Go down
Killian Rackham
Oczekujący
Killian Rackham

Pokój nr 2 [wolny] - Page 2 Empty Re: Pokój nr 2 [wolny]

Sob Kwi 18, 2015 5:38 pm
...


Ostatnio zmieniony przez Killian Rackham dnia Czw Lip 16, 2015 6:54 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar
Nauka
Cornelia Selwyn

Pokój nr 2 [wolny] - Page 2 Empty Re: Pokój nr 2 [wolny]

Sob Kwi 18, 2015 8:02 pm
Śmiech. Chyba wszyscy się tego boją. Wyszydzenia swoich uczuć. Przekonania się, że nie znaczy się dla tej drugiej osoby absolutnie nic. Nelia nie była wyjątkiem, też się bała. Ale ufała Killianowi. Do cholery, był przecież jej przyjacielem! Nawet jeśli jej nie kochał (nie tak, nie w ten sposób...), to wierzyła, że nie skrzywdzi jej drwiną. Nie wybuchnie jej śmiechem w twarz, jakby nic nie znaczyła. Gdyby tak zrobił - zapewne przez długi czas nie chciałaby go oglądać na oczy. Jeśli w ogóle. Kobiece serce potrafi wprawdzie znieść wiele, ale nie wszystko. A ona przecież zaznała już w życiu zbyt wielu rodzajów bólu. Czasem dziwiła się jak to w ogóle możliwe, że jeszcze oddycha. Po tym jak raz po raz całe niebo spadało i z hukiem rozbijało się na jej głowie. A ona zawsze podnosiła się z ziemi, otrzepywała z kurzu i dalej żyła.
Kiedy znów zaczął zmieniać temat, na jej twarzy pojawiło się rozbawienie. Melinie, ten mężczyzna był niemożliwy! Ugryzła się jednak w język, by powstrzymać ironiczny komentarz, bo atmosfera i tak była już wystarczająco napięta. Nie było potrzeby by jeszcze bardziej to utrudniać. Zwłaszcza, że jej drogi towarzysz miał ewidentny problem z przejściem do meritum i nie sądziła, by czynił to przez złośliwość. Chyba zwyczajnie i po męsku nie umiał wyrażać uczuć... Oparła więc policzek na ramieniu i słuchała go uważnie. A w jej głowie pojawiały się myśli, z którymi chyba wcale nie chciała się teraz mierzyć. Też kiedyś wierzyła, że życie będzie proste. Że spełni każde ze swoich marzeń. Zostanie aurorem, potem zrobi zawrotną karierę w Ministerstwie. Pozna jakiegoś miłego faceta i może nawet wezmą ślub. Nigdy nie planowała dzieci. Nie chciała być uzdrowicielką, czarną owcą rodziny, samotną matką. I co jej wyszło z tego planowania, co?
- Czasem nie dostajesz żadnego wyboru. - powiedziała cicho, chyba bardziej do siebie, niż do niego i po raz pierwszy od dłuższej chwili uciekła wzrokiem gdzieś w bok. To nie były dobre wspomnienia. Czemu musiała mierzyć się teraz jeszcze z nimi? Jakby nie dość miała teraz na głowie!
Z tego krótkiego zamyślenia wyrwał ją jego głos. Chłodny. Ostry od lodowych kryształków. Znała ten ton doskonale, bo to był obrażony pan Rackham. Z jej ust wyrwało się ciche przekleństwo.
- Błagam, Killian. - jęknęła unosząc dłoń i uciskając placami nasadę nosa. Czuła, że powoli zaczyna ją to wszystko przerastać. - To naprawdę nie jest dla mnie proste. Przez ostatni kwadrans kręcimy się w kółko... - głos jej się załamał, więc zamilkła. Przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech, który miał ją uspokoić. Kiedy uchyliła powieki, jej fiołkowe tęczówki wyglądały nieco szkliście.
- Byłabym wściekła. - odpowiedziała mu szczerze. Ma szczęście tym razem głos jej nie zawiódł i pozostał spokojny. - Byłabym wściekła, że człowiek którego kocham spotyka się w niedwuznacznych okolicznościach z kobietą, która na pewno nie traktuje go wyłącznie jak przyjaciela. - zacisnęła usta i posłała mu wyzywające spojrzenie. Zaczynała tęsknić za swoim kieliszkiem z winem, naprawdę! - Czy taka odpowiedź Cię satysfakcjonuje?
Killian Rackham
Oczekujący
Killian Rackham

Pokój nr 2 [wolny] - Page 2 Empty Re: Pokój nr 2 [wolny]

Sob Kwi 18, 2015 9:03 pm
...


Ostatnio zmieniony przez Killian Rackham dnia Czw Lip 16, 2015 6:54 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar
Nauka
Cornelia Selwyn

Pokój nr 2 [wolny] - Page 2 Empty Re: Pokój nr 2 [wolny]

Sob Kwi 18, 2015 9:52 pm
Och, ileż ona ładnych talerzy straciła z jego powodu! Cała rodzinna porcelana posypała się w mak! To znaczy... posypałaby się w mak, gdyby Cornelia miała w swoim malutkim mieszkaniu jakąkolwiek rodzinną zastawę, a nie tanią ceramikę z mugolskiego sklepu. Którą notabene raz po raz sklejała zaklęciami, by po kilku miesiącach używania, znów rozbić połowę kompletu o framugę drzwi. I powiedzcie, że czarodziejom nie jest łatwiej w życiu! Faktem jest, że takie sytuacje zdarzały im się często. Pełne napięcia, gdy krążyli wokół siebie nie umiejąc się porozumieć. Ot, odwieczny problem wszelkich damsko-męskich relacji: mężczyźni i kobiety porozumiewają się zupełnie innymi systemami znaczeń. Mówią o tym samym i za nic w świecie nie mogą się porozumieć! A jeśli jest to jeszcze dwójka tak narwanych i (jakby nie było) skrzywdzonych ludzi, to sprawa nieziemsko się komplikuje. Wystarczy tylko spojrzeć na nich teraz. Jak zmęczeni wydawali się tą rozmową i wszelkimi emocjami, które jej towarzyszyły. Jak blisko byli zrezygnowania i ucieczki do dawnej sfery komfortu. Ich przyjaźń, w porównaniu do tego nad czym się tak zaciekle głowili, była czymś prostym. Wypracowanym na przestrzeni lat. Znajomym i bezpiecznym. Ale wciąż niepozbawionym wad. Więc może faktycznie nadszedł czas na jakąś reformę, panie ministrze?
Jej oczy otwarły się nieco szerzej, zdradzając zaskoczenie. Choć myślała (marzyła), że mówił o niej, do samego końca nie miała dużej pewności. Wciąż bała się, że to wszystko skończy się dla niej boleśnie złamanym sercem i zbyt dużą ilością wina wypitą na wieży astronomicznej z kochaną kuzynką Lacaille. Ale jednak...
Wyprostowała się na swoim miejscu, opuściła nogi na podłogę i przez jedno uderzenie serca mogło to wyglądać tak jakby to ona w jakimś dziwnym szoku chciała teraz wstać i uciec. Potem jednak zerknęła na niego i było widać, że zaskoczenie szybko stopniało w jej ciepłym i czułym uśmiechu. Zresztą czy ona naprawdę musiała mu jeszcze cokolwiek wyjaśniać? Czyż nie podała mu już swojego serca na tacy dawno, dawno temu? A on był tak zabiegany, że nawet nie zauważył! Znów poczuła głęboką potrzebę, by być bliżej. By go dotknąć. Przysunęła się więc, siadając tak blisko jak tylko to okazało się możliwe.
- Nie chcę się z nikim Tobą dzielić. Nigdy. - oznajmiła poważnie, gdy jej szeroki i niegasnący uśmiech dopowiadał całą resztę. Zaśmiała się cicho, ale nie był to ten straszny drwiący śmiech, którego trzeba się w takich chwilach lękać. To był ciepły i radosny śmiech, tak doskonale pasujący do jej błyszczących oczu i lekko zaróżowionych policzków. Jakże niewielu słów potrzeba, by uczynić kobietę tak piękną w jej szczęściu i zakochaniu?
- No... To teraz możesz mi chyba wyjaśnić jak bardzo natarczywe są Twoje uczucia. - dodała cicho i w tym przypadku, chyba nie liczyła już na żadne konkretne... słowa.
Killian Rackham
Oczekujący
Killian Rackham

Pokój nr 2 [wolny] - Page 2 Empty Re: Pokój nr 2 [wolny]

Nie Kwi 19, 2015 9:39 am
...


Ostatnio zmieniony przez Killian Rackham dnia Czw Lip 16, 2015 6:54 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar
Nauka
Cornelia Selwyn

Pokój nr 2 [wolny] - Page 2 Empty Re: Pokój nr 2 [wolny]

Nie Kwi 19, 2015 8:26 pm
Cornelia doskonale pamiętała dzień, w którym spotkali się po raz pierwszy. Dwójka stażystów, którzy zajmowali się wtedy głównie parzeniem kawy i noszeniem akt, bo nikt nie powierzał im poważniejszych zadań. Pamiętała też ich rozstanie - gdy bardziej niż zwykle starała się nie pokazać jak bardzo jest zraniona. Była w tym całkiem niezła. Kiwała głową, uśmiechała się i na koniec życzyła mu nawet powiedzenia w dalszej karierze! Bo przecież niczego sobie nigdy nie obiecywali, a nadzieja była wtedy jej własną pomyłką. Umiała zrozumieć co nim kierowało, ale nie potrafiła tego zaakceptować, więc unikała go później przez ponad rok. W międzyczasie wszystko się posypało, a pod jej sercem wyrosła malutka Cat. Najwyraźniej pamiętała chyba ich spotkanie po tej rozłące. Gdy wpadli na siebie na korytarzu Ministerstwa i rozmawiali z taką łatwością jakby nigdy nie przestali się widywać. Jakby nigdy nic złego się nie zdarzyło. Wtedy zastanawiała się czy może go ponownie wpuścić do swojego życia. I co może ważniejsze - czy może wciągnąć go w to bagno, którym jej życie się stało. Bo wtedy wszystko układało się paskudnie. Dała mu więc wolny wybór i pokazała z czym się mierzy. A on z jakiegoś powodu został i znów był jej przyjacielem. Nie mogłaby go odepchnąć, zbyt mocno była spragniona choć odrobiny wparcia i ciepła. Trudno powiedzieć jak przetrwałaby te najtrudniejsze pierwsze lata bez niego. Może szybciej ukorzyłaby się przed rodziną? Może stałoby się coś bardziej tragicznego..?
Najważniejsze jest to, że nigdy nie przestała dziękować losowi za postawienie Killiana na jej drodze. I zawsze starała się być obok, by go wspierać. Cieszyć się z jego sukcesów, pocieszać po (raczej nielicznych) porażkach. Jego kolejne zwycięstwa dawały jej podwójną satysfakcję, bo były też sposobem, by udowodnić coś tym wszystkim zarozumiałym arystokratom, którzy okupowali najwyższe stołki w Ministerstwie. Cornelia z lubością obserwowała ich upadki. Mogli nazywać ją zdrajczynią krwi, szlamolubem i dziwką - bo wiele usłyszała na swój temat. Szybko przestała się przejmować. Słuchała jak Rackham opowiada jej o tym, że muszą grzecznie dygać na jego widok i jakie mają wtedy miny. I zaśmiewała się do łez, bo to było dokładnie to na co zasługiwali. Wtedy kochała go chyba najbardziej. Bo nie potrzebował urodzenia, rodzinnych pieniędzy i znajomości, by dostać to czego chciał. Sięgał po to i nikomu niczego nie zawdzięczał. Bardzo chciała być taka jak on - niezależna od swojego statusu. Paradoksalnie uważała, że prościej byłoby urodzić się z dala od magicznej arystokracji. Bez lat historii ciążących nad głową. Bez ludzi mówiących Ci jak możesz żyć, a jak nie.
Przymknęła lekko oczy, gdy dotknął jej twarzy. Uśmiechnęła się delikatnie i pozwoliła sobie na poczucie przyjemności, którą był jego dotyk. Kiedy jednak uchyliła powieki, by znów na niego spojrzeć dostrzegła, że choć te istotne słowa już padły, jemu wcale nie jest łatwiej. Skarciła się w duchu. Czasem zbyt łatwo zapominało o tym, że różnią się w wielu kwestiach - choćby w sposobie wyrażania uczuć. Westchnęła cicho i pochyliła się, by niezobowiązująco pocałować go w policzek.
- Przepraszam. - szepnęła, a potem wstała, by dać mu przestrzeń, której najwyraźniej potrzebował. Machnęła różdżką zapalając kilka dodatkowych świec, bo na tych wszystkich rozmowach zastał ich już wieczór. Nalała wina do obu kieliszków i jeden podsunęła w jego stronę. Drugi ujęła w palce i podeszła do okna, po drodze upijając kilka szybkich łyków. Zza okna widziała odległe światła Hogwartu. Zastanawiała się czy powinna już wrócić do zamku. Ten dzień był trudny. Obfitował w różne niespodziewane zwroty wydarzeń. Wiele zostało powiedziane, wiele trzeba było przemyśleć. Nie chciała jeszcze odchodzić, ale może to trzeba było zrobić? W końcu jutro też jest dzień.
Odwróciła się plecami do okna, oparła się o parapet i w milczeniu obserwowała Killiana. Wydawała się spokojna i szczęśliwa, choć ewidentnie zamyślona.
Killian Rackham
Oczekujący
Killian Rackham

Pokój nr 2 [wolny] - Page 2 Empty Re: Pokój nr 2 [wolny]

Pon Kwi 20, 2015 12:16 pm
...


Ostatnio zmieniony przez Killian Rackham dnia Czw Lip 16, 2015 6:54 pm, w całości zmieniany 2 razy
avatar
Nauka
Cornelia Selwyn

Pokój nr 2 [wolny] - Page 2 Empty Re: Pokój nr 2 [wolny]

Sro Kwi 22, 2015 9:58 pm
Dla niej to wszystko było jednak dużo prostsze. Killian był jej bliski przez te wszystkie lata i zajmował w jej sercu istotne miejsce. Nigdy przed samą sobą nie zaprzeczała swoich uczuć. Co najwyżej powtarzała sobie jak bardzo mogą okazać się problematyczne, jeśli już zawsze pozostaną nieodwzajemnione. Głośne wyznanie tego co dojrzewało w niej od dłuższego czasu, było więc całkiem oczywistym posunięciem. Teraz mogła go kochać tylko bardziej. Intensywniej. Po raz pierwszy w życiu do utraty tchu. Nigdy nie pozwalała sobie na tak silne zaangażowanie. W młodości była zbyt spragniona niezależności, by wiązać się z kimkolwiek na dłużej. Później pojawiła się Cat i sytuacja się odwróciła: Cornelia wiedziała, że jeśli zdecyduje się na związek musi to być relacja warta inwestycji. Trwała i stabilna, która da szczęście nie tylko jej, ale również jej córce. To okazało się wyjątkowo trudne, bo nikt nie spełniał jej wymagań. Kto wie? Może nikt ich nie spełniał, bo nikt nie był panem Rackhamem? Nad tym akurat nigdy się nie zastanawiała.
Killian jednak na wiele lat odrzucił od siebie wszelkie uczucia związane z osobistym szczęściem. Poślubił swoją pracę i zapewne to ona przez ten czas dawała mu jakiś rodzaj spełnienia. Czy jednak kariera może zastąpić szczerze oddane kobiece serce? Zwłaszcza serce tak gorące jak to, które biło w piersi panny Selwyn? Była wszak ona jedną z tych kobiet, które dla swoich bliskich gotowe były zrobić wszystko. Wystarczyło spojrzeć na to jak wiele poświęcała dla córki. Dla ukochanego mężczyzny byłaby pewnie zdolna do równie wielkich czynów. Nawet do powrotu do znienawidzonego środowiska. Do sztucznych uśmiechów i fałszywych komplementów. I Melinie, byłaby w tym świetna! Wszak to właśnie na tym wyrosła. Przeciw temu się zbuntowała. Znała ten świat i choć nie chciałaby się do tego przyznać - trochę za nim tęskniła. Po latach upokorzeń, zaczynała z nostalgię wspominać jak wiele drzwi potrafiło otwierać dobre urodzenie. Jak łatwo było owijać sobie ludzi wokół palca: uśmiechami, słowami i sakiewkami pełnymi brzęczących galeonów. Rodzina przyjęła ją na swoje łono, mimo jej grzechów. Cornelia była świadoma tego, że matka wymaga, by w najbliższych latach wyjaśnić oficjalnie pochodzenie Caitlyn. Uczynić ją bękartem o czystej krwi i choć odrobinę ułatwić jej życie w tym świecie pełnym uprzedzeń. Jak to specyficzne środowisko zareagowałoby na informację o związku vice ministra i upodlonej arystokratki? Cóż, z pewnością znaleźliby się tacy, którzy w ich szczerych uczuciach szukaliby deklaracji ideologicznych. Bo przecież to polityka i wszyscy patrzą sobie na ręce.
Wino miało przyjemny owocowy posmak i skończyło się zdecydowanie zbyt szybko. Cornelia zamarzyła o czymś mocniejszym, co szybciej wypłukałoby z jej myśli świadomość o tym jak wiele słów padło w ciągu ostatnich godzin. Bała się, że jeśli zacznie myśleć o tym zbyt wiele może zacząć żałować niektórych decyzji. Zwłaszcza jednej, o wyznaniu Killianowi prawdy o pochodzeniu Cat. Przecież on bez trudu dojdzie teraz do tego kto jest ojcem, jej maleństwa... Co mogłoby się stać wtedy? Wątpliwe, by miał czas zagłębiać się w tą sprawę, ale gdyby! Drżała na samą myśl, że cała prawda mogłaby wyjść na jaw. Jak widać, wciąż mieli przed sobą kilka tajemnic.
Drgnęła lekko, wtrącona z tych coraz bardziej niespokojnych rozmyślań, jego słowami. Odstawiła pusty kieliszek na parapet i splotła ręce na piersi. Jej spojrzenie zdawało się teraz nieco zamglone, jakby wciąż gdzieś z tyłu głowy rozważała wiele spraw. Słuchała jednak uważnie i przytaknęła mu milcząco ruchem głowy. Czas, tak to było im teraz potrzebne. Czas i chwila samotności.
- Ta szansa... to i tak więcej niż myślałam, że kiedykolwiek będziemy mieć. - odpowiedziała mu cicho, a w jej głosie smutek i rozbawienie mieszały się w dziwnych do określenia proporcjach. Przesunęła wzrokiem po jego twarzy, gdy na jej własnej pojawiło się wahanie. Ten dziwny stan pomiędzy, gdy nie byli już tylko przyjaciółmi, a nie byli jeszcze czymś więcej, sprawiał, że nie wiedziała jak powinna się zachowywać. Po chwili niepewnego milczenia, przesunęła się do przodu, zmniejszając dystans i objęła go.  Jej broda spoczęła na jego ramieniu, z ust wyrwało się ciche westchnienie. Potrzebowała tego nim wyjdzie. Odrobiny czułości, znajomego zapachu i dotyku - jakby były to bezsłowne obietnice, że wszystko będzie dobrze. Trwało to tylko chwilę. Potem Cornelia odsunęła się i obdarzyła go lekkim uśmiechem.
- Śpij dobrze, mój drogi. - pożegnała go jak zwykle, jakby nic się nie stało. Po tych słowach potrzebowała zaledwie kilku sekund, by narzucić na siebie płaszcz i ubrać pantofle na bose stopy. Potem, nie oglądając się już za siebie opuściła pokój i ruszyła w drogę powrotną do zamku. Było jej dziwnie ciężko, jakby serce zostawiła w wiosce.

[zt]
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pokój nr 2 [wolny] - Page 2 Empty Re: Pokój nr 2 [wolny]

Pon Sie 03, 2015 4:28 pm
[z/t dla tych wszystkich kropek Killiana]
Sponsored content

Pokój nr 2 [wolny] - Page 2 Empty Re: Pokój nr 2 [wolny]

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach