- Tatia Silver
Tatia Sylwia Silver [uczennica]
Sro Gru 02, 2015 9:18 am
Data urodzenia: 13 - jak jakieś fatum... 07. 1960 r. Odrobinę lekkomyślne, narwane i nerwowe dziecięce lata.
Czystość krwi: nieczysta
Dom w Hogwarcie: Hufflepuff
Wciąż pamiętała swój pierwszy dzień w Hogwarcie. Zażarcie modliła się, aby nie trafić do Slytherinu. Mieszkańcy tego domu nigdy nie wydawali się jej zbytnio mili... I chyba się udało. Odetchnęła ze sporą ulgą.
Różdżka: 7 cali, czarny orzech, pióro feniksa, sztywna.
Widok z ain Eingarp:
Prawie zaklęła. A wówczas - cała wyprawa byłaby na nic. Podniosła się ubrudzona kurzem i różnymi takimi fajnymi rzeczami, z podłogi. Będzie siniak. Kolejny! Miała nieznośną tendencję do szybko pojawiających się siniaków. Nie wyglądało to atrakcyjnie.
Zresztą, musiała przyznać, iż nie była ani ładna, ani tym bardziej atrakcyjna. Była zapominalską, lekkomyślną, w dodatku, niezdarą. I o bardzo obniżonej pewności siebie, właściwie możemy mówić o jej zaniku.
Znowu przewróciła się na schodach. Nie pierwszy i ostatni raz.
Jak zwykle zapomniała, iż tam jest skrzypiący, głośny stopień. Czasami warto być odważnym, podjąć ryzyko. Kochała jedno. I drugie.
Życie to kwestia wyboru. Złego. Albo dobrego. Ten był na pewno złym.
Złe miejsce, zły czas. Cóż. Tak to już jest. Życie to nie bajka.
Tatia zamyśliła się. W zasadzie prawie zawsze, była zamyślona albo zdekoncentrowana. Uzmysłowiła sobie po przekroczeniu wejścia, iż w ogóle nie powinna być tutaj. W tej dokładnej chwili. Panowała przecież godzina policyjna, więc było dobrze po dwudziestej drugiej. Drobna jasnowłosa dziewczyna zajrzała do ciemnego pomieszczenia. Jej cienkiej grubości włosy, były w tej chwili prawie nie uczesane. Rzadko sobie zadawała trud w ogóle próby bardziej wymyślnego uczesania swojej fryzury. Wszystko byłoby w porządku, tylko, że niestety przypominały one swoim kształtem po prostu siano.
Przeklinała plotkujące, namawiające ją do tego czynu koleżanki podczas nocnych rozmów w dormitorium. Była naiwna, to było wręcz jej cechą znaną tym, co nazywali się jej znajomymi.
A niekoniecznie przecież, te ich cele były szczytne. Siódmoklasistki uwielbiały rozmawiać o wielu rzeczach. Nie tylko poważnych, ale ta wydawała się jej osobliwa. I warta zbadania.
Tatia była niewątpliwie słodka, urocza, ale lekkomyślna, pochopna. Ale przy tym bardzo przydatna i pomocna. I czasami nawet pomagała, tak ze zwyczajnej dobrej woli. Wreszcie po chwili rozkojarzenia, całkiem oczywiście jak na nią, odważnym krokiem wkroczyła do sali. A następnie wnikliwie rozejrzała się po niej. Przymknęła błękitne oczy. Ponieważ wszystko, co dookoła widziała, to była całkowita, nieprzenikniona ciemność.
Przez chwilę nie widziała nic, tylko zarysy przedmiotów leżących najbliżej niej. Od dzieciństwa posiadała słaby wzrok. Powstrzymywała się, by radośnie i w podskokach nie podskoczyć na jednej nodze do lustra jak dziecko. W pierwszym odruchu chciała je po prostu stłuc, bardzo ją do tej nagannej rzeczy kusiło nienazwane coś. Pokusa nie do odparcia. Och, często takie miewała. Często bywała nieznośna i płatała różne figle i żarty, myśląc pochopnie, iż jest zabawna.
Jak widać bardzo wiele rzutowało z dzieciństwa na jej nastoletnie życie.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Mówi znane mugolskie przysłowie. A ona... Była bardzo ciekawska. Ta niechlubna cecha ją od zawsze wpędzała w liczne problemy.
Była znana z popędliwości oraz niezdecydowania. Spojrzała wreszcie, nie mogąc doczekać się tego, co zobaczy w tajemniczym artefakcie.
Oglądała zafascynowanym, nieprzytomnym wzrokiem malujący się w przedmiocie obraz. Była tak skupiona na nim, że nie zauważała nikogo innego.
Rodzina ludzi uśmiechniętych, radosnych. Młoda kobieta, o jasnej niczym nie wyróżniającej się czuprynie, trzymająca w ręku niemowlę. Tuż obok dostojnego czarodzieja, będącego jej mężem. Naturalnie, to tylko wizja. Jeszcze nie wiedziała, kim on jest.
Odeszła zamyślona już całkowicie, gdyby wokół ktoś pojawił się, niewątpliwie by na niego wpadła. O tej porze mógłby to być tylko woźny Filch. Ciekawe, kiedy wreszcie ona za swój wybryk pożegna się z Hogwartem. Jej opiekunka jest bardzo zasadniczą kobietą.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
Była uczennicą normalną. Często wpadająca w kłopoty i mająca poprawki z różnych przedmiotów. Ledwo zdająca. Ma masę trudności z nauką.
Owe trudności z koncentrowaniem uwagi miała niebywałe oraz niezwykłe. Sprawiały, iż panna Silver była bardzo zwyczajną, jak nie zwyczajnie słabą uczennicą. Jej pasję stanowiły jedynie Eliksiry, pozostałe przedmioty zaliczała tylko na mierne. Nie, nie była leniwa, często można ją było spotkać jak ślęczy nad podręcznikami w bibliotece. Była zwyczajną, bez większych zdolności uczennicą ostatniej klasy. Naprawdę przerażały ją zbliżające się egzaminy, aczkolwiek nie miała po prostu śmiałości poprosić zwyczajnie koleżanki o pomoc.
I tak była za bardzo niezaradna i postrzegana jako nie dająca sobie rady.
Pamięć miała dobrą, ale bardzo krótkotrwałą i zupełnie nie do nauki.
Za to będąc osobą nieco wścibską, często wtrącała się nie do swoich problemów. Tu umiała zapamiętywać nawet te mocno skomplikowane i pikantne plotki.
Lubiła naprawdę też Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami. Tylko trochę boi się tych wszystkich magicznych stworzeń, jeżeli są większe od niuchacza.
W quidditchu interesuje ją zaś jedynie pozycja kibica. Za to oddanego.
Przychodzi na wszystkie mecze. Jeszcze nie oberwała tłuczkiem, ale to kwestia czasu. Z jej szczęściem...
Przykładowy Post:
Kap, kap. Deszcz padał za oknem. Kominek trzaskał i spalał w swoim cieplutkim wnętrzu kolejne drewna, złożone pracowicie przez pożyteczne skrzaty. Było wietrznie i czuć było zbliżającą się zimę. Tatia siedziała na swoim łóżku w ciepłym, przytulnym dormitorium, ściskając zmarzniętymi dłońmi kubek z gorącą herbatą.
Czytanie podręczników przed snem było jej kolejnym osobliwym nawykiem. A dużo miała takich nawyków. Czasami czuła się tutaj zupełnie nie na miejscu, ponieważ przyswajanie jakichkolwiek informacji poza Eliksirami, sprawiało, iż czuła się zwyczajnie tępa i głupia. A tak przecież nie do końca było - jakoś jednak dotarła do siódmego roku. Na takich sobie ocenach, ale zawsze. Z wyżej wymienionych Eliksirów miała jedynie P. Ale zawdzięczała ów fakt jedynie ciężkiej pracy kucia po nocach.
Jej od dzieciństwa bardzo blade policzki pokrył rumieniec, gdy tylko o tym pomyślała. Nigdy nie lubiła, gdy ktokolwiek, nawet jej kochani rodzice, ją o to pytali. To było takie krępujące!
Zamknęła podręcznik do Transmutacji. Próbowała znowu nie zacząć płakać ze złości. A często płakała ze złości i zdenerwowania, iż nie jest tak zdolna, jak chciałaby być. Ale życie nie zawsze układa się według planów.
Zaczęła wspominać. Jak zwykle nie zwracając uwagi, że mówi sama do siebie. Na szczęście, chyba była sama... Czasami różni ludzie ze szkoły dziwnie na nią patrzyli, bo nie zdawała sobie sprawy, iż mówiła właśnie sama do siebie. Robiła to naprawdę nieświadomie. A potem dziwiła się, iż wielu jej unika i odstawia na boczny tor, mając za nieszkodliwą dziwaczkę i niepoprawną marzycielkę.
Nie znała dobrze swoich rodziców, Moniki i Roberta. Prawie w ogóle. Byli prawnikami pracującymi w wielkich korporacjach czyli w skrócie: zero sielskiej miłości. Pracowali całe dnie, aby zarobić na rodzinę. Nie chciała powtórzyć tego błędu w przyszłości dla swojej rodziny. O której skrycie marzyła, ale bała się nawet przed sobą to przyznać. Ale uzmysłowiła sobie, iż jeszcze dużo pracy przed nią. I jej okropnym, nadającym się tylko na trolla, mdłym charakterem.
Zatrzymała się na wspomnieniu momentu dostania listu z Hogwartu. Była zupełnie przeciętnym, bardzo chorowitym dzieciakiem, w dodatku jedynaczką. Ucieszyła się. Wtedy się naprawdę ucieszyła. Wkrótce przybył pewien pracownik Hogwartu, aby wszystko im dokładnie wyjaśnić. W tym jak dostać się do owej placówki. Wreszcie czymś naprawdę się ucieszyła, a nie snuła samotnie po domu.
Ostatnio jednakowoż nie miała od swoich rodziców żadnych listów. To ją mocno niepokoiło. Czasy dla osób takich, jak ona, szlam, były mocno niebezpieczne. Obawiała się najgorszego.
Ale solennie obiecała sobie, że będzie silna i twarda, i da sobie z tym wszystkim radę. Sama. Nie będzie więcej mdłą, smutną, płaczącą po kątach bo ktoś znowu się z niej śmiał, dziewczynką. Tylko pewną siebie kobietą.
Taką jaką była. W marzeniach.
Tatia Sylwia Silver zgasiła nocną lampkę i zatonęła w marzeniach sennych. Tam mogła być tym, kim dosłownie chciała. Bez przykrych rzeczy.
- Colette Warp
Re: Tatia Sylwia Silver [uczennica]
Czw Gru 03, 2015 12:13 am
Witam cię uroczyście na Magicznej Kołysance i życzę przyjemnej i długiej gry :D
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach