- Winnie de Villiers
Winifreda de Villiers [uczennica]
Sob Paź 10, 2015 5:31 pm
Imię i nazwisko: Winifreda Cynthia de Villiers
Data urodzenia: 11.11.1961 r.( Skorpion)
Czystość krwi: półkrwi
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw
Różdżka: Eukaliptus, 8 & 3/4, łuska trytona
Widok z Ain Eingarp:
Chaos. Grenlandia. Oczy. Pustka. Winnie.
Wszystko i nic. Początek bez końca i koniec bez początku. Krem i czekolada. Winnie. Tysiące wulkanów. Oceany. Jest i nie ma. Zobacz. Spróbuj. Zobacz. Winnie.
Nie wiesz jak jest, co się dzieje. Możesz tylko patrzeć i snuć domysły, układać niestworzone historie, próbować znaleźć odpowiedzi. Ale nie znajdziesz, nie uda ci się do niej dostać, przekonać się jaka jest prawda. Czym jest.
Winnie jest księżniczką, okruchem na wietrze i skałą. Księga zakazaną z działu tych, których nie można otworzyć. Odpycha, gryzie chłodem, krzyczy ciszą.
Możesz spróbować – podejdź, uśmiechnij się, pokaż że chcesz się zaprzyjaźnić. Winnie będąca wszystkim i jest niczym. Spryt łączy się z odwagą, wyrachowanie z wyrozumiałością, sprawiedliwość z kłamstwem. Pomieszanie z poplątaniem,wszystko naraz. Niemożliwe? A jednak.
Ucieka i wraca, nie boi się, ale chciałaby zatrzymać myśli. Jest inna, chce tego i tamtego. Potrafi widzieć i słucha bardziej. Obserwuje,ćwiczy, pamięta. Częściej uśmiecha się do samej siebie niż kogoś innego, jest nieobecna, poza światem, daleko, daleko…
Dziwaczka? Królowa lodu? Pani?
Nie, po prostu w odbiciu lustra widać, że jest to szczęśliwa, wolna, nie wrażliwa, nie mająca uczuć - Winnie.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
Na imię dali mi Winifreda. Czasem wydaje mi się, że to imię kompletnie do mnie nie pasuje, wiesz, bywa różnie. A ono jest takie… Jakby słodkie. Nie wiem, czy przesadzam, czy znowu mi się coś wydaje…
Vetinari, mój ojciec, czystej krwi czarodziej z pochodzenia francuz, całkiem niedawno został skazany na dwa lata i osadzony w więzieniu dla czarodziejów. Bardzo okrutny i paskudny człowiek...
Nie będę pisać czemu… Rana wciąż boli i nie chce się zagoić…
Moja mama Cynthia nie żyje. Nie wiem jak udało mi się utrzymać ten rok na własnych śmieciach, wszystko co jest mi bliskie, co kocham, spotkał tragiczny koniec. Chyba oprócz jedynej istoty żyjącej na tej ziemi, która zna mnie na wylot i mogę go spokojnie nazwać moim przyjacielem - To mój przyrodni brat Marcus.
Jakiś czas temu rozpoczęłam szósty rok nauki w Hogwarcie. To dziwne uczucie, już za rok opuszczę te mury. Pewnie już nigdy tu nie wrócę. Udało mi się dostać w szeregi uczniów, choć wszyscy się bali w rodzinie, że z powodu szlamowatej krwi mojej matki mogę stracić zdolności magiczne… Aż na samą myśl o nich drży mi ręka. Nadal.
Może pora na kawałek mojej historii w Szkole Magii i Czarodziejstwa, otóż.
Jestem półkrwi. A od pierwszego roku moją zmorą byli od zawsze „czyści” Ślizgoni, którzy tępili mnie na każdym kroku. Nie było dnia, ba, nawet godziny, by któryś z ich wspaniałej paczki mi nie dokuczał. Byłam bezradna.
Tajemniczość i skrytość nie ułatwiały mi życia. Każdy, kto próbował się zbliżyć, po paru tygodniach miał mnie serdecznie dość. Nie wiem dlaczego. Może męczyły ich niewiadome, które wypełniają ich głowy, jeśli chodzi o mój temat. A jest ich na prawdę wiele. Tak więc, przez sześć lat samotności, powracam tu, by znów zaznać smaku strachu i niepewności. W ostatnim roku często lądowałam w skrzydle szpitalnym. Raz popchnięcie ze schodów, raz coś innego… Takie tam… Małe wypadki.
Niektórzy dopiero teraz zauważyli, że istnieje ktoś taki jak Winnie de Villiers i dopiero teraz usiłują nawiązać kontakt. Czy im się to uda? Liczę, że tak, ale sama nie wiem…
„You’d better watch your step”
Uwielbiam latać. Kocham. Czuję się wtedy na prawdę wolna. Bardzo często zdarza mi się umknąć ze szkoły i gdzieś, na nieuczęszczanym kawałku szkolnego boiska do Qudditcha lubię tak po prostu oderwać się od ziemi, aby poczuć się sobą. W pełni.
Co liczy się także ze sporą liczbą kontuzji, plastrów i zużytych bandaży.
No trudno. To jestem w stanie przecierpieć. Choć bardzo
lubię też usiąść gdzieś sobie w ciszy z dobrą książką, zwłaszcza dotyczącą Eliksirów albo Transmutacji.
Skoro mowa już o szkolnych przedmiotach to warto wspomnieć, że moim najbardziej znienawidzonym przedmiotem jest Numerologia, której nie cierpię i nie potrafię cały czas zrozumieć dlaczego wybrałam ją sobie na dodatkowy przedmiot. Przez nią spać nie mogę.
„She’s a diamond on a landmine.”
Nie okazuję zbędnych emocji. Nie ma takiej potrzeby. Potrafię przyciągnąć spojrzenie każdego, jeśli zajdzie taka potrzeba. Odziedziczyłam po mamie śliczne oczy, więc trzeba umieć je wykorzystywać.
Ach, zapomniałabym opisać mojego kocura. Wabi się Nostradamus, ale w zasadzie wołam na niego Gruby. Jest wielkim, czarnym, przeuroczym kotem, którego znalazłam parę lat temu.
Towarzyszy mi zawsze w Pokoju Wspólnym, czasem mam wrażenie, że to taki jakby mój… Opiekun. Ale w nieco dziwnej formie.
„You better not touch,
She’s a diamond on a landmine.
Better to forget,
She’s a diamond on a landmine.
Waiting to explode…”
Dziewczyna zamknęła oprawiony w twardą oprawę zeszyt, który posługiwał jej jako pamiętnik. Uśmiechnęła się do siebie samej delikatnie, po czym wsunęła go pod materac. Przyszła pora na sen.
Przykładowy Post:
Jesteś dla tego prostego, wygodnego dzisiejszego świata,
zadowalającego się byle czym, za bardzo wymagający i za głodny,
on cie wypluwa, masz dla niego o jeden wymiar za dużo. H.Hesse
Rok temu, późna zima, początek wiosny…
Niespodziewana niespodzianka. Kolokwialnie mówiąc -wpadka i to jaka szlamy z czarodziejem czystej krwi. Miała w tej chwili nie oddychać, nie spoglądać na świat oczyma, które ukradła matce, nie iść obok mnie. Przypomina mi się, że urodziła się jedenastego listopada, piętnaście lat temu, będąc spod znaku skorpiona, który jest podobnież jednym z najbardziej charakternych znaków. W końcu ma szczypce i kolec jadowy, prawda?
Widzę, jak spogląda na swoje dłonie. Odrobinę zmęczone pracą, jednak nie pomarszczone, z wyraźnie widocznymi mięśniami. Winnie mogłaby być kimkolwiek by chciała, przynajmniej z wyglądu, gdyż niewielka ilość osób miało twarz tak plastyczną, jak ona. Aktorka, malarka, pisarka… czego to ona w życiu nie próbowała. A to wszystko brzmi dumnie i pięknie, jednak nijak ma się do jej niej. Czarownica. Brzmi jeszcze lepiej i jakoś… Dziwnie do niej pasuje.
Jeszcze kilka lat temu powiedziałbym, że znam ją na wskroś, wiem o niej wszystko i nikt mi tej wiedzy nie zabierze. Jakże naiwny był owy chłopiec, którym wówczas byłem! Pycha i naiwność musiały przeze mnie przemawiać, że śmiałem tak twierdzić, bowiem nikt nie jest wstanie poznać ją do końca. Niegdyś była wesoła, szczebiotliwa i nadająca się jedynie do harców, zaś teraz? Wydawać by się mogło, że to inna dziewczyna, którą podmienili czasie zeszłych wakacji. Jednak nie, to ta sama pannica, którą poznałem, gdy miała ona niespełna dwa latka. Ma te same, ciemno brązowo prawie czarne włosy tylko, że są nieco dłuższe i bardziej skręcone na końcówkach. Szlachetne, klasyczne rysy twarzy mówiące wiele o jej matce, która musiała być piękną kobietą. Jeśli miałeś kiedykolwiek okazję zobaczyć Cynthie, wiesz, że są one niczym dwie krople wody, tylko, że jedna z nich jest już nieco starsza. No i poza tym - Winnie nie jest tak perfekcyjna i idealna, tym samym daleko jej do panienek z kolorowych, okładek magazynu. Nie jest typem modelki, przechadzającej się po uliczkach miasteczka jak po wybiegu i zwracającej uwagę wszystkich na swoje kocie ruchy - brakuję jej też odpowiedniego wzrostu, a ze swoimi marnym sto pięćdziesięcioma siedmioma centymetrami wzrostu nawet by jej nie wzięli. Całe szczęście .
Po za tym raczej to typ dziewczyny, która nonszalancko ukrywa się w cieniu, chowa za stertą opasłych ksiąg i znika, aby móc wzbić się wysoko w powietrze - zapominając o tym co się dzieje na ziemi. Więc prędzej ci ucieknie niż ją złapiesz, ale jak chcesz wiedzieć to ci powiem jedno. Nigdy nie była zbyt atrakcyjna, ani cudownie piękna, ale jest to dziewczyna - zwyczajnie naturalna, a cała postać Winnie wydaje się być eteryczna, jakby zamiast człowiekiem była duchem, zjawą.
Jej krok jest lekki, jak gdyby nie dotykała podłoża, chociaż wyraźnie widzisz, że jednak to robi. Wyprostowana postawa dodaje jej pewności siebie, ale całość psuje nieco rozbiegany wzrok, jakby wciąż czegoś szukała i pedantyczna dbałość o to, by nawet kosmyk włosów nie opadał na jej twarz. Chyba znalazłem określenie pasujące brunetki, która właśnie plecie warkocza, tuż obok mnie. Dobra dusza. Pojawia się w twoim życiu dopiero wtedy, kiedy chce Ci pomóc i robi to w bardzo delikatny sposób, byś przypadkiem nie był jej za bardzo wdzięczny.
Mianem wilka stepowego bym ją określił, gdyby była chłopcem. Ale jest dziewczyną, która nijak przypomina mi jakiegokolwiek znanego mi wyrostka. Wilczyca stepowa, wieczna wędrowniczka. To brzmi dobrze.
Winnie siada właśnie naprzeciwko mnie, robiąc to w ten swój specyficzny sposób. Wpierw zdejmuje kurtkę, wiesza ją na krześle, siada w kierunku stolika, zakłada nogę na nogę i z uwagą rozgląda się po lokalu. Nie robi tego przy wejściu, jak każdy obywatel tylko rozgląda się wkoło, dopiero, gdy jej szanowne pośladki zajmą należyte im miejsce.
- Winnie, dawno się nie widzieliśmy - mówię, patrząc na siostrę z niezwykłą uwagą.
- Miałeś być tydzień temu. Czekałam - odpowiada cicho, patrząc na mnie przeraźliwie zimnym spojrzeniem. Tego się obawiałem. Zobaczyć jej kiełkujący ból, który urośnie dopiero za miesiąc, by wydać w końcu mętne owoce.
- Wiesz, że nie mogłem. Bardzo mi przykro, że…
- Zamilcz -powiedziała chłodno, patrząc na nadchodzącą kelnerkę z odrazą. Nienawidziła tego. Skąpych spódniczek, gumy do żucia między zębami, zapachu tanich perfum, mocnych cień do powiek i sztucznych uprzejmość, zawartych w jednej osobie. Oddzielnie jej nie przeszkadzały, lecz razem… w takich chwilach modliłem się, by nie użyła jednego z zaklęć, którego nauczył nas jej ojciec, jak to mawiał ‘na wrogów’- Poproszę kawę, bez cukru i mleka, zaś dla niego herbatę z cytryną.
- Pamiętasz…
- Zamilcz. Chcę w spokoju wypić kawę - to nie miało sensu. Nie mogłem do końca naszego spotkania odezwać się słowem, gdyż oczywistym było, że wyjdzie. Uparta zołza. Dopiero kiedy usiedliśmy na jednej z parkowych ławek westchnęła cichutko.
- Potrafię przynosić tylko rozczarowanie, prawda? Miałam być idealną, uroczą, młodą damą, której jedynym celem życiowym jest znalezienie bogatego męża, zyskając tym szacunek i honor rodziny splamiony szlamowatą krwią mojej matki. Przepraszam, że jako jedyna dziewczyna z rodu de Villers"ów nie potrafię sprostać oczekiwaniom. To nie tak, że ja się nie staram… Staram się ile sił, lecz to przynosi jedynie nieszczęście. Idź już.
Wówczas pierwszy raz zobaczyłem jej łzy. Nawet w wieku dziecięcym nie płakała, chyba, że jako niemożliwie spokojny niemowlak. Ale wówczas podawano jej eliksir słodkiego snu, który działał w ciągu sekund. Nie mogłem jednak przy niej zostać, bo znienawidziłaby mnie. Później często przesiadywaliśmy na tej ławeczce, pogrążeni w rozmyślaniach, bądź rozmowie…
Wstyd się przyznać, ale to Winnie była zawsze najmądrzejsza z naszej dwójki i reszty rodziny. Najbardziej oczytana i zakochana w księgach oraz nauce. Śmiem sądzić, że w zapachu atramentu i starego papieru odnajdywała domową atmosferę naszej biblioteki, zaś kurz przypominał jej, że jedynie ona do niej zagląda. Już jako dziecko ukrywała się w swym świecie, by czasami zajrzeć do rzeczywistości i prawdziwych przyjaciół. Wtedy poznała Allison z którą przyjaźń trwała krótko, gdyż zginęła od wybuchu kociołka, kiedy to Winnie miała ledwie owe trzynaście lat i była to jedyna prawdziwa najlepsza przyjaciółka jaką miała.
Data urodzenia: 11.11.1961 r.( Skorpion)
Czystość krwi: półkrwi
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw
Różdżka: Eukaliptus, 8 & 3/4, łuska trytona
Widok z Ain Eingarp:
Chaos. Grenlandia. Oczy. Pustka. Winnie.
Wszystko i nic. Początek bez końca i koniec bez początku. Krem i czekolada. Winnie. Tysiące wulkanów. Oceany. Jest i nie ma. Zobacz. Spróbuj. Zobacz. Winnie.
Nie wiesz jak jest, co się dzieje. Możesz tylko patrzeć i snuć domysły, układać niestworzone historie, próbować znaleźć odpowiedzi. Ale nie znajdziesz, nie uda ci się do niej dostać, przekonać się jaka jest prawda. Czym jest.
Winnie jest księżniczką, okruchem na wietrze i skałą. Księga zakazaną z działu tych, których nie można otworzyć. Odpycha, gryzie chłodem, krzyczy ciszą.
Możesz spróbować – podejdź, uśmiechnij się, pokaż że chcesz się zaprzyjaźnić. Winnie będąca wszystkim i jest niczym. Spryt łączy się z odwagą, wyrachowanie z wyrozumiałością, sprawiedliwość z kłamstwem. Pomieszanie z poplątaniem,wszystko naraz. Niemożliwe? A jednak.
Ucieka i wraca, nie boi się, ale chciałaby zatrzymać myśli. Jest inna, chce tego i tamtego. Potrafi widzieć i słucha bardziej. Obserwuje,ćwiczy, pamięta. Częściej uśmiecha się do samej siebie niż kogoś innego, jest nieobecna, poza światem, daleko, daleko…
Dziwaczka? Królowa lodu? Pani?
Nie, po prostu w odbiciu lustra widać, że jest to szczęśliwa, wolna, nie wrażliwa, nie mająca uczuć - Winnie.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
Na imię dali mi Winifreda. Czasem wydaje mi się, że to imię kompletnie do mnie nie pasuje, wiesz, bywa różnie. A ono jest takie… Jakby słodkie. Nie wiem, czy przesadzam, czy znowu mi się coś wydaje…
Vetinari, mój ojciec, czystej krwi czarodziej z pochodzenia francuz, całkiem niedawno został skazany na dwa lata i osadzony w więzieniu dla czarodziejów. Bardzo okrutny i paskudny człowiek...
Nie będę pisać czemu… Rana wciąż boli i nie chce się zagoić…
Moja mama Cynthia nie żyje. Nie wiem jak udało mi się utrzymać ten rok na własnych śmieciach, wszystko co jest mi bliskie, co kocham, spotkał tragiczny koniec. Chyba oprócz jedynej istoty żyjącej na tej ziemi, która zna mnie na wylot i mogę go spokojnie nazwać moim przyjacielem - To mój przyrodni brat Marcus.
Jakiś czas temu rozpoczęłam szósty rok nauki w Hogwarcie. To dziwne uczucie, już za rok opuszczę te mury. Pewnie już nigdy tu nie wrócę. Udało mi się dostać w szeregi uczniów, choć wszyscy się bali w rodzinie, że z powodu szlamowatej krwi mojej matki mogę stracić zdolności magiczne… Aż na samą myśl o nich drży mi ręka. Nadal.
Może pora na kawałek mojej historii w Szkole Magii i Czarodziejstwa, otóż.
Jestem półkrwi. A od pierwszego roku moją zmorą byli od zawsze „czyści” Ślizgoni, którzy tępili mnie na każdym kroku. Nie było dnia, ba, nawet godziny, by któryś z ich wspaniałej paczki mi nie dokuczał. Byłam bezradna.
Tajemniczość i skrytość nie ułatwiały mi życia. Każdy, kto próbował się zbliżyć, po paru tygodniach miał mnie serdecznie dość. Nie wiem dlaczego. Może męczyły ich niewiadome, które wypełniają ich głowy, jeśli chodzi o mój temat. A jest ich na prawdę wiele. Tak więc, przez sześć lat samotności, powracam tu, by znów zaznać smaku strachu i niepewności. W ostatnim roku często lądowałam w skrzydle szpitalnym. Raz popchnięcie ze schodów, raz coś innego… Takie tam… Małe wypadki.
Niektórzy dopiero teraz zauważyli, że istnieje ktoś taki jak Winnie de Villiers i dopiero teraz usiłują nawiązać kontakt. Czy im się to uda? Liczę, że tak, ale sama nie wiem…
„You’d better watch your step”
Uwielbiam latać. Kocham. Czuję się wtedy na prawdę wolna. Bardzo często zdarza mi się umknąć ze szkoły i gdzieś, na nieuczęszczanym kawałku szkolnego boiska do Qudditcha lubię tak po prostu oderwać się od ziemi, aby poczuć się sobą. W pełni.
Co liczy się także ze sporą liczbą kontuzji, plastrów i zużytych bandaży.
No trudno. To jestem w stanie przecierpieć. Choć bardzo
lubię też usiąść gdzieś sobie w ciszy z dobrą książką, zwłaszcza dotyczącą Eliksirów albo Transmutacji.
Skoro mowa już o szkolnych przedmiotach to warto wspomnieć, że moim najbardziej znienawidzonym przedmiotem jest Numerologia, której nie cierpię i nie potrafię cały czas zrozumieć dlaczego wybrałam ją sobie na dodatkowy przedmiot. Przez nią spać nie mogę.
„She’s a diamond on a landmine.”
Nie okazuję zbędnych emocji. Nie ma takiej potrzeby. Potrafię przyciągnąć spojrzenie każdego, jeśli zajdzie taka potrzeba. Odziedziczyłam po mamie śliczne oczy, więc trzeba umieć je wykorzystywać.
Ach, zapomniałabym opisać mojego kocura. Wabi się Nostradamus, ale w zasadzie wołam na niego Gruby. Jest wielkim, czarnym, przeuroczym kotem, którego znalazłam parę lat temu.
Towarzyszy mi zawsze w Pokoju Wspólnym, czasem mam wrażenie, że to taki jakby mój… Opiekun. Ale w nieco dziwnej formie.
„You better not touch,
She’s a diamond on a landmine.
Better to forget,
She’s a diamond on a landmine.
Waiting to explode…”
Dziewczyna zamknęła oprawiony w twardą oprawę zeszyt, który posługiwał jej jako pamiętnik. Uśmiechnęła się do siebie samej delikatnie, po czym wsunęła go pod materac. Przyszła pora na sen.
Przykładowy Post:
Jesteś dla tego prostego, wygodnego dzisiejszego świata,
zadowalającego się byle czym, za bardzo wymagający i za głodny,
on cie wypluwa, masz dla niego o jeden wymiar za dużo. H.Hesse
Rok temu, późna zima, początek wiosny…
Niespodziewana niespodzianka. Kolokwialnie mówiąc -wpadka i to jaka szlamy z czarodziejem czystej krwi. Miała w tej chwili nie oddychać, nie spoglądać na świat oczyma, które ukradła matce, nie iść obok mnie. Przypomina mi się, że urodziła się jedenastego listopada, piętnaście lat temu, będąc spod znaku skorpiona, który jest podobnież jednym z najbardziej charakternych znaków. W końcu ma szczypce i kolec jadowy, prawda?
Widzę, jak spogląda na swoje dłonie. Odrobinę zmęczone pracą, jednak nie pomarszczone, z wyraźnie widocznymi mięśniami. Winnie mogłaby być kimkolwiek by chciała, przynajmniej z wyglądu, gdyż niewielka ilość osób miało twarz tak plastyczną, jak ona. Aktorka, malarka, pisarka… czego to ona w życiu nie próbowała. A to wszystko brzmi dumnie i pięknie, jednak nijak ma się do jej niej. Czarownica. Brzmi jeszcze lepiej i jakoś… Dziwnie do niej pasuje.
Jeszcze kilka lat temu powiedziałbym, że znam ją na wskroś, wiem o niej wszystko i nikt mi tej wiedzy nie zabierze. Jakże naiwny był owy chłopiec, którym wówczas byłem! Pycha i naiwność musiały przeze mnie przemawiać, że śmiałem tak twierdzić, bowiem nikt nie jest wstanie poznać ją do końca. Niegdyś była wesoła, szczebiotliwa i nadająca się jedynie do harców, zaś teraz? Wydawać by się mogło, że to inna dziewczyna, którą podmienili czasie zeszłych wakacji. Jednak nie, to ta sama pannica, którą poznałem, gdy miała ona niespełna dwa latka. Ma te same, ciemno brązowo prawie czarne włosy tylko, że są nieco dłuższe i bardziej skręcone na końcówkach. Szlachetne, klasyczne rysy twarzy mówiące wiele o jej matce, która musiała być piękną kobietą. Jeśli miałeś kiedykolwiek okazję zobaczyć Cynthie, wiesz, że są one niczym dwie krople wody, tylko, że jedna z nich jest już nieco starsza. No i poza tym - Winnie nie jest tak perfekcyjna i idealna, tym samym daleko jej do panienek z kolorowych, okładek magazynu. Nie jest typem modelki, przechadzającej się po uliczkach miasteczka jak po wybiegu i zwracającej uwagę wszystkich na swoje kocie ruchy - brakuję jej też odpowiedniego wzrostu, a ze swoimi marnym sto pięćdziesięcioma siedmioma centymetrami wzrostu nawet by jej nie wzięli. Całe szczęście .
Po za tym raczej to typ dziewczyny, która nonszalancko ukrywa się w cieniu, chowa za stertą opasłych ksiąg i znika, aby móc wzbić się wysoko w powietrze - zapominając o tym co się dzieje na ziemi. Więc prędzej ci ucieknie niż ją złapiesz, ale jak chcesz wiedzieć to ci powiem jedno. Nigdy nie była zbyt atrakcyjna, ani cudownie piękna, ale jest to dziewczyna - zwyczajnie naturalna, a cała postać Winnie wydaje się być eteryczna, jakby zamiast człowiekiem była duchem, zjawą.
Jej krok jest lekki, jak gdyby nie dotykała podłoża, chociaż wyraźnie widzisz, że jednak to robi. Wyprostowana postawa dodaje jej pewności siebie, ale całość psuje nieco rozbiegany wzrok, jakby wciąż czegoś szukała i pedantyczna dbałość o to, by nawet kosmyk włosów nie opadał na jej twarz. Chyba znalazłem określenie pasujące brunetki, która właśnie plecie warkocza, tuż obok mnie. Dobra dusza. Pojawia się w twoim życiu dopiero wtedy, kiedy chce Ci pomóc i robi to w bardzo delikatny sposób, byś przypadkiem nie był jej za bardzo wdzięczny.
Mianem wilka stepowego bym ją określił, gdyby była chłopcem. Ale jest dziewczyną, która nijak przypomina mi jakiegokolwiek znanego mi wyrostka. Wilczyca stepowa, wieczna wędrowniczka. To brzmi dobrze.
Winnie siada właśnie naprzeciwko mnie, robiąc to w ten swój specyficzny sposób. Wpierw zdejmuje kurtkę, wiesza ją na krześle, siada w kierunku stolika, zakłada nogę na nogę i z uwagą rozgląda się po lokalu. Nie robi tego przy wejściu, jak każdy obywatel tylko rozgląda się wkoło, dopiero, gdy jej szanowne pośladki zajmą należyte im miejsce.
- Winnie, dawno się nie widzieliśmy - mówię, patrząc na siostrę z niezwykłą uwagą.
- Miałeś być tydzień temu. Czekałam - odpowiada cicho, patrząc na mnie przeraźliwie zimnym spojrzeniem. Tego się obawiałem. Zobaczyć jej kiełkujący ból, który urośnie dopiero za miesiąc, by wydać w końcu mętne owoce.
- Wiesz, że nie mogłem. Bardzo mi przykro, że…
- Zamilcz -powiedziała chłodno, patrząc na nadchodzącą kelnerkę z odrazą. Nienawidziła tego. Skąpych spódniczek, gumy do żucia między zębami, zapachu tanich perfum, mocnych cień do powiek i sztucznych uprzejmość, zawartych w jednej osobie. Oddzielnie jej nie przeszkadzały, lecz razem… w takich chwilach modliłem się, by nie użyła jednego z zaklęć, którego nauczył nas jej ojciec, jak to mawiał ‘na wrogów’- Poproszę kawę, bez cukru i mleka, zaś dla niego herbatę z cytryną.
- Pamiętasz…
- Zamilcz. Chcę w spokoju wypić kawę - to nie miało sensu. Nie mogłem do końca naszego spotkania odezwać się słowem, gdyż oczywistym było, że wyjdzie. Uparta zołza. Dopiero kiedy usiedliśmy na jednej z parkowych ławek westchnęła cichutko.
- Potrafię przynosić tylko rozczarowanie, prawda? Miałam być idealną, uroczą, młodą damą, której jedynym celem życiowym jest znalezienie bogatego męża, zyskając tym szacunek i honor rodziny splamiony szlamowatą krwią mojej matki. Przepraszam, że jako jedyna dziewczyna z rodu de Villers"ów nie potrafię sprostać oczekiwaniom. To nie tak, że ja się nie staram… Staram się ile sił, lecz to przynosi jedynie nieszczęście. Idź już.
Wówczas pierwszy raz zobaczyłem jej łzy. Nawet w wieku dziecięcym nie płakała, chyba, że jako niemożliwie spokojny niemowlak. Ale wówczas podawano jej eliksir słodkiego snu, który działał w ciągu sekund. Nie mogłem jednak przy niej zostać, bo znienawidziłaby mnie. Później często przesiadywaliśmy na tej ławeczce, pogrążeni w rozmyślaniach, bądź rozmowie…
Wstyd się przyznać, ale to Winnie była zawsze najmądrzejsza z naszej dwójki i reszty rodziny. Najbardziej oczytana i zakochana w księgach oraz nauce. Śmiem sądzić, że w zapachu atramentu i starego papieru odnajdywała domową atmosferę naszej biblioteki, zaś kurz przypominał jej, że jedynie ona do niej zagląda. Już jako dziecko ukrywała się w swym świecie, by czasami zajrzeć do rzeczywistości i prawdziwych przyjaciół. Wtedy poznała Allison z którą przyjaźń trwała krótko, gdyż zginęła od wybuchu kociołka, kiedy to Winnie miała ledwie owe trzynaście lat i była to jedyna prawdziwa najlepsza przyjaciółka jaką miała.
- Colette Warp
Re: Winifreda de Villiers [uczennica]
Nie Paź 11, 2015 7:09 pm
Dostajesz ode mnie 10 fasolek na start!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach