dzięki temu odkryła swoje przyszłe powołanie. Łap 10 dodatkowych fasolek za tak staranną KP!
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach