Wnętrze Chatki

Dzień mijał mi wręcz doskonale. Rano nikt nie psuł mi humoru, lekcje minęły szybko i były dość interesujące, a popołudniu dopadła mnie szara rzeczywistość - miałem mieć tego dnia szlaban. Cóż, sam byłem sobie winien, bo miałem niewyparzoną gębę i nie potrafiłem trzymać języka za zębami ani przez chwilę. Nawet nie próbowałem zwalić tego na wpływ czarnej magii na wszystkich zebranych. Po prostu taki byłem i musiałem liczyć się z konsekwencjami. Jednak nie mogłem narzekać, bo chłopak z Hufflepuffu był w o wiele gorszej sytuacji. Zawieszenie w prawach ucznia i codzienne przesiadywanie u Hucksberry'ego - katastrofa.
Dlatego też skierowałem swoje kroki w stronę chaty tego półolbrzyma Hagrida. Byłem ciekaw, co też gajowy dla mnie wymyśli, ale miało być to na pewno przyjemniejsze od współpracy z woźnym. Tego bym nie zdzierżył. Kiedy znalazłem się na przeciw wejścia do tego przedziwnego domku, zastukałem w drzwi i westchnąłem ciężko. Zapowiadało się pracowite popołudnie.

Od razu kiedy zastukałem w drzwi usłyszałem ujadanie psa, a po chwili ujrzałem przed sobą klatkę piersiową półolbrzyma, więc podniosłem wzrok aby zza splątanej brody dostrzec jego twarz. Wydawało mi się, że jest odrobinę zaintrygowany i może trochę zdziwiony. Spodziewał się rogatego potwora pokrytego łuskami, dodatkowo z żółtymi ślepiami o pionowych źrenicach? Musiałem go zawieść, dziś nie byłem w nastroju do sprzeczek i zamierzałem współpracować, aby mieć szlaban jak najprędzej z głowy.
- Dzień dobry. Tak, tak, to ja - Odpowiedziałem wzdychając ciężko, wiele bym dał, żeby tego dnia zająć się czymś innym, ale kara musiała być.
Podciągnąłem rękawy czarnego swetra w wielu miejscach pokrytego drobnymi kulkami i odgarnąłem włosy z oczu.
- No to dla dobra domu zajmę się tymi krzakami - Dodałem chociaż zacząłem się trochę irytować. Wyrywanie chwastów i przycinanie krzaków - zadanie godne czystokrwistego czarodzieja. Jeśli to miało mnie nauczyć pokory i trzymania języka za zębami, to plany Hagrida były fatalne. Grządki wprawią mnie w jeszcze gorszy nastrój... no i jeszcze to słownictwo jakiego używał czarodziej. Katastrofa.
- Doprawdy jest to konieczne? Nie zamierzam nic wywijać. Tym razem będę grzeczny - Zapewniłem spokojnym tonem, jednak byłem prawie pewien, że na nic się to nie zda. Cóż, warto było spróbować.

Nawet najwyższym czarodziejom ciężko było spoglądać bez unoszenia głowy w oczy Hagrida - przykładowo nawet taki Albus Dumbledore, musiał kierować swoje oczy wyżej by móc spojrzeć w te ciemne, niczym żuki ślepia gajowego. Dla niego to było nawet lepiej - co prawda, potrafił postawić na swoim i nie dać sobie wejść na głowę, ale ogólnie był typem człowieka, który wolał załatwiać sprawy bezkonfliktowo. Dla niego każdy zasługiwał na szansę, choć jeśli chodzi o Ślizgonów, od szkolnych czasów, miał do nich mały uraz, bowiem jeden z nich oskarżył go o coś, czego nie zrobił. Ale to była już przeszłość i nie należało teraz do niej wracać. Pokiwał głową na znak, że zrozumiał i posłał mu nikły uśmiech znad splątanej brody. Nie dostrzegał zupełnie irytacji chłopaka, ani nic w tym rodzaju.
- To dobrze, przyda mi się w tym pomoc. Nie musisz się przejmywać, ni jest najgorzej - powiedział Hagrid, po czym zmarszczył czoło na kolejne słowa chłopaka. - Przykro mi, ale takie zalecenia psora. Bez różdżki. Szlaban nie miałby sensu, gdybyś se użył magii i już - dodał półolbrzym, po czym sięgnął po różdżkę Mulcibera, która chwilę później wylądowała w jego dużej dłoni. Na chwilę się odwrócił do niego plecami, wszedł do wnętrza swojej chatki i położył różdżkę na kredensie. Sięgnął jeszcze po zapas swoich kluczy i zamknął za sobą drzwi. Po czym wyminął chłopaka, lekko zahaczając swoim sporym ramieniem - w końcu nie należał do najmniejszych osób na świecie - i skierował swoje kroki za budynek.
- Chodź za mnom, weźmiemy se wszystko, co będzie potrzebne i ruszymy na boisko by zająć się krzewami, które rosną wokół niego - rzucił przez ramię swoim donośnym głosem i machnął zachęcająco ręką. Otworzył schowek, który znajdował się z tyłu jego chatki i zaczął wyciągać odpowiednie narzędzia, m.in. nożyce i łopatę. Podał też jedno z wiader Maverickowi, oraz sporą saperkę, a sam chwycił resztę i oboje ruszyli ścieżką w stronę żywopłotu, który otaczał boisko.

[z/t - pisz dalej tutaj]

Krukon wolnym krokiem szedł w stronę chatki Hagrida. Nie spieszył się zbytnio.
Stanął przed drzwiami i mocno zapukał. Nie czekając na odpowiedź pchnął drzwi. Przecież Hagrid nie będzie miał mu tego za złe. Ale tu bałagan ja mam w dormitorium mniejszy odparł Jules rozglądając się po izbie.
Zaczął szukać pod stołem o mam  pozbierał szybko w garść leśnych jagód.
-Cześc Hagrid- powiedział stając koło psa. Był tak zamyślony że nie zwrócił uwagi na otoczenie.
Zakochał się? Nie, to nie może być prawda. Ona jest puchonką nie.Nox opanuj się. Usmiechnął się krzywo.
Jules wyszedł z zamku. Miał naprawdę dobry humor. Ciekawe co tam u Hagrida słychać.

The member 'Jules Nox' has done the following action : Rzuć kością

---

'K6' :

Result :

- Chętnie pomogę.-Odpowiedział na pytanie Hagrida. Rozejrzał się po chatce. Mimo iż mała i skromna to ładna była.
Krukon zaczął drapać Kła za uszami, ale na tyle umiejętnie by nie oślinił chłopaka.
- Więc...od czego zacząć w tym bałaganie.- Spytał z lekkim uśmiechem.Ale cóż poradzić. Bywa. Patrzył tylko wyczekująco na półolbrzyma.- Ah..porzadki na świeta akurat -Jules był bardzo ciekaw czy Hagrid coś jeszcze powie.
No nic nie znalazłem znowu jak tak bede szukać to mi zajmie całe święta  albo przerwy świątecznej.
A jednak coś znalazłem gdzieś za fotelem po tak długim szukaniu mam Kilka goździków.

The member 'Jules Nox' has done the following action : Rzuć kością

---

'K6' :

Result :

Święta to podobno szczęśliwy czas, tym bardziej, że można spędzić je z rodziną. Hagrid każde święta spędzał tak samo, tutaj w Hogwarcie szykując go jak najlepiej na ten okres, przynoszenie choinek do Wielkiej Sali czy na korytarze, dekorowanie ich to było na jego porządku dziennym przez ostatnie parę dni. No i oczywiście robienie swojego ulubionego wina, ale zwłaszcza uwielbiał je robić z uczniami, których mógł nazwać swoimi przyjaciółmi. Nie miał ich wielu, bo jednak większość nie traktowała go z szacunkiem, ale była garstka których uwielbiał i którzy uwielbiali jego. Siedział w swojej chatce tracąc już powoli nadzieję, że przyjdzie ktokolwiek zrobić z nim to wino i będzie musiał odnaleźć się w tym bałaganie kiedy usłyszał pukanie do drzwi chatki a po chwili ujadanie kła, dźwignął się na nogi i ruszył w stronę drzwi.
- Cicho Kieł! Przesuń się Ty leniwy psie - jednak przejście do drzwi było trudniejsze niż by przypuszczał i na szczęście jego gość sam wszedł do środka.
- Cześć Jules!  Myślałem, że już nikt nie przyjdzie - wyrzekł z szerokim uśmiechem na twarzy kiedy ujrzał Krukona. - Przyszedłeś zrobić ze mną wino? Świetnie! Gdzie ja miałem te składniki? - rozejrzał się on trochę bezradnie po bałaganie w chatce drapiąc się delikatnie po głowie.
- Cholibka! - wyrwało się z jego ust kiedy zdał sobie sprawę, że to nie będzie aż takie łatwe do zrobienia.

Krukon wziął się za szukanie jakiego kol wiek składnika Jules zaczął rozmyślać od czego  zacząć.
Chyba rzeczywiście powinien jak najszybciej poszukać bo do następnych świąt zejdzie chłopakowi szukanie.
- Nie znajdę tu nic w takim tępie Hagrid pomóż- powiedział do gajowego uśmiechając sie lekko do niego.
Z początku nie wiedział co powiedzieć. Chciał powiedzieć "Żartujesz?" ale stwierdził, że nie było by to rozsądne.
Na szybko ogarnął całą sytuacje to dobrze, co nie? Hmm... może w kredensie zaczął szukać ale i tym razem nic nie znalazł.
Do trzech razy sztuka jak inni mawiają. Szczerze się cieszył. Przynajmniej będziemy  mogli pogadać jak będzie któryś z nas potrzebować porady lub coś. No i masz znalazłem kolejny składnik świeży cynamon w kredensie na półce.

The member 'Jules Nox' has done the following action : Rzuć kością

---

'K6' :

Result :

Bałagan, który panował w jego chatce niestety, ale nie pomagał ani trochę, w sumie to wiedział, że powinien częściej tutaj sprzątać, jednak nie miał czasami do tego ani głowy, ani czasu. Zazwyczaj odkładał coś gdzieś w kąt nie przejmując się tym, a potem szukał to coś przeczesując całą chatkę, a bałagan tworzył się poprzez przenoszenie rzeczy z jednego miejsca na miejsce. Jego ciemne oczy spoczęły na uczniu, kiedy próbował się do niego uśmiechnąć, ale raczej wyszedł z tego bardziej grymas bezradności.
-  No dobra, to ja ten.. pójdę szukać tam - wskazał swoim grubym palcem na przeciwległy kąt pomieszczenia, po czym udał się tam, nachylając nad grubą beczką, w tym momencie oczywiście pustą, ale za chiny ludowe nie mógł sobie przypomnieć po co ją tutaj przytargał. Kieł, próbował dostać się do swojego pana, jak i przewrócić Krukona i polizać go po twarzy jak to miał w zwyczaju.
- Znalazłeś coś?
Jego głos niczym dudnienie rozległ się po chwili, kiedy olbrzym wyprostował się zerkając znad bujnej brody na Noxa.


/ugh, musisz wyrzucić min 4, żeby coś znaleźć. Sam piszesz co znajdujesz w poście, a według kostek powinieneś już znaleźć 3 rzeczy. ^^

Jules był bardzo zamyślony, to może tutaj za kredensem skoro w nim nic nie znalazł.
Schylił się i wiedział co może zrobić, żeby pomóc gajowemu. Mruknął smutno po czym rozejrzał za kredensem.
-Hagrid mam mam butelkę wódki-odpowiedział wesoło. Po co utrudniać sobie co kol wiek ?
Chłopak westchnął głośno, no ale z jednego składnika to raczej nie będzie wina.
-to co robimy? dalej szukamy?-zapytał gajowego z lekkim uśmiechem.

The member 'Jules Nox' has done the following action : Rzuć kością

---

'K6' :

Result :

- Tak, tak. Dalej szukamy - mruknął w odpowiedzi półolbrzym, nadal kręcąc się wokół tej beczki. Najwyraźniej był pogrążony w swoich rozmyślaniach. No za Ministry Ludowe nie mógł sobie przypomnieć, gdzie reszta składników. Dobrze że miał pomocnika, który najwyraźniej radził sobie lepiej z tym zadaniem od niego. Zupełnie jakby czytał mu w myślach! No ale w końcu to Krukon. A Krukoni to, wiadomo, bystrzaki.
- No co ja bym bez ciebie zrobiłbym, Jules! - zawołał nagle, widząc zdobycze chłopaka i posłał mu jeszcze uśmiech, a Kieł zaszczekał radośnie. - Tylko jeden składnik! Jesteśmy blisko!